Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 04.08.19 1:08  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
Monstrum przed nim znowu wyszczerzyło zęby w makabrycznym, podsycanym przez żądzę mordu uśmiechu. Spomiędzy mocno zaciśniętych warg oficera wydobyło się kolejne przekleństwo tego dnia: ty skurwysynu!. Utknął w pętli czasu, kręcił się niczym chomik w kołowrotku.
  Poczuł, jak bezsilność dobiera mu się do skóry, zatapia się w nim niczym mróz w zimowy dzień przenikający do kości, a mimo to uchwycił pistolet oburącz. Wbił spojrzenie w miodowe ślepia mężczyzny i czekał aż się zbliży, aż poczuje jego oddech na swojej skórze. Palce zbliżył się do cyngla. Opuszek otarł się o niego delikatnie, kiedy usłyszał tuż przy ucho znajomą barwę głosu.
Rokuro.
  Serce wybiło mocniejszy rytm, niemal podchodząc pod sam przełyk. Rysy twarzy wymordowanego ulegały stopniowego przekształceniu. Wpierw zobaczył jej nos, jej zgrabny, mały nos. Potem usta (jakże on chciał je kiedyś ucałować!), na których kształtowały się słowa i włosy, czarne jak węgiel, opadające na czoło. Bursztynowe oczy zmieniły barwę, zniknęło z nich szaleństwo, pojawił się zatroskanie. Ręką, w której Aurich trzymał pistolet, zadrżała. Przedmiot upadł w trawę.
  – Natsumi... – wypowiadające jej imię, miał wrażenie, że ktoś przejął kontrolę nad jego ustami. Nabrał do ust nowej dawki powietrza i przytrzymał go płucach najdłużej, w pierwszej, całkiem udanej próbie odzyskania kontroli nad oddechem. Wraz z oddechem powróciła też świadomość. – Co jest? Gdzie on jest? Był tutaj jeszcze ułamek sekundy temu!
  Odepchnął od siebie przełożoną i podniósł się z wyraźnym trudem, ignorując i ból w ramieniu, i zawroty głowy, które pojawiły się zaraz po szybkiej zmianie pozycji.
  Obejrzał się dookoła, jednakże nie zarejestrował nigdzie sylwetki diabła, jego stalowe spojrzenie zetknęło się z ranną ofiarą tego szaleństwa. Znajdując się nadal pod wpływem amoku, podszedł do niej, omijając Kraskę. Ujrzał ubytek w jej dłoni. Rana krwawiła mocno, obficie, jak zarzynane na rzezi prosie. Wymagała natychmiastowej konsultacji z lekarzem. Sięgnął po pasek spodni. Zdjął go z niemałym trudem, bo nie dość, że palce prawej dłoni stopniowo odmawiały mu posłuszeństwa, to jeszcze czuł ciepłą ciecz na swojej skórze o charakterystycznym, metalicznym zapachu.
  – Proszę się mnie nie obawiać – przemówił do obywatelki. Głos miał spokojny, pozbawiony podniosłych emocji, odizolowany od natłoku myśli rodzących się w umyśle. – Chcę pomóc– mówił dalej, kucając przy kobiecie. Usłyszał w ucho protest jej męża i płacz dziecka, lecz zignorował oba te bodźce i przy okazji też zdrowy rozsądek rozszarpany na kawałki. – Prowizoryczna opaska uciskowa zatamuje krwawienie do tego czasu aż nie zjawi się tutaj pomoc medyczna i nie przetransportuje panią do szpitala, od specjalisty.
  Na usta zakradł się cień uśmiech, niemniej kobieta znajdująca się w staniu szoku źle odczytała intencje majora, gdyż po chwili z jej gardła wydobył się krzyk:
  – Zostaw mnie! Trzymaj się ode mnie z daleka!
  Odsunęła się od niego instynktownie na czworakach. Oficer ujrzał na podłożu czerwoną smugę; przy wykonywaniu tej czynności zdarła sobie kolana aż do krwi. Aurich pokręcił bezradnie głową, po czym zerknął ku generał Kito.
  – Kiedy zjawi się pomoc medyczna? – zapytał. Wstał, nadal trzymając pasek. Przemieszczając go z ręki do ręki, podszedł do  Natsumi bliżej. – Zadbaj o to, aby zajęli się nią najlepiej jak umieją, ja muszę naprawić swój błąd. – Pochylił się i podniósł pistolet leżący w trawie. Poczuł nieprzyjemny ciężar w ręce. Skrzywił się. – Podaj mi dokładną lokalizacje oddziału. Poprowadzę ich – to nie była prośba, to był rozkaz. Stopniowo tracił panowanie nad własnymi emocjami. Czuł się odpowiedzialny za to, co się tutaj wydarzyło. Domyślił się też, że diabeł użył na nim jakieś indywidualnej zdolności, po czym uciekł, a skoro tak się stało - teraz zapewne trwał pościg.
  Utkwił ślepia w przełożonej. Spojrzenie miał takie samo jak wcześniej chłodne, stanowcze, przepełnione spokojem, ale też pojawiła się w nich furia, zimna, zdystansowana, ale jej obecność była namacalna.
  – Szybciej! – wycedził przez zęby. Lufa pistoletu znalazła się na wysokości biodra kobiety. Gdyby nie drżące, mokre od potu palce i niepewny uścisk na rączce pistoletu, celowałby nią znacznie wyżej, nie miał jednak stuprocentowego zaufania do swojego rozdygotanego ciała.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.08.19 4:25  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
…….Zmarszczyła brwi, wpatrując się chłodno w swojego podwładnego. Nie podobał jej się fakt, że najwyraźniej był pod wpływem jakiejś dodatkowej mocy wymordowanego – co tylko potwierdzało fakt, że morderca jest bardzo niebezpieczny.
Uciekł – poinformowała go, zmiękczając nieco ton. – Miał specyficzną zdolność, dzięki której stał się, chyba, niematerialny. Kule go nie raniły, a przeze mnie przeszedł niczym duch.
Wyjaśniła mu, jednocześnie kątem oka zerkając na ranną kobietę. Przez tą chwilę dekoncentracji dała się odepchnąć, chociaż nie wydawało jej się, by major był w pełni sił… tak i fizycznych, jak i psychicznych. Obserwowała go teraz równie uważnie, jak wcześniej przybyłego Desperata, na razie nie strzępiąc sobie języka. Wiedziała, że w tym stanie Aurich jej nie posłucha. Zawsze był uparty jak osioł, a teraz w dodatku najprawdopodobniej był w szoku. Póki nie sprawiał problemów, mogła zaakceptować jego panoszenie się.
Aczkolwiek długo to nie potrwało.
Za kilka minut oddział medyczny będzie tutaj. Kobieta musi przejść kwarantannę, podobnie jak ty – odpowiedziała, podchodząc krok bliżej. – Oddział już wyruszył. Dadzą sobie radę bez ciebie, Rokuro.
Najwidoczniej nie zamierzała bawić się w negocjacje. Uniosła lekko brwi do góry, widząc jego kolejny ruch. W szarych oczach błysnęła stal, wyprostowała kręgosłup i pokręciła z dezaprobatą głową.
Podnosisz na mnie broń, majorze? – zaakcentowała jego rangę, podchodząc bliżej mężczyzny. – Źle oceniłeś sytuację, to fatalnie, ale pochopne działanie ci teraz nie pomoże. Jesteś ranny i w szoku, to nie jest stan, w którym możesz wyruszyć w pościg. Tym bardziej, że jakąkolwiek umiejętnością dysponował wymordowany, użył jej na tobie, nie wiadomo, czy nie uaktywni się z powrotem w jego pobliżu. Wyrzuty sumienia ci nie pomogą. Odłóż broń. Teraz.
Nie zamierzała się z nim drażnić poprzez tekst w stylu „i tak do mnie nie strzelisz”. Choć w gruncie rzeczy domyślała się, że bez porządnego obicia mu pyska, ten nie odpuści. Jak było wspomniane, był uparty jak osioł. Niestety.
Westchnęła, opuściła nieco ramiona, sprawiając wrażenie zrezygnowanej. Wyglądała, jakby mimo wszystko chciała odpuścić, ale zamiast tego wyrzuciła szybkim ruchem lewą nogę na określoną wysokość, by z impetem uderzyć w prawe kolano swojego podwładnego. Gdy się zachwiał, bądź lekko zgiął – zbliżyła się jeszcze bardziej, bezlitośnie wyprowadziła cios w jego brzuch z zaciśniętej pięści i dopiero gdy siłą rzeczy skulił się, złapała w dźwignię jego rękę, wymuszając tym samym upuszczenie broni. Klasycznie pociągnęła ją aż za plecy i kolejnym kopnięciem w kolano (tym razem w drugie, w dodatku od tylnej strony) zmusiła go do uklęknięcia. Coś mogło po drodze nie wyjść, ale ostateczny efekt raczej był taki sam. On był oszołomiony i dygoczący, a ona lekko zmęczona, ale w znacznie lepszej kondycji psychicznej… na ten moment fizycznej również. A akurat tego, że do niej nie strzeli, była pewna.
Uspokoiłeś się, majorze, czy mam ci naganę wlepić za obrazę przełożonego? – syknęła, kątem oka łypiąc na zbliżających się medyków. – Siedź i się nie ruszaj.
Puściła go, zwracając się w stronę przybyłej ekipy i głową wskazała im ranną kobietę.
|| Wybacz za marną jakość :/
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.19 1:26  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
Patrzył w twarz kobiety, jak wcześniej patrzył w twarz wymordowanego - z jawną wrogością, jakby ta nagle stała się jego głównym przeciwnikiem, przeszkodą na drodze do celu, a przecież w innych okolicznościach nie potrafiłby ją skrzywdzić nawet złym słowem, a co dopiero wycelowaną w nią pistoletem. Irracjonalne myślenie jednak nie było w tym momencie jego mocną stroną, a argumentacja użyta przez Kraskę ani trochę go nie zachęciła do zmiany planów, a jedynie pogłębiła narastającą w nim gniew.
  — Lokalizacje. Zdradź mi ich położenie. Teraz — warknął; głos miał nieprzyjemny, brzmiał jak nie jego własny. Był obcy, naznaczony zniecierpliwieniem, udekorowany w złość widoczną także w stalowym spojrzeniu.  
  Podszedł do kobiety z uniesioną ku górze dłonią, w której nadal ściskał pasek. Czuł pod opuszkami skórzaną, gładką strukturę przedmiotu. Lufa pistoletu powędrowała wyżej, tuż pod miejsce, gdzie powinno znajdować się jej serce.
  — To ty posłuchaj. On nadal tu jesteś. To pozbawiony skrupułów morderca. Jest tak zaprogramowany. Wiem, co mówię. Miał to w spojrzeniu. Nie wahał się przed zaatakowaniem ledwie pięcioletniego dziecka. Pięcioletniego, rozumiesz? Jest zagrożeniem, dużym, nie, niewyobrażalnym zagrożeniem. Zaatakuje ponownie. Znowu kogoś, zrani, a potem zabije, gdy już nacieszy się cierpieniem ofiary jak wymarzoną zabawką. To zwierzę. Potwór. Diabeł w ludzkiej skórze — mówił jak nakręcony, jak katarynka, wszystko, co przychodziło mu do głowy, nie przerywając kontaktu wzrokowy z Kito, nawet przy tym nie mrugnąwszy. — Obudź się, do cholery! Pomyśl, tylko pomyśl. Chcesz, żeby któreś z dzieci, które nosiłaś do chrztu ucierpiało z rąk tego zwyrodnialca? Naprawdę nie ma w tobie ani krzty empatii? — kontynuował, prawie krzyczał, choć generał nigdy nie była świadkiem podobnego zrywu u swojego podopiecznego.
  Pasek wpadł mu z dygocącej dłoni, ale nawet nie zarejestrowali tego momentu. Nabrał do ust nowej dawki w powietrza i uczynił jeszcze krok ku Natsumi. Wściekłość z jego spojrzenia odrobinę zależała. Pojawiła się frustracja, bezradność, niemoc. Nie mógł zrozumieć, czemu jego przełożona jest przepełniona spokojem, a przy tym taka mało ludzka, jak bryła pozbawiona emocji.
  — Natsumi...
  Nie zdążył sprecyzować kolejnej myśli. Kobieta przejęła inicjatywę i wiedział, że potem będzie jej wdzięczny, ale na razie miał ochotę uderzyć ją w twarz, jednak była szybsza, zmniejsza a on wytrącony z równowagi, rozdygotany, osłabiony po utracie krwi i kilka sekund później także pokonany, kaleczący na trawie, bezradny jak niemowlę w kołysce. Z ulgą wypuścił broń z dłoni, zresztą po raz kolejny tego parszywego dnia i miał nadzieje, że ostatni.
  — Natsumi... dziękuję — wyszeptał tylko, tak cicho, że jego słowa zostały nieomal zagłuszone przez odgłosy zbliżających się kroków i nakaz przełożonej, by się ruszył z miejsca.
  Usiadł na trawie, ignorując obecność rosy, przez którą miał całe mokre kolana. Zerknął na krwawiące ramię. Tłusta, czerwona substancja spływa po skórze, brudziła mu ubranie. Zęby wymordowanego zatopiły się w nim głębiej niż mógł przypuszczać.  

_____
też musisz mi wybaczyć.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.19 13:20  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
Sygnał karetki przebijał się przez wszystkie inne dźwięki miasta, wył niemiłosiernie i drażnił uszy tych, którzy znajdowali się za blisko, rozpędzał na boki samochody. Pojazd pędził w stronę parku, na miejsce bardzo nieprzyjemnego zdarzenia, z którego teraz będą musieli się publicznie tłumaczyć, ale Jarrah miał to głęboko w poważaniu – nie był od polityki tylko od zajmowania się pracą w laboratoriach. Nie zamierzał jednak siedzieć na zadku, kiedy nieopodal rozgrywała się jakaś akcja. Przede wszystkim, akurat miał wolne, a park znajdował się nie tak daleko od jego mieszkania. Był pod telefonem przez praktycznie całą dobę, niezależnie od świąt czy weekendów, a jego pracoholizm zeżarłby go żywcem od środka jakby nie ruszył zada chociaż się pogapić z boku.
Skręcił gwałtownie i pochylił się nad mobiculum wypadając na główną drogę. Znalazł się nieopodal krzyczącego ambulansu, wbił w niego wzrok, skupiając się na podążaniu za nim w samo serce wydarzeń. Mieli zdecydowanie za słabą ochronę przed zagrożeniami z zewnątrz. Dwójka martwych dzieciaków, inny zaatakowany, teraz to. Gdyby mógł, z chęcią przyspieszyłby wszelkie prace nad zrozumieniem natury wirusa i sposobami przeciwdziałania mu, ale i tak pracował ponad normę, a co zbliżali się do możliwego rozwiązania to coś się chrzaniło lub ujawniał się jakiś błąd w wyliczeniach. Od tylu dziesięcioleci zdawali się tkwić wiecznie w tym samym miejscu, czasem wręcz cofając zamiast iść naprzód. A zagrożenie poza murami nie malało. Nawet teraz dla bezpieczeństwa zabrał ze sobą broń, która tkwiła przyczepiona do motocykla. Wolał nie musieć z niej skorzystać, ale przecież nie złapali tego dzikiego zwierzaka i nigdy nie wiadomo.
Warkot silnika ucichł, kiedy zatrzymał się niedaleko wojskowych. Medycy zajęli się w pierwszej kolejności cywilami, do rany majora i tak lepiej było posłać kogoś bardziej obytego w ugryzieniach. Naukowiec szybkim ruchem zdjął kask uwalniając część schowanych pod nim dredów. Odgarnął je w tył, stanął na trawie, zabezpieczył pojazd. Odłożył czarny przedmiot ochraniający wcześniej jego głowę i złapał za sporą apteczkę, ruszając na ratunek poszkodowanemu. Rozłożył się bez słowa na trawie obok niego, wyciągnął jednorazowe rękawiczki i włożył je. Przyjrzał się miejscu, w które został ugryziony.
Muszę rozciąć koszulkę, ale chyba i tak nie będzie już dla niej ratunku – oznajmił ze spokojem i nie czekając na słowa ewentualnego protestu po prostu naciął rękaw, żeby mieć łatwiejszy dostęp do ramienia. Zanim zabrał się za właściwą robotę, pobrał próbki do badań. Im wcześniej wykryją czy mogło dojść do zarażenia tym lepiej, będą mogli coś zadziałać nim będzie za późno i ktoś im się zacznie przemieniać tuż pod nosem. Odłożył fiolkę z wymazem i zerknął w kierunku zespołu medycznego. Wyłapał wzrokiem jednego ze studentów i przywołał go do siebie. Trochę praktyki mu nie zaszkodzi, a przy okazji dowie się coś więcej niż na zwykłych zajęciach, gdzie ugryzienia omawiali zapewne tylko zwierzęce. Jako ochotnik mógł wiedzieć więcej.
Wdziewaj rękawiczki, młody. Załataj pana – to nie tak, że nie chciał albo trzęsły mu się ręce przez kofeinę i brak snu. Akurat był naprawdę wyspany, ale cerował rannych tak często, iż było to dla niego procedurą prostą i dobrze wyuczoną. Im szybciej się student nauczy tak podstawowych rzeczy tym lepiej będą mu one wychodzić w przyszłości. A też raczej nie był całkowitym żółtodziobem. Tamir spojrzał na nieśmiertelnik. – Aurich, tak?


//Nie czytałam dokładnie wszystkiego, więc jeśli coś się nie trzyma logiki to dajcie znać i poprawię w poście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.19 1:05  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
Dzisiaj wreszcie opłaciło mu się przesiadywanie na praktykach po godzinach. Lekarz, za którym chodził dzień w dzień już od początku wakacji, teraz zatrzymał go na korytarzu i oznajmił bez ogródek: "Zbieraj się, Młody, zespół wyjeżdża do rządowego wezwania. Masz dwie minuty." Reiji nie wahał się, pobiegł po prostu w stronę podjazdu dla karetek, żeby zdążyć, zanim odpalą koguta i odjadą w siną dal. Na szczęście ratownicy byli poinformowani, bo jeden z nich czekał na niego i przytrzymywał drzwi, które zamknął tuż za wskakującym do środka studentem.
Ruszyli z piskiem opon, a podniecony Moriyama aż nie mógł usiedzieć z emocji. Jego serce gwałtownie przyspieszyło, a na twarz wpłynął mu nerwowy uśmiech. Jednocześnie pożądał nowego doświadczenia i odczuwał niepokój. Niby był ochotnikiem i słyszał wystarczająco dużo o wymordowanych, by nie spanikować, lecz nie był pewien, co mógł zobaczyć na miejscu zdarzenia ani też jak to na niego wpłynie. Z ekscytacji zaciskał szczęki aż do bólu i liczył każdą upływającą minutę, gorączkowo wertując swoją doskonałą pamięć, na nowo odtwarzając konieczne do zastosowania procedury podczas możliwych sytuacji. Przeszukiwał bibliotekę swojej pamięci z zaciekłością Grażyny podczas świątecznej przeceny na karpia. Był to rzecz jasna tik nerwowy. Jego błogosławieństwem, jak i klątwą, było to, że nigdy nie zapominał niczego.
Mimo wszystko nie był gotowy na to co zobaczył.
Gdy wysiadł, wręcz wybiegł z karetki, pierwsze kroki skierował w stronę mundurowego, jakby wiedziony instynktowną solidarnością odznaki, choć jego marny emblemat ochotnika zapewne budził w doświadczonym żołnierzu jedynie pogardliwy śmiech, a w najlepszym wypadku pobłażliwe rozbawienie. Został jednak skierowany w stronę drugiej poszkodowanej przez Kazuyę, ratownika, który podczas tego wyjazdu miał sprawować nad nim jako taką opiekę i doznał szoku. Ta kobieta straciła kawałek ciała. Coś ją ugryzło i wyrwało jej strzęp mięsa z ramienia. Pół pierdolonego bicepsa, za pomocą zębisk ostrych jak lancety. Na ziemi leżało już co najmniej pół litra krwi, a przecież mogła stracić jeszcze więcej.
Takie myśli oraz ich odpowiedniki, krążyły po jego głowie, kiedy obserwował jak ekipa medyczna zdejmuje prowizoryczną opaskę uciskową, jednocześnie zakładając własną, bezpośrednio na ranie, za pomocą całkowicie jałowych narzędzi. Podawał im sprzęt, przyglądając się i analizując, działając jakby w jakimś transie, jakby nie do końca odczuwając swoją tam obecność. Niby wkłuł się w jakąś żyłę i podłączał kroplówkę, ale te palce były jakieś takie niezgrabne, nie jego. Tak samo, kiedy wypatrzył wśród lejącego się szkarłatu wypluty przez napastliwą bestię kawałek ciała kobiety, podnosząc go, czuł się jakby brnął przez smołę, choć przecież uwijał się jak tylko potrafił najszybciej i chyba nie ustępował nikomu pola. Szybkie zabezpieczenie materiału w woreczku z wodą i lodem, a potem przyszło polecenie, od tego faceta, który zajął się mundurowym, że Reiji ma iść i mu pomóc.
I nagle dziwne spowolnienie odpuściło, choć świat nadal był niesamowicie klarowny. To była jego szansa, możliwość zabłyśnięcia przed rządowymi oficjelami, szansa o której rozmawiał z Jude'm nie tak dawno temu. W trymiga znalazł się przy boku gościa z dredami, czekając na polecenie. Widział tego faceta kątem oka, podczas pomocy ugryzionej kobiecie i zauważył profesjonalizm oraz spokój z jakim wykonywał swoje zadanie. Był pewien, że obserwując go, może się wiele nauczyć.
"Wdziewaj rękawiczki. Załataj pana." - był gotów przysiąc, że jego serce stanęło na moment, kiedy usłyszał ten rozkaz. Mózg wykonał reset, jakby nie był w stanie uwierzyć w to, co do niego dotarło. Ale to trwało zaledwie ułamek sekundy, po którym Rem wiedział już dokładnie co powinien zrobić.
Zakładając rękawiczki, przyjrzał się dokładnie ranie, starając się ocenić od razu jakiego typu wymagają te konkretne uszkodzenia. Zdezynfekował ranę dwukrotnie, chcąc mieć pewność, że nic co wymordowany, bo to musiał być jeden z nich, hodował na swoich kłach, nie dostanie się z jego winy do organizmu w większej dawce. Znieczulił szybko miejsce szycia, bo choć oficer, co poznał nawet taki laik jak on, był zapewne zaprawiony w bojach, to przecież uśmierzenie bólu było ludzkim gestem w stronę obrońcy ojczyzny. I mimo rosnącego zdenerwowania, wymieszanego w równych proporcjach z podnieceniem, jego ręce nie zadrżały ani razu, kiedy sięgał po igłę. Inna sprawa, kiedy już zbliżył ją do skóry pacjenta.
- Uwa- odkaszlnął, kiedy głos postanowił go zawieść - Uwaga, będzie ukłucie. - ostrzegł lojalnie, bo akcja działa się zbyt szybko, by znieczulenie zadziałało w pełni, przynajmniej w miejscu pierwszego szwu.
Teraz szybkie działanie, przewleczenie, cyk, cyk i zaciskamy, jak na praktykach. Tak uspokajał sam siebie, zbliżając do siebie kolejne partie mięśni oficera. Musiał założyć dwie warstwy, bo obawiał się, że żołnierz nie zechce słuchać zalecenia "nie machać ręką" od takiego żółtodzioba jak Rem, więc zaszył wewnętrzną warstwę, a potem poprawił skórnie, żeby rana się nie rozeszła na skutek niedbałości pacjenta.
Przez cały czas pracy kucał przy siedzącym na zroszonej krwią trawie oficerze, w skupieniu nie nawiązując ani na moment kontaktu wzrokowego i ignorując dyskomfort wywołany tak uciążliwą pozycją. Dopiero kiedy był w stu procentach pewien swojego dzieła odsunął się, po czym uśmiechnął się nerwowo, spoglądając w oczy swojemu pacjentowi.
- Zrobione, teraz proszę nie ruszać bardzo tą ręką, bo się brzydko zagoi, panie... eee... - tu zerknął na emblemat ze stopniem, ozdabiający mundur poszkodowanego - ...majorze. - wybrnął w ostatniej chwili. Wstając, wyprostował się i spojrzał na gościa, który go tu zawołał, dopiero teraz zwracając uwagę na fakt, że nie kojarzy ani jego, ani majora, którego właśnie szył.
- I co teraz, proszę pana? - zapytał, na wszelki wypadek nie akcentując żadnego stopnia.
/wybaczcie długość, poniosło mnie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.19 2:24  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
  Siedząc na wilgotnej trawie, przypatrywał się wszystkiemu z boku jak postronny obywatel, a nie uczestnik strzelaniny, w głównej mierze skupiając spojrzenie na sylwetce swojej przełożonej, która sprawnie wydawała polecenia. Dopiero teraz świadomość powróciła do niego w pełnym wymiarze sprowokowana przez promieniejący w ramieniu ból i zdał sobie sprawę, ze celował do niej z pistoletu. Gdyby nie jej profesjonalizm, umiejętności zachowania zimnej krwi, być może naprawdę zrobiłby jej krzywdę i nigdy nie darowałby sobie tego posunięcia.
  Zerknął na murawę, by zlokalizować broń, która w tej chwili wzbudzała w nim jedynie odrazę. Leżała nieopodal, w ponad metrowej odległości od jego prawej dłoni. Nawet po nią nie sięgnął, kiedy poszedł do niego jeden z medyków. Spojrzał ku górze, dostrzegając znajomą twarz na tle pochmurnego nieba. Choć jego dane personalne wyleciały mu z głowy, wiedział kim był stojący nad nim mężczyzna. Jednym z bardziej znanych naukowców. Mijał go wielokrotnie na korytarzach, ale nigdy nie miał okazji z nim pomówić.
  Słysząc tuż przy ucho jego pytanie, odchrząknął w celu pozbycia się chrypy.
   — Nie krępuj się — odrzekł po chwili. — Nie darzę ją większym sentymentem — dodał jeszcze, ale chyba bardziej po to, by przetestować swój głos, upewnić się, że wcześniej słyszane w nim emocje zostały całkowicie wyciszone, zagłuszone przez racjonalne spojrzenie na obecną sytuacje i chyba faktycznie tak było. Adrenalina opadła, wróciła stabilność, umiejętności racjonalnego myślenia.
  Nie sprzeciwiał się żadnym działaniom lekarza, dał mu wolną rękę. Z ich dwójki to właśnie wyposażony w dredy naukowiec wiedział, jakie środki ostrożności należy zastosować w przypadku ugryzienia przez wynaturzenie zza muru. Aurich rzadko używał tego określenia w stosunku do wymordowanych, ale w przypadku Diabła nie pasowało żadne inne.
  — Tak, Aruich — przytaknął krótko, ale jednak nie pozostał w kontakcie wzrokowym zbyt długo, bo to po chwili podszedł do nich drugi mężczyzny i to jemu poświecił trochę więcej uwagi. Wyglądał na co najwyżej dwadzieścia pięć lat, ale na pewno nie więcej, a jego zająknięcie się utwierdziło w majorze przekonanie, że był nowicjuszem, który być może pierwszy raz miał do czynienia z tak rozległą raną. — Czyń swoją powinność.
  Major w swojej karierze nosił poważniejsze obrażenia. Jakiekolwiek manewry wykonywane przez młodzieńca nie były w stanie wytrącić go z równowagi, czy też dostarczyć zbyt dłużej dawki bólu, do której nie byłby przyzwyczajony. Zatem ukłucie, które pojawiło się zaraz po jego słowach, sprawiło jedynie, że Aurich nabrał do ust nowej dawki powietrza.
  Podczas trwania interwencji medycznej przy udziale igły i nici nawet nie rzucał kontrolnych spojrzeń w kierunku ugryzienia, nie chcąc go bardziej stresować. Mógł się jedynie domyśleć, co młodzieniec czuł po ujrzeniu dziury w kobiecym ciele. Wojskowy był poniekąd pod wrażeniem, że szkolący się na lekarza nie zwrócił wcześniej skonsumowanego posiłku. Aurich po ujrzeniu pierwszych brutalnie okaleczonych zwłok w swojej karierze zwymiotował malowniczo na chodnik, czując karcące spojrzenie przełożonego na swoim karku. Zresztą pamiętał, jak sam był na jego miejscu, w roli ucznia, choć przeciwieństwie do studenta - Major uczył się zadawać ból, tworzyć na ciałach bardziej lub mniej poważne rany, a nie tłumić, zaleczyć obrażenia.
  — Ta kobieta — w trakcie zabiegu zerknął na stojącego w pobliżu Tamira, odruchowo do niego kierując swoje słowa — jakie ma szanse? — zapytał trochę nawinie, bo przecież równie dobrze wirus X mógł już dawno przedostać się do jej krwiobiegu i właśnie dochodziło do pierwszych mniej złożonych mutacji.
  Spojrzał na swoje ramie, kiedy chłopak dokończył dzieła. Przyjrzał się zabandażowanemu skrawkowi skóry i w zasadzie nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. To nie ona powinna leżeć cała we własnej krwi na bruku, a on. Wraz z tą myślą, postanowił w końcu wstać. Dźwignął się przy asekuracji zdrowej ręki.
  — Kiedy będą wyniki krwi?
  Starając się nie poruszać uszkodzonym ramieniem, zrobił kilka kroków ku Natsumi. Przy każdym czuł lekkie zawroty głowy, spowodowane zapewne przez utratę krwi. Wiedział, że na ten moment jest zawieszony w służbie. Dopuścił się karygodnego zaniedbania.

___
jest perfekcyjnie. jeszcze raz dziękuję wam obu za interwencje. c:
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 14:11  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
Nie było co się rozczulać i ślimaczyć, a w tej chwili nawet i prowizorka była dobra. Przyglądał się poczynaniom początkującego medyka, samemu ściągając ostrożnie rękawiczki i umieszczając je w pojemniku z charakterystycznym symbolem. Musiał tylko pamiętać, żeby podrzucić go do utylizacji i wyposażyć się w nowy, na wypadek jakby znowu miał styczność z potencjalnym źródłem wirusa. Nie zamknął wieka tak długo, jak student nie skończył, żeby zgarnąć i jego ochronę dłoni. Dwóch potencjalnie zarażonych im zdecydowanie wystarczało, toteż czujnie się przyglądał czy aby przy szyciu sam się nie dźgnie. Narażenie na zakażenie krwiopochodne od zwykłego człowieka to pikuś, ale wrzucanie go do pokoju obserwacyjnego i trzeci zestaw testów już komplikowały sprawę. A wszystko od jednego świra z pustkowi, który jakimś cudem wdarł się do ich spokojnego życia.
Korzystając z przepustki w ciszy wysłał do kogoś wiadomość, następnie zerknął na obywatelkę i wystukał kolejną. Nawet jeśli wciąż była szansa ją uratować, to nie mogli jej wypuścić ot tak po badaniach, obserwacji i doprowadzenia jej do ładu i składu. Zdawała się być w naprawdę bardzo kiepskim stanie psychicznym, ale nie ma się też co dziwić. Jego pierwsze spotkanie z wymordowanym skończyło się wrzaskiem i zamachnięciem dokumentacją w stronę łba obiektu testowego. A jedyne co biedak zrobił to kichnął i kłapnął paszczą. Początki były bardzo wesołe. Obecnie nie zrobiłoby na nim wrażenia szczerzenie zębów tuż przed twarzą. Co więcej - zapewne rzuciłby stwierdzeniem, żeby bardziej zadbał o higienę, bo capi. Lub znowu zacząłby wrzeszczeć. Właściwie zależało od humoru i okoliczności. Gdyby go coś użarło w takim stopniu to raczej nie trzymałby się w jednym kawałku tylko martwił o swoje życie.
Będzie trzeba ją wziąć na obserwację, przebadać. Szansa, że nie została zarażona jest nikła, ale może uda nam się powstrzymać rozwój w razie co. Jak na razie lepiej martwić się o własne zdrowie, majorze – odpowiedział, spoglądając na opatrzone ramię. Przeniósł wzrok na studenta. "Proszę pana". Allahu, aż taki jestem stary?
Rękawice do utylizacji – podsunął mu pojemnik – i pewnie przydasz się ratownikom. Kiedy ją ustabilizują, będzie można pobrać krew do badań. Ktoś z naukowców zgłosi się po próbkę. Jeśli dostaniesz zgodę na wstęp do laboratoriów, to z chęcią omówię co i jak. Moje nazwisko Jarrah, ale jak powiesz, że ciapaty z brudnymi włosami to też będą wiedzieć. Nieźle się spisałeś – dokończył wypowiedź, na koniec uśmiechając się ze szczerością. Zaraz też ponownie zwrócił uwagę na Auricha.
Za kilka godzin, majorze. Powiadomię pana niezwłocznie, póki co proszę się oszczędzać – skinął jeszcze głową do pani generał i powrócił do zostawionego kilka metrów dalej pojazdu. Przymocował apteczkę, założył kask. Silnik zamruczał po odpaleniu. Naukowiec odjechał kierując się w stronę północy - im szybciej dostarczy krew tym lepiej.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.19 12:15  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
Aurich odczuł ulgę, słysząc, że kobieta ma nikłe szanse na zarażenie. Przetarł rękawem pot z czoła.
    Za kilka godzin.
  Przytaknął, wiedząc, że kilka godzin przekształci się w nieskończoność. Nie miał złudzeń. Kraska na pewno odeśle go do domu, a on zmarnuje ten czas na wpatrywanie się w zegar, na studiowanie jego wskazówek leniwie przesuwających się po zdezelowanej, zakurzonej tarczy rodzinnej pamiątki. Zaprzestanie, gdy otrzyma wiadomości od Tamira. Złej wiadomości, bo jego spaczony sceptycyzmem umysł nie rozpatrywał innej możliwości. Szczęście w jego rodzinie było rzadko spotykanym zjawiskiem. Zabawne, że przebywając na Desperacji, mając kontakt z wieloma organizmami przetworzonymi wirusem x, nie odczuwał lęku, który towarzyszył mu w chwili obecnej, lecz bardziej dotkliwsze od strachu były targające nim wyrzuty sumienia. Narażając siebie na bezpośredni kontakt z wymordowanym to część jego pracy, ale sprowokowania go do ataku niewinnej obywatelki to wynik braku jego kompetencji i nieprzemyślanej decyzji.
  Podszedł do Natsumi. Zmienił z nią kilka zdań, po czym - zgodnie z wcześniejszymi założeniami - złapał taksówkę i wrócił do domu, oczekując wyroku. Dała mu wybór. Mógł udać się z nią do siedziby S.SPEC i tam przeczekać najgorsze. Odmówił. Chciał pobyć sam z Kropkiem.

zt (i Kraska)
____
wybacz REM, ale chcę przeprowadzić wątek pod event letni, stąd ta moja szybka ewakuacja. mam jedynie nadzieje, że nie pokrzyżowałem Ci planów.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 14:31  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
  — Weeee! ~ ...
Weeee! ~ ...
  — O CHOLIBKA.
  To nie tak, że prawie wpadł wózkiem sklepowym do fontanny. A skąd on ma wózek sklepowy, zapytacie?
  No, tak jakby podpierdzielił ze sklepu.
  Że ja nie dam rady wsunąć ten tegesa do tego otworka, żeby nie musieć wsadzać drobniaka? HA.
  I tak oto bawił się nową zabawką w mieście. Nowy pojazd, jeszcze za friko. Póki ktoś ze specu albo sklepu się nie przyczepi. Ale wtedy zwiększy obroty i niczym... niczym Struś Pędziwiatr im zwieje. A po drodze namaluje na ścianie tunel, żeby ich zmylić.
  — Z drogi śledzie, Krzysztof Kolumb jedzie! — Dobry humor wyraźnie mu dopisywał, skoro nie zwracał nawet uwagi na mały terror, jaki właśnie siał wśród przechodniów. Oczywiście nie wyrządzał nikomu krzywdy, ani nie próbował nikogo rozjechać jako pirat drogowy (jeszcze), ale same odgłosy, jakie wydawał, oraz entuzjazm rzucały się w oczy i chyba przeszkadzały w odpoczynku przy fontannie. Cóż, dzięki temu mógł sobie zapewnić większą przestrzeń, gdy ludzie rezygnowali i przenosili się gdzieś indziej.
                                         
Kapitan Huddle
Haker
Kapitan Huddle
Haker
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 16:38  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
 Pięć minut.
 Dokładnie tyle zajęło jej dojście do wniosku, że zupełnie niepotrzebnie złościła się na Huddlestona za niespodziewany wyjazd z M-3, jako że daleko za oceanem przynajmniej nie doprowadzał jej do szału w każdej cholernej sekundzie.
 Tyle także było trzeba czasu, by zgubić delikwenta podczas stania w kolejce do kasy. Teoretycznie mogła odłożyć ten głupi wafelek i udać się na poszukiwania, nie zależało jej aż tak bardzo. Właśnie do sklepu wstąpiła tylko z kaprysu, ale że i tak nikomu nigdzie się nie spieszyło, to i nie było w tym żadnej szkody. Ufała zaś, że nawet jeśli Kapitan nagle zniknął jej z widoku, to na pewno po prostu poszedł jeszcze zajrzeć między półki albo dorwał jakiegoś zabłąkanego kota i teraz świata wokół siebie nie widział.
 Popełniła ogromny błąd.
 O swojej pomyłce przekonała się tuż po przekroczeniu progu sklepu, zauważywszy znajomą czuprynę w kolorze pomidora. Człowiek ulokowany pod tą czupryną poruszał się podejrzanie szybko, używając do tego podejrzanego pojazdu znanego także jako sklepowy wózek.
 — Nate! — zawołała za oddalającymi się szybko plecami. — Nate! — powtórzyła od razu nieco głośniej, jednak na darmo. Albo nie słuchał, albo — co bardziej prawdopodobne — miał jej protesty w głębokim poważaniu. Dała upust frustracji w krótkim, wysokim warknięciu i ruszyła żwawo za wózkowym uciekinierem. Nie planowała za nim biec, bo i tak średnie miała szanse dogonić gościa wspomagającego się czterema kółkami. Zaraz koło sklepu był jednak park i zgodnie z przewidywaniami to tam właśnie wyrośnięty dzieciak postanowił sobie urządzić tor wyścigowy.
 — HUDDLESTON, FARFOCLU — ryknęła wreszcie, kiedy akurat z głośnym okrzykiem przeciął jej drogę. Nie brzmiała ani trochę strasznie, bo i jakże ktoś miałby się zlęknąć chudziutkiej dziewczynki w pudroworóżowym swetrze, ale przynajmniej miała nadzieję wreszcie z jakąś skutecznością dobić się do współlokatora. Niech chociaż nie udaje, że jej nie usłyszał.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 1:50  •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
  — Aaaa, pomocy, ta pani chce mi ukraść mój wózek! — Czy jeżeli skradziony wózek zostanie skradziony to już nie jest skradziony?
  Nie zamierzał oczywiście zaprzestać swojej zabawy tylko dlatego, że mama wróciła z zakupów. Wiele poświęcił, by dostać tę zabawkę. Wstał wcześnie z łóżka, umył się, ubrał, WYSZEDŁ Z DOMU, a później jeszcze poszedł do tego sklepu i kombinował, jak tu wsadzić tenteges do otworku. A ona teraz zamierza zniszczyć jego marzenia?
  Pff.
  — Wee! ~ — Obrał inną trasę, trochę dalszą od Zielonej Kobiety, gdyby ta postanowiła jednak w jakiś sposób go zatrzymać. Ma nadzieję, że się do tego nie posunie. Inaczej się rozpłacze. — Co u Cieee — przejechał obok — bieee, Veee — a teraz drift wokół fontanny — ruuuś? ~
  Prawdopodobnie powinien wykazać się chociaż minimalną sympatią i udowodnić, że się za nią stęsknił, niestety dziecięcy instynkt wygrywał nad wszystkim.
                                         
Kapitan Huddle
Haker
Kapitan Huddle
Haker
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park miejski - Page 8 Empty Re: Park miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach