Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 16 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 16  Next

Go down

Pisanie 16.02.15 18:51  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Wiatr był nie do zniesienia. Targał wszystkim na każdą stronę świata, co czasami wyglądało zabawnie. Dużo istot miało problem z chodzeniem, a biały puch na ziemi im tego nie ułatwiał. Ach te ciężkie czasy zimy. Jest to najgorsza pora roku, która przynosi ze sobą mnóstwo beznadziejnej bieli i chłodu, który daje popalić. Szybko się choruje, ale bynajmniej upadek, aż tak nie boli. Ciekawe jest to, że dzieciaki uwielbiają tą porę roku, ponieważ można porzucać się śnieżkami... Głupota! Wtedy jest jeszcze zimnej, ale przecież Ryuu nie rozumie dzieciństwa, bo własnego nie pamięta i raczej szybko sobie nie przypomni.
Nagle na horyzoncie pojawił się młody osobnik, znaczy wyglądał na młodego. Białe włosy, uszy, ogon, dwukolorowe ślepia, blizna, a do tego na pół twarzy miał naciągniętą, czarną maskę... Jakieś dziwadło czy co? Nie! To tylko nasz lisek, który nieco zgarbiony przedzierał się przez podmuchy, a za nim dreptał rudy kot. Sam nie wie jak się tu znalazł, ani jak pójść w jakieś lepsze miejsce. Nie ma domu, więc może spać obok śmietnika. Była mu strasznie zimno, co nie było dziwne przy jego ubiorze. Czerwonawa bluza z jakimiś uszkami (chyba królicze), brązowe spodnie i papucie w białe króliczki. To wszystko znalazł gdzieś na ulicy, innych ciuchów nie miał.
Przez jego ciało przebiegało mnóstwo dreszczy, a z nosa poszła farba, brudząc przy tym maskę. Fox nie miał już za wiele siły. Nos i policzki były czerwone, ręce wcisnął do kieszeni. Nawet nie ma jak zapalić, bo papieros przecież w taką pogodę nie odpali, nawet gdyby bardzo się starał. Naglę zauważył jakąś postać niedaleko. Nie mógł wyczuć jego zapachu, ponieważ wiatr wszystko wymieszał. Widział tylko, że ma czarne włosy i płaszcz. Zaczął iść w jego stronę, z wysiłkiem stawiając stopy na śniegu. Może gdyby użył Entonu, to byłoby cieplej, jednak nie wolał ryzykować. Nie chciał zranić istot wokół (Ach ta dobra strona Ryuu). Jeszcze kilka kroczków i byłby przy nieznajomym, nawet rękę wyciągnął, jednak nagle... Przed oczami zrobiło mu się ciemno, a w głowie zawirowało. I tak właśnie jebnął na twarz. Stracił przytomność, lecz przez jego ciało dalej przebiegały dreszcze, a śnieg zabarwił się na czerwono.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.15 20:36  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Przez chwilę miał wrażenie, że oto stało się. Przesadził z meliską. Ale nie, w jego stronę naprawdę zbliżał się dość osobliwie ubrany jegomość, szczególnie, że... Do kurwy nędzy! Osobliwie? Gość miał na sobie królicze papucie! Jebane bamboszki!
- Szkurw... Chyba nareszcie sfiksowałem... Boże dopomóż, mam haluny.
Jego oczy zwężyły się nieznacznie, kiedy próbował odgadnąć rację bytu kroczącego w jego stronę dziwadła. Nie dane mu jednak było przypatrzeć się bliżej nieznanemu mężczyźnie, bowiem ten postanowił nieco zmienić tor swobodnego spadania, tak że glebnął nieomal pod butem przymierzającego się do kolejnego kroku Adriela. Ciemnooki w ostatniej chwili zdołał przenieść nogę na inną płytę chodnika, aby następnie pochylić się nad nieprzytomnym Wymordowanym (?) i zbadać jego stan zdrowia.
Cholera, prawie go zadeptał. Ale w sumie facet sam się pchał pod bieżnik.
Po wstępnych oględzinach stwierdził, iż delikwentowi niewątpliwie było... zimno.
... Kurwa Adriel, wygrywasz Familiadę.
Ale zimno było raczej jedynie czynnikiem towarzyszącym, z nosa białowłosego (o, miał uszy) puściła się cieniutka strużka krwi, musiał być nad wyraz osłabiony.
- Dobra Ad, do roboty.
Delikatnie poklepał gościa po twarzy, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Po chwili zastanowienia ściągnął z siebie płaszcz i otulił nim mężczyznę, starając się postępować jak najdelikatniej. Nie wyglądało, jakby miał coś złamane, ale mógł mieć jakieś niewidocznie urazy.
- Tutaj cię nie zostawimy... Trzeba znaleźć jakieś miejsce, w miarę bezpieczne. Gdzie by cię tu...
W głowie mignęło mu wspomnienie starego, opuszczonego magazynu i w tym samym momencie nastąpiła teleportacja.

z/w x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.15 22:10  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Zimno. Brrr, jak zimno.
Wysoka postać przemieszczała się pomiędzy budynkami Nowej Desperacji. Zza podniesionego kołnierza długiego, czarnego płaszcza wystawał czerwony czubek damskiej głowy. Ciche kroki odzywały się równo, lecz dla przeciętnej osoby ledwo dosłyszalnie. Karmazynowe pasemka chwilami uciekały wraz z wiatrem gdzieś do tyłu, by za chwilę zostać przywołanymi do porządku i przesuniętymi na właściwe miejsce nerwowym ruchem dłoni właścicielki. Nie cierpiała, gdy wichura przestawiała jej we wszystkim. Nawet nie była pewna po co wybrała się tak daleko od miłego, kochanego domu. Mimo wszystko lubiła spacerować, ale nie wiedzieć czemu nagła ochota na przechadzkę musiała ją najść o tak nietypowej porze. Przy czym należy nadmienić, że raczej nie miała jakiejś ekstra opcji powrotnej. A nie, moment. W końcu zawsze mogła liczyć na wsparcie Fintana, który raz-dwa był w stanie zabrać ją z powrotem. Towarzyszył jej przez cała pieszą podróż, jednak jakiś czas temu rozstali się. Kiedy wróci? Tego kobieta nie wiedziała dokładnie. Jeżeli przed zapadnięciem nocy jej ognisty przyjaciel się nie pojawi nigdzie w pobliżu, to najzwyczajniej w świecie zatrzyma się w hotelu. Nie byłby to nawet wielki problem. Zawsze to jakaś przygoda, odmiana. Z tym, że niestety zimą zmierzch zapadał dość szybko i prawdę mówiąc było do niego coraz bliżej. Zaczynała się niepokoić o feniksa. Przestała wciskać szyję głęboko w podstarzały szalik, a zamiast tego zaczęła się rozglądać nad sobą, wypatrując, czy gdzieś ponad nią nie przeleci ognista smuga. Teraz dopiero przeciętny obserwator mógłby dojrzeć głowę błąkającej się istoty. Z twarzą byłoby już trochę trudniej, gdyż w dużej mierze pokrywały ją niesforne kosmyki w kolorze pomidora. Tylko jasnozielone oczy błyskały zza nierównej grzywki, raźno przeczesując przestrzeń. Na ustach pojawił się przebiegły uśmiech.
A to ci niezależne ptaszysko. Lata gdzieś, zostawiając towarzyszkę na pastwę gościnnej lub też nie prowizorycznej mieściny w Desperacji. Ale... no cóż. Nic na to nie mogła poradzić.
Na powrót zanurkowała aż po sam nos w dzianinową osłonę i skręciła w pierwszą lepszą uliczkę. Ciemny zaułek może nie był najlepszą opcją spacerową, jednak na dobrą sprawę najgorszą też nie był. Swoją drogą i tak nie miała jakiegoś konkretnego celu, więc równie dobrze mogła iść gdziekolwiek. Ciekawiło ją zaś, gdzie dotrze kierując się akurat tą własnie uliczką. Pożyjemy, zobaczymy.
Wbiła dłonie głębiej do kieszeni. Można by stwierdzić bez trudu, że zimno jej doskwierało. Na ogół była radosną istotą, jednak mróz skutecznie wykrzywiał w brzydki grymas jej zazwyczaj uśmiechniętą twarz. Policzki zaczęły zachodzić lekko różową barwą, a spod szalika buchały raz po raz kłębki pary powstałej z ciepłego oddechu. Szybkie tempo kroków stało się nieco powolniejsze, bardziej rekreacyjne niż służące dotarciu do jakiegoś celu. Dowcipny wiatr przesunął kilka pasem na boki, odsłaniając rozorane przez bliznę oblicze kobiety. Tym razem kompletnie to zignorowała. Miała dość tego nieznośnego wiania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.15 22:53  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Długi, desperacki bieg na bezdechu, w płucach dokuczliwe kłucie. Długa prosta, tam gdzie drogę wieńczą elewacje hotelu i barów. Dalej, skręt na ślizgu w lewo, potem prosto, w prawo, znowu w lewo. Na początku pościgu chyba jeszcze wiedział dokąd ucieka, teraz biegł na oślep. Gdzieś w środku tej dzikiej obławy, pomiędzy jednym susem, a drugim, Steve miał czas zastanowić się, jak w ogóle do tego doszło. Wspomnienia były jeszcze całkiem świeże:

Był to spokojny, całkowicie normalny dzień. Oczywiście na tyle spokojny i normalny, na jaki stać było pogrążoną w ogólnym barłogu Desperację i cały ten rozkoszny syf na zaśmieconych ulicach. Odgłosy stąpania na miękkich, gumowych podeszwach, zostały niemal zupełnie zagłuszone przez warstwę sypkiego, perlistego śniegu. Pamiętał, że jego kurtkę niemiłosiernie chłostał wiatr, tak jakby chciał ukarać go za wszelkie popełnione za życia przewiny.
Tak jakby pobyt w tym miejscu nie był wystarczającą pokutą. Zarówno za arogancję, jak za głupotę. A przede wszystkim, za kuszenie losu.
Spłowiałe kosmyki swobodnie lawirowały przed szkłami maski gazowej, skutecznie ograniczając jego pole widzenia. Przez parę minut starał się je odgarniać niecierpliwymi ruchami ramion, zaczesywać w tył pod szeleszczącym kapturem, nawet przycinać je zamkiem błyskawicznym. Niezależnie od starań, zawsze powracały do swojej buńczucznej manifestacji swobody, postanowił więc zostawić je w świętym spokoju.
Potem była cała ta akcja przy fontannie. Jakaś pannica, jakiś gość skryty za natryskiem. Nie mógł go zobaczyć, dopóki nie okrążył basenu.
Kątem oka zauważył jaskrawą plamę żółci. Był wyczulony na ten kolor. Zawsze i wszędzie. Pułapka? Zakapturzony mężczyzna wyciągnął zza pazuchy jakąś spluwę średniego kalibru.
Pamiętał, jak zastanawiał się, jakim cudem się tam zmieściła.
Miał jakieś 3 sekundy na reakcję. Spożytkował je całkiem nieźle, jak na jego osobiste statystyki, schylając głowę i ślizgiem skrywając się za owalnym murkiem fontanny.
- Kici kici, skurwysynu. Zobaczymy, czy będziesz taki cwany, jak ostatnim razem!

Nie pamiętał żadnego ostatniego razu. Chyba, ze chodziło o ten pierwszy, najpierwszejszy. Jego nie mógł zapomnieć.
Ach, a mógł go zabić dyskretnie, z ukrycia. Dużo efektywniej, a i krwi mniej, co to by nie robić burdelu. Ale nie, Kundle zawsze musiały się popisywać.
Cóż, dzięki temu przeżył.
Czekał i nasłuchiwał, do momentu aż rozległo się ciche, znamienne kliknięcie. Moment przeładowania. Zerknąwszy wpierw za siebie, rzucił się do ucieczki. Po odgłosach wiedział, że dwójka prześladowców ruszyła za nim.

I w taki oto sposób z grubsza wylądował w miejscu, w jakim obecnie się znajdował. To znaczy cholera-wie-gdzie, gdzieś w Apogeum Desperacji. Dyszał ciężko, po niecałej półgodzinie szaleńczego biegu zrobiło mu się mokro na karku i pod pachami. Ale było cicho, za cicho. Nie słychać już było kroków, odgłosów. Przyczaili się? Zerknął zza zajmowanej przez siebie wnęki, ale jedyną rzeczą, jaką dostrzegł, była lawirująca pomiędzy betonowymi ścianami śnieżyca.
Hallelujah, chyba im uciekł.
Odczekał jeszcze kilka minut, a po uspokojeniu oddechu, powolnym krokiem oddalił się od swojej kryjówki. Po jakichś pięciu, a może dziesięciu minutach marszu dostrzegł przed sobą jakąś postać, ale to nie był jeden z prześladowców. Starając się nie zwracać na siebie uwagi, spokojnie przeszedł obok niej, uważnie wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
Było kurewsko zimno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.15 21:53  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Opady śniegu coraz bardziej nasilały się, sukcesywnie powoli przemieniając w śnieżycę. Lodowaty wiatr smagał nieprzyjemnie skórę, choć patrząc na aktualną postać Sheby ciężko było mówić o jakiejkolwiek skórze. W postaci wilka uważnie śledził biegnącego mężczyznę. Jarzące się złotem ślepia z pełną uwagą wwiercały się w plecy upatrzonej ofiary, a bezszelestne poruszanie ciemnymi zaułkami sprawiały wrażenie żywego cienia. Zamierzał dzisiaj zapolować. Po raz kolejny. Długi, żółty język przesunął się po zakrwawionym pysku, smakując resztki mężczyzny, którego zagryzł parę chwil temu. Ale dla Sheby było wciąż mało.
A mężczyzna miał pecha, że został przyuważony.
I choć instynkt wymordowanego powtarzał mu w głowie, by zaatakował, jak najszybciej, to wolał nieco potrudzić się, nim ponownie będzie mógł zatopić ostre kły w ciepłym truchle, by kąsać tak długo, aż ciało w agonalnych drgawkach w końcu zesztywnieje. Bo jego wewnętrzne demony powoli budziły się do życia.
Nie pozostawiając po sobie śladów i nie robiąc nic z szalejącego śniegu, pokonywał kolejne śnieżne zaspy, starając się nawet na chwilę nie spuszczać swego spojrzenia z jasnowłosego. Jeszcze parę metrów, jeszcze trochę i…
Skręcił.
Sheba klapnął niezadowolony swoim pyskiem, szybko jednak odzyskał rezon i wolnym krokiem wkroczył w ciemny zaułek. Tylko, że zamiast jednej osoby – zauważył dwie. Złote ślepia przeniosły się z mężczyzny na kobietę, przez drobną chwilę lustrując ją uważnie. Szczerze powiedziawszy dla niego nie było żadnej różnicy kto zostanie jego ofiarą dzisiejszej nocy. Miał ochotę zabić – i tak też chciał uczynić. Zrobił krok do przodu, a śnieg niebezpiecznie uginał się pod ciężarem jego ciała wydając z siebie charakterystyczne skrzypnięcie. Wyglądał teraz niczym stworzenie wyciągnięte z najgorszych dziecięcych koszmarów. Rozmazana sylwetka przypominająca coś na wzór wilka, para jarzących się ślepi i przebijający przez mrok kształt szkieletu.
Kolejny krok.
Zniżył nieco głowę obnażając ostre kły i powarkując nieprzyjemnie, zwiastując tym samym jakie miał zamiary. Na śnieżnobiały śnieg skapywała ślina wymieszana z krwią, brudząc i niszcząc jego nieskazitelną biel. Ale nie zaatakował. Przystanął w połowie drogi, jakby zastanawiał się, czy aby zabawniej nie będzie, jeśli „pobawi” się z nimi nieco. Kto wie. Może zaczną w popłochu uciekać a Jinx będzie mógł ruszyć za nimi i zapolować. Albo to oni zrobią pierwsi krok. Pytanie tylko czy zdążą?
Bo po dwóch stronach zaułku, po ścianach zaczęły pełznąć mgliste cienie. Powoli, wręcz leniwie, wijąc się na wszystkie strony, lecz zmierzając w określonym celu. Celu, którym mogła być albo kobieta albo mężczyzna. Wszystko zależało tylko i wyłącznie od nich. Kto zrobi pierwszy ruch.
Gdzieś w oddali zaszczekał jakiś bezdomny pies, lecz nawet to nie zburzyło skupienia Sheby na tamtej dwójce. A spojrzenie wędrowało to z jednego to na drugą. Czekał, cierpliwie czekał.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.15 23:46  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
To co, poopisujemy zimno jeszcze trochę? Dla obserwatora, który z ciepłego domowego zacisza spogląda na sypiący za oknem śnieg taki widok potrafi być wręcz hipnotyzująco fascynujący. O ile rzecz jasna nie doskwiera ci mróz, nie wieje po twarzy, to można się pokusić o poetyckie porównania do nie-wiadomo-czego, wzniosłe metonimie i inne takie. Z romantycznych duszyczek przebywających w cieple osób mogłyby się zrodzić najpiękniejsze utwory dotyczące białego puchu, pieśni wiatru i jakże urokliwej zimowej atmosfery. Na i rzecz jasna takie były pisane na wiele, wiele lat przed obecnymi wydarzeniami, nadal znajdując swoich entuzjastów, przesiadujących w równie cieplutkich domkach co autorzy.
Jeżeli chcesz gadać o śniegu, to go doświadcz, tępaku.
Całe szczęście, że w sprawach sztuki nikt nie dopuszczał panny Andersson do głosu. wtedy mielibyśmy z głowy cały wieloletni dorobek kulturowy, który nie powstałby, bo "gówno wiesz to się nie wypowiadaj". Ta, niejedna podobna myśl krążyła po rudej głowie, gdy mózg ukryty pod czaszką odbierał coraz więcej bodźców związanych z odczuwaniem zimna. Wredota z tej pogody, no doprawdy, jakby nie mogła już ustąpić miejsca wiośnie i dać spokój i tak mającym pod górkę mieszkańcom Desperacji!
Śnieżyca. Nosz cholera, wszystko się dzisiaj uparło, żeby uniemożliwić jej powrót do domu? Chyba los postanowił ukarać ją za zbytnie oddalenie się od Gór, przez co teraz nauczka będzie dotkliwa. Znaczy, poradzi sobie jakoś, jednak nie ma to jak własna cela, niepościelone od rana łózko i bajzel pozostawiony gdzieniegdzie, bo nie chciało jej się porządkować rzeczy. Teraz z dziką chęcią wysprzątałaby nawet wszystkie pomieszczenia mieszkalne w jaskiniach, byleby tylko móc się już znaleźć tam, gdzie być powinna - w domu.
Zaskoczyło ją nieco napotkanie innej osoby na swojej drodze, gdyż uliczka nie wyglądała na szczególnie popularną. Gdy jednak nieznajomy osobnik płci męskiej był jeszcze w pewnej odległości, coś zgoła gorszego przykuło uwagę kobiety. Podążający za nieznajomym niepokojący cień, który dopiero co wyłonił się zza zakrętu przyprawił Vivian o dreszcze. Stanęła jak wryta, wytrzeszczonymi oczkami wpatrując się w dziwną postać wilczego szkieletu, który dodatkowo świecił się na złoto.
- Co- - zaczęła szeptem, jednak zaraz urwała. Nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa w poprawnym gramatycznie zdaniu. Głównie z tej przyczyny, że cienista istota nie wyglądała na jakąś szczególnie przyjazną. A nawet gdyby aparycja przywodziła na myśl dobre zamiary, Akane i tak by w to nie uwierzyła. Nie w takim miejscu, gdzie pierwszą zasadą dla rozsądnej osoby było nie ufać nieznajomym. Na krótko przeniosła zdumiony wzrok na mijającego ją blondyna, by zaraz powrócić do dziwacznej mary. Odruchowo cofnęła się o pól kroku.
Jasna cholera, co to u licha jest, co tu robi i co zamierza?
Oj, przydałoby się to wiedzieć. Byłoby zdecydowanie łatwiej podjąć decyzję o tym, czy się wycofać,wiać ile sił w nogach, czy też iść przed siebie jak gdyby nigdy nic.
Ej, Ao! Słyszysz mnie? Może by tak odrobina boskiej pomocy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.15 0:23  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Dreszcz. Elektryzujące uczucie na karku zmusiło go do natychmiastowego odwrócenia się w kierunku, z którego przyszedł. To, co przed sobą zobaczył, sparaliżowało jego kończyny czystym, skręcającym trzewia strachem. To nie był jakiś tam Kundel z DOGS. Nie przypominało nawet wymordowanego. Wyglądało jak esencja jednego z koszmarów nocnych Alberta, tak jakby zebrać cieniutkie niteczki jego drobnych lęków i skompresować je na kształt mgły, widniejącej przed blondynem pod postacią rozmazanej sylwetki wilka. Ślepia stworzenia zdawały się wywiercać mu dziurę w brzuchu. Miał wrażenie, że czuł kiedyś coś podobnego.
Ale kiedy to było?
Powoli, niemal niezauważalnie wykonał krok do tyłu, prawą ręką macając jedną ze szlufek plecaka. Wiedział, że nie zdąży. Gdyby bestia postanowiła rzucić się teraz na niego, nie zdążyłby nawet wypuścić spazmatycznie chwytanego w płuca powietrza, i on o tym wiedział.
Był w stanie jedynie wpatrywać się w powoli zbliżającego się doń wilka, udawać, że nie zauważa szczerzących się w jego stronę kłów oraz śliny skapującej z pyska.
Był w potrzasku.
Albert.
Oczy omal nie wyszły mu z orbit, kiedy usłyszał w głowie zimny, opanowany głos. Coś u zwieńczenia jego rdzenia kręgowego naprężyło się i zaciążyło mu, niczym przymocowana do kręgosłupa, metalowa szyna. Ta dziwna rzecz nakazała mu napiąć wszystkie swoje mięśnie i wytężyć wzrok, aby móc śledzić hipnotyczne ruchy zmierzającej w jego stronę bestii.
Sam nie wiedział, jak to nazwać. Instynktem?
Coś, co kształtowało się w nim z każdym kolejnym otarciem się o śmierć, nie pozwalało umysłowi poddać się emocjonalnej ekspansji, trzymało jego strach w ryzach.
Skup się i obserwuj.
Obejrzał się na stojącą za nim kobietę. Wyglądała na równie przestraszoną, co on sam. Nie był w stanie stwierdzić, czy była zdolna do obrony. Uda im się działać w komitywie?
Nawiązał z nią kilkusekundowy kontakt wzrokowy, po czym na powrót odwrócił się w stronę zjawy. Oczywiście nie wiedział, czy szkarłatnowłosa nie wbije mu noża w plecy, kiedy tylko nadarzy się taka okazja. Mógł jedynie żywić nadzieję, że nie musiał dodatkowo uważać na swoje tyły, gdyż główne niebezpieczeństwo stanęło właśnie przed nimi.
Widział, czuł, jak widmo taksuje ich głodnym spojrzeniem, zastanawiając się, na które z nich rzucić się najpierw.
Odwzajemnił spojrzenie, zmierzył się z emanującą z niego dzikością. Zdawało mu się, że zgubił się w nim na chwilę, jakby jego podświadomość złapała się na moment na jakiś zakrzywiony haczyk, nie mogąc wydostać się z wypełniającej oczodoły stworzenia płynnej miedzi.
To trwało sekundę może dwie, musiał spuścić wzrok.
To chce mnie zabić. Nie ma żadnych motywów, nie kierują nim emocje. Po prostu chce mnie pożreć, rozedrzeć na strzępy.
Metalowa szyna na powrót dała o sobie znać - jego umysł natychmiastowo się oczyścił.
Skup się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.15 20:37  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Strach.
Wręcz namacalny, czuł go, cuchnęli nim. Wysunął bardziej żółty język, jakby chciał zasmakować ich przerażenia i napawać się nim. Lubił ten zapach. Obnażał wszelakie ludzkie słabości. Brakowało jeszcze smrodu moczu, który tak często towarzyszył negatywnym odczuciom. Kłapnął ostrzegawczo pyskiem, robiąc powoli kolejny krok. Teraz pytanie które pierwsze. Kobieta czy mężczyzna. A może spróbować pochwycić i jedno, i drugie?
Przechylił nieco łeb w bok, nie mogąc się zdecydować. Zresztą, czy to było ważne? Kolejne, słabe ofiary. Czemu oni nigdy nie atakują pierwsi? Albo stoją i czekając na śmierć szczając pod siebie, albo próbują ucieczek. Jakby mogli uciec przed złem tego świata.
Wewnętrzna bestia głosu zawyła w Shebie, domagając się krwi i ich mięsa. A przecież nie mógł jej tak po prostu zignorować…
- Nie wstydźcie się… – wydobył z siebie gardłowy pomruk, który ukształtował sie w ledwo zrozumiałe słowa. W tym samym momencie niczym mglisty cień spadło na nich coś ciemnego. Mgliste węże, które pełzały wzdłuż ścian raptowne obróciły się przeciwko kobiecie i mężczyźnie z zamiarem oplecenia się w okół ich ciała. Choć celował bardziej w nogi, by uniemożliwić im ewentualną ucieczkę.
W tym samym momencie, gdy mgła opadła na swoje ofiary niczym pajęczyna, sam Sheba odbił się od śniegu mocnymi łapami i ruszył w stronę najbliższej osoby. Mężczyzny.
Kilka susów i znalazł się tuż przy nim, skacząc w jego stronę z zamiarem przygniecenia do śniegu, kłapiąc agresywnie pyskiem, by wgryźć się w miękką tkankę.
Uciekajcie myszki.
Z Hebą problem był taki, że wystarczyło go dotknąć, by poczuć nieprzyjemne mrowienie i osłabienie daną kończyną. Może nie od razu traciło się zmysły, lecz upierdliwe uczucie skutecznie mogło osłabić morale wroga. A to wystarczyło Shebie, by zająć się ofiarą.
Prowizorycznie.
Bo w ostatniej chwili zadarł łeb wyżej i wlepiając spojrzenie w kobietę, odbił się od mężczyzny i ruszył w jej stronę, upatrując w niej idealną ofiarę. Bo kobiece mięso smakuje o wiele lepiej.
Przeważał nad nią swoimi gabarytami i ciężarem, tak więc jeśli kobieta nie uniknęła go, to mogła poczuć jak ciężkie cielsko zwala ją z nóg, przygniatając do zimnego śniegu. Gorący oddech pogłaskał jej zmarzniętą skórę, gdy pysk nachylił się nad nią, warcząc nieprzyjemnie, jakby w jej ciało wbijało się tysiące małych igiełek. Kły zalśniły tuż nad nią, lecz o dziwo nie wgryzł się w nią. Jeszcze nie.
- Ty czy on? – kolejny, gardłowy pomruk, tym razem o wiele wyraźniejszy. Dawał jej wybór?
Zamachnął ogonem, kątem oka obserwując mężczyznę, zastanawiając się czy coś zrobi. Ucieknie pozostawiając kobietę śmierci, by ratować swoją skórę? Czy może będzie chciał pobawić się w rycerza na białym koniu? Niech coś zrobi. Coś, co rozwieje tę przeklętą monotonię. Niech nie będzie kolejną słabą mróweczką pełną strachu.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.15 23:28  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
O kurna.
Na świętości całego świata, na wszystko, co ludzie wierzą, prawdziwe albo też nie. Niech to coś nie podchodzi. Niech się nie zbliża. Niech zrobi cokolwiek, niech sobie pójdzie, niech zawróci, niech pójdzie na kolację do najbliższej jadłodajni, niech sobie posłucha bezdomnego grajka na ulicy, no tyle opcji, przecież może zrobić cokolwiek!
Tylko niech nie podchodzi.
Dziękuję, wielki, jarzący się, zły zwierzaczku, że nie posłuchałeś! Ty wredna kreaturo. Pewnie, nie ma to jak wystraszyć biedną kobietkę na śmierć samym swoim pojawieniem się, a później doprowadzić ją do podwójnego zejścia z tego świata. I szykować się do trzeciego, tym razem dosłownego.
Serce podskoczyło jej do gardła, jeżeli nie wyżej, gdy ogromny wilk po kilku powolnych krokach z nagła rzucił się w kierunku nieznanego czerwonowłosej mężczyzny. W tym samym momencie dziwna mgła przepełzła po podłożu, czego skutkiem był gwałtowny odskok w wykonaniu Vivian. Chyba właśnie odkryła w sobie dusze kangurzycy, gdyż nie spodziewałaby się po sobie tak szybkiej reakcji. Pewnie to dość typowe dla osoby na skraju kompletnej paniki. Utrzymywała swój umysł w ryzach jeszcze tylko dlatego, że była rozsądną kobietą i wiedziała, że utrata kontroli nad sobą niczego dobrego jej nie przyniesie.
Okazało się, że nawet najbardziej błyskawiczna reakcja nie była w stanie ocalić jej przed jeszcze szybszym napastnikiem. Nie zdążyła zrobić właściwie nic poza chwilowym złapaniem równowagi, gdy ogromne cielsko zwaliło się na nią całym ciężarem, przez co momentalnie znalazła się cała w deptanym przed chwilą śniegu. Całe szczęście, że tam leżał, bo nie przysoliła głową o twardą ziemię. Cóż jednak, skoro właśnie patrzyła w górę, prosto w pałające nienawiścią oczy cienistego wilka? Wzdrygnęła się, czując jego oddech na twarzy. W starciu z człowiekiem z pewnością miałaby szanse, jednak przeciwko wielkiemu zwierzęciu była bezbronna.
Ty czy on?
A co to w ogóle ma być? Teleturniej "Sprzedaj przechodnia za życie, lub poświęć swoje"? Bezsensowny wybór. Nawet, gdyby odpowiedziała jedną z podanych przez zwierzaka opcji, nie miałaby pewności, czy dostosuje się do jej słów. Nie, to było bez sensu. Spojrzała mglistej postaci w jarzące się ślepia z taką pogardą, jaką można sobie tylko wyobrazić. Szarozielone oczy pałały względem wilka tak negatywnymi emocjami, jakich pewnie byłby w stanie się spodziewać. Chociaż, gdyby się głębiej przyjrzeć, można by dostrzec nutkę strachu, która z każdą chwilą patrzenia zdawała się rosnąć. Owszem, bała się. Czy było w tym coś nienaturalnego? Na litość, leżała rozłożona w śniegu, pod organizmem nienaturalnych rozmiarów mistycznego zwierzaka, który nie dość, ze gadał, to jeszcze chciał ją zmusić do podjęcia decyzji, które z dwójki osób na tej uliczce zginie? Kto by się na jej miejscu nie przestraszył tak nagłą zmianą sytuacji? Strach był teraz jak najbardziej naturalną i zdrową reakcją.
- Bardziej oryginalne pytanie, poproszę - powiedziała nieco drżącym głosem, po czym zamrugała gwałtownie. To nie tak, że chciała umierać. Po prostu nie było dobrej odpowiedzi, a więc postanowiła zaskoczyć napastnika. Może w tym czasie nieznajomy mężczyzna zrobi coś, żeby wyciągnąć ją z tej kabały. I niech będzie przeklęty, jeżeli ją tak zostawi. Już i tak czerwone kudły rozsypane wśród śniegu mogły przypominać rozlaną krew, nie potrzeba było stosować tej prawdziwej.
Zrób coś. Proszę. Błagam.
Serio, nieznajomy faceciku, jeżeli pozostaniesz bierny, albo co gorsza - uciekniesz, to słowo daję, a nawet po śmierci jakimś cudem cię znajdę i zamorduję ze szczególnym okrucieństwem. Albo będę dręczyć całe życie. Naprawdę to zrobię! Jeżeli zostawisz mnie na pastwę tego agresywnego stworzenia, to pożałujesz.
Miała nierówny, nieco zbyt szybki oddech. Ogrzane przez płuca powietrze unosiło się między nią a agresorem w kłębkach jasnej pary, by po chwili odlecieć razem z wiatrem. Zaczynała lekko drżeć, czy to z zimna czy z przerażenia - tego nie wiadomo, a nawet sama ruda nie potrafiłaby tego określić.
Trzeba było siedzieć w domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.15 21:32  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Bestia ruszyła. Nie zdążył nawet chwycić za broń. Czuł, jak przygniata go cielsko potwora. Czuł, jak odtrąca jego maskę gazową i rozszarpuje mu gardło. Wykrwawiał się. Umierał.
Rzucił się w bok, palce jego lewej ręki zaczęły mrowić w kontakcie z futrem(?) potwora.
Imaginacja, wyprodukowana przez sparaliżowany strachem umysł, rozwiała się w jednej chwili. Zakręciło mu się w głowie, widział jakby przez mgłę, jak czarny wilk rzuca się na kobietę, chyba ją powala.
Pomóc? Uciekać?
Przeżyć.
Mięśnie ponownie się napięły, całe ciało mówiło mu, żeby wiać.
Albert stał. Nie drgnął nawet o milimetr.
Nie było to wynikiem jakiegoś szlachetnego odzewu, ani chęci czynienia dobra. Być może był zbyt przerażony. Być może zdradliwa mgła pozbawiła go czucia. Nie wiedziałby, gdyby ktoś go wtedy o to zapytał.
Gdzieś nad jego głową rozległo się ciche łopotanie, po sylwetce blondyna przebiegł niewielki cień. Biaława smuga wystrzeliła wprost w stronę pochylającego się nad szkarłatnowłosą napastnika, ostrymi pazurkami celując w jedno ze złocistych ślepi bestii. Po wykonaniu owego manewru, Alphonse przycupnął na jednym z krytych podrdzewiałą blachą dachów, przypatrując się całemu zajściu drobnymi, błyszczącymi paciorkami.
To zadziałało jak kubeł zimnej wody. Blondyn w jednej chwili dobył swój PP2000 i przestawiwszy pistolet na serię, wystrzelił w stronę wilczura chmurę pocisków. Czuł, jakby jakaś zębatka w ukrytym w jego wnętrzu mechanizmie nareszcie natrafiła na właściwe miejsce. Jego ciało poruszało się automatycznie, umysł zdawał się być jedynie centrum dowodzenia, kierującym poszczególnymi kończynami i regulującym pracę serca. Nie myślał. Nie czuł.
Wziął rozbieg, ślizgiem wylądował jakieś trzy metry dalej, za rogiem uliczki. Śnieg rozprysnął się milionem migocących w powietrzu perełek, aby po paru sekundach osiąść z powrotem na bruku i sylwetkach mierzących się ze sobą Desperatów. Albert przysiadł na zmarzniętej ziemi, na obecną chwilę ignorując rosnące prawdopodobieństwo odmrożenia sobie tyłka. Zerkając co chwilę przez ramię, błyskawicznie przeładował pistolet maszynowy.
- No chodź. Zatańczymy.
Chyba to jedno wciąż utrzymywało go przy życiu. Bezczelność i upór. I odrobina szczęścia.
Słońce na desperackim niebie przemieściło się, pogrążając uliczkę Alberta w półmroku. Odtąd jedyną rzeczą, jaka mogła uprzedzić napastnika o nadchodzącej serii, był odgłos naciskanego cyngla i błysk lufy pistoletu. I może, od czasu do czasu, koląca w oczy biel okularów maski gazowej.
Cała jego świadomość skurczyła się i skompresowała.
Nie myśleć. Działać. Nie myśleć. Działać. Nie myśleć. Działać.
Uciekaj. Jesteś tchórzem, zawsze byłeś tchórzem. Zbyt słaby i żałosny, aby określić swój byt.
Nie myśleć. Działać.
Zacisnął szczęki, wytarł spocone ręce o spodnie. Najpierw jedną, potem drugą.
Kim ty właściwie jesteś? Co osiągnąłeś? Jakie masz prawo do przedłużania własnego żywota? Jakie masz prawo do kwestionowania go?
Nie myśleć. Działać.
Szkła maski zaparowały od wewnątrz. Nie mógł ich przetrzeć.
Dlaczego wciąż walczysz? Przecież nigdy nie miałeś celu. Zawsze w cieniu, zawsze prowadzony za nos. A ty chciałeś tylko...
- Świętego spokoju.
Wychylił się zza muru, posłał kolejną serię.
Tak, był tchórzem. Tak, był manipulowany i słaby. Za murem, w tej rozkosznej, plastikowej utopii.
Ale teraz już nie. Już nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.15 22:52  •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
Gdyby Sheba w tym momencie był pod postacią człowieka – zapewne wyszczerzyłby się w ogromnym uśmiechu, pełnym radości i promieni, jednocześnie prezentując idealnie ostre kły. Walczyli. A właśnie tego poszukiwał w swoich potencjalnych ofiarach, mając delikatny płomień nadziei, że nie okażą się jedynie mięsem do zgryzienia. Niech krzyczą, kopią, drapią i gryzą. Niech zrobią cokolwiek, niż jedynie cuchnięcie strachem czekając na kłapnięcie zębami bestii. Bo tego nienawidził i gardził. Złote ślepia nieznacznie zmrużyły się, słysząc odpowiedź kobiety. Była słaba ciałem, ale duchem prezentowała coś znacznie więcej, niż jego ostatnie „posiłek”. Jednakże równie szybko stracił nią zainteresowanie, co zawiesił oko na samicy.
Postawił uszy usłyszawszy dźwięk odbezpieczającej broni gdzieś w ciemnościach za sobą. Odwrócił łeb w tej samej chwili, co w jego stronę pomknęła salwa wystrzałów. Odbił się ciężko od ciała kobiety pod nią, być może nawet miażdżąc jakąś jej wewnętrzną część i odskoczył w bok, jednocześnie przyjmując mglisty wygląd, przez co wyglądał niczym ciemna chmura ze złotymi przebłyskami. W tej postaci zdecydowanie trudniej było go trafić, gdy oszukiwał wzrok oponenta, ale… nie był niezniszczalny.
Nawet nie wiedział, kiedy coś zatrzepotało w okolicach jego pyska. Chyba tylko fakt jego rozmycia ocalił jego oczy, choć nie ocalił go w pełni, gdy ostre pazurki zaorały jego skórę tuż pod okiem. Może będzie blizna. Szarpnął łbem z zamiarem pożarcia irytującego ptaka, bądź zmiażdżenia go swoimi kłami, lecz upierdliwe stworzenie zdążyła odlecieć. Cóż, innym razem.
Warknął ostrzegawczo połyskując zębiskami, by w czasie jednego uderzenia serca z jego pleców wystrzeliło coś białego i twardego. W mroku, który panował w zaułku ciężko było dostrzec cóż to takiego, jednakże dobry wzrokowiec mógł ujrzeć, że „rzeczą”, która tworząc coś w rodzaju utwardzanej bariery były kości. Charakterystyczny dźwięk łamania dotarł do uszu rudowłosej kobiety, kiedy Sheba przykucnął i szarpnął się mocniej, wyłamując to, co wyrastało z jego grzbietu a utrudniałoby mu dalsze poruszanie się. Przynajmniej na krótką chwilę odseparował się od strzelającego mężczyzny. Z jego pyska wydobywała się para, kiedy kłapnął ostrzegawczo, odwracając łeb w stronę Akane. Zrobił jeden krok w jej stronę, a w migoczących oczach tańcowały kurwiki zaskoczenia ale też i ekscytacji.
Z jego grzbietu sączyły się małe stróżki krwi, które brudziły swą szkarłatną barwą biel śniegu. Choć i tak gdzieś z okolic prawego barku jak i lewej, tylnej łapy skapywała większa ilość krwi. Jednakże bestia zdawała się tym w ogóle nie przejmować. Kolejny krok w stronę kobiety, a śnieg niebezpiecznie skrzypnął pod jego ciężarem. Obniżył nieznacznie łeb, nie spuszczając wzroku ze swojej, zdawać się mogło jedynej, ofiary. Wyglądał na takiego, który lada chwila zaatakuje, lecz zamiast tego… zaczął się kurczyć. Powoli jego mglista sylwetka zaczynała przybierać bardziej humanoidalne kształty, a przemianie towarzyszyły odgłosy pękania i strzelania, kiedy kości kurczyły się i wracały do swych normalnych kształtów.
Kilkanaście uderzeń serca – tyle zajęło Shebie na przybranie jego prawdziwej formy. Choć, czy mówiąc tutaj o „ludzkim” wyglądzie w przypadku wymordowanego można mówić o prawdziwej formie? Skoro stawali się w połowicznej części zwierzętami, bezmyślnymi stworzeniami, którymi rządziły jedynie instynkty i żądze.
W końcu stanął przed Akane w swej ludzkiej powłoce, w pełnej krasie, nagi, czym nie przejmował się zbytnio, przyglądając się jej w milczeniu z góry. Z prawego boku, jak i lewego uda sączyła się dość mocno krew, zapewne rany po strzałach nieznajomego osobnika. Na plecach widniały gdzieniegdzie czerwone kreski, choć nie tak głębokie, to na dłuższą metę upierdliwe i dokuczliwe. Cóż, nikt nie powiedział, że używanie swoich mocy jest w pełni bezpieczne dla użytkownika jak i bezbolesne.
Aczkolwiek pomimo ran, Sheba zdawał się w ogóle nie przejmować bólem. Jakby nic mu nie było. Może w oczach ofiary wyglądał na kogoś, kto nie czuje bólu. Niczego, jednakże gęsia skórka, która pokryła praktycznie jego całe ciało biła na alarm, że jak najbardziej odczuwa chłód.
Ale Sheba czuł ból.
Tylko, że ten ból nie przekroczył jego wysokiego progu bólu.
Taki Peszek.
Przez jego twarz przebiegł dziki uśmiech i nim dziewczyna mogła zorientować co się dzieje, zimne palce zakończone ostrymi pazurami objęły jej szczupłą szyję i szarpnęły do góry tak mocno, że jej drobne palce nie dotykały ziemi.
- Twoja kobieta za moment straci gardło. – krzyknął lekko zachrypniętym głosem na tyle głośno, że głos rozszedł się echem docierając do uszu Steve.
- Chcesz po nią przyjść? – zapytał, uśmiechając się wesoło o promiennie w stronę Akane, lecz ten zwodniczy uśmiech wyrażał więcej, niż słowa. Mogła być pewna, że nie żartuje sobie.
- Myślisz, że zdążysz? Zacznę liczyć do dziesięciu, a ty, albo odejdziesz jak ostatni tchórz ratując swoją pizdę i zostawisz ją mnie, albo przyjdziesz tutaj pobawić się ze mną dalej. Dziesięć. druga dłoń przysunęła się do chłodnego policzka Akane i pogładziła ją po nim czule, niczym kochanek swoją ukochaną, z którą się żegnał przed wyjazdem.
Dziewięć
Odwrócił głowę…
Osiem
Palce zacisnęły się mocniej na szyi nieznajomej.
Siedem
Z pleców Sheby zaczęły powoli wyrastać mgliste skrzydła, które wijąc się jak stado węży spłynęły na śnieg.
Sześć
Oderwał dłoń od policzka kobiety i wysunął ją w stronę kościstej bariery.
Pięć
Palce poruszyły się nieznacznie.
Cztery
Trzask łamanych kości rozproszył panującą ciszę.
Trzy
Mgła przysunęła się bliżej mężczyzny odgrodzonego od Sheby.
Dwa
Ostatnie trzaski…. i… nie było jeden. Kości rozsunęły się gwałtownie, pękając na mniejsze kawałki, niczym domek kart, a czarna mgła buchnęła przed siebie rozlewając się na boki i ogarniając wszystko w zaułku przed Shebą i rozchodząc się nieco na boki.
Nikt nie powiedział, że Jinx zagra fair.
Chciał się jedynie rozerwać, to wszystko.


Użycie kości: 1/3 postów
Użycie w pełni mgły: 1/3 postów
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Zaułek - Page 4 Empty Re: Zaułek
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 16 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 16  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach