Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Zmierzał wraz ze swoja towarzyszką w kierunku, gdzie uwięzione były inne anioły.
Anioł wciąż był oblegany przez dwie smoliste istoty, które nieustannie przepychały się na ciele Asmodeusa, ten jednak pozostawił ich niewielka batalię, samej sobie i szedł dalej przed siebie wpatrując się w pochłaniane przez cienie sylwetki aniołów.
Znikąd jednak w jego sercu zaiskrzyło niewielkie światełko żalu i współczucie dla bezradnych istot, które przed wiekami nazywał swoimi braćmi.
Po jego policzku spłynęła smolista kropla, niczym samotna łza, która oderwała się od jego lica i spadła gdzieś w otaczający ich mrok.
Kątem oka ujrzał dłoń, która błagalnie została wystawiona w kierunku Kaijin oraz zjawisko, które z tym działaniem było powiązane. W jego głowie zrodził się pewien plan.
Przeszedł obok anielicy i dotknął ściany w miejscu, z którego wystawała dłoń. Czuł jak smolisty cień przylepia się do jego dłoni, lecz było to uczucie, do którego zdążył już przywyknąć. Teraz gdy już tak stał, z dłonią powoli zatapiającą się w cieniu - zaczął szeptać pod nosem jakieś wersety, zapewne w języku łacińskim.
Chciał sprawdzić dwie rzeczy, czy nadal jest w stanie korzystać ze swojego żywiołu jak kiedyś i czy ten pozwoli mu rozproszyć cienie.
Skupił część pozostałego w pomieszczeniu światła na swojej dłoni...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie zareagowała jakoś znacząca na widok przepołowionego na pół Wymordowanego - nie takie rzeczy już podczas służby się widziało, a i ważniejsze sprawy miała obecnie do ogarnięcia: jak uratowanie pobratymców i pilnowanie swojego zacnego towarzysza, na przykład. Zmarszczyła delikatnie brewki, dostrzegłszy fakt, iż nie udało jej się nic zdziałać odnośnie mroków wspinających się po nogach Asmodeusa, co nie napawało zbytnim optymizmem. Nie pomagało tu również to, że ciemność ta walczyła z drugą tajemniczą mocą pełzającą po ciele Czarnoskrzydłego, ponieważ ta także nie wzbudzała zaufania czy pozytywnych emocji. Cała ta sytuacja, generalnie, nie zawierała dla nich wielu korzyści - czarne pomieszczenie zawładnięte przez coś, trucizna rozchodząca się po ciele srebrnookiej, para okropieństw bijących się o względy jej kompana oraz pobratymcy powoli, acz konsekwentnie pożerani przez mroki. Wszystko o próbowało przygnieść ich do gleby, zmiażdżyć pod obcasem unicestwienia bądź wrzucić w zwariowane, duszące odmęty szaleństwa.

Światło.

Mrugnęła, spoglądając na Anioła wyciągającego ku niej iskrzącą się delikatnie, słabo dłoń - blask ten chwiejny, niestabilny zdawał się przepędzić na marny ułamek sekundy ciemność próbującą wchłonąć tegoż biedaka. Chwila zawahania - krótka, ledwo dostrzegalna, zaraz odrzucona na bok - i prędkie spojrzenie najpierw na Asmodeusa, potem na wejście do komnaty i Kaijin zabrała się do roboty. Schowała wyciągany miecz z powrotem do rękojeści Paryzola - dwie bronie stały się ponownie jedną - który to zawiesiła zaraz na plecach, na jego prawowitym miejscu. Mogła próbować bawić się w szatkowanie mroków, w ciachanie ich i próbowanie odcięcia ich od Aniołów, jednakże Anielica miała ździebko inny zamysł. Owinęła rękę końcówką swojego czerwonego, poszarpanego na rąbkach płaszcza, po czym chwyciła za przedramię pobratymca - tego z iskierkami na dłoniach - i pociągnęła go mocno, silnie ku drzwiom. Łaknęła wyciągnąć go na oświetlony korytarz, jak najbliżej światła, ponieważ sama nie miała nic do wyprodukowania jakiegokolwiek blasku - trzeba było, toteż, improwizować. Jeżeli pomysł ten się sprawdzi i zadziała, a ona nie nabawi się jakiegoś cienistego plugastwa, to pocznie wynosić pozostałe Anioły z tego nieszczęsnego pomieszczenia. Jeśli natomiast nie, to sprawdzi, jak solidne są te mroki i jednak spróbuje poprzecinać je ostrzą końcówką artefaktu - to był, jednakże, plan awaryjny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niektórych zdecydowanie mogłyby zaskoczyć efekty współpracy tych dwóch postaci — a wieść o tym, że były one pozytywne, mogłaby sprawić, że znający te figury pokręciliby głowami w wyrazie niedowierzania. Bezskrzydła i Czarnoskrzydły, dwójka niejako odmieńców, ratowała zgodnie swych braci. Działali wspólnie, nie musieli się nawet szczególnie porozumiewać; choć mogłoby się zdawać, że akcje oplatanego przez szaleństwo anioła nieść mogą za sobą tylko zniszczenie, Kaijin zachowała spokój i odwagę. Nie widziała przecież bezpośrednio, jak na anioła z początku oddziałuje dziwaczny  cień, a jednak podjęła się próby wyciągnięcia pochłanianej przez mrok istotki.
 W chwili, gdy Asmodeus użył mocy światła, cienie, które jako pierwsze zaczęły obejmować jego ciało, cofnęły się niczym zwierzęta wystraszone blaskiem i trzaskiem płomieni na pochodni, którą ktoś tuż przed nimi się zamachnął. Druga partia „węży” anioła bez wahania ruszyła do przeciwników, jakby nie bojąc się w tej chwili jasności. Rozległ się krzyk, niewątpliwie męski, mieszczący się jednak tym razem poza umysłem anioła rozpaczy; zupełnie tak, jakby ich przeciwnik nie był zupełnie tak wszechwiedzący i wszechmocny, jak mógł się wydawać.
 W pierwszych momentach mrok oblepiający ściany chciał podpełznąć po pelerynie owiniętej wokół rąk anielicy, jednak zdołała chwycić uwięzionego anioła i pociągnąć za jego dłoń. Reszta ciała jednak przez jeszcze chwilę była zbyt mocno przytwierdzona do groteskowej parodii sieci pajęczej. Dopiero w chwili, gdy żywioł drugiego bohatera wypełniać zaczął pomieszczenie, lepiąca się substancja puściła nie tylko tego, ale i kilka innych okolicznych aniołów. Zdecydowanie odnaleźli pewien klucz działania, jednak walka jeszcze nie była skończona; czarnoskrzydły użył swej mocy wszak bardziej na próbę. Wystarczy jedynie, by nie zachwiał się w postanowieniu pomocy, jednak jego stan sugerować mógł zupełnie różne rzeczy.


dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nawet, jeżeli srebrzystooka należy do grupy Odmieńców - zarówno pod względem zachowania, jak i wyglądu przez fakt, iż pozbawiona jest skrzydeł - to mimo tego w dalszym ciągu jest Aniołem. I to nie byle jakim, tylko Zastępu, którzy bez większego wahania wskakują we wszelkiego rodzaju misje, podejmują się różnych zadań zrzuconych na ich barki przez przełożonych, jak również bronią ich w większości niewinnych pobratymców - coś, co czynili właśnie i teraz, mimo przeciwności oraz potknięć napotykanych przy każdym stawianym kroku. Kaijin czuła, jak ciało jej ciąży coraz bardziej, lecz wbrew temu w dalszym ciągu starała się wspomóc uwięzionych w sporym pomieszczeniu Skrzydlatych. W tejże chwili próbowała przeciągnąć jednego z nich - tego, który wyciągnął ku niej błagalnie iskrzącą się dłoń - ku przepastnym, oferującym wolność drzwiom, jednakże nie było to proste ze względu na macki cieni, którymi przylepiony był nieszczęśnik ten do podłoża oraz mrok wpełzający niespiesznie, acz konsekwentnie po czerwonej pelerynie owiniętej wokół jej ręki.

Krzyk.

Wrzask rozlazł się po komnacie, kiedy to od strony Asmodeusa rozbłysł jasny, próbny błysk przeganiający na zbawienny moment mroki panoszące się po tymże przeklętym miejscu. Brązowowłosa mrugnęła, gdy Anioł, któremu pomagała odlepił się nagle od gleby i niemalże wywrócił ich obu z dosadnym impetem. Odetchnęła, nie bacząc na perlący się pot i rwanie w mięśniach, i ołów wbijający się do kości, ciągnąc ledwo dyszącego, wymęczonego pobratymca ku wrotom wyważonym przez ogromnego, martwego już Wymordowanego.
- Przydałoby nam się troszkę więcej światła, Słońce! - poinformowała towarzysza wyprawy na niemalże bolesnym wydechu, zerkając na niego kątem oka i z ciekawością dostrzegając, iż bitwa rozgrywająca się wcześniej na jego ciele wydawała się być już zakończoną. Jedna strona przejęła panowanie, wygrała i zdominowała drugą, lecz Kaijin nie sądziła, aby którakolwiek przedstawiała się pozytywnie i dobrze. Nie miało to, z drugiej strony, zbyt wielkiego dla niej znaczenia, byleby ukończyli misję, z jaką wkroczyli do tychże katakumb i uratowali jak najwięcej Aniołów zalegających wokół nich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Moc jaką został obdarowany podczas jego stworzenia faktycznie dawała rade w przypadku smolistych cieni, które trzymały w uwięzi inne anioły, lecz była także obusiecznym mieczem dla anioła. Im chętniej z niej korzystał, cienie które zatruwają jego duszę przybierały na sile, a można było to zaobserwować na samym Asmodeusie. Smoliste macki, które walczyły z tymi, które wpełzły na ciało anioła z zewnątrz zaczynały się ruszać coraz żwawiej i agresywniej.

- Pożryj ten sztuczny mrok...
Szorstki głos pojawił się w jego uszach, a zaraz potem krzyk nieznanej mu istoty.
Po skroni popłynęła mu kropla potu. Stał w kropce - i żadne z możliwości jakie przychodziły mu do głowy nie dawały pozytywnego rozwiązania, mógł zwiększać stopniowo poziom światła lub użyć całej mocy - w każdym wypadku tracił siły, lecz najważniejszy w tym przypadku był czas, którego mniej potrzebowaliby na oczyszczenie pomieszczenia z innych aniołów... jednak.
Czuł się niczym źródło równowagi - Yin Yang - z którego podczas używania mocy zanikało Yang, a Yin przybierało na sile.

Z jego zamyślenia wyrwała go Kajin.
Spojrzał na kobietę z pogardą, nic jednak nie odpowiedział, lecz jego spojrzenie jasno mówiło, że nie potrzebuje takich komentarzy. Mimo wszystko pozwoliła mu przez to podjąć decyzję - użycie możliwie całego światła i rozświetlenie tego pomieszczenia tak,  że obce cienie wyparują.

Światło na jego dłoni delikatnie przygasło, a Asmodeus rozłożył skrzydła po których przepłynęła świetlista łuna, która następnie przybrała na sile, a światło to zamieniło anioła w wielki punkt światła, na który nie dało się spojrzeć.

- Dokładnie tak Asmodeusie, pokaż im kto jest panem Światła... i Mroku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Działania dwójki aniołów przyniosły zamierzony skutek. W chwili, gdy Asmodeus rozpostarł swe skrzydła, blask obmył całe pomieszczenie, natomiast krzyk, który wywołało wcześniejsze użycie mocy, przez moment silniej odbił się echem od ścian, zaś po chwili znów osłabł. Aniołowie, którzy zawiśli gdzieś wyżej, przytrzymywani mocą oponenta dwójki wybawców, opadli dość boleśnie na posadzkę bądź siebie nawzajem, za to z samej góry spadł anioł, którego widok wywołał u niektórych jeszcze większy niepokój. Można było wyczuć od niego jakąś przerażającą aurę, natomiast wokół niego kłębiły się cieniste macki — podobne do tych, które wcześniej oblepiały nogi Asmodeusa. Nieznajomy nie posiadał jednak skrzydeł, a wyglądał zaledwie jak zagubione dziecko, liczące może kilkanaście lat. Jego okrągłą, młodziutką twarzyczkę wykrzywiał ból i gniew, a spod czarnej szaty, na boku szyi, wystawał wytatuowany symbol kościoła nowej wiary.
 – I tak wszyscy zginiecie – Rzucił jadowicie głosem, który najpierw sam Asmodeus słyszał w swojej głowie, a który potem przerodził się w słyszalny dla wszystkich krzyk. Podczas tej sceny aniołowie, którzy mieli jeszcze dość siły, pomagali osłabionym pobratymcom wydostać się na korytarz. Zarówno po nim, jak i po pomieszczeniu, w którym toczyła się ostatnia część walki, roznosiły się zdezorientowane i boleściwe jęki aniołów, które najbardziej w tym wszystkim ucierpiały.
 Były takie delikatne i bezbronne…
 – Powinniście być wdzięczni za to, że właśnie to miejsce Ao wskazał nam do realizacji Jego planów! – Po tej wypowiedzi ewentualne wątpliwości co do tego, że nawrócony był właścicielem głosu z głowy, już do końca musiały się rozwiać. W jego oczach płonęła szczera nienawiść do domniemanych wybawców, a twarz wykrzywiała się dalej w grymasie kojarzącym się z ostrzegawczo obnażającym kły kundlem. Spojrzenie blondyna przechodziło płynnie między Kaijin i Asmodeusem, jednak ani drgnął. Spodziewał się pewnie, że nadchodzi jego koniec, a po tym, co zrobił tu swoimi mocami, z całą pewnością był wyczerpany.
Stanowił przecież taki łatwy cel…
 Sala pustoszała.
 – Mógłbyś poznać siłę, jaką dostaje się od Ao, Jego wolność i niezależność od kłamstw – Syknął do Asmodeusa, zaraz obracając głowę do Kaijin.
 – A ty? To nie ciebie ukarano? – Wiedza ta mogła wskazywać, że był aniołem dość starym. – Odnalazłabyś się w Kościele. Ao jest bogiem łaskawym, doceniłby twoje umiejętności i przebaczył grzechy wobec niego – Widocznie chciał się wyłgać, ale czy to aby na pewno wchodziło w grę? Nawet pomijając jego obietnice, czy można było wypuścić wolno kogoś, kto bez skrupułów zaplanował zasadzkę na swych pobratymców?
 Trójka bohaterów została sama, a dwoje z nich miało do podjęcia decyzję — oszczędzić brata czy zgładzić zdrajcę gatunku?



dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy blask z jego osoby znikł, Asmodeus wciąż stał w ten samej pozycji przez parę chwil, niczym mesjasz miał rozpostarte ręce na boki, a skrzydła wciąż ukazywały swoją prawdziwą wielkość. Jednak w momencie gdy pochwycone anioły zaczęły spadać w dół wyrwał się ze swojego transu.
Wbił wzrok w jedną postać, niewinną na pierwszy rzut oka, lecz kluczową dla całej tej sytuacji.
Anioł tylko delikatnie uśmiechnął się z pogardą na słowa bezskrzydłego aniołka.

Zabić?
- Nie... uratować.
Rozpacz
- Pożreć.


Asmodeus postawił krok w kierunku płonącego do niego nienawiścią małego anioła. Jeden, drugi i potem trzeci.
Stanął centralnie przed nim, a następnie przykucnął. Ich twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie, a ametystowe ślepia  anioła wwiercały się w te chłopca.
Asmodeus odłożył swoją kose na bok, a następnie chwycił bezskrzydłego chłopca za twarz, delikatnie, lecz jego dłonie były zimne.
- Skąd w tobie tyle bólu i rozpaczy, skoro twój Bóg, jest tak bardzo wspaniały.
Po chłodnych dłoniach anioła zaczęły pełznąć smoliste macki, które zaczęły oplatać twarz chłopca.
- Pozwolisz, że zabiorę od Ciebie te uczucia...
Przyciągnął go do siebie delikatnie i musnął swoimi wyschniętymi wargami jego czoło. W tym momencie Cienie Asmodeus zaczęły poruszać się żwawiej i wręcz pożerać resztki tych, które posiadał chłopiec.
Siwowłosy anioł pochylił się nad ucho bezskrzydłego:
-  Jam Anioł Rozpaczy, ten który pożera smutki tego świata i skraca rozpacz istot żywych.

Pożryj go Asmodeusie!
Pochłoń go!
Niech jego lichy płomień zgaśnie!


Gdy oddalił swoją głowę spojrzał jeszcze tylko raz na twarz chłopca, która była już ledwo widoczna spod warstwy smolistych cieni. Asmodeus jedynie delikatnie się uśmiechnął, można powiedzieć, że uśmiech ten był przepełniony sympatią.
Jednak zaraz po tym szybkim ruchem, anioł skręcił chłopakowi kark.

Asmodeus dźwignął się do góry, lecz nadal stał nad ciałem chłopca.
W tym momencie na jego plecach zaczął zbierać się dym, a po chwili kolejne dwie pary smoliście czarnych skrzydeł zmaterializowały się na jego plecach - jak u serafina.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Światło - mocne i śliczne, i cudowne, lecz zarazem bolesne dla oczu, zwłaszcza tych srebrzystych, należących do Kaijin - zalało całą salę, oczyszczając ją z mroku i lepkich, pożerających Anioły macek. Źródłem i epicentrum tegoż wspaniałego blasku był czarnoskrzydły Asmodeus, po którym trudno było spodziewać się mocy tego typu - średnio do niego, na pierwszy rzut oka, pasowała, lecz z drugiej strony była ona też tym pojedynczym, idealnie wpasowującym się w resztę układanki puzzlem. Brązwowowłosa przysłoniła wrażliwe ślepka dłonią, zerkając czujnie, uważnie na spadające na twarde podłoże ofiary tutejszych wydarzeń niedawnych, pomagając przy tym tym, którzy znajdowali się najbliżej niej. Starała się jednakże nie wychodzić z tejże przestrzennej sali, ubezpieczając ewakuujących się pobratymców i trzymając broń swoją ukochaną w pełnej gotowości do potencjalnego, kolejnego starcia. Największym problemem było tutaj to, że nie wiedziała, na ile przydatna byłaby w następnym, możliwym starciu, ponieważ ruchy sprawiały jej coraz większą trudność, kończyny zdawały się ważyć trzy razy więcej, niż normalnie, a oddech jej był płytki i miejscami nierówny, zmęczony. Trucizna w dalszym ciągu, bowiem, krążyła w jej żyłach, rozsiewała po organizmie jej osłabienie i wycieńczenie, i Kaijin nie miała pojęcia o tym, kiedy nastanie wreszcie ten krytyczny, najcięższy dla niej punkt; moment, w którym to zmuszona będzie przez obcą tę substancję odpocząć i odsunąć na bok z jakiejkolwiek akcji.

Mrugnęła, spoglądając na wrogiego, przemawiającego do nich Skrzydlatego, lustrując go od stóp po czubek głowy i unosząc delikatnie swój jak na razie złożony, srebrzysto-złoty Paryzol. Zagubione dzieciątko pełne nieograniczonej, palącej nienawiści krzywiło swoją twarzyczkę w nieprzyjaznym, groźnym grymasie, zalewając ich słowami na wpół jadem przepełnionymi, na wpół zachęcającymi do nawiązania współpracy z Nową Wiarą.
- Wszyscy kiedyś umrą - odparła krótko z pobłażliwym, lekkim uśmiechem, zaraz będąc jednak zmuszoną do wbicia końcówki broni w kamienną posadzkę i oparcie się ciężko na swoim orężu. Czuła, oj czuła, że siły umykają z niej niby z woda z odkręconego kranu i nie miała jak na razie sposobu, aby przeciek ten jakoś zatamować, zatrzymać. Do tej pory robiła wszystko, co mogła, ażeby ustać na nogach i działać jakkolwiek w ich niedługiej, dość szybko skończonej potyczce, lecz po spadku adrenaliny i odczuciu tego, że pojedynek został zakończony, nie była w stanie odsunąć od siebie nieuniknionego wypalenia. Odetchnęła ciężko, nieco chrapliwie, nie spuszczając wzroku z ich przeciwnika. W takim, a nie innym stanie nie mogła wziąć czynnego udziału w tym, co stało się w następnej chwili, jak również nie dane jej było usłyszeć wszystkich wypowiedzianych przez Asmodeusa wyrazów, ponieważ za daleko był, a i delikatny szum zagościł w uszach Kaijin. Gdyby mogła, ogłuszyłaby towarzysza celnym, prostym uderzeniem w skroń nim ten skręciłby kark chłopca, ale tak to tylko kliknęła bezgłośnie językiem i odsunęła z prawego oka zabłąkany, luźny kosmyk swoich brązowych kudłów. - Miast samosądu, Anioł ten winien był być postawionym przed sędziami prawowitymi i przez nich osądzonym - odezwała się po sekundach cicho tykających, spojrzenie swe koncentrując na przeistoczonym nieco, zmienionym kompanie tejże wyprawy. - Czyny Twoje doprowadzić mogą Cie kiedyś do zguby - ostrzegła go, lecz nie oskarżycielskim czy zatrutym złością głosem, a neutralnym, stwierdzającym prosty, doskonale widoczny fakt. - Jeżeli już nie doprowadziły - dodała, przechylając lekko głowę i ocierając ze skroni natrętne kropelki chłodnego potu się tam perlące.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Misja zakończona. Dobra robota. Uważam, że trochę nie ma już sensu przedłużać kolejnym fragmentem fabularnym, także uznajmy, że wasza dwójka odeszła w swoje strony.

Nagrody właściwe:
Asmodeus — moc kontroli cieni
Kaijin — trzy klucze do przeznaczenia na dowolną moc

Nagrody za terminy (bo pisaliście zwykle bardzo, bardzo szybko!):
Asmodeus — druga para skrzydeł
Kaijin — dodatkowy klucz do mocy
Oboje — trzy kaukaskie granaty

Wszelkie skutki uboczne:
Asmodeus — skrzydła bolą (ból jest do zniesienia, jednak przy gwałtowniejszych ruchach jest przeszywający) przez najbliższe trzy wątki; jeśli są zdematerializowane, boli miejsce, z którego wyrastają. Przez jedną materializację są niezdolne do lotu. Cień przez cztery fabuły nawet przypadkowo się uruchamia i ciężkie może być używanie go (nieposłuszny, nie materializuje się kiedy powinien, przypomina niezależny byt).
Kaijin — cztery kolejne fabuły postać przypala bądź popieli (w przypadku kartek, liści, roślin) delikatnie losowe (niekoniecznie wszystkie) obiekty, których dotknie. Bardziej chodzi tu o temperaturę niż o faktyczny ogień.

Odnośnie Kai, miałaś kilka testów odnośnie zdobycia kluczy, które skupiały się na anielskości natury twojej postaci. Niektóre z nich zdałaś, inne — nie. Stąd ilość kluczy. Z kolei u Asmodeusa na odwrót. Natura mocy, którą zdobywał, jest raczej mroczna, więc i takie docelowo miały być jego poczynania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach