Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 13.01.19 20:53  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Widziała ostrożność w jego gestach, niepewność. Może i nie "czuła" tego jak ludzie potrafili czuć między sobą tego typu rzeczy. Potrafiła jednak dostrzec gdy one się dzieją, potrafiła je wzbudzić, i jej biedny towarzysz idealnie wszedł w każde z jej działań i chęci. Był zainteresowany, był chętny. Nie mogła określić tylko czy byłby w stanie się powstrzymać jeszcze gdyby chciała go trochę jeszcze "przeciągnąć". Hmmmm...
Obserowała jego działania badawczo. Czując jego dłoń na biodrze delikatnie pogładziła ją własną, przesuwając nią wzdłuż jego ramienia aż sięgnęła jego głowy, wplatając ją we włosy na tyle jego głowy. Wplotła palce drugiej dłoni pomiędzy jego palce, pozwalając mu się zbliżyć na tyle, na ile tego pragnął.
- Być może nie będziesz musiał. - Odpowiedziała krótko na jego ostrzeżenie, utrzymując na twarzy intrygujący uśmiech. Zaprogramowana reakcja na pieszczotę objawiła się poprzez ciche, sensualne westchnięcie w stronę ucha jej towarzysza, by ten poczuł jak jej oddech owiewa jego skórę. O ile oczywiście miał receptory skórne, bo inaczej na nic się to nie zda.
- Och, Yoshiro. Tu, w publicznym parku? Nie masz wstydu? - Szarpnęła za włosy w jakie miała wplecioną dłoń, odciągając głowę chłopaka od swojej szyi tak, by mógł jej spojrzeć w oczy. Zacięte, zdecydowane i mocne spojrzenie taskowało jego oczy, chcąc niemal zaobserwować reakcje kodu przewijające się przez system. Zbliżyła swoją twarz ku jego, przechylając ją delikatnie na bok.
I znów ten uśmiech.
- To dobrze, bo ja też nie. - Po tym cichym, przeznaczonym tylko dla Yoshiro szepcie jej usta zatopiły się w jego wargach nader namiętnym pocałunkiem. Jej wargi memłały jego dolną wargę w trakcie pocałunku. Skubnęła zębami raz czy dwa, nie szczędząc też syntetycznego, chłodnego języka, jaki wmusiła do jego ust, ocierając nim o jego własny. Ten pocałunek trwał kilka chwil, które być może dla Yoshiro okażą się za krótkie, gdy zerwie całusa. - Co dalej, Yoshi? Jaki będzie twój kolejny ruch? - Jej uścisk na jego włosach zelżał, podobnie jak i poluzowała palce zaciskające jego dłoń. Jeśli chciał się wycofać - miał ku temu okazje. Tu i teraz. A może nawet wciągnie ją do jakiegoś mniej otwartego miejsca, łazienki w jakimś podrzędnym klubie. Może do pustego wagonu metra. Może do jakiegoś ciemnego zaułka. A moze tu i teraz? Może. A może nic się nie stanie. To jego decyzja.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.19 18:01  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Poczuł dłoń Sif, delikatnie wodzącą po jego własnej dłoni i wędrującą ku jego głowie. Poczuł jej dotyk na swoich włosach. Chociaż był taki drapieżny, to bardzo mu się podobał. Nie wiedział już, czy to opinia jego systemu, czy Yoshiro; nie dbał o to. Nie dbał w tej chwili o nic innego niż o fakt, że jest tu razem z Sif, tak blisko. Pozwolił się kierować pierwotnym instynktom swojego pierwowzoru. I pozwoli się kierować dalej, ponieważ nigdy wcześniej jego system nie rejestrował czegoś takiego.
Ciche westchnienie oraz oddech dziewczyny przy uchu sprawił, że Yoshiro poczuł, jak jego syntetyczne mięśnie tężeją w okolicy karku. Znajome i jednocześnie nieznane jeszcze uczucie... Szarpnięcie za włosy wywołało zaprogramowaną reakcję w postaci stęknięcia prosto do ucha Sif. On sam nie czuł żadnego bólu. Dotyk jednak czuł doskonale. Jego system niemal nie nadążał za tyloma nowymi danymi do zarejestrowania i skatalogowania!
Spojrzał jej w oczy. Głęboko. Nawet nie musiał poprawić okularów, które omal mu nie spadły, żeby dostrzec mechanizmy jej fotoreceptorów dokładnie go lustrujące. Niczym drapieżnik zwierzynę. Albo drapieżnik innego drapieżnika. I wówczas ich usta zetknęły się w krótkim - choć dla niego trwał znacznie dłużej - namiętnym pocałunku. Yoshiro przymknął oczy, odruchem przyciągnął do siebie Sif, by przylegała całym ciałem do jego własnego, i zaczął odpowiadać jej tak jak tylko może. Spijał z niej ten pocałunek jak najsłodszy nektar. Ich języki wirowały w namiętnym tańcu, a dłonie chłopaka powędrowały ku jej biodrom i talii, by docisnąć ją do siebie jeszcze kawałek.
Kiedy pocałunek się zakończył, Yoshiro zadygotał. Gdyby miał serce, łomotałoby na cały park. Zamiast tego jedynie z jego wnętrza wydobywał się głośny szum, niby jego system próbujący szybko się zrebootować. Patrzył na Sif w zaskoczeniu, że udało mu się zachować metaforyczną zimną krew. Brał nawet pod uwagę kompletną awarię systemu wywołaną natłokiem danych. Tak się jednak na szczęście nie stało.
- Może skorzystamy z mojego mieszkania? - zasugerował dziewczynie. Za nic się teraz nie wycofa. Nie przepuści takiej okazji. Chciał zobaczyć, czy potrafi jeszcze więcej...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.19 22:22  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Sif, Sif, Sif. Wszystko Sif. A co z Elise, osobą z jaką niedawno jeszcze Yoshi rozmawiał? Czyżby persona Sif ją przygniotła, zamazała w jego spojrzeniu?
Elise jednak wciąż tam jest. Nie jest już programem kontrolującym, lecz jest wciąż programem aktywnym. Widzi. "Czuje", a raczej analizuje bodźce i działania zarówno Sif, jak i Yoshiro, nie będąc w stanie ich zrozumieć. Nie była w stanie pojąć z jakiego powodu jej druga strona to robi, ze względu na bycie odciętą od paru warstw danych jakie były zakodowane w osobowości Sif. Więc obserwowała. Czuła. Nie rozumiała.
A Sif doskonale wiedziała co robi. Reakcje chłopaka pokrywały się z jej podejrzeniami co do nich, reakcja na pociągnięcie za włosy, na gesty, choć w miłe zaskoczenie wprawiło system to, że chłopak przyciągnął ją bliżej siebie podczas pocałunku. Nie oponowała temu ruchowi, nawet jeśli w tym geście nie zaistnieje poczucie ciepła i bliskości takiej samej jak między ludźmi. Nie musi. Może i nie będą nigdy jak oni.
Ale zawsze mogą mieć swoją wersję bliskości, prawda? Gesty, zachowania, bliskość. Tak podobne. Tak odmienne.
Oblizała wargi, ściągając ewentualne resztki syntetycznej mieszanki nawilżającej jaka miała symulować śline Yoshiro. Nie sądziła by teraz chciał się poddać i odejść, lecz nie wykluczała tej możliwości. Oszczędziłoby to zapewne kłopotów w pojmowaniu tego, co zapewne niedługo się zdarzy. To napięcie i bliskość musi znaleźć ujście, jeśli jej towarzysz wciąż zechce jej towarzystwa.
A po sugestii sądząc, wciąż jest tym zainteresowany. Nawet bardziej, skoro zaproponował swoje miejsce zamieszkania. Wyplątała swoją dłoń z jego włosów i przesunęła z nich, zatrzymując się na chwilę w obejmowaniu profilu jego twarzy, by następnie zsunąć ją na wysokość klatki piersiowej i tam oprzeć. Nie traciła na uśmiechu, enigmatycznym, lecz wciąż pustym przez jej martwe, czarne oczy. Żadna imitacja emocji czy uśmiechu nie sprawi, by jej oczy były żywe. Tak jak i każdej innej maszyny.
- Miejmy nadzieję że to niedaleko więc, bo jeszcze się przegrzejesz. - Z jej ust wydobył się cichy, miękki chichot, powiązany z faktem zażartowania z zaawansowanych obrotów Yoshiro. Chłopak się jeszcze zapadnie zanim w ogóle dotrą do jego mieszkania, i co wtedy? Musiałaby go zanieść, czy coś.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.19 17:33  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Zostawiłeś spaghetti, zostawiłeś! – upominał po drodze Borisa, gdy wyszli już ze sklepu naznaczonego felernym spotkaniem z niewinnym dzieckiem, które przez nich najpewniej było teraz w sporych kłopotach. Nie krył jednak, że był Lazarusowi wdzięczny za to, jak się o niego troszczył i jaki był wobec Kiraia kochany. Prawie tak, jakby to właśnie młodszy był starszym, a starszy młodszym!
Gdzie idziemy? Chcemy na lody. I na sernik. Gdzie jest sernik? Zabijemy wszystkie rodzynki świata – ciągnął marudnym głosem, przeskakując nim z tonu na ton jakby był w grze platformowej. Nie było możliwości, żeby kogokolwiek nie irytował jego sposób wypowiedzi, by nie budził przynajmniej złości, a w najgorszym razie agresji. Kirai, choć zamknięty w ciele ponad trzydziestolatka, zachowywał się jak dziecko.
Spotkajmy kogoś, pobawmy się z nim. Ta mała ze sklepu nie była fajna, nic nie mówiła. Mogłaby piszczeć i płakać – opowiadał tak, jak gdyby mówił, że Siedemnastka powinna częściej mówić dorosłym „dzień dobry”. Nudził się, a naraz był podekscytowany. Chciał się bawić, ale nie chciało mu się totalnie nic robić. Wydał z siebie przeciągły jęk, który równie dobrze mogłaby wydać dusza ledwie wypełzająca z kociołka w piekle. Zgarbił się, opuścił dłonie równolegle do nóg i szedł tak koło swojego brata, praktycznie jak zombie, z ledwością poruszając nogami. Puszki w plecaku pobrzękiwały.
Chcemy na obiad – oznajmił tak, jak oznajmia roszczeniowy, rozpuszczony bombelek. Nie przyjmował sprzeciwu, w dodatku gdyby nie przełknął dość szybko śliny, na pewno poplułby się na samą myśl o jedzeniu. Opadł na ławkę nieopodal fontanny, pod drzewkiem, a wyobraźnia podpowiedziała mu, że chciałby zobaczyć w tym zbiorniku jakieś ciało. Prawie jak zupa. Lubił zupę.
Nigdzie nie idziemy. Zostajemy. Chyba że na obiad. Ale nie chcemy spaghetti, ono się z nas śmieje! — wyglądało na to, że pewien rudy wojskowy właśnie ustępował komuś koronę najbardziej denerwującego osobnika w M-3.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.19 17:06  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
 W Mieście było znacznie chłodniej niż na spieczonej słońcem Desperacji, choć zawsze Borisowi wydawało się, że powinno być wręcz odwrotnie przez samonagrzewającą się bańkę otaczającą cywilizację. Może mieszkańcy nie mieli tu wcale gigantycznej klimatyzacji, a całą zasługę należało przypisać drzewom? Te poza murami rzadko kiedy miały liście, o ile w ogóle nie leżały stratowane przez większe bestie. Drzewa więc, zauważone z daleka w miejskim parku, szybko stały się celem, gdzie dwójka desperatów radośnie powędrowała.
 Co prawda tutejsza fontanna nie przywodziła na myśl nic miłego, bo w końcu to w niej utopił się odtwarzacz mp3 Borisa. Łowca zgrzytnął zębami na same wspomnienie. Miał nadzieję, że śmierć urządzenia nie poszła na marne i zostawiła jakaś klątwę na tym przeklętym wodopoju. Oby ktoś w nim zdechł.
 Splunął z pogardą w kierunku fontanny.
Tam nie było żadnego godnego spaghetti. Nie zadowolę się najtańszym, to nie burdel.
 Gotowe dania na sklepowych półkach, mimo braku możliwości rozczytania ich nazw, po samych obrazkach nie wyglądały zachęcająco. W żaden sposób nie przypominały spaghetti, które umyślił sobie Boris - z dodatkiem mięsa i sera i tych dziwnych małych listków.
 Dwóch śliniących się do własnych myśli pojebów przemierzało więc park, nie do końca wiedząc w którą stronę powinni się udać. Boris myślał nawet o poczekaniu do zmierzchu żeby w spokoju szabrować sklepy bez kolejnych, przyprawiających go o dyskomfort gapiów. Wizja była kusząca zwłaszcza jeżeli udałoby im się znaleźć magazyn z lodami. Myśl o polizaniu wszystkich, które później pójdą do sprzedaży jakimś cudem napawała go czystą, złośliwą radością.
Może nie odzywała się, bo jej się morda zapchała sernikową pluchą bez rodzynek? Przełknąć tego nie mogła. Czuła biedę i brak szlachetności nasączonych rumem winogron. Możesz mówić co chcesz, Kirai, ale taka jest prawda.
 Spacer został przerwany przez bombelkowy terror fochem, ale dla kogoś, kto był już ojcem czterech rozpuszczonych purchląt była to jedna z typowych sytuacji. Jednak w momencie, gdy Boris poszedł dalej, wybitnie ignorując brata, a ten nie pobiegł z piskiem za nim, łowca musiał niestety zawrócić. Nie tylko dla wypełnionego zapasami plecaka. Odwrócił się na pięcie, nie wyciągając dłoni z kieszeni i równie powolnym krokiem wrócił do ławeczki.
A co byś chciał na obiad? – spytał łagodnie, jakby próbując wybadać czym tu można z łatwością szczuć dzieciaka żeby chociaż przez chwilę dać radę zmusić go do posłuszeństwa – Możemy iść w kierunku domów. Pozbędziemy się jakichś szczyli, a dzięki tobie podszyjemy się pod nich i ich rodzice ugotują nam obiad. Będziemy mogli darciem mordy zmusić im żeby ugotowali nam to, co chcemy.
 Najgorsze w tym wszystkim było to, że Lazarus mówił poważnie.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.19 11:13  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Wymordowany warknął nisko, jakby mówienie, że rodzynki w serniku mają sens, obrażało jego mamę, tatę, wujka, ciocię i w ogóle całą wioskę. A potem ją spaliło i zgwałciło, dokładnie w tej kolejności. Nigdy nie pojmie jedzenia tej abominacji i psucia nią dobrych posiłków.
Na pewno nie jesteś adoptowany od żaboludów? – odparł złośliwie, zaczepnie. Pamiętał kreskówkę, w której młodszy brat był od nich adoptowany — może była to tak naprawdę pradawna legenda, przekazująca ponadczasową prawdę? – Oni jedzą muchy – prawie tak, jakby ludzie pająki nie jedli, co? – Pewnie oni zaczęli ten absurdalny zwyczaj bezczeszczenia ciastowej doskonałości. Ribbit, ribbit.
  Potem... Potem nastał bunt ludu pajęczego herbu wielonóżki. Skrzyżował ręce na piersi i wydął poranione wciąż po biokinezie policzki. Spojrzał na młodszego z widocznie malującym się na twarzy fochem na cały świat i prychnął. Jak to — co byś chciał na obiad? To przecież było bardzo oczywiste. Chciał obiadu na obiad. Tupnął kilkukrotnie obiema nogami i wydał z siebie odgłos czystej bombelkowej frustracji głodowej.
Domy... – powtórzył już z większym zainteresowaniem i tłumił w sobie kwitnący na ustach uśmiech. Boris musiał wiedzieć, że bratu podoba się ta perspektywa.
Chcemy chleba. Ririru dał nam dobry chleb. Kanapeczkę. Rodzice robią kanapki. Mama zawsze kroiła równo i ładnie chleb. Był niedobry. Ale robiła to tak dobrze... Moglibyśmy iść do domu i udawać, że to nasza mama? – To byłoby chore. To nie powinno nikomu przechodzić przez głowę, ale mamy tu przecież do czynienia z Lazarusem i Kiraiem — okolicznymi królami absurdu i spierdolenia. Nikt ich w tym nie przebije.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.19 18:13  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
 Trwał tak nad siedzącym Kiraiem, dopóki nie uznał, że to całkowicie bezcelowe. Bombelkowe fochy należało zwyczajnie przeczekać zwłaszcza, że pajęczaka najwyraźniej postanowiono wychować bezstresowo. Między innymi dlatego, że Boris nie miał zamiaru się z nim szarpać, bo doskonale wiedział, że skończyłoby się to bolesnymi ugryzieniami. Mimowolnie potarł ramię i w końcu posadził tyłek na ławce obok brata.
A co jak jestem? Może kiedyś po mnie wrócą i zabiorą mnie do siebie i już nigdy przenigdy mnie nie spotkasz – odwarknął na zaczepkę, jak zwykle celując tam, gdzie miał nadzieję, że zaboli najbardziej.
 Rozwalenie się na ławce to był spory błąd. Za nic nie chciało mu się teraz wstać. Było zdecydowanie za ciepło by tak ciągle łazić, a komunikacji miejskiej nie ufał nawet bardziej niż wpuszczonemu między ludzi wymordowanemu. Wizja dalszego spaceru sprawiała, że jeszcze bardziej odechciało mu się kontynuowania podróży. Byli dopiero w centrum, a droga na wschód wcale nie była taka krótka.
Nie będzie mnie pouczał co do dobrego jedzenia ktoś, kto wpierdala wątróbkę bez cebulki i jabłka,
 Kolejne prychnięcie miało już w sobie o wiele więcej rozbawienia niż faktycznego oburzenia. Łowca mógł marudzić, mógł wybrzydzać i próbować się rządzić, ale za nic nie pogardziłby kuchnią braciszka. Nie był pewien czy to zasługa jego kulinarnych umiejętności czy po prostu wszelka konkurencja smakowała o wiele lepiej od przypadkowych ofiar.
 Z ulgą powitał fakt, że jego pomysł przypadł pająkowi do gustu.
Ririru? Brzmi fajnie. Mieszka gdzieś tutaj? – zainteresował się nagle tajemniczym kanapkodawcą, od razu wpisując go na swoją listę potencjalnych dokarmiaczy, skoro taki chętny był do dzielenia się jedzeniem – Myślę, że... moglibyśmy. Jakby nie patrzeć to nie ma w tym nic złego. No bo zobacz. Rodzice kochają swoje dzieci, więc zrobienie im kanapek to dla nich sama przyjemność, nie? A nam przyjemność sprawi zjedzenie kanapek i obiadu... więc wszyscy będą zadowoleni.
 Stróż Borisa powinien być z niego dumny. Kolejny dobry uczynek można by dopisać do łowczej listy. Dziwnym trafem jednak Lazarus pomijał ten punkt planu, w którym należało się pozbyć wcześniej obranych za cel szczeniaków, ale przecież jeszcze nikomu nic złego się nie stało jak posiedział kilka godzin zamknięty w piwnicy nie wiedząc czy zostanie tam na zawsze czy może jednak za kilka chwil wróci po niego psychol z siekierą, by żywcem go poćwiartować.
 Dzieciaki z M-3 były stanowczo zbyt rozpuszczone. Wojna by im się przydała.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.19 17:22  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Nie oddamy! Nie!  – Jeśli wcześniej porównywanie tego obrazka do rozpieszczonego bombelka było przesadne, to w tej chwili na pewno przestało takie być, sądząc po tonie głosu Kiraia. Brakowało tylko, by wymordowany zaczął tupać nogami, jednak z racji, że na siedząco nie miałoby to takiego efektu, jedynie skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zrobił okropnie naburmuszoną minę. Tak bardzo chciał oddać tę emocję, że wyraz jego twarzy był wręcz groteskowy i przerysowany.
  Zamiast tupania, w akcie zemsty i upomnienia, dźgnął brata paluchem w bok. Spod niezadowolenia zaczął się wyrywać na powierzchnię głupkowaty, ale ucieszony, zaczepny uśmiech, który Kirai starał się schować przygryzając wargi.
Jakby przyszły żaboludy, to potem by cię zjadł duży wąż Fifonż  – upomniał go tak, jakby pojawienie się Fifonża i żaboludów miało jakiekolwiek powiązanie... I w ogóle jakikolwiek sens. Sensu tego jednak Kirai zdecydował się nie wyjawiać, jakby oczekiwał, że Boris doskonale wie o czym mowa. Dla pewności przekrzywił ciało tak, by zarówno jego bok i szyja — miejsca najodpowiedniejsze do najokrutniejszych tortur w postaci łaskotek bądź dźgania palcem — były zasłonięte od strony bliższej Borisowi.
Łeb masz jak jabłko! – odburknął, nie próbując jednak kryć zachwytu głupkowatą naturą sytuacji. Przeczuwał, że gdyby chciało się im podnieść z miejsca, zaczęliby ganiać się wokół ławki, wykrzkiwać przezwiska i w końcu by się pobili. Prawie tak, jak kiedy byli dziećmi. Kirai westchnął z zadowoleniem.
  Póki co znacznie ważniejsze było jednak co innego — absurdalny plan, który zdawał się mieć w niezbyt pełnych łebkach obu mężczyzn coraz więcej sensu. Poza uśmiechem na ustach, twarz Kiraia zaczęła się odznaczać również bandziorskocwaniackim błyskiem w oczach. Tak, to definitywnie brzmiało jak coś, co powinni zrobić.
Ririru mieszka w tym, jak mu tam. Edenie. Wpadł na nas, podobno przypadkiem, a potem dużo nas dotykał i karmił – wyjaśnił rzeczowo i poważnie Jirō. – Och, aniołki są takie miłe. Chcielibyśmy je zapraszać na obiad, żeby były głównym daniem... Ach...  – Malo co nie zapluł się na myśl o słodkich jak miód anielskich skrzydełkach. Obgryzłby je do tych zabawnych kosteczek, obdarł te cudne piórka... Ale Ririru byłby smutny. Przez tę myśl Kirai skrzywił się lekko, po czym przełknął nadmiar śliny. I tak robił to lepiej niż na przykład parka, która nieopodal zasysała wzajemnie swoje twarze. A fe!
Co nam szkodzi. Najwyżej...  – Rozejrzał się. Zauważył coś doskonałego do dokończenia swojej wypowiedzi. – ... Wyrzucą nas do śmietnika. Żółtego. Takie są najgorsze.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.19 23:41  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Wylazła z domu resztką sił. Jak mogła zapomnieć o kończących się lekach? Jak mogła zgubić receptę i przypomnieć sobie o wykupieniu jej dopiero parę dni po fakcie, że ćpanie się skończyło? No tak, była ciamajdą, niemalże uzależnioną od uspokajających specyfików branych od czasów liceum. I ta właśnie ciamajda zmuszona została do drastycznych kroków ruszenia czterech liter do swojego lekarza po nowy świstek z przepisanymi pigułami, bo inaczej nie poradzi sobie z życiem i zamkną ją w pokoju bez klamek i okien. A może to i lepiej? W takich pokojach nie było ludzi, a u lekarza byli ludzie i to w dodatku był lekarz, a do niego trzeba się odezwać. I pokazać przed nim osobiście. A po drodze do gabinetu byli inni ludzie. Oni zawsze patrzyli. Zawsze. Odwracasz wzrok i wlepiają w ciebie patrzały, a kiedy znów patrzysz, niby to gapią się w ekrany telefonów, gazety, wiszące na ścianach ulotki. To pozory. Oni zawsze patrzyli.
Drogę powrotną postanowiła skrócić przez park. Ciężko to stwierdzić jaki zły duch ją do tego podkusił, bo w parku zwykle było równie dużo ludzi, a z ukrytym w torebce świstkiem wolała iść do swojej apteki, gdzie znała farmaceutkę, a nie do jakiejś obcej, która by się gapiła. Kahori, jak to ona w swej okazałości, nerwowo zerkała na boki, choć głowę starała się mieć w miarę opuszczoną. Musiała obserwować tych, którzy obserwowali, wtedy nie stanowili takiego zagrożenia. W rzeczywistości nikt nie zawracał sobie głowy jakimś przeciętnym, lekko przygarbionym kurduplem, który przebierał krótkimi nóżkami, byleby szybciej wydostać się z alejek. Jedna tylko skórka postanowiła utrudnić jej życie. Żółty ochłap, wróg ludzkości, plaga godna jednej z Egipskich, istne wcielenie Apokalipsy, rzuciła się na nią, a dokładniej rzecz ujmując - na jej stopę. Kobieta na początku zrobiła dość zgrabny piruet i już by się mogło wydawać, że owocowy oprawca przegra, kiedy jednak Goździk straciła równowagę i wyrżnęła jak długa, dość mocno czołem zahaczając o kolano jednego z siedzących jegomościów. Czuła się tak, jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem i zalać łzami okolicę. Hakuryū oczywiście, nie bananowa skórka. Sprawczyni leżała z mamtowdupizmem tak jak ją rzucił jakiś niewychowany typ i nawet nie raczyła zaproponować pomocy z wstawaniem obitej opiekunce meduz. A ta oczywiście całą winę jak zwykle zaczęła zwalać na siebie.
P-p-przepraszam – jęknęła jąkając się soczyście. Podniosła się nieco, ale pozostała zgięta w ukłonie, starając się zignorować przygryziony język. Może jej od razu nie zabije właściciel kolana, co? Fajnie by było pożyć jeszcze chwilę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.19 15:04  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
Ale ty jesteś durny. Wszyscy wiedzą, że Fifonża już dawno zeżarł Cień Mordki – mruknął niezadowolony i strzelił Kiraia po łapie, której najwyraźniej nie potrafił utrzymać przy sobie.
 Nie można powiedzieć, by próba wwiercenia się w łowcze żebra przy pomocy palca, w dodatku z wymordowaną siłą w gratisie było czymś nadzwyczaj przyjemnym. Trudno było to wziąć nawet za zwykłą zaczepkę, choć automatyczna obrona pajęczaka sugerująca zaproszenie do zabawy spowodowała jedynie przypływ zażenowania. Zamiast tego przywalił mu pięścią w ramię.
 Już chyba zaczynał rozumieć bombelki puszczane samopas po mieście. Lepiej niech zaczepiają tak obcych niż jego, bo jeszcze chwila i zostanie jedynakiem. Właśnie patrzenie na wymordowanego jak na dziecko sprawiło, że wzmianka o tym co robił Ririru wzbudziła niemałe podejrzenia.
Nie możesz dawać się dotykać obcym za jedzenie. Nie poszedłeś z nim chyba do domu, co? Nie możesz chodzić z obcymi do ich domów, bo cię zamkną w piwnicy. Rozumiesz? Do żółtych śmietników też nie możesz się zbliżać. To są punkty rekrutacji DOGS. Kto tam wpadnie przechodzi selekcję jako odpad i zostaje w psiarni. To dlatego mają żółte szmaty, na cześć śmietników. Pamiętaj Kirai. Wszystko co żółte jest złe. Śmietniki, ich szmaty i śnieg. Nie wolno jeść żółtego śniegu.
 Nigdy nie jest za późno na edukację rodzeństwa, więc Boris postanowił wpoić braciszkowi najważniejsze rzeczy jakimi należało się w życiu kierować. Mógł go co prawda ostrzec przed własnym żółtym samochodem, ale skorupa brudu była na nim tak potężna, że wątpliwym było dokopanie się kiedykolwiek do jego prawdziwego koloru.
 Wspomnienie o jedzeniu anielskich skrzydeł sprawiło, że i jemu ślina napłynęła do ust. Wizja takiego obiadu w połączeniu z lekko ostrą panierką i sosem słodko-kwaśnym przyćmiła nawet ewentualne wyrzuty sumienia względem swojego stróża. Na szczęście oba wyobrażenia rozmyły się z chwilą, gdy czyjś łeb bezceremonialnie przydzwonił w jego kolano. Niezła niespodzianka. Mało która samica tak ochoczo pchała mu się do spodni.
Uważaj jak łazisz – warknął, rozmasowując miejsce po uderzeniu, doskonale wiedząc, że skończy się jedynie na ewentualnym siniaku, o ile ten zdąży w ogóle wyprzedzić jego regenerację.
 Grzeczność kitajców działała mu na nerwy.
Tak traktować weterana wojennego, nie masz nic szacunku do starszych, młoda damo – westchnął boleśnie na pokaz, ostentacyjnie krzywiąc się z bólu, choć nic mu nie było.
 A niech ją zeżrą wyrzuty sumienia. Nie będzie mogła spać po nocach przypominając sobie właśnie takie chwile.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.19 8:02  •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
- T-tak, szacunek. Bardzo p-przepraszam. Dziękuję za o-obronę c-cokolwiek pan bronił na wojnie - wydukała przerażona. No ładnie się załatwiła. Może to był jakiś generał czy coś, wielokrotnie odznaczony za męstwo w boju i przywaliła mu w kolano, które miało uraz i teraz będzie miał flashbacki. I zapukają do niej wieczorem smutni panowie, a nikt więcej nie ujrzy jej w M3, bo zrobią z niej karmę do rekinarium. Nie chciała zostawać karmą, to nieprzyjemne jak tyle zębów podgryza cię w pięty. Lepiej byłoby chyba zostać niewolnikiem na plantacji bawełny albo wykopanie na martwe pustkowia za murem. Chociaż... Nie, za murem padłaby z głodu. Plantacja to najlepsza opcja.
Skłoniona wymamrotała jeszcze jedne przeprosiny, a następnie zwiała w popłochu.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park miejski - Page 5 Empty Re: Park miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach