Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 15.09.19 10:20  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  — I gdzie byś wtedy był? — kontynuował drążenie tematu.
  Cel mężczyzny był dla niego tajemnicą. W pewnym sensie Vettori rozumiał beznadzieję jego położenia. Zdradził stronę, której trzymał się od urodzenia i chociaż nie czuł zawiści ze strony nowej rodziny, Łowcy nie byli do końca tym, czego szukał. Przygarnęli go, więc musiał jakoś im się odwdzięczyć, lecz gnębiony niepewnością nie potrafił wkładać całego serca w to, co robi.
  Tyle, że gdy odkryje jak wyglądała jego przeszłość, wszystko wyłącznie się skomplikuje. Jasnowłosy musiał więc mądrze dysponować wiedzą, którą przekazywał w swoich rozmowach nowemu nabytkowi. Ostrożnie, badając jego reakcje uchylał rąbka tajemnicy, a niekiedy manipulował słowami tak, by zamiast spokoju ducha w Warvisie zrobiło się wyłącznie więcej niepokoju. Tylko Łowcy mogli mu teraz pomóc.
  — Nie siedzę w twojej głowie. Nie wiem na ile byłeś poważny, czy może wszystko z twojej strony było wyłącznie grą. Rzeczywistość jest taka, że każda ze stron uwierzyła w twoje poczynania. Ale to znaczy... — przerwał na moment, szukając spojrzenia Warvisa. — To znaczy, że musisz wziąć odpowiedzialność za swoje poprzednie życie.
  Odchylił się do tyłu prostując plecy. Stołek, na którym przysiadł okazał się niekoniecznie wygodny, szczególnie bez oparcia, na którym mogłyby spocząć jego zmęczone barki.
  — Sugerujesz, że o osobie, która naraża dla naszego dobra swoje życie można wypowiadać się inaczej? To nie on siedzi tu teraz popijając herbatę — Odparł z mieszaniną zaskoczenia i oskarżenia. Zza okularów trudno było zobaczyć, co tak naprawdę kryje się w spojrzeniu Vettoriego. Jak bardzo poważny był w tym, co mówił. Nie dało się go jednak oskarżyć o nadmierne poczucie humoru, był przesadnie obowiązkowi i sztywny. Jego oddania względem przywódcy nie dało się podważyć.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 12:58  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  — Zweryfikowałbym informacje z drugiej strony. — Im dłużej zagłębiał się w temat, rozważał wszelkie możliwości i drogi, którymi mógł podążyć, tym bardziej czuł, jak odbiera mu to jakąkolwiek energię i chęci. Jeśli jakimś cudem nie odzyska pamięci, nigdy nie dowie się, kim naprawdę był Ryuutarou Moriyama. Otrzymywał strzępki informacji od kogoś, kogo dawniej uważał najpewniej za wroga. To jasne, że jedna grupa zniechęca do wspierania opozycji, teraz znalazł się tam, gdzie nigdy nie miał. Po drugiej stronie. Ze swoją poprzednią wiedzą łatwiej podjąłby decyzję, kto według niego zasługuje na lojalność. Do specu jednak nie wróci. Przeszedł rytuał wszczepienia czerwinki, dołączył do Łowców i nawet jeśli nie w pełni świadomy tego, jakimi konsekwencjami będzie to rzutować, to droga powrotna już się zatarła.
  Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje poprzednie życie. I to zamierzał zrobić. Nie stanie jedną nogą tu, a drugą tam. Albo wejdzie w to cały albo nigdy się nie określi i straci szansę na odzyskanie chociaż cząstki poprzedniego życia. Czas porzucić uparte poszukiwanie dawnego charakteru, analizowanie, co z jego działań wynikało ze szczerych intencji, a co stanowiło tylko podstęp. Dowie się prawdy, ale nic to nie zmieni, niezależnie, czy był w pełni oddany władzy czy planował zdradę.
  Kolejna wypowiedź Vettoriego utwierdziła jedynie wrażenie Jarvisa.
  — Nie wiem, co teraz robi. — Stwierdził fakt. — Ale wiem, co mogę ja. Nie chcę ograniczać się do latania z mopem, czyszczenia broni czy liczenia zapasów. Skoro kiedyś wykorzystywano mnie jako siłę bojową, jednostkę do zadań specjalnych, chcę do tego wrócić. Zacząć być znowu najlepszy w tym, do czego mam predyspozycje, nie marnować potencjału.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 13:59  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Vettori zmrużył lekko oczy. Nie mówił tego na głos, ale odpowiedź Warvisa nieco go zmartwiła. Bardziej jednak od niepokoju w jego mice krył się zawód. Młody łowca jednym zdaniem zdradził, że nie ufa Łowcowm. A w Łowcach nie było miejsca dla wahających się, byłych żołnierzy. Musiał udowodnić, że jest godzien zaufania, a nie podważać słowa swoich przełożonych.
  — Naiwne podejście. To oczywiste, że każda ze stron będzie przedstawiać siebie w pozytywnym świetle. — Ułożył przedramię płasko na blacie nieznacznie się prostując. — Może źle się wyraziłam, Jarvis. Od kiedy do nas dołączyłeś twoje działania mają służyć większej idei, nie twojemu własnemu dobru. Gdybyś chciał dbać o własne tyły, nadal siedziałbyś w mieście na stanowisku eliminatora. Nie po to postanowiłeś coś wtedy w sobie zmienić, by teraz popaść na nowo w wątpliwości.
  Pomimo przyjemnego dla ucha, spokojnego tonu Vettori był człowiekiem, który z bladym uśmiechem na twarzy mógł wydawać rozkaz rozstrzelania. Rzadko się złościł i równie rzadko prawdziwie cieszył. Jego zadaniem nie było przynosić ukojenia słuchaczom, ale dyrygować nimi, zarządzać, rozdzielać obowiązki i ich dopilnowywać. W tej czynności nie było wiele miejsca dla uprzejmego charakteru.
  — A więc jesteś jednostką bojową... — kącik jego ust powędrował nieznacznie ku górze. — Zapominasz tylko, że my nie walczymy z Desperacją. Bronimy się przed nią, jeżeli trzeba, ale naszym głównym wrogiem nie jest natura, a S.SPEC. Jesteś jednostką bojową i rwiesz się do walki, ale twoim pierwszym zadaniem może być postrzelenie twojego starego przyjaciela. Ha! Możesz nawet nie wiedzieć, że to twój własny przyjaciel... zabijesz go, kiedy on z niedowierzaniem opuści broń? — Vettori sięgnął do swojego pasa, do którego przyczepiona była kabura z małym pistoletem. Nigdy nie pozostawał bez broni. — Czy może najdą cię wątpliwości i najpierw zaczniesz go wypytać o samego siebie? Jak myślisz, Jarvis. Nadal sądzisz, że to dobry pomysł wykorzystywać cię jako siłę bojową?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 14:53  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  — Naiwne — przyznał, kiwnąwszy powoli głową. — Ale prawdziwe. Nie zamierzam Cię okłamywać, Vettori. Mogę przypuszczać, jakie odpowiedzi chciałbyś otrzymywać, jednak zamiast Twojego zadowolenia wolę budować zaufanie. Nie będę zapewniać Cię, że dla Łowców jestem w stanie oddać życie i że nigdy nie popełnię błędu związanego z moją przeszłością. Z drugiej strony wcale nie wykluczam takich sytuacji... liczę na odrobinę zrozumienia. Straciłem pamięć, znalazłem się po drugiej strony barykady, nie wiem, w co mogę wierzyć, a w co nie... dziwisz się, że targają mną wątpliwości? — Uniósł pytająco brwi. — Czas może rozwiązać wiele spraw, ale ja nie lubię czekać. Jeśli mam możliwość na wcześniejsze uzyskanie równowagi, pewnego gruntu pod nogami, to chcę zrobić, co w mojej mocy. — Podobna moc wybrzmiewała w tonie głosu mężczyzny. Wierzył w to, co mówił, bez wątpienia. Determinacja malowała się na jego twarzy, mimo starań o jej neutralny wyraz. Oczy zawsze zdradzały skrywany w środku zapał.
  — Wiem, z kim walczycie. — Posłał mu spojrzenie okraszone cieniem zirytowania. Vettori pozwalał sobie na zbyt wiele, traktując swojego rozmówcę jak głupca, ale Jarvis był pewien, że zasługuje na szansę. — Nie planuję ginąć. Zdaję sobie sprawę, że moje poprzednie życie to zamknięty rozdział. Tak samo jak wszelkie znajomości. Teraz... skoro należę do łowców, każdy spec jest również moim wrogiem. Nie odzyskam tego, co dawniej, więc... — przetrzymał na moment powietrze w płucach — po co mam do tego wracać? Czasami niewiedza jest lepsza.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 15:21  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Mężczyzna po raz kolejny ukrył za powierzchnią okularów swoje spojrzenie. Nie zareagował na odpowiedź byłego eliminatora od razu, smakował na ustach słów, które mógłby mu zaserwować, by kontynuować wymianę zdań. Cisza wypełniona była napięciem, lecz nie takim, które płuca pozbawiało tlenu. Wszystko mogło potoczyć się w różnych kierunkach, dlatego Vettori korzystał ze swojego czasu, by jak najlepiej dobrać słowa.
  — Mnie może w ten sposób przekonasz, ale nie wszyscy Łowcy mają tak ugodowe charaktery. Pamiętaj, że spora część to wymordowani. Jeśli okażesz w ich towarzystwie niepewność, nieważne jak szczera, uznają Cię za słabego i niegodnego zaufania. Mają nad tobą jedną przewagę - nie zastanawiają się zanadto. — Vettori nie przejawiał zmęczenia. Jego podejście do rozmowy również różniło się od tego, prezentowanego przez Warvisa. To młody łowca musiał za wszelką cenę udowodnić, że jest warty zaufania, że można mu powierzyć zadanie, które dla byłego eliminatora powinno być za trudne. — Więc kiedy pierwszy raz wycelujesz w żołnierza to nie ja będę cię obserwował, a oni. Zobaczą, jeżeli nawet na ułamek sekundy zadrży Ci ręka. Ufasz samemu sobie na tyle, by podjąć się jakiegoś istotnego zadania?
  Czterooki sięgnął ostrożnie za pazuchę i wysunął z pomiędzy warstw ubrania mały notatnik. Jednym palcem przewertował strony i zatrzymał się na jednej, zerkając ponad oprawkami na Warvisa.
  — Być może będziesz miał okazję jakoś się wykazać, ale w pierwszej kolejności doprowadź się do porządku. To, że straciłeś wspomnienia, swoją pozycję i jesteś daleko od domu nie znaczy, że masz wyglądać jak desperat z urodzenia. — Upomniał młodego łowcę oceniając krytycznie jego wizerunek. W lepszym stanie znajdował się wtedy, gdy znaleźli go gdzieś na pustkowiach Desperacji. Teraz zwyczajnie się zaniedbał, a to, dla Vettoriego, było pierwszą oznaką jego kruchego charakteru.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 16:01  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  — Wezmę za to odpowiedzialność — zapewnił. — A Twoje rady do serca. — Przesunął czubkiem języka po spierzchniętej wardze, przenosząc wzrok w bok. — Obawa przed bezużytecznością z pewnością mi pozostała.
  Nie widział się obecnie w roli samotnego wilka. Poprzednio, mimo pewnej niechęci do współpracy, potrzebował wokół siebie ludzi. Przełożonych, którzy mogli nim odpowiednio pokierować. Wobec organizacji rzadko lubił działać na własną rękę, potrzebował jasno określonych celów, choć i bez nich wykazywał się kreatywnością i inicjatywą. Może część z tych rozważań była jedynie domysłami, wyolbrzymionymi cechami, ale na czymś oprzeć się musiał. Kilka miesięcy to mało na zweryfikowanie swoich przekonań i predyspozycji, dlatego powinien jak najczęściej konfrontować się z coraz to nowszymi problemami.
  Zerknął na wyciągnięty notatnik, odruchowo próbując dostrzec logikę w zlepkach liter i słów, po czym podniósł zaraz wzrok na twarz okularnika.
  — Zrozumiałem. — I więcej razy nie było trzeba mu powtarzać. Sam zaczął odczuwać dyskomfort w związku ze swoim zaniedbaniem, ale dotąd brakło mu tej "iskierki", która pchnęłaby do przodu. Rozmowa z Vettorim, mimo pewnego napięcia i trudności, wzbudziła w Jarvisie poczucie obowiązku. Pomogła mu określić cel i drogę do niego.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 13:29  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Jasnowłosy spojrzał na Warvisa wzrokiem bez wyrazu. Być może nie spodziewał się takiej natychmiastowej uległości, zgody na wszystko, co starał się mu przekazać. Młody łowca szybko stracił ducha, albo uznał, że przytakując na wszystko łatwiej udowodni swoją lojalność. Tak czy inaczej, Vettori nie miał powodów, by mu w tym momencie nie wierzyć. Dotychczas też nie zrobił nic głupiego, był być może nieco spokojniejszy w porównaniu do mężczyzny, którego okularnik poznał jeszcze w mieście, ale na pewno nie był niebezpieczny.
  — Obyś szybko się jej wyzbył. Chociażby poprzez bycie rzeczywiście pożytecznym. — Mężczyzna odrzucił swój notesik na bok i nachylił się jeszcze raz do Jarvisa. — Przywódcy tu nie ma, ale mnie też powinieneś udowodnić, że warto Cię docenić.
  Uśmiechnął się delikatnie i wstał ze stołka. Odsunął mebel w stronę reszty gratów i skierował do wąskiego przejścia, z pomocą którego nieco wcześniej w ogóle się tu pojawił. Zatrzymał się na progu i spojrzał przez ramię w stronę mężczyzny.
  — Oczekuj ode mnie wiadomości, łowco — powiedział, z naciskiem na ostatnie słowo i zniknął, pokonując po raz kolejny tego samego dnia korytarz pełen rur. Wiele przemyśleń na temat tej rozmowy zamierzał zachować dla siebie, jednak jakaś część na pewno zostanie w którymś momencie przekazana Yuu, gdy kobieta zjawi się wreszcie w kryjówce... Liczył na to, iż rzeczywiście się zjawi. Brak jakichkolwiek informacji trochę go niepokoił, ale tego nie dawał po sobie poznać. Nadal zamierzał zarządzać organizacją tak, jakby lider wcale nie zaginął, a po prostu wyjechał na kilka długich dni zasłużonego odpoczynku.
  Poprawił okulary i wrócił do swoich zajęć.

z/t
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.19 21:52  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Odprowadził Vettoriego wzrokiem, zatrzymując uwagę w przejściu na dłuższą chwilę.
  Nie wiedział, na co liczył, na taryfę ulgową? Czuł się w jakiś sposób nietykalny tylko dlatego, że miał prawo nie wiedzieć niektórych rzeczy?
  Ocknął się kilka dobrych miesięcy temu, a jedyne, co dotąd zrobił, to dołączenie do rebeliantów. Nie mógł uznać tego za wyczyn. Stał w miejscu, mimo wmawiania sobie, że przecież podjął się pewnych działań.
  Akurat.
  Nawet o siebie nie zadbał.
  Przegryzł wewnętrznie wargę, tłumiąc zrezygnowane westchnięcie. Zdecydowanie nie sprawiał dobrego pierwszego wrażenia, więc na co mógł liczyć od strony innych? Czas zapracować na zaufanie i szacunek. Na powrót do normalności. Im dłużej trwał w tej bierności, tym bardziej grzęznął w bagnie bez możliwości wydostania się.
  — Wchodzę w to cały — zadeklarował przed sobą cichym szeptem, po czym spojrzał na kubek. Chwycił go w dłoń, powierzchownie wyczyścił i odstawił do szafki. Zasunął krzesło, postał tam przez moment, chłonąc ostatnie słowa odbytej rozmowy, jakie zawisły w powietrzu, i wyszedł z pomieszczenia.

zt
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 12:13  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  "Wróciła".
  Jedno krótkie słowo, które odbijało się w jego głowie przez całą drogę powrotną.
  Tylko co dokładnie kryło się za tym znaczeniem?
  Wróciła przywódczyni.
  Wróciła Yuu Kami.
  Wrócił ktoś, kto dla jego wspomnień może być istotny.
  Zganił się w myślach za nagłe ożywienie spowodowane czymś, co nie powinno mieć na niego aż takiego wpływu. Konfrontacja z liderką organizacji może okazać się rozczarowaniem. Nie znał jej, pozostawały mu wyobrażenia, instynktowne idealizowanie. Właściwie nawet nie wiedział, kogo szukać.
  Wyciągnął telefon i napisał krótką wiadomość do znajomego łowcy.
  "Po czym rozpoznam?"
  Młoda z opaską na oku i bliznami na twarzy. Zdecydowanie nie przeoczy.
  Wkroczył do Schronu, zwalniając kroku, jakby potrzebował jeszcze kilku sekund na pozbycie się rozemocjonowania. Serce dotkliwie uderzało o żebra, czy to wina adrenaliny, szybszego marszu przez pustynię? Od Apogeum dzieliła go spora przestrzeń do terenów nieznanych, zanim więc otrzymał wiadomość o powrocie Yuu i dotarł na miejsce, minęło trochę czasu.
  Rozglądał się, przechodząc przez korytarze, zerkał do mijanych pomieszczeń, zastanawiając się, czy chce, by to spotkanie przebiegło w jakiś konkretny sposób. Chyba nie miał żadnej wizji. Nie wiedział nawet, co powiedzieć. Może chciał się po prostu przekonać, że przywódczyni naprawdę istnieje?
  Zatrzymał się w siedzibach dowódcy.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 13:59  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Kiedy dowiedział się, że lider organizacji wrócił do siedziby, poczuł, że wreszcie pojawił się ktoś, kto może rzucić światło na jego przeszłość. Jak pierwszy oddech po wynurzeniu się z wody, już sama świadomość istnienia tej osoby, sprawiła mu nieoczekiwaną ulgę. Jednak nie poszedł do jej kwater od razu po usłyszeniu tej wieści. Musiał skończyć nagrywać dzienniki o sobie samym, póki jeszcze widzi w tym jakiś większy sens. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, doda kolejne nagrania i choć nie pomoże mu to w odzyskaniu pamięci, pozwoli zachować te jej strzępy, które zebrał do tej pory.
Skończył nagrywać stojąc przed lustrem i zanim odszedł, przyjrzał się krytycznie swojemu wyglądowi. Złapał manierkę z wodą, która leżała na stole, zwilżył zaschnięte wargi, po czym nabrał kilka kropel na palce i przetarł przekrwione oczy. Przeczesał włosy palcami, układając je należycie i potarł grzbietem dłoni jednodniowy zarost. Postanowiwszy go nie golić, uznał, że jest gotowy na spotkanie, wyglądał na mniej zmiętego niż jeszcze przed chwilą.
W ciągu krótkiego czasu, jaki minął od chwili jego "powrotu" do organizacji, zdążył zaznajomić się z układem korytarzy w siedzibie, dlatego droga do przywódczyni nie trwała długo. Mimo wszystko w ciągu tego spaceru intensywnie zastanawiał się nad nadchodzącym spotkaniem. Informacje, które posiadał, wskazywały na nieco lepszą znajomość niż zwyczajne stosunki między szefem a podwładnym, nie miał jednak żadnych szczegółów, które pozwalałyby mu na określenie reakcji Yuu Kami, gdy pojawi się na jej progu. Czy będzie zaskoczona? Zbędzie go wzruszeniem ramion i każe mu wracać do swoich obowiązków? A może jednak zgodzi się z nim porozmawiać i choć nakreśli mu jego losy wśród rebeliantów. Było wiele możliwości i niewiele z nich kończyły się pozytywnie dla medyka z amnezją. Cóż, no pain, no gain, jak mawiają. Wziął głęboki wdech i przekroczył próg siedziby przywódcy, niemal spodziewając się, że zostanie wydalony zanim jego stopa sięgnie podłogi.
Na miejscu zobaczył innego suplikanta, zwolnił więc krok i zlustrował go spojrzeniem z góry na dół. Nie poznawał go, ale to nie było niczym dziwnym w nowej rzeczywistości. Wyglądał zwyczajnie, choć trzymał się zbyt sztywno, co Ikar odbierał jako niepokój związany z przebywaniem w tym budynku. Czyli nie był tu sam. Ciekawe kogo pierwszego przyjmie Kami?
- Nie znam Cię. Kim jesteś? - zapytał wprost, nieco szorstkim tonem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 18:23  •  Siedziby dowódcy. - Page 4 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Ostrożnie, niemalże na palcach, stąpała powoli po korytarzach schronienia, kryjówki, której nie było jej nigdy dobrze poznać. Dla niej to miejsce było obce, tym bardziej nie potrafiła zrozumieć i pogodzić się z tym, że grona łowców wybierały je ponad mury podziemnego miasta. Ciepłe, wieczorne podmuchy wślizgiwały się na taras i poruszały lekko całą konstrukcją. Budynek oddychał. Przez kilka pierwszych dni nie potrafiła swobodnie stąpać po piętrach tej specyficznej konstrukcji, ale w końcu zrównała swój rytm z mozolnym skrzypieniem chwiejnej architektury.
  Rdza obrastająca poręcz kruszyła się pod naporem jej dłoni. Sunęła palcami po krawędzi stelażu zapatrzona za bardzo na bok, na horyzont, by zwracać uwagę na to, gdzie stawia kroki. Obóz tętnił życiem przed jej oczami jak dobrze naoliwiona maszyna, ruch ludzi, którzy z tej perspektywy przypominali mrówki przyprawiał ją o dreszcze. Zbyt dokładni, zbyt perfekcyjni. To ona była wadliwym elementem.
  Vettori powiedział jej, że powinna odpocząć, ale zamiast przyjąć jego dobrowolną pomoc z radością, pozwoliła gorzkim słowom wybrzmieć w dzielącej ich przestrzeni. Była zmęczona, była zła i okropnie zdeterminowana, by pokazać, że jest w lepszym stanie, niż w rzeczywistości. Nawet on, tak okropnie ludzki w tamtej sytuacji wydał jej się wrogiem, kimś, kto podważa jej możliwości. Żelazisty posmak w ustach uświadomił ją, że znowu nieświadomie zagryzała wargę.
  Odwróciła się, po raz ostatni rzucając szorstkie spojrzenie na widok rozpościerający się z otwartej jaskółki.
  Wyglądała schludnie, to również było zasługą jasnowłosego okularnika, który powstrzymując w ostatniej chwili wzruszenie rozkazał jej (ha, rozkazał! Za bardzo spodobało mu się rządzenie!), by zrobiła coś ze sobą, zanim pokaże się innym łowcom. Ciemne smugi pod oczami widoczne jeszcze wyraźniej na pobladłej skórze nadawały jej wyglądu przeciętnego zabijaki, a smugi - pozostałości choroby - widoczne na powierzchni całego ciała sugerowały, że trzy minuty temu skończyła się bić. Niczego nie próbowała nadrabiać nawet miną, potwornie rozgoryczona spoglądała na wszystkich z góry. Dowódca je oddziału zadbał jednak, by nie szwendała się w tych samych ubraniach, wyrównał ścięte uprzednio we wściekłości włosy i niemalże siłą wmusił w nią jakiś posiłek.
  Kami wiedziała jednak, że jeżeli jeszcze raz spróbuje tego dokonać, zamorduje go łyżeczką.
  Nie była zbyt skora do kontaktów, obrażenia na krtani leczyły się najwolniej. Każde słowo wypluwała z siebie w wysiłku. Gdy ktoś mijał ją, próbował podjąć jakiś temat, kiwała obojętnie głową. Nie miała czasu, nie miała siły, nie miała ochoty ale przede wszystkim nie czuła się w obowiązku im pomagać. Zostawili ją. Dlaczego ona nie miała odwdzięczyć się tym samym?
  Ostrożnie, niemalże na palcach, tak jak uprzednio stąpała po niewielkim balkonie tak samo poruszała się teraz w zamkniętym wnętrzu surrealistycznej budowli. Nic tu nie przypominało jej domu, było jasne, przewietrzone, pełne życia i ludzi, których nie chciała widzieć.
  Dłoń zawisła na klamce. Palce najpierw zacisnęły się na niej do zbielenia, a potem zawisły, niemal bezwładnie, oparte wyłącznie o kształt z chłodnego tworzywa. Była rozgoryczona, owszem, połowicznie ślepa i obojętna niemal na wszystko, lecz o wszystkim tym była w stanie zapomnieć w przeciągu kilku urwanych sekund, jak mogło się okazać.
  Ludzie się zmieniali i chyba tylko ona stała w miejscu. Każdy z nich zmienił się tak bardzo, że w pierwszym momencie była pewna o swojej pomyłce, ale zamrugała. Widziała, widziała wszystko dokładnie, ostro, wyraziście. Na tyle dokładnie, że urwany oddech przyniósł jej ból, gwałtowne zawahanie w sercu, fizyczną niedogodność, która działała jak ostrzeżenie.
  Masz zwidy, Yu Kami. Oszalałaś. Oczywiście, że tak. W końcu musiało się to stać.
  — To nie jest zabawne. Nie wolno wam tu wchodzić — oznajmiła bardzo poważnie, czując, że w kąciku ust wyrasta jej niepewny uśmiech. Miała ochotę zaśmiać się, krótko, szaleńczo. Zmęczenie całego organizmu nie pozwoliło jej nawet na tak niewielki gest.
  I co dokładnie miała na myśli mówiąc, że nie wolno im tu wchodzić? Gdzie? Do jej umysłu? Nie powinni wywlekać wspomnienia na wierzch, jakby nagle czas nie miał żadnego znaczenia. To były jej myśli, tylko i wyłącznie jej. Nikt nie miał prawda w nich mieszać.
  Widzę trupy. Widzę trupy do jasnej cholery.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach