Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 14.05.17 10:23  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
PODSUMOWANIE

Dobra, w zasadzie po przeczytaniu postów, nie mam za bardzo wiele do pisania. Skoro Slei użył bariery, w zasadzie nic mu nie można zrobić. Pozostała dwójka bandytów padła bez życia, więc misję można uznać za zakończoną powodzeniem, ALE przez użycie artefaktów, z których część przeszła już wcześniejsze odnowienie, Sleipnir zaczął odczuwać przejmujące zmęczenie. Przed jego oczami zaczęły pojawiać się mroczki, które zwiastowały zbliżającą się utratę przytomności. Nie był już w stanie opuścić budynku o własnych siłach.
(!) Strzał w łydkę uszkodził nerw strzałkowy, co nawet po wyleczeniu rany ma doprowadzić do powikłań w postaci utykania na prawą nogę. Taki uraz skutkuje ogólnym zaburzeniem ruchu stopy, ale przede wszystkim nie będzie mógł stawać na pięcie. Zasadniczo za bardzo sobie nie pobiega.

Interwencja Kashuu i Kanoe okazała się niepotrzebna, jednak teraz pozostało im już jedynie zgarnięcie swojego pobratymca.


PRZECIWNICY:
― Bandyta #16 – wymordowana-wąż, dwa sztylety; obolała na całym ciele, odczuwa potworny ból głowy po uderzeniu o stół; jako wymordowana skrzyżowana z wężem posiada receptory ciepła, dzięki czemu jest w stanie zlokalizować żywe organizmy;
― Bandyta #20 – przywódca, wymordowany-byk, dwuręczny topór z dwoma ostrzami i szpikulcem u dołu trzonka; ból w kroczu stał się już tylko niemiłym wspomnieniem; postrzelony w lewe ramię


ŁOWCY:
― Sleipnir – ugryziony przez szczura w prawą łydkę (rana opatrzona); ugryziony w prawe ramię, kilka szczypiących nacięć na klatce piersiowej i lewym barku; prawdopodobnie złamane żebro po prawej stronie - bok boli okrutnie; postrzelony w prawą nogę (na wysokości mięśnia strzałkowego); przestrzelony lewy bok – nabój wszedł głęboko; nieprzytomny;
― Konoe – bełt wbity w prawe ramię, postrzelona w prawe kolano przez snajpera (rana na ramieniu i kolanie prowizorycznie zabezpieczona przez zabrudzeniem); zawroty głowy przerodziły się w jej silny ból;
― Kashuu – dużo zadrapań oraz ugryzień; uderzony toporem, który pozostawił wgniecenie na jego brzuchu.

To tyle. Reklamacji wydarzeń nie przyjmuję. *teatralny ukłon*
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.17 12:49  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
- Ehh, przynamniej tyle, że w końcu wygraliśmy. - Powiedziała bardziej do siebie niż kogokolwiek innego i zajęła się pomocą rannemu zastępcy przywódcy. Cóż, mogło wyjść gorzej. Mogła zginąć, a przecież żyje. Więc może nie była aż tak wielki obciążeniem dla pozostałych. Cóż, teraz przynjamniej była pewna jednej rzeczy. Nigdy więcej nie zamierzała się angażować w walce wręcz. To zdecydowanie nie była jej działka. Była osobą od planów i komputerów, nie walki. No, ale przynajmniej pokazała, że walczyć też coś tam potrafi w razie ostatecznej ostateczności. By też nikt potem nie gderał, że sobie tylko na stołku przy mapach siedzi. Cóż niewiele już zostało praktycznie do powiedzenia, czy zrobienia. Nastał już czas aby zakończyć całą akcje i mieć spokój. Sama postanowiła, że od razu weźmie się za ogarnianie wszystkiego na nowym terenie, a potem dopiero trochę odpocznie. Ewentualni weźmie jakieś tabletki przeciwbólowe bo ją ten ból wykończy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 12:13  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  W chłodnej, naznaczonej rysami stali jego odbicie prezentowało jedynie zamazaną twarz. Próbował doszukać się w niej znajomych cech, ale czas spędzony nad rozmyślaniem utwierdził go w przekonaniu, że to, co widzi, patrząc na swoją zmechanizowaną rękę pozbawioną większości syntetycznej skóry, jest tym, co czuł również w środku. Tożsamość zamazała się wraz z przekroczeniem murów miasta i rozwiała się z pustynnym wiatrem. Pozostała uszkodzona powłoka, pusty umysł i resztki chęci do kontynuowania tej niepewnej egzystencji.
  Opuszki palców zacisnęły się w kącikach zmęczonych oczu. Niewyraźna wizja była również winą wady wzroku, a jeśli wierzyć słowom anielicy, która odnalazła go konającego na Desperacji, okulary skończyły tak fatalnie, że nie było czego zbierać. Do tego czasu wciąż nie udało mu się znaleźć alternatywy, ale i bez narzędzia korekcyjnego potrafił funkcjonować niemal równie dobrze, co z. Może nie licząc zadań wymagających precyzji.
  Stęknął cicho, poprawiając się na drewnianym krześle. Wiecznie obolały, wiecznie w otępieniu. Jeśli pozwoli sobie na taki stan zbyt długo, ugrzęźnie w bagnie i już z niego nie wyjdzie. Musiał wziąć się w garść, skoncentrować się na tym, co przyniesie jutro. Dołączył do organizacji nie w celu zbijania bąków i zapewnieniu sobie dachu nad głową czy żywności, ale właśnie żeby ruszyć z tym, co mu zostało. Chciał odnaleźć dawnego siebie, dowiedzieć się, kto stał za odebraniem mu godności. I to powinno być jego silnikiem napędowym.
  Przeczesał za długie włosy do tyłu, zastanawiając się, czy samodzielna próba ścięcia tej sięgającej do dolnej granicy łopatek fryzury przyniesie zadowalający efekt czy też wykpi go brakiem umiejętności fryzjerskich. Najwyżej poprosi kogoś z łowóców, mimo że wizja trzymania ostrza przez któregoś z nich z nieuzasadnionych przyczyn wzbudzała w nim dyskomfort.
  Chwycił za czerstwy chleb, odgryzając kawałek, po czym przytknął kubek do ust i pociągnął łyk wody.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 15:08  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Czas mijał mu bardzo powoli, chociaż nie na lenistwie. Dni potrafiły ciągnąć się niemiłosiernie, gdy pomimo natłoku obowiązków wszystko zdawało się toczyć wyznaczonym torem. Obserwowanie wszystkiego z oddali nie przynosiło ukojenia, wyłącznie nerwowość i napięcie, jakiego nic nie było w stanie złagodzić. Tumany desperackiego piasku wznosiły się ponad ruchliwym obozem, od samego rana okolica tętniła życiem, egzystowała we własnym, specyficznym rytmie. Nie mógł do tego przywyknąć.
  Jego miejsce nie znajdowało się poza murami, w miejscu tak bardzo oddalonym od innych zalążków cywilizacji, że wyprawa w nie z prawowitej kryjówki mogła nawet kilka dni. Zazwyczaj wszystko mieściło się w dwóch dobach, ale wliczając pakowanie towarów, zebranie odpowiedniej grupy i rozdysponowanie ich do poszczególnych zajęć... dla niego każde przenosiły wiązały się z kolejnymi problemami, które należało rozwiązać.
  Uniósł dłoń do twarzy. Wilgotne od potu policzki pokrył już drobny kurz obecny w tutejszym powietrzu. Nadmiar słońca także mu się nie podobał. Obrócił się na pięcie schodząc po kręconych schodach, które prowadziły na niższy, okryty od wschodu poziom. Niższa kondygnacja była zdecydowanie chłodniejsza, ukryta wiecznie w przyjemnym cieniu gromadziła wewnątrz wielu szukających ukojenia.
  Ale on poza odświeżeniem szukał także samotności. Zanim ktoś zdołał wychwycić jego sylwetkę w oddali, pokonał kolejny korytarz i zszedł jeszcze niżej, w boczny korytarz rudery, który prowadził już wyłącznie do wielkiej komory hydraulicznej. Rury plątały się tu jak węże, miały różne kolory i wymiary. po niektórych ściekała woda, a na innych osiadała para. W powietrzu wyczuwało się wilgoć.
  Maszerował wzdłuż tej specyficznej ściany napawając się spokojem. Pozornym, gdyż z tyłu głowy cały czas pamiętał o celu, jaką musiał odwiedzić, o tej koziej kobiecie, która ciągle wzywała go na spotkania dopytując się o zaginioną jednooką, o magazynie, gdzie zawartość pożywienia ciągle się kurczyła. Nigdy nie miał prawdziwego wytchnienia.
  Z zagraconego pomieszczenia za ciągiem rur zwrócił na siebie jego uwagę cichy głos. Stukanie talerzy, głośne przeżuwanie. Zazwyczaj chowały się tam dzieciaki tej wymordowanej, ale dzisiaj...
  — Zazwyczaj nie korzystamy z tego pomieszczenia. — odezwał się cicho do biomecha. Chociaż minęło już sporo czasu, od kiedy prawie siłą go tu wprowadził, nadal miał wrażenie, że ciemnowłosy jest ich najnowszym nabytkiem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 15:31  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Powinien zacząć od powrotu do poprzedniej formy. Nie pod względem wysiłkowym, gdyż siły mu nie brakowało, zwłaszcza po pomyślnym przejściu rytuału wszczepienia Czerwinki, ale od aparycji. Obecnie prezentował się jak pospolity menel, wyrzutek społeczeństwa, zepchnięty za margines życia. Włosy przy każdym podmuchu wiatru wpadały w oczy, wzbudzając w mężczyźnie irytację, tak samo jak zarost, na którym zostawały drażniące okruszki po jedzeniu. Przeciągnął dłonią po policzku do podbródka. Już dawno przestało go to kłuć, w zamian przypominając miękki dywan. Zdecydowanie powinien się tego pozbyć. Inaczej skończy jak zakłaczony kot.
  Cała kromka suchego chleba trafiła do jego żołądka i mimo sporej przestrzeni, która tam została, nie zamierzał wypełniać jej bardziej. Kilka długich miesięcy na Desperacji nauczyło go ograniczać spożywaną żywność. Nic dziwnego, gdy tej często brakowało, a zapasami trzeba było rozporządzać z głową. W organizacji nie znajdował się on sam, więc za każdym razem, gdy częstował się zapasami, brał dla siebie minimalną porcję, która odwiedzie go na jakiś czas od głodu.
  Usłyszał w oddali kroki, a z każdą sekundą owy dźwięk się nasilał. Nie ruszył się z miejsca, spokojnie popijając wodę z szarego kubka nadgryzionego z jednej strony. Pamiętał swój pierwszy dzień po przebudzeniu, tamto pragnienie uświadomiło mu, jak ważne potrafi być nawodnienie organizmu. Nie chciałby ponownie tego przeżywać.
  — A czy "zazwyczaj nie korzystamy" jest równoznaczne z zakazem przebywania tutaj? — Od niechcenia rozejrzał się po pomieszczeniu, ale ani tutaj, ani przed wejściem nie dostrzegł żadnego znaku informacyjnego. Jeśli sprawa wyglądała inaczej, nie zamierzał robić problemu, pragnął jedynie w ciszy spożyć posiłek i podumać nad swoim losem. Dogadanie się z resztą członków przychodziło z trudem, ale może to wina nastawienia Jarvisa? Wyglądał jak chodząca depresja, z pewnością zniechęcał tym potencjalnych rozmówców.
  — Zdaję sobie sprawę, że już Cię o to pytałem, ale dziwnie mi służyć komuś, kogo w ogóle nie znam. — Zaczął spokojnie, bardziej zaaferowany cieczą w naczyniu, którym delikatnie kręcił w ręku. —  Z całym szacunkiem wobec Ciebie, Vettori, ale zastępca to wciąż zastępca. Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o tym, co się wydarzyło? — Spojrzenie czerwonych oczu spoczęło bacznie na drugim mężczyźnie. Tyle pytań mąciło jego umysł, że musiał, po prostu musiał, znać odpowiedzi chociaż na kilka z nich.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 19:00  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Oparł dłoń o framugę nachylając ku niej głowę.
  — To oznacza, że nie było potrzeby wydawać takiego zakazu. — Wolną dłonią przetarł ogolony na gładko podbródek najwyraźniej dostrzegając nieregularny, postrzępiony zarost u drugiego mężczyzny. Świadomie bądź nie, pokazał mu w ten sposób, że na pół sekundy przez głowę przebiegła mu myśl, o żałosnym wyglądzie byłego eliminatora.
  Widział go. Trudno powiedzieć, że znał, ale słyszał wystarczająco wiele by móc bezgłośnie porównywać. Stan młodego łowcy nie był jego zasługą, Jarvis sam się zaniedbał, błądząc za bardzo w odmętach własnej, wadliwej pamięci. Nawet gdyby któregoś dnia odzyskał wspomnienia, jego miejsce było już po drugiej strony barykady.
  Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przenosząc punkt oparcia na bark, a ciężar ciała na jedną nogę. Przechylił się nieznacznie zerkając ku drugiemu mężczyźnie spod zgrabnych okularów.
  — Mnie już znasz. Co więcej potrzebujesz wiedzieć? — westchnął ledwo słyszalnie. Nie planował poruszać nigdy więcej tych tematów. Kiedyś sądził, że powiedział już wszystko, a ton z jakim głosił swoje kwestie nie prowokował do dalszej dyskusji. To był monolog, który powinien wbić do głowy biomecha wszystko, co powinien wiedzieć.
  Jarvis był jak dziecko. Dojrzewał z każdym miesiącem i zaczynał odczuwać potrzebę zadawania pytań. Tych niewygodnych jasnowłosy starał się unikać jak najdłużej, ale tym razem ze spokojem zaakceptował jego ciekawość. Zamknął oczy na kilka sekund, zniżając spojrzenie na podłogę. Kiedy znowu uniósł powieki, widział tylko graty rozrzucone na podłodze małej klitki i buty Nakamury.
  — Czasami lepiej nie interesować się sprawami, którą zaburzą spokój ducha. — Odepchnął się od framugi i wślizgnął do pomieszczenia. Odnalazł w stercie nieużywanych przedmiotów trójnogi stołek, przesunął go na środek i przysiadł na nim, by od rozmowy, którą zapewne zaczną miedzy sobą toczyć nie odpadły mu nogi. Takie tematy nigdy nie kończyły się po kilku obojętnych stwierdzeniach. — Ułożyłeś sobie już w głowie to, co powiedziałem Ci ostatnim razem? Co chcesz wiedzieć teraz?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 19:42  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Nie był pewien, co czuł, przyglądając się Vettoriemu. Zdecydowanie stanowili kontrast: elegancja i zaniedbanie. Prawdopodobnie powinno mu to wejść na dumę, przecież kiedyś stanowił wręcz wizytówkę wszechmocnego specu, trzymającego miasto w garści. Codziennie prasowany mundur, polerowane ostrze szabli, zarost nie dłuższy niż dzień, chyba że akurat wybierał się na długoterminową misję... teraz pozostał jedynie cień. Marna imitacja dawnego żołnierza. Coś, na co on sam nie chciał patrzeć. Ale musiał sobie uświadomić, że wciąż posiadał tę moc zmiany.
  — Co sprawiło, że obecny przywódca jest przywódcą? — Gęsta brew uniosła się w pytającym geście. — Co skłoniło ludzi do przyłączenia się do waszej organizacji... nie licząc zgubionych jednostek, takich jak ja. — Sprecyzował, opróżnił kubek kilkoma głębszymi łykami i odstawił puste naczynie na stole ze stukotem. — W jaki sposób wasz — przerwał na moment, zastanawiając się nad użyciem określenia "nasz", ale ostatecznie... wciąż odnosił wrażenie bycia oddzielną częścią — przywódca wzbudził powołanie w tak licznych sercach?
  Podjęcie decyzji o dołączeniu do Łowców zabrało mężczyźnie więcej niż jedną noc przemyśleń. Zadecydowała o tym możliwość określenia swoich celów, zapewnienia sobie godnych warunków, szansa rozwoju... oraz przeczucie, że tu najprędzej dowie się o wydarzeniach z przeszłości. Nie wiedział, iloma informacjami dysponuje Vettori, ile mu zdradza, a ile zachowuje w dalszym sekrecie, ale przynajmniej otrzymywał jakieś konkrety.
  — Spokój ducha? — Kącik ust zadrgał w kpiącym uśmiechu. — Obawiam się, że na to za późno. — Nie spodziewał się chęci kontynuacji tej rozmowy ze strony starszego łowcy, a jednak już po chwili oboje siedzieli obok, wpatrzeni w siebie, Jarvis z błyskiem determinacji w oczach. — Czy ktokolwiek z łowców zna mnie za czasów piastowania stanowiska... eliminatora? — Może to stało za powodem zdystansowania?
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 22:42  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Wszystko wskazywało na początek dłuższej dysputy i Vettori zaczął nagle żałować, że nie ma ze sobą nic, co pomogłoby mu nieco się rozluźnić. Zawsze był przesadnie sztywny, odpowiedzialny i obowiązkowy co w większości przypadków nie pozwalało mu toczyć zbyt otwartych rozmów. Nie spodziewał, że Warvis zacznie go wypytywać o sprawy tak mocno ideologiczne. Oddanie przywódcy było sprawą indywidualną każdego łowcy.
  — O to pierwsze musiałbyś spytać jej poprzedniczkę, Nyanmaru — odpowiedział, dość jednoznacznie unikając wchodzenia w głębszą dyskusję. Mianowanie Yu zastępcą było kwestią, której wolał nie poruszać bez obecności jednookiej. Nikt nie śmiał negować awansów, które rozdawała kocia wymordowana, gdy jeszcze żyła, a po jej śmierci stołek lidera przypadł pierwsze w kolejności osobie. Nie było w tym większej filozofii, wyłącznie zaufanie, którym darzyli się łowcy na wyższych stanowiskach. W jego obowiązku nie było myśleć dlaczego Yu jest przywódcą, ale jak utrzymać ją na tym stanowisku żywą.
  Chociaż nie dawał tego po sobie poznać, pytania świeżego łowcy delikatnie go irytowały. Były zbyt osobiste, a on nie planował się przed nim zwierzać.
  — Gdzie istnieje władza, tam powstanie opór. Uszczęśliwiając jednych czynisz krzywdę innym. Pierwsi rebelianci odkryli sekrety, które skrywali przed nimi dyktatorzy. To, że za murem istnieje życie i że nie wszyscy wymordowani to bezmózgie bestie. Być może nie byli jedynymi osobami, którym nie podobało się praktyki ówczesnej władzy, strzelanie do ludzi pod pretekstem przeludnienia. Mam ci dać jakąś książkę o początkach Łowców? — zakpił niezauważalnie. Nie istniała taka lektura, której treść pokrywałaby przekazywane od las ustnie historie o ich protoplastach. — Ludzie odkrywają tu prawdę, łowcy swoją społeczność, wymordowani azyl, anioły nadzieję, a androidy logikę. Dlaczego ty postanowiłeś zostać? — zapytał w ramach odpowiedzi, unosząc nieznacznie brew. Z każdym kolejnym pytaniem czuł się co raz gorszym źródłem informacji. Wypuścił powietrze przez usta. — Nie każdy czuje powołanie. Dla niektórych to wybór pomiędzy byciem zastrzelonym, a strzelaniem. Raz oznaczony jako zagrożenie w systemie S.SPECu nigdy już nie znajdziesz w mieście swojego miejsca. Yu Kami wychowała się pod okiem dyktatora. Sam zapytasz o jej powody, gry wróci.
  Nie jeśli, tylko gdy. Vettori bez zawahania potwierdzał, że wszystko jest kwestią czasu, chociaż za sprawą jego licznych matactw niewiele osób wiedziało, że kwestia zniknięcia liderki trwa już znacząco długo. Dla wielu łowców wiecznie podróżowała, a zafałszowane listy wszystko to potwierdzały.
  — Ja cię znałem. Przywódca również. Być może do niektórych z nas celowałeś, gdy piastowałeś stanowisko eliminatora, ale teraz jesteś po właściwej stronie. Jedno potknięcie cię nie wykluczy, dlatego pracuj na swoje stanowisko.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 23:16  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  Jarvis nie był ślepy na zrozumiałą niechęć mężczyzny do mówienia za samą przywódczynię. Wolałby przedyskutować tak istotne kwestie z Yuu w nadziei, że okaże nieco więcej uczuć od Vettoriego. I nie chodziło tu bynajmniej o to, że zdystansowanie z jego strony przeszkadzało byłemu eliminatorowi. Chciał dostrzec coś, co ludzkie uczucia mogłyby zdradzić, gdy rozsądek starałby się zataić prawdę. Co prawda nie grzeszył charyzmą, a odkąd utracił pamięć, gubił się we własnych emocjach, chwiejąc się między złością a zrezygnowaniem. Potrzebował kogoś, na kim mógłby się oprzeć, kto wzbudziłby w nim zaufanie. Nawet jeśli naiwne.
  — Wątpię, by książka oddała powagę sytuacji. — Skontrował spokojnie, od niechcenia zaciskając palce na kubku i gładząc nimi krawędzie. — Ponieważ mogę znaleźć tu odpowiedzi, które były dla mnie niedostępne w murach. — Żałował, że układankę zaczął od nowa, jedynie z innej strony, tam, gdzie najdłużej szukał pasujących elementów. Jeśli zamierzał ułożyć cały obraz, musiał odzyskać dawne spojrzenie na świat. A przynajmniej zrozumieć, dlaczego działał kiedyś dla specu przez tyle lat. — Zastanawia mnie jednak... dlaczego władza postanowiła się mnie pozbyć? — Obrócił kubek, zahaczając wzrok na zniszczonej krawędzi. Przesunął po niej opuszkiem, wyczuwając każdą wypukłość po utraconym fragmencie.
  — Znalazłeś się kiedyś w podobnej sytuacji, Vettori? — Przyjrzał mu się z zastanowieniem, utrzymując na twarzy powściągliwy wyraz w obawie, że za bardzo się uzewnętrzni przy następnych słowach. — Jednego dnia jesteś oddany swojemu przywódcy, wierzysz w jego ideologię, podzielasz cele, robisz to, co uważasz za słuszne... a kolejnego dnia to wszystko znika. Okazuje się, że trafiłeś do opozycji, ale w Twoim odczuciu to wcale nie jest opozycja. Nic się nie zmieniło - wciąż podążasz za swoim przywódcą, wspierasz go oraz resztę członków i dążysz do lepszego jutra. Co warunkuje różnicę? Środowisko? Przeszłość, charakter...? — Równie dobrze cały świat mógł być jednym wielkim kłamstwem. — Co, jeśli właściwa strona nie istnieje? Nie obiektywnie, ale może indywidualnie? To by zaś oznaczało, że nie muszę znajdować się we właściwym miejscu. Tak samo jak w poprzedniej organizacji. Może... może to coś, co sam muszę odkryć po odpowiednich doświadczeniach. — Westchnął pod ciężarem tych rozważań.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 23:38  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Przyglądał mu się bez wstydu. Oparł łokieć o blat i nachylił się do zwiniętej w pięść dłoni. Odpowiedź go zadowalała, ale dość powierzchownie. Sam chciał poznać wszystkie najważniejsze informacje, zamiast w przypadku byłego wojskowego, ciągle je wymyślać.
  — I znalazłeś już to, czego szukałeś? — zapytał, chociaż był przekonany, że Warvis zareaguje dokładnie tak, jak w przypadku wszystkich poprzednich informacji - kolejnymi pytaniami.
  Jakimś cudem szukając chwili wytchnienia w zaułku drewnianej budy wplątał się w niańczenie zagubionego łowcy. Może spoczywał na nim obowiązek uświadamiania mężczyzny we wszystkim, skoro był głównym katalizatorem jego szybkiej przemiany z desperackiego niedobitka do wtajemniczonego, ale rola ta nie podobała mu się już tak bardzo, jak z początku.
  — Zakochałeś się w łowcy, Jarvis — odparł bez wahania, jakby rozmawiali już na ten temat setki razy. Prawdą było, że tak szczerze i konkretnie Vettori uformował swoje myśli po raz pierwszy. Nie mówił całej prawdy, ale nie zniżył się również do kłamstwa. Sytuacja byłego eliminatora była już wystarczająco pokręcona. — Tego nie mogli ci wybaczyć.
  Spojrzał na trącany palcami ciemnowłosego kubek. Sam chętnie napiłby się herbaty.
  — Wojsko wtrąciło mnie do więzienia za coś, czego nie zrobiłem. Nie wiem, czy nasze sytuacje można porównywać, ale to nie dyktator okazał mi łaskę, a przywódca. Nawet jeżeli moje ideały były dość odmienne od tych należących do rebeliantów. Nie akceptuje wszystkich ich posunięć, ale do miasta już nie wrócę. — Odetchnął zniecierpliwiony. Opowiadanie o własnych przeżyciach było zbędne. Vettori nie podważał nigdy swojej lojalności, bo ta raz na dobre ulokowana została w osobie lidera. Takie życie było łatwiejsze, bez etycznych dylematów, czy wypada strzelać do swoich dawnych przyjaciół.
  Oni zawsze by do niego strzelili.
  — Może nie ma poprawnej strony. Rację ma ten, kto zwycięża. On ustala zasady i pisze historie. — Zakręcił oczami. — Znałem cię tylko pobieżnie, więc nie mnie mówić skąd było w tobie tyle pasji. Prawda jest taka, że od kiedy pierwszy raz zetknąłeś się z łowcami, twoja wiara nie była już niezachwiana. Wystarczyła zwykła rozmowa, byś zwątpił w swoich dyktatorów. Ale ty chciałeś brnąć w to dalej, zacisnąć zęby na większym kawałku.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 0:02  •  Siedziby dowódcy. - Page 3 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  — Gdyby tak było, nie zastałbyś mnie w tym pomieszczeniu — przyznał szczerze. Mógł jedynie gdybać o swojej przeszłości, ale gdyby otrzymał odpowiedzi na wszystkie swoje pytania tutaj, z pewnością chciałby poznać drugą wersję z murów. Za priorytet uznał odkrycie tożsamości, wszystko inne schodziło na inny plan. Przynajmniej na razie, dopóki nie porzuci tej potrzeby dla... organizacji? Lepszej egzystencji na Desperacji?
  Palce zastygły na porcelanowej powierzchni, tak samo jak oddech w płucach. Przełknął z trudem ślinę, a w oczach, które przeniosły się właśnie z naczynia na Vettoriego, odbiło się nieskrywane zaskoczenie. Próba odnalezienia w sobie resztek tych uczuć spełzła na niczym, jeśli faktycznie kiedykolwiek kogoś pokochał, nie umiałby teraz ocenić, czy to ta czy inna osoba. Wszelkie trwałe uczucia zniknęły razem z imieniem Ryuutarou.
  — Jak długo to trwało? — Wyraźnie się nad czymś zastanowił. — I czy... — Parsknął z lekkim niedowierzaniem. — I czy wiesz, na ile poważne to było? — Jak dotąd nikt nie dał mu do zrozumienia, że poprzednio łączyła ich głębsza relacja niż samo przywitanie się przy mijaniu w korytarzu, więc wątpił w powagę tegoż "związku". A może łatwiej było udawać, że to wcale nie miało miejsca? Łowca i eliminator... nie dziwota, że postawili na nim haczyk. Z miłości różne głupoty przychodziły do głowy.
  — Jesteś mu całkowicie oddany, prawda? — Odsunął kubek, szurając nim po drewnianej powierzchni blatu. — Przywódcy. Za każdym razem, gdy się o nim wypowiadasz, wybrzmiewa w tym czysty szacunek.
  Ostatniej wypowiedzi nie skomentował. Dyskusja na ten temat nie przyniosłaby niczego konkretnego - na tę chwilę wiedział zbyt mało, by móc wyrobić jakiekolwiek zdanie. Jeśli chce poznać starego siebie, powinien uderzyć do osoby, która w M-3 znała go najlepiej. Rodzice? Przyjaciel? Partnerka? Zapowiadało się sporo zachodu jak na kilka informacji... czy warto było drążyć ten temat?
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach