Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: My


Strona 1 z 30 1, 2, 3 ... 15 ... 30  Next

Go down

Pisanie 26.09.13 20:03  •  Nasze zwierzaki... Empty Nasze zwierzaki...
... czyli pochwalcie się, jakie kociaki, psiaki, króliki, węże i inne rybki posiadacie na stanie. Zdjęcia mile widziane.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.13 11:48  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Imię: Apis
Rasa: Doberman
Charakterystyka: zabija... miłością >D

Zdjęcie 1
Zdjęcie 2

Ps. To nie jest może mój własny, prywatny zwierzak... ale i tak go daję, bo do zdjęcia ustawił się specjalnie dla mnie >P
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.13 15:19  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
S-słodziak. Jak do Ciebie przyjdę to masz mi go oddać!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.13 19:34  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Lux, masz ślicznego psiaka. I... wydaje mi się taki szczupły w porównaniu do mojego bydlaka. xD

A moje;
Nasze zwierzaki... Kirai3psd
1, 2, 3, 4.

Kirai jest... dachowcem? Przez zdjęcia, a raczej przez słaby aparat ma na niektórych dziwną sierść, ale ogólnie ma bardziej taką, jak jest na pierwszym i drugim zdjęciu pod głównym obrazkiem. Miała być u nas na „jedną noc”, ale moja siostra zawsze marzyła o kocie, dlatego ubłagała mamę, że skoro jest zima, to mogłaby zostać jeszcze chociaż na jeden dzień. Pamiętam, że to był weekend, bo było wolne od szkoły. Sęk w tym, że nikt nie pomyślał co będzie po dniach wolnych. Mamy w końcu psa, który nie znosił kotów, na wszystkie podwórkowce się rzucał z kłami. Ale myślę, że nikt specjalnie wtedy nie zwracał uwagi. Każdy z nas widział na blacie taką małą roztrzęsioną kulkę, która się zwijała za każdym razem, gdy tylko ktoś ją dotknął. To były serio mroźne dni, tego kociaka znalazł sąsiad z naprzeciwka. Miał on jednak już jednego kota, psa i szynszylę, więc nie mógł jej zatrzymać, a schroniska o pierwszej były zamknięte. Nadia oczywiście wpadła w szał, jeszcze jej takiej podekscytowanej chyba nie widziałem. Co nie zmienia faktu, że to nie był zbyt dobry pomysł. Wtedy. Ja w poniedziałek musiałem iść do szkoły, tak samo jak Nadia, mama do pracy, jej chłopak również. Zwierzęta zostałyby więc same, a to się mogło skończyć katastrofą (raz mieliśmy żółwia, którego pies zeżarł żywcem, rozszarpał, a potem ja znalazłem pozostałości na białym dywanie). Ogólnie byłem raczej na nie. Tym bardziej, że  to ja najszybciej kończyłem tego dnia, więc gdyby była tu rzeź, to ja musiałbym posprzątać przed siostrą.
No i wróciłem.
W pokoju był armagedon. Koc z kanapy rozwalony na ziemi, pełno pluszaków, jakieś duperele, tam doniczka, krzesło przewalone... No i psa nigdzie nie ma. Jak Lara rozszarpała żółwia, to się schowała, bo wiedziała, że zrobiła źle, ale zazdrość i tak ją do tego zmusiła. I wtedy wszedłem głębiej. Już z taką rezygnacją mruknąłem leniwe „kici kici” i nagle... coś miauknęło. Spojrzałem pod kaloryfer, o niego oparta była półka, którą na dniach miał przykręcić Mariusz. I co spod niej wyszło? Mały kociak, który od razu pobiegł w moim kierunku. Lara po chwili wygramoliła się spod biurka, cała zaspana, podeszła do mnie i zaczęła trącić pyskiem.
Następnie dni były już mniej burzliwe. W sumie dobrze się stało. Pies zawsze bywał sam rano, bo wszyscy wychodzili do pracy lub szkoły. A teraz ma kociaka.

Nasze zwierzaki... Lara5psd
1, 2, 3, 4.

Lara już będzie miała 9 lat. Ale to serio najkochańszy pies jakiego miałem. Kij, że pierwszy. Kiedyś bardzo chciałem mieć psa, deklarowałem, że będę się nim zawsze zajmował, że wyprowadzał, mył, szkolił, dosłownie wszystko. No i się zgodzili. Czysto teoretycznie na moją komunię, ale Lara trafiła do nas prędzej. Urodziła się z chorym okiem i to komplikowało całą sprawę. Nigdy nam się w domu nie przelewało, więc coś tak drogiego jak pies raczej nie wchodził w grę. Ale natrafiliśmy na psa o stosunkowo dogodnej dla rodziców cenie. W Toruniu. Tylko, że był problem. Mój tata nazajutrz miał jechać do Niemiec, do pracy i zabierał samochód. Więc jeśli nie pojechaliby po psa jeszcze tego dnia, nic z tego. A nie mogli po niego jechać, ponieważ dopiero tydzień później właścicielka miała iść z nim do weterynarza na zdjęcie szwów. Jakoś jednak mamie udało się namówić to wredne babsko, obiecując, że pójdziemy z psiakiem do weterynarza tutaj, w Bydgoszczy. No i stało się. Czekałem u cioci przez dwie godziny, które mi się strasznie dłużyły. Kuzyn robił wszystko, żeby zleciał mi czas, ale... co on tam mógł. Dopiero jak zobaczyłem to małe, roztrzęsione zwierzątko na rękach taty, to nie mogłem wytrzymać. Serio, Lara była wtedy dla mnie wszystkim.
Kolejne zwierzę, które dostałem w zimę.
Karmiłem, wychodziłem, trenowałem. Ogólnie wyszło, że odwiedziliśmy weterynarza. Wtedy matka zdębiała, bo facet się na nią wydarł i wplótł w wypowiedź jedno zdanie: „Czy wyście ogłupieli? Te szwy to sznurowadła!” Nie wiem w jakich okolicznościach poprzedni lekarz „leczył” Larę, ale zrobił coś nie tak. Dlatego teraz ma bardzo charakterystyczne prawe oko. W sumie na wszystkich zdjęciach niewiele to widać, bo odwraca pysk, ale na trzecim można się dopatrzeć, że u dołu ma... sam nie wiem jak to ująć. Po prostu to wygląda tak, jak człowiek, który położy palec pod okiem i pociągnie nieco na dół. Widać wtedy takie różowe... coś tam. Więc to dokładnie tak.
Lara jest leniwa w domu, na dworze wariuje. Szczególnie wśród zieleni, dlatego lubię ją brać do Myślęcinka, do lasu, żeby się wyhasała. Poza tym jest czujna i zawsze obroni. Wystarczy, że ktoś podniesie rękę zbyt szybko, a już warczy. Na pierwszym zdjęciu (?) widać moje niedawne łóżko. Tak. Spałem na brązowo-żółtym materacu, pod powalonym kocem i z poduchą. A pies spał ze mną, bo jakże by inaczej.

Nasze zwierzaki... Lenapsd

Lena... błagam. Nie pytajcie dlaczego tak się nazywa. I ja wiem, ja wiem... widać ją jak cholera, ale to przez to, że wraz z Taigą strasznie się wiercą, więc nie mogę ich zbytnio wychwycić. Lena jest aktywniejsza, czarna, ma taką połyskującą sierść. Dotarła do nas jakieś... pół roku temu może? Lub nawet cały rok... Niedługo przed tym, jak zdechła pierwsza myszka, Tosia II. Na początku ani Tosia II, ani Taiga nie lubiły Leny, gryzły się i piszczały. Potem jednak jakoś się dogadały i... tada. Welcome to family.

Nasze zwierzaki... Taigapsd

Taiga to moja mysz. Dostałem ją na dzień dziecka, moja siostra dostała Tosię II, która niestety zdechła, zanim zrobiłem jej zdjęcie. Tosia była bardzo aktywna, co chwila biegała na kołowrotku, bawiła się, łaziła po klatce. Taiga to całkowite przeciwieństwo, wyłaziła z domku jak już musiała, lubiła jeść, czasami pobiegała w kołowrotku, ale bez rewelacji. Nie przepadała też za chodzeniem w kuli po domu. Nie. Inaczej. Nie, że nie przepadała. Po prostu nie umiała. Serio. Dopiero siostrą ją nauczyła jak w tym chodzić i od tego czasu jakoś jej idzie. ~ Jest biała w brązowe łatki.
A właściwie była. Zdechła jakiś czas temu, ech...

Nasze zwierzaki... Shiropsd

Shiro to nasz najnowszy nabytek. Dzisiaj została kupiona. Siostra ubłagała mamę. Nie wiem jakim sposobem. Jest biała z... czerwonymi oczami. Jak mój królik, heh. Komórka mi się chrzani, więc zdjęcie jest jakie jest, ale... ta-da. Oto i ona. W klatce, z której chwilę później wszystkie myszy zostały wyjęte, bo trzeba wyczyścić im „wybieg”.
To samo tutaj. Mysz zdechła parę dni przed Taigą.

Właściwie mam aktualnie jeszcze trzy urocze kociaki i nową mysz (moja siostra strasznie histeryzuje, że jak jest jedna mysz - to jej smutno, heh). Kociaki to Hope, Riro i Vrael (pozdro, Arth), a mysz... bodajże Gwiazdka (te twórcze imiona dziesięciolatków). Nie mam czym, ale i tak jakoś zrobię im zdjęcia i pokażę. ._.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.13 1:41  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
To też się pochwalę, a co tam! Zdjęć na razie nie będzie bo.. bo nie robię im zazwyczaj zdjęć. XD

Pieseły:

Pierwszy: Miś - taki.. kundelek. Szaro-biało-ciemnobliżejnieokreślony. Wygląda jak takie wilczątko na krótkich nóżkach.
Drugi: Romuald - czarny labrador, jakich wiele.
Trzeci: Shannon - rudy husky, spasł się troszku.
Czwarty: Sushi - czarna husky, takie małe i odważne tylko na odległość.

Koteły:

Pierwszy: Krzysztof - szary, podobny do wyżej zaprezentowanego Kiraia.
Drugi: Miał - taki Krzysztof tylko brązowo-biały.
Trzeci: Lepka (zwana lEpejem) - białe.. i głupie.
Czwarty: Kropa - siostra Lepy, też biała, ale mniej głupia.

Kolekcja zwierząt~ .o.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.13 15:51  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Ta. Take też ma zwierzątko. I nawet jeszcze żyje. ~
Panie i panowie, przed państwem stworzenie o imieniu, które budzi grozę i mrozi krew w żyłach. Względnie sprawia, że wszystkie dziewice mdleją. Tak czy inaczej powitajcie... Pimpka, khm.

Nasze zwierzaki... Hn1a
Ym. Co mogę powiedzieć o moim psie? Przede wszystkim ma już prawdopodobnie 10 lub 11 lat i trzeba przyznać, że całkiem nieźle się trzyma. Pewnie nie jest zadowolony ze swojej osiwiałej mordy. Jak widać, nie jest rasowy, ale kundle są w zasadzie niezniszczalne. Serio. Ten pies mógł zginąć ze 3 razy, w dodatku prawie stracił jedną przednią łapę, ale ostatecznie dycha i ma wszystkie swoje części. No... prawie wszystkie. Warto wspomnieć o tym, że jest kastratem. Historia tego jest taka, że pewnego razu ktoś złamał mu łapę. Poszły obie kości. Zabraliśmy go do najbliższego weterynarza, który źle go poskładał. Łapa zaczęła mu gnić i skończyło się operacjami w klinice w Brynowie, przy czym musieliśmy przez całe lato dbać o jego kurację. Tam stwierdzono, że dobrze byłoby go wykastrować, bo – z racji tego, że jest to pies wiejski – przynajmniej będzie mniej narwany. No i tata się zgodził. Poszedł wyleczyć łapę, wrócił bez jąder. Trudne sprawy, kurna.
Co do tego, że mógł nam paść... Gdy był szczeniakiem, zabraliśmy go na odrobaczanie, ale ostatecznie z jakichś przyczyn zaszkodziło mu to, więc następnego dnia poszedł pod kroplówkę. Innym razem pogryzły go psy. Pamiętam, że leżał w ogródku i właściwie nie mógł się ruszyć, a wtedy ja i moi kuzyni wręcz krzykiem musieliśmy wymuszać na babci to, żeby zabrała nas z nim do weterynarza. Byliśmy jeszcze dziećmi, więc wiadomo, że raczej trudno było sobie poradzić. Później latał z kołnierzem, który miał go powstrzymać przez rozgryzieniem szwów. No i ostatnia sytuacja – pies biegł za nami, gdy jechaliśmy na rowerach i potrącił go samochód. ALE! Tylko przeturlał się i biegł dalej. Wtf?
Ogólnie mój pies jest miłośnikiem zagryzania kur i aportowania... kamieni. Jeżeli raz rzucisz mu kamień, żeby go zaaportował, to możesz być pewien, że już nie da ci spokoju. Poza tym kocha zimę, bo za śnieżkami też może pobiegać, chociaż ich już nie da rady przynieść. ~ Ogólnie zna tylko komendy Siad i Leżeć, a czasem nieśmiało poda też łapę. I serio. Przy podawaniu łapy jest totalnie kochany, bo zawsze uroczo spuszcza łeb w dół. To w sumie tyle.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 0:09  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Nasze zwierzaki... NJkAzUy
... czyli super kot!
Nie no, żartuję. Historia zdobycia jej opierała się na czystym przypadku i moim dobrym, maleńkim serduszku. Zima jak ich mało, śniegu po szyję, a ja musiałam jechać na angielski. Akurat przejeżdżałam z mamą przez jakąś uliczkę, kiedy przed koła wyskoczyła nam taka maleńka kicia. Taka jak na zdjęciu, nie mam aktualnych. Teraz ma więcej (dużo więcej) ciałka. Ale wracając do mrożącej krew w żyłach opowieści! Mój tata do teraz żartuje, że matce pomylił się pedał gazu z hamulcem i niechcący wcisnęła to drugie; ja natomiast jako bohaterka całej akcji wyskoczyłam z auta, wzięłam zwierzę na ręce i wpakowałam się z powrotem na siedzenie ku niezadowoleniu mojej rodzicielki. Z taką oto zdobyczą wojenną powędrowałam na angielski, gdzie nawet znalazła się jakaś dziewczyna, która mogłaby ją wziąć, ale ostatecznie została u nas. Pamiętam, że tego dnia miałam test, a kociak uparcie łaził nam po ławkach. Mimo to wszyscy ją polubili.
Imię iście szlacheckie wzięło się z tego, że to mój piąty kot jak słynne perfumy Chanel no.5. I tak to z nią było. Byłą bardzo wychudzona i miała poodmrażane poduszeczki. W sumie długo nie byliśmy pewni, czy to przypadkiem nie chłopiec, ale, na całe szczęście, nic jej nie urosło. Kot szybko wydobrzał, odżywiliśmy ją, ale nadal w instynkcie samozachowawczym je na potęgę jakby bała się, że może jej zabraknąć. Ostatnio pożarła pół kostki masła, żeby wszystko potem zwymiotować. Pod moim pokojem. Na dywan. Miała też nieprzyjemną historię, kiedy prawie zdechła, bo gdzieś w terenie na podróży drapnął ją kot i zrobił się ropień na kręgosłupie. Weterynarz go wyciął, a Chanel okazała się być na tyle silna, że przetrwała niedogodności i żyje aż do teraz. Na dodatek jest jednym z lepszych kotów, jakie miałam; wiecznie się łasi, a przez swoją masę jest super urocza. Mruczy i ślini się na nasz widok, pewnie kojarzymy jej się z jedzeniem. Żarłoczek mały. c:

Nasze zwierzaki... HnmpbqP
Debil. Nie lubię tego psa, bo jest zwyczajnie głupi. Kupiliśmy go za całe 350 zł i były to najgorzej wydane pieniądze. Jest naprawdę głupi, chociaż strasznie uroczy. To jakaś mieszanka ratlerka i pinczera, ale widać, że nie służy mu ta mieszanka, bo nie grzeszy inteligencją. Znaczy w sumie grzeszy. Jest piekielnie złośliwy. Po pierwsze jest wierny, dopóki nie przyjadą goście. Wtedy kocha ich bardziej niż nas. Po drugie jak już nie ma gości to kocha nas za jedzenie i głaskanie. Po trzecie teraz, kiedy suki na wsi mają cieczkę, ciągle łazi tak i... no. Nawet ma zdarte do mięsa to-to. ._. No nieważne! W każdym razie ostatnio strasznie wychudł, bo wychodzi rano i wraca wieczorem, więc kiedy chcieliśmy go trochę odkarmić i zaczęliśmy wyprowadzać go na smyczy, to zamiast zrobić co trzeba na zewnątrz, załatwiał się pod moim pokojem." Więc ogółem jest słodką zakałą rodziny. Zna komendy "siad", "waruj", "zostań" i "łapa". Potrafi też złapać w skoku ciasteczko albo wskazać, w której ręce ktoś je trzyma (chociaż ja myślę, ża strzela ;c). I to tyle.

Mam też szczura, ale nie potrafię nic o niej napisać. Nie mam też zdjęcia. Tylko tyle, że łysieje we wzroki, podobno taka rasa (Double Rex). Na początku chciałam ją z tego wyleczyć, dopiero potem okazało się, że nie da rady. XD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.14 13:49  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Jako, że zawsze i wszędzie się chwalę mymi zwierzętami, tak więc będzie i teraz.
Aktualnie posiadam jednego kota. Jeszcze pół roku temu były dwa. Niestety Seth miał nieprzyjemne spotkanie z samochodem, a przynajmniej tak przypuszczamy, gdyż wrócił do domu z przetrąconym pyszczkiem, jak się okazało, złamanym. Niestety pomimo szybkiej interwencji lekarza Seth odszedł na stole.

Spoiler:

No dobrze, a teraz napiszę słów kilka o drugim kocie, który nadal żyje i ma się dobrze. Zwie się Coś. Bo od momentu, gdy zjawił się u nas skakał jak pchła, biegał po drzewach jak małpka a jego ogon przypominał małą glizdę. Tak więc został Coś, chociaż jego imię najczęściej odmieniamy Cosik, Cońka albo Conia. Jednakże wbrew pozorom jest to chłopczyk.  
Bardzo rozkoszny chłopczyk. Uwielbia pieszczoty i mizianie a kiedy zaczynam drapać go za uszkiem  to sam się nastawia. Ponadto lubi głaskanie po brzuchu, co jest zaskakujące w przypadku kotów. Ale Cosiek nie jest leniwym kotem. To istny armagedon i wulkan energii, który trzeba poskromić, by nie rozsadził całego domu.
Niestety, wa razy dziennie musimy go inhalować, ponieważ mały cierpi na astmę a gdy łapią go ataki kaszlu, człowiekowi serducho się kraja, bo nie może mu pomóc, tylko czekać aż przejdzie, by dać dodatkową dawkę leku.


Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.14 20:18  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Hehehe, piesów nigdy za wiele xP


https://2img.net/h/oi40.tinypic.com/2eehh8m.jpg
https://2img.net/h/oi40.tinypic.com/jb4qit.jpg
https://2img.net/h/oi41.tinypic.com/2ziufex.jpg
https://2img.net/h/oi42.tinypic.com/6rujie.jpg
https://2img.net/h/oi41.tinypic.com/15ysp6d.jpg
https://2img.net/h/oi41.tinypic.com/28k6ng6.jpg

Sorry, nie mogłam się powstrzymać

A więc
Imię: Emi
Rasa: Mieszaniec
Ojciec: Pimpuś
Matka: Lusia
Data urodzenia: 15.01*.2008
Maść: Podpalana

*W papierach widzę pewne nieścisłości, bo mi mówiono, ze urodziła się w styczniu a w książeczce ma luty...

A jak to się zaczęło...
Kuzynka w 2007 dostałą rudego psa niższego niż mój, był słodki ale i fałszywy a z czasem groźny. Niestety... na imię jej było Misia.
Później, z miesiąc czy dwa później kuzyn dostał kota... a my jak dwa palce z bratem byliśmy bez niczego.
Niedługo później przyszedł do nas kot, zabawił z miesiąc i poszedł w siną dal...
W końcu nadszedł czas, że pies kuzynki zaszedł w ciążę i od razu zaklepywaliśmy szczeniaki, ale... pies był mały a potomstwo ogromne,  nie miała wystarczająco dużo pokarmu i wszystkie padły. Wiecie, jak to jest na wsi. Psa nie upilnujesz. Miśka latała jeszcze kilka razy, ale już szczenięta rodziły się martwe. Za ostatnim porodem szczenięta trzeba było operacyjnie usuwać. Ale po operacji były jakieś komplikacje, ciotka i wuja się na tym nie znali i nic z tym nie robili, a pies, jak to ciotka powiedziała ''gnił''. Gdzieś tydzień po operacji czekała pod drzwiami, żeby wyjść się załatwić, ale nikt nie wiedział, że załatwi się na serio.Wuja ją wypuścił. Następnego dnia martwa leżała na asfalcie...
Dobra, wracając do pierwszej ciąży. Te padły, więc szansa na psa spadła, ale... Kuzyn kuzynki miał sukę z tego samego miotu co Misia. Tamtej było znowu Lusia. ona również zaszła w ciążę, tylko około miesiąc później i jej udało się wychować szczenięta.
Po dwóch miesiącach odchowania ciotka przyjechała z dwoma szczeniętami w kartonie. Był Lejek i Śpioch. Lejek, jak wiadomo, co zrobił trzy kroki musiał zmoczyć podłoże, natomiast Śpioch nie. Więc wygrał piesek, który tyle nie lał. Okazała się być to suka.
Początki były ciężkie, nieprzespane noce  i mokra podłoga. Ale z czasem jakoś to urosło, uczyło się i wyrosło. Rodziła 5 razy aż do 10 marca 2012. Właściwie zbliżał się do nas wielkimi krokami okres cieczki, ale w ostatnim momencie wet załatwił sprawę. Ostrzegał, żeby psa pilnować, bo miał już przypadek suki, która po operacji latała po wsi i szwy pękły uwalniając jelita, które wlekąc po chodniku zostały oblepione piachem. Dla psa nie było ratunku.
Pamiętam, jak czekałyśmy z kuzynką, aż Mila usiądzie. Było opornie, ale już pod wieczór latała jak wściekła przesuwając kołnierzem miski i plastikowe krzesła.
4 dni po operacji i mój pies nie został upilnowany przez brata i babcię i zwiał. Miałam już nawet sen, jak wydaję werdykt o jej uśpieniu. To było takie okropne...  
Wróciła po 1 albo 2 dniach. Kołnierz rozwalony, cały w kurzu a pies nic tylko z łbem przy samej ziemi macha ogonem żeby nikt nie krzyczał. Jaka to była ulga, kiedy rana i szwy były w nienaruszonym stanie.
Tydzień czy dwa po operacji pojechaliśmy na ściągnięcie szwów. Wet pochwalił, że bardzo ładnie się zagoiło, bo nie zawsze tak ładnie się goi.
Później Stwórca znów ulitował się nad Emilą, kiedy idąc do sąsiada posiadającego wdzięczne zwierzęta zwane końmi, pokonała opłotowanie przez dziury od sąsiadów i wbiegła pod samochód. Boże... już widziałam, jak ją z tego asfaltu zbieram... Po chyba 50 metrach koziołkowania wyślizgnęła się spod auta i z kulejącą łapką pobiegła do domu. Naturalna sprawa, my za nią.
W domu po moich 'ustaleniach' wyszło, że nie ma złamania łapy. Jedyne co miałą na łapie, to kroplę krwi.
Nie dodałam też, że raz ojciec musiał najechać jej na pazury, bo też było skomlenie i uwięzienie pod autem. Też nic się nie stało.

A teraz widzicie szanowni psa emanującego radością życia, wiernością i słodyczą. C:
*patrz góra*
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.14 23:47  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
Wrzucam zdjęcie mojego smutnego kota, z racji nudów i grzebania w różnych folderach. Huehuehue.

Trach.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 17:00  •  Nasze zwierzaki... Empty Re: Nasze zwierzaki...
A dobra, niech będzie. W ogóle to zdjęcie kota Even mnie rozwaliło.

W każdym razie mam psa i jeszcze żyje: Muki. Wygląda jak opętany. I w sumie jest.

W drugim domu, do którego wpadam tylko czasem miałem dwa koty. Aktualnie oba nie żyją. I smutek, bo je mocno kochałem.
Pierwszy z nich to Nika i w chuj bardzo stare zdjęcie. Mój ryj gościnnie. Ta szara cholera zabijała spojrzeniem i była raczej kotem podwórkowym. I piła z kranu, to było kawaii.
Drugi to Prycek aka Mruczuś. Wszystkie konta administracyjne naszych komputerów do dzisiaj mają nazwę Mruczuś, hue. Był raczej kotem, który boi się świata zewnętrznego. I miał 26 lat, kiedy umarł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: My

Strona 1 z 30 1, 2, 3 ... 15 ... 30  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach