Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Oglądanie reakcji Wiecznego było dla niej czystą przyjemnością. Co prawda bała się, że zaraz uderzy w ziemię z impetem, który od razu wybiłby jej z głowy tak niewinne wygłupy, jakich się właśnie dopuszczała, jednak - jakimś cudem - Yury zdecydował się dołączyć do jej małego przedstawienia. Jej buty nie należały do najwygodniejszych i były na nią nieco za duże, aczkolwiek nie przeszkadzały jej do tego stopnia - zwyczajnie jej się włączył jeden pomysł, który zdecydowała się wpleść w życie z gracją aktora, którym nawet nie była.
I, szczerze mówiąc, nie spodziewała się kontrataku ze strony Żura.
Nagła zmiana jej położenia sprawiła, że z jej gardła wyrwał się krótki okrzyk, zanim zrozumiała, co się dzieje. Rozejrzała się, zaskoczona rozwojem sytuacji, ale po chwili bardzo spodobała jej się wizja, w której widzi o wiele więcej dzięki swojemu wysokiemu położeniu. Dobrze się bawiła i korzystała z okazji tak długo, jak tylko mogła, pełniąc rolę obserwatorium i starając się nie ryknąć śmiechem, kiedy widziała reakcję innych Desperatów na tak niecodzienny widok.
Zachichotała, kiedy ten postawił ją na ziemi i poklepała go po ramieniu z niewinnym uśmiechem na twarzy, po czym sama upewniła się, że kieł był pod jej ubraniem, kiedy tylko Yury podzielił się informacją. Zazwyczaj ukrywała go, bo lubiła widzieć zaskoczone miny wymordowanych, gdy ujawniała swoją przynależność organizacyjną gdy nikt się tego nie spodziewał, stąd miała wprawę. Nawet czasem dzielnie udawała, że uważa, iż Smoki śmierdzą, co czasem działało na ich wrogów. Po tym kiwnęła głową i poprawiła niesforny kosmyk, czekając spokojnie, aż mężczyzna przekroczy wejście do baru. Sama nie chciała sprawiać problemów, gdyż uważała Boba za uroczego i bardzo wytrwałego wymordowanego, którego powinno się nagrodzić, a nie utrudniać dodatkowo życie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W barze mimo dość wczesnej pory było sporo wymordowanych. Ponad połowa miejsca była pozajmowana przez rozmaite kliki, żadna jednak nie umywała się do rangi DOGS czy die Katze. Było ich tu ponad tuzin i zwykle grupowali się po trzech. Uwagę przykuwała kobieta, ubrana jak cygańska wróżka, z krukiem na ramieniu, siedząca między piątką innych wymordowanych i rozkładająca karty w taki sposób, jakby wróżyła. Poczciwy Bob stał za kontuarem i z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy, pucował szklankę. Robił to tak zawzięcie, jakby to nie była tylko szklanka. Na domiar złego brudna szmatka tylko zwiększała ilość plam na powierzchni naczynia. Po chwili jednak przestał i nalał doń piwa, bo ktoś sobie zażyczył więcej trunku.
Wchodzących zmierzył swoim zwyczajowym spojrzeniem, który mówił "witajcie w pokoju" w sposób, sugerujący że w przypadku niepokojów właściciel ma pod ladą obrzyna gotowego do strzału. Poza tym jednak nie obdarzył ich żadną dozą uwagi, chyba, że podeszli do kontuaru.
Pozostali bywalcy przelotnie jedynie zerknęli na wchodzących. Z wyjątkiem dwóch typów o kaprawych spojrzeniach, siedzących w kącie sali, mierzących ich nienawistnymi ślepiami przez cały czas.

Termin: 26.03 21:00
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nacisnął za klamkę i otworzył drzwi do przybytku Boba, ale zanim przekroczył próg i zbadał jego wnętrze upośledzonym okiem, złapał Faith za ramię. Schylił się, dosięgając wargami do jej ucha.
Panie przodem — szepnął w niego, dotykając szorstkim wargami delikatnego płatu, ale nie czekał, aż anielica dostosuje się do tego rozkazu. W ramach zachęty wcisnął ją do środka, wykorzystując to, czym umiał posługiwać się najlepiej - siłą. W tym celu uścisk na ramieniu kobiety się pogłębił i możliwie, że na skórze pojawiły się czerwone ślady, które w dalszym rozwoju przekształcą się w siną, paskudną plamę w postaci siniaka. Wszedł tuż za nią, zamykając za sobą drzwi. Potoczył zepsutym ślepiem po wnętrzu pomieszczenia, a na jego mordzie pojawił się niby to uprzejmy śmiech, ale zawierał w sobie nutę grozy. Zaplatał swoje śmierdzące tytoniem palce w drobną dłoń Faith i ruszył w kierunku kontuary, gdyż jego oko nie namierzyło podobnego do siebie kolesia.
Usadził tyłek na jednym z wolnych krzesał i wyszczerzył się do Boba, wykrzesując do życia pochowany przez chamiznę urok osobisty, ale wątpił, że jeszcze coś z niego pozostało. Na zgliszczach można było postawić jedynie cmentarzysko. Gdzieś po drodze puścił rękę kobiety, aby oddać jej z nawiązką swobodę działań.
Dobry — rzucił w kierunku mężczyzny. — Szwendał się tu typ podobny do mnie? — wypalił, bo jednak subtelność nie była mu przeznaczona, a nie miał zamiaru przez pół dnia łazić za jakimś kretynem tylko po to, by dać mu parę razy w mordę, a potem odstrzelić łeb w imię głupiej zemsty dwóch gołodupców. — To mój brat. Mieliśmy się spotkać w tym barze, ale podróż nam się opóźniła, zresztą — sięgnął po papierosa —  wie pan jak to jest, wypadki chodzą po ludziach. —  Wcisnął go między wargi i zapalił, zaciągając się. Dopiero kiedy dym opuścił jego usta, odezwał się ponownie: — A tak w ogóle, to proszę piwo, a dla tej małej może być soczek.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Poczuła nieprzyjemny dreszcz, gdy najemnik ją złapał za ramię. Skierowała swój wzrok w kierunku przeciwnym do tego, gdzie znajdował się Yury, a właściwie jego piękna twarz, kiedy dalej bawił się w odpłacanie za tamten niewinny żart. A przynajmniej tak sądziła, że o to chodziło, chyba, że lubił tak szeptać ludziom do ucha, nigdy nie wiadomo, kto ma jakie potrzeby w życiu... A czasem lepiej było nie pytać.
Siła, z jaką Wieczny zmusił anielicę do wejścia sprawiła, że ta cudem nie powitała całego miejsca twarzą, co nie do końca byłoby w dobrym stylu, więc przyjęła nieco dziwną pozę. Kiedy już upewniła się, że zapanowała nad wszystkim, przyłożyła rękę do miejsca, gdzie palce Żurego wbiły się wręcz w ramię, po czym posłała mu oburzone spojrzenie. To również nie wyglądało zbyt przekonująco, zważając na całą sytuację, jej zgarbioną pozę i sam fakt, że na bladej twarzy anielicy wciąż można było zauważyć niewielkie rumieńce. Sam fakt, że Żur dalej ciągnął ją za rękę wcale nie pomagało, przez co wyglądała jak jakieś dziecko lub nieudolny sługus, aniżeli towarzysz z tej samej grupy i nawet nie wiedziała, czy warto grać w ten sposób dalej, czy udać, że ma resztki honoru.
Nie żeby miała, za wielkiej różnicy jej to nie robiło - gorzej, gdyby przez to zachowanie zwróciła na siebie uwagę tych, co tak bardzo lubią się znęcać nad słabszymi, kiedy wyczują dobrą okazję.
Nie odezwała się ani razu, skupiając się głównie na obserwacji terenu - najpierw przyjrzała się nieco kobiecie, która wróżyła z kart grupie bywalców. Potem jej wzrok skierował się ku właścicielowi. Faith kiwnęła delikatnie głową w geście powitania po czym usiadła blisko drugiego najemnika. Dopiero wtedy wyłapała złowrogie spojrzenia z kącika pomieszczenia. Beatrice poczekała chwilę i ponownie kiwnęła głową, gdy usłyszała coś w rodzaju zamówienia, a następnie delikatnie dźgnęła Wiecznego palcem w ramię, chcąc zwrócić jego uwagę na tych, co siedzieli w kącie.

//Tak, najmocniej przepraszam za zjedzenie terminu, nie zabijaj mnie od razu, Bli. D:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poczciwy Bob zmierzył go uważnym spojrzeniem, nalewając powa do szklanki, zanim jeszcze Pan na Smoczej Górze wyraził swoje życzenie. Zerknął również na anielicę, która przycupnęła obok swojego smoczego rycerza. - Nie ma soczku, dostawca leci sobie w kulki... - mruknął Bob tonem, jasno wskazujacym, że żadnego dostawcy soczku nie ma i nigdy nie było. - A twój brat był tu i strasznie narozrabiał. Uważałbym na siebie, gdybym był Tobą. Łatwo was pomylić.
Nie wiem gdzie poszedł, bo kiedy wszystko się zaczęło, ludzie wyleźli na zewnatrz. Popytaj, może ktoś wie coś więcej... -
Przed Faith wylądowała szklanka do połowy wypełniona wodą. A może do połowy pusta?
Siedzący w kącie kolesie nadal łypali na was groźnie.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Biomech zgarnął z blatu szklankę i obrócił ją powolnie, niby to leniwie w palcach. Przyjrzał się nalanemu na dnie naczynia alkoholowi, aż w końcu przychylił do ust jedną ze ścianek naczynia i nawilżył gardło płynem, które w smaku przypominało marnej jakości piwo rozcieńczone w wodzie. Skrzywił się lekko, ale nie wyraził swojej dezaprobaty; opróżnił szklankę niemal do połowy, udając zadowolonego klienta.
Zawsze był awanturnikiem.Mówisz o sobie?, złośliwa myśl napłynęły do jego głowy, gdy podzielił się tą uwagą z mężczyzną. — Miałem nadzieję, że z tego wyrósł, ale najwidoczniej nadzieja już na zawsze pozostanie matką głupich. — Wzruszył ramionami, duszkiem opróżniając naczynie.
Wzrok potoczył po lokalu, wtem jego spojrzenie spoczęło na tkwiących w kącie mężczyznach, którzy już wcześniej zostali zauważeni przez anielice, ale biomech przez wzgląd na swój porywający brak taktu nawet nie wyczuł jej gestu w postaci pociągnięcia za rękaw.
Kim oni są? — zapytał Boba, nawet nie dbając o dyskrecje. Zdezelowane oko spoglądała wprost na stałych bywalców baru. Czyżby typ, którego szukali, naraził się również im, a może wiedzieli, że Yury i Faith należeli do grupy najemniczej?
Na usta Wiecznego wkradł się posępny uśmiech.


Ostatnio zmieniony przez Yury dnia 09.05.18 14:31, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Anielica kiwnęła głową, gdy otrzymała od Boba szklankę wody, jako że ta na tę chwilę nie chciała mieć jakże głębokich rozważań na temat tego, czy jest ona do połowy pełna, czy może jednak pusta... Szklanka była i znajdowało się w niej trochę wody, to było w tym momencie najważniejsze. Mogła dostać same naczynie na zachętę czy coś, tutaj wszystko było możliwe. Beatrice złapała szklankę w swoją bladą dłoń i przyłożyła do ust, upijając niewielki łyk, kiedy to usłyszała wypowiedź Żura i prawie nie zaczęła się krztusić. Przez jej głowę przeszła bardzo podobna myśl, stąd musiała jakoś spróbować utrzymać pokerową twarz. Szczęśliwie skończyło się na tym, że ta zasłoniła usta dłonią, coby nikogo nie opluć, zerkając na Wiecznego.
Zdecydowała się jednak nie odzywać, bo ten zaraz po tym jak gdyby nigdy nic zdecydował się zapytać o dwójkę panów, prawdopodobnie nawet nie będąc świadomym tego, że wcześniej sama go dźgała w ramię, starając się być subtelną, w przeciwieństwie do Smoczego Rycerza.
- Skromny i subtelny jak zawsze, rycerzu... - rzuciła cicho po włosku, bardziej do siebie niż reszty, po czym westchnęła. No cóż, karty zostały rzucone, nie miała innego wyboru, jak czekać na komentarz Boba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Bob milcząco wzruszył ramionami, nie komentując werbalnie tego czy Yury był głupi, czy też może tylko naiwny. Takich typów, którzy rozrabiali w barze zawsze można było znaleźć, nawet nie szukając specjalnie mocno. Ten miał szczęście, bo nie został rozsmarowany na ścianie. W gruncie rzeczy, właściciel tego przybytku również je miał, skoro żaden mechaniczny awanturnik nie przyozdobił wnętrza lokalu swoim wnętrzem.
Na subtelne pytanie smoczego rycerza, barman zareagował zwykłą obojętnością i zwięzłą odpowiedzią:
- Nie znam. Wiem tylko, że Twój braciszek im zalazł za skórę i w tej chwili dwóch ich kumpli go śledzi. Jeśli wrócą, prawdopodobnie będziesz miał kłopoty. Wyszli jakąś godzinę temu. - dodał, uprzedzając następne pytanie.
Bliższe spojrzenie na owych bandziorów pozwalało dostrzec gęby brzydkie nawet jak na desperackie standardy, kurtki nabijane ćwiekami oraz bandolier z nabojami przebiegający przez pierś tego siedzącego bliżej was, co dawało sygnał subtelny jak sam Żur, że owe typki mają przy sobie broń i nie zawahają się jej użyć. Dlaczego do tej pory tego nie zrobili, pozostawało zagadką.

Termin: 31.05 - od teraz tempo takie jak zwykle, obiecuję
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widok bandziorów nie napawał go entuzjazmem; nie byli piękni i wyglądali groźnie, a uzbrojenie dopełniało ten obrazek.
  Odłożył szklankę na porysowany blat, przenosząc wzrok na barmana.
  Skoro byli wyposażeni w tak bogaty asortyment, to dlaczego - do licha! - nie byli w stanie uciszyć jednego awanturującego się sukinsyna, którego mieli tuż przed nosem? Nie mieli nic do zaoferowania, a ten bajerancki ubiór to tylko efekt wizualny pełniący rolę straszaka?
  — Dwóch, tak? — Dopytał, jakby nie dosłyszał słów mężczyzny, bo właśnie przypomniał sobie liczbę ich zleceniodawców. Dwóch głodupców smażących się na pełnym słońcu.
  Zerknął ukradkiem na Faith, mając nadzieje, że kobieta wspomoże go w procesie myślowym. Nie był dobry w tych klockach.
  — Może pan ich opisać? Chciałbym wiedzieć, kogo mamy unikać — dorzucił po chwili, nadal ciągnąc zaczętą gierkę, ale w środku aż go skręcało. Miał ochotę podejść do tych cisnących się w kącie gamoni i zapytać ich wprost o co w tym wszystkim chodzi, a gdyby został zbyty – wywlec jednego za fraki z budynku (by niewinne oczy anielicy nie były świadkiem paskudniejszego widoku od ich obskurnych mord) i w ramach motywacji przemeblować mu twarz.
  Wrzucił do szklanki niedopałek. Tlącą się końcówka zasyczała w kontakcie z wilgotnym dnem.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Anielica przez cały czas utrzymywała neutralny wyraz twarzy tak, jak tylko mogła, obserwując pomieszczenie i oddając rozmowę z Bobem całkowicie w ręce Wiecznego. Słuchała jednak każdego zdania, jakie wyszło z ust barmana, starając się w najgorszym wypadku wspomóc swojego towarzysza w myśleniu.
Skłamałaby jednak, gdyby stwierdziła, że obserwujący ich Desperaci jej nie męczyli.
Nie wiedziała w ogóle, jak zareagować. Bob stwierdził, że koledzy, którzy mieli rzekomo obserwować "brata" Yurego wyszli i była ich dwójka... A chyba nie był na tyle zdeterminowany, by ich kryć na boku. Na tę chwilę kusiło, by spytać, czy nie byli to zleceniodawcy ich niewinnej misji, niemniej jednak Faith nie miała wystarczająco dużo dowodów. Zdecydowała się jednak na chwilę połączyć zarówno ich, jak i ich zleceniodawców, do jednej grupy. Przynajmniej w jednym ze scenariuszy.
Pytanie ich o zdanie byłoby ryzykowne, jako iż posiadali broń. Nawet, gdyby udała niewinną damę, prawdopodobnie dostałaby w twarz za samo istnienie. Anielica wypiła swoją wodę, po czym spojrzała na Yurego.
- Powiadają, że los uwielbia nagradzać za byle bzdury... Nawet za świętą cierpliwość. - zaczęła niewinnie - Kto wie, być może nić między znaną nam parą a nimi jest silniejsza, niż nam się wydaje... Jednakże spotkanie z nimi może być dosyć bolesne.
Tym razem to ona nachyliła się tak blisko, jak tylko dała radę, aby jej głos był wychwycony tylko i wyłącznie przez najemnika.
- Wstrzymaj więc swe ręce na blacie i słuchaj, a ci odpowiedzą. Jeżeli jednak nie będziemy mieć pewności... Zaryzykujemy bezpieczne rozdanie i uwierzymy, że trafimy na lepsze karty na prawdziwej wojnie.
Sama nie miała pewności, stąd wolała to rozegrać spokojnie i bezpiecznie - i wierzyła, że Yury wytrzyma jeszcze chwilę. Tak samo jak ci przyjaźni kolesie w kącie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Barman przez dłuższą chwilę milczał, wpatrując się to w kobietę, to w mężczyznę, ostatecznie wzruszając jedynie ramionami, odstawiając brudną szklankę na blat, chociaż przed momentem pieczołowicie ją pucował.
- A ja wiem? Tutaj każdy wygląda tak samo. - odpowiedział wreszcie, a nuta znużenia wkradła się w jego ton. Najwyraźniej rozmowa i udzielanie odpowiedzi na wasze pytania powoli zaczynała go męczyć. to była kwestia krótkiej chwili, aż wreszcie urwie temat i wróci do swoich zajęć. Nawet, jeżeli tym zajęciem będzie pucowanie tej samej szklanki bez wyraźnego efektu poprawy.
Nagle nachylił się nieznacznie w waszą stronę, wyłapując spojrzenie ciemnowłosego biomecha. Ściszył lekko głos, jakby to, co zamierzał właśnie powiedzieć, było największa konspiracją.
- Ale zapytaj tamtych, przy stole. Na pewno będą wiedzieć więcej. Praktycznie każdego dnia kręcą się tutaj. - polecił krótko, odchylając się od niego, i jak można było przewidzieć, pochwycił szklankę i tą samą, brudną i tłustą szmatą zaczął ją wycierać, jednocześnie odsuwając się od was, a tym samym dając wyraźnie do zrozumienia, że między wami nastąpił koniec rozmowy.


Spoiler:
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach