Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 15 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 15  Next

Go down

Pisanie 22.04.18 22:24  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Veles, Lilo, Raven


Wybór nie należał do najlżejszych czy najłatwiejszych, jednakże Anielica - wykazując się zdecydowaniem i odwagą, i desperacją w momencie tym kluczowym oraz poważnym - podjęła stosunkowo szybko śmiałą, samodzielną decyzję. Nie przyjmując sprzeciwów od akompaniującej jej dwójki, chwyciła mocno - tak silnie, że aż paluszki jej pobielały - za kostkę oferowaną przez niknącego, rozpływającego się ducha Krupiarza i zadeklarowała, iż skorzysta ona - sama, w pojedynkę, samotnie kompletnie oraz całkowicie - z tej szansy oferującej bezpośrednie przedostanie się do jednej z pozostałych czterech pieczęci. Nie tylko Veles nie odciągnął jej od pomysłu tego możliwie szalonego i potencjalnie niebezpiecznego, lecz dał jej nawet swoje swoiste błogosławieństwo oraz zaoferował kilka pozytywnych słów wsparcia - jej i siebie, i towarzysza ich milczącego. Uczyniwszy to, Stróż postąpił parę pierwszych kroków w stronę dwóch wyjść z pomieszczenia tegoż złamanego i pokonanego, podczas gdy Lil - z ulgą płonącą w sercu oraz determinacją prostującą kręgosłup - rzuciła niemalże delikatnie dzierżoną w dłoni kostką przed siebie. Przeturlawszy się krótko po twardej, nieco nierównej podłodze, przedmiot ten mały i odbiegający wyglądem od standardowej kości zatrzymał się w pozycji, w której to kolor czerwony zdominował pozostałą trójkę i wyszedł górą - dosłownie.

Szkarłatny blask pożarł kostkę oraz prędko znikającego Krupiarza i o ile pierwsza wymieniona rzecz przepadła bezpowrotnie i bez śladu najmniejszego, tak mężczyzna objaśniający im zasady pierwszej próby - przez którą to pomyślnie, na szczęście, przebrnęli - skondensował się do postaci półprzeźroczystego, jakby szklanego motyla o barwie wypłowiałej krwi. Istotka ta - Krupiarz przemieniony - poczęła okrążać postać Anielicy prędkimi, zgrabnymi kółkami, zalewając sylwetkę jej chłodnawymi, lśniącymi iskierkami koloru żywego, bajecznego karminu. Pyk rozbrzmiało w powietrzu, a odgłosowi temu donośnemu i delikatnemu jednocześnie towarzyszyło zniknięcie z miejsca tego i Lil, i Motylo Krupiarza. Przez sekundę chwiejną i zimną, Skrzydlata widziała wyłącznie czerń, jednakże zaraz oczom jej ukazał się pokój, wewnątrz którego znajdowały się przedmioty we wszystkich chyba odcieniach czerwieni - dywan rozłożony na całej powierzchni podłogi i poduszki go zaściełające, i szale zawieszone na ścianach, i szarfy w nie wplątane, i kryształowe kafelki przyczepione do sufitu oraz pięknie migoczące, i... kobieta przed Lil stojąca. Piękna, dorosła niewiasta o ustach pełnych i niebiańsko wiśniowych, rudnych i długich poza pas włosach, jak również o kształtach kuszących i wręcz zakazanych przyodziana była w suknię o pokaźnym delikcie i w barwie koralowej. Jedynymi elementami psującymi jej aparycję była jej półprzeźroczystość i kajdany na nadgarstkach, z których to zwisały poplątane, ciężkie oraz w losowych punktach pomieszczenia się kończące łańcuchy.

- Dziękuję - odezwała się nieznajoma głosem dźwięcznym i melodyjnym, wyraz ten kierując do rozpadającego się stopniowo, nieubłaganie Motyla. Ten wylądował na ramieniu jej nagim i szczupłym, i o skórze jasnej niby tarcza księżyca, rozsypując się ostatecznie w pył ulotny, mieniący się na przemian szmaragdem i szkarłatem, w powietrzu się ulatniający. Musnąwszy miejsce to palcami długimi i jak cała jej osoba zgrabnymi, kobieta skupiła spojrzenie swych brązowych oczu na Anielicy. - Witaj, Odważna Wybawicielko - przywitała się z nią, słowa te parując z uśmiechem delikatnym i boleścią naznaczonym. - Pieczęć z tego rogu złamać muszę sama, jednakże potrzebuję do tego energii drugiej osoby. Nie jest to rzecz, na którą wielu by się zgodziło - poinformowała ją, opuszczając uniesioną rękę w akompaniamencie narzekających, stalowych łańcuchów. - Energię tę przekazać mi można tylko jednym sposobem. - Tutaj wyraz twarzy jej nabrał gorzkiej, ledwo dostrzegalnej nuty. - Poprzez pocałunek.

Podczas gdy Lil przeniesiona została do Czerwonej Próby, Veles zamierzał ruszyć dalej ciemnymi, pustymi korytarzami w celu odnalezienia kolejnej pieczęci - trzy do wyboru zostały, trzy do odszukania i zerwania - lecz prędko zorientował się, że coś jest nie tak. Cichy, nic niemówiący od chwili zakończenia Zielonego Testu Raven tkwił dalej w tym samym miejscu i tej samej postawie; trwał w jednym punkcie w niezmiennej, jakby skamieniałej pozycji. Może działo się tak ze względu na szepty wkradające się bezlitośnie do uszu jego oraz myśli? Przez mrowienie, jakie zawitało w nogach jego i rękach? Chłód i gorąc bijące się o dominację w jego klatce piersiowej?
- Nasze, wasze, wiecznie, tu - słyszał z każdej jakby strony Żmij w bezruchu utknięty. - Goście, początek, koniec, swój - wżerało się między myśli jego własne, wbijało się bezlitośnie pod czaszkę i zasiewało wewnątrz niej trujące, gęste plony.


Hersha


Przez jakiś czas nic się nie działo, a otoczenie we flaucie spokojnej i błogiej pływało. Wtem, jednakże, coś czerwonego zamigotało przy wejściu do podziemi - Motyl niby szklany, delikatny i kruchy machał dzielnie skrzydełkami swymi, zmierzając nieustępliwie i prawie że desperacko ku Bojowemu. Będąc jakieś dwa metry przed nim, kryształowe stworzonko rozbłysło szkarłatem i przeistoczyło się w klęczącego na ziemi, półprzeźroczystego, w jednej ręce trzymającego czarę, w drugiej tanto cudownie zdobione mężczyznę. Persona ta przystojna była, o kudłach rozczochranych, krótkich i rudych, ostrych i poważnych rysach twarzy, przyodziana w kimono karmazynowe i z klekoczącymi łańcuchami oplatającymi świetnie wyrzeźbioną klatkę piersiową.
- Czerwona Próba została rozpoczęta, nie mogę jednak zdradzić Ci jej partycypantów - poinformował on Hershę głębokim, przyjemnym do słuchania głosem, oczu swych hebanowych nie podnosząc, tylko spojrzenie ich wbijając w ziemię lokalizacją i klątwą zdewastowaną. - Ażeby pomóc w jej sukcesie oraz ułatwić jej wykonanie, możesz ofiarować krew swoją jako zapłatę. Pół idealnie czary musi to być, niedomiar nic nie zdziała, nadmiar zaszkodzić tylko może - ciągnął dalej, w palcach lekko się trzęsących ściskając wspomniane wcześniej, wykonane z rubinu i wyciągnięte w kierunku Anioła przedmioty. - Na duszę mą przysięgam, że żadna pułapka czy podstęp to nie jest.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki na powierzchni: chłodno (około 2 stopnia Celsjusza), lekki wiaterek, słońce jest w położeniu mniej więcej ósmej godziny.
  • Warunki pod ziemią: zimnawo (około -5 stopni Celsjusza), brak wiatru.
  • Termin odpisów: 27.04.18r.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.18 12:58  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Po rozdzieleniu się Wołos nie mógł wyzbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Krocząc korytarzem opatrzonym kamieniem błękitnym anioł badał jego ściany dłonią, przyzwyczajał na nowo oczy do mroku. Obróciwszy się przez ramię, chcąc sprawdzić, czy kroczy za nim milczący Żmij (cisza ze strony Kruka nie zadziwiłaby błazna), jednakże miast niego zastał jedynie niepokój. Serce ścisnęło się nieprzyjemnie na widok pustki, oddech utknął w gardle.
 – Kruku? Kruku, słowo, proszę! – Hamaliel nawoływał swego druha, krocząc jednak znów w stronę poprzedniej komnaty z próbą. Powoli ogarniał go strach.
 – Kruk postawny wszedł do środka, zwiastun dawnych, świętych dni. Ni dzień dobry, ni ukłonu, tylko wzleciał bez pardonu, jakby był u siebie w domu, nad komnaty mojej drzwi. Na Pallady siadł popiersiu, które strzegło moich drzwi. Przyszedł, wzleciał, siadł i tkwi! – Kontynuował już wierszem lubianym przez siebie. Nie chciał panikować w samotności i tym sposobem postanowił odwrócić swoją uwagę. W końcu natknął się na drugiego anioła, ten wyraz twarzy miał nieobecny. Niedobrze.
 – Hej! Halo, halo! Był mój gość ebonitowy tak dostojny i surowy, żem uśmiechnął się wbrew sobie i tak mówię, czyniąc skłon: "Chociaż łeb twój łysy nieco, widać żeś jest nie byle co. Groźny, górny i złowrogi - skąd przybywasz? Jak cię zwą? Czy z plutońskich brzegów nocy tu przybywasz? Jak cię zwą?" "Nevermore!", powiada on – Spodziewał się, że na wzmiankę o łbie łysiejącym zostanie choćby upomniany. A jeśli nie, to na słabe podkładanie skrzeczącego głosu pod kruka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.18 16:20  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Przeczucie mówiło jej, że rozdzielanie się na jeszcze więcej osobnych grup nie jest do końca dobrym pomysłem, jednak równie mocno odzywała się potrzeba jak najszybszego powrotu na powierzchnię. Już mało tego, że pobyt w ciasnych, podziemnych korytarzach zdawał się anielicę dusić, oprócz tego doszedł jeszcze fakt, że jeden z ich towarzyszy pozostał całkiem sam i jeśli wierzyć słowom ducha, właśnie stoczył walkę z bestią. Ale oczywiście o tym, jaki był jego obecny stan, niewdzięczna mara nic im nie powiedziała. Przez to Lise martwiła się jeszcze bardziej, co dało jej dodatkowego kopa do dalszego działania.
Rzuciła kostką, a ta zatrzymała się czerwonym kolorem do góry. Pomna tego, że przedmiot miał ją przenieść na miejsce kolejnej próby, nie wystraszyła się krwistego motyla, który to zaczął ją okrążać. Leciał tak prędko, że podążanie za nim wzrokiem groziło dostaniem zeza. Spojrzała więc jeszcze na swojego rudego kompana, posyłając mu ostatni uśmiech na pociechę, nim całkiem zniknęła w obłoku czerwonych iskierek. Na moment przed jej oczyma widniała tylko czerń, jednak zaraz została wyparta przez wylosowany kolor. Ilość odcieni jednej barwy w nowym pomieszczeniu była wręcz przytłaczająca, jednak nie to niepokoiło Lotte najbardziej. Kolejna spętana postać, a więc zapewne kolejne wyzwanie, któremu teraz miała stawić czoła całkiem sama.
- Wybacz, moja droga, bo bardzo chciałabym pomóc ci najszybciej, jak to możliwe - zaczęła, przyglądając się kobiecie ze spokojnym zainteresowaniem. - Wciąż jednak nie do końca rozumiem, na jakich zasadach działa to miejsce i przełamywanie kolejnych pieczęci. Może ty byłabyś w stanie wyjaśnić mi więcej? Sama pewnie rozumiesz, że zwalczanie czegoś, czego się nie zna, nie jest zbyt rozsądne. - Skubnęła nerwowo pasemko blond włosów, które zwisało jej luźno przez ramię. Poprzednio próba złamania pieczęci sprawiła, że jakaś idiotyczna maszyna losująca próbowała zrobić im krzywdę. Także ta rudowłosa niewiasta, choć wydawała się nastawiona pokojowo, mogła być pułapką. Lise nie zamierzała ładować się na ślepo w wykonywanie instrukcji kogoś, kogo widziała pierwszy raz w życiu, a co w dodatku wymagałoby bliskiego kontaktu.
- Może jest jakiś inny sposób przełamania klątwy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.18 20:39  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Było spokojnie. Można powiedzieć, że nawet aż za spokojnie. Ale to była tylko cisza przed burzą, czuł to. Czuł, że lada moment coś się wydarzy, uderzy ze zdwojoną siłą, dlatego też musiał być gotowy na każdą ewentualność. I jak na zawołanie, przy wejściu ujrzał migoczące czerwienią światełko. Palce objęły mocniej włócznię, gotowy do obrony, ale nie chciał atakować pierwszy. Zawsze czekał na ruch inny, do końca mają nadzieję, że jednak nie mają złowrogich zamiarów.
Gdy światło rozbłysnęło ostrzejszym światłem, mimowolnie zmrużył oczy, chcąc je chociaż trochę uchronić przed ostrym błyskiem. Jednakże gdy na powrót chciał spojrzeć na motyla, zamiast małego stworzonka spojrzenie napotkało nieznajomego. Hersha milczał, wysłuchując jego słów. Nie odpowiedział od razu, rozważając wszystkie za i przeciw. Nie miał powodu, aby mu zaufać, ale też nie zrobił nic, co mogłoby zaufanie zgnieść. Z drugiej strony, jeżeli w jakikolwiek sposób miał pomóc swoim braciom oraz siostrze....
Sięgnął wpierw po broń i przyłożył jej ostrze do wewnętrznej strony swojej dłoni, naciskając nim na delikatną skórę, a potem nieco się krzywiąc z bólu, pociągnął raz a porządnie, pozostawiając po tantou czerwoną szczelinę, z której zaczęła sączyć się krew, kontrastując z bielą Hershy. Oddał broń, by następnie pochwycić puchar i ustawił nad nim ranną dłoń, z której skapywała szybko krew. Czekał, nie spuszczając spojrzenia z naczynia. A gdy napełniło się do połowy, zabrał dłoń i oddał puchar nieznajomemu, wierząc, że w ten sposób przysłuży się reszcie.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.18 22:51  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Veles, Raven


Cofnął się do towarzysza swego zastygłego, niby w kamień przemienionego, który to nie odpowiadał na słowa jego zaniepokojone, na zdania pięknie ułożone, nawet na lekką prowokację w nich zaklętą - żadne z wyrazów wymówionych nie przynosiły najmniejszego zdawać bu się mogło efektu, rozbijały się o Kruka niczym o ścianę twardą, niemożliwie wysoką oraz stalą wzmocnioną. Sytuacja zmieniła się diametralnie w chwili, kiedy to Veles dobrnął do Żmija i zatrzymał się zaraz koło niego - mężczyzna zastygnięty runął na ziemię jak ciężki worek ziemniaków i Stróż ledwo, ledwo zdołał złapać jego bezwładne ciało tuż przed jego bolesnym, głuchym rozbiciem się o chłodne podłoże. Zimne, nieruchome, o oddechu płytkim oraz ledwo dostrzegalnym, skórze bladej i powiekach we śnie głębokim zamkniętych - stan Ravena nie przedstawiał się najkorzystniej i najlepiej, wręcz przeciwnie.
- Słaba dusza, wątłe serce - rozbrzmiał w umyśle Velesa głos wieloraki, mnogi, echem wewnątrz czaszki się odbijający. - Krucha wola, nędzna cnota - kontynuowały bezlitośnie, podczas gdy na głowie Żmija pojawił się znikąd motyl szklany, błyszczący i szmaragdową, cudną barwą się szczycący. Zatrzepotał on niespiesznie swoimi kryształowymi skrzydełkami, stąpając przy tym leciutko, bezgłośnie po roztrzepanych kudłach Kruka. - Daj nam Kruka, wrzuć go w otchłań naszą, a zabierzemy Cię do jednej z nieodwiedzonych jeszcze Pieczęci. Odmów, a weźmiemy go do Bojowego, do punktu w miarę bezpiecznego, na powierzchnię jasną i przyszłość oferującą - przedstawił tę jakże kuszącą, słodką propozycję głos tłumny, wielobarwny, po czym zamilkł w oczekiwaniu na decyzję Anioła.


Hersha


Mężczyzna nie podniósł wzroku z podłoża tutejszego, przywodząc na myśl niewolnika posłusznego i na każde skinienie palca Właściciela gotowego. Nie rzekł nic, gdy to Hersha rozważał wszystkie za i przeciw obecnej sytuacji, jak również nie wypowiedział ani słówka, kiedy wpierw sztylet został mu zabrany, a potem puchar Bojowy pochwycił i napełnił do połowy swoją czerwoną, metaliczną w zapachu krwią. Klęcząc dalej na ziemi, półprzeźroczysty nieznajomy przytulił do klatki piersiowej oba dzierżone przedmioty - z uwagą i ostrożnością, coby nic z kielicha przypadkiem nie uleciało - i po raz pierwszy spojrzał hebanowymi ślepiami prosto w oczy uzbrojonego we włócznię Anioła.
- Za czyn ten niemal bez wahania wykonany, za bezinteresowność czystą i krystaliczne łaknienie udzielenia pomocy bliźnim... - Podniósł się do pionu, acz postura jego skulona nieco była, nacechowana nutką paraliżującego strachu i wbitej w niego siłą uległości. - Ciężki wybór dotknął Stróża, konieczność dokonania wyboru, który zaważy na egzystencji Kruka. - Ukłonił się płytko, aby ułamek sekundy później przeistoczyć się, wraz z wypełnionym posoką kielichem oraz sztyletem, w motyla szkarłatnego i szklanego. Istotka ta drobna zatoczyła szerokie, zgrabne koło wokół Bojowego, po czym zniknęła wśród iskierek karmazynowych, prędko się ulatniających i w świetle dnia bajecznie migoczących.


Lilo


Delikatny, tknięty smutkiem uśmiech nie spełzł z pełnych ust o wiśniowej barwie, zgrabna i powabna sylwetka nie przygarbiła się nawet o jotę złamaną, na twarzy nie zawitał chociażby cień zniecierpliwienia czy niezadowolenia. Kobieta piękna i czerwienią otoczona postąpiła tylko o krok krótki, malutki naprzód, wyciągając przy tym ku Anielicy dłoń swą smukłą, lecz zaraz opuszczając ją na dół w akompaniamencie chrzęszczących, szeleszczących łańcuchów.
- Mądra, rozsądna, ostrożna - skomentowała głosem melodyjnym, z nutą pochwały raźnej i zadowolenia czającą się pomiędzy tymiż słowami. - Każda próba rządzi się swoimi własnymi prawami, które to są przez kolory im podyktowane i pod umysły najsilniejszych z nas zniekształcone. Żadne z nas nie wie, jak wyglądają pozostałe cztery Pieczęcie i co potrzeba do ich zerwania, toteż w aspekcie tym niewiele informacji mogę Ci zaoferować. Wszystkie uwięzione tu dusze, jeśli można mi dopowiedzieć, zasługują na wolność - powiedziała po niedługim momencie milczenia, aby tuż po wypowiedzi tej dotknąć przelotnie, delikatnie swojego prawej policzka tak, jak gdyby coś na nim nagle, niespodziewanie poczuła.

Spomiędzy palców jej wyleciał szklany, szkarłatny motyl, który to osadził się zaraz na czubku jej głowy i znieruchomiał kompletnie, upodabniając się tym samym do swoistej, przyciągającej spojrzenia broszki. Kobieta mrugnęła, po czym uśmiechnęła się troszeczkę szerzej, podczas gdy z oczu jej brązowych - i niesamowicie łagodnym wyrazem tkniętych - poczęły spływać łzy karminowe, gęstsze od standardowej, słonej wody, jak również metalicznie, znajomo pachnące. Krew toczyła się wąskimi liniami po policzkach półprzeźroczystych, skapywała z brody cudnie wyrzeźbionej, uderzała rytmicznie o niemalże nieprzyzwoicie odsłonięte piersi i mostek. - Jako że jeden z towarzyszy Twoich podarował mi trochę swojej krwi, mniej energii będę musiała od Ciebie zapożyczyć do złamania tutejszej Pieczęci. Forma jej przekazania oraz wygląd Próby nie mogą, jednakże, zostać zmienione. Przykro mi - wyjaśniła, po czym westchnęła lekko i dodała z przepraszającym uśmiechem: - Zmęczenie będzie Ci doskwierać po próbie tej, mniejsze jednak teraz i bardziej znośne, toteż nie powinnaś mieć większych problemów z dalszą wędrówką w podziemiach tych.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki na powierzchni: chłodno (około 2 stopnia Celsjusza), lekki wiaterek, słońce jest w położeniu mniej więcej ósmej godziny.
  • Warunki pod ziemią: zimnawo (około -5 stopni Celsjusza), brak wiatru.
  • Termin odpisów: 03.05.18r.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.18 17:33  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Uniósł delikatnie ranną dłoń nieco wyżej, zaciskając palce na ranie, by chociaż trochę zatamować krwawienie. Rana nie była głęboka i raczej nie powinno mu grozić wykrwawienie, ale w przyszłej, ewentualnej walce mogła sprawić mu trudności. Wolał jednak nie zakładać najciemniejszego scenariusza, mając nadzieję, że już niebawem ujrzy swoich braci oraz siostrę w tryumfie wychodzących spod ziemi.
Ostatni raz posłał spojrzenie szkarłatnemu motylowi. Stróż? Czyli albo Veles, albo Lilo. Zresztą, to nie miało jakiegokolwiek znaczenia w tym momencie. Wierzył zarówno w dziewczynę jak i w chłopaka. Bez znaczenia które aktualnie zmagało się z problemem. Rad był, że chociaż trochę zdołał im pomóc i ułatwić.
Nie pozostało mu nic innego, jak dalsze czekanie. I wierzenie w powodzenie misji.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.18 18:11  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Nie napotykając żadnych reakcji ze strony Kruka, Hamaliel poczuł jeszcze większy niepokój, a w jego piersi  serce zaczęło bić szybciej, gwałtowniej, z lękiem. Powieki anioła zacisnęły się, obawiając się siły, z jaką bezwładne, ale porządnie zbudowane ciało drugiego mężczyzny spadło na niego. Pochwycił Kruka, a z ust uciekło mu ciche stęknięcie. Nie należał do osób silnych i nie nawykł do podnoszenia osób bądź przedmiotów wielkich i silnych. Kucnął ostrożnie, jednak w trakcie obniżania swej pozycji usłyszał głosy, przez co jego ciało wprawione zostało w drżenie.
 Wysłuchując słów wymawianych przez obcy byt, starał się ułożyć Ravena w pozycji półleżącej, pilnując, by głowa była w ułożeniu, które nie utrudnia oddychania. Sam jednak Wołos tkwił w milczeniu jeszcze przez kilka, kilkanaście sekund, chcąc zebrać myśli. Wziął głęboki wdech, jednak wypuścił z siebie powietrze w sposób naznaczony drżeniem. Właśnie w tej chwili dostrzegł motyla, na widok którego zmrużył dwubarwne oczy.
 – Otchłań nie brzmi nazbyt pięknie, niebyt niezbyt barwnym jest. Zdradź mi jednak, nieznajomy — jaki los by spotkał go? Gdyby dążyć do ratunku waszych dusz, czy i dla niego nadejdzie pomoc? – Czuł się źle pytając w ogóle o takie rozwiązanie. Jeśli chwilowe poświęcenie doprowadziłoby go do okolic kresu wędrówki, to może było warto…? Nie powinien o tym nawet myśleć. Spuścił wzrok, przybierając przepraszającą minę. I jak tu pogodzić się z samym sobą?
 Uniósł jednak głowę raz jeszcze, wzrokiem napotkawszy tego samego motyla i zmrużył nieznacznie dwubarwne tęczówki. Wyglądał tak, jakby nie do końca wiedział, czy się odezwać, ale w końcu zabrał głos:
 – Bóg poddawał i ludzi i nas próbom – Wypalił niby to bez żadnego powiązania z czymkolwiek. – I próby te należało przejść wspierając się siłą własną, a nie pójściem ścieżką najprostszą. Wątpię, by nawet upadły anioł dość miał mocy, by uwięzić swego pobratymca po raz kolejny, jednakże wierzę, że Kruk posiadaczem planów związanych ze światem śmiertelnych jest. Cóż za absurdalną decyzją byłoby poświęcenie go za sprawą sztuczek! Ufam, że nie odzywasz się, obcy bycie, w szczerej intencji cudzej krzywdy – W tym zdaniu jego głos przeszedł w cokolwiek karcące tony. Przeszukał natomiast kieszenie Kruka, znalazłszy w jednej nóż. To może się w przyszłości przydać.
 – Zatem udam, że sugestia o pozostawieniu bezbronnego i nieprzytomnego nie dosięgła mych uszu. Decyzja jest jednoznaczna — Kruk znaleźć ma się na górze, bezpieczny, bez uszczerbków na zdrowiu, nie utraciwszy niczego, co w jego ciele bądź na nim się znajduje. – Stawiał warunki jasne, szczegółowe, tak na wypadek, gdyby jednak zdarzyło mu się komunikować z demonem. Słyszał wszak o pakcie, gdy piekielna dusza zobowiązała się odebrać człowiekowi z ciała coś, bez czego można żyć i tym czymś okazała się skóra. Anioł wzdrygnął się z obrzydzeniem i z lękiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.18 20:25  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Zacisnęła wargi, przyglądając się kobiecie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czy naprawdę to miejsce zamierzało dyktować im wszystkie warunki? Jakkolwiek jej umysł protestował przed przyjęciem regulaminu narzucanego przez uwięzione w podziemiach istoty, wydawało się, że taka właśnie jest natura klątwy; ma ich złamać i wystraszyć, zniechęcić do dalszego działania. Choć Liselotte nie paliła się do wykonania zadania, które objaśniła jej chwilę temu spowita w czerwień niewiasta, nie dostała żadnej innej opcji. Podejrzewała, że próby siłowego lub magicznego zerwania misternych kajdan spełzną na niczym. Zapewne były one tylko manifestacją rzeczywistego zniewolenia, które należało pokonać w inny sposób.
Westchnęła nieco sfrustrowana, uciekając wzrokiem gdzieś na bok pomieszczenia. Jednobarwny wystrój wręcz kłuł w oczy, nie pozwalając się skupić. Nie bez powodu żaden rozsądny człowiek nie umieszcza zbyt wiele czerwonych elementów w sypialni lub pokoju dziennym, chyba że chce być wiecznie poddenerwowany.
- Szkoda, że nie wiesz nic więcej - stwierdziła smutno, jednak starała się nie przelewać w te słowa zbyt wiele żalu. W końcu to raczej nie była wina rudowłosej kobiety, że nie była w stanie podać żadnych informacji na temat pozostałych pieczęci. Będzie się musiała przekonać o nich sama, ale najpierw...
No właśnie, najwyraźniej wpierw będzie zmuszona złamać kolejną część klątwy w sposób o tyle osobliwy, co też nieco krępujący. Niby Lise pozbawiona była tego rodzaju myślenia, które niejeden już dawno miałby na jej miejscu, jednak nadal podchodziła sceptycznie do wymiany tak bliskich czułości z obcą osobą w podejrzanym miejscu. Była przecież świadoma wagi podobnych gestów, nawet jeśli sama nie była ich adresatem ani wykonawcą. Ponadto nadal miała gdzieś z tyłu głowy scenariusz, w którym samo podejście bliżej do kobiety mogło okazać się niebezpieczne, a dotknięcie jej wywołałoby jeszcze więcej szkód. Jakkolwiek jednak jednak chciałaby się kłócić z zasadami tego miejsca, miała w pamięci poprzednią próbę; podążanie za wskazówkami zjawy, choć trudne i nieprzyjemne, przyniosło spodziewany efekt. Dlatego też teraz, choć pozostawała ostrożna, zdecydowała się uwierzyć w słowa zakutej w kajdany postaci.
- Liczę na to, że mnie nie oszukujesz - stwierdziła, brzmiąc już na nieco zrezygnowaną. Podeszła o brakujące kilka kroków, pobieżnie spoglądając jeszcze na twarz kobiety. Oczywiście, musiała mieć gabaryty modelki, a więc kompletnie nieodpowiednie do tego zadania.
- I będziesz się musiała odrobinę schylić - dodała żartobliwie, nim uśmiech całkowicie zniknął z jej twarzy, ustępując miejsca stuprocentowej obojętności. Kompletnie idiotyczne, przemknęło jej przez głowę, kiedy ostrożnie ujęła twarz nieznajomej piękności w obie dłonie, sięgając wreszcie jej pełnych ust. Gotowa była wycofać się w dowolnym momencie, jeśli tylko kobieta wykaże się jakimkolwiek podejrzanym zachowaniem. A jednak, poza lekkim stresem odnośnie tego, czy nie pakuje się w śmiertelną pułapkę, nie czuła niczego szczególnego. Może tylko potrzebę, by mieć ten cyrk wreszcie za sobą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.18 21:00  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Veles


Niełatwa konieczność podjęcia właściwej decyzji spadła na barki Anioła, wrzucając go na sekundy ułamek do lepkiej, kuszącej pułapki zawahania - jakże prostym, przecież, byłoby porzucić towarzysza swego w miejscu tym odludnym i od razu dostać się dzięki temu do jednej z pozostałych, dalej działających niestety Pieczęci. Jakże łatwym byłoby to czynem, udogadniającym wykonanie zadania, z którym to wkroczyli do podziemi tych chłodnych i ponurych, i zamieszkałych przez dusze wiekiem katowane oraz niemożnością przejścia na drugą stronę męczone. Jakże...
- Do nas by dołączył, do naszej nicości i otchłani przeklętej. Z nami by tu istniał, dopóty okowy byłyby na korzeniach zapięte - odparły głosy na pytanie Velesa, dobiegając z każdej zdawać by się mogło strony i z żadnej jednocześnie. Wielorakie, przeplatające się ze sobą, echem rozbrzmiewające i równocześnie płaskie niby kartki na gruncie rozłożone: ciężko było za słowa te złapać, trudno było za wyrazy wokół Skrzydlatego tańczące chwycić i na spokojnie je wysłuchać, lecz mimo tych problemów sam sens wypowiedzi był kompletnie dla Anioła jasny oraz zrozumiały. Ostatecznie odmówił on wrzucenia nieprzytomnego kompana do pustki wypełnionej pradawnymi duchami, wybierając wysłanie go na w miarę bezpieczną powierzchnię i nie skorzystanie przez to z oferowanego przeniesienia jego własnej persony wprost do którejś z wciąż aktywnych Pieczęci.

- Dobrze, dobrze! Idealnie! Jeden kroczek, Drogi Panie! - Weselszy, radośniejszy, bardziej podekscytowany ton zabarwił głosy splątane, podczas gdy szmaragdowy, szklany motyl wzbił się leciutko, zwinnie w powietrze i począł krążyć dookoła Velesa oraz Ravena. Ledwo trzy kółka stworzonko to wykonało, a Stróż został oślepiony przez nagły błysk zielonego światła i potem ogarnięty przez czerń niezgłębioną na kilka cennych, acz krótkich sekund. Kiedy wzrok wrócił mu już do normy i Anioł rozejrzeć mógł się na spokojnie dookoła siebie, to zauważyć mógł, iż znajduje się - sam, bez Kruka - w komnacie sporej, jak również identycznej do tej, na jaką natrafili przed podjęciem się Szmaragdowej Próby. Pomieszczenie to zaopatrzone było, tak jak i tamto wspomniane, w cztery przejścia do znajomych mu już, osnutych smolistymi mrokami korytarzy: północe zaznaczone było świecącą, fioletową kulką, zachodnie niebieską, południowe czerwoną, natomiast wschodnie wyblakłą, ledwo lśniącą zieloną. Coś więc zyskał za podjęcie takiej, a nie innej decyzji i może nie była to główna zaoferowana mu "nagroda", lecz... mogło być gorzej, czyż nie?


Hersha


Przez jakiś czas nic ciekawego czy interesującego się nie działo, jednakże stan ten zmienił się w pewnym kluczowym, niespodziewanym momencie. Podczas gdy Hersha czekał w niemalże idealnym bezruchu na jakieś nowe wydarzenie bądź też, przy lepszych i bardziej sprzyjających wiatrach, na powrót swoich kompanów, to spotkało go coś, co uznać w sumie można za połowiczne połączenie obu tych aspektów. Zieleń zalśniła na ziemi kilka metrów przed nim ostrym, kłującym w oczy blaskiem, nie znikając od razu i natychmiast, a utrzymując się tam jeszcze przez chwilę ulotną i w miarę prędko przemijającą. Gdy światło rozmyło się i rozpłynęło niby mara złudna oraz wyobrażona, Bojowemu dane będzie zobaczyć leżącego na ziemi, pogrążonego we śnie głębokim i niemożliwym do przerwania Kruka. Przy bliższych oględzinach Hersha będzie w stanie odkryć, że skóra Żmija jest chłodna w dotyku i niezdrowo blada, puls słabiutki i ledwo wyczuwalny pod opuszkami palców, zaś oddech płytki i lekki niczym przelotna, delikatna bryza. Śpiączka - głęboka, słodka, potężna - pochwyciła Ravena w swoje stalowe, zakrzywione szpony i nie zamierzała ofiary swej ślicznej, złapanej wypuścić.


Lilo


Wkraczając do obcego królestwa, na nieznane tereny i do ziem obezwładnionych klątwą potężną oraz duszami niewinnych zasilaną należy liczyć się z tym, że trzeba będzie podążać za wskazówkami podejrzanymi i niejasnymi; słuchać się zasad oraz reguł kłócącymi się z naszymi przekonaniami bądź wykrzywiającymi nam usteczka w gorzkim, palącym niezadowoleniu; kroczyć ścieżkami osnutymi chichoczącymi cieniami i drogami usłanymi szeleszczącymi, wypłowiałymi liśćmi. Tutaj, w podziemiach tajemniczych i potencjalnie wrogich, musieli uważać na każdym stawianym, najmniejszym nawet kroku, musieli co chwilę oglądać się przezornie za siebie i cały czas musieli sprawdzać podpisywane przy każdej okazji kontrakty oraz opatrzone tysiącem drobniutkich, malutkich przypisów regulaminy. Nic nie było tu pewne, nic nie było klarowne i każda napotkana rzecz kryła za sobą coś innego, coś głębszego i dopiero przy końcu się ukazującego oraz rozjaśniającego. Anielica miała zdrowe, rozsądne i ostrożne podejście do całej tej obecnej, chorej sytuacji, zadając nurtujące ją pytania i podejmując roztropne, głęboko przemyślane akcje.

- Nie śmiałabym, jako że waży się tu i mój los - odparła na zrezygnowane stwierdzenie Skrzydlatej piękna niewiasta, czekając cierpliwie i bez ruchu na to, aż Lil nie pokona dzielącej je, niewielkiej odległości. Schyliła się posłusznie i z niesamowitą gracją na ostatnie słowa Anielicy, delikatnie uśmiechając się przy tym w odpowiedzi na nie i dając bez problemu ująć swoją twarz w jej dłonie. Skóra półprzeźroczystej, zachwycającej swą aparycją kobiety była ciepła w dotyku, lecz chłodniejsza, niż u standardowego, żywego człowieka, podczas gdy usta jej pełne oraz czerwone niby dojrzałe wiśnie były kuszące i, jak Lil przekonała się w następnej chwili, cudownie słodkie. Pocałunek z początku płytki i lekki w zastraszającym tempie nabrał nieustępliwej głębi, ściągając na siebie calutką uwagę Skrzydlatej i wciągając ją - brutalnie niemalże, pewnie i silnie - w zamknięty, odizolowany od reszty otoczenia świat szkarłatnej przyjemności. Umysł zasnuty gęstą, utrudniającą myślenie mgłą nie zarejestrował nawet tego, jak ramiona kobiety obejmują Lil w delikatnym, acz solidnym uścisku, czemu akompaniował zgrzyt i chrzęst rozjaśniających się na czerwono łańcuchów. Nie wiedziała, ile cała ta procedura trwała; nie miała pojęcia o tym, ileż to czasu przeminęło i jak długo trwała w pomieszczeniu tym oraz w ramionach tejże piękności.  

Nagle wszystko ustało.

Myśli rozjaśniły się jak za dotknięciem magicznej różdżki, zmysły powróciły do normalnego funkcjonowania, a wśród tego wszystkiego zmęczenie - ciężkie, lecz nie obezwładniające i przygniatające - dało o sobie głośno, zawodząco znać, wbijając się do kończyn, wspinając na barki i wciskając do kości. Ręce kobiety objęły ją nieco mocniej, utrzymując ją bezproblemowo w pionie - czemuż nogi nie chciały z nią współpracować? Czemuż kolana jej tak dziwnie zmiękły? - a w prawe ucho połaskotał ją gorący oddech przytulającej ją osobniczki.
- Dziękuję - cichy szept złamał cały ten magiczny, osobliwy czar ciszy, a tuż po nim wszystko, co znajdowało się w pomieszczeniu, łącznie z niewiastą, rozsypało się gwałtownie w drobny, wsiąkający w podłoże pył. W konsekwencji Lil straciła swoje podparcie i upadła na kolana, zostając samą w pustym, gołym i skalnym ślepym zaułku. Jedynymi interesującymi elementami tu obecnymi było kryształowe, szkarłatne i potrzaskane serce wbite w płaską ścianę naprzeciwko niej, po którym to spływała czerwona, lepka ciecz. Podobnie jak płyn wyciekający z maszyny po Szmaragdowej Próbie, tak i tutaj ta gęsta, podobna do krwi posoka znikała po zetknięciu się z czymkolwiek innym niż ta przedziwna, zepsuta rzeźba. Jeśli Lil obejrzy się za siebie, to ujrzy dwa przejścia do pogrążonych w mrokach korytarzy: lewy zaznaczony był błyszczącą, fioletowa kulką, prawy natomiast wyblakłą zieloną, która wtem rozjaśniła się żółtym, ostrym kolorem zastępującym ten przytłumiony zielony.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki na powierzchni: chłodno (około 2 stopnia Celsjusza), lekki wiaterek, słońce jest w położeniu mniej więcej ósmej godziny.
  • Warunki pod ziemią: zimnawo (około -5 stopni Celsjusza), brak wiatru.
  • Termin odpisów: 07.05.18r.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.18 21:35  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Mimochodem zmrużył oczy od nagłego, przeszywającego światła. Minęło parę dłuższych chwil, gdy na powrót odzyskał w pełni wzrok. Ale to, co ujrzał, zmroziło jego krew w żyłach i ścisnęło mocno za serce. Wymówił bezwiednie imię anioła i od razu podbiegł do niego, kucając przy nim i wyciągając rękę w jego stronę, ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed chęcią dotknięcia. Nie mógł tego zrobić. Nie teraz, kiedy miał aktywowaną moc. Mógłby tylko zadać mu więcej bólu i cierpienia. Żył. A to było najważniejsze.
Biedactwo, pomyślał jasnowłosy. Nie mógł zablokować swoich mocy, bo nie wiedział kiedy pojawi się kolejne zagrożenie. Dlatego też zdjął jedynie ze swoich ramion biały płaszcz, i okrył nim ciało leżącego uważając przy tym, by przypadkiem go nie dotknąć. Z tego co pamiętał, w grupie była Liselotte, która była też medykiem. Cała nadzieja w niej i jej umiejętnościach. Do tego czasu, do czasu jej powrotu, Hersha zrobi wszystko, aby uchronić nieprzytomnego od wszystkiego innego, co mogłoby zagrażać jego życiu.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.18 23:34  •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
Był stróżem, co jednak oznaczało dla niego, że powinien chronić też innych. Myśli anioła odbiegły do jego podopiecznej; z Miasta wyruszył w dalszą drogę stosunkowo niedawno, po drodze chwyciło go rozwijające się choróbsko. Co z kolei w międzyczasie napotkała na swojej drodze Harakawa? Jak się czuła? Czy może już mu przebaczyła? Powieki skrzydlatego stały się na parę momentów nieprzyjemnie ciężkie, a on sam znów westchnął, próbując wyłapać słowa bytu. Och, jak to dobrze, że jednak nie zgodził się na to. Czemu jednak wystawiano go na tak okrutną próbę?
 Przycisnął ciało Kruka do siebie, gdy dziwaczny motyl zaczął krążyć wokół nich, mierząc owadopodobny twór wzrokiem nadzwyczaj czujnym jak na tego pospolitego, niezgrabnego ziemniaka, jakim był Wołos. Blask oślepił go, później mrok zaskoczył tak, że aż wstrzymał oddech na kilka dłużących się chwil, a gdy oczy jego mogły już dostrzegać cokolwiek, ze zdziwieniem spostrzegł, że jest tu już sam. Cicho było, pusto, spojrzenie przyzwyczajało się do otaczającego anioła półmroku.
 Veles podniósł się na równe nogi. Cień zdawał się dotychczas jego sojusznikiem… Spojrzał na widniejące nad korytarzami kamienie, a jego głowa przekrzywiła się nieznacznie. Zastanowiwszy się nad tym, co winien uczynić, anioł udał się korytarzem oznaczonym fioletowym poblaskiem. Samotnie, mając nadzieję, że zarówno na górze jak i na dole wszyscy wciąż są cali i zdrowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dolina - Page 9 Empty Re: Dolina
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 15 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach