Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 27.09.19 18:44  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Kiedy zaczynał wierzyć, że jego umysł osiągnął spokój, okrutna rzeczywistość wyrywała go ze snu i wrzucała do spoconego, napiętego ciała. Nie mógł oddać się w ramiona Morfeusza, skoro tyle myśli wciąż tliło się w jego głowie, szukając odpowiedzi, choć przecież był ich pozbawiony, tak samo jak pamięci o dawnym życiu. Nie mógł normalnie funkcjonować, skoro nie zapewniał sobie wystarczającej ilości snu. Może to wina zmęczenia? Te wszystkie nagromadzone wątpliwości i nadzieje. Podobno tonący brzytwy się chwyta, co było zatem ostrzem dla dawnego eliminatora?
  Odgłos kroków wyrwał go z zastoju. Przeniósł uwagę na nieznajomego, odwzajemniając taksujący wzrok. Nie należał do Łowców na tyle długo, by rozpoznać każdego członka, ale większość (tudzież tych zamieszkujących schron) kojarzył. Stojący przed nim mężczyzna nie przypominał jednak żadnej konkretnej twarzy, z którą mógłby wymienić słowo.
  — Nie wypada zadawać takiego pytania bez wcześniejszego przedstawienia się — wytknął mu ze stoickim spokojem, przybierając powściągliwy wyraz twarzy. — Równie dobrze mogę zadać to samo pytanie — kim jesteś? — Odbił piłkę, chociaż wcale nie zamierzał bawić się w zgadywanki. Chciał odszukać przywódczynię, niepotrzebne mu pogawędki z zagubionymi duszami.
  Nieoczekiwanie przywódczynia odnalazła go sama.
  Przez krótki moment nie potrafił zwrócić uwagi na cokolwiek poza postacią kobiety w drzwiach. Studiował jej rysy twarzy, ponure spojrzenie oraz postawę ciała, jakby widok ten go zmroził. Było coś niepokojącego w uczuciu, jakie zacisnęło żołądkiem mężczyzny, ale nie potrafił go zidentyfikować. Czuł się tak, jakby dostał od dawna wyczekiwany prezent, mimo że wcale nie znał Kami.
  Irracjonalne, Kei.
  — Owszem, nie jest. — Potwierdził, skinąwszy powoli głową na jej słowa. Zerknął przelotnie na drugiego mężczyznę. — Nie rozmawiałaś z Vettorim o obecnej sytuacji, prawda...? — Strzelił, widząc reakcję jednookiej. — Należą Ci się pewne wyjaśnienia. — Dodał, zmuszając się do częściowego rozluźnienia. Nawet nie zarejestrował, kiedy mięśnie zesztywniały, a gardło zacisnęło się w próbie odebrania mu głosu.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 19:55  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
W gruncie rzeczy, kiedy zadawał pytanie tak obcesowym tonem, nie spodziewał się odpowiedzi. Nie było też do końca jego zamiarem antagonizowanie nieznanego łowcy, ale ciągła niepewność co do własnej tożsamości, sprawiała, że bycie uprzejmym i grzecznym nie wchodziło w rachubę. Był po prostu coraz bardziej niecierpliwy, nawet jeśli starał się to opanować.
- Być może. - odparł ze stoickim spokojem na zarzut niekulturalnego zachowania. Nie kwapił się jednak do podawania swoich personaliów, widząc, że "rozmówca" po prostu odbił piłeczkę i zamilkł. - Niech i tak będzie. - pomyślał, z lekkim zawodem. Po części miał bowiem nadzieję, że zaczepiwszy w ten sposób znajomego łowcę, uda mu się uzyskać dodatkowe informacje na własny temat. Albo wręcz odzyska dawno zapomnianego znajomego.
Zapadła między nimi niezręczna cisza, nie przerywana nawet ukradkowymi chrząknięciami czy szuraniem butów. Dlatego właśnie kroki, rozlegające się z wnętrza budynku, były tak wyraźne. Przywódczyni zbliżała się do pomieszczenia, nieświadoma tego, kogo spotka przed swoim gabinetem. Na ironię zakrawał fakt, że obaj suplikanci nie mieli bladego pojęcia, jakie emocje wywoła ich pojawienie się w życiu łowczyni. Gdy drzwi się otworzyły i ukazała się stojąca w nich postać, Ikar poczuł... zawód. Po rozmowie z zastępcą odniósł wrażenie, że będzie to ktoś budzący respekt samą swoją obecnością w pomieszczeniu, tymczasem zmęczonym oczom lekarza ukazał się blady cień jego własnych wyobrażeń. Ten wrak człowieka, miał zadecydować o jego przyszłości, przybliżając mu przeszłość? Żachnąłby się, gdyby nie był tak zdesperowany. Utrzymał więc spokój, obserwując dziwny uśmiech na twarzy przywódczyni, tak kontrastujący ze słowami, które wypowiedziała chwilę później. Czy to był uśmiech pogardy? Zadowolenia? Chytry grymas? Gdyby znał ją trochę lepiej, gdyby pamiętał tę znajomość, mógłby to jakoś zinterpretować, a bez tego pozostawał na lodzie.
Obrócił nieznacznie głowę w bok, sprawdzając reakcję drugiego mężczyzny na taką ostrą reakcję. Podchwycił jego spojrzenie, widać pomyśleli o tym samym. Skinął nieznacznie głową, bo pomimo ich wstępnego starcia, mówił sensownie. Nie chciał jednak, by Yuu Kami odebrała inicjatywę tamtego, jako przedstawicielstwo, w jakimkolwiek względzie. Dlatego również musiał się odezwać.
- Tak jest, należą się. Nie spodziewałaś się spotkać tu... nas, ale wierz mi, nie nachodziłbym- nie nachodzilibyśmy Cię w takim stanie, żeby zawracać ci głowę błahymi sprawami. - zatrzymał się na chwilę i spojrzawszy wymownie na Drugiego, gestem wskazał mu, by mówił pierwszy. Jego sprawa była zbyt osobista, by mógł ją swobodnie poruszyć przy pierwszym lepszym rebeliancie. A nawet jeśli zostałby sam na sam z Yuu Kami, to jak miałby rozpocząć pytanie, nie wychodząc przy tym na durnia? Dlaczego Kami nie mogła zareagować w bardziej wymierny sposób, który pozwoliłby mu domyślić się, jaki jest stosunek przywódczyni do nich. Pozostawało mu puścić Drugiego przodem i obserwować sytuację.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 22:19  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Zmarszczyła brwi spoglądając na mężczyzn wilkiem. Tak, jak spogląda się na pukającego do drzwi akwizytora, który oczywistym kłamstwem stara się wmówić jakość swojego produktu. O ile wcześniej była już przygarbiona, tak teraz miało się wrażenie, że kobieta zaraz zwyczajnie się przewróci.
  Nagle zdała sobie sprawę, że uderzyły ją dwie rzeczy na raz. Sama obecność tej dwójki, której nie potrafiła w żaden logiczny sposób wyjaśnić, a także ich bezczelność. Nie rozmawiali z pierwszym lepszym łowcą, a z przywódcą. Do tego okropnie zdenerwowanym przywódcą, który planował roznieść swoją prawą rękę, za to, że przemilczała taki istotne informacje jak obecność dwóch żywych trupów w ich Schronie.
  Nie wiedziała nawet na kim skupić wzrok, przeskakiwała z twarzy do twarzy zastanawiając się, co to dla niej znaczy. I co do cholery działo się z każdym z nich, gdy na długie miesiące, a może nawet lata zniknęli.
  Zamiast przypływu ciepłych emocji poczuła gulę w gardle, która rosła z każdym kolejnym oddechem. Najchętniej odwróciłaby się na pięcie i odeszła z tego miejsca, tyle że desperacka kryjówka w każdym calu była dla niej obca i nieprzyjemna. Nie miała dokąd uciec.
  — Jeżeli należą mi się wyjaśnienia, to nie marnuj czasu. Tłumacz się, Moriyama — warknęła do jednego z nich, tego, który jako pierwszy zabrał głos. Nie była na niego zła. Złość, w tym momencie byłaby uczuciem niezwykle łagodnym. Były eliminator powinien modlić się do wszystkich bogów o to, by jednooka była na niego wyłącznie zła.
  Sytuacji nie polepszał fakt, że obecny tutaj zagubiony medyk postanowił się odnaleźć i z równą nonszalancją dolewać oliwy do ognia. Los kpił sobie z niej wrzucając ich wszystkich do jednego pomieszczenia dokładnie w tym samym czasie. Prawie, jakby właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży, a na dodatek urodzi bliźniaki. Mogła tylko liczyć na to, że problem jednego i drugiego rozwiąże jednocześnie i nie będzie musiała dłużej zawracać sobie tym głowy.
  — Aha. A więc macie do mnie jakąś istotną sprawę? — Odzyskała trochę animuszu, wyprostowała się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej oczekując, że każde z nich wyjaśni, dlaczego i jakim cudem się tu znaleźli po tym, jak prawie pogodziła się z ich śmiercią. Stukała palcami o ramię myśląc, jak bardzo dobrze sprawdziłyby się te same palce w procesie wydłubywania im oczu. — Proszę, proszę. Nie krępujcie się. Może herbatki?
  Oczywistym stało się, że nie mają szansy, by wytłumaczyć się w sposób zbyt ogólny.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 22:38  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Ta kobieta wygląda, jakby chciała nas pożreć żywcem, a Ty sugerujesz mi pierwszeństwo? Gdzie się podziała męska solidarność?, pomyślał, próbując przekazać to drugiemu mężczyźnie w niezadowolonym spojrzeniu.
  Kiedy zaś usłyszał swoje dawne nazwisko, spojrzał wpierw na nieznajomego w wierze, że to do niego zwraca się przywódczyni, z tym że już po kilku sekundach uświadomił sobie głupi błąd. Mówiła do niego. I najwyraźniej naprawdę nie miała pojęcia o jego amnezji.
  — W innych okolicznościach wolałbym przełożyć tę rozmowę na kiedy indziej, nie uśmiecha mi się wywlekanie prywatnych spraw w towarzystwie osób trzecich, ale widząc Twój stan i wiedząc, że wróciłaś z trudnego zadania, nie zamierzam z tym czekać. — Oświadczył, a w głosie dawnego eliminatora pobrzmiewała nuta determinacji. Łowcy i tak wiedzieli, że utracił wspomnienia, a teraz ważny nie był nieznajomy mężczyzna tylko Yuu. — Trafiłem na Desperację świeżo po dotknięciu przez amnezję. Nie pamiętam Cię. — Przerwa. — Nie pamiętam Ciebie, ani swojej kariery w specu. Vettori zwerbował mnie po kilku miesiącach obserwacji i podzielił się ze mną powierzchowną wiedzą na temat mojego poprzedniego życia. Obecnie nie uważam się za Moriyamę... nazywam się Kei Nakamura. To jedyna godność, do której jestem przywiązany. Nie wiem, jakie relacje łączyły nas poprzednio, ale zależy mi na pozostaniu w organizacji. — Zdusił w sobie westchnienie. Wolał nawet nie wyobrażać sobie, co musi czuć stojąca przed nim kobieta, mimo że nie miał pełnej wiedzy na temat misji, z której wróciła. Widząc jednak jej obecny stan i samopoczucie, nie wątpił, że marzyła teraz o spokoju. Może powinien jednak poczekać z tą rozmową?
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 23:23  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Jego cicha prośba została spełniona, choć oczywiście nie w sposób, który mógłby być choć trochę pozytywny dla niego. Jej wymierna reakcja okazała się być wściekłością na granicy kontroli. Nie tego oczekiwał, ale temu musiał stawić czoła. W pewien sposób stanowiło to dla niego pocieszenie o tyle o ile było widać siłę charakteru w sposobie, w jakim potrafiła wymagać posłuszeństwa, gdy sama ledwie trzymała się na nogach. Zawód zaczął ustępować, Ikar musiał przyznać, że bazując jedynie na wyglądzie, przeliczył się znacznie. Może był to przywódca za którym warto było podążyć.
Oczywiście, tylko może. I to nadal pod warunkiem, że on sam przeżyje to spotkanie. Ze spojrzenia, jakim obrzuciła go Yuu Kami, odczytał jedynie obietnicę bolesnego końca, jeśli jego wyjaśnienia jej nie zadowolą. I niestety czuł, że nie będzie w stanie sprostać jej wymaganiom. Amnezja brzmiała jak kiepska wymówka, zwłaszcza gdy rozmówca trzyma jakąś osobistą urazę. Pozostało mu liczyć na to, że Drugi zdoła załagodzić sprawę, z czymkolwiek by do niej nie przybył. Marne były na to szanse, skoro jak sam powiedział, błahe, a więc miłe sprawy, nie trafiłyby do niej w tym momencie.
Cóż, nawet jeśli teraz spotka swój koniec, nie będzie się przed nią płaszczył. Powie, co ma do powiedzenia i stawi czoła jej reakcji z podniesioną głową. Może śmierć okaże się wybawieniem od tego piekła, jakim była nieznajomość własnej tożsamości.
Kiedy Moriyama się odezwał, on nadal wpatrywał się w twarz Yuu Kami, niezdolny do odwrócenia wzroku. Zdołał jednak zamknąć na chwilę oczy i zacisnąć szczęki, gdy dowiedział się, z jaką sprawą przychodzi Nakamura. Czy było to przeznaczenie, czy tylko zwykły chichot losu, obaj trafili do niej, prosząc o wyjaśnienia, gdy ona nie była w nastroju na dawanie niczego. Poza wpierdolem. Zdołał jednak się opanować, nie pozwalając nawet na najdrobniejsze wygięcie się ust i kiedy otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że przyszła kolej na niego. Wyprostował się więc i założył ręce za plecami. Kiedy się odezwał, jego głos brzmiał spokojnie, choć było widać po nim, że próbuje przeanalizować na bieżąco każde słowo.
- Jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi... przyszedłem w bardzo podobnej sprawie. - wziął głęboki wdech, wypuścił powoli powietrze i postanowił skoczyć na głęboką wodę. - Ponad rok temu, może nawet dwa, obudziłem się na terenach Desperacji, nie pamiętając niczego. Dopóki nie odnaleźli mnie łowcy, nie sprowadzili tutaj i nie przypomnieli kilku rzeczy, nie wiedziałem, że jestem jednym z was. Twój zastępca bardzo żywo interesował się tym, dlaczego w ogóle tam wyruszyłem i to bez słowa. Nie wiem, nie pamiętam. Mam tylko głębokie przeświadczenie, że czegoś szukałem. Nie wierzę jednak, bym chciał wówczas opuścić was na stałe, nie z premedytacją, jestem więc gotów wrócić, jeśli tylko zaufacie mi wystarczająco, by mnie przyjąć.
Liczył w myślach uderzenia serca. Jeden. Dwa. Trzy. Powiedział to wszystko i jeszcze żył. Może nie będzie aż tak tragicznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.19 15:42  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Z ramionami skrzyżowanymi na piersi i ustami rozchylonymi lekko w wyrazie niedowierzania słuchała najpierw jednego, a potem drugiego mężczyznę czując, że w jej gardle narasta śmiech. Miała ochotę ich wyśmiać, ale rola przywódcy wiązała się również z tym, by nie uśmiechać się, nawet gdy wszystko wokół bawi. Kazali jej łyknąć na raz zbyt dużo absurdu, by mogła tak szybko się z tym pogodzić.
  — No proszę. Łowcy od lat głowią się w jaki sposób w ciągu jednej chwili pozbyć się wspomnień, w razie pojmania i przesłuchania, a ja widzę, że problem jest wręcz odwrotny. Mamy tu plagę zapominalskich, byłych wojskowych. — Uniosła dłoń do twarzy skrywając spojrzenie za otwartą dłonią. — Bardzo wygodne.
  Bardzo wygodna wymówka, chciała tak właściwie powiedzieć, ale porcja jadu, którą w ten sposób sformowanym wyrażeniu zamierzała umieścić była zbyt duża, nawet jak na nią. Nie mogła podejść do problemu personalnie, bo przyszła tu jako przywódca i jako przywódca zamierzała również wyjść. Poza tym, nie było mowy aby potraktować ich ulgowo, gdy sytuacja przedstawiała się tak surrealistycznie, niezależnie od tego co łączyło ją uprzednio z każdym z nich.
  Westchnęła. Wszystko było banalnie proste.
  — Ufam Vettori'emu. Jeżeli to on podjął decyzję, by pozwolić Ci zostać wraz z łowcami, to podważanie jej mija się z celem. Zaufanie to podstawa rebelii, Moriyama. O sprawach prywatnych nie musisz mówić wyłącznie w rozmowach ze mną, chyba że masz coś do ukrycia. — Ton jakim się teraz do nich zwracała był z pozoru bardzo neutralny. Szybko, na przestrzeni niecałej minuty opanowała się do tego stopnia, aby podejść do tematu z odpowiednią dawką powagi. Zaistniały problem to nie coś, co można było wyśmiać i zamieść pod dywan zasłaniając się argumentem psychicznej niedyspozycji.
  Paradoksalnie czuła, że pryzmat ostatnich wydarzeń pozwoli jej obiektywniej do wszystkiego podejść. Skończyła się taryfa ulgowa, teraz oboje byli dla niej jak czyste strony, które będzie mogła na nowo zakreślić. I nawet dla niej wszystko zaczynało się od początku.
  — Niewiele o sobie wiesz, Moriyama. Widzę to. W innym wypadku nie zwracałbyś się do mnie w tak swobodny sposób. Nie przyszedłbyś tu tak opanowany. Gdybyś nie stracił pamięci, najpewniej byś już nie żył. — Nie mówiła z goryczą, nie żałowała tego, że mężczyzna niczego nie pamięta. Jego dolegliwość wiele rzeczy ułatwiała, choć jednooka wiedziała, że pewnego dnia może odzyskać utracone wspomnienia. — I rozumiem w jakiej intencji Vettori, który wie tyle samo co ja trzymał język za zębami. Nie szukaj swojego dawnego ja. Jeżeli przyjąłeś nową godność, zacznij też żyć na nowo.
  Kiedy mówiła do byłego eliminatora wpatrywała się skrupulatnie w jego twarz. Oczy, poczerwieniałe za sprawą mutacji nie pasowały do jego wizerunku. Za bardzo przywykła do tego beznamiętnego spojrzenia, które posiadał wcześniej. Zmienił się. I nie chodziło wyłącznie o zmianę stron.
  Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak bardzo los zakpił sobie z nich wciskając w to wszystko jeszcze jednego byłego Speca, którego zniknięcie i równie zaskakujący powrót były dla kobiety chyba jeszcze bardziej traumatyczne.
  — Sama osobiście odebrałam ci człowieczeństwo — skrzywiła się na brzmienie własnego głosu. Gojąca się krtań ją zawodziła, z drugiej strony w przypadku zaginionego medyka pojawił się jeszcze pewien żal. Zapewne dlatego, że z jego osobą w gronie łowców wiązało się również sporo wspomnień. — Ty i wielu doskonale wyszkolonych ludzi braliście udział wraz ze mną w niejednej poważnej akcji. Wszyscy pozostali zginęli służąc w rebelii do ostatniej chwili, a ty żyłeś sobie gdzieś na Desperacji... — Zsunęła dłoń z klamki. Nawet nie zauważyła, że trzymała ją w uścisku od dłuższej chwili. Rozluźniła palce i pchnęła drzwi, które zatrzasnęły się z cichym stuknięciem. Na moment zamilkła, by zebrać odpowiednie słowa. — Może powinieneś wyrazić swoją chęć powrotu nad ich grobami.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.19 16:18  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Nakamurze nie spodobał się ton, jakim zwracała się do nich przywódczyni. Ciężar powagi całej tej sytuacji spoczywał na jego barkach, marzył o tym, by się go pozbyć i swobodnie zaczerpnąć powietrza, którego brakowało mu już od kilku minut. Oczekiwał od Yuu podobnego podejścia do sprawy, nie spodziewał się natomiast ironii i sarkazmu. Gdyby nie chciał załagodzić sytuacji i uspokoić Łowczyni z pewnością nie powstrzymałby się od komentarza na ten temat. Nie tylko jej towarzyszyło poczucie dumy.
  Zadbanie o dobry wizerunek przed Vettorim, a także innymi łowcami, opłaciło się. Wiedział, że słowo zastępcy nie może zostać zbagatelizowane i chociaż nie planował tym sposobem wkupić się w łaski przywódczyni, teraz zrozumiał, że gdyby zagrał to inaczej, mógłby wąchać kwiatki od spodu.
  Emocje potrafiły wiele odkryć, kiedy więc Kami w jednej chwili ostudziła złość i ograniczyła jej uzewnętrznianie, nie był pewien, czy wolał, gdy przemawiała do nich na pozór spokojniej. Tamto zaskoczenie i złość świadczyły o zaangażowaniu w sprawę ich obojga. Gdyby nic nie znaczyli, pozbycie się ich — a równocześnie problemu — byłoby kwestią zaledwie jednego rozkazu.
  — Sądziłaś, że się zlęknę? — Ciemna brew uniosła się ledwo zauważalnie. — Przywódca nie powinien wzbudzać strachu w swoich ludziach. — Zauważył, prostując się instynktownie odrobinę bardziej i chociaż patrzył z góry na kogoś wyższego statusem, w jego spojrzeniu nie widniała żadna wyższość. — Dopiero teraz jestem gotów uznać Cię za swojego przywódcę — powiedział z nieskrywaną powagą, a na dowód tego uklęknął na jedno kolano przed kobietą. Honor i lojalność to cechy, których nigdy nie utracił. — Kimkolwiek bym wcześniej nie był, klęczę przed Tobą nie jako wróg, nie jako zagubiona dusza ani nie jako Ryūtarō Moriyama. Wstąpienie w szeregi łowców traktuję jako drugą szansę, nowe życie, które oddaję organizacji. To, co wydarzyło się przed moim pojawieniem się na Desperacji i przed rytuałem wszczepienia czerwinki nie wpłynie już na moje oddanie. Jestem Kei Nakamura i należę do łowców. Nic tego nie zmieni. Chcę, żebyś uznała mnie jako jednego z was.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.19 0:21  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Mało brakowało, by Ikar wzruszył ramionami słysząc reprymendę. Sam doskonale wiedział, że historia o jego amnezji jest zbyt nieprawdopodobna, by dać jej wiarę od razu, a tu na domiar złego, sprzęgła się z niepamięcią Moriyamy/Nakamury. Prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności było doprawdy niewielkie. Cóż innego jednak mógł rzec? Nie wiedział nawet wystarczająco dużo, by skłamać w przekonujący sposób.
Jednak nawet ta niepokojąca reakcja, nie przyćmiła informacji o diametralnym znaczeniu dla Anterio. Były wojskowy? Sama myśl, że należąc do opresyjnej i totalitarnej organizacji rządowej, postanowił zdezerterować na rzecz rebelii, była dlań niemal niewyobrażalna. Z trudem przyswoił tę wiedzę, a to otworzyło mu drogę do tak wielu spekulacji, że większości z nich nie zarejestrował od razu. Czy to była pierwotnie jego decyzja czy też podstęp łowców? Jakie miał powody by to zrobić? Jak to się stało, że udało mu się przekonać, tę nieprzejednaną wojowniczkę? Tak wiele pytań, a tak niewiele odpowiedzi. Mózg Ikara pękał w szwach, próbując znaleźć choćby prowizoryczne wyjaśnienie takiej kuriozalnej sytuacji. Na ile sięgała jego wiedza o władzy w mieście, trzeba było być pozbawionym własnej woli fanatykiem, by dla nich pracować. Może więc zrzucił klapki z oczu? Albo to Łowcy przedstawiali M3 w tak przerysowany sposób?
Zagubiony we własnych myślach prawie nie zwrócił uwagi na to co Yuu Kami mówiła do Drugiego. Podchwycił jednak wydźwięk wypowiedzi, który brzmiał: "Gdyby mój zastępca cię nie zaakceptował, już byś nie żył." Blight nie posiadał takiego kredytu zaufania. Rzeczony Vettori wykazał się podejrzliwością nie mniejszą niż obecna tu przywódczyni, ale z uwagi na jakieś dawne jego zasługi dla organizacji, przebywał w stanie zawieszenia do czasu jej powrotu. Dlatego ta rozmowa, mimo że mogła zaważyć na całym jego życiu, była tak istotna. W siedzibie łowców nie było miejsca na odrzutków. Albo zostanie zaakceptowany przez jednooką łowczynię, albo zginie, bo czas na niezdecydowanie w jego sprawie dobiegł właśnie końca.
Oderwawszy się od analizy własnej sytuacji, zwrócił uwagę na to, że Yuu Kami znała Nakamurę jeszcze jako wojskowego, Moriyamę. I w tych kilku krótkich zdaniach, odcięła się od tego, co ich łączyło wcześniej. Brzmiało to dość surowo, lecz pasowało do dotychczasowego obrazu Yuu Kami jako przywódczyni. Surowa, skora do gniewu, ale tłumiąca go niemal w zarodku. Teraz okaże się, czy ma też drugą istotną cechę przywódcy: Sprawiedliwość.
Starał się nie okazywać po sobie, iż czeka na słowa tyczące się jego. Kiedy wreszcie rozbrzmiały, zauważył krzywy grymas, wykwitający na obliczu przywódczyni i zadał sobie pytanie, czy żałuje tego, że pozwoliła na jego przemianę? Może tak było w istocie. Wydawało mu się, że słyszy w jej głosie smutek. Smutek, bo tylu dobrych łowców zginęło lub może, bo ten jeden nawrócony spec przeżył, mimo wszystkich przeciwności. Może jednak źle interpretował jej sygnały i Kami trapiło coś zupełnie innego? Mimo wszystko, przekaz z jej strony był raczej zniechęcający, jakby jego powrót nie znaczył niczego i został odebrany jedynie jako tchórzliwy manewr zagubionego człowieka.
Jak się okazało, Kei Nakamura odebrał wszystkie jej słowa zgoła inaczej. Nie znając swej przeszłości, z ochotą odciął się od niej i przysiągł wierność jednookiej, w najbardziej teatralnym z gestów. Pomimo całego swego opanowania, prawy kącik ust Ikara zadrgał w rozbawieniu na ten widok. Odwrócił jednak wzrok od klęczącego łowcy i wbił wzrok w kobietę.
- Wybacz, że nie klęknę przed tobą, tak jak on, ale nie jestem w stanie. - głos Ikara brzmiał spokojnie, mimo że zniknęło poprzednie zamyślenie i przerwy w wypowiedzi. - Wybacz też tę śmiałość, ale nie znam Ciebie zbyt dobrze. Właściwie wcale. Ty za to znasz mnie i jesteś w stanie stwierdzić, czy z moich pierwotnych przysiąg wywiązałem się należycie. Powiedziałaś, że służyłem pod Tobą i stawiasz mnie na równi z ludźmi, których wyraźnie szanujesz. Powiedz mi więc, proszę, dlaczego żałujesz mojego powrotu? - choć serce biło mu jak szalone, dokładał wszelkich starań, by głos mu nie drżał - Nie wybrałem amnezji. Nie porzuciłem was celowo. Skoro wybrałem Łowców ponad S.SPEC, to znaczy, że musiało być w was coś, w co warto wierzyć. Jeśli tego nie zatraciliście, nie masz powodu, by obawiać się o moją wierność, w końcu stoję tu przed Tobą dobrowolnie i mówię to, co myślę. W końcu zaufanie jest podstawą rebelii, czyż nie? Więc albo zetnij mi głowę teraz, jak dezerterowi zbyt głupiemu, by wiedział kiedy uciekać, albo pozwól mi wrócić i nadal ratować towarzyszy broni.
Zakończywszy swój monolog, zacisnął pięści za plecami tak mocno, że aż mu pobielały kłykcie. Zaraz okaże się czy przypadkiem się nie przeliczył. Jeśli Yuu Kami byla wrażliwa na punkcie miłości własnej i nieutulonego ego, umrze szybciej niż zdąży o tym pomyśleć. W przeciwnym wypadku być może wyjdzie z tego cało, nawet jeśli zostanie ukarany za bezczelność. Wszystko byłoby lepsze od stanu niepewności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.19 15:55  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Patrzyła w ich kierunku z dystansem. W dalszym ciągu nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że wpadła jedynie w pułapkę majaków, swojego zmęczenia. Napięcie malujące się na obliczu nieco zelżało, lecz w dalszym ciągu daleko jej było do ugodowego nastawienia. Jednookiej udzielała się nerwowa atmosfera spotkania i przeświadczenie mężczyzn, że ta próbuje ich strachem nagiąć do swojej woli.
  Gdyby tylko wiedziała, co tak właściwie jest jej wolą może wszystko byłoby łatwiejsze.
  — Przywódca robi to, czego potrzebują jego ludzie. — odparła twardo, gdy Warner zaczął podważać jej działania. — Nawet jeżeli oznacza to, że ma zostać ich katem.
  Nie skomentowała jego rycerskiego gestu, pozostała niewzruszona na tak teatralny pokaz lojalności, który bardziej niż wszystko co do tej pory mówił wzbudziło w niej ostrożność. Zapewne ten człowiek klną się na własne życie przed dyktatorem, zanim otrzymał swoją posadę eliminatora. Być może był lojalny, ale już raz zdradził człowieka, za którym ślepo podążał. Nic nie stało na przeszkodzie, by zrobił to po raz drugi.
  To, co wydarzyło się przed moim pojawieniem się na Desperacji i przed rytuałem wszczepienia czerwinki nie wpłynie już na moje oddanie.
  — Niech i tak będzie — oznajmiła zniecierpliwiona. Łowcy nie mieli żadnego zwyczaju, który wymagałby od nich, aby kajali się przed przywódczynią, by ta osobiście przyjęła ich w szeregach rebelianckiej bandy. Zachowanie obu mężczyzn ja dziwiło, szczególnie, gdy zrzekali się, że ich poprzednie żucie zniknęło w odmętach uszkodzonej pamięci. Nie istniało nic, co by ich z jednooką łączyło. Nawet wspomnienia. — I wstań z kolan, na bogów. Jesteśmy rebeliantami, a nie chorągwią króla Desperacji.
  Ich grupę bez wątpienia charakteryzował pewien rodzaj luźnych więzów, jak w rodzinie, która pomimo drobnych starć zawsze mogła na siebie liczyć. Nie wymagała nigdy, by traktowano ją jak królową szczurów, ale ludzie samo musieli wyczuć, kiedy przekraczają granicę. Jedną z nich było bez wątpienia klękanie na jedno kolano, które nie ukrywając, w pierwszym momencie skojarzyło jej się z zupełnie inną czynnością.
  Nie takich szaleńców miała okazję poznać.
  Bez entuzjazmu przypomniała sobie wojskowego generała, który zdradził dyktatora i gotów był tarzać się przed nią po ziemi, byle tylko zaakceptowała go w szeregach rebelii. Nie potrzebowała pod swoją komendą takich degeneratów. Podobno zginął od ran, które mu osobiście zadała.
  — Nie wróciłeś tu z własnej woli. Jeżeli twoja pamieć zniknęła, to najpewniej trafiłeś tu ponownie, bo znaleźli Cię moi ludzie poszukujący dezertera. Co, jeżeli pierwsi zrobiliby to moi wrogowie? Przecież w ich szeregach również służyłeś. — Zwróciła się do Blighta, ponieważ jego historia również posiadała wiele epizodów, z których nadal mógłby się tłumaczyć, gdyby jego pamięć nie szwankowała. Wspominanie ich teraz, gdy dotknęła go amnezja byłoby zapewne mało taktowane. Ale cholera, Yu nigdy nie była taktowna. — Wybrałeś Łowców ze względu na swoje osobiste pobudki, nie przez wiarę w nasze idee. Stąd moje zaufanie w twoją osobę nie jest bezgraniczne. Ktoś kto raz został zdrajcą, zdrajcą pozostanie do końca życia. — Prychnęła bezgłośnie, kiedy zasugerował by ścięła mu głowę. Może nie zamierzał klękać, ale chyba też wczuł się z mocno w średniowieczny klimat. — Wiele czasu poświeciłeś, by odnaleźć się w naszych szeregach i wszystko to zostało zaprzepaszczone. Jeżeli twoja chęć, by pozostać z moimi ludźmi jest szczera, to czeka Cię tyle samo pracy. O ile nie nawet więcej.
  Nie wierzyła pięknym słowom, wierzyła czynom. A zarówno Warner jak i Blight swoim nagłym zniknięciem zniweczyli całe to dumne i wielkie zaufanie. Kredyt, który podarowała im tym razem nie będzie już tak duży jak poprzednio.
  — Nie rozumiem po co w ogóle do mnie przyszliście. Jeżeli zostaliście raz zaakceptowani w szeregach Łowców, to nikt was z nich nie wygoni. Albo zginiecie działając w naszych interesach, albo przeciw nim. Inna droga nie istnieje. — Przypomniała chłodno spoglądając na jednego i na drugiego.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.19 16:24  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Zaprzeczyłby jakimkolwiek zarzutom zdrady. Węszył w specu i z tym Warner się zgadzał, nie mógł co prawda przewidzieć reakcji w konfrontacji z pewnymi faktami, ale odwrócenie się plecami do swoich ludzi wcale nie przyszłoby mu łatwo. Był lojalny. Nawet kiedy targały nim wątpliwości. Nawet jeśli świadomość szeptała mu, że to co robi nie jest do końca słuszne. Kiedy obierał jedną stronę, nie uciekał niczym mysz, gdy zaczynała przegrywać.
  Niestety obecnie nie miał pojęcia, jakim kodeksem kierował się dawniej. Mimo to coś w odpowiedzi Yuu ugodziło jego dumę, a szczęka zacisnęła się w próbie powstrzymania fali złości.
  Powinien dać sobie z tym spokój. A może wystarczyło trochę czasu?
  Nie dodał już żadnych słów. Wstał z kolan, rzucając przywódczyni długie spojrzenie, w którym pojawiło się coś więcej poza powagą.
  — W takim razie to koniec rozmowy, jak mniemam? — Poprawił szablę przypiętą do boku i wyprostował poły płaszcza, chwilowo urywając kontakt wzrokowy.
  Czy ogarnęło go właśnie zrezygnowanie? Zawód?
  Musiał pozbyć się tego uczucia, nim zapuści korzenie głębiej.
  Jeśli otrzymał twierdzącą odpowiedź na zadane pytanie, skinął głową i skierował się prosto do wyjścia, znikając zaraz za rogiem i udając się prawdopodobnie gdzieś na zewnątrz.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.19 16:48  •  Siedziby dowódcy. - Page 5 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Zawód ukazał się na jego twarzy, gdy pokręcił głową po słowach Yuu Kami.
- To proste. - odrzekł spokojnym tonem, tak kontrastującym z jego myślami. - Tatuaż łowców. Nie mógłbym się z niego wytłumaczyć miastowym, nieprawdaż?
Wybrał słowną agresję jako formę obrony przed oskarżeniami przywódczyni. Oskarżeniami, których nie do końca rozumiał. Nie znał swoich motywów ani też przeszłości w szeregach S.SPEC. Poruszanie ich w takiej sytuacji było bezcelowe, bo były to argumenty, na które w żaden sposób nie mógł odpowiedzieć, nie ważne czy przekonująco, czy też nie.
- Rozumiem, że możesz nie wierzyć w czystość intencji Nakamury, bo do czasu amnezji był wojskowym. I potrafię pojąć, że z podobnego powodu, moja łata zdrajcy wzbudza twój niepokój. Natomiast nie rozumiem tego, o co już Cię zapytałem: Dlaczego żałujesz mojego powrotu? Nie oczekiwałem otwartych ramion czy łzawych tłumów, ale zwykłego potwierdzenia faktu, że moja obecność tutaj jest pożądana, mimo nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, jakim była i nadal jest moja amnezja.
Nie musiał dodawać, że właśnie tego jednego potwierdzenia nie dostał, a w zamian poczęstowany został podejrzeniami i oskarżeniami. Nie był dzieckiem, by ta jedna uraza zniechęciła Ikara do całej organizacji, lecz w pewien sposób rzuciła cień na to, jak będzie odbierał swoje kontakty z innymi łowcami. Część z nich znał, część była nowa, nikt jednak nie powitał go jak starego przyjaciela. Wcześniej brał pod uwagę, że może było to spowodowane jego charakterem, teraz jednak zaczął się skłaniać ku myśli, że najzwyczajniej w świecie, pogląd przywódczyni nie był wyjątkowy wśród szeregów rebeliantów i każdy dawny towarzysz broni usunął z pamięci jego dokonania, wskutek czego, teraz jako tabula rasa będzie musiał na nowo szukać tu swojego miejsca.
- Odpowiadając na twoje pytanie, przyszedłem do ciebie w nadziei, że przybliżysz mi moją przeszłość w tej organizacji. Po tej rozmowie stwierdzam jednak, że wolę z tym poczekać.
Nie miał już nic do dodania. Jeśli Yuu Kami odpowiedziała twierdząco na pytanie Nakamury, po nieznacznym ukłonie, Ikar wyszedłby z siedziby przywódczyni w ślad za drugim łowcą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach