Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 31.07.18 18:34  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Niemalże w teatralny sposób wywróciła oczami, kiedy mężczyzna zapytał o skład pożywienia. Czy to naprawdę było aż tak ważne? Przecież go nie zamierzała otruć. Jako osoba mieszkająca na Desperacji niekoniecznie miał prawo wybrzydzać. Powinien się cieszyć, że dzisiejszego dnia zapełni żołądek ciepłym i pożywnym posiłkiem. Mimo to sięgnęła po notes, gdzie szybko nakreśliła pobieżny skład jedzenia. Wiewiórcze mięso, trochę marchewki z ogródka, parę przypraw. Nic wielkiego i wyszukanego. Podsunęła notes do niego, chociaż jej wzrok pytał niemo, czy jest zadowolony.
Postukała zniecierpliwiona palcami o blat, a następnie nie czekając aż on zacznie, sama rozpoczęła spożywanie potrawki. Przyjemny zapach i smak skutecznie spełnił swoją rolę, pozwalając jej na moment zapomnieć o niebezpieczeństwu, które nadal dyszy jej nad karkiem. Jadła powoli, od czasu do czasu unosząc wzrok znad miski żeby się upewnić, że mężczyzna niczego nie mówi.
Kiedy skończyła, podniosła się i odniosła pustą miskę, wsuwając ją do małej, drewnianej miski, którą potem wyniesie, by naczynia przemyć na zewnątrz. Wróciła do niego i delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Wskazała brodą na garnek, z którego nadal unosiła się para. Dała mu do zrozumienia, że jeżeli będzie chciał, niech sobie weźmie podkładkę. Sama nie czekała jednak na niego, a zajęła się swoimi innymi obowiązkami, jak przyniesienie z pokoju obok poduszki bez poszewki oraz starego, ale w jednym kawałku koca, który ułożyła na zużytej przez czas kanapie. Miejscu, gdzie mężczyzna będzie mógł się przespać.
Wyprostowała się i przetarła przedramieniem czoło, czując jak ból pleców powoli zaczyna jej doskwierać. No cóż, w warunkach jakie istniały na Desperacji, ludzkie ciało szybciej zaczynało odczuwać skutki uciekających lat. Ponownie mignęła obok mężczyzny, by po chwili znów wrócić, tym razem niosąc czyste szmaty. Usiadła na krześle obok i odłożyła na blat stołu szmaty oraz buteleczkę z białym płynem o ostrym zapachu dezynfekcji. Spojrzała na jego rannego ramie a potem na niego, wyczekując na jego zgodę. W dłoni trzymała szmatkę z naniesionym płynem. Nie zamierzała robić nic pochopnego, nic bez jego zgody. Wolała nie ryzykować. Wciąż miała do czynienia z bestią.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.18 10:45  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
  Nie mógł widzieć jak kręci oczami, ale wyczuł jej irytację. Była jak ciężka aura, która objawiła się w momencie, gdy kobieta chwyciła nieco zbyt gwałtownie za swój notes i ołówek. W kreślonych przez nią znakach również kryła się jakaś emocja, może zniecierpliwienie?
  Kirin wychylił głowę zza jej ramienia i spojrzał na przedstawiony ze szczegółami skład swojego posiłku po czym rozłożył ręce i westchnął bez wstydu.
  — Za dużo tekstu na raz, nie przeczytam tego.
  W tej samej chwili stracił całe zainteresowanie sporządzoną specjalnie dla niego notatką. Zdał sobie sprawę, że wcale nie zależy mu aż tak na poznaniu sekretów kobiecej kuchni. Żeby się dobrze najeść wystarczyło złowić sobie taką pannę i po krzyku. Nie żeby kiedykolwiek chciał sam sobie robić jedzenie.
Jakaś myśl przesiąknięta nienaturalną dla niego inteligencją prześlizgnęła się po krawędzi rozumowania i nagle zdał sobie sprawę, że Ethienne nie było wcale nazwą potrawy, co w pierwszym momencie wywnioskował, ale być może imieniem kobiety. Oblizał wargi i wystawił koniuszek języka poza usta jak niewinny mops. W takim momencie, gdy zastygał w dziwnej pozie i miną brzydkiego psa było jasne, że myśli intensywnie.
  Doszedł w końcu do jakiegoś wniosku, albo poddał się w połowie (jedno i drugie było równie prawdopodobne), bo nie powiedział nic, a jedynie wpakował podbródek i usta do miski wprawnie ignorując istnienie czegoś takiego jak sztućce. Z jego strony blatu dobyło się zwierzęce mlaskanie i stukanie naczynia o powierzchnię drewna. Jadł.
  Zjadł ekspresowo. Widząc, że dziewczyna wynosi swoją pustą miskę wyrwał ją z jej dłoni i zaczął wylizywać pozostałości z dna. To by było wielkie marnotrawstwo, gdyby postanowiła przemyć wszystko bez wcześniejszego wylizania. Skończył w kilku szybkich ruchach, a potem spojrzał wymownie na garnek, w którym gotowała całość zanim podała ją do mniejszych misek. Jego świetliste, złote tęczówki wyrażały nieopisany, zwierzęcy głód. Na nosie miał trochę sosu.
  Nie musiała go dwa razy namawiać. Prawdopodobnie nie spodziewała się jednak, że wymordowany uzna szeroki rondel za jeszcze jedno z naczyń, które może w całości i w nieprzyzwoitym tempie opróżnić. Być może posiłek planowała rozłożyć sobie na kilka dni. Teraz jednak poza śliną dobermana w środku nie było nic wartego uwagi.
  Dopiero wtedy postanowił się ubrać, pozostawiając t-shirt w dłoniach. Rozpoznał jej zamiary i z jakiegoś powodu nie miał ochoty się spierać, ani nawet udawać, że chce mu się być ostrożnym. Z nieuzasadnionych powodów przesunął bokiem dłoni po jej talii, a potem położył się płasko na kanapie, którą kobieta chwilę wcześniej zaopatrzyła w koc i poduszkę. Przylgnął twarzą do miękkiego materiału i zamruczał jak kot.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.18 21:36  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Nie spodziewała się aż takiego napadu na jedzenie ze strony mężczyzny, chociaż wiedziała, że musiał być głodny. W milczeniu przyglądała mu się jak pochłaniał kolejne porcje, wylizując resztki z misek a nawet garnka. Jest naprawdę jak dzikie zwierzę. Ale w tym wszystkim odnajdywała coś uroczego w jego zachowaniu, chociaż zapytana co dokładnie nie potrafiłaby znaleźć odpowiednich słów. Zamiast tego opuściła delikatnie głowę tylko po to, by ukryć cień uśmiechu, który ułożył się na jej wargach, cierpliwie czekając, aż mężczyzna skończy.
Gdy wreszcie skończył, podeszła do niego wraz z trzymanymi rzeczami i usiadła na skraju starej kanapy, która zaskrzypiała cicho przyjmując na siebie jej niewielki ciężar. Zerknęła przelotnie po jego twarzy, chociaż z jej perspektywy ciężko było cokolwiek ujrzeć, po czym dotknęła szmatka nasączoną prowizorycznym środkiem odkażającym rany na ramieniu ciemnowłosego. Starała się zachować delikatność w swoich ruchach. W końcu w głowie cały czas widziała go jako dzikie zwierzę, które bardzo łatwo spłoszyć. I sama nie chciała ucierpieć, jeżeli wpadłby nagle w szał. Nie miałaby większych szans w starciu z nim. Znała swoje możliwości. O wiele lepiej sprawdzała się we wszystkim na odległość. Tak też polowała. Posługując się łukiem. W bezpośrednich starciach zawsze przegrywała. Nie posiadała takiego zahartowania ani też siły fizycznej, dlatego też musiała uważać, jakby stąpała po naprawdę kruchym lodzie.
Gdy skończyła bandażować, musiała przyznać, że odetchnęła z niemą ulgą, że nie odgryzł jej ręki ani innej części ciała. Podniosła się, kładąc delikatnie dłoń na jego karku, dając tym samym znać, że już skończyła. Wyrzuciła niepotrzebne śmieci do kubła i wytarła dłonie o fartuch. Czuła się zmęczona, na zewnątrz robiło się późno. Spojrzała na niego jeszcze raz, po czym wyszła z pomieszczenia i po chwili wróciła z kocem, który rozłożyła i okryła nim ciało mężczyzny. Nie miała serca go wywalać w nocy. Wiedziała, że pewnie sobie jakoś poradzi, w końcu żyli na Desperacji, ale skoro już to był, to niech prześpi w spokoju chociaż tę jedną noc.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.08.18 10:14  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
  Przytknął twarz do wytartej powierzchni kanapy. Oddychał ciężko, odgłos ginął w gąbce podłoże, z okolic jego twarzy dobywało się tylko przeciągłe sapanie. Czuł jak ciepło zbiera mu się koło nosa, jak oczy zamykają same, więc pozwolił im na to. Wystarczyło kilka sekund by zmęczenie wielu ostatnich dni skumulowane w ciele wymordowanego upomniało się o należyty wypoczynek.
  Czyste ciało oddychało całą swoją powierzchnią, pierwszy raz od dawna to uczucie łączyło się z pełnym żołądkiem, komfortem dla obolałych mięśni i chociaż nie wiedział jak wyglądało jego poprzednie życie wiedział tyle, że nie tak.
  Pozwolił myślom odpłynąć, nie układały się w żadne konkretne obrazy, były jak puszczona w przyśpieszonym tempie kukiełkowa bajka dla dzieci, rozmyta, bez dźwięku. Pojawiały się tam jakieś osoby i jakieś wydarzenia, ale wymordowany obserwował wszystko z góry, z oddali. Nic z tego nie dotyczyło jego osoby, a mimo to ściskało serce i wywoływało niepokój.
  Oblizał naostrzone kły ciesząc się posmakiem przyprawionego mięsa w ustach. Musiał wrócić na ziemię, skupić się na tym co tu i teraz. Nie mógł pozwolić sobie usnąć, chociaż wiedział już, że przegra. Powoli godził się na taką możliwość, uśnie, całkowicie pozbawiony możliwości obrony.
  Nie czuł nawet jak dłonie kobiety obmywały jego ranę. Pieczenie w okolicach zranienia ginęło wśród setek innych bodźców. Mógł mieć poszarpaną rękę, ale całe jego ciało i cały umysł paliły żywym ogniem, bólem, dezorientacją. Topił się w tym uczuciu, aż w końcu całkowicie ucichło.
  Nie śniło mu się nic.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.18 22:53  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Dzień był wietrzny i pochmurny. Wiatr gwałtownie poruszał drzewami, wyginając je nieznacznie na boki. Spoglądała przez chwilę na zewnątrz zastanawiając się ile jeszcze czasu zajmie, kiedy stara chata, w której mieszkała załamie się pod ciężarem czasu. Klepnęła lekko otwartą dłonią w parapet, jakby na pocieszenie, że może jeszcze minie parę lat, nim będzie zmuszona poszukać dla siebie innego, nowego kąta. Sięgnęła po włosy i zgarnęła je w wysoki kucyk, a potem podwinęła rękawy sukienki, cicho, niemal bezszelestnie przekraczając próg salonu.
Mężczyzna nadal spał, a ona wcześniej nie miała serca go budzić. I bynajmniej nie dlatego, że jej serce miało porywy dobroci, a z powodu strachu. Nie miała pojęcia jak zareaguje, kiedy do niego podejdzie i go dotknie z zamiarem obudzenia. Przyzwyczajony do wiecznego spania i życia w czujności, mógł jej akt odebrać jako atak i samo wystosować skok w stronę jej gardła. Na samą myśl poczuła ścisk w żołądku, a dłoń musnęła delikatną skórę, gdzie poczuła jak przełyka ślinę.
Nie miała innego wyboru, jak po prostu cierpliwie czekać.
Ale podjąć próby zbudzenia w zupełnie inny, aluzyjny sposób. Co prawda mieszkając samej w chatce nigdy jakoś szczególnie nie zastanawiała się, czy jej poruszanie i obsługiwanie przedmiotami jest ciche, czy też hałaśliwe, ale była nauczona jak robić, żeby jej nie usłyszano, chociaż sama była pozbawiona tego cennego zmysłu. Tak więc wystarczyło jedynie zachowywać się sprzecznie do wszystkich nauk, jakie wpoił w jej umysł ojciec jeszcze jak żył. Dlatego też drzwi pchała nieco mocniej, z głośnym hukiem je zamykając, co jakiś czas upuszczała coś z dłoni, czy to kawałki drewna, których swoją drogą coraz bardziej jej brakowało, czy też jakieś metalowe przedmioty. I od czasu do czasu zerkała w stronę kanapy chcąc upewnić się, czy jej delikatne metody działały.
Gdy wreszcie udało jej się dokonać niemalże niemożliwego, a mężczyzna powoli pozwalał uśpionej świadomości na powrót do rzeczywistości, podeszła do niego z kubkiem ciepłej, pobudzającej herbaty. Podała ją mu i brodą zachęciła, żeby się napił, a następnie wskazała na stół, gdzie znajdował się pół misek z trzema suchymi kromkami chleba oraz kawałkiem sera. Miała nadzieję, że gdy go napo i nakarmi, to wreszcie sobie pójdzie i da jej święty spokój.
Chociaż....
Na moment przystanęła w zamyśle, czy to nie będzie zbyt wiele, kiedy go o TO poprosi. Ale z drugiej strony w sumie trochę jej zawdzięczał, więc wypadałoby, żeby jakoś jej się odpłacił. No nic, najwyżej zaryzykuje. Opuściła cicho pomieszczenie, kierując się w stronę wyjścia, gdzie stała oparta o ścianę stara, ale wciąż w dobrym stanie siekiera. Uniosła ją, przeklinając w myślach jej ciężar i wróciła do mężczyzny. Zatrzymała się w wejściu i wskazała na siekierę, na niego a następnie na zewnątrz i na koniec na kawałki drewna, które wcześniej przytargała, mając nadzieję, że domyśli się, o co chodzi. Wystarczyło jedynie porąbać na mniejsze kawałki drewno, które znajdowało się blisko domu. Tyle chyba mógł zrobić, prawda?
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.18 11:05  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
  Kirin posiadał bardzo czujny sen. Cichy dźwięk w zasięgu jego słuchu mógł poderwać do życia pozornie pogrążone w śnie ciało i zmobilizować je do natychmiastowego ataku. Nie zastanawiał się wtedy i nie pytał co osoba, którą natychmiast uznawał za intruza robiła w jego okolicy, gdy przesypiał bezbronny kolejne długie minuty, ale tego dnia było inaczej. Szuranie, hałasowanie, wszystkie usilne próby Ethienne by zerwać jego trwający jakby w nieskończoność sen spełzały na niczym. Problem nie leżał po jej stronie, odwalała kawał dobrej roboty wprawiając wszystkie przedmioty w zasięgu ręki w dźwięczne drganie, upuszczając pod stopy każdy kawałek drewna, który wdzięcznie łomotał stykając się z podłogą po krótkim locie. Kirin nie drgnął.
  Umarł? Czasami chciałby umrzeć, ale nie poprzez samobójstwo. Śmierć lizała go po łydkach tak jak i on lizał czasami ludzi bez powodu, ale nigdy nie rozwierała swoich szczek na tyle szeroko, by pożreć go i zabrać na dobre z tego świata. Droczyła się z nim, kusiła nieskończenie długim odpoczynkiem, a potem zostawiała go wykończonego, rannego, odchodzącego od zmysłów na polu walki, ale nadal żywego. Poza tym drgał od czasu do czasu w sennych odruchach, jakby rzeczywiście trafił go jakiś nieprzyjemny sen, ale wymordowany widział pod zamkniętymi powiekami jednolitą czerń. Poruszał się, gdyż drażniły go dźwięki mające na celu wyszarpnąć go z objęć morfeusza. Nastąpił w końcu moment, gdy świadomość wróciła na ziemię, ale cielsko nie chciało powstać z wygodnej kanapy. Zacisnął mocniej powieki i wykrzywił usta w niezadowoleniu leżąc tyłem do krzątającej się po własnym domu kobiety.
  — Nieznośna baba... — wyszeptał do gąbki wystającej spod rozdartej tapicerki mebla. Doberman trochę inaczej wyobrażał sobie wdzięczność osoby, która została uratowana przed atakiem dzikiej bestii. Może wydawało jej się, że kąpiel, jedzenie i miejsce do spania wystarczą mężczyźnie jako spłata zaciągniętego długu, ale Kirin był zachłanny. Zasmakował w luksusie i chciał go więcej.
  Zebrał się do siadu dopiero wtedy, gdy sam uznał, że nie chce mu się już leżeć. Ciało było dziwne, lekkie i wypoczęte, zupełnie inaczej niż zwykle. Musiał rozciągnąć każdą z kończyn aż do bolesnego krzyku mięśni zanim poczuł się na nowo sobą. Spojrzał na kobietę, a potem na kanapki bez słowa. Herbata interesowała go najmniej, więc usta zamoczył na skraju kubka dopiero po pochłonięciu wszystkich trzech kromek. Nie zwracał uwagi na to, czy Ethienne coś je, niewiele go obchodził los obcej osoby, nawet jeżeli emanowała w jego stronę dobrocią. Napój był nadal gorący, dlatego prychnął zaraz po pierwszym łyku i zignorował resztę naparu.
  Kiedy wyszła za próg domu wstał i zajrzał do garnka, w którym wcześniej dla niego gotowała. Tęsknym spojrzeniem omiótł idealnie wyczyszczone dno, dla pewności podniósł rondel ku górze i obrócił go do góry dnem nad swoją głową. Pusty. Westchnął i zaczął przewalać szafki Ethienne do momentu, aż ta przystanęła w drzwiach z siekierą w ręce.
  — Oho, koniec zabawy? — zasugerował zadowolony z takiego obrotu sprawy. Będą się bić? Ciężka stal kontra nagie pięści 2 już w kinach? Natychmiast naprężył mięśnie ramion, zacisnął palce w rulony i odsunął jedną z nóg do tyłu przyjmując pozycję do walki. W ostatnim momencie zorientował się, że długowłosa wskazuje palcem na niego, a potem na kloce drewna kawałek za domkiem. Parsknął głośno. — O boże. Ty serio chcesz, żebym porąbał Ci drzewo na opał?
  Podparł się dłonią o blat za plecami telepiąc się ze śmiechu. Była naiwna i bezczelna. Wszystko utrzymał jednak w klimacie żartu, więc kiedy w kilku krokach stanął przed nią z podniesioną wysoko do góry głową przejął we własne ręce siekierę z teatralną wręcz uległością. Dopiero potem uderzył kilka razy drewnianym trzonkiem o przeciwną dłoń okazując swoje zniecierpliwienie.
  — Koniec tej zabawy w rodzinkę. Głodny jestem. — oznajmił bawiąc się siekierką.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.18 22:00  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Zmrużyła oczy, wpatrując się z uwagą w jego usta, a potem przeniosła je na jego oczy. Nie zamierzała ustąpić i uciec z podkulonym ogonem. Zamiast tego, w wyrazie buntu skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i pokręciła gwałtownie głową, pozwalając brązowym kosmykom, by opadły na jej twarz. Wiedziała, że igra z ogniem, ale z drugiej strony nie mogła za każdym razem uginać przed nim karku. Tak to nie działało. Jeżeli raz to zrobi, potem drugi i trzeci, to na stałe zostanie do niej przylepiona łatka "ofiary", a wtedy nie było już dla niej jakiegokolwiek ratunku.
Przez tyle lat radziła sobie sama. Na jej drodze stawały przeróżne indywidua i zawsze jakoś wychodziła obronną ręką. Czy to sama czy to z drobną pomocą, ale wychodziła. Dlatego też teraz nie zamierzała odpuścić. Jeżeli mężczyzna był głodny, musiał na jedzenie zapracować. Przecież nie będzie za darmo go karmiła każdego dnia. Desperacja to nie dom miłosierdzia dla każdego pokrzywdzonego. Nie była aniołem, a jej dom nie był Edenem.
Ponownie pokręciła głową na znak, że się nie zgadza na taki obrót spraw. Wskazała brodą na siekierę a potem wskazała palcem na zewnątrz, dając mu chyba wystarczająco do zrozumienia, co musi zrobić. Zresztą, żeby coś ugotować, to potrzebowała ognia. A żeby rozpalić ogień, potrzebowała drewna. Proste i logiczne jak budowa cepa. Westchnęła niemo, na wszelki wypadek odsuwając się nieco od niego. Nie miała pojęcia czego może się po nim spodziewać, kiedy otrzyma negatywną odpowiedź. Równie dobrze mógł ją zaatakować. Tu i teraz. To, że tego nie zrobił wczorajszego dnia nie oznacza, że nie mógł tego zrobić teraz. Stała akurat blisko pogrzebacza. Co prawda marna to broń, ale zawsze jakaś broń. No i z tego miejsca miała blisko do drzwi. A tam powinna już znaleźć pomoc. Zwłaszcza, że zbliżała się pora ich powrotu. A przynajmniej miała nadzieję, że wnet się pojawią.
Na wszelki wypadek dodatkowo wskazała na garnek, potem na siekierę i na zewnątrz. Może w ten sposób zrozumie, że na jedzenie może liczyć dopiero wtedy, kiedy narąbie tego cholernego drewna? Swoją drogą niedawno było śniadanie. Ten facet miał jakiegoś tasiemca, że tyle jadł a wyglądał jak wyglądał? Bez tłustego brzuchala, który falowałby przy każdym jego kroku? Mimochodem jej wzrok zsunął się niżej, na jego brzuch, kiedy w konsternacji wyobrażała go sobie jako opasłego wymordowanego. Nie, to zdecydowanie musiał być tasiemiec. Mężczyzna był kawałem chłopa, ale chyba nawet on nie byłby w stanie pomieścić w sobie tyle jedzenia i nadal być głodnym. To było nie do przyjęcia.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.18 20:29  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. Niecierpliwił się i dawał jej to jasno do zrozumienia. Nie przybył tu śladem kobiety, by robić za pomoc domową. Pozwolił odwdzięczyć się za odepchnięcie z drogi szarżującej bestii i tylko na ten czas postanowił zachować pozory normalności. Musiała domyślać się, że ma do czynienia, jeżeli nie z wymordowanym, to chociażby z niemal dwumetrowym gościem z poznaczoną bliznami mordą, która nie sugerowała ugodowego charakteru. Była pewna granica, nie atakowałby jej bez powodu, ale nie lubił gdy ktoś wydawał mu rozkazy. Ani nawet gdy łagodnie sugerował, że powinien zająć się pracą fizyczną w imię... no właśnie, w imię czego? Ceniła swoje życie bardzo nisko, jeżeli uznała, że posiłek, kąpiel i kąt do spania na kilka godzin zrekompensują mu narażanie zdrowia.
  Mógł ją tam po prostu zostawić. Może po zapachu dotarłby samodzielnie w te okolice, a potem zrabował cały dobytek martwej już do tego czasu kobiety. Powinna solidnie rozważyć, czy ma wystarczająco dużo asów w rękawie, by powstrzymać stojącego przed nią faceta z siekierą w ręce.
  — Zrozumiałem za pierwszym razem trusia — odpowiedział z parsknięciem, gdy wskazała mu jeszcze raz każdy punkt po kolei. — Po prostu nie mam ochoty tego robić.
W rzeczywistości nie był aż tak głodny, jak zdawałoby się po szorstkości w jego głośnie, gdy domagał się kolejnego posiłku. Pochłonąłby może niewielką porcję, a resztę zabrałby ze sobą w dalszą drogę. Nie widziało mu się zostawać w tych okolicach dłużej niż to konieczne. Miał cel, który musiał osiągnąć, nawet jeżeli nie potrafił go jeszcze nazwać. Wiedział tylko tyle, że nie wolno mu zostawać w miejscu.
  Odsunął się od niej, w momencie gdy i ona zrobiła krok w stronę bezpiecznej strefy. Nie wyglądało na to, by wskórał wiele zwykłymi słowami. Zakładając, że kobieta była w stanie zrozumieć cokolwiek, gdy poruszał ustami, najwidoczniej nie miała zamiaru się poddawać. Poćwiartowana śpiewałaby inaczej, ale Kirin nie był w tym momencie aż tak głodny, by dopuścić się kanibalizmu. A to, trzeba przyznać, w niektórych chwilach jego życia było groźbą jak najbardziej realną. Zrobisz tak jak ja chcę, albo skończysz w moim żołądku.
  Uznał jednak, że zabawniej będzie, gdy jeszcze trochę jej się ponaprzykrza. Udał więc, że idzie w stronę sterty nieporąbanego drewna, lecz zanim osiągnął swój cel, zamachnął się siekierą i z całej siły uderzył w ściankę drewnianej chatki, przebijając się krawędzią ostrza do wnętrza.
  — Zbliża się zima. Byłoby przykro, gdybyś nie miała gdzie jej spędzić... — Uśmiechnął się lekko, a potem przeniósł trzonek za plecy i jeszcze raz uderzył pozostawiając kolejną nieregularną dziurę.
  Nie miał pojęcia dlaczego, ale sprawiało mu to niebywałą satysfakcję. Było coś urzekającego w dźwiękach drewna roztrzaskującego się na kawałki, ale ponad to interesowała go mina niemowy. Zaprzestał na moment, by spojrzeć jej w twarz. Nie było w jego obliczu cienia skruchy, wyłącznie zadowolenie.

  Destrukcyjna natura Kirina dochodziła do głosu za każdym razem, gdy pojawiał się pewien rodzaj presji, ciśnienie poprawnego egzystowania. Nie potrafił, czy bardziej nie chciał grać roli ugodowego baranka, nawet jeśli od czasu do czasu przejawiał ludzkie uczucia, wrażliwość. To złość na los, który go spotkał kazała mu grać agresora, a nigdy ofiarę. Na dłuższą metę każdy kontakt z innymi ujawniał jego zwierzęce skrzywienia i najgorsze cechy człowieka, które zmieszały się w niekorzystnym szejku genów. Już dawno przestał udawać, że nad tym panuje.
  Ostrze topora raz za razem opadało na ściankę chaty w akompaniamencie drwiącego śmiechu wymordowanego. W pewnym momencie nie kierował go w stronę kobiety, ale do siebie, do eteru. Destrukcja wprawiała go w wyśmienity humor, a pełny żołądek i mięśnie, które zaznały właściwego odpoczynku funkcjonowały be zarzutów. Nie było sensu, żeby dłużej marnować tak doskonały stan na rozmowy z kobietą.
  Pomógł jej z mutantem, ona nakarmiła go i pozwoliła zregenerować, ale życie na Desperacji nie sprzyjało długoletnim przyjaźniom. Nie chciał nawet próbować zdecydowany ruszać dalej. W końcu szukał czegoś, co miało pomóc mu odnaleźć zagubioną świadomość. Tu na pewno jej nie było.
  Spojrzał nostalgicznie na niebo na horyzoncie z toporkiem opartym na ramieniu.
  — Trzymaj się, trusia — mruknął i kopnął kawałek drewna, który gdyby był bardziej przyjazną bestią najpewniej porąbałby zgodnie z prośbą nieznajomej. Zamiast tego wytarł podeszwę buta o korę i pewnym, ale niezbyt szybkim krokiem zostawił chatkę i jej mieszkankę za sobą.

2x z/t
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.19 1:03  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Anioł przemierzał bezkres przestworzy walcząc z trapiącymi go głosami w jego głowie. Szum wiatru pozwalał mu je zagłuszyć, lecz Asmodeus czuł że długo ten spokój nie będzie trwać. Znajdował się nad terenami desperacji gdy przez szum wiatru przebił się w jego głowie głos... obleśnie podniecony i zdarty jakby od nadwyrężania strun głosowych.
- Szum wiatru nie zagłuszy tego czym jesteś Asmodeuszu... jesteś tym co pożera, a My tym co pożre Ciebie!
Anioła zalał zimny pot, czuł jak jego ciało blednie, a on sam traci siły. Jego lot stał się nierówny, odległość od ziemi malała i zwiększała się, a kierunek zmieniał się wraz z każdym mrugnięciem, powodując jeszcze większe zawroty w jego głowie... on spadał.
Dym wypełznął spod jego ubrań, szarpany wiatrem nadal utrzymywał się w formie macek, które z chwilą przemieniły się w ludzkie dłonie. Pełzły po nim niczym węże, chwytały go, szeptały o różnych rzeczach w niezliczonych językach. Rwały mu pióra ze skrzydeł, chwytały za krtań odbierając dech, czy też za włosy odciągając jego wzrok.
Asmodeus chwilę przed kontaktem z ziemią rozpostarł trzy pary olbrzymich skrzydeł i wyhamował na tyle by nie połamać własnych kończyn, lecz i tak pęd był na tyle duży, że przy kontakcie z podłożem potknął się i upadł na twarz.
Skrzydła bezwiednie opadły na ziemie, a sam anioł z bólem podniósł się z ziemi, ocierając dłoniom twarz usuwając przy tym przylepiony do niej piach.
Bez większego namysłu zaczął iść przed siebie, wykończony, bez planu... wzrok miał pusty, a postawę zgarbioną. Skrzydła opuszczone do ziemi zamiatały pył z ziemi.
- Jesteś niczym więcej niż tylko narzędziem Asmodeuszu. Nie ważne jak bardzo miłujesz Boga...
- Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się...!
Dłońmi zakrył swoje uszy jakby to miało mu pomóc zagłuszyć drwiące z niego głosy w głowie.
Idąc tak wpatrzony w ziemie w pewnym momencie, jego głowa uderzyła o coś twardego, lecz nie była to ściana, a drewno - dokładniej to drewniane drzwi.
- Potrafisz tylko niszczyć...
- Jesteś porażką!
- UMRZYJ! ZDECHNIJ!
- Jesteś niczym więcej jak zepsuciem tego świata!
Z oczodołów zaczął wyciekać mu dym, który leniwie spływał po jego policzkach, a następnie spadał na ziemie tuż pod drzwiami, by następnie szybko wpełznąć na niego ponownie.
Stał tak z głową opartą o zamknięcie zapewne jakiegoś domostwa, sam w gruncie rzeczy nie wiedział, wzrok cały czas miał wbity w ziemie. Wysłuchiwał kolejnych obelg, gróźb i wszelakiego rodzaju przytyków ze strony powstałych w jego umyśle postaci, kolejnych osobowości, które składały się na istnienie anioła.
- przestań... zdechnijcie... zamknijcie się... RYJ!
Krzyknął prosto w drewno, dłońmi uderzył o drzwi ściągając palce w pieści, a przydługie paznokcie zaczęły zahaczać o nierówną fakturę drewna. Następnie w akcie desperacji, chcąc pozbyć się natręctwa w jego głowie, zaczął nią uderzać... raz po raz, z taką siłą, że całe drzwi drżały jakby miały wypaść z futryny. W miejscu które uderzał anioł pojawiła się plama krwi, która z każdym kolejnym uderzeniem przybierała coraz to intensywniejszego szkarłatnego koloru, a po czole Asmodeusa spływała krew jeszcze intensywniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.19 22:16  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Dzień zapowiadał się wyjątkowo spokojnie i normalnie.
Ethienne nie miała najmniejszego problemu z codzienną rutyną. Lubiła takie spokojne momenty, kiedy mogła zająć się domowymi sprawami jak uprzątnięcie bałaganu, przygotowanie zapasów jedzenia czy właśnie narąbanie drzewa. Od wielu, wielu lat mieszkała sama, i musiała radzić sobie w samotności, aby przeżyć. Chociaż nie, nie tyle co przeżyć, a po prostu przetrwać na tak nieprzyjaznych ziemiach jakimi zdecydowanie była Desperacja.
Zamachnęła się siekierą rozbijając kolejny kawałek drewna na pół.
Dopiero po dłuższej chwili kątem oka dostrzegła ruch. To były sekundy instynktu, kiedy mięśnie jej ciała napięły się, gotowe do samoobrony. Zacisnęła mocniej palce dookoła siekiery i wyprostowała się, wbijając wzrok w nieznajomego. Na moment w jej ciemnych oczach zamigotało zaskoczenie, gdy dostrzegła jego skrzydła, od razu kalkulując, że mężczyzna nie należy do zwykłych mieszkańców Desperacji, do tych prymitywnych i barbarzyńskich stworzeń. Był aniołem. A aniołach słyszała naprawdę mało, jednakże znała wystarczające bajeczki o ich rzekomych nieskazitelnie dobrych sercach.
Stek bzdur.
Jeżeli ktoś musiał przeżyć w ty syfie, zdecydowanie nie mógł sobie pozwolić na kupienie takiego szajsu. Parę ulotnych chwil przyglądała się jego zgarbionej sylwetce, i to wystarczyło, by dotarło do niej, że z nieznajomym wyraźnie jest coś nie tak. A do tego zdawał się jej w ogóle nie zauważać. W takiej sytuacji z pewnością zgarnęłaby swoje manatki i jak najszybciej oddaliła od tego miejsca, nie chcąc w żadnym stopniu zwracać na siebie uwagi potencjalnego zagrożenia. Ale problem był taki, że nie mogła teraz tego zrobić i musiała zmierzyć się z dziwnym, pseudo anielskim stworzeniem.
A łuk pozostał w domu.
Uniosła lekko ramiona ku górze, nabrała więcej powietrza w płuca i ruszyła w jego stronę, niemalże bezszelestnie, trzymając siekierę tak, by w razie problemu bez zawahania uderzyć w niego. Nie brzydziła się przemocą. Uważała, że jest złem koniecznym i sposobem na przetrwanie. Kolejny krok. Jeszcze jeden i jeszcze następny. Uniosła siekierę, ale wtedy... wtedy dostrzegła co wyprawia mężczyzna.
Jest albo psychopatycznym masochistą albo po prostu jakimś upośledzonym kretynem, albo i jedno i drugie. Wpatrywała się w niego oszołomiona i zaskoczona, aczkolwiek dość szybko otrząsnęła się z zaskoczenia. Jak tak dalej będzie, to zaraz rozwali jej drzwi. Zagryzła dolną wargę od wewnętrznej strony, opuściła siekierę i przełożyła ją tylko do jednej dłoni, a drugą wsunęła pomiędzy drewno a jego zakrwawione czoło. Naparła palcami na jego głowę i zmusiła, by odwrócił ją w bok, spoglądając na nią. Zmarszczyła delikatnie brwi, a potem złapała za ramie i odsunęła od wejścia do domu. Lepiej, żeby nie przyszło mu do głowy coś głupiego. Sięgnęła do włosów i odwiązała chustkę, która robiła jej za prowizoryczną gumkę, a potem przycisnęła materiał do jego czoła. Rana wyglądała paskudna, ale nie była głęboka czy też zagrażająca życiu. Chociaż w tych warunkach i tak wymagała oczyszczenia.
Spojrzała na niego i postukała się w skroń dając mu do zrozumienia, że jest wariatem. Kto normalny napieprza czołem w drzwi?
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.19 21:17  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 2 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Nie zorientował się, że jest w czyimś towarzystwie, prawdę mówiąc nie przyszło mu to nawet do głowy, był obłąkany, w pewnym swego rodzaju transie, nie obchodził go świat zewnętrzny, a jedynie to by pozbyć się uciążliwych głosów z głowy.
Jego rozpaczliwe próby wytrzaśnięcia szeptów, zostały przerwane w momencie gdy coś lub ktoś chwycił go za głowę, wtedy dowiedział się że ma towarzystwo. Spojrzał pusto na twarz kobiety. Nie opierał się jej jakoś specjalnie.
Całkowicie ocknął się dopiero gdy ta przytknęła mu kawałek materiału do czoła, a palcem postukała w czoło. W tym momencie jego oczy nabrały jakby barwy.
Powolnym ruchem chwycił ją za rękę, która przyciskała szmatkę, nie był to silny chwyt. Delikatnie odciągnął jej dłoń od czoła, a następnie niemo wbił wzrok w jej ciemne oczy.
- To nie pomoże...
Cienkie smugi dymu wspinały się mu po ręku, by wpełznąć na jego dłoń, a następnie przeszły na kobietę. Czarna substancja wytwarzana przez anioła owinęła się wokół jej przedramienia, a gdyby ta chciała oderwać dłoń mogła poczuć, że te czarne macki przykleiły się do niej i naciskały na jej skórę.
Spod opadłych na ziemie skrzydeł wypełzły kolejne, znacznie większe, przypominające kształtem dłonie czy też węże.
- ... tak długo jak nie pomoże z tym.
Krew ściekała mu po czole, następnie pomiędzy brwiami i po nosie, aż w końcu skapywała my z brody, prosto na koszule.
Głosy ustały, na tę chwile, ale sam anioł nie wiedział kiedy wrócą, czy straci kontrole nad sobą jak przed chwilą i w jakim stopniu, czy ogarnie go jak teraz depresyjny stan czy może chęć mordu. Sam nie wiedział i tego się w sobie bał, od kiedy był w takim stanie? Od czasu gdy spotkał tego wymordowanego, nie? Wzrokiem powiódł na wijący się na nim dym, a ten jakby pod presją tego spojrzenia wpełznął ponownie pod jego skrzydła. Zapewne zaczął być taki od pochłonięcia tych cieni. Teraz borykał się z walką by nie stracić nad nimi kontroli.
Zerknął na kobietę, niezbyt mu na niej zależało, zapewne w innym stanie już by coś jej zrobił, lecz obecnie, nie mógł, czułby się z tym źle, przez głosy, które chwilę temu rozszarpały jego i tak już niezrównoważoną psychikę... być może. Jednak wpatrując się tak na nią, na jej niemą ekspresje, brak słów i nadmierną gestykulacje.
- Nie potrafisz mówić?
Puścił jej dłoń, jeżeli nadal jej nie wyszarpała.
Poniósł wzrokiem na drzwi, po których spływała jego własna krew. Teraz mógł dojrzeć, że tym był to w co uderzał głową, a także że były to drzwi czyjegoś domostwa, powiódł wzrokiem ponownie na kobietę i nie czekając na jej specjalne zaproszenie, zwyczajnie do niego wszedł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach