Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 22 z 23 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23  Next

Go down

Pisanie 25.05.19 22:47  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
 Zbyła krótkim uśmieszkiem pomyłkę Hana; miał najświętsze prawo pomylić słowa, nawet całe zdania. Mógłby nawet mylić lewo z prawem i przód z tyłem, bo byli tak zmęczeni podróżą, że chyba tylko cudem jeszcze nie posnęli oboje zaraz po posadzeniu odwłoków na kanapie. Przejście całej trasy od kryjówki DOGS aż po Eden i jego spory fragment, a potem natychmiastowy powrót – na dodatek niejako w pośpiechu – wykończyłby i najwytrwalszego piechura. Nayami na przykład nie miała żadnej wprawy w odbywaniu takich podróży, skoro z reguły nie pozwalano jej oddalać się bardziej niż na pół dnia drogi, żeby przypadkiem wracała zawsze przed zmierzchem. A że nie zawsze była posłuszna... to już zupełnie inna sprawa.
 — Ano, ciekawe co z tego wyjdzie. Trzeba być dobrej myśli, nie? — Uśmiechnęła się słabo, w pewnym sensie próbując samej sobie dodać nadziei na dobrą przyszłość. Bo cóż, już z dnia na dzień borykali się z wystarczającą ilością kłopotów, a dodatkowa interwencja tajemniczych sił zła nie mogła być tak okropna... gdzieś przecież musiała leżeć granica tragiczności wydarzeń!
 Była już bliska zaśnięcia, gdy przytępione zmęczeniem zmysły wyłapały zmianę w otoczeniu. Ruch, dźwięk, zapach: wszystko składało się na wieść o przybyciu wyczekiwanej osoby. Całe szczęście, że jednak nie musieli ruszać się z salonu, bo odpowiedniej rozmowy można by się spodziewać może za kilkanaście godzin. Teraz jednak, kiedy Growlithe objawił im się we własnej osobie, dziewczyna natychmiast ożyła. W końcu halo, dzień dobry, ulubiony wujku!
 Odczekała chwilę, pozwalając by snajper odpowiedział na zadane mu pytanie. Nie chciała się wtrącać w tę część rozmowy, skoro jej samej ona nie dotyczyła; przyszykowała się za to do dalszej części, szybko mieląc w głowie wszystko to, co miała do przekazania. Klatka. List. Instrukcje.
 Dobra.
 — Udało nam się spotkać anioła imieniem Hersha. Dał nam wiadomość do ciebie. — Wyprostowała się, odrywając plecy od oparcia kanapy i podała Wilczurowi przechowywany z najwyższą troską opieczętowany rulon. — Prosił, żebyś przesłał swoją odpowiedź przy pomocy tego gołębia. Sam znajdzie drogę do Edenu. — Tu wskazała na klatkę, o którą przez większość czasu opierała rękę i teraz w okolicy jej łokcia widniały ślady wgnieceń po prętach.
 — Inny anioł powiedział, że żeby zdjąć klątwę najprawdopodobniej trzeba... unicestwić tego, kto ją nałożył. — Cóż, niestety nie były to najlepsze wieści. Z miejsca posmutniała, z niewiadomej przyczyny czując się wręcz winna temu, że nie była w stanie powiedzieć czegoś choćby odrobinę napawającego optymizmem. A przecież wizyta w Edenie miała im pomóc! Tymczasem dostali tylko krótki liścik, jakiś gadżet pozwalający tylko tymczasowo przywrócić Hanowi wzrok i pudełko domowych ciastek.
 — A, właśnie! — ożywiła się natychmiast, przypominając sobie o tym jakże ważnym, ostatnim szczególe. — Dostaliśmy też prezent. Chcesz? — Podsunęła otwarty pojemnik Wilczurowi, trochę jak ostatnią deskę ratunku w kwestii dobrych wieści. A był to gest wagi nie byle jakiej, skoro najchętniej wypiekami nieznanej anielicy nie dzieliłaby się z nikim.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 18:29  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Han na ogół nie palił aż tyle, ale tym razem był tak zmęczony, że musiał się w jakiś sposób pobudzić. A że kawa była dobrem luksusowym, to zostały mu fajki. Dlatego zaciągał się raz po raz zupełnie jakby to był życiodajny tlen, bez którego nie mógłby funkcjonować. Po kilku długich chwilach wreszcie usłyszał kroki. Zaskakujące było to, jak przez utratę jednego zmysłu, inne się wyostrzały. A przecież był jedynie zwykłym człowiekiem! Jak bardzo zatem chociażby Grow musiał mieć wyczulony węch i słuch skoro zmutował z wilkiem?
Han wypuścił z ust kolejną chmurę dymu akurat w momencie, w którym w progu zjawił się przywódca. Szybko i rzeczowo zapytał o to czego się dowiedzieli, ale snajper był zdziwiony dalszą wypowiedzi. "Przede wszystkim"? No tak, bo jego odzyskanie wzroku byłoby jednoznaczne z tym, że byłby jeden problem mniej.
- Dobrze cię widzieć Grow. - powiedział pozwalając sobie na ten, najprawdopodobniej, durny i zupełnie niepotrzebny żart. On jednak wykrzywił usta w zmęczonym, zbolałym uśmiechu. Uśmiech jednak nie dosięgnął oczu, które wlepione były w herszta.
- Nadal jestem ślepy jak kloc. - powiedział, po czym zaciągnął się po raz ostatni, zgasił peta i odpalił kolejnego papierosa. Który to już był z rzędu? Piąty? Przecież jak tak dalej pójdzie to płuca spakują manatki i stwierdzą, że nie będą pracować w tak toksycznym środowisku.
-[b]Zostaliśmy zaprowadzeni do, ponoć, najlepszego ich medyka. Zbadał mnie i powiedział, że nie są w stanie zdjąć tej klątwy, bo jest zbyt silna. Najprawdopodobniej trzeba zabić apokalipsę, by skutki jej działań minęły.[/color] - rzekł, po czym pozwolił się wypowiedzieć Insomni. Nagle usłyszał propozycję dziewczyny skierowaną w stronę Growa dotyczącą ciastek, które dostali. Co prawda sam miał na nie ochotę, ale stwierdził, że przed snem nie będzie się objadać, bo jego organizm będzie zbyt zajęty trawieniem, zamiast odpoczynkiem.
- Zastanawiałem się przez drogę nad tym sposobem zaproponowanym przez Anioły. Co w momencie, kiedy po śmierci Apokalipsy klątwa nie zniknie? Gdyby ktoś zapytał się mnie o zdanie, a wiem, że to się nie stanie, to powiedziałbym, że to ryzykowane rozwiązanie. Ponoć jest to potężna klątwa. Co jeśli nie zniknie ona wraz z brakiem osoby, która ją rzuciła? Wtedy będzie pozamiatane, bo, jakby nie patrzeć, nie będzie osoby, która byłaby w stanie tę klątwę zdjąć. Nie wiem, może pierdolę głupoty, ale naszło mnie na przemyślenia. - powiedział, po czym zamilkł na krótką chwilę. I wtedy przypomniał sobie, że nie wyszli od aniołów tak całkowicie z pustymi rękami. - Mam dobrą wiadomość. Dostałem artefakt, który przywróci mi wzrok na krótki czas. Mogę go użyć 4 razy. - rzekł, prezentując wisiorek, który miał zawieszony na szyi. Zwrócił oczy w stronę przywódcy. A przynajmniej w miejsce, gdzie zdawało mu się, że on będzie. Czekał na reakcję.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.19 23:37  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Każda zła informacja była kolejną cegłą do muru ich problemów. Wkrótce wyjdzie na to, że najlepsze buldożery nie poradzą sobie z mocarną konstrukcją, wykraczającą powoli poza skalę ich możliwości. Na Desperacji każdy borykał się z nieścisłościami i niesprawiedliwościami; kto miał ich jednak więcej niż DOGS? Poharatana ręka herszta zsunęła się z nagiej, chropowatej ściany, jakby utrzymanie dłoni w górze wymagało zbyt wielkich sił, których obecnie zaczynało mu brakować. Skrzywił się na powitanie Hana, choć przez ułamek sekundy można było założyć, że grymas umodelował się w uśmiech. Ale i u niego rozbawienie nie sięgnęło oczu, które skierował ku Insomnii.
Takich ludzi w Psiarni brakowało; ludzi wciąż wygrzebujących ostatnie ziarna nadziei, próbujących zmniejszyć negatywy, a wyostrzyć bardziej optymistyczne wiadomości. Grow jedną ręką chwycił za podany rulon, a drugą potarł szczękę zabandażowanymi palcami, wsłuchując się w słowa dziewczyny jak pilny uczeń starający się wchłonąć największą ilość danych od nauczycielki.
Rozumiem, mhm. I nie, dzięki. Ciastka są dla was — wymamrotał ostatecznie na propozycję. Choć zwykle nie odmawiał żadnego rodzaju pokarmu — nawet takiego, który drażnił kubki smakowe — tak od dłuższego czasu nie tykał niczego, co miało w sobie cukier. Słodycze wykręcały jego żołądek jak wyżymaną szmatę, a wszystkie treści podchodziły do gardła. Uczucie okazywało się na tyle denerwujące, że wolał głodować, niż go doświadczać.
I nie jestem pewien, Han. — Wrócił oczami do Jericho, zdejmując rękę z żuchwy. — Anioły znają się na klątwach, muszą, bo tylko one je stosują. Co każe nam sądzić, że Apokalipsa także jest aniołem. Upadłym, tak myślę. Nie wydaje się zresztą, aby byli niepokonani. Mają blokady, których nie mogą przekroczyć. Mówię „mają”, bo jeśli rzeczywiście to Apokalipsa, a wy spotkaliście tylko jednego... Musi ich być więcej. Poszli do innych, do reszty przywódców. Możliwe, że nie przystosowali się jeszcze do fizycznej formy, choć próbują zrobić wszystko, byśmy wzięli ich za niezwyciężonych. Działają bardziej perswazją i sztuczkami niż siłą. Grożono nam już i szantażowano nas, ale poza atakiem na ciebie i Liama... poza ingerencją w postać Evendell... poza tym nie pokusili się o pokazanie swoich możliwości, choć mieli do tego setki okazji, a my też nie jesteśmy skorzy, by oddać rękawicę; o czym wiedzą. To gra na zwłokę. Jeżeli się mylę to może być katastrofalne w skutkach, ale zaczynam zakładać, że Apokalipsa chce nas zapędzić w kozi róg i zaszczuć na tyle, abyśmy jej ulegli... choć w normalnych okolicznościach to ona bałaby się nas.
Zamilkł na moment, zbierając myśli do kupy. Wokół panowała śmiertelna cisza, jakby cały świat włożono pod wodę.
Anioły są najsilniejsze — podjął w końcu, łącząc podstawowe fakty — ale w równej mierze materialne co my. Mieliśmy, to znaczy: my, wymordowani, mieliśmy tyle samo czasu albo nawet więcej na oswojenie się z naszymi atutami, co anioły. Nie wszyscy panują nad swoimi mocami, to wciąż wymyka im się spod kontroli. Kto wie, może Apokalipsa także nie do końca panuje nad swoimi zdolnościami i stąd ich niechęć do wdrożenia planu w życie? Zresztą dlaczego mieliby nas atakować akurat teraz? Dlaczego nie od razu po 2012, kiedy byliśmy słabi i zdezorientowani? Co jest takiego w obecnych czasach, czego nie było wcześniej? — Zaczerpnął tchu. Zmarszczenia koszulki na klatce piersiowej na moment się wygładziły. — Może nie byli pewni swoich mocy, rozumiecie? A teraz chcą wykorzystać konflikty między grupami; wszystko po to, by zdobyć jedne z najpotężniejszych — a kto wie? może i najpotężniejsze — z artefaktów, jakie odnaleziono na Ziemi. Długo o tym myślałem i jestem zdania, żeby na tę jedną chwilę zacisnąć zęby i złączyć siły. Także ze S.SPEC. Apokalipsa chce artefaktów, co każe sądzić, że każdy może być dla nich zagrożeniem. Gdyby użyć wszystkich, a przynajmniej większości, w walce przeciwko wrogom, możliwe, że pokonalibyśmy ich fizyczne postacie. Obawiam się jednak, że Kościół Nowej Wiary, a z całą pewnością rząd Miasta-3, nie zechcą z nami współdziałać. Będziemy musieli odebrać im artefakty siłą albo poradzić sobie bez nich.
Rozpieczętował w międzyczasie trzymany list, a potem rozwinął go i utkwił spojrzenie w schludnych literach. Zaraz potem zgiął kartkę wpół, później jeszcze dwa razy i wsunął ją do tylnej kieszeni spodni.
To nam daje jakiś punkt zaczepienia, spisaliście się. Musimy się tylko spotkać z pozostałymi, wybadać teren. Potem już z górki. — Mówił, jakby nigdy nic, choć ryzyko dawno wyjebało poza skalę. Oczy Wilczura nigdy wcześniej nie były jednak tak pewne swego. — Han, jak z twoją mobilizacją? Załatwiłem już wcześniej spotkanie, prawdopodobnie, z obecnym prorokiem Kościoła. Do łowczyni wyślę list. Zostają nam Smoki i S.SPEC. Drug-on pozostawiam tobie. Przede wszystkim zorientuj się, czy u nich także była Apokalipsa. Jeżeli tak, moja teoria się potwierdzi.
Zerknął pod kątem na Insomnię i lekko kiwną głową.
Zajmij się magazynem, Ins. — Nagle jego ręce znalazły się przy pasku, majstrując niezbyt zręcznymi ruchami przy szlufce. Odwiązał rękawice, jak zawsze trzymane blisko ciała, aby móc je w każdej sytuacji wykorzystać. Teraz podał je dziewczynie. — Strzeż ich, póki nie wrócę. Na razie łażenie samopas i trzymanie ich na widoku to czysty idiotyzm. Strzelam, że wróg nie jest tak silny, jak próbuje nam wmówić... ale może jednak jest inaczej. Może tylko się nami bawi. Tak czy inaczej, artefakt wewnątrz DOGS będzie bezpieczniejszy niż ze mną przekraczającym Desperację. Wrócę po niego na czas, a do tej pory spisz się na nowym stanowisku.

zt + Jericho + Ins
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.20 13:02  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Han potrzebował konsultacji z którymś z medyków. Wiedział o tym, bo niedługo po wyjściu z tych przeklętych jaskiń, gdzie przeżył aż nadto przygód jak na jeden dzień, zaczął słabnąć. Nie miał apetytu, a dodatkowo pocił się jak świnia. Dodatkowo, schudł już ładnych parę kilogramów. Wiedział, że coś było z nim nie tak, więc musiał znaleźć kogoś, kto by mu powiedział, o co tak właściwie chodziło. Czy złapał jakąś chorobę, pasożyta? A może coś go ukąsiło i tak działał jad? Zresztą, same opary z grzybów, które tam rosły, z pewnością były trujące. Chodził więc po kryjówce wiedząc, że prędzej czy później natknie się na jakiegoś bernardyna. W końcu kilku ich było. Co prawda, miał nadzieję, że trafi na Jekylla, gdyż ten wydawał się być najbardziej doświadczonym. Jakkolwiek Jericho go nie lubił, tak teraz wypatrywał jego osoby z lubością. Uznał, że jeśli nie będzie go w dużym salonie to ruszy prosto do jego pokoju.
W samym dużym salonie uznał, że musi chwilę odpocząć. Zmęczył się jak po maratonie. Usiadł więc w fotelu i wyciągnął papierosa z paczki. Odpalił go i zaciągnął się mocno.
"Tylko na kilka minut", pomyślał.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.20 3:09  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Tym razem po prostu nie miała co robić, co było aż dziwne w medycznym fachu, zwłaszcza gdy się działało dla Psów Desperacji. Tu lata ręka, tamtemu odcięli nogę, co to dla tej bandy? O dziwo, była też bez psa. Łacik został w jej pokoju, będąc zwyczajnie zbyt leniwym bułczakiem żeby się z nią ruszyć. Jaskier siłą rzeczy dotarła do salonu, chcąc podzielić się wodą z tamtejszą paprotką. Skoro już ta biedna roślinka żyje, to niech chociaż coś od tego życia ma. Alicja nie chciała wiedzieć, czym inni mogli ją podlewać.
  Spodziewała się, że natknie się tu na kogoś, kogokolwiek, a końcu miejsce było duże i można było tu zaznać luksusów na miarę Desperacji. Trochę się w dalszym ciągu obawiała wymordowanych, mimo wszystko, dlatego widok gościa, którego kojarzyła z byciem człowiekiem, dodał jej nieco pewności.
  Uśmiech i jazda.
  Po części to na pewno była kwestia tego, że czuła się samotna, siedzenie głównie z psem, który mimo wszelkich starań raczej był słabym rozmówcą, raczej nie służyło zabijaniu nudy. Stan, w którym miewała ręce pełne roboty, narzucił jej pewien rytm. Już bardziej niż zaczepek szukała osób, którym mogłaby pomóc. Jakoś dumniej zresztą świeciła związaną na szyi chustą z wizerunkiem bernardyna, chociażby właśnie teraz.
Heeeej, kolego. Wyglądasz na mocno niedzisiejszego. Zabalowałeś? – odezwała się do mężczyzny. Klapnęła na znajdującej się koło fotela czerwonej poduszce. Facet definitywnie nie wyglądał najlepiej. Nie wyglądał nawet przeciętnie. Fakt, że na Desperacji o bycie zbyt chudym nie jest trudno, ale Psy dbały jednak o swoich. Gdyby tak nie było, Alicja sama już dawno by padła trupem.

|| kajam się za obsuwę. Zima zaskakuje kierowców, mnie zaskoczyła praca. Będzie lepiej!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.20 16:41  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Han siedział na kanapie i popalał papierosa zbierając siły, by iść dalej szukać jakiejś pomocy. Bernardyna, czy kogokolwiek, kto mógłby go zdiagnozować. Po chwili zgasił jednego papierosa i odpalił drugiego zaciągając się mocno. Wtem usłyszał, jak ktoś wszedł do salonu. Rzucił szybkie spojrzenie w stronę drzwi i dostrzegł młodą dziewczynę o blond włosach. Jericho kojarzył ją z tego, że chyba zajmowała się leczeniem oraz z tego, że była raczej nowa w gangu, aczkolwiek mógł się pomylić i wcześniej, najzwyczajniej w świecie, nie zwrócić na nią szczególnej uwagi.
Niemniej jednak dostrzegł jej raźny krok, gdy zmierzała w jego stronę, dostrzegł również to oceniające spojrzenie. Tak, nie wyglądał najlepiej i sam o tym doskonale wiedział.
- Może i nie jestem teraz najprzystojniejszy, ale żeby sądzić, że aż tak zabalowałem? Nie, po prostu źle się czuję od dłuższego czasu. - powiedział, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, który dawniej był określany nawet jako "czarujący". Poza tym, wypłynęło na zewnątrz jego durne poczucie humoru. - Mów mi Jericho, jak wszyscy. Albo po imieniu, czyli Han. - dodał, po czym zaciągnął się papierosem raz jeszcze.
Miał nadzieję, że dziewczyna zainteresuje się nieco jego przypadkiem, bo poza diagnozą będzie potrzebował, oczywiście, leków.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.20 1:44  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Ej, myślę, że na standardy naszej szanownej kuwety, nie jest z tobą, na ogół, tak źle... – rzuciła, niby to pocieszająco. O ile wiedziała, nie miał żadnych macek w dziwnych miejscach (a w jakim macka NIE JEST dziwna?!) ani niczego takiego, a druga głowa jeszcze mu nie wyrosła. Przekrzywiła zaś własną, jedną blond głowę na lewo, jakby chciała się upewnić, czy Han faktycznie nie ma żadnego bonusowego... Czegokolwiek, czego nie przewiduje typowa ludzka anatomia. No cóż, była więc szczera!
Dobra... Jericho. Jestem Alicja, Jaskier, jak wolisz. Skoro uprzejmości mamy już za sobą...  – Przechyliła się do przodu i nieco spoważniała. Nie na tyle, żeby wydawać się sztywniejszą bądź po prostu taką, która nie lubi żadnych luźniejszych interakcji.
Leży ci coś na serduchu czy na zdrowiu? Zauważyłeś u siebie coś nietypowego? Nie masz żadnych... Mocy, nie? Znaczy, wiesz, uh, łatwiej będzie mi cię przypisać do jakiejś przypadłości jak będę wiedzieć, czy jesteś wymordowanym czy kim...   – Ot, wolała być pewna. To, że pamiętała go mgliście jako ludzkiego mężczyznę, nie znaczyło, że właśnie tak w dalszym ciągu jest. Tutaj nic nie było stałe.
Wiesz, żeby nie było, że wpisujesz w Google „objawy: katar” i wychodzi na to, że powinieneś umrzeć czterdzieści sześć sekund temu. O i ten, tak się składa, że jestem bernardynem. Z bernardynem zresztą też – dodała z myślą o swoim psie. Jeszcze w burzy gestykulacji wskazała na chustkę, która spoczywała na jej szyi. Spojrzała jeszcze na papierosa, którego tamten popalał, z niemym pytaniem „czy to aby nie od tego się źle czujesz?”. Mogłaby się bawić w wykłady o dbaniu o zdrowie, ale tym tak naprawdę mało kto się na Desperacji przejmował. Wiele osób żyło w przeświadczeniu, że póki żyją, to jest okejka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.20 18:46  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
"Nie jest tak źle", powtórzył w myślach słowa dziewczyny i niemalże parsknął śmiechem. Zamiast tego jedynie spojrzał się jej głęboko w oczy. Miał zapadnięte policzki, skóra na nim wisiała, wyglądał jak cień samego siebie. Nie można było nie zauważyć, że schudł ładnych parę kilogramów, a poza tym, był blady. Skórę zaś pokrywała cienka warstwa potu i chociaż było tutaj dosyć chłodno, tak mężczyzna nie mógł przestać się pocić, mimo iż jego ciałem czasem wstrząsały dreszcze.
Dziewczyna przedstawiła się, po czym pochyliła się do przodu i jęła mu się przyglądać.
- Nie jestem Wymordowanym, jeśli o to pytasz. Zwykły, normalny człowiek. I to co mi jest to raczej nie jest wirus X, chociaż Bernardynem nie jestem. - odparł uśmiechając się lekko, chociaż ten gest sprawiał mu trudność. Postanowił nie komentować słowotoku tej dziewczyny, gdyż, widocznie, taki był jej sposób bycia. Nie zamierzał w to ingerować, mimo iż on sam był raczej mrukliwym, ponurym gburem.
- Cieszy mnie, że jesteś Bernardynem. Może będziesz lepsza niż ten zapity menel Jekyll. - rzekł pół-żartem, pół-serio. Jericho rozpracował to spojrzenie na papierosa i zrozumiał przesłanie.
- Nie zostało mi się zbyt wiele przyjemności w życiu, więc zostanę przy tym. - rzekł, aczkolwiek żar zaczynał powoli parzyć go w palce, więc rzucił peta na ziemię i zdeptał go butem.
- Dobra, może łatwiej będzie jak przybliżę ci, co mi jest. Brak apetytu, nagły spadek wagi, osłabienie, ospałość, ciągle odczuwany chłód, osłabienie mięśni, długi sen, kołatanie serca, nadmierna potliwość. To zaobserwowałem. A teraz powiedz mi jak to leczyć. - rzekł, gdyż chciał jak najszybciej zacząć przyjmować jakieś leki, by jak najszybciej stanąć na nogi.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.20 3:45  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Aha, dokładnie o to pytam. Cóż, dobrze, że wirus cię nie trafił. Podobno przemiana bywa zwykle bolesna jak skurwesyn... Zresztą nic dziwnego. Przeżyć swoją śmierć...  – pokręciła lekko głową. To brzmiało jak najgorszy możliwy koszmar. Nie dość, że umrzeć, to jeszcze potem obudzić się jako istota, która może nie panować nad sobą, która może zatracić całe swoje człowieczeństwo. Miała nadzieję, że nigdy jej to nie spotka.
Wiesz, apetyt, waga, osłabienie, ta trójka może wskazywać na wyniszczenie nowotworowe  – w jej głosie zabrzmiała wyraźna nuta groźby i przytyku. Ale nie będzie mu mówiła jak ma żyć. Desperacja rządziła się swoimi prawami, desperaci również, jedynie dyktowanymi przez niezmiennie zmienną siłę wyższą.
Z drugiej strony to może być też grypa, choć kołatanie średnio mi pasuje. Po części zgadza się też z minoris adversarius, wstępnym stadium pulicem brunneis bądź sanfungusem. Z ostatnim zresztą bardzo, bardzo się zgadza. Tylko, że... Nie powinieneś absolutnie być na to chory. Nie wyglądasz na takiego, który w międzyczasie się przekręcił i się odrodził jako aniołek   – zmarszczyła brwi, przyglądając się mężczyźnie badawczo. I co tu z nim zrobić? Podanie mu leków na sanfungus mogłoby poskutkować tym, że objawy będą słabsze, może nawet znikną.
Han. Byłeś ostatnio w jakimś dziwnym, nietypowym miejscu? Nie, żeby cała Desperacja taka nie była, ech, ale łapiesz... Choroby mogą mutować. Może jakimś cudem złapała cię choroba, na którą teoretycznie, według mojej aktualnej wiedzy, nie powinieneś być chory. Wywołuje ją kontakt z zarodnikami grzyba. Wdychanie ich. Byłeś gdzieś, gdzie mogłeś się tego syfu nawdychać? Jestem prawie pewna, że mamy na to lek. Powinien przynajmniej cofnąć objawy, chociaż część, co da nam czas na ewentualne dalsze kroki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.20 21:44  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Jericho wiedział mniej więcej o co chodziło Alicji, dlatego pytał. Wiedział, jakie są objawy zarażenia Wirusem X i wiedział również, że gdyby go złapał, to strzeliłby sobie w łeb. Nie chciał tracić duszy na rzecz nieśmiertelności. To nie wchodziło w grę. Miał przy tym nadzieję, że Wirus X nie zabierał duszy w chwili zarażenia. No, ale te spekulacje mógł odłożyć na inny dzień.
- Tak, zdaję sobie sprawę z tego. - powiedział cierpliwym tonem. Faktycznie, Alicja bardzo dużo gadała. Z drugiej jednak strony, nie było to nic tak złego, jak mogłoby się wydawać. Wszakże trochę uśmiechu i tak pustej, czczej gadki wnosił w to smutne miejsce nieco wesołości.
Gdy jednak Jaskier zaczęła się zastanawiać na głos, co może być powodem jego złego samopoczucia, to Han spojrzał się na nią w dziwny sposób. To było spojrzenie wyrażające coś pomiędzy poirytowaniem, a zniecierpliwieniem.
- Alicja, mów po ludzku, bo nic nie rozumiem. I z tego co mi wiadomo to  nie umarłem. A nawet gdyby to się zdarzyło, to marne były szanse na to, iż zostałbym aniołem. Do tego mi daleko. - powiedział. Wiedział, że to była szczera racja, ze względu na to, iż za dużo osób zabił, a co gorsza - nie czuł wyrzutów sumienia. Można nawet rzec, że w pewien perwersyjny, irracjonalny i obrzydliwy sposób, lubił zabijać. Lubił czuć się panem życia i śmierci. I co gorsza - nie miał przed tym oporów.
Oczywiście, nie był maniakalnym, seryjnym mordercą.
Zabijał wrogów, chronił swoich. No i potrzebował dobrego powodu, by pociągnąć za spust.
Wysłuchał ostatniej części jej wypowiedzi, po czym zastanowił się przez chwilę.
- W gruncie rzeczy to byłem w takiej jednej jaskini, gdzie było mnóstwo wielkich, wyższych od człowieka grzybów. Były tam też jakieś dziwne istoty, raz zostałem uśpiony jakimś specyfikiem. Walczyłem z wielkim pająkiem, który mnie zranił w ramię. W gruncie rzeczy na to też możesz spojrzeć, bo próbowałem się sam pozszywać, żeby nie zawracać wam dupy pierdołami. - rzekł, po czym zdjął z siebie całą górną część odzieży, ukazując jej nierówny szew wykonany zwykłą nitką i igłą. Wyglądał mizernie, był zlany potem.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.20 1:44  •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
Odetchnęła głęboko, a na twarzy lekko zaczerwieniła. Znowu odpłynęła w swoją gadaninę, a tutaj każda chwila miała przecież znaczenie. W myślach się za to zganiła i rozkazała sobie samej, by być bardziej skupioną. Przygryzła wargę w niemym „ups, sorki”, ale przecież tego nie powie. Duma nie pozwalała.
Nie jesteś aniołem. Potencjalnie jesteś chory na anielską chorobę. Zwłaszcza jak mówisz o tych grzybach. To... Posrane  – „ale ciekawe”, choć tego już nie dopowiedziała. Faktycznie, dziwny przypadek. Spojrzała zaś na ranę z bliska. Skoro ją szył, to raczej musiał też zająć się oczyszczeniem jej. Wyglądało paskudnie, choć bardziej z racji gabarytów na zmizerniałym pacjencie aniżeli faktycznego zagrożenia. Coś się w niej skręciło, gdy usłyszała o pająku, który zrobił coś... Takiego.
 Zrobił to pazurami jadowymi czy czym? – spytała, ot, dla jasności. Jad mógł wywoływać różne reakcje u ofiar, a to byłoby dobrze, wykluczyć. Podobno najlepszym, co można zrobić, kiedy ukąsi cię jadowity pająk, jest zrobienie mu zdjęcia. Była wdzięczna, że na Desperacji luksus posiadania telefonu bądź aparatu był tak rzadko spotykany. Choć gatunek wielkiego pająka raczej słynął z paraliżowania niż z długo wyniszczającej toksyny.
Zdrowie to nie pierdoła. Miałeś z tą raną jakieś problemy? Coś z niej wyciekało po tym, jak się nią zająłeś? Mogę ją jeszcze zszyć dokładniej w pokoju medycznym. Choć nie jest źle. Anyway... Idę po ten lek do magazynu. Zaraz będę  – zapewniła, po czym podniosła się i przeszła do magazynu, wzięła co trzeba i wróciła ze słoiczkiem zielonkawej substancji.
Nie myśl o zapachu. Będzie łatwiej jak nie będziesz myślał o zapachu – rzuciła trochę z rozbawieniem, ot, dla rozluźnienia.
Najbezpieczniej będzie brać łyżkę dziennie aż nie poczujesz się lepiej. I odpoczywaj. To paskudna choroba, a jeśli to nie ona, to objawy są dostatecznie paskudne. I... Żadnych pająków!

Zgodnie z nowymi zasadami leczenia... :
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Duży salon - Page 22 Empty Re: Duży salon
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 22 z 23 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach