Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 19 z 23 Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20, 21, 22, 23  Next

Go down

Pisanie 25.02.18 9:30  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
Boleśnie przymrużone oczy próbowały dojrzeć jakikolwiek sens przebiegającej wokół niego akcji, choć dopiero wybudzony Chart szczerze nie wiedział na czym zawiesić uwagę. Głosów było mnóstwo, a przy tym szuranie, świszczenie, chlapanie… sam sobie niespecjalnie ułatwiał rozeznanie, odbiegając myślami do parszywego bólu w okolicach łopatek, który hamował go przed wszelkimi bardziej okazałymi ruchami. Do tego nie cieszył się zainteresowaniem ze strony obecnych, mając przeczucie, że w istocie nie był tu najważniejszą osobą; trudno byłoby skomleć o uwagę, gdy przy okazji pierwszego spojrzenia po pokoju, dojrzał leżącego na kanapie Gavrana.
Niemniej pierwsze nawroty tego, co się stało, miał właśnie przez widok krzywego profilu zapijaczonego Bernardyna, toteż głównie na nim zawiesił swoje zainteresowanie, gdy już starł z twarzy żałosne przeczucie, że miał u lekarza przewalone. Kłóci się? Nie żeby to było specjalnie zaskakujące. Jekyll był równie sympatyczny to leczenie kanałowe, toteż Charta nie dziwiło, że wdał się w jakąś mniej przyjemną rozmowę, za to usłyszał przekrzykującą się przez ból ciekawość, zauważając, że drugim uczestnikiem konwersacji okazał się sam Wilczur.
Nie minęło wiele czasu, a oboje opuścili cztery kąty salonu, jednak nim uczynił to lekarz, wydarł z siebie ostatnie oświadczenie:
„Gavran nie przeżyje nocy.”
Zmrużył oczy, raz jeszcze kierując rękę do twarzy. Bynajmniej, żeby otrzeć łzy smutku… prędzej otrzeźwić się bardziej, by przygotować do poukładania sobie wniosków w głowie. Póki co jakoś niespecjalnie to wszystko do niego dochodziło.
„Wszystko na marne. Nasze rany, utrata jednego z nas...to wszystko poszło na marne.”
… utrata jednego z nas?
Aż wsparł się dłonią o kanapę, by mimo płonących pleców i cholernej strzały, która wystawała z prawej kończyny, podnieść się - chociaż na kolana. Jericho mówił o Gavranie? Nie.. wymieniał starty, które poszły na marne, dopiero po śmierci Kundla.
- Kto? – wydarł z siebie ochryple i niespecjalnie głośno, ale jeżeli ktoś zwrócił uwagę na jego podnoszącą się sylwetkę, powinien również zrozumieć sens tego pytania. Odszukał wzrokiem Pudla, który szczęśliwie nie znajdował się w dużej odległości do niego. – Chris… - zawołał trochę wyraźniej, niemniej wciąż nie był to jego zwyczajowy, żywotny głos… z drugiej strony sekretarz ostatnimi czasu dość często słuchał właśnie takiego wydania używanego przez bruneta tonu, więc jeden pies. - … po raz kurwa enty jestem jak dziecko we mgle... co się stało? – postarał się przysunąć bliżej niego, na tyle na ile był w stanie, by nie oszaleć przez ograniczenia otrzymanych obrażeń. Im dłużej przebywał w wyprostowanej pozycji, tym bardziej zaczynało go mdlić… a łeb wręcz sam chciał się ukręcić. Niemniej był zmotywowany, żeby dowiedzieć się czegoś.
Zamrugał nieco skołowany, wyostrzając sobie sylwetkę Pudla.
- Jesteś mokry.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.18 9:49  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
Jericho dostrzegł spojrzenie Skoczka. Wiedział, że jego słowa mogły mu się nie spodobać, ale miał  to tak naprawdę głęboko w dupie. I nie zamierzał opuszczać wzroku jak kundel, któremu pan wytknie zły uczynek. Wytrzymał spojrzenie, które mogłoby przytłoczyć niejedną osobę. W międzyczasie wykonywał wszystkie polecenia Nove, która opatrywała go i składała do kupy. Syknął tylko raz, jak zszywała mu ranę. Nie zamierzał jednak protestować. Gorszego bólu doświadczył w swoim życiu, więc i ten wytrzyma. Nie chciał, by marnowano na niego znieczulenie. Mężczyzna nawet nie zamierzał pytać czym u licha był kaukaski granat. Ona się na tym znała, nie on. Ton Skoczka nie spodobał  się snajperowi. Czyżby można było w nim usłyszeć jakąś....wyższość nad Hanem? Takiego traktowania mężczyzna szczerze nienawidził.
- Jeżeli uważasz, że mimo wszystko gra była warta świeczki to współczuję ci twojego osądu. Nie wydał nas, to fakt. Postawmy mu więc pomnik. Niemniej jednak ponieśliśmy zbyt duże straty, by można tę misję uznać za jakikolwiek sukces. - powiedział do niego ironicznym i jednocześnie zimny jak stal tonem. - To była porażka na całej linii i możesz sobie sądzić na ten temat co chcesz. Jeśli chcesz o tym podyskutować, zapraszam do siebie. - powiedział, po czym przeniósł swoje spojrzenie z Chrisa na Ailena, który się wreszcie obudził. Żywo się zainteresował tym, kogo stracili, więc Mokugawa westchnął starając się uspokoić. Słowa Pudla zadziałały mu na nerwy i to nie podlegało żadnej dyskusji. Dodatkowo, gdzieś z tyłu głowy siedziała mu świadomość, że już niedługo, najdalej za parę miesięcy może umrzeć ze względu na Wirusa. Modlił się w duchu, by się nim nie zarazić.
- Hemofilia. - odpowiedział krótko nie mając przy tym zielonego pojęcia, iż nastolatka, która krzątała się wokół nich wypełniając polecenia Nove, była córką tej, która nie wróciła z misji. Zapewne, gdyby wiedział, nie wspominałby  o tym, albo ująłby to inaczej. Teraz jednak nie miał jak skorygować swojego błędu.  Nie mógł cofnąć czasu ani wymazać wypowiedzianych słów.
Gdy usłyszał o tym, że był już wolny, to zgarnął swój ekwipunek, ostatni raz spojrzał na Gavrana, po czym kuśtykając wyszedł z pomieszczenia.  Kierował się do swojej nory, gdzie zamierzał paść na łóżko i uchlać się jak świnia. Powinien mieć jeszcze jakiś alkohol w szafce.

z/t
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.18 17:58  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
- Zamknij się wreszcie, cholerny kundlu. - rzuciła ostro, lustrując wzrokiem Jericho. Jego ton wkurzał ją jeszcze bardziej, tak samo jak ta cała sytuacja, w której teraz znalazły się Psy. Dwójka martwych i masa rannych wyglądała beznadziejnie nie tylko na papierze - to wyglądało tak, jakby byle inny gang był w stanie kopnąć DOGS w dupę tak mocno, że niedługo nawet powiew wiatru będzie zdzierać członków gangu. Również wychodziła z założenia, że dobrze, iż Gavran mógł umrzeć wśród swoich, skoro ich bronił, a nie sprzedawał, jednak myślenie o martwej Hemofilli coraz bardziej ją wkurzało.
I tak wciąż najgorszy był fakt, że kundel miał czelność zdechnąć na jej warcie.
Może weź się w takim razie za robotę, a nie, pierdolisz jak mała, smutna dziewczynka, Fede?
Bernardynka pokręciła głową. Robota, właśnie. Niech przynajmniej reszta to przeżyje. Wysłuchała to, co powiedział jej Skoczek i szczerze mówiąc, zaniepokoiła się nieco.
- Nie podoba mi się to. - rzuciła, marszcząc brwi - Oddal się nieco od Charta. Będziemy musieli przyjrzeć się temu na porządnie i zrobić coś z tymi zapoconymi bandażami... Ale coś mi mówi, że mogłeś po drodze złapać dosyć nieprzyjemny syf.
To pocenie może sprawić, że jeszcze poprzednie rany otworzą się i zakażą, a to byłby syf, z którym ciężko było walczyć.
- Ogarnę szybko Ailena. Ty tutaj zostań, Skoczku. Nie tylko ty masz co do powiedzenia Inso, ja też muszę ci coś przekazać. - dorzuciła na koniec ponuro, idąc w stronę Charta. Jak tylko zostanie ich trójka, to będzie spokojniej. Wzięła po drodze materiał nasiąknięty wodą i przyjrzała się ranie, w której wciąż tkwiła strzała. Z tym będzie największy problem, będzie trzeba to robić powoli... Zanim jednak to, wymordowana przetarła w miarę delikatnie ranę na czole, a następnie przyłożyła to do lewego płatka ucha.
- Cholera jasna, nie ruszaj się, uszkodzisz tę ranę jeszcze mocniej. - warknęła cicho, dalej obserwując ranę - Potrzebuję czegoś, co pomoże mi to usunąć. Ins, złap jakąś pęsetę czy coś w ten deseń, cholera wie jak to wygląda głębiej.
Zaskakująco spokojnie poczekała, aż Inso poda jej to, czego potrzebowała, po czym przystąpiła do usuwania strzały. Robiła to z prędkością żółwia, ale wiadomo, musiała być ostrożna, bo to było dosyć ważne miejsce i niewłaściwy zabieg mógłby mocno ograniczyć Ailena. Jeżeli w tym czasie coś mówili, to Nove prawdopodobnie nic nie zdołałaby usłyszeć, jako iż jej uwaga poszła w pełni na to, co w tej chwili robiła. Kiedy udało jej się usunąć strzałę i upewnić się, że grot nie rozkruszył się w głębi rany, zaczęła tomować ewentualne krwawienie i szykowała się do zszywania rany.
Niech ten dzień się już skończy, bo był okropny. Na pocieszenie to, co miała do powiedzenia, wcale nie naprawi klimatu...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.03.18 17:25  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
Nerwy, nerwy, wszędzie nerwy. Wydawały się wręcz brzęczeć w atmosferze jak stado wściekłych os szykujących się do ataku, a to wcale nie pomagało Nayami się uspokoić. Ratowało ją tylko skupienie się na robocie, a kiedy akurat nie potrzebowała niczego wyciągnąć, podać ani odebrać, wręcz roznosiło ją, żeby zająć się czymkolwiek. W przeciwnym razie ucierpiałby na tym pierwszy obiekt lub pierwsza osoba, która nawinęła się młodej wymordowanej pod rękę. Bez względu na to, czy akurat szarpał nią ból czy złość, miała nieskrępowaną ochotę coś rozwalić, najlepiej efektownie i żeby bolało. Bardzo chętnie rąbnęłaby pięścią w jakieś dobre drzwi, tak żeby drzazgi z drewna powbijały się w cała dłoń... albo jeszcze lepiej, gdyby mieli tu gdzieś szybę.
- Jasne - przytaknęła w odpowiedzi dla Nove, brzmiąc praktycznie jak maszyna. To dość mocno kontrastowało z ruchami dziewczyny, wyraźnie nerwowymi. Przynajmniej się nie ociągała; od razu po usłyszeniu komendy zanurkowała dłońmi w przyborniku Bernerdynki, ażeby sprawnie znaleźć pęsetę. Kiedy mały, metalowy przedmiot wreszcie znalazł się w jej ręku, bez zwłoki podała go kobiecie. Z uwagą obserwowała cały proces, bo kiedy skupiała się na tamtych czynnościach, łatwiej jej było nie myśleć o innych rzeczach. Niestety, czas konfrontacji z prawdą nadchodził nieubłaganie, a to wcale jej się nie podobało.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.18 19:14  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
Prędkość, z jaką zarówno Ailen, jak i Skoczek prezentowali przy wypełnianiu jej poleceń sprawiało, że Włoszka z każdą kolejną chwilą dostawała ataków cholery. Wcale to nie ułatwiało pracy przy wyciąganiu tej pieprzonej strzały w ten sposób, żeby nie uszkodzić pacjenta. Klimat był tutaj tak dobijający, że nic, tylko się upić i zasnąć z nadzieją, że nikt ci nie odrąbie głowy.
Włoszka ponownie zatraciła się w swojej robocie do tego stopnia, że cały świat wokół niej zdawał się nie istnieć. Kombinowała jak się tylko dało, aby ogarnąć ranę, po czym zaczęła go szyć, opatrywać i cokolwiek się tam jeszcze dało, co jakiś czas prosząc Insomnię o podanie tego czy owego. Kiedy skończyła, wypuściła nerwowo powietrze i podeszła do Skoczka jak na ścięcie, oglądając go od stóp do głów.
- Rozbieraj się - rzuciła krótko - wystarczy góra, chcę zobaczyć te opatrunki.
Poczekała spokojnie, aż Skoczek wypełnił jej prośbę, po czym zaczęła sprawdzać stan starych ran pod spoconymi bandażami. Widziała, że co jakiś czas Pudel znowu się drapał, w dodatku czuła dziwny zapach i nijak był to samczy zapach pełen Desperacji, stąd po chwili zerknęła w swój notatnik, chcąc przypomnieć sobie, czym dokładnie mógł być ten syf, jako iż jej zajebiste lekarskie przeczucie mówiło, że jednak złapał coś po drodze i przydałoby się to wyleczyć.
- Zaraz wyjdzie, że to Syndrom Obcego. Drapiesz się co jakiś czas, pocisz jak pojebany... Jak tak dalej pójdzie, to będzie jeno przypał - powiedziała z takim tonem, jakby planowała zaraz wziąć wymiary na trumnę dla Pudla - Ja nie pytam, będziemy działać. Ale intuicja mnie wzywa, cokolwiek. Skontaktuję się z Saną...? Czy jak jej tam było, z innym Bernardynem, tak. Zobaczy was do końca i połata, żeby nie było. Ins, zbieraj się, odniesiemy kilka rzeczy. W dodatku jest informacja dla ciebie na temat jednej walki. Pewien wesoły Łowca wspominał, że zaatakowano DOGS. Resztę przedstawię ci na kartce, wiem, że lubisz papiery.
Szybko sięgnęła do torby po kartkę i coś do pisania, po czym zapisała pokrótce raport tamtego wydarzenia, gdzie pizda Lazarus pozwolił na śmierć kundli, a następnie podała ją Skoczkowi. Spojrzała na Insomnię i wskazała na miskę, podczas gdy ona wzięła od dziewczyny swoje rzeczy. Włoszka podeszła do niej i ułożyła dłoń na ramieniu dziewczyny, przyciągając ją nieco do siebie.
- Poradzą sobie, my jesteśmy prawdopodobnie potrzebne gdzie indziej. - powiedziała nieco ciszej, po czym wzięła rękę i oddała dziewczynie jej wolną przestrzeń, po czym ruszyła z nią do wyjścia.

[z/t x2 (Nove, Insomnia)]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.18 0:14  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
........Bycie pechowym człowiekiem najwyraźniej stanowiło już część jego osobowości. Zdecydował się na milczenie, ewentualnie pokrótce odpowiadał na pytania Nove, starając się dobrze ogarnąć całą tą sytuację. Pokornie znosił sprawdzanie obrażeń, chociaż na diagnozę odnośnie choroby widocznie się skrzywił. Z kolei jego reakcja na zaatakowanie Psów była znacznie bardziej żywiołowa i dosadna.
Same problemy.
Ledwo Nove wyszła, to Sana sama wpadła, posyłając mu co najmniej nieprzyjemne spojrzenie, gdy zauważyła, że jest w trakcie czytania zdanego pisemnie raportu, zamiast panicznego poszukiwania następnego medyka. Wpierw wysłała go pod prysznic i kazała wszystko wyszorować (bolało), następnie pozszywała pozostałe rany i nałożyła bandaże (w sumie to też bolało). Na koniec dostał kilkanaście zaleceń, ochrzan za wszystkie potknięcia, które nastąpią, a potem został bezceremonialnie wykopany. Pozostało mu tylko karnie poczłapać do pokoju, by monitorować objawy.
Jak faktycznie załapał się na Syndrom Obcego, to dopiero będzie szczęśliwy.
zt
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.18 23:52  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
 Była z siebie dumna. Była cholernie dumna, bo jak wciąż słyszała od najróżniejszych osób, że nie powinna nigdzie daleko zapuszczać się sama, a już na pewno nie do gniazda dzikich bestii, tak wreszcie miała jakiś argument na swoją obronę. Nie tylko dotarła do legowiska "smoków" i miała okazję poobserwować te ciekawe stworzenia, ale przede wszystkim z sukcesem odparła napaść myśliwego i sama podwędziła jedno jajo z jaskini. Czy to nie był wyczyn godny pochwały? Z pewnością był, choć trzeba było wiedzieć, kto będzie gotów rzucić jedno czy dwa przychylne słowa. A już tym bardziej należało się orientować, komu za żadne skarby nie należy się przyznawać do samowolnego wypadu.
 Swoją cenna zdobycz niosła w rękach zaciśniętych tak kurczowo, jakby nawet w kryjówce DOGS dowolny przechodzień mógł wyrwać jej skarb z rąk i przywłaszczyć dla siebie. Z każdym krokiem coraz bardziej bolały ją ramiona, obciążone już zbyt długo i zbyt intensywnie. Po powrocie planowała w pierwszej kolejności złapać jakiegoś miłego Bernardyna czy kogokolwiek, kto pomógłby jej uporać się z opatrywaniem (z przyczyn od niej niezależnych niektóre obrażenia znajdowały się w miejscach, których nawet nie widziała). Ledwie jednak przepchnęła się tunelami o kilka poziomów w dół, zmęczenie wzięło górę — musiała zarządzić postój. Szczęśliwie idealnie po drodze trafił się pusty salon, gdzie na zdezelowaną kanapę mogła ostrożnie odłożyć gadzie jajo. W następnej kolejności chciała sama rzucić się na mebel, ale zaraz poderwała się z sykiem. O żadnym siedzeniu czy wylegiwaniu się na plecach nie było mowy, tylko rozbabrałaby sobie już i tak solidnie krwawiące rany. Nie mogła zabawić na przerwie zbyt długo, należało natychmiast ruszać dalej. Jedyny problem był taki, że jaja nie zamierzała spuszczać z oka, a uwolnione na moment od ciężaru ręce teraz kompletnie odmówiły posłuszeństwa. W tym momencie pewnie nawet nie dałaby rady podrapać się po nosie, a co dopiero targać gadzi pomiot nadal za sobą.
 Jeszcze tylko minutkę...

Bo zapomnę:
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.18 2:05  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
Spokój Jekylla został raz na zawsze przekreślony, gdy w jego posiadanie weszła żółta chusta. Co prawda bywały momenty, podczas których marzył o takowym, ale zwykle ich żywotność mierzyła kilka ulotnych sekund. W tym wypadku było podobnie - wystarczyło pospolite puk puk i szybko został skonfrontowany z rzeczywistością. Otóż po krótkim, niemal wywarczonym czego? w drzwiach ukazał się Chart i powiadomił go, że ktoś potrzebuje medycznej konsultacji, choć nawet nie zdradził imienia tej osoby. Ot, po prostu złożył krótki raport, po czym szybko się ulotnił, jakby w obawie, że Bernardyn wyładuje na nim swoją frustracje, albo - co gorsze! - zwerbuje go do pomocy.
   Niechętnie podniósł tyłek z posłania, zabrał apteczkę i ruszył ku pomieszczeniu, w którym ponoć znajdował się pacjent. Dopiero w połowie drogi zorientował się, że towarzyszy mu Hades, trwając wiernie przy jego nodze, jednak nie nakazał mu odwrotu. Mając go przy sobie czuł się bezpieczniej.
  Wchodząc do pomieszczenia, jego oczom natychmiast okazała się znajoma sylwetka. Nayami. A któż by inny!
  — Kota nie ma, myszy harcują — mruknął pod nosem, ale szybko odrzucił od siebie ten tok myślenia, bo w gruncie rzeczy kotem w tym wypadku była nieżyjąca matka dziewczyny, która pilnowała, by ta nigdy nie kręciła się samopas po Desperacji. Co prawda Jekyll nie słynął ze subtelności, ale Nayami była jedną z niewielu przychylnych mu osób wśród Psów, więc nie miał najmniejszego zamiaru nastawiać ją przeciwko sobie.
  Zamiast tego stanął mniej więcej pośrodku pomieszczenia, przyglądając się jej z ukosa. Odezwał się dopiero po upływie kilku chwil, dając jej czas na zorientowanie się, że dotychczas pusta przestrzeń została zapełniona.
   — Mówili mi, że ktoś potrzebuje pomocy, ale nie sądziłem, że to ty — rzucił w ramach cześć. Uruchomił rentgen, by ocenić skalę jej obrażeń. — No no. W tej kwestii ojciec by się ciebie nie wyparł. A pomyśleć, że miałem wobec ciebie większe oczekiwania. — Pokręcił głową w akcie dezaprobaty, acz w kącikach ust przybłąkał się uśmiech, który załagodził słyszalną w tonie surowość. Choć należała jej się reprymenda, to w zasadzie cieszył się, że dziewczyna wróciła w jednym kawałku do kryjówki. Co tu kryć - w zmierzłych czasach pobudziła do życia prawie wymarłe instynkty ojcowskie i po dziś dzień traktował ją nieco jak swoją córkę. W końcu był pierwszą osobą, która ujrzała na tym świecie. Poza tym był w stanie zaryzykować rękę na potrzebę zakładu o to, że interesował się losem dziewczyny bardziej niżeli kiedykolwiek jej rodzony ojciec, stąd też nie potrafił się na nią zbyt długo złościć.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.18 13:05  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
 Szybko przekonała się o tym, że nie powinna była przy takim zmęczeniu pozwalać sobie na choćby najkrótszą przerwę. Chwilę wytchnienia okupiła bowiem kompletnym brakiem sił do ruszenia z miejsca, a te odzyskałaby pewnie dopiero po obiedzie i solidnej drzemce. Nie wspominając już o tym, że ułożenie się w jakiejś sensownej pozie z tyloma zadrapaniami graniczyło z cudem, bo skoro nawet usiąść nie była w stanie, co by to dopiero było przy leżeniu.
 Mogła się spodziewać, że w dowolnej chwili ktoś wkroczy do salonu, było to w końcu miejsce dość swobodnie odwiedzane przez wszystkie Psy. Odwróciła się w kierunku, z którego dochodził odgłos kroków i przez pierwszych kilka sekund przyglądała się nowo przybyłej postaci bez słowa. Instynktownie wolała uprzedzić fakty i nawet nie próbować się tłumaczyć, bo standardową procedurą w przypadkach podobnych obecnemu był natychmiastowy opiernicz z ust dowolnego członka gangu w stronę Nayami. Opanowała do perfekcji zaciskanie zębów i posłuszne potakiwanie, kiedy podobnymi wywodami torturowali ją co bardziej męczący wujkowie i ciotunie, jednak akurat po Jekyllu spodziewała się większej wyrozumiałości. Nie zawiódł; uśmiechnęła się mimo woli na jego słowa, które choć zawierały w sobie wyraźny przytyk, wcale nie doprowadzały młodej Leather do szewskiej pasji — a tak to jednak zazwyczaj bywało.
 — Zdziwiasz — zdecydowała, mimo woli zerkając ku swojej imponującej zdobyczy, wciąż ukrytej przed wzrokiem Bernardyna za oparciem kanapy. Przyrównywał ją do ojca? Litości. Poza rzeczami oczywistymi, czyli materiałem genetycznym i posiadaniem żółtej chusty, nie mogli się pochwalić chyba żadnymi podobieństwami — w to przynajmniej chciała wierzyć. Gdyby bowiem postawić obok siebie Kundelkę i oboje jej rodziców, każdy od razu zauważyłby uderzające wizualne podobieństwo dziewczyny do matki i na pierwszy rzut oka nic poza tym. Dopiero głębsza obserwacja pozwalała wyłapać pewne drobne gesty, sposób mówienia i inne na pozór niedostrzegalne detale, które nieodwołalnie potwierdzały ojcostwo właściciela burdelu.
 — Powinieneś być dumny — podjęła znów po chwili. — Wyszłam sama i wróciłam żywa!
 Rozłożyła ręce na boki w nieco teatralnej prezentacji, jednak wyraźnie zadowolona mina eliminowała podejrzenia o ironiczny wydźwięk tej wypowiedzi. W gruncie rzeczy tak często słyszała, że nie poradzi sobie w pojedynkę z dala od kryjówki, iż koniec końców można by uznać tę wersję za dominujący wśród Psów pogląd. Teorię, którą zamierzała definitywnie obalić.
 — Nawet ci pokażę, co zdobyłam. Ale to za chwilę. — Uśmiech godny bajkowego chochlika znów pojawił się na młodej twarzy, mimo że ciało wciąż próbowało wymusić na niej grymas bólu. Nie po to ktoś pofatygował rozchwytywanego Bernardyna aż do salonu, żeby zajmować się pogaduszkami, kiedy pacjent potrzebuje pomocy. A że poszkodowana była w stanie bez problemu i przypadkiem zagadać nieszczęsnego medyka na śmierć, to już zupełnie inna sprawa.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.18 1:43  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
Hades, zachęcony przez neutralny głos swojego właściciela, podszedł do dziewczyny i obwąchał ją dokładnie. Po krótkim rozeznaniu się z nowym człowiekiem, otarł pysk o materiał jej spodni, najwyraźniej uznając, że nie stwarza zagrożenia, po czym odszedł na bok i usiadł na zakurzonej podłodze. Jego bezbiałkowe ślepia powędrowały ku drzwiom do salonu.
   Uśmiech na jekyllowych wargach odrobinę się pogłębił, a o to oznaczało, że złość ulotniła się z niego całkowicie. Pokryte jakby bielmem oko przesunęło się wzdłuż ciała latorośli Lechera, natomiast lewe nadal wpatrywało się w twarz pacjentki. Prawda - była bardzo podobna do swojej matki i tylko kilka nielicznych cech charakteru upodobniało ją do właściciela burdelu, z tego też powodu Bernardyn w jej towarzystwie nie musiał uważać na własny komfort fizyczny. Mógł pozwolić sobie na rozluźnienie. Zresztą poniekąd sama jej obecność wpływała pozytywna na jego wiecznie napięte nerwy, za co był jej wdzięczny.
  Postąpił kilka kroków ku niej, w międzyczasie prawo oko wróciło do swojej wcześniejszej kondycji.
  — I w jednym kawałku, a to niebywałe osiągnięcie na tle ostatnich dokonań reszty Psów —  pochwalił ją całkowicie szczerze, gdyż nadal w pamięci miał ostatnie, rozegrane w pokoju medycznym zajście z całą plejadą gwiazd, począwszy od ojca Nayami skończywszy na niemal konającym w mękach Wilczurze. W gruncie rzeczy od tamtego czasu minęło niespełna kilka godzin, które lekarz spędził przede wszystkim na drzemce. Nadal nie odzyskał wszystkich sił utraconych najpierw przez zademonstrowanie swojej lisiej formy, a potem na szarpaninie z hersztem, dlatego też zależało mu, aby jak najszybciej uporać się z dolegliwościami dziewczyny, bowiem ledwo trzymał się na nogach, poza tym stłuczona ręka nadal pobolewała. Maść, choć skuteczna, nie miała cudotwórczych właściwości i zaledwie ulżyła mu w cierpieniu.
  — Nawet ci pokażę, co zdobyłam. Ale to za chwilę.
  Zerknął nań. Był ciekaw, ale nie zademonstrował tego. Wpierw obowiązki, a potem przyjemności, aczkolwiek obawiał się zdobycz dziewczyny nie wzbudziły w nim ekscytacji, którą wyczuł w tonie jej głosu. Posiadali raczej inne zainteresowania. Ponadto Nayami miała tendencje do zachwycania się mało znaczącymi przedmiotami. I dziwił się temu, gdyż przyczyniło się do tego życie pod kloszem.
  — Trzy rany na twoich plecach wymagają konsultacji z przyrządami do szycia — wydał werdykt, nie mając, co do tego żadnych wątpliwości, ale w duchu odetchnął, że jej obrażenia nie były większego kalibru. — Więc zanim pokażesz mi, co zdobyłaś, zajmijmy się nimi. Zdejmij bluzę, opatrzę cię, Nayami — polecił, wyjątkowo wypowiadając jej imię, które dzięki pewnej osobistości zapisało się na stałe w pamięci niezbyt pamiętliwego pod tym względem lekarza. Poza tym stoatnia część jego wypowiedzi została dodana dla świętego spokoju, niemniej wiedział, że akurat ona, w przeciwieństwie do innych członków gangu, nie miała wątpliwości, jaki intencjami kierował się lekarz. I miał nadzieję, że ten stan rzeczy utrzymał się po dziś dzień.
  Rozejrzał się po pokoju, zatrzymując wzrok na rozklekotanym taborecie. Podsunął go dziewczynie. Pomimo niestabilnej konstrukcji, nie powinien mieć problemu z utrzymaniem jej niezbyt wygórowanego ciężaru, wszak kanapa znajdowała się w kącie pomieszczenia, a tam oświetlenie dawało wiele do życia. Jeśli miał wybór, wybierał lepsze warunki do praktykowania swojego zawodu. Odłożył apteczkę na mebel znajdujący się nieopodal i otworzył ją. W jej zawartości mieściło się na szczęście wszystko, czego potrzebował, dzięki czemu nie musiał marnować czasu na odwiedziny magazynu.
  — Niedawno miałem przyjemność spotkać twojego, a raczej już naszego wspólnego znajomego — podjął temat, by skierować jej tok myślenia na innych tor. Zanim Nayami przygotowała się do małego zabiegu, uszykował wszystko, co było mu potrzebne do udzielenia jej pomocy, po czym po prostu przeszedł do sedna. Oczyścił zadrapania porozmieszczane na jej skórze, tym samym powstrzymując kolejny upływ krwi. Podczas wykonywania tych czynności kilka razy ostrzegł ją, że poszczypie, ale robił wszystko, by ból dosięgnął ją w minimalnej ilości, przy czym wykrzesał z siebie wyjątkową delikatnością, o której zapewne nikt by go nie posądzał. Sam był poniekąd zdziwiony, że nadal umiał ją z siebie wykrzesać. Z reguły nie przebierał w środkach. Z reguły krzywe gęby pacjentów doprowadzały go do szewskiej pasji.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.19 0:59  •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
 Przywitała się na spokojnie z Hadesem, tkwiąc w stabilnym bezruchu, gdy ten dokładnie ją obwąchiwał. Cień uśmiechu przebiegł przez twarz dziewczyny, kiedy została przez psa zaakceptowana; jeśli miałby do wymordowanej jakieś ale, pewnie pogryźliby się bez wahania. Tymczasem jej stan nie pozwalał na żadne tego typu wybryki, prędzej prosił się o natychmiastową kurację i dłuższą przerwę od niebezpiecznych sytuacji. Dobrze, że doktorek zjawił się na miejscu i można było od razu przystąpić do opatrywania, bo zmęczona Kundelka gotowa by była i paść na miejscu, gdyby tylko uznała, że już nie chce się jej stać. A potem nawet dźwigiem by jej z kanapy nie ruszył.
 — O, a działo się coś ciekawego ostatnio? — zagaiła, sugerując się niby to nic nieznaczącym napomknięciem o dokonaniach pozostałych Psów. Do Nayami nie dotarły żadne konkretne wieści, a chętnie zorientowałaby się w najświeższych informacjach z życia gangu. Były to przecież nie byle jakie sprawy, szczególnie że słowa Bernardyna sugerowały, iż ktoś (lub więcej ktosiów) wpakował się w gorsze tarapaty niż nieodzownie kojarzona z nimi Leather. Biedny Jeky chyba nie był jeszcze świadom, że tym jednym zdaniem obudził niezaspokojoną ciekawość młodej wymordowanej i teraz ona nie spocznie, nim nie wypyta go o wszystkie intrygujące ją szczegóły. Jej lawinowe zadawanie pytań było już wśród Psów legendarne, bo nie zmieniło się od jej wczesnych lat dziecięcych. Modyfikacjom uległa co najwyżej tematyka przesłuchań, jednak z pewnością nie ich intensywność.
 Posłusznie zdjęła bluzę i podwinęła koszulkę tak, by rany znalazły się na dogodnym do pracy wierzchu. Perspektywa szycia w ogóle jej nie przejmowała; czasy, gdy wzdrygała się z bólu przy wbijaniu igły, dawno już minęły. Teraz jeszcze krzywiła się na nieprzyjemne doznania, jednak znosiła je bez żadnego drgnięcia. Pod tym względem stanowiła dobry materiał na pacjenta i tak balansowała swoją nadnaturalną zdolność do łapania coraz to nowych krzywd i obrażeń. W końcu w przyrodzie musi być równowaga!
 Przysiadła na podanym taborecie, gotowa poddać się koniecznym zabiegom. Rzuciła okiem w kierunku drzwi, ale te pozostawały zamknięte. Dobrze; nie chciała, żeby ktokolwiek plątał się po salonie, dopóki nie zabierze stąd swojego znaleziska i dokładnie go nie zbada. Jak na razie zdecydowała dopuścić do tajemnicy wyłącznie Bernardyna, a dopiero potem ewentualnie pochwalić się całej reszcie.
 — Jakiego wspólnego znajomego? — zainteresowała się. Pod tym określeniem mogło się kryć wiele najróżniejszych osób, z których bez bliższych informacji nie sposób było wytypować jednej. Miała jednak tyciuteńkie podejrzenie, o kogo może chodzić, bowiem nie tak dawno widziała się z owym znajomym i wspólnie wspominali Jekylla. Może więc przeczuwała słusznie, a może czekało ją kompletne zaskoczenie. Bez względu na to, warto było podtrzymać rozmowę, jako że pomagała nie skupiać się na niezbyt przyjemnych zabiegach.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Duży salon - Page 19 Empty Re: Duży salon
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 19 z 23 Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20, 21, 22, 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach