Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 15 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next

Go down

Pisanie 07.05.18 22:09  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Gdzieś w trakcie całego procesu przemknęło jej przez myśl, że dobrze się stało, iż trafiła na tę próbę sama. Wszystko byłoby o wiele trudniejsze i bardziej krępujące, gdyby musiała stawić czoła zadaniu w obecności świadków. Teraz w pomieszczeniu o krwistej brawie znajdowały się tylko one dwie: spętana kobieta odziana w szkarłat oraz drobna anielica uzbrojona głównie w dobre intencje. Zgadzając się na pomoc nieznajomej, bez oporu przyjęła konieczność ofiary. Czuła, jak opuszczają ją siły, nogi odmawiają posłuszeństwa, nawet umysł zaćmiewa się z powodu zmęczenia. Aż trudno było się dziwić, że kiedy tylko uwięziona niewiasta zniknąwszy wypuściła Lise z objęć, ta osunęła się na ziemię. I tak dobrym objawem było, że udało jej się chociaż częściowo zachować pion i przysiąść na piętach. Oparła się dłońmi o nagą skałę dla podtrzymania równowagi i zamrugała kilkakrotnie, chcąc odzyskać ostrość widzenia. Wszystkie dekoracje zniknęły, przy czym podobnie jak podczas poprzedniego wyzwania, pozostała tylko resztka... czegoś. To musiała być jakaś manifestacja owych pieczęci, o których wspominał Drzewiec. Jeśli istotnie dwie z nich zdołali już zniszczyć, dawało to nadzieję na pozbycie się także pozostałych. Nie było czasu do stracenia.
Ostrożnie podniosła się z siadu i stanęła na nogi, pilnując by nie zakręciło jej się w głowie. Odczekała kilka sekund dla pewności, czy nie poczuje się gorzej; kiedy poczuła się na siłach, by iść dalej, rozważyła wybór pomiędzy kolejnymi drogami. Nagły rozbłysk i zmiana koloru zaintrygowały ją na tyle, by wybrać korytarz oznaczony żółtym światłem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.18 0:38  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Veles


W samotności i otaczającym go mroku, i ciszy głuchej oraz zalegającej na kamiennym podłożu ruszył Veles ku wejściu do korytarza, które to oznaczone było kulką na fioletowo jaśniejącą. Tylko jego oddech oraz kroki przez niego stawiane rozbrzmiewały w czarnym milczeniu tegoż tunelu, ginąc jednakże bardzo szybko, rozpływając się bezsilnie w ciemnościach tu królujących i przemijając bez echa nawet najwątlejszego. Podróż przez korytarz nie trwała jakoś straszliwie długo, a porównywalnie do poprzednich doświadczeń skromnej grupki Aniołów - chociaż z drugiej strony ciężko było określić tutaj upływ czasu, trudno liczyło się rozwlekające i rozciągające niemożliwie minuty, niełatwo chwytało się za wskazówki tykającego w duchu zegara. Nie był to, jednak, fakt nadmiernie istotny w momencie tym ważnym, jako że nagle i bez wcześniejszego ostrzeżenia Stróża otoczyła mgła gęsta i głęboko fioletowa.

Zasłona ta swoista i delikatnie w powietrzu płynąca otuliła Velesa niby płaszcz niematerialny oraz dziwnie przyjemny - nie bił od niej nieprzyjemny chłód, nie emanowało od niej żadne ciepło, ona po prostu tu była, ocierając się o skórę Skrzydlatego w niemożliwy do wyczucia sposób. Chwilę po pojawieniu się ametystowej mgły, Stróż ujrzeć mógł dwa metry przed sobą z początku niewyraźną, acz szybko wyostrzającą się sylwetkę persony niewysokiej, drobnej, przyodzianej w płaszcz laboratoryjny i z szeleszczącym - jak to możliwe, że wcześniej owegoż dźwięku nie usłyszał? - łańcuchem oplatającym jej szyję oraz barki. Mężczyzna to był półprzeźroczysty, stosunkowo niski, z włosami krótko ściętymi i eleganckimi okularami zakrywającymi brązowe oczy.
- Witam Nieznajomego - odezwał się ochrypłym, spokojnym głosem i z leciutkim, ledwo widocznym uśmiechem rysującym się na inaczej poważnej, naznaczonej początkami zmarszczek twarzy. - Fioletowa to Próba, wymagająca dobrego myślenia bądź łutu szczęścia. - Machnął ręką w kierunku trzech fiolek stojących na prostym, drewnianym stole, każda opatrzona symbolem innego kwiatu: lawendy, petunii oraz fiołka. Całość ta pojawiła się pośród objęć mgły tak samo, jak wszystko inne w punkcie tym magicznym: bez uprzedzenia, nagle, znikąd. - Jedna z tych fiolek zawiera substancję nieszkodliwą, dwie pozostałe wywołają nieznane mi, negatywne efekty. Wypijając którąkolwiek zerwiesz tutejszą pieczęć, a na tę niegroźną trafić będziesz miał możliwość poprzez rozwiązanie jednej mojej zagadki. - Przechylił lekko głowę, aczkolwiek przez łańcuch był to ruch sztywny, niewygodnie wyglądający i wywołujący grymas na ustach mężczyzny. - Czy jesteś na nią gotów? Czy na ślepo łakniesz zaryzykować?


Hersha


Niewielką przerwą i chwilą odetchnienia cieszyć mógł się Bojowy, ponieważ ledwo po okryciu nieprzytomnego, pogrążonego w śpiączce towarzysza swoim własnym płaszczem, kątem oka wychwycić mógł po prawej swojej stronie ruch gwałtowny, nagły, purpurą ostrą lśniący. Spojrzawszy tam, dane mu będzie zobaczyć wyłaniającego się z ziemi w zastraszającym tempie i zwijającego ciasno na twardej, podniszczonej glebie węża. Ogromne było to stworzenie, z łatwością przewyższające długością i masywnością pytona siatkowego; o łuskach nie gładko ułożonych, a twardych i rogatych; o łbie trójkątnym, wyposażonym w parę zakrzywionych, imponujących kłów oraz ozdobionym ślepiami liliowymi o pionowych, wąskich źrenicach. Bestia ta nie była półprzeźroczysta, lecz nie wyglądała też na całkowicie materialną i stabilną, mieniąc się w słońcu niczym zamglone, wiekowe szkło, o które nikt od dawien dawna już nie dbał. Syknęła wtem - wściekle, przeciągle, głośno i nieprzyjaźnie - zwijając się w jeszcze ciaśniejszy, zbity kłębek, aby tuż po tym wyskoczyć w kierunku Hershi jak sprężyna, z paszczą rozwartą i pokaźnymi zębiskami gotowymi do zagłębienia się w jego ciele.


Lilo


Nie zalegała nazbyt długo w pomieszczeniu Czerwonej Próby, odczekując na tyle tylko czasu, aż ciążące na ramionach jej zmęczenie nie załagodziło się na tyle, aby możliwa była dalsza wędrówka przez podziemia mrokiem i ciszą wypełnione. Podniosła się ostrożnie, niespiesznie do pionu, sprawdzając stan swój i w końcu stwierdzając, że może w miarę bezproblemowo ruszyć dalej. Postawiona przed wyborem dwóch korytarzy, Lil wytypowała ten, którego wyblakła zielona kulka rozjarzyła się niespodziewanie ostrym, żółtym światłem. Pokonanie tunelu przebiegło bez jakichkolwiek kłopotów, jako że podobny on był wszystkim innym wąskim, ciemnym korytarzom snującym się w tychże katakumbach - puste i proste, i pozbawione najmniejszych nawet oznak życia.

Dobrnęła, więc, Anielica do wyjścia z tunelu po czasie niedługim, lecz też bliżej nieokreślonym, wchodząc do... komnaty sporej, niesamowicie doskonale jej znanej, ponieważ był to początkowy punkt ich podziemnej wyprawy. Schody wiły się przed nią, na środku pomieszczenia, biegnąc w górę, na powierzchnię, czyli tam, gdzie czekał na powrót ich Hershia oraz stary, znużony tą marną egzystencją Drzewiec. Po lewej stronie od jej wyjścia - zaznaczonego przygaszoną, czerwoną lampką - znajdowało się przejście do korytarza opatrzonego niebieską kulką, na prawo żółtą, natomiast na wprost, za klatką schodową - jeśli można tak to nazwać - wyblakłą zieloną. Wróciła na start, dostając możliwość wyjścia na świeże powietrze, pod gołe i jakże cudowne niebo, do towarzysza jej Bojowego i tam na górze trwającego. Czy skorzysta z okazji tej się nadarzającej? Czy też kontynuować będzie zadanie, do którego zakończenia jeszcze troszeczkę, jeszcze odrobinę im zostało?

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki na powierzchni: chłodno (około 2 stopnia Celsjusza), lekki wiaterek, słońce jest w położeniu mniej więcej ósmej godziny.
  • Warunki pod ziemią: zimnawo (około -5 stopni Celsjusza), brak wiatru.
  • Hersha - masz jakieś trzy-cztery sekundy na reakcję.
  • Termin odpisów: 13.05.18r.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:36, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.18 1:41  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Samotność doskwierała Wołosowi tak, jakby przeżył jej już sto lat podczas swej krótkiej wędrówki. Snuł się korytarzem, lewą dłonią sunąc po jego ścianie, starając się w pewien sposób zapamiętać, może wyczuć coś nietypowego, zupełnie tak, jakby uwięziony był w celi, gdzie jedynym towarzystwem była przeklęta studnia oraz ponure wahadło. Nagle jednak zjawiła się tu mgła, zupełnie ni z tego ni z owego; Hamaliel postąpił dwa kroki w tył, a jego mięśnie spięły się nieprzyjemnie. Przecież błazen nie mógł się obawiać swoich prób.
 Czekał.
 Nie umiał sprecyzować jak się czuł; niepokój i jakieś dziwnie przyjemne uczucie towarzyszyły Velesowi bezustannie. Zmrużył oczy, chcąc przebić się spojrzeniem przez mgłę i dostrzegł w tej chwili jakąś postać człekokształtną, jednak spętaną i po części przezroczystą. Poczekał aż nieznajomy wypowie się, grzecznie kiwnąwszy jedynie łebkiem w ramach powitania.
 – Wobec tego… – Skomentował po chwili, przyglądając się czujnie fiolkom. Już przestawały go dziwić rzeczy, które się tu działy. – Chciałbym, ażebyś zagadkę mi zaprezentował; zobaczymy, co zrobię z tym dalej. Mam nadzieję, że zadaniu sprostam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.18 15:46  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Wędrowanie ciemnymi korytarzami nie było fascynującą przygodą, szczególnie że oddzieliła się od towarzyszy. Lęki, których od dawna unikała, powoli budziły się gdzieś wewnątrz. Tylko maleńkie światełka rzucające nieco blasku na podziemne tunele i świadomość tego, że musi powrócić do reszty drużyny, pomagały zachować trzeźwość myślenia. Poruszanie się po pozbawionym drogowskazów labiryncie nie było rzeczą łatwą, jednak w końcu dotarła do miejsca, które widziała już wcześniej. Schody prowadzące na powierzchnię kusiły niebagatelnie; w końcu słyszała już wcześniej, że pozostający w towarzystwie Drzewca anioł przeszedł przez walkę z bestią. Rozważywszy jednak pomysł sprawdzenia, w jakim jest stanie, szybko zeń zrezygnowała. Musiała wierzyć w to, że dowódca Zastępu był w stanie poradzić sobie sam. W końcu zrezygnował z zagłębienia się w tunele o to, by reszta zespołu mogła zająć się złamaniem pieczęci. To było ich zadanie.
Nie zastanawiając się już dłużej, skręciła w korytarz oznaczony niebieskim kolorem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.18 21:56  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Mruknął niezadowolony pod nosem, kiedy pojawiła się kolejna "niespodzianka", chociaż bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie "gość". Był w kiepskim położeniu. Co prawda zregenerował siły po poprzednim używaniu mocy, ale teraz musiał chronić również Ravena kosztem jakiejkolwiek ceny. Najgorzej, że nie mógł go tknąć, skoro używał swoich mocy. Co prawda gdyby złapał go, miałby jakieś dwie, ewentualnie trzy, a może nawet i cztery sekundy, nim materiał, którym był przykryty oraz w który był ubrany rozpadłby się, i nim moc tknęłaby jego skórę. Dzięki temu mógłby go przenieść w bezpieczniejsze miejsce. Wolał jednak pozostawać to na ostateczną ewentualność. Bo tak ryzykować będzie mógł tylko raz.
Dlatego też póki co musiał postawić na bardziej sprawdzone metody, jak walka.
Kiedy wąż wystrzelił w jego stronę, machnął dłonią, a spod jego stóp po skosie wyrosły długie i grube lodowe szpikulce. Zrobił to w chwili, gdy bestia znalazła się wystarczająco blisko, by nie miała czasu na unik czy też odskoczenie. Hersha liczył na to, że przebije ją i nie będzie stanowiła już większego zagrożenia. Była półprzezroczysta, to prawda. Istniało spore prawdopodobieństwo, że również niematerialna. Ale wtedy nie atakowałaby go z taką pewnością siebie. A skoro ona mogła go tknąć, to on ją również. Póki co nie zamierzał odsuwać się od Ravena. Miał obowiązki. Musiał go chronić.

Kontrola lodu 1/3
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.18 19:35  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Veles


Nie zamierzał w ciemno wybierać jednej spośród trzech fiolek, na co półprzeźroczysty, przyodziany w laboratoryjny kitel mężczyzna uśmiechnął się delikatnie oraz aprobująco - niezwykle łatwo dało się przeoczyć ekspresję tę leciutką, sparowaną z grymasem wywołanym przez ciążący na szyi i barkach łańcuch, lecz ktoś ciągle go obserwujący i zwracający na niego uwagę mógł się jej dopatrzyć. Spętany jegomość wyprostował się na tyle, na ile pozwalały mu te metaliczne, szeleszczące więzy, wskazując przy tym otwartą, prawą dłonią na pięknie zdobione, fioletowe flaszeczki ozdobione rycinami kwiatów.
- Skromność skryta pośród mroków romans do piersi tuli, wściekłość w sercu zasiewając i od miłości nieufne spojrzenia ściągając. Tajemnica niezgodę naokoło rozrzuca, płomienie złości rozpala i wiary przepływ zakłóca - wyrecytował na jednym prawie że wydechu głosem niezmąconym oraz spokojem tchniętym, ręce zakładając na klatce piersiowej i wzroku od Velesa nie odrywając. - I jest tym, co Pieczęć tutejszą bez konsekwencji skrusza - dodał po chwili ułamku, po czym zamilkł w oczekiwaniu na odpowiedź oraz akcje Skrzydlatego.


Hersha


Z postanowieniem chronienia swego nieprzytomnego towarzysza, Bojowy postanowił wyjść przeciwnikowi naprzeciw - bez ruszania się, tak naprawdę, z miejsca, jednakże był to malutki szczegół - i zaatakować go w trakcie wykonywanego przez niego susa. Próba uniknięcia nadciągającej, wyposażonej w długie i zakrzywione kły paszczy mogły narazić Ravena na niebezpieczeństwo, a i przeniesienie kompana zająć mogło czas oraz narazić oba Anioły na niepotrzebne ryzyko, dlatego też zastosowana przez Hershę kontra była tutaj rozwiązaniem niemalże idealnym. Niemalże. Lodowe, ostre kolce wystrzeliły z ziemi gwałtownie oraz szybko, nadziewając na siebie lecącego gada z niesamowitą, wręcz zaskakującą łatwością. Wbity jak mięso na szaszłyku wróg zasyczał głośno oraz wściekle, wijąc się dziko nad ziemią i skręcając pod wywijastymi, niemożliwymi do osiągnięcia dla normalnego zwierzęcia kątami.

Trzask.

Pęknięcia naznaczyły szpikulce przez Bojowego wykreowane, kawałki lodu posypały się na twardy grunt i się o niego porozbijały, podczas gdy stworzenie w dalszym ciągu miotało się jak opętane w swoich brutalnych okowach. Hersha mógł dojrzeć, dodatkowo, że rany zadane syczącej bestii nie krwawiły, tylko cielsko wokół obrażeń tych poczynało rozpadać się oraz rozpływać - niczym ser, który dźgnięto rozgrzanym nożem. Nie trzeba było dużo czasu, aby krople - gęste, lepkie, jak szkło rozpuszczone - zaczęły spadać z chlupnięciami i mlaskami na wysuszoną, niemrawą trawę, paląc ją i wyżerając, i unicestwiając doszczętnie. Lód Anioła - mimo faktu, że fioletowe wydzieliny węża spływały po nim wąskimi, poplątanymi szlakami - nie reagował na płyny potwora tak, jak wspomniana roślinność, będąc tylko kruszonym stopniowo przez szalone, iście taneczne wygibasy gada. Potrzebował on jeszcze dobrego, solidnego momentu do uwolnienia się, lecz mimo wszystko istniała taka sposobność i należałoby coś z nią zrobić. Czyż nie?


Lilo


Kuszące był schody wijące się w górę, na powierzchnię, lecz Skrzydlata przełamała chęć wspięcia się po nich i ruszyła dalej, wybierając wejście do korytarza oznaczone kulką z niebieskim, lśniącym niezmącenie światełkiem. Wszystkie dotychczasowe tunele były identyczne i przemieszczanie się nimi wyglądało tak samo w przypadku każdego z nich - zarówno i tym razem nie było inaczej. Lil przemierzyła ten aktualny bez najmniejszych problemów czy kłopotów, niedługo - a może długo? Któż to wie, jak czas w miejscu tym podziemnym i ciemnym, i chłodnym płynął - docierając do kolejnej sporej, okrągłej sali o znanej już jej architekturze oraz czterech wejściach. To, którym weszła do tegoż obszernego pomieszczenia zaznaczone było lampką emitującą żółty, ostry blask; to znajdującego się na wprost niej świecącą na niebiesko; to na prawo migoczącą fioletowym, jakby niestabilnym światłem; natomiast to na lewo opatrzone było kulką z wyblakłym, ledwo tlącym się pobłyskiem czerwieni. Kolejne wybory, ech?

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki na powierzchni: chłodno (około 2 stopnia Celsjusza), lekki wiaterek, słońce jest w położeniu mniej więcej ósmej godziny.
  • Warunki pod ziemią: zimnawo (około -5 stopni Celsjusza), brak wiatru.
  • Termin odpisów: 20.05.18r.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.18 0:45  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Wolała poruszać się przez ciemne tunele razem z resztą towarzyszy niż samotnie, jednak skoro już zdecydowali się rozdzielić, należało iść za ciosem. Plan, którego nigdy nie ustalili na głos, zakładał sprawne rozprawienie się z pieczęciami i powrót na powierzchnię. Nim to nastąpi, pozbawieni byli wszelkiej komunikacji pomiędzy sobą, co było niewiarygodnie stresujące - przynajmniej dla Lise. Potrzebowała wiedzieć, co dzieje się z tymi, którzy zostali w pierwszej komnacie czy tez na powierzchni, a tymczasem tylko wchodziła głębiej w podziemne korytarze.
Dlatego też znalazłszy się na rozdroży, nie zastanawiała się długo. Wyblakłe światełka wydały jej się drogą do miejsca, gdzie próba została już wykonana. Nie była pewna, co może znaczyć migający fiolet, toteż ostatecznie podążyła na wprost - ścieżką oznaczoną niebieskim kolorem. Cokolwiek czekało na końcu, zamierzała bezwzględnie się z tym zmierzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.18 12:48  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
„Nieprzyjemne” to pierwsze słowo, jakie zakręciło się w głowie rudzielca, gdy wysłuchał zagadki. Anioł zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią, wierząc, że ta obraca się właśnie wokół emocji. Już nawet nie zwracał uwagi na niemalże mechaniczny głos mężczyzny; otaczające opierzoną gwardię bohaterów dziwactwa były już chyba na porządku dziennym. Nie do końca pojmował emocje, jakie targały ludźmi; mimo przybrania wyglądu właśnie człowieka, Wołos nie potrafił utożsamić się z nimi i przyjmować ich pokus.
 Pierwsza myśl anioła była prosta — zazdrość. W literaturze często ludzie ją kryli, bo tak nakazywała przyzwoitość, jednak ta rosła do rozmiarów dość groźnych. Jednakże wizerunki kwiatów jakoś nie pasowały mu do umieszczenia wszystkich cech w jednym słowie. Roślin za dobrze nie znał, choć mowę ich przełożoną na wyznania ludzkie pojmował dość dobrze.
 – Dziękuję za twą pomoc – Odezwał się anioł, sięgnąwszy po fiołkową fiolkę. Petunia bowiem zwykle opowiadała o gniewie, lawenda przekazywała wieść o powodzeniu w uczuciach, miłości żarliwej, ale i zaufania braku. Fiołkom zaś, drobnym i niepozornym będąc, wiele sobą mówił. Wierność, tajemnica, skromność, miłość, zapomnienie, myśli skupienie wokół innej osoby. Usprawiedliwiwszy swój wybór we własnych myślach, anioł wypił zawartość fiolki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.18 21:47  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Oczywiście zakładał, że nie uda mu się od razu pokonać bestii. Ale nie spodziewał się aż TAKIEGO efektu. Musiał przyznać, że poczuł odrobinę wewnętrznej ulgi. Wąż nie wydawał się aż tak ciężkim przeciwnikiem jak poprzedni i istniała spora szansa, że uda mu się ocalić Ravena. Bo przecież o to w tym wszystkim chodziło. Aby móc ochraniać innych. Od tego był.
Zrobił lekki krok w tył, by uniknąć ewentualnych obrażeń od kwasu, jaki wydzielał się z "ran" stworzenia. Nie wygrał tej walki, ale, jak widać, miał sporą przewagę, czego nie mógł zaprzepaścić. Musiał ją wykorzystać, chwytać się wszystkiego, by wygrać. By chronić braci i siostry.
Dlatego też nie dawał wytchnienia wężowi. Z drobinek rozbitego lodu wystrzeliły kolejne szpikulce faszerując sobą wijące się cielsko węża, a w dodatku wyciągnąwszy dłoń przed siebie, wystrzelił kolejną porcję lodu wprost na łeb węża, zamrażając go w całości tak, by z łatwością odpadł. W końcu pozbawienie węża głowy zawsze pomagało, prawda?

Kontrola lodu 2/3
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.18 1:15  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Hersha


Nie dał odetchnąć przeciwnikowi swemu paskudnemu, nie dał mu odsapnąć i dojść do siebie, i pozbierać tak potrzebnych mu aktualnie sił. Z determinacją i wolą walki siedzącymi mu na ramionach niby dwa potężne, wiekowe kruki Odyna, Bojowy z jednej ofensywy rzucił się natychmiastowo w następną, przy okazji cofając się odrobinę w tył, ażeby to nie dostać przypadkiem tym podejrzanym, żrącym kwasem wypływającym z ran pokaleczonego, podziurawionego węża. Z leżących na twardej glebie okruchów pokruszonych, lodowych kolców - na których to wił się i miotał, i rzucał fioletowy gad wściekłością ogarnięty - wystrzeliły kolejne ostre, śmiercionośne szpikulce, przeszywając ze stosunkową łatwością skręcające się dziko cielsko potwora. Większa ilość lodowych, działających niby patyczki do szaszłyków pali pozwoliła skuteczniej, acz nie całkowicie unieruchomić stworzenie to gniewnie syczące i dalej wyrywające się z rozwartą paszczą ku Skrzydlatemu. To względne obezwładnienie oponenta dało Hershi idealną sposobność do przeprowadzenia kolejnego z rzędu ataku - naprawdę nie dawał wężowi pokiereszowanemu odetchnąć - polegającego na kompletnym zamrożeniu łba wroga oraz doprowadzeniu do jego odpadnięcia.

Łupnięcie i trzask, i chrzęst zawitały w okolicy tej donośnie i hucznie, kiedy to zamknięta w kostce lodu głowa gada spadła na ziemię. Prawie że natychmiastowo z wydarzeniem tym cielsko dotąd zmagającego się z mnogimi, mroźnymi kolcami zastygło w pozie artystycznej i praktycznie niemożliwej do osiągnięcia dla standardowego, normalnego przedstawiciela sykaczy. Korpus ten cały powyginany rozsypał się w następnej sekundzie w migoczący, fioletowy i uciekający z wiatrem pył, podczas gdy łeb w lodzie utknięty rozpłynął się w lepką, bulgoczącą substancję, która to przeniknęła przez swe zimne więzienie i po tym wsiąkła w suchą, nieprzyjazną roślinom glebę. Po wężu purpurowym i wściekłym, i krwi żądnym nie pozostało tutaj nic, nawet śladu malutkiego i drobnego, i niepokój w duszy zasiewającego.


Veles


Nie potrzebował Anioł wiele czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią do przedstawionej mu przez półprzeźroczystego, spętanego okrutnie mężczyznę zagwozdki, niedługo później chwytając za fiolkę naznaczoną symbolem fiołka i bez zbędnego zwlekania - a tylko z mentalnym przytaknięciem ku swemu rozumowaniu oraz wykreowanym argumentom - wypijając jej zawartość. Przez ułamek chwili - cichy, milczący, flautą ogarnięty - nic się nie działo, lecz wtem świat zakręcił się nagle, niespodziewanie wokół Velesa; zawirował dookoła persony jego niby wir straszliwy, gniewem wyjący i piorunami ametystowymi momentami rozlśniewający. Jedynymi elementami statycznymi, nieruchomymi był człowiek w kitel laboratoryjny przyodziany oraz stoik, na którym stały niewzruszenie dwie pozostałe flaszeczki. Łańcuch oplatający szyję i barki Pana Zagadki rozpadał się stopniowo, rozsypywał w pył fioletem migoczący, zanikał coraz to bardziej, aż w końcu kompletnie i całkowicie przepadł w nicości. Wtedy też tornado grzmiące i wrzeszczące, i huczące wokół Velesa zastygło niczym film zapauzowany, aby tuż po tym rozpłynąć się bez jakiegokolwiek, najmniejszego nawet śladu swego niedawnego istnienia.

Zaułek ten odkryty przez brak purpurowej mgły identyczny był do tego, w jakim znaleźli się po pokonaniu Szmaragdowej Próby, lecz tym razem w płaskiej, kamiennej ścianie tkwiła krystaliczna figura potrzaskanej, fioletowej łezki, która to krwawiła płynem o tej samej barwie i również znikającym przy kontakcie z czymkolwiek innym niż ta specyficzna, zepsuta rzeźba. Mężczyzna - uwolniony, nieco szerzej się uśmiechający, co nieco nie pasowało do ostrych rys jego poważnej twarzy - ukłonił się płytko przed Aniołem, po czym wyprostował i rzekł:
- Gratuluję złamania kolejnej Pieczęci. - Tutaj przejechał nasadą dłoni po kąciku prawego oka, ściągnąwszy uprzednio, oczywiście, eleganckie okulary. - I dziękuję za wyzwolenie mnie. - Założył szkła z powrotem na blednący niespiesznie, robiący się coraz bardziej przeźroczystym nos, aby złożyć następnie prawą dłoń tak, jak gdyby coś z niej wyciskał. I rzeczywiście, fioletowa, gęsta oraz lepka maź skapnęła kilkoma kroplami spomiędzy zaciśniętych palców do buteleczki z figurującym na niej obrazkiem lawendy. - Zawartość tej fiolki, dzięki pomocy Twego towarzysza, przeniesie Cię do ostatniej z nienapotkanych jeszcze przez Was Pieczęci. Muszę Cię jednak ostrzec, że z wypiciem jej wiąże się cena niezrozumienia: nie ważne, w jakim języku będzie się do Ciebie przemawiać, to słów nie sposób będzie Ci dane zrozumieć. Nie jest to trwałe i minie po jakimś czasie, lecz długość tejże klątwy nie jest mi znana - wyjaśnił, spoglądając poważnie na Skrzydlatego i potem czekając na jego decyzję.


Lilo


Samotność oraz niewiedza o tym, co działo się z jej towarzyszami ciążyły na jej barkach tak samo - jak nie bardziej, mocniej, uciążliwiej - jak zmęczenie pozyskane podczas wykonywania Czerwonej Próby. Ciasnota wąskich, mrocznych korytarzy oraz wszechobecna ciemność nie poprawiały ogólnej sytuacji ani odrobinę, przytłaczając umysł negatywnymi myślami, pustką i zatroskaniem. Czerń lekko, wokół Lil tylko rozświetlana skończyła się jednak w pewnym momencie, przeminęła niby za pstryknięciem palców, które to popchnęło Anielicę do pomieszczenia zamkniętego, pozbawionego wyjścia, okrągłego i przywodzącego na myśl starożytną, dawno zapomnianą - choć brakowało tu pajęczyn w kątach i kłującego w gardło kurzu - świątynię. Wapienne cegły o wątłym, jednostajnym blasku w barwie szafiru tworzyły ściany, sufit oraz podłogę, kreując sobą w większości pustą komnatę napawającą uczuciem apatii, smutku i gorzkiej, palącej serce tęsknoty.

Malutkie, drżące i pięknie błękitne ogniki dryfowały luźno, leniwie w powietrzu, rzucając dokoła chwiejące się i trzęsące światło dodające zakątkowi temu mistycznego, magicznego czaru - mimo że i bez tego nie brakowałoby tutejszemu pomieszczeniu nieziemskiej, niezwykłej nuty. I przestrzeni, jako że jedyną znajdującą się tu dekoracją - bądź czymkolwiek, naprawdę - była marmurowa, naznaczona lazurowymi, nieregularnymi i poplątanymi liniami płyta leżąca na samiutkim środku, na której to spoczywało... ciało. Śliczna dziewczynka najwyżej dziesięcioletnia, o skórze bladej, długich włosach hebanowych, niemal niedostrzegalnym oddechu i przyodziana w sukienkę bajeczną oraz cudnie szafirową. Tuż przy leżącej, młodej niewieście klęczał jej półprzeźroczysty, owinięty w pasie łańcuchami odpowiednik, wpatrujący się pusto, bez życia w swoją materialną, pogrążoną we śnie twarz i przyciskający do klatki piersiowej kryształowy, cyjanowy sztylet. Duch dziewczęcia, wyrwany z transu swojego wielowiecznego, mrugnął wtem wolno, podnosząc wyprany z emocji wzrok na Lil i jakby na widok jej odrobinę, troszeczkę się ożywiając - sadząc po prostujących się gwałtownie plecach i iskierce czegoś, która to mignęła przez złamaną sekundę w szarych, inaczej przeraźliwie matowych ślepkach.
- Proszę - odezwała się dziecięcym, lecz ochrypłym przy tym głosikiem, czyniąc ruch, jak gdyby łaknęła poderwać się na nogi, ale nie mogła lub nie potrafiła tegoż zamiaru zrealizować. Sapnęła, mrugając ponownie, i jeszcze raz, i wychylając się do przodu, ku Skrzydlatej, z niezgrabnymi dłońmi dzierżącymi broń wyciągniętymi ku niej. - Proszę... zabij mnie!

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki na powierzchni: chłodno (około 2 stopnia Celsjusza), lekki wiaterek, słońce jest w położeniu mniej więcej ósmej godziny.
  • Warunki pod ziemią: zimnawo (około -5 stopni Celsjusza), brak wiatru.
  • Veles - jeśli zdecydujesz się wypić miksturę, to rzuć kością6, od czego zależeć będzie czas trwania tego uszczerbku (Ilość oczek odpowiada ilości fabuł, łącznie z tą obecną).
  • Termin odpisów: 23.05.18r.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.18 22:46  •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
CKiedy jej oczom ukazało się kolejne pomieszczenie, odczuła swego rodzaju ulgę. Wędrowanie przez ciasne, ciemne korytarze było dla anielicy o wiele bardziej niekomfortowe niż zmaganie się z próbami, które umożliwiały pozbycie się pieczęci zniewalających Drzewca wewnątrz klątwy. Choć wykonywanie poszczególnych zadań wiązało się z ryzykiem i wysiłkiem, przynajmniej dawało poczucie zbliżania się do celu. Kiedy zaś szło się w niemal absolutnym mroku, nie widząc drogi przed ani za sobą, łatwo było zniechęcić się i popaść w przeświadczenie, że mimo stawianych raz po raz kroków stoi się w miejscu.
Stąd też gdy podziemny tunel ustąpił miejsca bardziej przestronnej komnacie, blondynka rozluźniła się odrobinę. Wiedziała, że teraz czeka ją kolejne wyzwanie, jednak w istocie właśnie na nie czekała. Gotowa była stawić czoła kolejnej próbie i wykonać zadanie, by móc wreszcie odszukać towarzyszy i powrócić na powierzchnie, uwalniając siebie od klaustrofobicznych podziemi, a Drzewca z jego magicznego więzienia. Przekonana o tym, że nie zgodzi się na porażkę, podeszła spokojnie do ulokowanej pośrodku płyty. Jeśli jej wnioski z poprzednich doświadczeń były słuszne, klęcząca obok dziewczynka była jedną z istot uwięzionych przez klątwę. Widok jej pustych oczu wywołał w Lise ukłucie bólu. Ile to maleństwo mogło mieć lat? Wyglądała na młodziutką osóbkę z całym życiem przed sobą, a jednak tkwiła tu, w zimnym tworze przypominającym kaplicę razem z czymś, co wyglądało jak jej własne zwłoki. Jednocześnie dramatyczne i przykre, ale i tak nie przygotowało to anielicy na prośbę, która chwilę później została ku niej skierowana. Choć jednak była zaskoczona tak bezpośrednim żądaniem, nie okazała tego po sobie. Bądź co bądź chwilę temu została postawiona przed równie kontrowersyjnym zadaniem, które wydawało się pułapką. Nie rozumiała nic a nic z zasad działania klątwy i wzdragała się na samą myśl o tym, że miałaby rzeczywiście odebrać życie małej dziewczynce. Przetarła nerwowo czoło wierzchem dłoni, przykucając tuż przy spętanej łańcuchami postaci. Spojrzała prosto w puste oczy zjawy i uśmiechnęła się delikatnie, tak jakby rozmawiała z zagubionym dzieckiem. Może nawet to porównanie nie było takie dalekie od prawdy...
- Spokojnie - odparła zaraz łagodnym tonem. Podejrzewała, że nie uda jej się ominąć trudnej próby w jakiś mniej drastyczny sposób, jednak jeśli miała dokonać czynu tak niewybaczalnego, musiała zrozumieć jego podstawy. Nie wybaczyłaby sobie błędów w równie poważnej materii co czyjeś życie, a przecież duch mógł się mylić.
- Nie martw się, zrobię co tylko będę mogła, żeby ci pomóc. Opowiesz mi, co się stało? Dlaczego chcesz, żeby cię zabić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dolina - Page 10 Empty Re: Dolina
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 15 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach