Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Przyglądała się z zainteresowaniem oraz ciekawością wychylającemu się z uszkodzonego przez nią, kamiennego naczynia duszkowi, który w pewnym momencie stwierdził - sądząc po tym, iż wyszedł, wyleciał w sumie, w końcu na zewnątrz w świetlistej swej oraz jaskrawej glorii i usiadł nonszalancko na krawędzi pradawnej, wiekowej fontanny - najwidoczniej, iż nie są oni wrogami bądź łaknącymi zdemolować tę starą świątynię nikczemnikami. Po krótkim milczeniu i braku odpowiedzi na ich pytania, Kaijin gotowa była do rozpoczęcia rozmowy ze strażnikiem tym niezwykłym raz jeszcze, chociażby od nowa kompletnie, lecz nie zdążyła, gdyż zniknął on i... pojawił się tuż za nią, dotykając jej pleców drobną, niematerialną dłonią. Nie wzdrygnęła się, nie ruszyła i nie skrzywiła na tę niezwykłą, mistyczną sensację, jaka ukłuła ją w punktach, z których powinny wyrastać jej majestatyczne, ogromne i jakże piękne - dawno stracone, odebrane jej na dobre - skrzydła. Nuta melancholii, tęsknoty i akceptacji wkradły się na ułamki sekund do jej srebrzystych oczu, zaraz przemijając i przepadając w nicości niezgłębionej oraz czarnej. Uśmiechnęła się delikatnie i lekko, kiedy to zjawa powróciła na swoje poprzednie, wspomniane siedzisko, przepływając wpierw zgrabnie, płynnie między nimi w półleżącej pozycji i komentując ich nietypowe jak na Anioły persony.
- Bardziej niźli zbawcami jesteśmy... czyścicielami - odparła spokojnie i bez najmniejszego problemu, przyklękając na chłodnej, twardej posadzce w celu bycia na mniej więcej takim samym poziomie, co jej wcale nie tak młodziutki, na jakiego się wydawał rozmówca.

Iskierka satysfakcji odbiła się na bladej twarzy niewiasty, kiedy tuż po tym, jak duszek rzekł o tym, że ktoś zaraz wejdzie w pułapkę, dobiegł ich odległy, przytłumiony przez dystans krzyk sparowany z huknięciem czegoś ciężkiego o ziemię. Nie miała nic przeciwko podstępom i powolnym, ale skutecznym wykańczaniu buszujących po tych terenach szkodników, jeżeli tylko oznaczało to sukcesywne zakończenie misji i wykonanie przyznanego im zadania. Nie musieli, przecież, wybijać od razu wszystkich czy zaszarżować na nich frontalnym, otwartym atakiem i wdawać się z nimi w otwartą oraz krwawą bijatykę, tylko mogli stopniowo i niespiesznie ścinać ich - w niektórych przypadkach pewnie dosłownie tak będzie - jeden po drugim. Informacje przekazywane im przez Strażnika były niezwykle cenne i pokazywały to, iż istniała szansa na to, że przeciwnik dysponuje jakimiś niestworzonymi lub żywiołowymi mocami - znajdują się pośród nich, w końcu, Wymordowani i jeden, samotny, grzeszny Skrzydlaty.
- Dziękuję za Twoją pomoc i wsparcie - powiedziała szczerze i z przyjaznym, przyjemnym uśmiechem, odbierając od duszka okrągły, działający niby mapa z zaznaczonymi na niej wrogami przedmiot. Przyjrzała się uważnym, bacznym spojrzeniem majaczącym na powierzchni dzierżonej rzeczy punkcikom, aby zaraz wskazać palcem wolnej dłoni trzy z nich kręcące się w lewym rozwidleniu. - Proponuję zająć się najpierw nimi. Jeżeli ich nie zdejmiemy, to jest możliwość, że zajdą nas w pewnym momencie od tyłu - odezwała się w kierunku swego czarnopiórego towarzysza, podnosząc się do pionu i zerkając ku wspomnianemu korytarzowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiech wciąż rósł dając złudne wrażenie jakby miał zaraz rozerwać twarz anioła. Czysty przejaw psychozy i stoczenia się na samo dno anielskich cnót, lecz przez te cnoty anioły w tym przybytku były spychane do obrony.
- Bóg jest przeciwny zabijaniu żywych istot, a wymordowani - to po prostu demony w materialnej formie przywrócone do życia.
Po jakże głębokim przemyśleniu wypowiedzianym w kierunku mglistej postaci, dźwignął się do pionu i spojrzał na przedmiot podarowany Kaijin przez ducha. Przydatne.

Spojrzał na wskazaną przez anielicę pomieszczenie i trzy punkty w nim, a następnie słowa - Proponuję zająć się najpierw nimi. Jeżeli ich nie zdejmiemy, to jest możliwość, że zajdą nas w pewnym momencie od tyłu, cóż nie głupi był to pomysł o ile nie okaże się, że stracą zbyt wiele sił na walkę z ową trójką przeciwników. Spojrzał to na bezskrzydłą, to na "mapę", drapiąc się przy tym czubkiem miecza po skroni.
- Szczerze mówiąc zastanawiałem się czy uwolnienie naszych "wspaniałych" pobratymców nie byłoby lepsze, w pierwszej kolejności, ze względu na ewentualna pomocą jaką mogliby nam zaoferować, lecz im dłużej myślę, że jakaś pierzasta cipa ma mi się wpierdalać do walki... szybko powoduje u mnie chęć rozczłonkowania wpierw tej trójki.
Przy ostatnich słowach miecz spowiła blada poświata, a następnie rozbił się na ciemny dym, by następnie uformować się w dłoni anioła jako kosa.
Postawił pierwszy krok w kierunku przez nich wybranym.
- Czas rozlać trochę krwi nielocie.
Rzucił do Kaijin poprzez swój psychopatyczny uśmieszek.

-------------------
- Zamiana miecza, odebranego martwemu towarzyszowi, w kosę z 3/3 ładunków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przeciwnicy zgodnie z tym, co pokazało się na mapie dzierżonej przez anioły, byli w istocie w tamtej części korytarza. Trójka wymordowanych, trzy czerwone punkciki na mapie, ruszyła cicho w kierunku nietypowej dwójki wyzwolicieli. Oświetlane słabym światłem pochodni sylwetki napastników rzucały rozciągnięte na posadzce cienie. Lada moment jednak można było zobaczyć dokładniej postaci, które nabrały cech bardziej fizycznych niż kropki na mapie.
 Mężczyzna, wymordowany — Na oko mierzący metr osiemdziesiąt z kawałkiem, silna budowa ciała, dzikie spojrzenie. Nieposiadający broni, jednak wygląda raczej na osobnika, który do walki woli używać mocnych pazurów i kłów, w które wyposażyła go parodia natury. Przypomina dzikiego kota zarówno w ruchach, jak i zachowaniach. Trafienie go będzie równie proste jak zostanie trafionym przez niego.
 Kobieta, wymordowana — w pierwszej chwili ciężko było ją w ogóle zauważyć; wydawała się cieniem, kryła się nieco za pozostałymi, prawie jakby stanowiła jakąś cichszą, sekretną broń. Ciemne, podarte ubrania, włosy spięte w wysokiego kucyka i dwa długie ostrza trzymane w dłoniach składały się na obraz szczupłej, ale bynajmniej nie kruchej osoby.
 Mężczyzna, wymordowany — Niższy od pierwszego, jednak wyższy od kobiety. Po podłodze za nim ciągnął się długi ogon skorpiona, kołyszący się na boki. Dolną część twarzy zakrywa kawałek materiału, zaś w rękach spoczywa kij nieadekwatny, bo zbyt długi względem wzrostu, z jednej strony zakończony ostrzem.
 – Ktoś naprawdę zapuścił się tu we dwójkę? – Głos kobiety, będący zaledwie szeptem, rozległ się na korytarzu.
 – Kim jesteście? – Rzucił niższy mężczyzna.
 – Hehe, rosołek sam przyszedł! – Dorzucił mocnym głosem kotowaty, zaraz spluwając na ziemię z pogardą. – Śmierdzą aniołem, fałszem – Wskazał silną, owłosioną ręką na Asmodeusa i Kaijin, jakby ktokolwiek miał wątpliwości, że chodzi właśnie o nich.
 – Kilka piórek więcej poleci w tę czy w drugą stronę~ co za różnica~ – Z chichotem skomentował drugi mężczyzna. – Będzie zabawnie. – Dodał już poważniej i bez ostrzeżenia ruszył wraz z kotowatym towarzyszem w kierunku Asmodeusa; widocznie to jego uznali za większe zagrożenie, był wszak wyższy i widocznie uzbrojony. Z kolei wymordowana, bez względu na to, jak anioły wytężały wzrok, była całkowicie niezauważalna.
 Po lewej od zaatakowanych aniołów jednak coś mignęło, jakby blask płomieni odbijający się od stali, a wśród odgłosów walki dało  się wyłapać lekkie kroki. Poza odpieraniem ataków ze strony śmielszej dwójki, aniołowie muszą też uważać, by nie zostać ani przypartymi do muru ani zaatakowanymi od tyłu. W wirze walki chłopak-skorpion wymierzył cios prosto w broń siwego anioła z zamiarem pozbawienia go niej i przebicia się prosto przez jego klatkę piersiową. Z kolei kotowaty uznał za smaczniejszy kąsek bezskrzydłą, która lada moment musiała się zmierzyć z jego szponami; wymordowany skoczył na nią niczym kot na niczego nie spodziewającą się mysz.

Termin do 26.11.
Przypominam o niedokonanej formie czasowników.
Jakbyście potrzebowali czegoś więcej, to pw~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//Pozwolę sobie pierwszemu odpisać//

Szedł przez korytarz jak przy niedzielnym spacerku przez park, może to okazywać jego ignorancję względem "niższych" mu istot ale jak kto uważa, mimo wszystko nie spuszczał na tyle gardy by stać się łatwym celem, a wraz ze zbliżaniem się do przeciwników stawał się bardziej czujny.
Gdy dwójce aniołów dane było spotkać świętą trójce pojebańców z kościoła, anioł uśmiechnął się trochę pogardliwie. Typowe trio: Głupkowaty osiłek, psychol i niepozorna postać, która zapewne jest z nich najsilniejsza z pewnego powodu, nawet jeśli nie biorąc pod uwagę siłę fizyczną.
Anioł w pierwszej kolejności chciał posłać w ich kierunku pocisk z kosy, który w tak małym pomieszczeniu i na tak małym dystansie, mógł się okazać dla przeciwników zabójczy lub na tyle ich poharatać, że dobicie ich będzie równie proste co muchy bez skrzydeł i odnóży.
Los chciał, że zanim Asmodeus się zdecydował banda świrusów wykonała frontalny atak.

Widząc nadlatujący cios drugiego z wymordowanych mężczyzn i to, że drugi z nich rzuca się na jego towarzyszkę miał niewiele opcji do wyboru, dlatego postawił na tą, która dawała mu najwięcej możliwości i siły ataku.
W momencie kiedy ogon skorpiona kierował się w stronę jego broni, anioł postanowił użyć mocy wymiaru.
Po tym jak w nim zniknie postara się szybko przedostać za wymordowanego-skorpiona i wykonać cięcie kosą skierowane w jego tułów. Cios anioł powinien wyjść z wymiaru w ostatniej chwili ciosu pozostawiając minimalny czas reakcji, wręcz niemożliwy do podjęcia decyzji.
Jeśli uda mu się przepołowić wymordowanego bez problemu, użyje mocy żywiołu, by doskoczyć do kociego wymordowanego z ostrzem kosy wycelowanym w górną partie pleców.

Los niech decyduje co ma się dziać.

----------------------------
Moc: Wędrowiec Pustki - aktywowano.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ze srebrzysto-złotym, wiernym Paryzolem trzymanym w prawej dłoni i łaskawie podarowanym im przez opiekuńczego duszka tejże zapuszczonej, haniebnie podniszczonej świątyni artefaktem dzierżonym w lewej, Kaijin przemieszczała się sprawnie, bez najmniejszej nutki zawahania przez żałośnie obecnie wyglądające korytarze. Złote lata świetności tego ukrytego, tajemniczego sanktuarium wydawały się już dawno minąć, a pojawienie się w miejscu tym Nowej Wiary - buńczucznej, nastawionej na rabunek i nikczemnie demolującej tutejsze niegdyś z pewnością piękne, bogate wnętrze - tylko przypieczętowało jego smętny, niewesoły los. Jednakże jeżeli maszerująca niezłomnie naprzód Kaijin miała cokolwiek tu do powiedzenia - a miała - to karygodne, grzeszne jednostki plądrujące tę świątynią zostaną z niej wypędzone, wygnane lub najzwyczajniej w świecie wyeliminowane. Ostatnia opcja nie była może typowa i godna anielskiego umysłu, lecz srebrnooka nauczona została stulecia odległe temu tego, że niektóre wybory - nie ważne, jak krwawe, brutalne bądź szeptane przez samą Kostuchę - warte były wprowadzenia w życie, jako że sprzyjały ratowaniu niewinnych, słabszych person i zapobiegały rozprzestrzenianiu się okrucieństwa, śmierci i zła. "Jeśli zabijesz mordercę, to liczba morderców na świecie pozostaje bez zmian." - rzekł ktoś, lecz ona nie zgadzała się z tym stwierdzeniem, ponieważ jeżeli jedna osoba pozbędzie się dziesięciu złoczyńców, to na padole ubędzie ich dziewięciu. Czyż nie? Heh.

Niedługo zajęło im dotarcie do ich trzech przeciwników, którzy niezwykle szybko wypatrzyli - albo też wywęszyli, spoglądając na aparycję i dodatki kociego Wymordowanego - ich nadejścia i jako pierwsi wykonali agresywny, ofensywny ruch. Kiedy to pierwszy z oponentów rzucił się na nią niby jakiś dziki, wściekły drapieżnik walczący kłami oraz pazurami, Kaijin, nie czekając na nic i nie zwlekając z działaniem, otworzyła parasol i zasłoniła się nim niby tarczą przed nadciągającymi, niewątpliwie ostrymi szponami - obie ręce miała tutaj do dyspozycji, jako że chwilę przed dobrnięciem do Magicznego Trio schowała prezent od Duszka do noszonej przy pasie kabury. Biorąc pod uwagę to, jak jej Paryzol jest zbudowany, to anielica bezskrzydła planowała nadziać na jego dość długą, ostrą końcówkę lecącego na nią Wymordowanego, jednocześnie z tym przekręcając się w miejscu i wykonując dzierżoną bronią półkolisty, poziomy ruch. Miało to na celu nie tylko zmniejszenie impaktu - a raczej przekazanie go, przelanie w to zamachnięcie się - zderzenia się wroga z jej cudownym artefaktem, ale i posłanie go dalej, wgłąb korytarza, z którego ona i Asmodeus tu przybyli. Skupienie i czujność wysunęły się naprzód przy rozpoczęciu walki, kiedy to Kaijin skoncentrowała się nie tylko na swoim przeciwniku, ale i niewidzialnej kobiecie - starała się, w międzyczasie wykonywania swych czynności, wypatrzyć ją lub jakiś ruch powietrza swoimi srebrzystymi ślepiami, ignorując na ten moment jednostkę związaną potyczką z jej kompanem. Ufała, że ten sobie z nią poradzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skorpionowy chłopak zdecydowanie nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Szeroko otwarte oczy, próba wygięcia ciała w celu uniknięcia ciosu i zduszony okrzyk były wszystkim, co w tej chwili zdołał zrobić. I choć zręczności nie można było mu odmówić, to mimo wszystko odskoczył dość niezdarnie, zarobiwszy przy tym ranę przechodzącą przez brzuch. Krew zaledwie po paru chwilach zaczęła przesiąkać szmaty, jakie chłopak miał na sobie, a on sam stał na ugiętych po niezdarnym lądowaniu nogach. Nie posiadał najwidoczniej żadnej mocy związanej z dodatkowymi osłonami, jednak niewykluczone było, że po prostu nie zdążył jej aktywować. Kolejne krople szkarłatnej wstążki pojawiały się na zakurzonej posadzce pod chłopakiem.
 Dopiero po pewnym momencie sam anioł mógł na bladej dłoni dostrzec cienką, podłużną skazę, która biegła przez całą jej szerokość. Szczypała mniej więcej jak zadrapanie kota, tylko znacznie nieprzyjemniejsze i boleśniejsze. To jednak było ostatnim, co dane będzie poczuć Asmodeusowi przez najbliższy czas w tej ręce, sądząc choćby po uśmiechu wymordowanego.
 –Wystarczyłoby tylko draśnięcie – wydyszał nienawistnie. – I się za daleko nie ruszysz. – Uderzył wściekle ogonem o posadzkę, wzbijając w powietrze kolejne tumany kurzu. Jeśli któryś z aniołów znajdzie chwilę, by porozmawiać o naszym panu i zbawcy Ao rozejrzeć się nawet pobieżnie w poszukiwaniu ostatniego wroga, dzięki temu gestowi ze strony skorpiona, sylwetka kobiety stała  się na chwileczkę lepiej widoczna.
  – Mógłbyś współpracować, ty wyliniała kuropatwo! – Przypuścił kolejny atak, tym razem kierowany ślepą furią, niezdarniejszy przez wzgląd na niedawną ranę i fakt, że zdecydowanie był najbardziej narwany w tej trójce. Pewne jest, że tym razem będzie go ciężej zaskoczyć podobną sztuczką, jednak dobicie go zdecydowanie będzie łatwiejsze przez wzgląd na gorejącą w brzuchu ranę. Wymierzane na oślep ciosy może i były niezbyt bystrym aktem, jednak dla anioła, który zaczynał odczuwać skutki bliższego spotkania z czułym ogonkiem miłości i dobra.


 Głupszy i mniej wygadany, ale za to zręczniejszy wymordowany, otworzył szeroko oczy, gdy faktycznie został nabity na broń bezskrzydłej anielicy. Wydał z siebie jedynie stęknięcie, później warknął i zamachał dziko dłońmi w akcie desperacji chcąc dosięgnąć swojej przeciwniczki. Posłany całkiem daleko korytarzem nie miał jednak zbyt wiele do gadania; dzida przebiła na wylot jego klatkę piersiową nieco powyżej serca. Powietrze powoli rozdzierał niezadowolony, boleściwy pomruk, który dobywał się z gardła wymordowanego, gdy ten wylądował na podłodze. Na dłuższy moment na pewno jest wyłączony z rozgrywki, jednak problemem pozostała niewidzialna.
 Przypuściła atak na Kaijin w chwili, gdy ta rzucała jej kociego kompana gdzieś dalej. Jedynym, co było widać, był blask cienkich ostrzy, które, o ile reakcja anielicy nie będzie dostatecznie szybka, wbiją się w jej plecy.

Obrażenia::

Czas do 06.12.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widząc brak oczekiwanego skutku ogarnęła go paląca jego wnętrze złość. Dodatkowo został zraniony i zatruty jakąś syfną trucizną, o jakże się w nim zagotowało, zwłaszcza gdy jego przeciwnik pozwolił sobie na odezwanie swojej plugawej i brudnej mordy. Nawet nie czekał aż ten skończy mówić, jedynie w połowie jego zdania syknął przez zaciśnięte i pożółkłe od krwi żeby.
- Zamilcz.
Mimo, że czuł jak jego ruchy są spowolnione, to chwycił kosę w swoją sprawną rękę i uniósł jej ostrze ku górze, a po jego ramieniu, przez rękojeść oręża, aż na jego ostrze ociągnęła się smolista smuga kumulując się na ostrzu. Spuścił ostrze ku dołowi i posłał pocisk z kosy w kierunku wymordowanego, który ledwo co mógł się poruszać. Nie dbał czy tego uniknie, chociaż to by go zaskoczyło, czy też nie, siła uderzenia powinna chociaż go w ewentualnym przypadku uniku powalić i odepchnąć z dala od Asmodeus, Kajin i reszty jego towarzyszy.

Pozostała im do wyeliminowania "niewidzialna" istota, która najwidoczniej miała ochotę na anielicę. Asmodeus zaraz po wypuszczeniu powrócił do Wymiaru Pustki, trucizna go osłabiła, więc musiał skorzystać z tej mocy ostatni raz, zanim to cholerstwo z rozprzestrzeni się po jego ciele. Będąc w pustce anioł miał możliwość zobaczenia pozornie niewidzialnych istot, tak jak i z ową kobietą, wszystko co żywe było ukazywane w postaci świetlistego słupa dymu, które anioł mógł rozpoznać. Kiedy zobaczy "słup" kobiety ruszy w jego stronę i postara się zaatakować ją od tyłu, nawet jeśli nie trafi to ją rozproszy.

-------------------
Wędrowiec pustki: Odnowienie po w następnej kolejce.
Ładunki w kosie: 2/3.
Dodatkowe info. dla MG: Postać ładunku z kosy to półksiężyc o szerokości ok.2m, siła uderzenia jest porównywalna do uderzenia załadowanego Tira uderzającego w "coś" z prędkością 50-60km/h
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jej delikatny, pobłażliwy jakby uśmiech nie zelżał ani nie poszerzył się w momencie, w którym to plan jej oraz zamierzenia spełniły się co do joty - wrogi, kotowaty Wymordowany, który to skoczył w jej stronę ze szponami gotowymi do rozszarpania jej ciała nabił się ślicznie na stosunkowo długie, złotawe w barwie ostrze jej cudownego, pięknego Paryzola i posłany następnie przez nią został w odmęty korytarza, którym to ona i Asmodeus tu przybyli. Satysfakcjonujące huknięcie rozbijającej się o posadzkę persony i wypełniony boleścią, wibrujący w powietrzu pomruk przez nią wydawany rozbrzmiały niczym najlepsza na świecie symfonia, w której słodkiej muzyce Kaijin, ku jej rozczarowaniu oraz podekscytowaniu jednocześnie, nie miała czasu się rozsmakować. Wzniecone przez oponenta jej towarzysza tumany kurzu stanowiły nieprzychylne środowisko dla niewidzialnych, acz dalej materialnych jednostek, co bezskrzydła Anielica wykorzystała do wypatrzenia trzeciego, skrytego pod peleryną niewidką wroga - wszakże powiada się, iż kobietom wielozadaniowość wychodzi świetnie i znakomicie, więc cóż jej szkodziło rozejrzeć się dookoła podczas tymczasowego wyłączania Koteczka z całej tej smacznej zabawy?  

Jedyne, co jej dane było, jednakże, ujrzeć, to delikatny, wychwycony kątem ślepia blask zmierzających ku jej plecom ostrzy, na co płynnie, bez najmniejszego wahania obróciła się prawym bokiem do napastniczki - lecz nie kompletnie, jako że mogło zjeść to zbyt wiele cennego czasu - jednocześnie z czym przekręciła trzon artefaktu i wydobyła z jego środka ukryty miecz. Dobycie schowanego w Paryzolu oręża wykonane było tak, aby srebrzysta klinga od razu, już przy wyciąganiu zatoczyła kończący się za prawą łopatką Kaijin łuk i odbiła w bok nadciągające w nią zagrożenie. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem - wieńczonym Anielicą dzierżącą dwie części swego artefaktu w obu dłoniach i wyeliminowanym, stalowym niebezpieczeństwem - i jeśli przeciwniczka będzie w jej zasięgu, to pchnie wydobytym mieczem w jej klatkę piersiową - prosty ruch, dźgający i przywodzący na myśl ukąszenie kobry. Jeśli zostanie ranna przez natarcie Pani Kameleon, to i tak postara się, jeśli będzie ona wystarczająco blisko, pchnąć ją ostrzem prosto w serce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


Tym razem przeciwnik nie zdołał uniknąć ciosu; jedynym, co zrobił, była nieudolna próba odskoczenia po raz kolejny. Z rozwalonym brzuchem, z wściekłością przyćmiewającą zmysły i z zostaniem zaskoczonym jeszcze raz młody wymordowany nie miał najmniejszych szans. Padł więc martwy chwilę po tym, jak Anioł wystrzelił ze swej kosy, nie mając już możliwości zaszkodzenia im.
 Ostatnia członkini trzyosobowej drużyny była zdecydowanie najlepiej walczącą. Nieimpulsywna jak skorpion, niegłupia jak kotowaty, cicha i zręczna, przez co w pierwszej chwili zdołała uniknąć ataku wymierzonego ze strony Kaijin. Sama jednak nie dała rady właściwie zaatakować, przez co anielica poczuła na swoich plecach dwa płytkie, niedługie cięcia, biegnące nierówno po obu stronach kręgosłupa. Ciało przeciwniczki cechowała jednak delikatność, a choć do dyspozycji miała całkiem niezłą intuicję, to z pewnością była możliwa do pokonania.
 Raz jeszcze uciekła w objęcia niewidzialności jeszcze gdy odskakiwała od anielicy. Pojedyncze krople krwi zdradzały jej pozycję dla świata materialnego, natomiast dla Asmodeusa czymś równie namacalnym był dymny słup, jaki zobaczyć mógł dzięki swojej mocy. I choć panienka kameleon widziała wcześniej, jak anioł używa swej mocy, to nie miała pojęcia o tym, że posiada ona taką cechę. Przyjęła cios, który okazał się śmiertelny dla niej.
 Pozostawała zatem jeszcze jedna rzecz, która mogłaby się kołatać przede wszystkim po głowie przyziemnej anielicy. Trzeci przeciwnik, to jest kotowaty, wydał z siebie kolejny odgłos; niechętne mruknięcie świadczące o budzeniu się, trochę takie, jak wydaje się zwykle w poniedziałek, kiedy budzik dzwoni o piątej nad ranem. Nie był jeszcze zdolny do ruchu; zbyt skołowany, niesprawny i powstrzymywany bólem ogarniającym jego wielkie cielsko.
 Był w tej chwili bezbronny i prawie niegroźny, jednak był przeciwnikiem, prawdopodobnym mordercą aniołów. Mógł ponadto posiadać informacje na temat innych członków Kościoła, którzy tu się czaili; w końcu pozostało ich tu już tylko kilku. Decyzja na temat jego losów spoczywa w rękach bezskrzydłej i anioła rozpaczy.


Podsumowanie:

Czas do 08.12, ale jesteście wariatami, więc pewnie odpiszecie do jutra. : /
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//Zalałem pizdę, miałem odpisać szybciej xD//

Jakże pięknym widokiem było dla niego, to iż niewidzialna dziewczynka sama nabiła się na ostrze jego kosy, szczerze mówiąc sądził, że go uniknie.
Zrzucił ciało, w którym ugrzęzła kosa, kobieta upadła z głuchym klapnięciem o ziemie w akompaniamencie dźwięku przesuwającego się ostrza po jej wnętrznościach. Asmodeus zamachnął się swoim orężem, by zrzucić resztki posoki, która na nim pozostała.
Spojrzał na swoją towarzyszkę, a następnie na leżącego na ziemi wymordowanego-kota. Skrzywił się w momencie kiedy usłyszał jego odgłosy.
- Cóż, wygląda na typowego debila, chociaż chwila, cała ich banda była debilami... co nie zmienia faktu, że skoro to szczur.
Zaczął iść powoli w stronę pół-zwłok na ziemi wraz z widocznym zadowoleniem na jego twarzy.
- Dlatego myślę, że chętnie nam coś powie, gdy użyjemy odpowiednich środków.

Gdy znalazł się nad ciałem wymordowanego popatrzył na nie z lekkim politowaniem, cóż innego czuć niż niechęć to tych stworzeń uważających się za coś więcej niż robactwo.
Plan miał prosty, przybić wybudzającego się wymordowanego stopą do ziemi i rozciąć jego mięśnie i ścięgna, wpierw te przy barkach i ramionach, a następnie te u nóg, jednak jeśli wymordowany zareaguje gwałtownie Asmodeus postara się jak najszybciej od niego odskoczyć.

------------------------
Wędrowiec pustki: 1/6(odnowienie).
Kosa: 2/3 ładunków.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeden martwy, drugi martwy...
Z jednej strony natarcie jej spaliło na konewce panewce, z drugiej jednakże rozproszyła zdolną do idealnego zlania się z otoczeniem przeciwniczkę do tego stopnia, iż ta wykonała swój atak w niewłaściwy, niepełny jakby sposób. Dwie płytkie, ciągnące się wzdłuż kręgosłupa po obu jego stronach szramy mogły być o wiele głębsze, boleśniejsze i, przede wszystkim, potencjalnie śmiertelne, dlatego też cała ta sytuacja była dla Kaijin wygraną w przegranej. Odetchnęła lekko, dostrzegłszy Asmodeusa pozbywającego się w piękny, czysty - no, może nie dla oblanego szkarłatem otoczenia - sposób Pani Kameleon i tym samym - jako że tuż przed nadzianiem wrogiej kobiety na ostrze swojej kosy skasował Pana Skorpiona dość spektakularnym atakiem - dającego im przewagę dwa do jednego. Miażdżącą przewagę, ponieważ ostatni przeciwnik z tego punktu i grupki był ogłuszony, krwawiący oraz dopiero co wybudzający się z zaserwowanej mu przez Bezskrzydłą nieprzytomności. Srebrnooka schowała dobyty miecz z powrotem do trzonu Paryzola, scalając go ponownie w jedną piękność i jednocześnie z ruchem tym podchodząc do przybijającego Wymordowanego do podłoża stopą kompana. Poruszyła delikatnie łopatkami, sprawdzając stan odniesionych obrażeń i ich wpływ na wykonywane ruchy, nie mając jednak teraz czasu na prawowite ich opatrzenie - zajmie się tym później, jako że teraz mieli co innego do roboty. Mianowicie, przesłuchanie. Stosując taktykę "dobry glina, zły glina", Kaijin stanie niedaleko Asmodeusa i przyglądać będzie się spokojnie jego poczynaniom.

- Uważaj, żeby za bardzo go nie uszkodzić - rzuci podczas wykonywanych przez Czarnoskrzydłego zabiegów, spoglądając jednak uważnie i bacznie na katowanego Wymordowanego, nie zaś swojego towarzysza. Jeżeli Pan Koteczek zareaguje agresywnie i zdoła podnieść się do pionu bądź w jakiś sposób zaatakować, to Kaijin przybije go do ściany lub podłogi ostrzem wieńczącym czubek jej artefaktu: dokładnie tym samym, którego smak Wymordowany raz już miał szansę poczuć. Celować będzie w obojczyk lub punktu tuż pod nim, którego przebicie nie powinno stanowić dla Paryzola wielkich problemów. - Jeżeli powiesz nam coś ciekawego oraz wartościowego odnośnie swoich pozostałych towarzyszy, to rozpatrzymy zakończenie tych katuszy. Umiejętności, zdolności i inne tego typu informacje bardzo, ale to bardzo nas ucieszą - doda jeszcze po chwili, zorientowawszy się, że Asmodeus zaczął torturować Pana Koteczka przez podania mu przyczyny lub prawilnego otworzenia, zaczęcia tegoż makabrycznego przesłuchania paroma celnymi pytaniami.
No cóż... zdarza się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach