Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Niczym zahipnotyzowana pozwoliła dziwnej istocie pozbawionej oczu splątać swoją dłoń ze swoją, wpatrując się w ten akt jak zaczarowana. Wsłuchała się w słowa fałszywej Marceliny, bo choć wyglądała zupełnie jak ona, to z pewnością dziewczyną nie była, co zresztą potwierdziło się bardzo szybko. - Życie... - zaczęła cicho, przekręcając lekko głowę w bok i przymrużając oczy, nadal trzymając dłoń w mocnym uścisku - ...mógłbyś pragnąć wszystkiego... - dodała, a na jej twarzy zagościł nagle bardzo subtelny, będący jedynie nieznacznym uniesieniem kącików ust uśmieszek. - ...tymczasem prosisz mnie o coś, czego nawet nie mam - dodała, w tym samym momencie wyrywając dłoń i odsuwając się o krok do tyłu. Przybrawszy bojową postawę, zacisnęła pięści, które zapłonęły ciemnym płomieniem. - Ja już od dawna jestem martwa.
Może i jej ciało wykonywało podstawowe czynności takie jak oddychanie, połykanie, poruszanie się. Ba, odczuwała nawet emocje i uczucia. Jednak jej naczynie było puste. Jej dusza albo zgniła wraz z odrodzeniem się jako wymordowana, a jeśli nawet przetrwała tę przemianę, to została pożarta przez hienę zwaną Aragotem. Gdy usłyszała niepokojące dźwięki dochodzące z drugiej strony sali, zacisnęła szczęki i zaczęła wymyślać plan przedostania się na drugą stronę. Chciała jak najszybciej pomóc Havocowi i zmierzyć się z kobietą, która najwyraźniej była ich największym przeciwnikiem tej całej gry. Rozejrzała się szybko, dokładnie przepatrzyła dół przestrzeni, na której się znajdowała, spojrzała też do góry, mając nadzieję, że zagroda nie sięga do sufitu i że będzie w stanie ją "przeskoczyć".
Z tyłu Marceliny coś się poruszyło, a z głębi mroku zaczęły dobiegać stłumione, jednak coraz głośniejsze warkoty. Marcelina spojrzała do tyłu, czując rosnącą euforię. Czyżby jej moce powoli wracały?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kek
Marcelina, Havoc | Poziom Trudny
Cel: Marcelina: Shrike oraz postać ludzka; Havoc: Fałszywa Przepustka
"Trupki, nasze trupki, zbierzmy się..."

Nieludzko krzywy, karykaturalny wręcz grymas radości pojawił się na obliczu Odbicia, zniekształcając je makabrycznie i zamazując większość jego podobieństw do człowieczego lica. Malujące się dotąd na pyszczku tym rysy twarzy Marceliny rozpłynęły się niby sypki piach zmyty potężną falą morską, zostawiając za sobą czystą, pustą facjatę powykręcaną straszliwie przez przeogromne rozradowanie i wybuchową radość buzujące w istocie tej w lustrze zamkniętej. Palce zakleszczone wcześniej na dłoni Wymordowanej - która to wyrwała się z tego chłodnego, nieprzyjemnego chwytu i zbyła ofertę rozmówcy z delikatnym, ledwo widocznym uśmiechem czającym się w uniesionych leciuteńko kącikach ust - w dalszym ciągu wystawały ponad zimną w dotyku, cudownie gładką taflę, aby nagle i niespodziewanie zacisnąć się na niej; złapać ją. Pęknięcia rozcapierzone i poplątane, i krzyżujące się ze sobą objęły w ułamku sekundy calutką powierzchnie pochwyconego zwierciadła, przecinając bezlitośnie postać w nim zaklętą i szatkując ją na dziesiątki i setki, i tysiące kawałków - tylko wyszczerz jej szeroki i wszystkie zęby pokazujący pozostał nietknięty, nienaruszony ani odrobineczkę.
- Martwa czy żywa... może i martwa bardziej niźli żywa, ale przeznaczenie swoje i egzystencję dalej posiadasz, Panienko. Lepiej mocno się ich trzymaj, hah! - odezwało się Odbicie z dźwięczną iskrą śmiechu w głosie, a tuż po ostatnim wypowiedzianym wyrazie cała tafla lustra rozsypała się na milion drobniutkich, nierównych i lśniących odłamków zaściełających tutejszą część podłogi niczym poszarpany i wydziergany z krysztalików dywan. Przez umysły Marceliny oraz Havoca przebiegł w momencie tym prąd donośnie trzeszczący i prędko gasnący, podobny do charkliwego pyknięcia wyłączanego, starodawnego radia. I potem cisza pośród ich myśli zagościła, niezmącona i nieskalana obcą, niechcianą obecnością.

Niedługo przed tym zdarzeniem - przed rozsypaniem się tafli zwierciadła i zamilknięciem Głosu na wieki wieków - nasz drogi Wojskowy zaatakowany został po raz kolejny przez swoją domniemaną Matulkę, która zignorowała z początku zadawane przez niego niestrudzenie pytania. Z krzykiem głośnym i ochrypłym rzuciła się bestialsko do przodu w chwili, w której to mężczyzna zdołał wycelować w nią pożyczoną, masywną i ciążącą okropnie w rękach włócznię. Natarcie to spowodowało, że nie tylko Havoc przyciśnięty został gwałtownie do nierównej, obłożonej czutymi aktualnie na plecach czaszkami ściany, ale też to, iż pokiereszowana niewiasta w czarną suknię przyodziana nadziała się na grot ostry i cudowny - który wbił się jej idealnie w mostek z obrzydłym, głośnym trzaskiem łamanych kości - lecz nie zdawała się ona faktem tym jakoś specjalnie przejmować. Napierała bowiem dalej, przesuwając się mozolnie i boleśnie do przodu po grocie grubym oraz w ciało coraz to bardziej się wpijającym, z rękoma wyciągniętymi ku Havocowi i dłoniami rozwartymi w imitacji szponów jakiegoś człekopodobnego drapieżnika.
- Ciebie! Zabić Ciebie! Ciebie! Ciebie, ciebieciebieciebie! - zaczęła krzyczeć w pewnym momencie, będąc już milimetry marne od tknięcia policzków mężczyzny opuszkami łaknących krwi palców.
I w takiej właśnie pozycji oraz sytuacji ujrzała ich Marcelina, której calutka postać mignęła na sekundę jej wymordowaną formą - tak, jak gdyby noszona przez nią iluzja potrzaskała się razem z lustrem - zaraz jednakże przybierając kompletnie ludzki, człowieczy wygląd.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: Zimno, brak wiatru.
  • Marcelina: Telekineza 2/3 użycia
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kobieta nie odpowiedziała, ale nie musiała. Skoro do tej pory nie wykazywała chęci do współpracy, wątpił, że teraz takowe się pojawią. Ponadto Marcelina ukazała się w jego polu widzenia kilka chwil później. Rzucił jej ukradkowe spojrzenie, lecz ku jego niezadowoleniu nie miał czasu na kontemplacje jej sylwetki. Nieco tego żałował, wszak była najprawdopodobniej najprzyjemniejszym elementem krajobrazu, który znajdował się w tym pokoju, ale tuż po jej ukazaniu się wydarzyły się dwie rzeczy na raz, skutecznie rozpraszające jego uwagę.
  Po pierwsze - usłyszał szum w głowie, jakby w przewodach w nań się znajdujących doszło do zwarcia, a po chwili pojawiło się wrażenie zbawiennej pustki. Mógł jedynie zgadywać, że użytkownik telepatii zniknął, a za tym stał nie kto inny, jak jego towarzyszka.
  Po drugie - nie przemówi kobiecie do rozumu, co uwodniła chwilę później. Znowu rzuciła mu wyzwania, tym razem porzucając resztki subtelności.
  Nadal trzymając włócznię w obu dłoniach, jego plecy ponownie skonfrontowały ze ścianą i czaszkami. Domyślał się, że na powierzchni jego skóry pojawiły się purpurowe plamy w formie sińców, ale to nie był w tym momencie jego największy problem. Otóż kości jednej z głów czuł pod żebrami. Najwidoczniej receptory w końcu zapragnęły mu udowodnić, że nadal może czuć ból.
  Zwolnił uścisk z broni, ale nie pozostał biernym uczestnikiem. Prawdą dłoń zetknęła się z kobiecym nadgarstkiem, a przynajmniej usiłował zamknąć go w mocnym uścisku, by kupić sobie trochę czasu. Nie mógł przecież pozwolić, by zakończone szponami palce spotkały się z jego ciałem. Drugą - w tym wypadku lewa – spróbował natrafić na zimny w dotyku łańcuch. Jeżeli mu się to powiodło, zacisnął na nim palce i pociągnął ku sobie.
  — Nie możesz mnie zabić. Zapomniałaś? Od dawna jesteś martwa — rzekł. Spokój nadal pobrzmiewał w jego głosie. W tej chwili jednak nie mówił o kobiecie, która poddawała się za jego matką. Miał na myśl tą, która go urodziła. Prawdziwą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

...Może i martwa bardziej niźli żywa...
Powieka Marceliny drgnęła groźnie, zaś jej szczęka zacisnęła się mocno. Przeznaczenie... wiele razy o nim myślała, za każdym razem dochodząc do wniosku, że głębokie rozważania na tak abstrakcyjne tematy w pewnym momencie zaciągały zamroczonego w ślepą uliczkę. Zmrużyła powieki, odruchowo robiąc niedbały ruch prawej ręki, chcąc osłonić się przed szkłem rozbijającym się na miliony mikrokawałeczków. W końcu zamknęła oczy, wstrzymała oddech i odwróciła się, będąc pewną, że niebezpieczny pyłek zaraz zaatakuje jej twarz i dostanie się tam, gdzie zdecydowanie nie powinien.
Gdy uniosła powieki jej oczom ukazał się widok walki Havoc'a i przerażającej maszkary, która podawała się za matkę mężczyzny. Wymordowana zareagowała szybko i bez zbędnych pytań, skupiając się teraz maksymalnie i przywołując w myślach przeklętą siódemkę. Choć na początku nie czuła żadnej więzi ze swoimi mrocznymi sługami, teraz mary zdawały się być bliżej niż zwykle, a mrok przenikał wymordowaną głębiej i mocniej, niż do tej pory.
Siedem czarnych, rozmywających się bestii wyłoniło się z mroku, otaczając walczącą kobietę i mężczyznę. Pierwsza z nich, Terakota, rzuciła się w jej stronę z groźnym warkotem i doskoczyła do niej, łapiąc za najdłuższy element obuwia i próbując odciągnąć maszkarę. Reszta mar stanęła przed mężczyzną, odgradzając dwójkę. Marcelina zaś, choć skupiona na całej sytuacji, czuła w sobie dziwne zimno, które przenikało jej żyły - głównie na rękach, jednocześnie czując dziwny, pulsujący ból w okolicach łopatek - tak, jakby "coś" z wewnątrz chciało się wydostać. Przez myśl przebiegło jej coś... ale nie, to nie mogło być to.
Nie otwierała skrzydeł odkąd w wieku czternastu lat te zerwały jej skórę na plecach, a i same okazały się być za słabe na uniesienie jej ciała. Najmniejszy ruch wykonany przez nie powodował ostry ból, dlatego Marcelina schowała je i zapomniała o nich - choć o ich istnieniu przypominały dwie, blade blizny, które powstały po bolesnym otwarciu się skrzydeł.
Przełknęła ślinę. Ostatnio coraz częściej śniła jej się prababka Felicja, upadła anielica, która przemawiała do Marceliny za każdym razem, i za każdym razem z tym samym przesłaniem.
Otwórz żyły, Marcelino. Pozwól mi być w Tobie. Przyjmij ten dar, który jest przekleństwem niszczącym Twą duszę, ale i błogosławieństwem, które wygra z pożerającą Cię zarazą...
Wymordowana często zastanawiała się nad znaczeniem słów Felicji. Czyżby chodziło o wirusa X, który przekształcił Marcelinę w pokrakę porośniętą sierścią?

Moc: siedem mar, 1/6
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kek
Marcelina, Havoc | Poziom Trudny
Cel: Marcelina: Shrike oraz postać ludzka; Havoc: Fałszywa Przepustka
"Trupki, nasze trupki, zbierzmy się..."

Havoc nawet będąc przypartym do muru nie stracił zdrowego rozsądku i zdolności do logicznego myślenia, jak udowodnił to już przy wcześniejszych okazjach i teraz tylko dodatkowo fakt ten potwierdził, utrwalił. Matulka z kolei zdawała się kompletnie zatracić w swoim dzikim, łaknącym krwi szaleństwie, napierając do przodu wbrew swojej kiepskiej, niedogodnej ku temu pozycji. Sapiąc i charcząc, i wyjąc wściekle sięgała łakomymi łapskami ku twarzy mężczyzny, podczas gdy ten puścił w pewnej chwili włócznię - co nie zrobiło wielkiej różnicy, ponieważ końcówka jej zaparta była o ścianę i dociskana do niej przez obłąkaną, zaślepioną karykaturę - i jedną dłonią chwycił za nadgarstek maszkary, drugą natomiast za klekoczący, szeleszczący nieustannie łańcuch. Długo w pozycji takiej utkniętymi nie byli, gdyż ułamek sekundy później siedem kreatur zrodzonych z cienia rozdzieliło ich bez najmniejszego zająknięcia i ustawiło się pomiędzy nimi, oddzielając Rodzicieleczkę od jej jakże słodkiego, kochanego syneczka - którego to chciała zamordować, ale był to już nieistotny, drobny i maluteńki szczegół. Czyż nie? Jedna z tych mrocznych bestii zajęła się nawet zmaganiem z nieumarłą w pojedynkę, starając się odciągnąć ją jak najdalej tylko mogła od niedawno przyciśniętego do obłożonej czaszkami ściany Wojaka. Przepychanka ta chaotyczna i opętane miotanie się Matulki, i krew rozbryzgująca się dookoła niej nierównymi, szyderczymi plamami ustały w momencie, w którym spokojne, wypowiedziane przez Havoca słowa rozbrzmiały w okrągłym tym pomieszczeniu. Wszystko zamarło jak na zatrzymanym filmie, zbladło do samotnych odcieni szarości, umilkło niby ustrzelone gołębie...

Wszystko.

Świat zawirował wokół naszej zacnej pary, czarne plamy pojawiły się przed ich oczyma i nim się spostrzegli, to leżeli na chłodnej, kamiennej podłodze twarzami skierowanymi ku niemożliwemu do zgłębienia wzrokiem, ogarniętemu nieprzeniknionymi ciemnościami sufitowi. Obok siebie byli? Chyba tak, bo stykali się ramionami, słyszeli swoje oddechy, czuli skórę tej drugiej osoby. Jak to się stało? Hah! Kto wie? Wtem nachyliła się nad nimi postać bardzo znajoma i dotąd wisząca bez głowy na środku sali - kamerdyner-kościotrup o oczodołach zamieszkałych przez fioletowe ogniki i w garnitur poszarpany przyodziany.
- Tylko całość jest prawdą.
Uśmiechnął się do nich - co dziwnie wyglądało, nierealnie, ale jednak to uczynił - a po tym... po tym przytomność wymknęła się sprytnie pomiędzy ich palcami, zrzucając ich umysły w przepaść omdlenia bądź snu. Marcelina obudziła się w jaskini położonej gdzieś na wschodzie Desperacji, zimnej i przyozdobionej zwisającymi z sufitu, zielonymi piórami oraz kośćmi nawiniętymi na wełniane sznureczki. Wokół niej majaczyła czarna kopuła energii emanująca niebieskawym światłem, która to zalśniła mocniej przez sekundę ulotną, po czym pękła niczym bańka mydlana, poruszając dziko i szarpiąco dyndającymi ozdóbkami. Havoc, natomiast, świadomość odzyskał na strychu malutkiego, skromnego i jednopiętrowego domku znajdującego się daleko na zachodzie M-3. Budyneczek ten umieszczony był wewnątrz niewielkiego, gęsto zarośniętego lasku i zaniedbany bardzo był, zakurzony i wręcz rozpadający się, trzeszczący wiekiem i grożący niechybnym zawaleniem. Tuż przy swojej głowie Wojak dostrzec będzie mógł otwartą skrzyneczkę symbolicznie ozdobioną, w środku której znajdowała się stara, acz dalej działająca i fałszywa, jak później dane mu będzie odkryć, przepustka. Oboje, Marcelina i Havoc, czuć będą wiszący w powietrzu, ciężki i kłująco gorzki zapach, jak również znajdą na swoich palcach serdecznych blady tatuaż prostej, eleganckiej obrączki.


Kek
MISJA ZAKOŃCZONA
Nagrody:
  • Marcelina: Shrike oraz postać ludzka (przy pierwszych "noszeniach" jej sprawiać będzie wrażenie niewygodnej, obcej).
  • Havoc: Fałszywa przepustka.


Dodatkowe:
  • Oboje na palcu serdecznym prawej dłoni macie blady, szary tatuaż obrączki.
  • Obojgu z Wam doskwierać będzie przez najbliższą fabułę wyczerpanie i trudności z koncentracją.
  • Możecie ciapnąć sobie tutaj jeszcze jakieś pościki końcowe c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach