Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Ciężko określić, kto miał więcej szczęścia, kiedy wymordowany w stanie przytomności raczej cokolwiek poniżej średniej poddał się zabiegom doktora Asmodeusa prawie grzecznie. Dopiero po dłuższej chwili korytarze rozdarł potężny, ale otępiały wrzask kotowatego, któremu zawtórowały odgłosy kroków kilku osób. Ciało, z którego krew ulatywała nieustannie, spinało się i drżało w aktach desperacji. Kilkukrotnie starał się nawet wstać, jednak starania te spełzły na niczym.
 – Zo-została… piątka wymordowanych i anioł – Wydyszał kotowaty z trudem, jednak na jego niemal zwierzęcej gębie wykwitł uśmiech wyrażający desperacką satysfakcję. Wiercił się żałośnie przed aniołami, starając się poruszyć swoimi kończynami, jednak z miernym skutkiem. Warczał i rzęził, chcąc wyrazić w ten sposób, że wciąż stanowi zagrożenie, ale wyglądał raczej równie strasznie co ledwie ruszający się pijak, który prędzej krzywdę zrobi sobie niż komuś innemu.
 – Ale litości… Błagam – Jęknął żałośnie, jakby wierząc, że jeszcze jest dla niego jakaś szansa. Przez dłuższą chwilę mamrotał gorączkowo pod nosem modlitwy i prośby kierowane do swego boga.
 – Anioł przypomina… Jego – Skinął głową w kierunku Asmodeusa, wpatrując się w niego spojrzeniem tak nienawistnym i pogardliwym, że pewnie lada moment straci dla niego głowę. W sensie dosłownym.
 – Są różne moce – Prychnął, wijąc się wciąż jak ryba wyciągnięta z wody. – I tak tu zdechnę. Na cholerę mam wam coś mówić..? Jesteście brudem, który mierzi Ao! – W jego głosie wybrzmiał gniew i szczera niechęć względem rozmówców-oprawców.
 – Brudne kreatury… Ale jak tak wam spieszno do zdychania… Któryś ma moc bariery, ciężko się przebić – Oho, ktoś jednak wyśpiewa wszystko jak grzeczny ptaszek? – Iluzjonista – Wypluł to słowo. – Wielka bestia, pożre każdego. I jeszcze jeden truciciel – Kolejne pogardliwe spojrzenie wycelował w kierunku Asmodeusa, pamiętając jego przygodę ze skorpionem. – Generał i anioł są sekretem dla niżej postawionych – Warknął, przyciskając policzek do posadzki. Oczekiwał w tej chwili śmierci, mając anioły za pierwsze lepsze śmieci. W tym stanie i tak nie będzie dla nich zbyt wielkim zagrożeniem, przynajmniej przez jakiś czas. Zabicie go będzie się wiązało z wkroczeniem na ścieżkę ciemniejszą, która nie przystoi aniołom, jednak jeżeli mieli potem pomagać rannym pobratymcom, każdy przeciwnik może być zagrożeniem. Jak więc postąpią? Kto dokona wyboru?

Dodatkowe:


Ostatnio zmieniony przez Hachirō dnia 19.12.17 2:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przyglądała się uważnie swoimi srebrzystymi oczyma Panu Kotełowi, który to nadzwyczaj grzecznie poddawał się brutalnym, bezlitosnym działaniom Asmodeusa i dopiero po dobrej chwili, co było godne podziwu i zasługiwało na gromki aplauz, tortur wydarł swoją śliczną paszczę. Krzyk jego wypełniony boleścią nie wzruszył jakoś nadzwyczajnie stoickiej Bezskrzydłej, lecz wtórujące i akompaniujące mu dźwięki kroków skutecznie zwróciły na siebie jej ostrą niby brzytwa uwagę. Wzrok jej powędrował natychmiast w stronę, z której dobiegały te niepokojące odgłosy nadciągających ku nim person, podczas gdy blade, smukłe dłonie przesunęły się po złocistej rękojeści Paryzola i zatrzymały w charakterystycznych dla bojowej gotowości pozycjach - to już nie było przesłuchanie, gdzie mogła trzymać swój cudowny artefakt w luźny, acz wyraźnie grożący i przekonujący do odpowiadania na pytania sposób, tylko moment przed kolejną z rzędu potyczką; typowa, standardowa cisza przed burzą; chwila makabrycznej ciszy przed jeszcze gorszą rzezią. Zerknęła kątem oka na Wymordowanego, któremu poluźnił się najwidoczniej język - nie wytrzymał katuszy serwowanych przez Asmodeusa? Czy też wiedział, że nadciąga pomoc mająca wyciągnąć go z tego bagna i najzwyczajniej z góry już sobie stwierdził, że ona i jej towarzysz polegną pod naporem jego wybawicieli? - i zaczął serwować im cenne informacje na zardzewiałej, poplamionej posoką tacy.

Szóstka wrogów, pięciu Wymordowanych i Zdrajca o niewiadomych zdolnościach oraz braku poszanowania dla Starych Praw. Bariera, iluzja, berserk i trucizna, dwie enigmy, z czego jedna będąca Generałem. Jakież szczęście mieli, że dane im było brać udział w akcji, w którą zamotany był również ktoś wysoko u przeciwnej strony postawiony. Nie zareagowała na obrzucanie ich błotem przez męczonego Koteczka - słabe były to próby, żałosne niemal, w jej skromnym mniemaniu. Zero finezji i kunsztowności zawarte było w jego obrazach oraz słowach - miast tego sięgając do kabury po podarowaną im przez Opiekuna mapę w celu sprawdzenia tego, ileż to wrogów pędzi do ich aktualnie okupowanej pozycji.
- Dwójka - poinformowała krótko i zwięźle Asmodeusa, chowając zaraz artefakt z powrotem do kabury przypiętej do pasa i obracając sprawnie, zręcznie dzierżony Paryzol w dłoniach. - Niechaj piekło przyjemnym Ci będzie - rzuciła niezmąconym tonem, nim zdzieliła Koteczka mocno w skroń tępą końcówką rękojeści. Łaknęła pozbawić go tylko przytomności, nie zaś życia, a zdanie wypowiedziane przed zadaniem ciosu miało nabawić go dodatkowego oszołomienia i skonfundowania w przypadku jego przebudzenia się. Nie powinien obudzić się w najbliższej przyszłości, jako że uderzenie było naprawdę silne i celne, lecz... nigdy nie wiadomo, czyż nie? Po tym srebrzyste ślepia Anielicy skierowały się na Asmodeusa, a wyrazy do niego wypowiedziane zabarwione były tonem spokojnym i stanowczym zarazem: - Dwie nowe zabawki tu biegną, więc nie możemy tracić czasu. Rzucimy naszego drogiego Koteczka w róg najbliższego zakrętu, co powinno przykuć uwagę nadciągającej pary, zwłaszcza jeśli zobaczą go jeszcze oddychającego. Przyczaimy się na nich za rogiem, najlepiej za jakimś gruzem dla dodatkowych punktów do skrytości i kiedy ci podejdą sprawdzić jego stan, zaatakujemy ich od tyłu. - Przedstawiwszy swój plan, Kai czekała na reakcję i odpowiedź Czarnoskrzydłego. Jeśli ten się zgodzi, to Anielica przejdzie do realizacji tegoż zamysłu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jakże nudnym przypadkiem okazał się ten wymordowany, czyżby od strachu i bólu postradał zmysły co spowodowało, iż wyśpiewał dwójce aniołów wszystko co wiedział? Asmodeus czuł pewne zmieszanie tym obrotem spraw, a było ono na tyle duże, że zamilkł na pewną chwilę. Jedynie od czasu do czasu przyciskał mocniej wymordowanego do ziemi swoim butem.
Ocknął się dopiero gdy usłyszał kroki z dalszej części korytarza oraz głos swojego towarzysza w tej misji.

Uśmiechnął się głupio na widok uderzenia anielicy, taka mała rzecz, a cieszy.
Kiedy Kaijin zaczęła wyjaśniać mu swój plan niespecjalnie miał jak go znegować, zwłaszcza że sam był obecnie pozbawiony mocy, która dawała mu możliwość stworzenia możliwości wyeliminowania przeciwnika frontalnym atakiem.
- Nie widzę niczego specjalnie co mógłbym zmienić w twoim planie, jedynie możemy mieć problem ze znalezieniem dobrej kryjówki.
Podrapał się wolną ręką po skroni, a następnie wystawił ją w kierunku anielicy. Po dłoni przeleciało parę smug dymu, które wyglądały jakby próbowały skumulować się w jednym punkcie, lecz po chwili przestawały, zaczynały opadać i rozmywać się w przestrzeni.
- Jeszcze jakiś czas minie zanim będę mógł używać tej mocy, co przedtem. Natomiast w kosie zostało mi już niewiele mojej energii, więc wolę nie używać pozostałych w niej ładunków, dopóki nie muszę. Pozostaje mi polegać na Świetle. Mogę spróbować skumulować całe światło w ich pochodni, jeśli będą ją mieli, aby ich oślepić, a wtedy zaatakujemy.

Schylił się po ciało wymordowanego i chwycił go z fraki.
- To gdzie go rzucić?
--------------
Odnowienie: Wędrowiec pustki - 2/6
Ładunki w kosie: 2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciemnowłosej anielicy udało się sprawić, że kotowaty wymordowany utracił przytomność; uderzenie było na tyle silne, że krwawiący mężczyzna nie miał już zbyt wiele do powiedzenia. Łeb, ledwie unoszący się nad posadzką jeszcze przed chwilą, teraz rąbnął o podłoże, wydając z siebie przy tym głuche stuknięcie, któremu zawtórował ostatni niemrawy jęk. Dźwignięcie wielkoluda okazało się dość problematyczne nawet dla anioła, podobnie rzucenie przeciwnikiem, jednak oba bez większych, naprawdę przeszkadzających oporów doszły do skutku.
 Jak to mawiają, bonne voyage!
 Łupnięcie cielska, a potem całkiem długi ślizg po posadzce trwający do momentu, kiedy wymordowany dotarł do kolejnej ściany, rozległy się echem po korytarzach. Lada moment słychać było, jak kolejni wymordowani przyspieszają swoich kroków; wciąż jednak było ich tylko dwóch, co potwierdziła mapa-kula. Nie zgadzał się jednak jeden drobiazg — ich lokalizacja. Nieznacznie dalej znajdowały się kropki na mapie niż słychać było niesione echem kroki. Na ścianach korytarza po chwili zaigrały światła pochodni i cienie rzucane przez nadchodzących przeciwników. Któryś z nich mógł zagłuszać sygnały pochodzące z kuli, jednak na dobrą sprawę nie było czasu, żeby zaprzątać sobie głowy spoglądaniem na ten przedmiot. W tunelu bowiem zjawili się kolejni goście.
 Pierwszym z nich była osóbka niepozorna; wyglądający góra na piętnaście lat chłopaczek o płowych włosach, twarzy sugerującej, że łatwo go przestraszyć. Posturą przypominał raczej gryzonia, gdyby porównać go choćby do pana koteczka. Nie wyglądał, jakby posiadał jakąkolwiek broń poza krótkim nożykiem spoczywającym u pasa, zaś na szyi zdawał się spoczywać jakiś prawie złoty łańcuszek; taki, jak używany do noszenia wszelkich wisiorków. U jego boku pojawił się drugi wymordowany, smuklejszy, dumniejszy, z ciemnymi piórami przeplatającymi włosy tej samej barwy. Gdyby się przyjrzeć, jego ciało zdawały się porastać delikatne, puchowe piórka, jakby miały chronić go przed chłodem. W dłoni tego spoczywało coś przypominającego prostą, wąską rurkę, długą na jakieś pół metra.
 Jeszcze nie zauważyli aniołów (za sprawą kilku kolumn ustawionych tak, że nie było ich widać za dobrze), jednak podeszli do pana koteczka, który leżał najbliżej wyjścia z korytarza, z którego przybyli. Gryzoń zaczął próbować go wybudzać, a ptak oceniał jego stan.



Dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przechyliła delikatnie głowę, przyglądając się swojemu towarzyszowi uważnym spojrzeniem - a raczej dłoni jego, po której prześlizgnęło się parę interesujących, ślicznych smug dymu, które wyglądały tak, jak gdyby łaknęły złączyć się w jedno, lecz nie były w stanie tego uczynić. Mrugnęła srebrzystymi swymi oczkami, posyłając Asmodeusowi ten jej charakterystyczny, lekki i tak bardzo przez tyle person kiedyś - a może nawet i w tych czasach, mimo posiadania lepszej, mniej groźnej reputacji pośród świeżych, młodych Aniołów - nienawidzony uśmiech.
- Zostaw moce na kryzysowe sytuacje - rzekła łagodnym, spokojnym tonem, a pewna głęboka i kurzem przysypana cząsteczka jej duszy drgnęła leciutko, wątle w nagłym oczekiwaniu na ostre, nieprzychylne słowa mające nadejść w najbliższym czasie. Niektórzy Skrzydlaci nie reagowali, bowiem, przyjemnie i ze zrozumieniem na tego typu sugestie, preferując stosować swe niezwykłe zdolności i wspomagać się nimi przy niemalże każdej nadarzającej się okazji; nie hamując się i wręcz paradując otwarcie, śmiało ze swymi cudownymi potęgami; uważając nieużywanie ich za marnotrawstwo, niepotrzebne narażanie misji na niepowodzenie oraz utrudnianie samemu sobie działania. Z resztą, co tam ona może wiedzieć; ona, która w oczach wielu nie posiada mocy - lub ma, ale jakieś słabe i bezużyteczne. Albo zapieczętowane, odnosząc się do tych, którzy pamiętają ją jeszcze za jej potężnych czasów. Anihilacja ją w końcu nazywano - i nie powinna wypowiadać się na ten temat, i rozkazywać, bo co ona może wiedzieć o...

Kości, a raczej ciało, zostały rzucone i kołowrotki planu ich poczęły kręcić się pełną parą. Schowani za ukruszonymi, wiekowymi kolumnami czekali na nadciągającą parkę, która to zjawiła się na miejscu szybciej, niż powinni - Kaijin zmarszczyła delikatnie swoje brązowe brewki, dotykając przelotnie przypiętej do pasa kabury, wewnątrz której to znajdowała się podarowana im przez Strażnika mapa. Zachowując tą ciekawą - i niepokojącą - informację na bok, niewiasta przypatrywała się dwójce nowych, świeżutkich oponentów, starając się wyłapać jak najwięcej ciekawych szczegółów i mogących pomóc jej w nadciągającej potyczce drobiazgów. Kiedy jeden z nich - Szczurek - zaczął próbować wybudzać Pana Koteczka z jego nieprzytomnego stanu, a drugi - Ptaszek - wyglądał tak, jakby oceniał po prostu stan powalonego Wymordowanego, Kaijin dała kompanowi swemu szybki, bezgłośny znak ręką - komenda ataku. Sama jak najciszej i najszybciej zarazem tylko mogła wyskoczyła zza kolumny oraz rzuciła się zwinnie, prędko w przód, celując ostrą końcówką srebrno-złotego Paryzola w plecy Ptaszka, idealnie między łopatki. Czy takie natarcie z zaskoczenia się powiedzie? Cóż... zaraz się przekonamy!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po jakże finezyjnym rzucie kotowatym wymordowanym przystąpił do wykonania ich jakże genialnego plany, nie to nie jest sarkazm... może.
Schował się za jedną z kolumn, tak jak jego towarzyszka. Nasłuchiwał kroków przeciwników, których dźwięk przybierał na sile w zastraszającym tempie.

Opisywanie czekania na odpowiedni moment do ataku chyba okazuje się tu zbędny więc pomijając tą cześć - Asmodeus widząc znak do ataku, którym było subtelne kiwnięcie głową przez Kaijin, napiął każdy mięsień w swoim ciele by wyskoczyć zza kolumny prosto na przeciwnika. Pojedyncze ziarenka piasku zazgrzytały pod jego obuwiem, a w czasie przybliżonym do tego ile trwa mrugnięcie - anioł już leciał z kosą przygotowaną do wymierzenia ciosu.
Asmodeus celował swoim atakiem w Gryzonia. Cięcie przecinało powietrze ze świstem z góry na dół. Anioł zamierzał trafić przeciwnika tak, że nawet jakby próbował uchylić głowy, ostrze kosy trafiłoby w jego plecy, lecz to jak zareaguje przeciwnik było trudne do określenia, zwłaszcza, że anioł nigdy go nie spotkał, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sygnał uznany przez Kaijin za niepokojący był taki w istocie; dopiero, gdy aniołowie ruszyli do walki, naprawdę widoczna stała się dysproporcja między pozycją kropek na mapie a między usytuowaniem faktycznych delikwentów. Jednakże ani ona, ani Asmodeus, nie mieli szansy tego dostrzec z wyżej wymienionego powodu. Dwaj przeciwnicy zareagowali na atak dość szybko, panicznie starając się odskoczyć, co jednak przyniosło cokolwiek mierne skutki.
Gryzoń faktycznie doznał cięcia przechodzącego przez jego plecy, czemu zawtórował pełen bólu i niejakiego zaskoczenia okrzyk i co też poprawiła tryskająca krew. Ciecz nie osiadła jednak ani na kosie ani na twarzy anioła, natomiast wymordowany skierował się na tyle szybko na ile był w stanie za jedną z kolumn. Powstrzymanie go jak najbardziej byłoby możliwe, niemniej jednak z pewnością utrudnione przez jego rozmiary oraz fakt, że zdawał się przystosowany do uciekania w ciężkich warunkach fizycznych. Kierował się w stronę, z której przyszli Asmodeus i Kaijin.
Kwestia tego, co zrobił ptak, prezentowała się z lekka inaczej. Z tej dwójki to właśnie on zdawał się znacznie bardziej bojowy, bowiem po uniku (niekoniecznie udanym — anielica zadrasnęła jego ramię, tak, że rana sięgała niemal jego szyi) od razu wymierzył kontratak przy użyciu swego skromnie wyglądającego oręża, starając się uderzyć kobietę w szyję bądź bok głowy. Twarz wymordowanego miała zacięty wyraz, jednak sam zdawał się obierać powoli tę samą drogę co gryzoń. Kierował się powoli do tyłu, prawdopodobne było, że zamierzali wezwać pomoc, ale równie dobrze mogli odwracać uwagę od kogoś, kto czeka w dalszej części tunelu.

Termin do 22.01.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się lekko i z nutą ukontentowania w odpowiedzi na fakt, iż przeprowadzony przez nią oraz Asmodeusa atak z zaskoczenia zadziałał - a przynajmniej częściowo, jako że Szczurek ciachnięty został przez Czarnoskrzydłego przez plecy, podczas gdy Ptaszyna draśnięta została w ramię końcówką dzierżonego przez Kaijin Paryzola. Pierwszy Wymordowany - w akompaniamencie wydartego przez ból krzyku i roznoszącego się po korytarzu metalicznego odoru krwi - czmychnął czym prędzej za jedną z kolumn, natomiast drugi - miast porywać się na jakieś tchórzowskie zagrywki - wykonał wymierzony w Bezskrzydłą kontratak. Srebrnooka bez jakiejkolwiek zwłoki odbiła w bok - w przeciwną stronę od nadciągającego w bok jej głowy bądź szyi natarcia - i wykonała kolejny ruch dźgający w swego oponenta. Celować zamierzała pomiędzy jego żebra, w razie kolejnego kontruderzenie przez niego uczynionego otwierając trzymany Parasol i tym samym blokując tę potencjalną ofensywę.
- Nie dajmy Ptaszkom się za bardzo rozćwierkać, hm? - rzuciła luźno i z uśmiechem do swego kompana, nie omieszkując w jakimś wolnym momencie zerknąć jeszcze ku nieprzytomnej, rozbitej o kąt korytarza przynęcie - tak w razie co, ażeby nie dostać w pewnej chwili nieprzyjemnej niespodzianki w postaci wybudzonego, gotowego do potyczki Wymordowanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mały szczur prześlizgnął się i zaczął uciekać od anioła. Jakże żałosne stworzenie to było, że jedyną rzecz jaką wybrał była ucieczka. Mimo iż jego kompan, wcale bardziej bojowy nie był, bo można było zauważyć jak się powoli wycofuje, to jednak ten zdecydował się na kontr atak.
Asmodeus zaciągnął się odorem krwi małego wymordowanego, po czym wypuścił je z dźwiękiem godnym pedofila napalającego się na małe dziecko. Zaczynał tracić kontrolę...
Sprośny uśmiech wykreował się na twarzy tego upadłego Trona.
Zerknął na ptaka, który spierał się z anielicą. Asmodeus skoncentrował całe światło z najbliższego otoczenia na jego oczach. Kajin mogła doznać dziwnego uczucia, jakby ktoś zgasił jej światło i po ułamku sekundy zapalił ponownie, lecz sam wymordowany mógł odczuć to jakby granat błyskowy wybuchł mu parę centymetrów przed twarzą. Oślepienie na pewno nie będzie długotrwałe, lecz zapewne pozwoli Kajin na wykonanie ataku, którego ptaszyna się nie będzie spodziewać.
Co do myszki, anioł zaczął iść w stronę, w która ta zbiegła. Jeśli tylko go zobaczy, doskoczy do niego dzięki mocy żywiołu.
Jednak nie zaatakuje go kosą, a będzie się starał chwycić go za kłaki lub jakąkolwiek cześć jego ciała i brutalnie rzucić nim o ziemie.

----
Odnowienie: Wędrowiec pustki - 4/6
Ładunki w kosie: 2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po pewnym czasie dało się dostrzec pewien niepokojący fakt. Z każdej rany, miast krwi, sączyło się coś czarnego, przybierającego formę mazi pokrywającej ubrania, skórę i dymu unoszącego się nad ciałami obu wymordowanych. Pierzasty koleżka zamachnął się jednak raz jeszcze nim anielica właściwie go wyminęła. Ten cios był już celniejszy, wymierzony w bok kobiety i zakłócający naraz atak z jej strony. Ciężko powiedzieć, ażeby oba przyniosły pożądane efekty.
 Od teraz Kaijin oczywiście będzie czuła ból, nagłość uderzenia powinna również sprawić jej pewne problemy z oddychaniem, jednak efekt ten utrzyma się tylko przez chwilę. Cios zwyczajnie był zbyt niedbały mimo swej siły. Natomiast sam wymordowany, który skupił się na własnym ataku, przyjął ten wymierzony w jego żebra. Kolejny okrzyk bólu wydobył się z gardła kogoś na tym korytarzu. I choć sięganie po pewne środki było tutaj koniecznością, to jednak wciąż dopuszczanie się zadawania bólu w tym miejscu należało postrzegać raczej jako haniebne.
 Twarz mniejszego wymordowanego, mimo groteskowych modyfikacji za sprawą mutacji, jakie w nim zaszły w jego ciele, wykrzywiał bardzo wyraźny strach. Krył się za kolumnami i mogło się zdawać, że faktycznie celowo chce odciągnąć anioła od dalszej części tunelu. Taka myśl byłaby bliższa prawdzie niż mogłoby się wydawać. Podstęp byłby dość prosty, jednak najwyraźniej podziałał skutecznie. Robił hałas, obijał się o kolumny, jednak dopiero po pewnym czasie zatrzymał się, jakby został pozbawiony sił. Opierał się o jedną ze struktur. Jeżeli anioł zdecydował się podjąć pogoń, mógł zobaczyć na twarzy wymordowanego krzywy uśmieszek.
 Kolejne uderzenia we wrota, za którymi skrywali  się pobratymcy aniołów, roznosiły się echem po korytarzach. Czas uciekał. Ptasi z kolei dosłownie zniknął, rozpływając się w powietrzu i przeistaczając w smolistą mgłę. W tej samej chwili Kaijin mogła poczuć na swoim karku delikatne ukłucie, przypominające najwyżej ukąszenie komara. Gdyby którekolwiek z nich odwróciło się w kierunku tunelu, do którego mieli się pokierować, mogliby zauważyć ruch podobnej do znikniętego ptaszka postaci.


dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyminięcie nadciągającego ataku i skontrowanie go swoim własnym natarciem nie poszły tak, jak Bezskrzydła zakładała, jako że Ptaszyna wykonał mały, lecz kluczowy manewr polegający na dynamicznej, niespodziewanej zmianie celu w trakcie wyprowadzanej właśnie ofensywy - zamiast w szyję czy bok głowy, Wymordowany uderzyć ją łaknął w bok. Udało mu się to, wyprowadzając ją lekko z równowagi i sprawiając, iż powietrze utknęło w jej oskrzelach w nieprzyjemny, duszący i piekący sposób. Kaszlnęła przez zaciśnięte zęby, mimo tej nieprzyjemnej, negatywnej sytuacji kontynuując z własnymi działaniami, które na calutkie szczęście się powiodły. Ona i Ptaszyna, toteż, wymienili się w ostatecznym rozrachunku ciosami, mimo że Kaijin uważała, że jej był bardziej impaktowy i dotkliwy. Sapnęła cicho pod nosem, wymuszając powietrze z niezbyt współpracujących z nią płuc i nabrała świeżego, płytkiego oddechu, nie spuszczając bacznego, kalkulującego spojrzenia z jej oponenta. Przeciwnika, który krwawił nie czerwoną posoką, tylko czarną, przywodzącą na myśl smołę cieczą - nie był to przyjemny widok, oj nie, lecz ważny i w konsekwencji zapisany w myślach Anielicy wielkimi literami. Ból, jaki u niego wywołała był niestety koniecznością - walka była tutaj nieunikniona, a z potyczką taką wiązały się wszelkie drastyczne, makabryczne i nieprzyjemne obrazki oraz rozwiązania, na które Kai była gotowa. I do których była już przyzwyczajona. I przez które w sumie została kiedyś skazana na długi, długi sen - a przynajmniej były one jednymi z powodów do wydania na nią tegoż wyroku. Cóż, pewne rzeczy się nie zmieniają.

Kiedy wróg jej zmienił się w mgłę i srebrnooka poczuła ukłucie na szyi, złapała się odruchowo jedną ręką za dźgnięte miejsce i odwróciła, szukając uporczywie dookoła wzrokiem umykającego Ptaszka - mimo jego rozpłynięcia się w powietrzu i niewiadomego obecnie położenia, Kai zobaczyła ruch czegoś podobnego do niego w dalszej części korytarza, którym to mieli zmierzać. Nie pognała jednak za nim, miast tego zerkając przez ramię na Asmodeusa i ściskając odrobinę mocniej rękojeść swego cudownego Paryzola.
- Dźgnął mnie czymś w szyję, najpewniej uciekł tamtędy - poinformowała go krótko, zwięźle i bez zbędnych bzdetów, wskazując wolną w odpowiednią stronę. Zaraz po tym bez wahania dobyła ukrytego w artefakcie ostrza i delikatnie, z wprawą nacięła nieznacznie miejsce, gdzie została ukłuta: nieznaczny upust krwi powinien zmniejszyć działanie trucizny i opóźnić jej ewentualne konsekwencje. Ranka ta nie była głęboka czy długa, nie miała też mocno krwawić - miała za zadanie najzwyczajniej w świecie dokupić jej troszkę więcej tegoż cennego, słodkiego czasu. - Idę za nim - dodała, podążając za postacią, która prawdopodobnie była rannym, chcącym umknąć do swych towarzyszy Ptaszyskiem. W prawej ręce trzymała górą część Paryzola - rękojeść oraz jego kapelusz - zaś w lewej dobyty niedawno, przeważnie ukryty wewnątrz artefaktu miecz. Szybka, lecz ostrożna podążała za swym tchórzliwym przeciwnikiem, nie zamierzając tak łatwo dać mu zbiec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach