Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 15.11.17 18:16  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Jericho nie udało się chwycić mężczyzny, gdyż ten nawet do niego nie podszedł. Miał jednak wolną rękę, o czym tamten raczej się nie zorientował, ponieważ Jericho, skoro nie miał okazji wcielić swój plan w życie, postarał się, by tamten nie zauważył tego, iż Han miał jakąkolwiek możliwość ruchu. Jeden z porwanych, ten z najkrótszą rurką zaczął gadać coś od rzeczy, że niby on gorszy, że od niego chcą tylko rękę i tak dalej.
"Debil. Powinien się cieszyć, że tylko rękę od niego chce ten psychopata.", pomyślał przewracając oczami. Bez ręki można żyć. Bez trzustki...nie do końca. Gdyby Jericho jakimś cudem umarł, to jego jedyna szansa byłaby w powstaniu jako Wymordowany. Nie miał w sobie jednak Wirusa X. Zatem, jeśli snajper pozwoli się zabić, to umrze. Na dobre. Zniknie z tego świata. Odejdzie w niebyt, czy też do Edenu lub Piekła. W Eden nie wierzył, a w Piekle przecież był cały czas. W pewnym momencie, jak Han mógł się spodziewać po nagłej ciszy, która zapadła, tajemnicza ciecz dotarła do żył łysego idioty. Cała przemowa sprawiła, że kaleka, który ich porwał, skupił całą uwagę na nim. Przestraszył się? W pewnym momencie do gabinetu weszło trzech mężczyzn. Mokugawa uśmiechnął się delikatnie. Odciągał uwagę od jedynej osoby, która mogła cokolwiek teraz zrobić. Drugiego porwanego. Tamten miał chwilę, by uwolnić się i ocalić ich wszystkich. "Szef" całej tej pożal się Boże szajki wertował papiery Jericho, do którego z kolei podeszli wezwani ludzie.
Ludzie?
Było w nich coś dziwnego. Poruszali się tak, jakby byli...popsuci, uszkodzeni. Zupełnie jak androidy, które miały jakąś usterkę. Ich spojrzenie zaś było puste, jakby pozbawione duszy. Czyżby to były bezrozumne maszyny, które wykonywały jedynie polecenia?
Mokugawa mógłby coś zrobić, gdyby nie to, iż specyfik jakim go uśpiono, wciąż go nieco otumaniał oraz to, że jeden z "popsutych" przystawił mu skalpel do gardła. Prawdopodobnie, bardzo ostry skalpel. O tym jednak wolał się nie przekonywać na własnej skórze. Miał pewien pomysł. Z tym jednak musiał poczekać na ruch drugiego przytomnego porwanego. Efekt przerzucania uwagi mógłby zadziałać. Ale...czy tamten na to wpadnie?
Jericho musiał być spokojny teraz. I przede wszystkim, nie dać poznać, iż jedna jego ręka była wolna. A przynajmniej miał taką nadzieję. Nadzieję na to, że gdy przyjdzie odpowiedni czas, jego ręka nie zostanie zatrzymana przez jakieś ostatnie, nieprzecięte włókna.
"No no, koleś. Pospiesz się z tym działaniem. Inaczej wszyscy umrzemy", pomyślał, chociaż wiedział, że tamten go nie usłyszy.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.17 14:53  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Oprawca ponownie wcisnął guzik. Kolejna trójka bezdusznych androidów wkroczyła do pomieszczenia i bez pytania, zawahania czy chociażby spojrzenia w kierunku swojego pana ruszyły w stronę nieprzytomnego już Foku. Odwiązały go, odpięły skórzane pasy i zdjęły z fotela, kładąc go na ziemi i łapiąc za nogi. Chwilę później trójka przekroczyła próg pomieszczenia i zniknęła za zamykającymi się, stalowymi drzwiami. Jeśli Jericho i Carl przyjrzeli się przestrzeni za stalowymi drzwiami mogli dostrzec szarawe korytarze oraz dwóch, ubranych na biało ludzi - mężczyznę oraz kobietę przechodzących obok pomieszczenia, w którym byli uwięzieni.
Jeden z androidów nagle stanął nieruchomo. Czarnowłosy, jednoręki mężczyzna spojrzał na niego i dotknął palcem wskazującym jedynej ręki skroni, po czym android odwrócił się posłusznie w stronę Carla. Podszedł do niego, schylił się i ścisnął Uszatego za kolano, następnie za udo, bok, aż w końcu jego ręka powędrowała w stronę krocza - można było domyślić się, że była to czynność o charakterze czysto lekarskim, zabiegowym, aczkolwiek Carl mógł odnieść wrażenie, że cala ta sytuacja w jakiś sposób podoba się ich oprawcy...


Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.17 14:10  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Sześć androidów, jeden psychopata, dwójka – prawdopodobnie – lekarzy. I z pewnością nieokreślona liczba tych, którzy pozostawali poza zasięgiem ich wzroku. To oznaczało niemały wysiłek włożony w wydostanie się z tej placówki, zwłaszcza, jeśli któryś z porwanych posiadał jeszcze resztki sumienia i wolał nie zabijać ot tak każdej napotkanej osoby. Trudno było określić nastawienie Carla do tych rzeczy, śmierci bał się i nie wahałby się poświęcić kogoś, byle uciec z ramion ponurego żniwiarza, ale nie uczyniłby tego bez choćby najdrobniejszych wyrzutów sumienia. Desperacja jeszcze aż tak go nie zepsuła, potrafił być empatyczny.  
A to, czy empatia miała cokolwiek wspólnego z zamiarem uwolnienia drugiego zakładnika, czy stała za tym bardziej korzyść w postaci dodatkowej siły, to już inna kwestia… Nie brakowało mu wszak rozsądku.
Zastygł w bezruchu po przecięciu węzłów, wsuwając sztylet pod rękaw prawej ręki, kiedy jeden z androidów postanowił bliżej się z nim zapoznać. Zainteresował go gest wykonany przez oprawcę, czyżby wpływał na zachowanie podwładnych mentalnie? To by ułatwiało sprawę w pozbyciu się metalowego balastu – wystarczyło uderzyć w źródło ich mocy.
Hej, eksponatów narodowych się tak nie obmacuje. – Poskarżył się na nachalny dotyk z niewyraźnym uśmiechem i zmarszczeniem brwi. Przez krótki moment nie reagował, ale kiedy ręka androida skierowała się w niewłaściwą stronę, postanowił chwycił go nagle wolną dłonią i potraktować prądem. Genom węgorzy zawdzięczał wytwarzanie całkiem silnego natężenia elektrycznego, co w kontakcie z robotem powinno go obezwładnić.
I jeśli faktycznie to się udało (i nie musiał dopuszczać się walki wręcz), skoczył na równe nogi i zerwał rurkę łączącą go z kroplówką. Miał dwie możliwości – uwolnić drugiego albo uderzyć bezpośrednio na głównego przeciwnika. Niestety kolega oblegany był przez pozostałych blaszaków, nie sądził, by udało mu się uwolnić go z taką obstawą, dlatego wolał sprawdzić swoje wcześniejsze przypuszczenia i zaatakować czarnowłosego. Sztylet ponownie pojawił się między palcami, tym razem wycelowany w pierś czarnowłosego.
Może sprawdzimy stan Twoich organów, hm? – Ruszył w jego stronę z zamiarem draśnięcia jego torsu ostrzem. Jego ciało wciąż chroniła otoczka zdolna wymierzyć niezłego kopa prądem, jeśli którykolwiek z nich postanowiłby go dotknąć.

Moc elektryczności (użycie): 1/3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.17 18:09  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Jericho nie pozostało nic, jak czekać po prostu na rozwiązanie sytuacji. Czy drugi z porwanych wykorzysta sytuację, iż androidy oraz okaleczony mężczyzna zwrócili pełną uwagę na Jericho? W pewnym momencie do celi weszły jeszcze dwa androidy, które odwiązały łysego, ściągnęli go z fotela i zawlekli gdzieś za nogi. Nie wyglądało to dobrze. Prawdopodobnie zaczęli go przygotowywać do operacji, w trakcie której miał stracić rękę. Teraz jednak Mokugawa nie mógł się zastanawiać nad tym, co się stanie z łysym. Miał na tyle swoich zmartwień, że jeszcze tego było mało, by się martwił o kogoś innego. Zresztą, nawet nie znał tamtego mężczyzny. Głupio byłoby go jednak zostawić tutaj, kiedy, przy odrobinie szczęścia, oni uciekną. Nagle jego współtowarzysz niedoli podjął jakieś działania oswobodził rękę i, z tego co było widać, próbował obezwładnić androida. Elektryczność? Zatem tamten nie był człowiekiem. Musiał być wymordowanym, albo czymś innym. W tej chwili to nie miało jednak znaczenia. Mokugawa liczył bowiem na to, że tamten podejmie jedyną słuszną decyzję - gdy się oswobodzi, to nie ruszy jemu na ratunek, a rzuci się na kalekę. Jericho zauważył bowiem, iż androidy pokazują się wtedy, gdy tamten wciśnie jakiś guzik. Tak samo, wydawać by się mogło, iż reagowali oni na myśli mężczyzny. Wystarczył bowiem krótki, niezrozumiały dla nich gest, by tamci wykonali jego polecenie. Ciekawe. Teraz jednak należało poczekać na rozwój wypadków. Czy drugiego porwanemu uda się doprowadzić swój plan do końca? I jakie będą tego skutki? O tym mieli się przekonać za chwilę.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.17 16:29  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Dwójka próbowała robić coś w kierunku uwolnienia się. Carlowi udało się wyswobodzić ręce z krępujących, skórzanych pasów, Jericho próbował odwrócić uwagę a Foku odpłynął i mimo usilnych starań znalazł się w objęciach Morfeusza. Sytuacja zdawała się iść w dobrym dla dwójki kierunku, niestety nagle zmieniła tor biegu. Czarnowłosy mężczyzna raz jeszcze wcisnął guzik. Do sali wkroczyło pięć androidów odzianych w białe fartuchy - dwójka z nich trzymała na srebrnej tacy strzykawki, buteleczki w białych oprawkach, chusteczki. - Nie mam zamiaru czekać! - Porywacz polecił coś androidom telepatycznie, te niemal od razu, bez zawahania ruszyły w kierunku dwójki. Stanęły za nimi i jednocześnie złapały stalowym uściskiem za barki. Kolejna dwójka chwyciła za dwie strzykawki, napełniła je środkami i wbiły do wolnych żył ofiar, jednocześnie wyciągając wenflony, do których jeszcze nie dotarła dziwna substancja. Dwójka niemal od razu utraciła kontakt z rzeczywistością.

***

Uniósł ciężko powieki, przez długi czas nie mogąc nawet poruszyć palcem u ręki. W końcu jednak udało mu się podnieść ciężko głowę, wzrok wrócił do normalnej ostrości, w uszach przestało piszczeć. Foku podniósł się z nieukrywanym trudem, czując tępe bóle we wszystkich mięśniach.
Sala była pusta. Pokój nie był utrzymany w ogromnej czystości, jednak nie można było też powiedzieć, że panował tu jakiś straszny chaos i nieporządek. Czyste łóżko, na którym mężczyzna leżał obłożone było czystym, szpitalnym prześcieradłem; na półkach poustawiane nieliczne lekarstwa, tabletki, puste butelki, książki. Drzwi były zamknięte, nie słychać było żadnych odgłosów. Był nagi od pasa w górę - gdy przyjrzał się sobie w wielkim lustrze na ścianie dostrzegł przerywane, czerwone linie ciągnące się na różnych miejscach skóry. Na podłodze leżał otwarty, zaschnięty, czerwony pisak.
Drzwi okazały się otwarte. Ustąpiły bez problemu.

***

Carla obudził krzyk. Gdy otworzył oczy szybko zorientował się, że leżał na podłodze. Jego obolała i zdrętwiała, lewa noga była przygnieciona wózkiem inwalidzkim. Obudził się w stanie podobnym do Foku - odczuwał zmęczenie i znużenie, potrzebował czasu, by przebudzić się na tyle, by móc chociażby wstać. W identycznym stanie był Jericho - ten jednak przebudził się kilka minut po towarzyszu, leżąc na stole operacyjnym. Był nagi, miejsca intymne miał przykryte białym materiałem, na ciele dostrzegł czerwone, przerywane linie, obok siebie dostrzegł półeczkę na kółkach, na której stały chirurgiczne narzędzia - w tym skalpel. Rozsuwane drzwi były na wpół otwarte - wystarczająco, by móc w stanie przejść przez nie.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 1:03  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Klik.

Gdy odchodził w błogi niebyt, okraszony chorymi koszmarami, nie był pewien czy jeszcze się obudzi, a już na pewno czy będzie kompletny. Głównie chodziło o jego rękę, ale kto mógł przewidzieć, jakie dodatkowe atrakcje czekają na niego w tym domu wariatów. Może tamten koleś miał zapędy nekrofilskie? I chodź Foku ewidentnie trząsł się z zimna w momencie, gdy się ocknął, to zdecydowanie nie wydawał się być na tyle zimnym, by pretendować do miana trupa. Znowu to samo uczucie. Ból i ciężkość głowy, otępienie i ogólne zmęczenia. Bóle mięśni i stawów. Suchość w ustach. Pani Goździkowa zapewne zaleciłaby mu pewien konkretny specyfik, jednak on szczerze mówiąc, bałby się wziąć cokolwiek z tego, co aktualnie poustawiano na półkach. Po części dlatego, iż nie miał raczej przeszkolenia w kierunku medycznym, ale bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ze swoim szczęściem wziąłby coś na potencję, a nie uśmiechało mu się teraz masturbować. Zazwyczaj potrzebował do tego ilustracji słodkich, małych dziewczynek. W tej chwili w pamięci widniał mu jedynie tamten schorowany psychol. Raczej słaby fapmateriał. Nasz rud... łysy bohater podniósł się do pozycji siedzącej. W pierwszej kolejności, poza ustaleniem czy jego odbyt jest w całości, było rozeznanie się, co do stanu lewego ramienia.
- Jest na swoim miejscu. - pomyślał. Poza śmiesznymi czerwonymi kreskami, nie zauważył żadnych nieprawidłowości. Zacisnął palce lewej dłoni. Wszystko ok.
- Uff... Trudno byłoby robić naleśniki jedną dłonią. - odetchnął z ulgą. Choć w duchu wiedział, że to nie była prawda...
Ostrożnie stanął bosymi stopami na posadzce. Pierwszym, co chwycił w dłoń, była pusta menzurka. Z ulgą na twarzy zsunął z siebie spodnie, by następnie wsunąć swój największy narząd do szklanego cylindra. Po krótkiej chwili naczynie wypełniło się słomkowo żółtym moczem. Delikatnie wstrząsnął członkiem, po czym na powrót schował go w swoich majtkach.
- Cholera... jestem odwodniony. Muszę pamiętać, żeby pić więcej płynów. - stwierdził, odstawiając szkło na swoje miejsce. Kontynuował eksplorację. Na początek przyjrzał się dokładnie wszystkim książkom. Sprawdził okładki, ewentualnych autorów i przewertował nieco stron, w poszukiwaniu jakichś użytecznych informacji. Może znajdzie jakieś notatki, ilustracje. Może na coś go to naprowadzi. Nadal miał w kieszeni swój śrubokręt. Najwyraźniej nie próbowano go już przeszukać po tym, jak odszedł w objęcia Morfeusza. Tyle dobrego. No i znalazły się też jego rękawice - leżały na stoliku w rogu pomieszczenia. Łysy podszedł pospiesznie i przyodział je na swe zacne dłonie. Ogólnie wydawało się tutaj całkiem przytulnie, zwłaszcza, że był sam. Tylko jakoś brakowało plakatów z półnagimi loli z amino. Poszukiwań ciąg dalszy. Trzeba było jakoś wydostać. Co mogłoby mu się tak naprawdę przydać? Obok łóżka, na którym wcześniej leżała garść ekwipunku medycznego. Foku postanowił przywłaszczyć sobie jeden ze skalpeli. Dalej. Dobrze byłoby jednak nie wyróżniać się z tłumu. W rogu pomieszczenia stał wieszak, a na nim fartuchy. Prawdopodobnie stare, wykorzystane w ostatniej... emm... operacji, jaka miała tu miejsce. Łowca postanowił przyodziać się w lekko zbroczony zaschniętą krwią ubiór. Był nieco przyduży, ale zapięty pod szyję, dobrze maskował jego połowiczną nagość. Przezornie zajrzał do kieszeni, a nuż znajdzie w niej jakąś ciekawą przepustkę, fajnie by było. Jeśli niczego zadowalającego nie znalazł, trudno. Bez względu na to, chowa w prawą kieszeń skalpel oraz śrubokręt. Bierze pod rękę z dwie książki traktujące o anatomii człowieka i... A tak, zapomniałby. Bierze w dłoń czerwony pisak i rysuje na ścianie wielkiego, czerwonego penisa.
- Taki chuj, że dam się złapać. O taki. - mówi zadowolony z siebie, po czym naciska na klamkę drzwi i ostrożnie wychyla się zza nich. Ze swoją łysiną wyglądał nawet wiarygodnie w roli naukowca, więc istniała szansa, że w jakiś sposób wmiesza się w tłum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 17:27  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Szło gładko, zbyt gładko, wiedział, że to nie moment na zadowolenie, ale czuł przewagę wobec oprawcy i szwankujących androidów, dopóki ich liczba gwałtownie się nie zwiększyła. Nie był w stanie zareagować, odeprzeć ataku, bo już poczuł za sobą czyjąś obecność i silne dłonie zaciśnięte na swoich barkach. Widział zbliżające się strzykawki, dlatego mimo wszystko próbował się wyrwać, uniknąć kolejnej, obezwładniającej dawki nieznanej substancji, ale ukłucie pojawiło się w okolicach żyły i zaraz znów przyćmił go mrok.
Krzyk wyrwał go z objęć nieświadomości. Wzdrygnął się, otworzył oczy i rozejrzał się z roztargnieniem, czekając moment, aż świat się wyostrzy. Zamrugał kilka razy, a później skoncentrował ślepia na dolnej części swojego ciała – jak przypuszczał, coś uwierało go w nogę. Nie odczuwał bólu, ale mógł stwierdzić, że odrętwiała.
Oby niezłamana, oby niezłamana...
Podniósł się ostrożnie do siadu, potęgując uczucie zmęczenia, które zmusiło go do chwili przerwy, nabrania paru spokojniejszych wdechów. Przesunął dłonią po przygniecionej nodze, delikatnie, próbując wyczuć jakąś nieprawidłowość w ułożeniu, ostatecznie zaś postanowił poruszyć kończyną. Dało się, trochę sztywno, ale nie sądził, by była w kiepskim stanie.
Jak oni traktują pacjentów… – wymamrotał z niezadowoleniem i chwycił za ramy wózka, by jednym, stanowczym ruchem zsunąć go z nogi.
Cała, zdrowa, ruchliwa, not bad. Uniósł spojrzenie na resztę pomieszczenia, dopiero wówczas dostrzegając nieprzytomnego kolegę na stole. Uniósł brew z zastanowieniem. Żył, nie żył, miał jeszcze te swoje organy? Dźwignął się leniwie na nogi i podszedł bliżej, na tyle, by móc rzucić okiem. Najwyraźniej operacja została przerwana przed jakąkolwiek ingerencją w jego ciało, ucieszy się, kiedy postanowi ruszyć dupsko i przestać spać.
Nie zamierzał go budzić, nie od razu. Wolał poświęcić moment spokoju na dokładne przeszukanie sali, w której się znajdowali. Stała obok jakaś półeczka, a na niej błysnął metalowy, ostry przedmiot – sprawdził pod swoimi ubraniami, czy może sztylet wciąż był na miejscu, niestety skonfiskowali go pewnie po próbie ataku. Zgarnął więc skalpel i przeszedł kilka kroków dalej, grzebiąc w szufladach i półkach. W małym, przeźroczystym opakowaniu znalazł strzykawkę, a do głowy wpadł mu pomysł, który sprawił, że zaraz w jego rękach pojawiły się różne fiolki. Nie znał się na lekach, wiele nazw brzmiało obco, ale kiedy znalazł w końcu coś, co wyglądało na substancję usypiającą, stosowaną do narkozy, wbił igłę i nabrał płynu do strzykawki, tę zaś z powrotem umieścił w swoim opakowaniu, a to wsunął do kieszeni płaszcza. Cieszył się, że nie musiał paradować nago. Skalpel wsunął między stopę, a but pod takim kątem, by w razie czego móc szybko go dobyć. Ostatnią rzeczą, jaką postanowił wziąć, był poręczny pojemnik na wodę, który wepchnął do drugiej kieszeni ubrania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.17 15:33  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Jericho miał nadzieję na to, iż plan drugiego z porwanych się uda. Dał mu wszystko czego potrzebował - odwrócenie od niego uwagi, trochę czasu na oswobodzenie się z pęt, czas na atak. Niestety, coś poszło nie tak i ostatecznie plan się nie udał, a do ich żył dotarła dziwna substancja, która odebrała im świadomość. Ostatnią myślą Jericho zanim zapadł w sen było to, że nie chciał umierać w ten sposób.

***

Obudził się jakiś czas później kompletnie nie pamiętając przez chwilę, jak się tutaj znalazł. Wtem przypomniał sobie o zajściach z wcześniej. Skrępowanie, dziwny płyn, plan wycięcia mu narządów. Zerwał się więc do półprzysiadu, ale zaraz tego pożałował, gdyż świat zawirował mu przed oczami. Zamknął je na chwilę, po czym ponownie je otworzył. Teraz już widział dobrze. Dotknął swojej skóry, spojrzał na siebie z góry i dostrzegł, że na ciele miał jakieś linie namalowane markerem. Tak poza tym, nic mu w zasadzie nie było. Skoro żył to z pewnością nie wycięto mu trzustki. Potem przypomniał sobie, iż chciano od niego zabrać również oko. Zamknął więc najpierw jedno oko, potem drugie, by dojść do wniosku, że niczego mu nie brakowało.
Dziwne.
Zdał sobie wtedy również sprawę z tego, iż, nie licząc jakiegoś kawałku materiału, który przepasał mu uda, to był nagi. Podniósł materiał i zerknął tam. Teraz był już całkowicie pewien, że jest kompletny. Rozejrzał się dookoła i dostrzegł drugiego porwanego, który, jak widać, obudził się wcześniej.
- A więc żyjemy. Dawno temu się obudziłeś? - zapytał, po czym usiadł na brzegu łóżka, by następnie zejść z niego. Powoli i ostrożnie. Cały czas trzymał przy tym materiał, by ten się nie zsunął. Pierwsze co zrobił, to założył jakiś fartuch, który wisiał na wieszaku. O dziwo, był on czysty. Teraz mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu. Pierwsze co wziął to skalpel. W końcu warto mieć jakąś broń. Znalazł w pojemniczku płyn wyglądający idealnie jak ten, który im wstrzyknięto. Schował pojemniczek do kieszeni, warto będzie go przebadać jak wróci do domu.
O ile wróci.
Trzecią rzeczą którą wziął była rurka. Skąd wziął rurkę? Położył na boku łóżko, wziął skalpel do ręki i odkręcił kilka śrubek. W ten sposób uzyskał fragment nogi w postaci rurki mierzącej jakieś czterdzieści centymetrów. Schował ją do rękawa w taki sposób, by układając rękę w odpowiedniej pozycji, rurka wysunęła się wprost w jego dłoń. Uderzenie czymś takim z pewnością zaboli.
- Chodźmy - rzekł, po czym uchylił lekko drzwi i wyjrzał za nie, by sprawdzić, czy teren był czysty.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.17 16:08  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Gdy cała trójką zdążyła się już przebudzić, znaleźć wygodne odzienie, załatwić wszystkie fizjologiczne potrzeby i przy okazji przeszukać pomieszczenia oraz pozostawić w nich po sobie artystyczną pamiątkę, pośród korytarzy dało usłyszeć się krzyk. Wrzask ten należał z pewnością do człowieka. Zaraz potem jednak ucichł, jakby nagle urwany, a kilka sekund później rozległ się dziwny dźwięk, którego nie można było nawet do niczego porównać. Był długi i donośny.
W momencie, gdy Jericho otworzył drzwi i spróbował rozejrzeć się po terenie, na korytarz z pokoju obok wyjrzał także Foku. Dwójka szybko mogła dostrzec się i wpaść sobie w ramiona. Teraz znów mogli cieszyć się swoją obecnością i poczuć siłę w grupie. A w końcu w kupie raźniej~
Na ich korytarzu oświetlenie szwankowało. O ile wcześniej można było spokojnie uznać, że placówka ta była dobrze oświetlona tak teraz lokację porównywało się z desperackim lokalem, gdzie jedna lampa migała wesoło, druga świeciła słabym światłem a trzecia - oczywiście ta środkowa - nie działała wcale, przez co całość wydawała się dość mroczna.
Mogli wybrać w zasadzie tylko jeden kierunek - w prawo. Po lewej stronie dostrzegli bowiem rząd około pięciu drzwi - zapewne zamkniętych, ale zawsze mogli to sprawdzić - i ściana na samym końcu, z wielkim kaktusem stojącym w brązowej doniczce w kropki w prawym rogu. Jeżeli trójka stwierdziła, że posiada w rękawie dość sporą ilość czasu i chciała już ruszyć do pozostałych drzwi, jedne z nich wręcz zatrzęsły się od uderzenia. Zza nich wydobywał się dziwny gulgot, który narastał w sile. To zdecydowanie zmusiło trójkę do odwrotu i szybkiej ucieczce w prawo, gdzie czekały ich dwie drogi: znów w prawo - pełen następnych drzwi korytarz, który rozpoczynał kolejną sieć rozwidleń. Droga w lewo zapewniała zaś prostą wędrówkę, w której również nie zabrakło kilkunastu par różnych drzwi - na samym końcu jednak znajdowały się wielkie, stalowe i wydawałoby się, lekko otwarte drzwi. Na ścianie przed nimi dostrzegli wydrapany napis. STRZEŻ SIĘ GŁOSÓW.
Którą drogę wybieracie?

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.17 0:28  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Jericho wyjrzał za drzwi i dostrzegł, jak z pokoju obok wystaje głowa łysego debila, jak zaczął go nazywać w myślach Han. Mężczyzna był nie lada zdziwiony, gdy go zobaczył.
- To ty żyjesz? - zapytał. Wtedy jednak jego wciąż nieco otępiały mózg przetworzył kilka informacji.
Po pierwsze, w placówce było dosyć zimno oraz wilgotno. Można było sądzić, że są gdzieś pod ziemią.
Po drugie, wcześniej, o ile dobrze zapamiętał, nie było problemów ze światłem. Teraz jednak jedna lampa mrugała, inna nie działała wcale. Przypomniał sobie przewrócony wózek w pomieszczeniu, w którym się obudzili. Ile czasu oni byli nieprzytomni?
Po trzecie, coś tutaj nie pasowało. Gdzie był personel, gdzie strażnicy, gdzie...ktokolwiek?

Wtem do ich uszu dobiegł krzyk przerażonego człowieka. Jericho doskonale wiedział, co to był za krzyk, gdyż wiele takich w swoim życiu słyszał. To był krzyk przerażonej, mordowanej osoby. Dźwięk nagle się urwał. Już było po wszystkim. Co tu się do cholery odpierdalało?!
Rozejrzał się na boki i dostrzegł po lewej stronie ślepą uliczkę, ale było tam pięć par drzwi. Czy mieli na tyle czasu, by posprawdzać je? A może gdzieś tam był składzik z prawdziwą bronią? Jericho podszedł do jednych z drzwi i już miał je spróbować otworzyć, gdy nagle coś w nie walnęło. Dał się słyszeć coś jak bulgot, który rósł w siłę. Brzmiało to jak jakieś wściekłe monstrum, które zamierzało się wydostać i zrobić rzeź. Czy to za tamtymi drzwiami rozległ się krzyk człowieka?
Snajper zrobił powolny i cichy krok w tyłu.
- Panowie...proponuję spierdalać. I to jak najszybciej! - powiedział, po czym pędem ruszył w przeciwną stronę, aż dotarł do jakiegoś rozwidlenia, gdzie mogli iść albo w prawo, albo w lewo. Wtem, w jego czaszce, gdzieś głęboko w umyśle rozległ się  jakiś głos, który kazał mu iść w prawo. Tak był tym zjawiskiem zaskoczony, że na chwilę przystanął i potrząsnął głową, jakby chciał się owego głosu z niej pozbyć. Szybko jednak wrócił do siebie, mimo iż głosik wciąż mu siedział i szeptał w głowie. W prawo widział długi korytarz, pełen kolejnych rozwidleń. Z lewej zaś widział prostą drogę, oczywiście usianą dodatkowymi drzwiami. Na jej końcu jednak było coś, co mogło im pomóc: stalowe wrota, który wyglądały na dosyć wytrzymałe. Coś jednak było na nich napisane. Jericho przyjrzał się.
- Strzeż się głosów... - powiedział bardziej do siebie niż towarzyszy.
W prawo...
Znów ten głos.
- Zamknij się! Wyjdź z mojej głowy! - krzyknął, po czym wymierzył sobie kilka mocnych policzków.
"To się nie dzieje. Ja wciąż muszę być naćpany. Albo martwy.", pomyślał. Głos kazał mu iść w prawo, a więc Han zdecydował, że pójdzie w lewo. Na przekór. Wiedział, że być może właśnie ładuje się w pułapkę, ale nic innego mu nie pozostawało. Dodatkowo, drzwi były uchylone. Było to niezwykle podejrzane, ale z drugiej zaś strony znaczyło, iż będą mogli przejść przez nie i je zaryglować. To powinno chociaż na chwilę powstrzymać bestię, która zamierzała się lada moment wydostać z zamkniętego pokoju.
- W lewo. Idziemy w lewo. - powiedział do towarzyszy. Miał nadzieję, że podążyli za nim, gdyż rozdzielenie się w takiej sytuacji byłoby niezwykle głupim pomysłem. Ruszył biegiem do drzwi.[/b]
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.17 11:44  •  Still (Jericho, Foku, Carl) - Page 2 Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
W trakcie przeszukiwania zawartości szafek i zakamarków pomieszczenia zaalarmował go odgłos dobiegający ze strony świeżo obudzonego kolegi. Carl uniósł głową, obdarzył go krótkim, kontrolnym spojrzeniem, i wrócił wzrokiem do przedmiotów prześlizgujących się przez dłonie – ot, dał mu chwilę na ocknięcie się i uświadomienie sobie, że ten cały szalony plan wycięcia ich organów wcale nie był snem.
Mów za siebie, ja jestem trupem – odparł z rozbawieniem, wzruszając przy tym nonszalancko ramionami. Zwierzęce atrybuty w postaci rybich uszu, łusek czy żółtych ślepi mówiły same za siebie, a jak wiadomo (albo i nie), z wirusem w krwi się umierało i odradzało jako wymordowany. – Kwestia kilku minut. – Odparł, chowając łupy do ubrania.
Kiedy oboje uznali, że nie ma co zwlekać, Uszaty udał się za człowiekiem, również wyglądając ostrożnie na korytarz za drzwiami. Chociaż spodziewał się jakiegoś znaku o obecności innych osób, drgnął, gdy krzyk odbił się od pustych ścian. Nie byli jedynymi ofiarami? Czyżby gdzieś na sali właśnie odbywała się operacja?
Wyszedł z pomieszczenia i dojrzał łysego, co było widokiem nawet pocieszającym. Im ich więcej, tym większa siła i więcej możliwości. Zresztą zakładników chyba zawsze łączyła pewna nić empatii. Może po tej całej akcji zakumplują się i skoczą na piwo? Carl by nie odmówił, lubił zawierać nowe kontakty.
Początkowo obrany kierunek okazał się niekoniecznie dobrym wyborem, za czym stały dziwne dźwięki dobiegające zza drzwi. Wybór drogi nie był tak trudny – jak najdalej od możliwego zagrożenia, czyli w tył zwrot. Problem pojawił się na kolejnym rozwidleniu dróg.
IDŹ W LEWO.
Rozejrzał się mimowolnie, marszcząc brwi. Nie tylko on słyszał obcy głos w głowie, ktoś musiał nieźle się bawić taką manipulacją.
Też zasugerował Ci pójście w lewo czy w prawo? – zapytał flegmatycznie kolegi, a później skierował pytający wzrok na łysego. – A Tobie?
Cokolwiek by nie usłyszeli, rozsądniej było trzymać się razem. Jeśli ich odpowiedzi okazałyby się zbieżne, można przypuszczać, że ktoś próbuje ich rozdzielić. Wiadomo jak to działało w przypadku ataku na stado – wybierało się osobników odstających od reszty.
Westchnął ciężko, tłumiąc w sobie pierwsze oznaki dezaprobaty.
Hej, pośpiech Ci w niczym nie pomoże, a bieg narobi hałasu. – Rzucił za nim, kierując się w tę samą stronę, aczkolwiek z większym opanowaniem. – Jakie są w ogóle wasze mocne strony…? – Dodał w zastanowieniu, przyglądając się to jednemu, to drugiemu. Miał nadzieję, że nie trafił tu z laikami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach