Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pomimo iż wiedział jak opiekuńczy potrafi być Arata w stosunku do Tsubame, tak był niemal pewny, że miłością do kwiatów to on nie grzeszył. Dopiero teraz po głębszym zastanowieniu pomyślał, że to wcale nie byłby taki zły pomysł.
  Ten prezent.
  Siedząc i wsuwając kolejny kęs spoglądnął na Kido. Pokaźny kawał wypychał mu policzek i dobrze, że tylko jego, bo inaczej pytanie, które pojawiło się chwile później zdołałoby go zadusić. Zmartwiał. Przez chwilę oblała go zimna fala osłupienia, odchrząknął, dla ukrycia tych efektów. Spojrzał w talerz.
  — Nie namawiają mnie do tego — rzucił na odczepnego, choć słowa ledwo wymykały mu z warg. Ciemny wzrok wciąż błądził po talerzu, a widelec odkrajał od masy kolejną porcję. Zerknął na Tsu, kiedy ten wtrącił się do rozmowy. Chwilowy wstyd opuścił go, a na ustach ukształtowało się rozbawienie, kiedy Arata również dorzucił swoje trzy grosze. Obydwaj tworzyli zgrany duet. Żałował, że nie ma nikogo takiego. Żałował, że nie jest ich bratem. — No co ty, Tsu. Nie pale, twój braciszek przesadza, bo włączyła mu się lampka rodzicielska.
  Zaśmiał się pod nosem, wargi wykrzywiły się w dość zaczepny wyraz.
  "Koniec tego dobrego."
  Karasawa wsunął w usta kolejny kawałek porcji delektując się jej smakiem. Nie zjadł nawet połowy, a czuł już jak brzuch obejmuje przyjemny błogi stan.
  W ciszy przyglądał się odgrywanemu przedstawieniu: temu jak malec zeskakuje z krzesła, jak łapie za tomisko i spogląda mu w twarz. Przez ten pewny wyraz, przenikliwych oczu Karasawa poczuł się chwilowo przytłoczony — dokładnie tak jakby spoglądał w twarz anioła, który został zesłany z samego zastępu niebios. To co od niego usłyszał — gdy szczupłe palce zacisnęły grzbiet książki — wbiło go w ziemię. Na moment zapomniał nawet jakoś zareagować, był wstrząśnięty. Uchylił usta, ale żadne słowa nie potrafiły uformować się w wargach. Wiedział. Tsu podświadomie wiedział. To mu wystarczyło. Spięta twarz poruszyła mięśniem i wygięła kącik warg w górę. Delikatnie. Mile. Jak stary on.
  — Dzięki- — zaciął się — język zatkał mu gardło. — Mam nadzieję, że ci się spodoba.
  Naprawdę miał taka nadzieje.
  Kiedy chłopczyk zniknął w pozostałej części domu, Karasawa obrócił się w stronę stołu i talerza, na którym zostały już tylko ostatnie kęsy. Wzrok miał odległy, nieco zamyślony, ale skonfrontowanie z błyskotliwymi oczami kuzyna szybko go ocuciły.
  "Czemu nie przedstawisz ich twojej matce?"
  — Bo ją nie interesuje to co robię — wyrzucił bez zastanowienia. Twarz nabrała powagi. — Nie zauważyłeś, że od kiedy poznała tego nowego gościa ma w dupie wszystko i wszystkich? — Takahiro opadł na oparcie krzesła i wypuścił powietrze jakby gromadził je w sobie już od bardzo dawna. — Poza tym oczekuje, abym sięgał wyżej. Rząd? Mam wrażenie, że stanowiska w S.SPEC to dla niej jedyna droga do sukcesu. O tym mnie bez przerwy uświadamia. Nigdy nie sprostam jej oczekiwaniom. Przestałem się łudzić. To chyba rodzinne co? Czemu chcesz tam iść?
  Opuścił wzrok i wsunął leniwie ostatni kawałek w usta. Smak rozpłynął się po języku. Gdyby mógł też by się rozpłynął. Rozpłynąłby się i zniknął. Takahiro nie miał nikogo oprócz matki, która posiadała swój unikalny zestaw genów. Czasem miało się wrażenie, że chłopiec robił wszystko, aby tylko zyskać w jej oczach.
  — Po części ma rację. Może i nie mam najgorszych ocen, ale nie wiem gdzie chciałby pracować. Malarstwo? — Podniósł wzrok na niego i wzruszył maronami. — Daj spokój, nigdy się z tego nie utrzymam. Nie w czasach, kiedy elektronika wybiega poza zdolności manualne.
  Facet przy którym zaczęła kręcić się Jun (matka Takahiro) kompletnie i całkowicie wpłynął na jej tok myślenia. Może nigdy nie była najlepsza matką, bo po odejściu ojca Hiro, obwiniała swoją ciąże o rozpad związku, ale teraz (jeśli było to w ogóle bardziej  możliwe) nie interesowało ją zupełnie nic. Tego całego jej gościa widział tylko parę razy. W przedpokoju, kiedy matka zarzucała na siebie płaszcz, a on zamykał za nią drzwi. Wysoki o dłuższych ciemnych włosach związanych w kucyk, dla kobiet mógł wydawać się przystojny. Hiro jednak wyczuwał, że facet posiada drugie dno. Nie mógł uwierzyć, aby kogoś takiego jak on zainteresowała starsza kobieta.
  — Dobra, mam nadzieję, że będę mieć w czym wybierać.
  Dopiero wypowiadając to zdanie twarz mu rozpromieniała, dokładnie tak jakby wizja oderwania się od szarej codzienności była tym, co teraz potrzebował. Tego co potrzebował od dawna. Swobody. Smaku dorosłego życia.
  Wstał i złapał w dłoń pusty, umorusany talerz.
  — Cholera, jakie to było dobre... — oblizał usta i sięgnął po naczynie Araty uprzednio sprawdzając czy zjadł. — Do zmywarki?
  Dopiero wtedy zauważył jak kuzyn skrupulatnie co jakiś czas przygląda się krewiącej ranie. Zmarszczył brwi.
  — Auuu. Ktoś tu się przyciął — zawył ironicznie. —  Dobrze mówiłem, że powierzanie tobie spraw w kuchni, to nie najlepszy pomysł. — Uniósł w górę brew. Złapał go za nadgarstek i przyglądnął się ranie. Była niewielka, ale gdyby on tego doświadczył z pewnością zrobiłby panikę. Takahiro zazwyczaj był czystym dzieckiem, a byle przewrócenie i zdarcie sobie skóry było dla niego jak koniec świata, nie dziwota, że Akinori widział w nim słabe ogniwo. — W przyszłości... — wypalił nagle  — jak będziesz już w S.SPEC, niech nie dają ci do ręki noży. No chyba, ze robią na to jakie specjalne kursy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyłapał gorycz pobrzmiewającą w słowach Takahiro, ale nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy. Nigdy nie był dobry w tego typu rozmowach, bo wiedział, że kuzyn ma racje. Jego matka była specyficzną kobietą, z charakteru bardzo podobną do jego własnego ojca. Obaj mieli podobne priorytety i robili wszystko, by dopiąć swego. Do celu po trupach. Jednocześnie krytykowali siebie nawzajem. Konflikt charakterów. Byli zbyt podobni, aby znaleźć chociażby nić porozumienia, co odbijało się również na relacjach chłopców. Matka Takahiro z premedytacją porównywała swojego jedynego syna do pierwotnego swojego brata, zaś Akinori im obu nie szczędził kąśliwych uwag. Byli siebie warci.
  — Gołym okiem widać, że Akinori i Jun to rodzeństwo. Obaj mają po dziurki w nosie odpowiedzialność. Ciekawe, kiedy matka przedstawi ci nowego tatusia. — Prychnął. Do tonu głosu zakradła się dobrze słyszalna irytacja, którą zwykle nie demonstrował przy kuzynie. — Ojciec przedstawił mi Kaori, gdy ta była w drugim miesiącu ciąży. Dzień przed dokonaniem wszelkich formalności — rzekł, aczkolwiek irytacja zniknęła bez śladu. Akurat Kaori była jedną z mądrzejszych decyzji tego  człowieka, choć nadal nie miał pojęcia, co pchnęła tą sympatyczną kobietą do takiego desperackiego kroku. Wszak jego ojciec zawsze był bucem przed duże "B" i miał zerowe poszanowanie do kogokolwiek, poza wyjątkiem własnej kariery zawodowej. Jednak było za późno. Ich relacja zabrnęła za daleko. Poza tym Arata miał wtedy ledwie sześć lat, więc jak miał ostrzec kobietę o charakterze mężczyzny, z którym chciała się związać? Nie wzięłaby go na poważnie.
  Zanim złapał z Hiro kontakt wzrokowy, przełknął kilka kolejnych kęsów potrawy. Nie dziwił go zachwyt kuzyna. Wyrażenie niebo w gębie było zbyt dużym niedopowiedzeniem.
  — Jakby nie było, nasza rodzina z pokolenia na pokolenie służyła S.SPEC, więc Jun swoje poglądy wyssała wraz z mlekiem naszej babki — ocenił. Ojciec wielokrotnie pokazywał mu stare fotografie z podobiznami oficerów i generałów należących do rodziny Kido. Chełpił się tym, jakby to on budował reputacje rodziny. Skończony dupek. — Czemu chce tam iść? Przede wszystkim dlatego, że przeciwieństwie do ciebie nie otrzymałem w puli genów ponadprzeciętnej inteligencji. Jasne, mogę celować w ciemno i wybrać chociażby karierę sportowca, ale takowa trwa raptem kilka lat, poza tym chce — obdarzył wnętrze pomieszczenia pogardliwym spojrzeniem — wynieść się stąd, jak najszybciej. Wojsko daje mi taką możliwość, bo jeśli nawet nie uda mi się zarobić na własne utrzymanie i samodzielne mieszkanie w przerwach na szkolenia, zawsze mogę zamieszkać w koszarach zarezerwowanych dla adeptów. Poza tym mam dobre predyspozycje, by stać się wojskowym. I zamierzam  z nich skorzystać, choć zdaje sobie sprawę, że wielu ludzi będzie mnie kojarzyło ze względu na tego starego durnia. Udowodnię im wszystkim, że jestem sto razy lepszy od niego.
  Nie spodziewał się, że taki monolog opuści jego usta. Co prawda nie wspomniał kuzynowi o najważniejszym - chciał utrzeć nosa temu, który uważał się za jego ojca. Udowodnić mu, że sprosta wszelkim oczekiwaniom. I osiągnie więcej niż on. Pod tym względem nie różnił się od siedzącego na przeciwko członka rodziny. Obaj dążyli do tego samego, choć wyróżniała ich inna mentalność i charakter, oraz zgoła inna mentalność.
  — Malarstwo nie musi być głównym źródłem twojego utrzymania, ale po co masz rezygnować z czegoś, co sprawia ci przyjemność? Bo matka na ciebie krzywo patrzy? Daj spokój. Akinori zwykle patrzy na mnie tak, jakbym był od dawna martwy. Czy to znaczy, że powinienem wydobyć rewolwer, który trzyma pod kluczem i raz a dobrze zniknąć mu z oczy? Niedoczekanie. Nigdy nie dam mu takiej satysfakcji. — Obiecał sobie, że nie umrze przed swoim ojcem, ale jeszcze wtedy nie sądził, że to on będzie główną przyczyną śmierci Akinoriego, ba, że sam odbierze mu życie kilkanaście lat później, w pewny duszny wieczór, podczas którego zacznie rozumieć, że otaczająca go rzeczywistość to obłuda.
  Dokończyli posiłek w milczeniu, gdyż miał wrażenie, że ich konwersacja zmierza w złym kierunku. Nie miał ochoty na rozmowy tego kalibru. Chciał spędzić z Hiro miły wieczór, bo ostatnio, przez wiele miesięcy, ich jedynym sposobem komunikacji było krótkie cześć, gdy zwykle mijali się na mieście w otoczeniu własnych znajomych. Czuł się z tym po prostu źle. Karasawa zawsze był dla niego czymś na wzór brata i nie chciał rezygnować z tej relacji kosztem niechęci, którą odczuwał względem niego kuzyn. Nie znał jej źródła, ale za bardzo zależało mu na otrzymaniu z nim kontaktu, by się poddać po kilku nie powodzeniach, najprawdopodobniej umotywowanych młodzieńczym butem na dobre zakorzenionym w umyśle Hiro.
  — Daj, zaniosę — zaoferował się, stając od stołu. Zabrał oba talerze i po chwili umieścił je w zmywarce. Dobry patent dla ludzi jego pokroju. Nienawidził zmywać. Nie uruchomiwszy urządzenia, obrócił się przodem do Takahiro. — Chodź ze mną. — Wyszedł z kuchni i poprowadził go schodami na piętro. Nie wiedział, czy Hiro nadal miał w głowie rozkład pomieszczeń, wszak bywał tutaj coraz rzadziej i nie chciał ryzykować.  — Tam jest mój pokój. — Wskazał mu zamknięte drzwi ze znakiem stopu przyklejonym do zeń. — Na dolnej półce regału są filmy. Wybierz któryś. Ja pójdę do Tsu i poczytam mu na dobranoc. Nie spiesz się, to chwilę potrwa. — Wysłał kuzynowi zaczepny uśmiech, po czym udał się do sypialni brata.
   Tsubame już tam na niego czekał. Leżał w łóżko, przykryty kołdrą. W dłoni ściskał książkę, którą Takahiro wręczył w prezencie urodzinowym Aracie, ale udał, że nie zauważył tomu w twardej oprawie. Zainteresowanie przeniósł na niewielki regał z książkami i zdjął z niego jedną z bajek.
  — Na czym ostatnio skończyliśmy? — zapytał, przysiadając na stołku usadowionym nieopodal łóżka.
  — Chcę, żebyś dziś zaczął czytać mi to — oświadczył Tsu, kładąc mu na kolanach książkę.
  — To książka dla starszych czytelników. Musisz mieć minimum dziesięć lat.
  — Jakie to ma znaczenie?
  Piwne oczy zetknęły się z niebieskimi. Arata przejechał dłonią po potylicy. Miał wrażenie, że w przenikliwym spojrzeniu brata był zamieszczony rentgen. I już wiedział, że z nim nie wygrywa, więc w końcu ustąpił. Odłożył wyciągnięty zbiór bajek na stolik, po czym otworzył książkę spoczywającą do tej pory na jego kolanach. Usta Tsubame wykrzywiły się w triumfalnym uśmiechu.
  Skłamał przed Takahiro. Czytał ją, lecz oprócz tego, że nawet mu się podobała, niewiele z niej pamiętał i nie chciał wyjść na kompletnego ignoranta, kiedy rozmowa zeszłaby na zamieszczoną w niej fabułę.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Chwilę przyglądał się kuzynowi jak ten otwiera zmywarkę, a ubrudzone przez nich talerze lądują w szufladzie na brudy. Długo myślał o tym co powiedział, bardzo długo. Tak długo, że gdy uprzednio kuzyn zabrał mu z dłoni naczynia, ten usiadł na krześle i obserwował starszą sylwetkę z odległości. Miał racje i to było najbardziej przerażające. Choć wiadomość, że jest właścicielem pokładów inteligencji nieco go rozbawiła. Humor szybko rozpromieniał mu twarz, nawet jeśli objawił się tylko delikatnym krzywym uśmiechem. Kido musiał wiedzieć, że tym wyznaniem rozśmieszy młodą gębę Karasawy.
  — Nie posiadam ponad przeciętnej inteligencji — zarzekł się z głupkowatym uśmiechem niezrozumienia, ale nie mógł ukryć przed samym sobą, że nauka szła mu kiesko. Ba, szła mu nad wyraz gładko. Kartkówki i klasówki zdawał na same dobre oceny nawet kiedy nie siedział przy materiałach. Miał bardzo dobrą pamięć. Wzrokowiec — sprytnie wykorzystywał swój talent do zapamiętywania niektórych zagadnień, które trudno wchodziły mu do głowy poprzez sam wizualny układ liter.
  Ale Kido był inny. Posiadał siłę i dobrą sprawność fizyczną. Obserwując go z dystansu niemal potrafił wyobrazić go siebie w mundurze S.SPEC. Potrafił sobie wyobrazić go z bronią celującego gdzieś w ciemność. Potrafił wyobrazić go sobie na najwyższych szczeblach organizacji. Miał to wymalowane na twarzy i zakopane głęboko w genach. Charakter ciemnowłosego od zawsze wydawał się być przystosowany do trudnych warunków. Ojciec mu nie oszczędzał. Można powiedzieć, że w domu przeżywał już swój test osobowości, który mógł spowodować, że pod naporem presji pęknie na kilkanaście kawałków; roztłucze się jak szkło i już nigdy się nie poskłada.
  Arata był jednak inny. Był silny. Najsilniejszy z nich wszystkich.
  Z zamyśleń wyrwał go dźwięk głosu kuzyna. Gwałtownie uniósł łeb, a czarna grzywka lekko postawionych włosów opadła mu na czoło. Spojrzał na niego ciemnymi jak smoła ślepiami.
  — Już, już.
  Zeskoczył z krzesła ruszając za Aratą. I choć ponure myśli zdążyły go opuścić, tak miał nieodparte wrażenie, że rozmowa ta na długo zakorzeniła się w jego głowie; oplatała swoimi mackami młody umysł trawiąc go prawdą — gęstą i tłustą.
&emps; Słyszał jak stopnie jęczą im pod stopami, jak każdy krok zbliża ich do pietra, które o tej porze dnia było ciemne i mroczne jak nieudostępniana grota potwora.
  "Tam jest mój pokój".
  Takahiro spoglądnął w stronę znaku przyklejonego na dziwach, uśmiech rozjaśnił jego spięta twarz.
  — Jasne, trafię. Nie zgubie się, braciszku.
  Mrugnął do niego zaczepnie nie ukrywając swojego firmowego niemal uśmieszku. Oddalili się od siebie, a Karasawa nacisnął na zimna klamkę — ta ugięła się pod stanowczą siłą chłopaka.
  Wrota rozsunęły się. Najpierw uderzył go zapach. Był charakterystyczny — tak własnie pachniał Arata, ten zapach czuł kiedy przychodził do niego w odwiedziny; miał wrażenie, że woń ta przesiąkła wszystkie ściany. Hiro z pewnością też posiadał swoją unikalną kombinację zapachową, na którą jego przyzwyczajone nozdrza nie zwracały tak wielkiej uwagi.
  Zamknął za sobą drzwi i zapalił światło, które szybko odgoniło ciemność, jaka okrywała przed ciemnowłosym skromny niewielki pokój z wieloma przedmiotami walającymi się po podłodze.
  Swoje pierwsze kroki skierował do okna. Nie wiedzieć czemu wyjrzał przez szybę, ale mrok nie pozwolił mu dojrzeć nawet krzywych zarysów drzew. Kiedy tak niczego nieświadomy wpatrywał się w noc, uderzyła go nagła myśl — pomyślał, że przecież ktoś mógł stać na trawniku, pod domem i obserwować jego jasną, przyciśnięta do szyby twarz, kiedy on nie dostrzegał w gęstwinach absolutnie nic. Obalało go irracjonalne przerażenie i odskoczył od witryny. Złapał za zasłony i zakrył okna, tylko dzięki temu zabiegowi na krótką chwile uspokajając bijące w piersi serce.
  Zaschło mu w ustach. Przymknął oczy i wypuścił długo wstrzymywane powietrze.
  Nie wygłupiaj się, Hiro.
  Rozejrzał się za półka jaka miała mieścić zebrane przez Kido filmy. Odnalazł ją po kilku chwilach. Kucnął i sięgnął do ostatniej półki. Wziął w dłonie tych parę kaset i usiadł z nimi na łóżku uważnie przyglądając się świecącym okładkom. Wszystkie określone były kategorią: horror, co absolutnie go nie zdziwiło. Znów przebiegł po jego plecach przyjemny dreszcz ekscytacji. I znów ta myśl, że są kompletnie sami. Bez nadzoru. Mają dla siebie cały dom.
  Na wyłączność.
  Nieopodal na drewnianym biurku dojrzał prototyp broni; nachylił się aby objąć ją w dłonie. Zaskoczyła go ciężkość, choć nie sądził aby chłopak przetrzymywał w pokoju prawdziwy, naładowany pistolet Opadł na materac i zamknął oczy. Głowa opadła na poduszkę Araty i przyjemnie otuliła uszy i kark. Miał cholernie wygodne łózko. Na moment pomyślał, jakby to było stawić się do wojska wraz z Kido. Może powinien spróbować?
  Przesunął palcami po szczerbince, aby chwile potem musnąć opuszkami magazynek. Objął broń młodzieńczymi dłońmi i wycelował w sufit. Ich dojrzalsze wyimaginowane postacie zamajaczyły mu przed zamkniętymi powiekami. Wyobraził sobie, że są na polowaniu. Za murami miasta; tam gdzie dominuje strach. Wyobrażał sobie, że wyciąga broń i mierzy do ciemnego, zdeformowanego stwora; że oddech mu zwalnia, a precyzyjne oko wychwytuje punkt, bijącego ohydnego serca.
  I że tym razem trafia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby miał wymienić jedną z życiowych czynności, których wręcz nienawidził wykonywać od maleńkości, byłoby to czytanie na głos. Jego największa zmora. Zbyt szybko przesuwał wzrok po literach, w efekcie czego struny głosowe nie nadążały na przetwarzaniem dźwięków. Ponadto nie miał ani krzty szacunku do zamieszczonych w tekście znaków interpunkcyjnych. Nie traktował ich, jak coś potrzebnego. Była dla niego zaledwie ozdobnikami, niczym więcej. Nie mówiąc już o skomplikowanych imionach w języku angielskim, które w jego ustach brzmiały jak bełkot w najczystszej postaci. Był świadom, że kariery jako rektor do ebooków nie zrobi.
  Po przeczytanym rozdziało zaschło mu w gardle. Przerwał i zerknął na twarz brata. Spał, przytulony do pluszaka w kształciła kocura w cętki. Tsubame mówił mu, że to jaguar, więc Arata uwierzył mu na słowo. Od kiedy pewien kot przeprowadził zamach na jego życie, nie przepadał za tym zwierzętami, od zawsze wołał psy, czego dowodem był corgi. W celu upewnienia się, że brat nie symuluje, odgarnął mu grzywkę z czoła. Młody nie wykrzesał z siebie żadnych oznak życia, oprócz miarowego oddechu, więc wyglądał wiarygodnie. Kido mu uwierzył, choć nie powinien. Dzieciak był pozbawiony zestawu podstawowych emocji. Miał predyspozycje, by wyrosnąć na zimnokrwistego skurwiela pozbawionego skrupułów.
  Odłożył książkę do szuflady. Wątpił, aby taki wybór literatury spodobał się Kaori. Mimo iż znała preferencje swojego syna i wiedziała, że nie interesowało go wiele rzeczy, które wzbudzały w jego rówieśnika niepowtarzalne emocje, to jednak starała się dbać o to, by dorosłość nie przerosła Tsu. Bała się, że zostanie wykluczony ze środowiska, choć tak czy owak był odludkiem. Kido zaobserwował tą tendencje u brat kilka lat wcześniej, kiedy raz odbierał go z przedszkola. Gdy dzieciak szalały na placu zabaw, on siedział na ławce i układał fortece z kamieni.
  Wyszedł z pokoju chwilę później, pozostawiając zapaloną, nocną lampkę. Wbił spojrzenie w znak stopu. Widok światła wysypujących się na hol z lekko uchylonych drzwi utwierdziło go w przekonaniu, że Hiro nie wyszedł z jego sypialni i nadal tam przebywał. Snując ten wniosek, na jego ustach pojawił się ciut złośliwy uśmiech. Kuzyn nigdy nie był przesadnie zdecydowaną jednostką, a może odkrył niewielką kolekcję porno i znieruchomiał tak, jak w sklepie po ujrzeniu swojej przyszłej dziewczyny? Z ledwością zdławił sobie w śmiech, które narodził się pod wpływem tej myśli.
  Przechodząc z jednego pokoju do drugiego wydawało mu się, że słyszy kroki piętro niżej. Wpierw pomyślał, że ojciec wrócił, ale przecież przekroczył granice Desperacji raptem kilka godzin temu. Mówił, że nie będzie go przynajmniej przez kilka dni. Arata pod tym względem mu ufał. Zatrzymał się, nasłuchując, ale gdy żaden dźwięk nie zaalarmował jego Osuchu o obecności intruza, Kido wreszcie odpuścił. To wiatr, zdiagnozował w myślach, znowu uderza w okna. W końcu były stare, drewniane. Albo pies. Jest rasowym wiercipiętem.
  Złapał za klamkę i pociągnął za nią, starając się otworzyć drzwi jak najciszej jak się dało, ale juz wiedział, że wcześniejsze kroki na korytarzu zaalarmowały Hiro, że ktoś się zbliża. Uświadomiwszy sobie ten fakt, zaprzestał zabawy w ninję.
  — Co tam, degeneracie, wybrałeś coś? — zapytał, wchodząc do środka. Rzucił okiem na regał z kolekcją filmów, ale Tahakiro nie kucał przed takowym, więc przeniósł wzrok na łóżka, choć to nie sylwetka kuzyna rzuciła mu się w oczy w pierwszej kolejności. Jego zainteresowanie padło na obraz, który ten namalował mając zaledwie osiem lat. Od dawna zdobił ścianę jego pokoju. W zasadzie stanowił  jedyny element dekoracyjny  w tym niewielkim metrażu.
  Uśmiech na ustach wzmocnił się, gdy Kido zauważył w dłoni Takahiro imitacje pistoletu. Został go od matki Hiro rok temu na urodziny. Była jedyną osobą, która szczerze mu kibicowała i życzyła kariery w wojsku.
   Powtórzył pytanie, ale Karasawa mu nie odpowiedział. Ani drgnął, leżał na jego poduszce z zamkniętymi oczami.
  — Zasnąłeś? — Poszedł do lóżka i zamachał mu dłonią przed zamkniętymi powiekami. Mały przychlast. — Wstawaj. Ominie cię cała zabawa, gnojku. — Wyszczerzył się swoim zwyczajem, wytrącając mu broń z dłoni.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Hiro leżał na łóżku, niemal wychwytując w myślach donośny huk wystrzału. Był taki wyraźny i prawdziwy. Tym razem jak popędzi w stronę celu i zastanie niedobitego potwora leżącego w błocie, będzie patrzał na niego z ciekawością. Z tą przeklętą fascynacją jaką chciał patrzeć na tamtą pierdoloną sarnę. Wzrokiem wodzić będzie po ranie i po sączącej się tłustej posoce; po matowiejących oczach, które nigdy nie należały do człowieka. Dźwięk dźwięcznego, miarowego bicia serca, które z każdą chwilą zwalnia. Twarz jednak będzie mieć kamienną, tak stalową i konkretną, że charczenie wydobywające się z upośledzonych dróg oddechowych nie wywoła wcześniejszego współczucia. Takahiro naciśnie na spust tylko po to, aby oddać kolejny strzał — nie dobijający jednak. Postrzeli stwora w ramie, aby delektować się wyciem przeżywanego, potwornego bólu...
 Będąc w swojej wyobraźni niemal stracił kontakt z rzeczywistością. Broń przyjemnie ciążyła mu w palcach, ale był skupiony. Zdołał usłyszeć kroki na przedpokoju, które z czasem podejrzliwie ucichły. Miał ochotę uchylić oko, aby przekonać się kto był sprawcą ów odgłosu, ale w tym jakże krótkotrwałym rozmyśle dobiegły do niego jęki popychanych zawiasów. Zmrużył podstępie oczy, aby uchwycić w polu widzenia Aratę, a kiedy przekonał się, że to on, zamarł jak wcześniej, postanawiając przetrzymać skubańca w niepewności i trochę się z nim pobawić. Lubił przekomarzania z Kido. Za każdym razem pragnął być ich zwycięzca.
 "Co wybrałeś, degeneracie?"
 Usta chciały rozsunąć się w szerokim uśmiechu zadowolenia i naprawdę ostatkami sił zdołał się od niego powstrzymać. Ponowne pytanie niemal zatrzęsło barkami chłopca w tłumionym śmiechu, że ten idiota w ogóle uznał, że śpi. Musiał być więc dobrym aktorem. Może powinien zabłysnąć w szklanych ekranach, a nie za wielką sztalugą z pędzlem w dłoni? W sumie jakby tak pomyśleć — był w tym całkiem niezły. Potrafił być miły jeśli czegoś potrzebował i nie szczędził ząbków, gdy chciał przypodobać się kumplom. Był jak flaga na wietrze, dało się nim łatwo manewrować. Wybierał wyłącznie drogi, które były w stanie przynieść mu korzyść.
 Więc kiedy Kido zbliżył się do niego, Takahiro pozwolił wyrzucić ze swoich zaciśniętych palców spluwę, tylko po to, aby wyglądało to autentycznie — w końcu każdy zaspany człowiek pozwoliłby sobie na takie niedopatrzenie. Gdy pistolet opadł na łózko, Hiro poderwał się najszybciej jak potrafił i złapał kuzyna za poły koszulki wciągając go do łóżka z głośnym i jakże donośnym:
  — BUUU!
 Czarne oczy Karasawy błyskały z rozbawienia osłonięte połowicznie smolista, nieułożona grzywką, gdy tak siłował się z cięższym ciałem próbując przewalić je na plecy. Ostatecznie pierwsza próba spowodowała, że Arata pociągnięty za szmaty opadł ciężarem na kuzyna, dopiero kiedy ten spróbował go z siebie przewalić - co i tak było jak walka z jakąś potężną, czarną panterą, usiadł na nim z tryumfem, szczerząc swoje jasne, białe zęby w zgryźliwym uśmieszku.
  — Ha!
 Dyszał zaciskając sztywne palce na materiale jego ramion i patrząc wyzywająco w niebieskie, tajemnicze oczy. Posiadał intrygujące spojrzenie — Hiro od zawsze miał wrażenie, że jasność tych tęczówek to anomalia w ich całej rodzinie. Kiedy wpatrywał się w te soczewki odczuwał irracjonalne wrażenie, że potrafią czytać jego myśli, które w odbiorze Araty przewijają się pod czaszką Karasawy wielkimi, drukowanymi literami.
 Wyprostował się zabierając dłonie z jego barków i zanosząc się szczerym śmiechem. Widok "pokonanego" kuzyna musiał dać mu wiele satysfakcji; ramiona nie przestawały się trząść. Miał potworny ubaw.
  — Wiesz, że w wojsku za swoje niedopatrzenie robiłbyś teraz pięćdziesiąt pompek? — zmrużył oczy wykrzywiając złośliwie wargi. — Umiesz chociaż jedną?
 Nie schodząc z kuzyna sięgnął na oślep po płytę i podał mu ją, jakby ten miał właśnie w tej chwili wsunąć dysk do napędu. Pomachał nią kilka razy, jakby nadal liczył na krótkotrwałą zabawę, ale szybko spasował. Ta walka wypruła z niego niemal całą siłę. Był szczupły i z pewnością ważył mniej od Kido, nic więc dziwnego, że serce waliło mu niespokojnie w piersi, a usta co jakiś czas nawilżał mokry język.
  — Niech będzie ta — wzruszył ramionami. — Czysty strzał. Mam nadzieję, że nie widziałeś tych filmów i masz dobry gust.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Intryga Takahiro podziałała. Arata nawet nie krył zaskoczenia; uwierzył, że paniczek padł ze zmęczenia w skutek porannej pobudki do szkoły i długiej podróży pociągiem, więc nie wzbraniał się przed tym, co wydarzyło się chwilę później. Niemal się nie opierał, pozwalając kuzynowi chociaż raz na dominacje. Przez to szarpanina trwała niespełna minutę, potem się poddał i upadł na pościel, zerkając z dołu na udręczoną przez wysiłek twarz kuzyna. Pod względem wizualnym byli do siebie podobni. Przyglądając się im z boku, można było odnieść wrażenie, że stopa pokrewieństwa uplasowała ich na pozycji braci. I Arata, będąc trzyletnim, terroryzowanym przez ojca smarkaczem, usiłował nazywać niemowlę tulone przez ciotkę swoim braciszkiem, ale Akinori szybko wbił mu to z głowy surowym spojrzeniem.
  — Może potem urządzimy sobie małe zawody, kto zrobi więcej pompek? — Odwdzięczył się przytykiem za przytyk. Jego rekord do sześćdziesiąt pompek. Do stu nadal brakowało mu czterdziestu. Musiał poprawić swój wynik przed terminem. Wyznaczył sobie ten cel stosunkowo niedawno, niemniej nie miał zamiaru spocząć na laurach. Chciał go ukończyć przed siódmym listopada, czyli przed siedemnastymi urodzinami. Był kwiecień. Miał sporo czasu. Może uda mu się dobić do stu pięćdziesięciu.
  Przetarł rękawem krople potu, które pokryły czoło, nie spuszczając spojrzenia z twarzy kuzyna. Czarne oczy zawsze były jednym z najbardziej intrygujący elementów jego urody. Przywodziły mu na myśl noce spędzone w samotności. Czując uścisk w żołądku, przerwał kontakt wzrokowy, ale nie musiał szukać usprawiedliwienia. Mniej więcej w tym samym czasie Takahiro pochwalił się swoim wyborem. Znowu poczuł zaskoczenie o zabarwieniu pozytywnym. Brwi drgnęły ku górze, ale tymczasowo wybronił się przed zademonstrowaniem swojego rozbawienia.
  — Jesteś pewny? — spytał, ujmując w dłoń opakowanie. Przejechał wzrokiem po sugestywnych kadrach z filmu umieszczonych na odwrocie. Na jednym z nich znajdowała się para podczas namiętnego stosunku. Na drugim kobieta przyjmowała mężczyznę w swoich usta. Na trzecim eksponowała swoją nagość. — Nie sądziłem, że kiedykolwiek będziemy razem oglądać niskobudżetowe porno — dodał, symulując powagę, ale takowa prysła jak bańka mydlana, gdyż nie mógł jej utrzymać zbyt długo. Poczuł przyjemne łaskotanie w gardle i stała się rzecz nieunikniona.
  Zaszczycił kuzyna swoim głośnym śmiechem, który odbił się od ścian pomieszczenia i zabrzęczał im obu w uszach, unosząc się w tym niewielkim metrażu przez okres kilku kolejnych chwil. Po uświadomieniu sobie, że takim zachowaniem może zaszkodzić bratu w śnie, płyta wypadła mu z ręki, a on uchwycił poduszkę i przycisnął ją do twarzy. Drżał na całym ciele, z ledwością łapiąc oddech. Produkcja endorfiny została przerwana. Zabrakło mu w płucach tchu. Odsunął materiał od ust i odetchnął głęboko z łzami radości w oczach.
  — Nie mam nic przeciwko — powiedział tym razem znacznie ciszej, choć z ledwością wyrzucał z siebie słowa. Nadal czuł nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, który pojawiał się zawsze podczas niekontrolowanych napadów śmiechu. Zakleszczył palce na nadgarstku Karasawy i podciągnął się na nim, by sięgnąć ustami do jego ucha. — Ale jesteś pewny, że chcesz to widzieć, Hiro? — wyszeptał cicho, siląc się na modulacje głosu do enigmatycznego szeptu. Nie posiadał talentu aktorskiego, więc efekt go nie zadowolił, ale przynajmniej mógł być świadkiem jak policzki młodszego członka rodziny pokrywają się czerwienią. Rozluźniwszy uścisk, uszczypną go w jeden z nich. —Sam wybiorę.
  Zwlekł się z łóżka, po czym podszedł do półki z płytami i odłożył tamtą na swoje miejsce. Przyjrzał się zawartość regału. Nie sądził, że te arcyważne zadanie przerośnie Takahiro, zazwyczaj trafiał z wyborem w dziesiątkę. Przejechał palcem po brzegach plastikowych opakowań, przy tej okazji zbierając z nich kurz. Replika broni musiała go zdekoncentrować. Słabość do niej przekazano im w genach.
  — Może ten. — Sięgnął po jeden z nowszych nabytków. — Kupiłem go kilka tygodni temu, ale nie zdążyłem się z nim zapoznać, więc nie będę mieć nad tobą żadnej przewagi, co  ty na to? — zapytał, unosząc przedmiot ku górze, by Karasawa mógł zapoznać się i z tytułem, i okładką. Przy tej okazji zoabserwował, że zaczerwienie nie zniknęło całkowicie, ale nie mógł nic na to poradzić. Bądź co bądź Takahiro na własną rękę zafundował sobie  konfrontacje z pozycją dla dorosłych, a wbrew pozorom Kido nie miał ich zbyt wiele w swojej kolekcji.  — Chodź.
  Podszedł do drzwi. Nie miał w pokoju telewizora, więc tak czy owak musieli wrócić do salonu, gdzie na szczycie szafy spoczywała kolekcja porcelanowych lalek ze sztucznymi, pozbawionymi wyrazu oczyma. Wyszedł z pomieszczenia, ale zanim zszedł na dół, przycisnął ucho do drzwi pokoju brata, by upewnić się, że dzieciak go nie wykiwał. Nic nie usłyszał, ale tak czy owak nacisnął na klamkę i zerknął do pokoju. Lampka nocna nadal się świeciła, a Tsu przewrócił się na drugi bok. Chyba naprawdę zasnął. Kido zostawił uchylone drzwi i zszedł na dół.
  — Włącz, a ja pójdę po szklanki — zaproponował, uprzednio upewniwszy się, że kuzyn mu towarzyszy. Poddał mu płytę i wszedł do kuchni.
  Przywitał go chłodny powiew na karku. Zadrżał, mimowolnie lokalizując okno. Było uchylone. Najwyraźniej Kaori zapomniała je zamknąć, więc sam to uczynił. Przez panującą w pomieszczeniu ciemność nie zauważył śladów odciśniętych palców na szybie, ani też plam błota na parapecie. Chwycił za szklanki, z przedpokoju zgarnął plastikową reklamówkę z prowiantem i wrócił do Hiro. Towarzyszył mu pies. Rozłożył się na kanapie obok chłopaka, układając łebek na jego kolanach w celu wyżebrania pieszczot.
  — Naprawdę cię polubił. — Uśmiech w dalszym ciągu gościł na ustach Kido. Odłożył szklanki na blat, do zestawu dorzucił dwie paczki chipsów i taką samą liczbę napojów gazowanych w półtorej litrowych butelkach, które zabrał na chybił trafił z półki sklepowej.
  Zanim usiadł, zapatrzył się w cienie naszkicowane na jeden ze ścian. Choć należały do drzew zasadzonych w ogrodzie, wyglądały jak powyginane kończyny. Wzdrygnął się, ale nie okazał strachu. Wcisnął się obok psa, klepiąc go po sporym zadku, by zrobił mu trochę miejsca. Crogi niechętnie ustąpił. Mała, zdradziecka szuja.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach