Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 16.10.17 16:05  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Still (Jericho, Foku, Carl)
Still (Jericho, Foku, Carl) Tumblr_static_filename_640_v2

UCZESTNICY: Jericho; Foku; Carl | NAGRODY: Dowolny artefakt użyteczny dla snajpera z poziomu łatwy/średni; dowolne zwierzę z poziomu łatwy/średni; Ulepszenie z poziomu łatwy/średni bądź bestia: Wilk Wschodni | POZIOM: Średni.

__________

To straszliwe, tępe uczucie które towarzyszy w momencie, gdy otwierasz oczy, nie widząc nic. Gdy próbujesz dotknąć dłonią twarzy, lecz coś mocno krępuje Twoje ruchy i uniemożliwia działanie. Zapach siarki i potu, słony smak spływający na usta i duszący Cię, Twój własny oddech.
I ta ulga, gdy przychodzi temu kres. Nagłe szarpnięcie, bolesne pociągnięcie za włosy, rozczochrane kosmyki opadające na zmęczoną, opuchniętą twarz. Pamięć, która zawodzi. - Odłączam - usłyszeliście tylko, mrużąc oczy od nienaturalnego, dobijającego psychicznie światła, którym poszczuto Twoje wykończone ślepia - Obudziliście się. Czekałem na ten moment.
Oczom uwięzionej trójki ukazał się dziwny mężczyzna. Jego czarne, długie, kręcone na końcach kosmyki opadały bez ładu na nagie, zarysowane ramiona, zaś skupione spojrzenie nieznajomego wbijało ich w fotel jeszcze bardziej, niż smród panujący w pomieszczeniu. Woń moczu, łez, potu, krwi, spermy, śliny... serca nieznacznie przyspieszyły. W żyłach krążyło coś, co zwodniczo płynęło z krwią wywołując dziwne, zimne uczucie dreszczy. Na nagim zgięciu łokcia wszyscy, prędzej lub później dostrzegli wbite wenflony w różnych kolorach. Powiedli wzrokiem za długie, wąskie rurki, trafiając w końcu na wspólną, oddaloną o dwa metry kroplówkę z podejrzanym płynem o kolorze zgniłozielonego, niedojrzałego, brzydkiego jabłka. Chcieli się poderwać, uciec, przerażenie dobiło ich prawie. Nie mogli się jednak ruszyć. Byli unieruchomieni nie tylko pasami, ale i własnym strachem.
Mężczyzna przed nimi leżał na boku, podpierając głowę o dłoń. Druga ręki... chwila, on... nie miał drugiej ręki. Carl, Foku i Jeircho dostrzegli jedynie jej... pozostałość. Po stanie tego miejsca widać było, że kończynę nieznajomy stracił już dawno temu. - Witajcie. - dźwięczny, męski głos rozdrażnił niemal trójkę mężczyzn. Czarnowłosy uśmiechnął się nieznacznie, obrzydliwie. W jego oczach tkwiło coś... - Czekałem, aż sie obudzicie. Obserwowałem Was, jak spaliście.. - ...bardzo niepokojącego.
Tajemniczy nieznajomy wstał, podchodząc do Foku. Oparł się otwartą ręką o podparcie fotela, do którego przywiązany był mężczyzna i chuchnął w jego prawe ucho, unosząc nieznacznie wargi w ohydnym uśmieszku. - Jesteście gotowi na zabawę? - odsunął się szybko i zaśmiał. Jego śmiech przypominał suchy chichot osoby z zainfekowanym gardłem. W jego oczach pojawił się błysk, którego nie można było zaliczyć do tych należących do ludzi o dobrych intencjach. Trzepnął kilka razy przezroczysty pojemnik, w którym znajdował się tajemniczy płyn. Po chwili zaczął on płynąć, dosyć powoli, acz bez przerwy prosto do żył uwięzionej trójki.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.17 17:33  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Nie musiał otwierać oczu, by wiedzieć, że coś jest nie tak. Intuicja zrobiła swoje i zalęgła w nim poczucie niepokoju. Obecność ciemności zrzucił wpierw na odcięte od światła pomieszczenie, ale po chwili zrozumiał, że to materiał na jego powiekach. Odruchowo chciał go zdjąć, ale ręce nie uniosły się, zatrzymane przez pasy. Czy luz przy lewym nadgarstku mu się przewidział…? Nie, kolejne delikatne pociągnięcie rozwiało wątpliwości. Nie motał się jednak. Przeciwnie – siedział spokojnie, skupiając się na miarowym oddechu. Ograniczył ruchy do nieznacznego poruszania głową przy nasłuchiwaniu otoczenia. Przełknął ciężko ślinę, a wraz z nią nieprzyjemny posmak w ustach.
Szarpnięcie odsłoniło obraz, jaki się przed nim rozciągał. Przymrużył oczy, początkowo przyjmując ostry atak światła jako niewyraźne kształty, które stopniowo przybierały konkretniejsze rysy. Nie znał głosu odbitego od ścian pomieszczenia, a przynajmniej na pierwszy rzut ucha nie sądził, by miał już z nim do czynienia, w przeciwnym razie mógłby zrozumieć tę sytuację. Narobił problemu wielu istotom, część z nich z pewnością odpłaciłaby się z nawiązką. Jednak kiedy powędrował wzrokiem w bok, dostrzegł także innych uwięzionych. Powinien przyjąć to z ulgą czy większym zmartwieniem? Przynajmniej nie tylko on był w tarapatach.
Skupił z powrotem uwagę na oprawcy, odwzajemniając wwiercające się w niego spojrzenie, przy czym poruszył się odrobinę nerwowo, jakby na siedzeniu krzesła wyrosły nagle igły. Niemniej nie przeoczył tej prawdziwej wbitej w jego skórę. Najwyraźniej po raz kolejny padnie ofiarą jakichś eksperymentów, na profesjonalną pomoc medyczną to nie wyglądało. Zresztą takiej nawet nie potrzebował, chyba że mowa o odwróceniu działania wirusa X.
Żołądek skurczył się, a język odruchowo oblizał spierzchnięte wargi.
Spokojnie, tylko spokojnie. Bywało gorzej, mogłeś się obudzić bez ręki.
Któryś z nas chrapał? – Wykrzywił wargi w uśmiechu, kryjąc za nim wszystkie kłębiące się w środku obawy. – Nie wiem, co może być interesującego w śpiących facetach… kobiety chociaż wyglądają przy tym uroczo. – Dodał, po czym zawędrował wzrokiem po rurce ciągnącej się aż do kroplówki. – Więc na czym polega ta zabawa? Przed rozpoczęciem powinniśmy znać jej zasady.

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.17 18:38  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
- Ciemność, ciemność widzę. - pomyślał w pierwszym momencie, niezbyt przytomnie Foku, gdy zaczęły wracać mu zmysły, a przynajmniej ich część. Nieprzyjemne światło jarzeniówek, parne powietrze i... brak swobody ruchów. Czyżby cofnął się do czasów młodości?
- Kurwa... przecież destylowałem tamten płyn do spryskiwaczy... - mruknął pod nosem, nadal mrużąc oczy. Czuł się dziwnie otępiały i ciężki. Coś pomiędzy obezwładniającym zmęczeniem wywołanym całodniowym zapieprzaniem, z uwzględnieniem zarwania poprzedniej nocki, a zjaraniem za mocnego blanta. Gdzieś w około dźwięczało coś na wzór głosu. Jak gdyby puścić jednocześnie dwa filmiki. Jeden z muzyką klasyczną - zagłuszający wszystko - a drugi na RedTubie - gdzie głosy całej, doświadczonej i pogrążonej w swym dziele ekipy aktorskiej mieszają się ze sobą i wzajemnie tłumią.
- Przecież to był prawie świeży płyn... I chleb tylko trochę spleśniały... Chyba nie pomyliłem go z tym do akumulatora...? Zresztą, już raz pomyliłem i poza lekką zgagą nie było takich odpałów. - chaotyczne myśli rozbijały się o wnętrze jego starannie wypolerowanej łysiny. Biorąc duży wdech, jakby przygotowując się do samobójczego skoku na bungee z naderwaną liną, otworzył wreszcie szerzej oczy. Odruchowo spróbował poderwać ciało do góry, lecz napięcie mięśni szybko zelżało, pomimo jego dobrych chęci. Po części na skutek osłabienia, a drugą przyczyną prawdopodobnie były pasy, którymi przytwierdzono go do fotela. Bezwłosy hydraulik usłyszał pełne erotyzmu "Witajcie". Odruchowo skierował głowę na punkt, w którym leżała jakaś postać. To chyba nie były badania okresowe. Postać wstała i zaczęła się do niego zbliżać. Szybka ocena sytuacji, a przede wszystkim rysy twarzy i barwa głosu, pozwoliły sprawnie ustalić płeć nieznajomej persony.
- Ja jebie, nie, nie, nie... znowu będę miał dupę wielkości twoje starej, nie zbliżaj się do mnie pederasto! - zaczął wrzeszczeć, odchylając się maksymalnie w bok, przynajmniej na tyle, na ile pozwalało mu skrępowane ciało. W tym też momencie zobaczył, że ma obok siebie kolejne dwa indywidua.
- Nie no zajebiście... Yaoi on Ice. - pomyślał, lecz nie zwrócił na nich większej uwagi, martwiąc się raczej swoim losem. Jakby jeszcze tego było mało, w żyłę miał wbite jakieś gówno, a na końcu rurki wesoło bulgotało sobie coś niezbyt apetycznego. W całej tej porytej sytuacji widział tylko jeden plus. Niczym światełko dla szambonurka. Gdzieś na udzie poczuł właśnie zimny dotyk stali i to bynajmniej nie skalpela tego psychopaty. Prawdopodobnie, o ile się nie mylił, był to jego śrubokręt. Średniej wielkości, zwykły śrubokręt ze stali nierdzewnej. Najwyraźniej przebił jego kieszeń i jedyne, co uchroniło go od wypadnięcia, to plastikowa rączka zaplątana w materiał.
- Jeśli ten zasrany pedał mnie dotknie, to obiecuję, że choćbym miał zerwać sobie rękę w stawach, wbiję mu ten śrubokręt w oko. - zaprzysiągł sobie w duchu, czując kolejne fale ciarek na swoim ciele, wywołanych odrazą, jaką budził w nim on i pozostała dwójka. Szczerze mówiąc, wolałby już siedzieć w klatce z dwoma zmutowanymi krokodylami, niż bawić się z tymi tutaj w doktora.

Ekwipunek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.17 16:08  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
"-Tato? Dlaczego musisz odejść? Dlaczego nie możesz zostać ze mną i mamusią?
- Widzisz synku. Twoja mamusia bardzo mnie zawiodła. Zrobiła coś strasznego, coś czego nie mogę wybaczyć. Bardzo mnie skrzywdziła.
- Ale tato? Kochasz mamusię?
- Kocham.
- A mnie?
- Ciebie kocham najbardziej na świecie, Hisayuki.
- To dlaczego nie możesz mamie wybaczyć?
- Kiedyś zrozumiesz. Kiedyś, jak będziesz starszy, wszystko ci wytłumaczę."


Z tego snu Jericho został wyrwany w brutalny sposób. Szarpnięty za włosy, przebudził się i dostrzegł ciemność. Czuł się tak, jakby miał ciągle zamknięte oczy. Wtem przepaska została zerwana. Jego oczy zostały porażone ostrym, nieprzyjemnym strumieniem światła. Zmrużył je więc starając się je trochę ochronić. Gdy te przyzwyczaiły się do światła, to Han rozejrzał się wokół. Dostrzegł, że był skrępowany skórzanymi pasami w nadgarstkach, kostkach oraz klatce piersiowej. Szarpnął się, ale nic to nie dało. W jego wnętrzu zaczął się rodzić strach oraz niezrozumienie. Kto go porwał? Co zamierzano z nim zrobić? Gdzie był? Rozejrzał się po pomieszczeniu i zauważył dwóch innych mężczyzn siedzących obok niego, również skrępowanych. Ze zgięcia łokcia całej trójki wystawał welfron, do którego to była podpięta jakaś rurka. Powiódł wzrokiem za nią, aż natrafił na urządzenie, w którym bulgotał jakiś nieprzyjemnie wyglądający płyn. Z pewnością nie miał on na celu poprawienie jego zdrowia. Była to raczej jakaś trucizna lub inne świństwo. Zamierzano im to przetoczyć do żył? Diabli wiedzieli, co mogło się potem z nimi stać. Wtem dostrzegł jakiegoś mężczyznę, który przyglądał im się. Gdy się odezwał to jego głos był nieprzyjemny, drażniący. Co było jednak najciekawsze to to, iż nie miał on jednej ręki. I to od dłuższego czasu, jak można się było zorientować po stanie pozostałości po kończynie.
- Czego od nas chcesz? - zapytał, chociaż strach paraliżował go, ściskał gardło, wykręcał wnętrzności. Mężczyzna czuł się dodatkowo jakoś dziwnie osłabiony, nieswój. Jakby już teraz coś na niego działało i przytępiało mu zmysły. Pewność siebie oprawcy była niesamowita. Zachowywał się zupełnie tak, jakby był panem tej sytuacji. I, póki co, faktycznie był. Mokugawa nie pozwolił przerażaniu zapanować nad sobą i, miarowo oddychając, stopniowo uspokajał się. Strach został zastąpiony przez złość. Spojrzał na mężczyznę spode byka.
- Nie interesują mnie twoje perwersje, to że lubisz patrzeć na śpiących mężczyzn. Lepiej mnie wypuść, albo wydostanę się sam. W przypadku tej drugiej opcji, zaręczam ci, że rozerwę cię na kawałki. Najpierw jednak doprowadzę cię do takiego stanu, że będziesz błagał, bym cię zabił. A zacznę od odcięcia twojej drugiej ręki. Wiesz jak ciężko sobie dupę podetrzeć bez obu rąk? - wysyczał do niego głosem pełnym złości i nienawiści. I nagle, płyn zaczął powoli przesuwać się w rurkach w stronę mężczyzn. Powoli, acz nieubłaganie. Jericho nie chciał wiedzieć, czym może poskutkować kontakt z tą substancją, więc musiał coś wymyślić, by się wydostać stąd. Był żołnierzem, był szkolony między innymi do tego, by poradzić sobie w takich sytuacjach. Musiał coś wymyślić. Wtedy przypomniał sobie o niewielkim scyzoryku o bardzo ostrym ostrzu,  który miał schowany w rękawie, w specjalnie przygotowanym do tego miejscu. Wystarczyło tam delikatnie sięgnąć, by w dłoni pojawił się otwarte ostrze. Na szczęście, tylko jedną rękę miał obnażoną. Druga, w której był scyzoryk, wciąż była schowana w rękawie. Dyskretnie go więc wyjął i chowając jak się tylko dało, zaczął przecinać skórzany pas. Wiedział, że jeśli uwolni tamtą rękę, to potem już wszystko pójdzie jak z płatka. Trzeba było jednak najpierw tego dokonać. I przede wszystkim, nie panikować.

Spoiler:
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.17 12:21  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Dziwny, szpakowaty mężczyzna miał na oko dwadzieścia cztery lata. Czarne, bezładne kosmyki wydawały się być tłuste bądź mokre, zaniedbane, podobnie zresztą jak sam nieznajomy. Jego barki były szerokie i męsko zarysowane, on sam wydawał się jednak nie dojadać. Jego ciało było wyraźnie wychudzone, żebra można było policzyć bez większego problemu, opalona skóra zaś oszpecona była licznymi bliznami i siniakami rozmaitych wielkości i kolorów. W tym momencie trójka dostrzegła, że on sam podłączony jest do kilku kroplówek, a robiąc krok w ich stronę ciągnął za sobą mnóstwo rurek i kabli, które podłączały go do dziwnych, najprawdopodobniej medycznych urządzeń. Jego oczy wydawały się być szalone, przez krótki moment rozbiegane, potem zaś skupione na jednym punkcie.
Tym punktem był Jericho.
Wstał powoli, podpierając się ciężko na jednej, teraz już jedynej ręce. Podszedł do mężczyzny, chwiejąc się lekko na swoich nogach. Gdy przybliżył swoją twarz pełną piegów dostrzegli sińce pod oczami i bardzo zmęczone oczy. Jego ciało wydzielało nieprzyjemny odór, zdawałoby się, że jest to zapach zgnilizny. - Idealnie. - charknął z zadowoleniem.
Patrzył na Jericho długo i bez ani jednego mrugnięcia. Powieki były ciężkie, z widoczną trudnością utrzymywał je na odpowiednim poziomie. Po chwili cofnął się, nie patrząc nawet na płyn, który mimo, że płynął wolno, coraz bliżej był żył trójki mężczyzn. - Gra? - zapytał niemrawo, tracąc widocznie siły z każdym wypowiadanym słowem - To gra o moje życie, słoneczka - uśmiechnął się tajemniczo, obnażając jeden, lekko wystający kieł. Zęby, choć lekko pożółkłe u nasady nadal błyszczały niesamowicie. Podniósł z blatu zbindowane notatki, długo wertując je. - Obiekt numer jeden... nerka, wątroba, palec stopy... - zaczął, skrobiąc paznokciem po lekko nadszarpniętej kartce. - Obiekt numer dwa, ręka. - Wtedy odwrócił się, spoglądając na Foku i dokładniej analizując jego ramię. - Obiekt numer trzy... trzustka oraz oko. - i tutaj uśmiechnął się najszerzej.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.17 13:25  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Mina, jaka chwilowo utrzymywała się na twarzy Carla, to irytacja gwałtownymi reakcjami ze strony pozostałych towarzyszy. Spodziewał się nerwowości czy strachu, ale słysząc słowa skierowane do ich oprawcy z ust skrępowanych ofiar miał ochotę zaśmiać się drwiąco. I niemal to zrobił, ograniczając się do lekkiego zadrżenia kącików warg ku górze. Bynajmniej nie bawiła go ta sytuacja. No, może odrobinę, ale to warunkowało dziwne poczucie humoru i brak adekwatnej powagi wobec sytuacji zagrażających życiu. Jasne, że odczuwał niepokój, nie był pozbawionym emocji kaleką, po prostu reagował na to w nieco inny sposób, starając się zarazem nie wpadać w panikę i nie decydować się na żadne pochopne czyny.
Po krótkiej obserwacji mężczyzny i jego ruchów doszedł do wniosku, że potencjalna walka nie powinna sprawić większych problemów. Nieznajomy stwarzał pozory kruchej jednostki i świadczyły o tym nie tylko niezgrabne ruchy czy postura – sama aparatura, do której został podłączony, sugerowała, że bez wsparcia nie da rady normalnie funkcjonować. Niemniej nie zamierzał z tego powodu podchodzić do jego osoby łaskawiej, Desperacja uczyła, że pierwsze wrażenie często odbiegało od rzeczywistości.
Kiedy oprawca skupiony był na pozostałej dwójce bądź wertowanych papierach, wykorzystał te chwile na mocniejsze poluzowanie pasa krępującego jego lewą dłoń, do tego stopnia, by w razie potrzeby faktycznie mógł uwolnić rękę.
Jest tu ktoś jeszcze poza Tobą, prawda? – zapytał względnie spokojnie, śledząc go wzrokiem. – Ewentualne milczenie uznajmy za potwierdzenie. – Dodał z półuśmiechem, pewny, że tak skonstruowana wypowiedź zapewni mu albo kłamstwo, albo prawdę, a w tym przypadku łatwo będzie rozeznać się w sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.17 18:51  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Jericho zaczynał powoli rozumieć, dlaczego zostali porwani. Każda z ofiar miała w sobie coś szczególnego lub po prostu nadzwyczaj zdrowego. Nie ulegało jednak wątpliwościom, iż mężczyzna nie zamierzał wołać za nich okupu. Chciał części ich ciał. Chciał ich okaleczyć, chociaż bardziej prawdopodobne było to, iż zabiegi skończyłyby się ich śmiercią. W końcu, co jak co, ale bez ręki da się żyć. Bez trzustki jednak nie. Han nawet nie był zaskoczony, gdy usłyszał, że od niego zamierzają pobrać oko. Był snajperem, jego wzrok był nadzwyczaj bystry, chociaż nie nadnaturalny. Nie mógł jednak pozwolić, by jego ciało zostało dotknięte przez skalpel. A już w szczególności, by do jego żył dotarł ten dziwaczny płyn. Dostrzegł kątem oka, że do żył jednego z mężczyzn, tego z najkrótszą rurką, breja już niemalże dotarła. Mokugawa postanowił więc odwrócić uwagę porywacza, by drugiej ofierze dać możliwość uwolnienia się. Czy to było realne?
Udało mu się wreszcie przeciąć więzy, które krępowały jego jedną rękę. Nie dał tego po sobie poznać.
- To teraz mnie słuchaj, przygłupie. I to uważnie. Cierpię na pewną chorobę, której, jak widzę, nie wykryliście. W ciągu godziny, jeśli dobrze liczę, muszę dostać dawkę leku. Inaczej zapadnę w śpiączkę, a jutro umrę. Gdy zasnę, nie obudzicie mnie już choćbyście stanęli na rzęsach i przyklaskali sobie uszami. W twoim przypadku, oczywiście, może być problematyczne nawet stanięcie na rękach. - tutaj pozwolił sobie na drobny uśmiech.
- Jeśli więc chcesz te organy ode mnie, to musisz tu podejść, sięgnąć do mojej prawej kieszeni i wlać mi do gardła niewielką fiolkę. W innym przypadku wszystkie moje organy zaczną niszczeć w takim tempie, że godzinę później nie będziesz w stanie pobrać ode mnie nawet jednego włosa nadającego się do przeszczepu i nie przesiąkniętego chorobą. Bo widzisz, ten lek działa tak, że stopuje rozwój choroby utrzymując mnie względnie zdrowym. Gdy blokada zostanie przerwana...Cóż, będziesz musiał sobie poszukać innej trzustki oraz oka. - rzekł. Był pewien, że kaleka do niego podejdzie i spełni jego oczekiwania. W końcu zależało mu na organach Jericho.
Jeśli faktycznie mężczyzna do niego podszedł, to snajper złapał uwolnioną ręką za głowę oprawcy, a następnie wymierzył mu potężny cios głową łamiąc mu tym samym nos. To z pewnością dało wystarczająco dużo czasu, by najbardziej zagrożony z mężczyzn uwolnił się. Mokugawa w tym czasie szybko uwolnił swoją rękę, klatkę piersiową oraz nogi. Stanął na nich chwiejnie, ale podszedł do Foku, wyszarpnął z jego żył rurkę nie dbając o to, czy sprawi mu to ból. Nie to było teraz najważniejsze. Następnie to samo zrobił z drugim mężczyzną. Obu mężczyznom pomógł uwolnić jedynie ręce licząc na to, że z resztą poradzą sobie sami. Stanął nad oprawcą i uśmiechnął się perfidnie. Obserwował go, sprawdzał co teraz zrobi. Zamierzał się z nim trochę pobawić.
Jeśli jednak powyższy plan nie wypalił, to postanowił zrobić nieco zamieszania. Wyszarpnął rękę i zaraz zabrał się uwalnianie drugiej. Nie sądził, by mu się to udało, ale chciał odciągnąć uwagę od mężczyzny, który był w największym niebezpieczeństwie. A może i udało mu się uwolnić drugą rękę?
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.17 22:56  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Pozostała dwójka więźniów postanowiła wdać się w dialog z - na oko - dwudziestoczteroletnim mężczyzną. Ułożenie brwi ewidentnie wskazywało, że nie miał dwudziestu trzech lat, natomiast brak siwych włosów jednoznacznie wskazywał na wiek poniżej dwudziestu pięciu lat. Na nic jednak zdawała się ta dedukcja w obecnej sytuacji. No chyba, że odwołać się do jego młodzieńczych marzeń o zostaniu pożytecznym członkiem społeczeństwa i zasugerować, iż lekarz niekoniecznie powinien wycinać narządy swoich pacjentów, by wszczepić je sobie? Wydawało się to w miarę sensowne. Problem leżał w tym, że między nogami prawdopodobnie wisiało coś, do czego Foku miał wielką awersję, toteż sensowna konwersacja niezbyt się kleiła.
- Spieprzaj ode mnie ty dwudziestoczteroletni perwersie! Nie... lubię... w... dupę... - a przy każdym ze słów, miotał się spazmatycznie na prawo, bądź lewo, próbując wyrwać wenflon ze swojej żyły. Pasy ograniczały skutecznie jego swobodę ruchów, toteż nieszczególnie mógł przebierać w opcjach. Na dymkach nad jego głową mogłyby w tym momencie widnieć jedynie "Krzycz dramatycznie", "Rzucaj się spazmatycznie" albo "Płacz niczym mała dziewczynka pozbawiona swojego misia". Pozostała dwójka, postanowiła się dla odmiany wdać w dialog z "Panem-Lubię-Młodych-Mężczyzn-A-Szczególnie-Ich-Narządy-Wewnętrzne". Mimochodem, zupełnym przypadkiem łysy podsłuchał ich rozmowę, a dokładniej tę końcówkę odnośnie donacji swojego bogatego wnętrza przez każdego z nich. Łowca przestał się szamotać i zakłopotaną twarzą odwrócił się w kierunku Jericho i Doktorka.
- Umm... Przepraszam. Przepraszam! - zawołał, przerywając ich rozmowę. Podniósł rękę, a raczej nadgarstek, w geście, że chciałby coś powiedzieć.

Still (Jericho, Foku, Carl) Received_1689516641269963

- Dlaczego bierzesz od niego trzustkę i oko, a ode mnie tylko rękę? Że niby gorszy jestem? O co tu chodzi? Odżywiam się zdrowo. Codziennie ćwiczę. Sto brzuszków, sto pompek, sto przysiadów. Przebiegam 10 km. Dlaczego niby nie chcesz moich wnętrzności? Mam rozumieć, że moje codzienne starania są nic niewarte? Że jestem jakiś wybrakowany? Chciałbym zobaczyć wyniki moich badań! Mam do tego prawo jako twój pacjent! - zaczął wypytywać, będąc szczerze oburzonym. Najwyraźniej w obliczu śmierci niektóre obwody w jego mózgu się już poprzestawiały i stwierdził, że skoro nie ma na nic wpływu, to po prostu przejdzie do porządku dziennego nad zaistniałą sytuacją. Choć pozostawała jeszcze inna opcja, coś na kształt szerzej zakrojonej dywersji: być może pod grubym płaszczem niedorzeczności krył się fakt, iż zauważył poluzowany pas jednego z towarzyszy. Może...
- Gadaj, albo wstrzymam oddech i Ci tu umrę zanim mnie zoperujesz! Ej! Słyszysz! - to mówiąc, wciągnął powietrze i wstrzymał oddech, a jego policzki stopniowo zaczęły zmieniać barwę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.17 11:31  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, nie odpowiadając na pytanie zadane przez Carla. Ba, nawet nie uraczył go spojrzeniem.
Za to na dramatyczną wypowiedź Jericha zareagował od razu. Spojrzał na niego, przez krótką chwilę nie spuszczając wzroku z jego klatki piersiowej. Bez słowa wcisnął niebieski guzik, niedostrzeżony wcześniej przez żadnego z uwięzionych mężczyzn. Po  trzech sekundach do pomieszczenia wkroczyło aż trzech mężczyzn w czarnych garniturach, białych maskach chirurgicznych i rękawiczkach, od których biła jeszcze większa biel.
Czarnowłosy odwrócił głowę i wbił ją w raporty, które jeszcze przed chwilą żywo przeglądał. Nie powracajac już wzrokiem ani na trójkę więźniów, ani na przybyłych, tajemniczych najemników wskazał palcem na Jericho. - Przeszukajcie jego kieszenie. - powiedział szybko, wertując kartki. - Nie mam tu nic o żadnej chorobie tego typka... - westchnął cicho pod nosem. Zignorował też próby manipulacji podjęte przez Foku, a gdy ten wstrzymał powietrze, jeden z podejrzanych typków chwycił go za gardło i trzepnął w tył głowy.
Nowoprzybyli stanęli przy Jericho. Jeden z nich przystawił mu do gardła skalpel, drugi zajął się przeszukiwaniem spodni, trzeci zaś - okolicami torsu. Starali się przetrzepać wszystkie jego kieszenie. Ten trzymający skalpel przy gardle mężczyzny patrzył na niego bacznie. Miał szare, puste oczy.
Płyn dotarł do żył Foku. Nie było go zbyt wiele. Ten poczuł jedynie chłodne dreszcze, które ogarnęły najpierw jego kark, potem tonęło w nich już całe ciało; ręce zaczęły mu wpierw drętwieć, potem dygotać; powieki stały się ciężkie, a obraz powoli pokrywała gęsta mgła.
Zasnął.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.17 17:41  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Foku nie wiedział, co jest w tym wypadku większym problemem. Jego niepoprawne politycznie zapędy homofobiczne, czy może jednak płyn zmierzający do jego żyły. Przy czym jedno, nie wykluczało drugiego. Ba, wręcz się wzajemnie ze sobą wiązało. Już miał wizje, jak po uśpieniu ten psychol zaczyna zabawiać się z nim tak, jak nauczył go tego jego ciepły wujaszek z Hiroshimy. O dziwo, groźby czy prośby, nic w tym momencie nie skutkowało. Skurczybyk musiał mieć dobrego trenera rozwoju osobistego, bo asertywność miał iście stalową - o strefie komfortu nie wspominając. Teraz w sumie, bardziej chciał wkroczyć w ich strefę komfortu. I Łysy Łowca może nie sprzeciwiałby się poszerzaniu horyzontów, gdyby nie zubożenie jego ciała, które miało nastąpić w skutek operacji iście rodem z NFZ. "Wie pan, ręki pani nie naprawimy, ale nie ma ręki, nie ma problemu, prawda?". Do sali wkroczyła trójka, nieco odświętnie ubranych mężczyzn. Nadęte policzkami hydraulika powoli przyjmowały już barwę czerwieni, a oczy lekko zaczynały wychodzić z orbit, lecz on nieugięty, obserwował całe zajście. Jedne z jegomościów podszedł wprost do niego. Foku nerwowo zaczął kręcić głową na boki, serdecznie dziękując, za oferowane usługi. Bez rezultatów. Został podduszony i zdzielony po swojej łysej glacy. Z głośnym świstem wypuścił z płuc powietrze, zalegające tam od jakichś dobrych stu dwudziestu sekund.
- O ty złamany kabanie... - wydyszał, by po chwili wygiąć się na tyle, na ile mógł i ugryźć jednego z goryli w łapsko, które odejmował właśnie od jego szyi. Jeśli mu się udało, to z całym gniewem, który kumulował od dobrych kilkunastu minut, wbija zęby w palce kutasiarza. Swoją drogą, narkoza, narkozą, ale Foku zaczynał naprawdę się bać. Właśnie spełniały się jego największe fobie, toteż wyrzut adrenaliny musiał być mimo wszystko srogi. Pokój pełen mężczyzn. Łącznie sześciu i on sam. W jego przypadku, to jakby wrzucić kogoś z fobią względem węży do pomieszczenia, gdzie milusińskie gady pełzają sobie wolno po ścianach. No i druga sprawa. Może i to nie była otwarta przestrzeń, ale tłoczno się zrobiło. Pojawiły się pierwsze objawy zaaplikowania nieznanej substancji. Poczuł, jak po jego seksownym ciele przechodzą dreszcze. Czuł powolne drętwienie kończyn.
- Nie zasypiaj, nie zasypiaj. Nie wolno. Nie możesz. Ich jest tam sześciu. Wystarczyło dwóch, żeby dupa krwawiła Ci przez tydzień, wiesz, co się stanie jak zamkniesz oczy? Obudzisz się bez ręki, ale to tam chuj... obudzisz się pewnie cały w spermie, od góry do dołu. Fajna wizja, co? Będzie fun? - zaczął gadać do samego siebie, próbując utrzymać jakoś przytomność. Dłonie mu drżały, jak u kogoś z Parkinsonem. I to nie tylko dlatego, iż ta substancja robiła mu dobrze w mózgu. On był na skraju paranoi.

Still (Jericho, Foku, Carl) 7747-one-punch-man-4-320x180

Organizm dostawał sprzeczne bodźce. Śpij, walcz, uciekaj. Mężczyzna rzucał się jeszcze dobrą chwilę, kątem oka obserwując, jak trójka facetów w czerni, dobiera się do Jericho. To już totalnie pobudziło jego wyobraźnię.
- O co to, to nie... nie będę wam robił za pieprzoną Asukę... (<-klik) - warknął, starając się ze wszystkich sił utrzymać przytomność. Głowa opadła mu bezwiednie na bark. Zasnął.

Nie był to jednak spokojny sen, o nie. Leżąc nieprzytomny na krześle, co chwila podrygiwał, jakby śnił coś, co bardziej przypominało koszmar, niż sen erotyczny z Harune Miku w roli głównej. I w istocie, tak właśnie było.

Kroczył pośród wielkich, szpiczastych, czarnych słupów, szybkim, niepewnym krokiem. Ziemia była jakaś dziwna. Niby brązowa, ale jednak gąbczasta, pomarszczona. Szedł i szedł. Ciągle przed siebie. W około panowała ciemność. Dopiero po chwili, ku jego przerażeniu zorientował się, gdzie, a właściwie po czym stąpa. Stało się to w momencie, gdy przed jego oczami wyrósł monstrualnej wielkości penis, który z dużą prędkością zaczął na niego spadać. Bliżej mu było do wieżowca, aniżeli faktycznego, naturalnych rozmiarów przyrodzenia. To, co wcześniej wydawało się podłożem, okazało się tym, czym okazać się musiało. Wielką, włochatą moszną. Foku chciał uciekać, lecz nie miał gdzie. Zdesperowany, skoczył w niebyt. Ku jego złudnej radości, grawitacja nagle zniknęła i udało mu się uciec. Leciał w ciemności. Mijał gwiazdy, psy i kutasomewy. Wróć, co? Dziwne twory stworzone z dwóch złączonych penisów właśnie mijały go lecąc kluczem. Poruszały leniwie swoimi majestatycznymi skrzydłami, nie zwracając uwagi na przybysza. Krzycząc panicznie wniebogłosy, łysy hydraulik machał desperacjo rękami, by czym prędzej zmienić swój kurs. Zanurkował w swego rodzaju wąskim tunelu. Był bardzo ciasny, a do tego...

Dobrze, powiedzmy sobie szczerze, chłopie, musisz udać się do psychiatry.

- Nie... nie... wielki... Nie chcę, zostawcie mnie! Jestem... jestem... w dupie Mamo? Gdzie jesteś? Mamo! - dłonie  mężczyzny zacisnęły się kurczowo na poręczach fotela, a po jego policzkach zaczęły ściekać dwie stróżki łez. Trudno było stwierdzić, co jest dla niego większym koszmarem, sen czy jawa. A na dodatek, na jego spodniach pojawił się sporych rozmiarów namiocik. >3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 18:45  •  Still (Jericho, Foku, Carl) Empty Re: Still (Jericho, Foku, Carl)
Poczuł się wręcz zlekceważony, o czym świadczył cień niezadowolenia w żółtych ślepiach wymordowanego. Wydostanie się stąd w jednym kawałku będzie najwyraźniej trudniejszym zadaniem, niż mógł początkowo przypuszczać, choć mógł spodziewać się, że do przeprowadzenia wspomnianych operacji będzie konieczne zaangażowanie większej ilości osób.
Zjawienie się kolejnej trójki obcych mężczyzn przyciągnęło jego uwagę i zaostrzyło koncentrację. Czas powoli się kończył, przynajmniej dla tego łysego kolesia z najkrótszą rurką. On  będzie następny, musiał zacząć działać albo obudzi się bez paru narządów wewnętrznych, a najprawdopodobniej również bez życia. Cóż, czyli właściwie się nie obudzi.
Skupieni na drugim więźniu, dali mu czas na wstępną obserwację i ocenę sytuacji. Substancja, która wcześniej go odurzyła, nadal trzymała w swych szponach, ale przeczuwał, że to kwestia niedługiej chwili, nim nie wróci do pełni sił – zdawał sobie sprawę z niemożności pobudzenia u siebie elektryczności, dlatego nawet nie próbował nic z tym zrobić, po prostu czekał, zwłaszcza, że faceci w czerni nienaturalnymi ruchami zdradzali ważną dla Carla słabość.
Nie zwlekał, dyskretnie, przynajmniej na tyle, na ile się dało, wysuwając lewą dłoń z objęć skórzanego pasa i sięgając nią po ukryty za plecami sztylet. Za priorytet uznał uwolnienie drugiej ręki, więc od razu przystąpił do przecinania materiału, między nim a skórę wsuwając ostrze.
Nie miał pojęcia, o czym śni łysy, przynajmniej do momentu, aż nie postanowił zerknąć kontrolnie w jego stronę.
Zabierzcie mnie stąd, proszę.
W dodatku oprawca chyba miał gruźlicę.
Jeśli pomyślnie udało mu się oswobodzić prawą dłoń, schylił się i postanowił tak samo potraktować krępujące nogi węzły, nie szczędząc tym razem na pośpiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach