Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Miejsce: Góry Shi - Desperacja - Eden
Uczestnicy: Hex / Invidia

Czas: 3 lata temu

______________________________


Nie sądził że dołączenie tutaj może być aż tak problematyczne. Biorąc pod uwagę to, w jaki sposób Taihen chciała mu ukazać tą wiarę, myślał że wystarczy powiedzieć "tak, wierzę, teraz dawaj fanty". Brzmiało przynajmniej tak naiwnie. O dziwo jednak, nie wystarczyło tylko powiedzieć tyle i już. Mieli jakieś rytuały, trzeba było przyznać tą wiarę i... Pokazać ją? Co więcej, kazano mu tu czekać, bo podobnież dostanie specjalnie przydzieloną osobę do tego, jaka go "sprawdzi", czy jest warty zostania przyjętym. Ciekawe czy robią tak wobec każdego, czy tylko wobec niego? Może ta ruda kapłanka go przejrzała i teraz chce, by się potknął i go zabili za bycie "nie takim jakim miał być"?
Cóż. Nie żeby życie go aż tak specjalnie interesowało. Jeśli może pożyć jeszcze kilka godzin, to tak długo jak będą one ciekawe, tak długo jest to dla niego w porządku.
- Invo... Invi... Inva... Inved... Indivio... Invadi... Indiv... Cholera, jak to szło. - Podrapał się po głowie, stojąc przed drzwiami (do jakich go zresztą doprowadzono, bo nie mógł ich znaleźć), a jakie miały należeć do osoby, która miała go "sprawdzić". Z tego co wiedział do teraz, była to kobieta, i miała na imię In... Coś co zaczyna się na In. Tak! Dokładnie!
Ciekawiło go, w jaki sposób chcieli sprawdzić jego wiarę. Może mają tu więźniów, i będą mu kazali zabić takowego, by pokazał że się tego nie boi? Może będą obserwowali jak kogoś zabija?
A może to zupełnie inny rytuał...
Jak na kulturalną osobę przystało, skrył lewą dłoń za plecami, a prawą zastukał w drewniane drzwi, nie chcąc wyjść na gbura wchodząc "na chama" do prywatnej kwatery innej osoby. Bez względu na płeć - tak nie wypada, najzwyczajniej w świecie.
Hm.
Zero odzewu?
No nic, najwyżej dane mu będzie poczekać. Stąd też staną obok drzwi, opierając się o zimną, kamienną, tunelową ścianę, opuszczając lekko kapelusz do przodu, by mu nie przeszkadzał w tym. Nie wiedząc czemu, poczuł wenę do ponucenia sobie czegoś, co też niezwłocznie zaczął robić. Cicho, pod nosem, z lekko przymkniętymi oczyma, nucił melodię, by po chwili intonować słowa tego utworu, uśmiechając się przy tym.
- When i hear them call~
I'm gonna cut my wings and fall, and fall, and fall~
When my bones are tumbling, from the sky so high~
I'm gonna break the chain and fly~

Kiwał się lekko na boki do rytmu jaki grał mu w głowie, ze splecionymi ramionami na klatce piersiowej opierając się wygodnie. Ciuchy nie miał raczej wybitnie specjalne, pierwsze-lepsze szmaty chroniące przed chłodem, wiatrem czy ogólną pogodą. Tylko kapelusz. Tak, kapelusz był wyjątkiem. Zawsze był, zawsze będzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poszła się przejść, rozprostować kości, sprawdzić czy aby nie zapomniała już mniej uczęszczanych ścieżek w labiryntach korytarzy wykutych w skale. Zawsze się zastanawiała ile z nich powstało naturalnie, a ile wydrążyły dłonie wiernych bądź poprzednich mieszkańców góry. Nie była tu od początku istnienia nowej wiary, wcześniej włóczyła się po świecie i szukała swojego miejsca, z czystej ciekawości i chęci poznania innych zakątków sponiewieranej kataklizmami Ziemi. Była więc w nieprzebytej dżungli, na rozległych równinach, wysokich górach, w miejscach zalanych wodą, na pustyniach i w lasach wszelkiego rodzaju. Przez lata poznała wiele kultur, niebezpieczeństw, języków, ludzi i tych, których dotknął Wirus. Nic dziwnego, że zaciekawiła ją kultura odrzucająca chrześcijańskiego boga stworzyciela i wielbiąca Ao, tego, który znienawidził fałszywe anioły. Sama wcześniej miała zupełnie inną wiarę, ale i nowy bóg znalazł miejsce w jej sercu - zwłaszcza po tym jak doświadczyła anielskiej fałszywości. Odkąd ją oślepiły, mordowała je garściami i bardzo krzywo patrzyła na anielskich wyznawców. Złożyła ofiarę z własnej siostry, która miała nieszczęście odrodzić się jako anioł i została jej stróżem. Najpierw była zwykłą kapłanką, po oślepieniu zajęła się na krótko spowiadaniem, aż wreszcie wpełzła w szeregi inkwizycji.
Niemalże bezszelestnie pokonywała zakręty. W Górach Shi nie potrzebowała korzystać z mocy, mapę znała prawie na pamięć, każdy korytarz i każdą pieczarę oznaczyła w myślach ilością kroków. Na początku miewała z tym problemy, podpierała się kosturem, poruszała się powoli i dość niezgrabnie. Teraz mogła mieć oczy przewiązane czarną opaską, kompletnie nie przeszkadzającą jej w codziennym życiu. Czasem straszyła swoim wyglądem młodszych wiernych - białe oczy pozbawione źrenic potrafiły czasem wyglądać upiornie, gdy nieruchomo patrzyły przed siebie, momentami bardzo nie trafiając w rozmówcę. Z zamkniętymi za to wyglądała dość dziwnie. Zresztą, ona ogólnie wyglądała dziwnie. Niebieska skóra, burza włosów białych jak świeży śnieg, zawsze poupinanych w niezwykłe i zapewne czasochłonne fryzury. Oprócz tego długie, szpiczaste uszyska, które przy gwałtowniejszych ruchach potrafiły się nawet poruszyć. Nawet ubiorem nie pasowała do pozostałych wiernych. Kiedy kapłani zakładali skromne szaty, wierni to co akurat mieli pod ręką, a inkwizytorzy coś pomiędzy skromnym ubiorem a elementami zbroi, Invidia odziewała się w suknie, często zwiewne i delikatne, nierzadko odsłaniające sporą część ciała. Była przyzwyczajona do ciepłego klimatu, a temperatury występujące w okolicach Desperacji zdawały się nie robić na niej większego wrażenia. Zimą zakładała najwyżej coś grubszego i bardziej ją okrywającego, ale stylem nadal odbiegało to od standardów Kościoła.
Stąpając bosymi stopami po chłodnym kamieniu, kierowała się znów do swojego małego pokoiku. Miała kogoś sprawdzić, ale nie dostała zbyt wielu informacji. Co więcej, nawet się ich nie domagała. Nie miała zbytnio wygórowanych potrzeb, wystarczała jej wiedza o niechęci do aniołów i test w praktyce, podczas którego obserwowała reakcję kandydata. Jeśli nie próbował na siłę ratować pierzastych, było dobrze i wystarczająco. Zabijanie aniołów jeszcze bardziej zyskiwało w jej oczach.
- Invidia. Nienawiść - odezwała się wreszcie, stojąc parę metrów od Hexa, po jego lewej stronie, wcześniej przez chwilę słuchając jego nucenia. Wyglądała nieco jak mara senna, która zaraz mogłaby zniknąć. Uniosła głowę, choć opaska skrywała jej oczy. Wiedziała, że jest od niej wyższy, ale nie była pewna jak bardzo.
- Więc mam cię ocenić... - zamruczała cicho i zbliżyła się bardziej. Suknia zaszeleściła ledwie dosłyszalnie. Kobieta wyciągnęła dłoń do twarzy kandydata. - Powiedz mi - wahałbyś się przed zabiciem niewinnego anioła, którego widzisz po raz pierwszy w życiu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Był odrobinkę zbyt zajęty nuceniem tej melodii, by zauważyć pojawienie się osoby, jaka miała go sprawdzać. Nie żeby ją rozpoznał nawet gdyby go mijała - wiele, różnych osób się tu przewijało, każda z nich mogłaby być Inv... Inv coś tam, tak. Równie dobrze mógłby to być ten przechodzień. Czy tamten. Czy tamta ściana albo tamten słup. Każdy mógł być Inv... Inv coś tam.
A sama Inv... Invidia, jak się przedstawiła, stała obok niego, najwidoczniej już od krótkiej chwili, przysłuchując się jego nuceniu. Chcąc nie chcąc, lekko się wzdrygną. Nie ze strachu, bardziej z zaskoczenia i faktu wyciągnięcia go z zamyślenia i błądzenia gdzieś w chmurach razem z utworem jaki nucił. Strzelił z lekka szyją, gdy szybko obrócił głowę w jej stronę. Nie mógł nie być zaskoczonym widokiem, jaki go napotkał. Kobieta była ładna, zarówno pod względem urody twarzy jak i ciała, które pasowało jako "punkt przekonania" do religii Ao zachwalającej się uciechą cielesną. Niespotykany kolor skóry, ciekawe elementy ciała które najwidoczniej powstały ze zmieszania z bestią.
Ale ta opaska. Nie posiadała oczu? Była ślepa?
- Również zazdrość. - Odpowiedział, odbijając sie plecami od ściany i stając do niej przodem, rozplątujac ramiona z klatki piersiowej. A więc to była osoba jaka miała go sprawdzać? Cóż, nawet jeśli rytuał będzie nudny, spędzi go w urodziwym towarzystwie, pod względem ciała. A charakteru? Jeszcze się sprawdzi.
- A może to ja chcę ocenić was przez Ciebie? - Skontrował od razu jej słowa, uśmiechając się zadziornie. To nie tak, że on tu jest jedynym, który jest testowany. Tak samo jak oni sprawdzają, czy nada się do kościoła, tak samo on sprawdza, czy KNW nada się dla niego. To obustronny test. Któreś nie zda? Kupa.
Ujął delikatnie jej dłoń własną, prawą dłonią, schylając się i składając na jej wierzchu delikatny, kulturalny pocałunek. W taki sposób się wita kobiety, prawda? A przynajmniej tak kiedyś sie witano, teraz ten cały obyczaj jest w ogóle odrzucony gdzieś daleko w tył pamięci. Nie trzymał jej dłużej, lecz dalej ją poddtrzymywał, gdyby chciała dotknąć jego twarzy. Spodziewał się tego, biorąc pod uwagę opaskę na oczach.
- Jeśli chciałby razem ze mną zabijać inne anioły, tak. Jeśli nie, nawet On by go nie miał w opiece. - Odpowiedział dyplomatycznie, w pewien sposób. Zabiłby anioła gdyby nie chciał pomagać w walce przeciw jego rasie. Jeśli chciałby - miałby wahania. Nie wszystko jest czarno-białe, a każda strona może wymagać wsparcia zdrajców.
Takich jak on.
Z czego jest niezmiernie dumny.
- Nie skrywaj swoich oczu. - Powiedział, gdy jego wolna, lewa dłoń uniosła się ku twarzy Invidii, bez kozery czy pohamowania podciągając opaskę z jej powiek. Nie zdziwił, nie obrzydził ani nie zaskoczył go widok białych ślepi. Jedynie co, to jego uśmiech z zadziornego stał się ciepły, miły, podobnie jak i jego głos. - Są częścią Ciebie i twojego piękna. Nie bój się ich akceptować. - Zabrał już dłoń, decyzję zostawiając Invidii czy chce dalej chować swoje pełne oblicze przed nim, czy się tego wstydzi.
Nie ma czego. To część jej ciała. Jej osoby. Trzeba ją akceptować.
"Uroczy jak zawsze, prawda?"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Również - potwierdziła, uśmiechając się łagodnie. Nie przejmowała się zbytnio znaczeniem słowa przydzielonego do jej drobnej postaci. Po porzuceniu imienia prawdziwego, wierni nie mieli pojęcia jak się do niej zwracać, więc ktoś w końcu wpadł na to. Uosobienie nienawiści, hejt w czystej postaci, brutalna morderczyni aniołów pod maską kruchej, ślepej kobieciny. Możliwe, że zazdrość też się gdzieś kręciła. Pierzaści wrogowie mieli te wspaniałe skrzydła na zawołanie i bezboleśnie, a ona swoje mogła mieć tylko wytworzone w cierpieniu i po zmianie swego wyglądu. One miały cudowne, potężne moce władania żywołami, wkradania się do umysłów, przenoszenia rzeczy skinieniem palca. I na dodatek mieszkały w raju zamiast stworzyć raj dla innych, tak jak powinny. Zamiast zazdrościć wolała jednak nienawidzić, bo tylko tego warte były anioły. Tego i cierpień zamiast szybkiej śmierci.
- Oceniaj, masz takie prawo - oznajmiła swoim miękkim głosem, ciepłym, choć nieco sennym. Czasem ludzie błędnie oceniali jej nastrój i emocje, zwłaszcza nie widząc całej twarzy. Wbrew pozorom miała w tym momencie mnóstwo energii, jednakże spokój i otaczająca cisza nie wymagały od niej nagłej żywiołowości. Wolała zachowywać energię, nigdy nie można być pewnym co stanie się za pięć minut. Wychowywała się w miejscu, w którym utrata czujności i zmęczenie doprowadzały do szybkiej śmierci. Gęsty las równikowy stał się niezwykle morderczy po przejściu epidemii i choć miejscami wyglądał jak raj, bywał prawdziwym piekłem. Przyzwyczajenia pozostały do tej pory.
Rozchyliła delikatnie wargi, czując pocałunek. Nie spodziewała się tego, rzadko kiedy na Desperacji zdarzał się ktoś znający przynajmniej podstawy kultury. Spotkała już mnóstwo osób i tylko nieliczni tak ją witali. Większość dostawała ślinotoku i rzucała głupimi uwagami albo rzucała się z zębami, zwabiona kruchą postacią. Zdziwienie szybko zostało zastąpione uroczym uśmiechem. Palcami sięgnęła do policzka mężczyzny i przejechała delikatnie wzdłuż niego, zjeżdżając aż do linii szczęki. Zdawała się badać coś, choć robiła to bardziej dla swojej wyobraźni. Lubiła w ten sposób poznawać obcych - zmysłami węchu i dotyku, w zupełnie inny sposób niż większość ludzi i nieludzi. Wygląd potrafił czasem mocno oszukać, od razu stawiało się jakieś oczekiwania co do charakteru, a potem na siłę trzymano się swoich wcześniejszych przekonań. Invidia najpierw starała się zasmakować charakteru, a potem wgryzała się w wygląd, porównując swoje wyobrażenia z rzeczywistością. W tą stronę było łatwiej zaakceptować, że coś jest inne.
- Są oznaką mojej słabości, a nie powodem do dumy - odrzekła, oswabadzając swoją rękę, którą wcześniej zbadała polik Hexa. Zdjęła opaskę, pokazując w pełni swoją twarz, razem z piórkowatymi, osobliwymi brwiami. - Wolałam gdy były kolorowe i przypominały gwieździste niebo. Teraz są puste, pozbawione życia - dodała cicho. Wcześniej jej ślepia były niezwykłe, zawierały w sobie mnóstwo kolorów przechodzących miękko z jednego w drugi. Wspaniałe i głębokie niczym kosmos, teraz będące jedynie powodem wewnętrznej rozpaczy i przyczyną całej wypełniającej ją nienawiści. Białe oczyska utkwione były w jednym punkcie, nieco poniżej twarzy kandydata.
- Zechciałbyś może wybrać się ze mną na polowanie? - zapytała z nieco większą ilością energii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A on był "aniołem", heh, dobre określenie. Aniołem, jaki opuścił ten raj. Aniołem, jaki uciął skrzydła których nigdy nie miał, aniołem który zerwał łańcuch posłuszeństwa i stał się czymś innym. Upadłym? Nie. Nie był skrzydlatym jaki żałował odejścia. Nie uznawał się za anioła. Nigdy nim nie był. Nie jest nim. I nigdy nim nie będzie.
I z chęcią inne anioły też pozbawi szansy na dalsze bycie takowymi. Razem z ich życiem, skrzydłami jakich nigdy mu nie dano i sercem jakie miało być czyste i piękne, a tym czasem nie różni się wiele więcej od brudnych serc ludzkich szumowin.
Pocieszył go fakt, że kobieta znała swoje imię, i nie używała go bo "fajnie brzmiało" czy "dla "lansu"". Przyjął do wiadomości pozwolenie na ocenianie ich, kiwając delikatnie głową. Niestety, nie mogła tego dostrzec, więc miał nadzieje że uzna milczenie za zgodę z jej słowami.
- Przepraszam, gdzie moje maniery. - Przypomniał sobie o fakcie tego, że o ile Invidia się przedstawiła, on tego nie zrobił. Szybko zreflektował się po ucałowaniu jej dłoni. - Mów mi Hex, Panienko Invidio. - Hex. Czar, klątwa, urok. A także i 6 w systemach liczbowych. Jego imię miało wiele znaczeń, tak samo jak i on ma wiele określeń i sposobów życia. Każdy zależny od chwili, nastroju, danej sekundy czy pory dnia i towarzystwa lub jego braku. Jest tyle czynników, i każdy może sprawić że Hex z uprzejmego dżentelmena zmieni się w krwiożerną bestię, jaka rozszarpie na strzępy każdego kto stanie mu na drodze. Jedna zmiana może wiele pociągnąć za sobą. Jeden czynnik może wywołać lawinę wypadków i okoliczności, zmieniając losy świata.
I jedna istota jest w stanie zrobić więcej niż myśli.
Dostrzegł jej delikatnie ukazane zaskoczenie, co od razu wprawiło go w lepszy, uczynniejszy nastrój. Kobieta szczerze doceniła ten gest, co ucieszyło go. Nie była więc kimś młodym, kto udaje doświadczonego by wydać się ważniejszym. Faktycznie znała te gesty, te sposoby myślenia. Nie sądził, by była aniołem - nie z takim wyglądem. Nie martwiło go to jednak w żaden sposób.
Nie tylko im dana jest teraz długowieczność.
Pozwolił jej palcom badać jego twarz. Delikatny dotyk nie był natarczywym, a bardzo miłym doświadczeniem, więc nie miał powodu by jej nie pozwalać go kontynuować. Ufał jej? Raczej nie. Ciężko ufać ludziom. Są zbyt... Fałszywi na to.
Mówi to Hex, ha.
Lecz odwzajemnił ten gest w podobny sposób do niej. Zbliżył swoją dłoń do jej polika gdy zaczęła go dotykać własną, i w podobnie delikatny sposób przesuną wierzchem palca wskazującego i środkowego po jej ciepłej, nader miłej w dotyku skórze policzka, aż do linii szczęki. Jeśli pozwala jej się badać w ten sposób, ona nie może mu zabronić tego samego, czyż nie? Zabrał jednak dłoń, gdy i ona skończyła z badaniem go, niemal mimikując jej ruchy.
Hexowi zdarzało się szufladkowanie innych, ale zazwyczaj robił to po poznaniu ich. Większość osób jakie spotkał była nudna, płytka, nie miała celu w życiu czy powodu dla swoich zachowań. Robili je bo - heh - tacy byli. A czy on miał powód by robić rzeczy jakie robił?
Miał.
A zarazem i nie. Każda sytuacja jest dla niego powodem, każda chwila może być zapłonem jego zmiany. Nie boi się tego. Akceptuje to.
- Lecz są twoje, Invidio. Nikt ci ich nie odbierze, a Ty ich nie zmienisz. Nie zmienisz przeszłości, ale przyszłość jest przed tobą.
"Brzmisz nader inspiracyjnie jak na osobę jaka nie może odpuścić win aniołom, nie sądzisz Hex?"
Być może był zakłamany w tej chwili. Być może i, a może wręcz przeciwnie. Może wiedział że to co mówi jest dobre - ale zarazem wiedział, że sam nie jest w stanie podążyć za tymi słowami.
Bo nie jest już zdolny się zmienić. Nic nie może go zmienić. Zabrał dłoń gdy zdjęła opaskę, mogąc w pełni przyjrzeć się jej osobliwemu, acz specyficznie pięknemu obliczu. Nietypowe. Piękne w swoim indywidualizmie.
- Polowanie? - Spytał, z początku nie rozumiejąc "jakie" polowanie ma na myśli. - Na co? - To raczej proste pytanie. Zwierzyna dla KNW? Oni nie mieli tu jadać ryb?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wyczuwała w nim anioła. Nie pachniał nawet jak jeden z nich, choć nie mogła też skojarzyć jego woni z żadnym zwierzęciem, a człowiekiem nie był na pewno. Gdyby wiedziała, że pochodzi z Nieba, pogoniłaby go już dawno w diabły, rzucając tylko na drogę krzyżyk. Było powszechnie wiadomo, iż nie potrafi przecierpieć nawet tych skrzydlatych, którzy nawrócili się na prawdziwego boga, często przekazywano to też nowym wiernym i bardzo rzadko stawiano je do jej oceny. Potrafiła postawić tak morderczy test, że później medycy mieli mnóstwo pracy z łataniem biedaków. Oczywiście o ile któregoś już dopuściła. Hexa musieli albo nie lubić albo bardzo nie wiedzieć jak go sprawdzić, skoro kopnęli go do niej. I na dziewięćdziesiąt procent wyposażyli go w wiedzę o tym, jak bardzo nienawidzi aniołów.
Skłoniła lekko głowę, a następnie powtórzyła cicho jego imię, żeby zapamiętać. Zwykle ich nie zapominała, ale miewała problemy na początku i wolała nie mieć potrzeby proszenia go o przypomnienie. Zawsze starała się skojarzyć z czymś każde imię i przywołać je w odpowiedniej chwili. Czasem w myślach nadawała niektórym specjalne imiona dodatkowe, zwłaszcza jeśli zdarzyło się, że znała więcej niż jedną osobę z określonym imieniem. Po dziesiątkach lat dalej wymieniłaby większość z pewnego pustynnego plemienia, które poznała w jednej z wędrówek. Ich przydzielała do otoczenia, w którym się znalazła, przez co do tej pory hiena kojarzyła jej się ze śmiechem jednej z łowczyń. Teraz przydzielanie potrwało dłuższą chwilę, a Hex trafił do kategorii kolorów i z bliżej nieokreślonego powodu został tęczą. Pewnie dlatego, że Invidia prawdopodobnie już więcej w życiu nie ujrzy kolorów, które były przecież tak miłe. I Hex też był miły.
Porównując ją do niektórych aniołów, była bardzo młoda. W stosunku do wymordowanych - na pewno nie najstarsza, ale trochę na karku jej siedziało. Ile dokładnie? Nawet ona tego nie pamiętała. Nie dbała o upływający czas, po drodze zapominając nawet o dniu i miesiącu urodzin. Nie starzała się od dawna, więc nie musiała liczyć kolejnych lat i oczekiwać śmierci. Ta mogła nadejść w każdej chwili i z każdej strony. Nauczyła się żyć bez planowania dalekiej przyszłości, bez rozpamiętywania przeszłości dalszej niż powinna. Ale mimo wszystko znała kulturę, a swego czasu pochłonęła od deski do deski książkę o savoir-vivre, więc kojarzyła nawet to, gdzie powinny leżeć sztućce i z której strony podać zupę. Choćby rosołek z anioła. Kto by się spodziewał po dzikusie z dżungli?
Uśmiechnęła się, kiedy również jej dotknął. Dobrze, że się nie bał. Nie było w końcu czego, w bezpiecznych górach była bardzo grzeczna, jeśli nie liczyć czasem uwodzenia przypadkowych wiernych z czystej zachcianki.
- Czasami i przyszłości nie można zmienić. Ao sam momentami wystawia nas na próbę, którą musimy przejść - odezwała się nieco tajemniczo. Przymknęła powieki na dosłownie parę sekund, a gdy znów pokazała swoje ślepia, zaczęły one powoli zmieniać barwę na blady błękit. Zaczęła go widzieć - mgliście i niewyraźnie, w zmieszanych odcieniach szarości. Chwilę potrwa zanim dowie się jak wygląda stojący przed nią dżentelmen.
- Na zwierzynę pierzastą ku chwale Jedynego - powoli podniosła głowę, mniej więcej widząc zarys jego głowy. Teraz chociaż wiedziała gdzie ma patrzeć. - Dawno już nie polowałam na anioły. Jeszcze biedactwa przestaną straszyć mną dzieci i jak będą je zmuszać do posłuszeństwa? - zrobiła udawanie smutaśną minę, jakby serio zależało jej na tym, by skrzydlaki miały kim straszyć inne, młodsze skrzydlaki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Prawdopodobnie opcja numer dwa. Hex jest na tyle specyficzną istotą, że pomimo kilku cech wyglądu (i możliwe że charakteru) przypominał wymordowanego, to nim nie był. Posiadając specyficzne umiejętności i doświadczenie można go przyrównać też do anioła, ale broń Cthullu takowym nigdy nie był i faktycznie nie będzie.
Choć czasem, w chwilach słabości i zwątpienia nad tym, czy dobrze zrobił - zazdrości im. Zazdrości im bielości skrzydeł, hipokrytycznego piękna ciał, w których kryją się zepsute, nic nie warte esensje ich życia. Tylko kilka aniołów jest wartych życia. Tylko kilka z nich jest wartych oszczędzenia przez jego gniew. Szkoda, prawda? Och jakże byłoby mu przykro, gdyby linie życia większości z tych pierzastych, przeklętych istot zupełnie zniknęły z przestrzeni dziejów. Och! Co za nieprzyjemność!
W jakimś stopniu znalazł uroczy fakt, że powtarzała jego imię sama dla siebie, by zapamiętać je. Hex nie posiadał skomplikowanego imienia w wymowie, przez co raczej łatwo było je z nim skojarzyć i zapamiętać. To również tyczyło jego się jego osoby - na pierwszy rzut oka był łatwy do zapamiętania, właśnie przez swoją specyficzność. Kapelusz, zielone włosy, złote oczy z pionowymi źrenicami, wieczny uśmiech na twarzy - wiele cech łatwych do skojarzenia z jego osobą. Taki był zamysł jego wyglądu - tego, w jaki sposób się wykreował. Chciał łatwo być zapamiętanym, chciał łatwo wkradać się w emocje i umysły innych, ale nie chciał tego robić na skróty jak inne anioły. Chciał być ponad nimi, dlatego wbrew nim - poświęcał czas by poznać ludzi i nie tylko ludzi. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Nie po to dano im ludzkie ciała wszak by z tego nie korzystać, prawda? Gdyby On chciał by tego nie robili - dałby im formy jakie by odstraszały ludzi, nie wabiły swoim pięknem.
W sumie tęcza nie jest daleka do określenia Hexa. Zielony też jest jednym z jej składników, podobnie jak i żółty, którego złoty jest pochodną. Była bliżej niż myślała z określeniem, szkoda że nie miała okazji tego dostrzec. Ech.
Porównując ją do niego, to już tym bardziej była młoda. A zasady kultury osobistej? Szczerze mówiąc - czasami spodziewał się po starszych mutantach czy tym bardziej androidach że znali takowe. Nie zawsze to się sprawdzało i często się zawodził, bo większość z wymordowanych poddawała się zwierzęcym instynktom i dziczała, ale hej! Dla osób takich jak Invidia warto było wierzyć że w ludziach jest coś więcej, nie?
Ha... Dobre. Świetne wprost.
Czego miał się bać? Miał przed sobą piękną, niezwykłą kobietę, która z pewnością miała wiele sekretów w zanadrzu, i każdy z nich chciał poznać. Koloryt jej skóry był niezwykły, co tylko wabiło jego palce by ją dotknąć.
I nie tylko palce.
- Wierzę że los każdej istoty jest w jej rękach, i może go zmienić, jeśli tylko będzie mieć ku temu dość sił i determinacji. - Tutaj ani trochę nie kłamał. Ani trochę nie próbował brzmieć "ładnie" by się przypodobać. Mówił prawdę, z własnego doświadczenia. Jego ton też to naznaczał - nie mówił tego w jakiś pompatyczny sposób, a faktycznie jakoby wiedział o tym, i jak to działa.
Bo tak było.
Przechylił głowę lekko na bok, dostrzegając fakt iż kobieta zaczyna go jednak... Widzieć? Nie miał innego wytłumaczenia na fakt że zaczęła podążać wzrokiem za jego posturą, i uniosła takowy by móc spojrzeć mu w twarz.
Ach, no tak. Z zamknięciem oczu skinął głową, przyjmując do wiadomości jej słowa z niezmazanym ciepłym wyrazem twarzy. Z takim samym będzie ich mordował?
oj nie. Będzie miał z tego więcej przyjemności.
Musiał jednak przyznać - zastanawiało go w jaki sposób osoba o takiej kruchej aparycji i widocznych przywarach byłaby w stanie walczyć, a co więcej polować na anioły. Ciekawiło go, jakie asy miała w rękawie które na to pozwalały, stąd też jego wzrok odrobinę zlustrował ją, przyglądając się dokładniej.
Nope, nic. Może brała ich z zaskoczenia, na fakt że jest niewidoma?
- Nie wątpię, lecz nie mogę skłamać - jestem zaciekawiony w jaki sposób jesteś w stanie na nie polować. - Starał się zabrzmieć najłagodniej jak umiał, by nie pobrzmiało w tym ironii czy wytykania faktu jej niezdolności wszelakich. Hmmm. Splótł dłonie za plecami, nie wiedząc co z nimi w tej chwili zrobić.
- Do Edenu daleka droga. Wytrzymasz ze mną tyle czasu? - Poszerzył uśmiech dzięki temu lekkiemu dowcipowi, a spojrzenie jego oczu spoczęły na jej. Powoli przebijał się w nich dawny kolor. Dawny blask. - Widzisz mnie, prawda? Widzisz dokładnie? - Ponownie ciekawość pobrzmiała przez niego, nie mógł się powstrzymać od spytania o to zwyczajnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Od dnia 28 lipca (piątek) daję tydzień czasu na to, aby pojawił się tutaj odpis. Po tym czasie wątek wyląduje z powrotem w archiwum, jeśli posta dalej nie będzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Raven napisał:
Od dnia 28 lipca (piątek) daję tydzień czasu na to, aby pojawił się tutaj odpis. Po tym czasie wątek wyląduje z powrotem w archiwum, jeśli posta dalej nie będzie.

Z godnie z tym słowem wątek przenoszę z powrotem do archiwum, a przy ponownym wyciągnięciu post musi być już napisany przez usera oraz gotowy do jego wstawienia. To taka mała mobilizacja dla tych, którzy nie potrafią wyrobić się w terminie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach