Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 29.10.17 1:46  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Nie potrafił go zrozumieć. Nie w tej jednej kwestii. Byli zbudowani z zupełnie innego materiału. Dla Sheby odrodzenie na nowo nie było końcem świata. Wręcz przeciwnie. Nowym, cudownym początkiem, dającym tyle możliwości. Nie bał się swoich mocy ani tego c z y m  się stał. To był jego żywioł. Nie tęsknił za starymi czasami, choć wtedy życie wydawało się o wiele łatwiejsze. Prostsze. Jednak wtedy był uwięziony, trzymany na niewidzialnym łańcuchu. Dopiero potem metal puścił, a Sheba był wolny. Hiro był inny. I Jinx zrozumiał, że nie powinien próbować lepić go na własne podobieństwo. Zniszczyłby go wtedy. Złamał.
- Żyję na tym świecie ponad tysiąc lat. Pamiętam świat przed tym całym gównem. Pamiętam, jak za pomocą samolotów można było przemieścić się w ciągu jednego dnia na drugi koniec świata. Kiedy w sklepach było wszystko. A świat nie był ogrodzony żadnym murem. Ale tamten świat nie był dla mnie. Zaciskał na mnie swoje szpony i mnie dusił. Dopiero tutaj czuję się wolny. Dlatego nie zrozumiem tego, co czujesz. Twojej tęsknoty za dawnym życiem. Ale bez względu na wszystko, teraz jest teraz. I nic nie zwróci ci poprzednich czasów. Musisz nauczyć się teraźniejszością, być przygotowany na kolejny dzień, jakby miał to być twój ostatni. Tylko tak przetrwasz. Nie fizycznie, a tu – uniósł dłoń, w której już parę chwil wcześniej schowała się kość, pozostawiając po sobie jedynie brzydką ranę, powoli zasklepiającą się, i dotknął jego skroni. Przygotowanie ciała to jedno, ale stabilność mentalna była filarem do życia na Desperacji.
Jednakże im dalej brnęli w tę rozmowę, tym twarz Sheby stawała się coraz ciemniejsza. Wpatrywał się w niego intensywną barwą tęczówek, zdając się, że nawet nie pozwalając sobie na mrugnięcie. W jednej chwili w pomieszczeniu atmosfera tak zgęstniała, że można było ciąć ją nożem, a od ciała wymordowanego zaczęła bić nieokiełznana żądza krwi. Chęć mordu. Niewidzialny sygnał dla istot dookoła, że lepiej nie wychylać się ze swoich kryjówek.
Już od dawna podejrzewał, że Hiro padł ofiarą znęcania się, bądź temu pochodne. To, jak unikał dotyku, jak jego ciało sztywniało, gdy się do niego zbliżano, jak kulił się przy gwałtownych ruchach. Teraz, w jednej chwili wszystko stało się o wiele jaśniejsze. Klarowane.
Taki śmieć nie ma prawa żyć.
Przemknęło mu przez głowę.
Nie. To byłaby dla niego łaska. Coś innego. O tak, coś innego.
W głowie uśpiona bestia wykrzywiła pysk w okrutnym uśmiechu, choć na zewnątrz zdawał się w żaden sposób niewzruszony.
- Kiedy zabiorę cię do miasta… – odezwał się wreszcie, powoli zabijając w sobie żądzę krwi - Zabiorę cię do matki. Jak będzie sama. Dam wam godzinę. Może dwie. – nie nawiązał do tematu poruszonego przez chłopca. Czuł, że tak będzie lepiej. Dla niego. Czasem o wiele lepsze jest przemilczenie niektórych spraw. Spraw, które trzeba wziąć samemu w swoje łapy, a potem rozerwać je na drobne kawałeczki.
- Nie chcę byś zabijał I stał się mordercą. Chcę, byś nauczył się bronić. Ta umiejętność jest niezbędna do przeżycia tutaj. Nie jesteś bestią, jak ja. Nie złamię i nie zabiorę tej resztki ludzkości, jaka w tobie została. bo dzięki niej potrafię być jeszcze człowiekiem
- Nie za dużo wymagasz? – parsknął nagle rozbawiony, pochylając się bardziej nad nim. - Hoho? Czyżby ktoś tu się o mnie martwił? Hmmm?~ – szczerze powiedziawszy nie spodziewał się takiego wyznania. Nie z jego ust. Sądził, że młody nienawidzi go najczystszą i najbardziej szlachetną nienawiścią tego świata. Z drugiej strony jedno mogło nie wykluczać drugiego. Powinien mnie nienawidzić. Tylko z tego przyjdzie mu coś dobrego
- Będę więcej sypiał, jeżeli będę miał pewność, że potrafisz się obronić przed niebezpieczeństwem. A śniadania…. Pod warunkiem, że będziesz jadł minimum trzy posiłki dziennie. Trochę odzyskałeś ciała, ale wciąż widząc cię pół nagiego bez problemu mogę zliczyć twoje kości. Mógłbyś stanowić istny eksponat dla medyków. – podniósł się wreszcie z ziemi i przeciągnął.
- Na dziś koniec. Zacznijmy od czegoś łatwego. Poćwiczymy trochę rozciąganie i pomożemy ci nabrać nieco mięśni.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.17 1:19  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Przeżywała tę wyprawę jak mucha ciążę, choć dla przeciętnej osoby nie byłoby w niej nic ekscytującego. Do burdelu codziennie przychodziło mnóstwo najróżniejszych typów i równie wielu z niego wychodziło, dokonawszy takiej czy innej transakcji. Insomnia zaś miała okazję wybrać się w tak daleki zakątek Desperacji na tyle rzadko, że zdawało się to wyprawą życia. Już od dnia, w którym dowiedziała się o tym zadaniu, ledwie mogła usnąć z przejęcia. Ekscytacja wypełniała ją od podeszew stóp po czubek głowy i mało brakowało, by zaczęła emanować w formie aury, jednak powstrzymywała ją od tego przeplatająca się wciąż przez środek nić zdenerwowania.
Miałaby zobaczyć ojca.
A to już był dość znaczny powód, żeby się stresować. Dawca połowy puli genetycznej młodej Leather był osobą, o której żyjąc na Desperacji nie dało się nie usłyszeć, a Nayami w dodatku z najwyższą uwagą wychwytywała z wszelkich rozmów każdą informację, która mogła zarysować przybliżony obraz osławionego Jinxa. Perspektywa spotkania napawała ją pewnym lękiem - w końcu tyle rzeczy mogło pójść nie tak! Niby miała tyle przybranej rodziny, a jednak wciąż nie mogła pogodzić się z tym, jak wyglądała ta rzeczywista, z którymi łączyły ją więzy krwi. Zdecydowanie nie było to książkowe 2+1, wymordowana nie miała nawet pewności, czy ojciec w ogóle pamięta o jej istnieniu. Jakkolwiek to wszystko miało się skończyć, Ins była równie nastawiona na sukces, co na bolesne rozczarowanie.
Bez względu jednak na to, jaki mógł być ostateczny rezultat odwiedzin u rodziny, zadanie to wciąż zadanie. Kundelce rzadko trafiały się tak ważne misje, zazwyczaj zajmowała się doraźnym pomaganiem w kryjówce i temu podobnymi mniejszymi sprawami. Fakt, że pozwolono jej wreszcie wybrać się dalej, był dobrym znakiem na drodze do wywalczenia sobie samodzielności. Poza tym, co było świetnym argumentem dla każdego sceptycznie nastawionego do owego pomysłu, miała mieć naprawdę pierwszorzędne towarzystwo. Choć Jekyll pewnie nie mógł powiedzieć tego samego, gdyż młoda, przepełniona entuzjazmem wymordowana niemalże siłą wyciągnęła go z kryjówki i przez całą drogę wypytywała o okolicę - co znajduje się za tamtym podniszczonym budynkiem, co w tamtą stronę, gdzie jeszcze był, co widział i co jej jeszcze może opowiedzieć. Gęba zamykała jej się sporadycznie, a na dobre umilkła dopiero wtedy, kiedy znaleźli się przed celem ich podróży. Jak na zawołanie rozanielony uśmiech zniknął z twarzy czarnowłosej, ustępując miejsca niepewności.
Przynajmniej nie była sama. Zatrzymując się przed drzwiami, zerknęła przelotnie na Bernardyna.
- Czyli co, wchodzimy?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.17 3:34  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Nie przepadał za zadaniami tego typu. Był doktorem z dużym doświadczeniem i stażem, a nie chłopcem na posyłki, czy też opiekunką na pół etatu dla spragnionych wrażeń szczeniaków. Insomnia nim była. Małym, rozochoconym kundlem, przed którym pojawiła się pierwszy raz od dawna, a może nawet od początku swojego istnienia, perspektywa zerwania się z łańcucha, a jej szczery uśmiech mógł w tym wypadku pełnić rolę ogona, zatem merdała nim to w prawo, to lewo, poszczekując w akompaniamencie jego niezgrabnych, ale z pewnością przepełnionych energią ruchów. W pewnym stopniu rozumiał jej zachowanie, bo ileż można figurować w szeregach gangu jako kruche, otoczone troskliwą opieką jajko, które marzy tylko o tym, by wyjść ze skorupy i być pożartym przez uroki Desperacji? W końcu takowa szansa się nadarzyła i miała zamiar z niej skorzystać - było to w pełni przez Dr akceptowalne, ale dokonany przez nią wybór towarzysza już niekoniecznie, dlatego właśnie nie rozumiał, dlaczego akurat to on dostąpił tego wątpliwego zaszczyt z tych wszystkich członków psiej sfory. Dopiero potem, po dogłębnej analizie, znalazł w tym parę zalet, mniej jednak, dla niepoznaki i w imię zasady, musiał narzekać, bo nie byłby wówczas sobą. Dlatego też zmuszony do tego niemal siłą, z wielką niechęcią porzucił rozpisywany przez siebie plan operacji, by dwadzieścia minut później odpowiadać na wszystkie pytania, które serwowała mu Nayami z prędkością wyrzucanych przez karabin maszynowy pocisków.
Ten zabieg sprawił, że czas szybko umykał między palcami i zanim się obejrzeli, dotarli do celu swojej wędrówki. Majaczący przed nimi budynek burdelu był przepustkę od uwolnienia się od jej nieprzerwanego potoku słów, na który Dr powoli wyrabiał sobie odruch bezwarunkowy – notoryczne przewracanie oczami.
Nie, ależ skąd, czekamy aż pan i władca prostytutek zauważy naszą obecność, a w ramach oczekiwania rozbijmy obóz i rozpalmy ognisko — sarknął w ramach odpowiedzi, popychając ciężkie drzwi przybytku eks-pracodawcy, które, alarmując o ich obecności w charakterze skrzypienia, stanęły po chwili przed nimi otworem.
Jekyll obdarzył długi hol krytycznym spojrzeniem, po czym wtoczył się do środka, lekko utykając na prawą nogę, której niedowład przez ostatnie parę dni nie szczędził mu zbędnego i przy tym niezbyt przyjemnego bólu. Zerknął przez ramię, by upewnić się, że latorośl burdel-papy nie zwiała, przerażona spotkaniem mężczyzny, który spłodził ją w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach i wszedł w głąb chłodnego, przesiąkniętego zapachem seksu budynku, ale jego samowolka nie trwała zbyt długo. Została szybko ukrócona przez wysoką kobietę, która wyszła z pierwszego wyminiętego przez nich pokoju.
— Co cię tu sprowadza, Doktorze? — Jej zmysłowy pół szept od razu został zarejestrowany przez narząd słuchowy praktykującego tę profesję mężczyznę. Przyjrzał się z jej z typową dla siebie obojętnością, kiedy zamykała za sobą starannie drzwi. Niewątpliwie posiadała na koncie przynajmniej jedną nieprzespaną, namiętną noc, o czym świadczyły sińce pod oczami i czerwone plamy rozsypane po całej rozciągłości ramion i szyi. Nie rozpoznał jej twarzy z kilkunastu poznanych w tym przybytku, jednakże odetchnął z ulgą, bo skoro znała jego pseudonim, którym posługiwał się jeszcze przed „Jekyllem”, ona rozpoznała jego, a więc szczęście im dopisywało i akurat natrafili na prostytutkę, która pracowała tutaj za czasów jego kadencji. Doskonale się złożyło.
Sprawy DOGS — zaczął z grubej rury, demonstrując jej żółtą chustkę, która w tym dniu wyjątkowo zdobiła jego nadgarstek (jak pewien anachroniczny zegarek), a nie pasek spodni. — Gdzie znajdziemy tego, no... — zamyślił się na chwilę, aby odnaleźć właściwy epitet, który chociaż w minimalny sposób był w stanie określić lubieżny styl bycia właściciela-kurwiarza. Niestety jego imienia tradycyjnie przepadło w niepamięci Dr. Spojrzał asekuracyjnie na dziewczynę, którą własnoręcznie wyszarpał z łona matki, ale nie oczekiwał jej pomocy w tym zakresie. Nagle zamilkła i pobladła. Czyżby perspektywa spotkania z ojcem zmroziła jej krew w żyłach? — ...Lechera?
Wysłał dziwce wyczekujące spojrzenie, po czym, akceptując jej pomoc jako przewodnika, poszedł w ślad za jej wskazówkami i zgrabnym krokiem, chociaż osobiście uważał, że pracował w tym miejscu wystarczająco długo, by się nie zgubić wśród rozbudowanych pięter i rozłożystych korytarzy, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Mimo iż rozkład pomieszczeń niewątpliwie lepiej wyrył się w jego pamięci niż imię „Jinx” i jego dźwięczna wymowa, to nadal istniało prawdopodobieństwo, że budynek przeżył remont. Podpierając się o poręcz schodów, w akompaniamencie szczebiotu kobiety, wdrapał się na odpowiednie piętro, odpowiadając jej od czasu do czasu pół słówkami. A kiedy zamilkła i zatrzymała się nagle, Bernardyn przez ulotną chwilę myślał, że straciła równowagę przez ten przynajmniej dziesięciocentymetrowy obcas, ale na całe szczęście nie musiał jej podawać pomocnej dłoni i podnosić z posadzki.
— Poczekajcie tutaj na chwilkę — poleciła z figlarnym uśmiechem na ustach, chociaż z drugiej strony nie wyglądała zbyt zachwycona faktem, że musi powiadomić swojego właściciela o gościach.
Podeszła do solidnych drzwi, złożyła drobną dłoń w pięść i zapukała w nie, czekając na jakikolwiek odezw. W zasadzie Dr miał nieodpartą ochotę wyręczyć ją w tych działaniach w mniej kurtuazyjny sposób, ale powstrzymał się od tego zamiaru, znając trudny w obyciu temperament handlarza.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.17 23:04  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
 Nie wymagał od niego zrozumienia. Bo czy ktoś, kto codziennie zmuszał do seksu dziesiątki dzieciaków mógł wiedzieć jak to jest być... Dość. Hiroki przymrużył ślepia, które przestały się szklić, jakby łzy nigdy wcześniej nie miały racji bytu. Zaskakujące, jak gładko przychodziło mu panowanie nad sobą, gdy wewnątrz wrzeszczał aż do zdarcia gardła. W duchu musiał jednak przyznać, że ceni w sobie spokój, jakim odznaczał się wbrew wszystkim zewnętrznym bodźcom. Nawet teraz, gdy przyglądał się swoim dłoniom, w milczeniu znosząc coraz większy poziom... czego? Irytacji?
 Wstydu.
 Więc nawet teraz jego twarz ściągnięta była w obojętnym wyrazie. To pierwszy raz, gdy odważył się na tak dobitny krok. Krok, który nie był spowodowany wymuszeniem. Nikt nie położył mu rąk na ramionach i nie pchnął go do jego wykonania. Zrobił to sam, wbrew dotychczasowym metodom, jakimi się kierował – wbrew tej przeklętej bierności, jaka tyle razy ratowała go z opresji. Co dzięki temu zyskał?
 Drżące palce zacisnęły się mocniej na kostkach. Zażenowanie. Świadomość, że Sheba wiedział i że nie było to niczym szczególnym w jego świecie. Że tutaj większość traktowałaby to jak wybawienie. Może nawet jak pewien rodzaj statusu – bo jeśli ktoś chce cię z własnej woli, to musisz mieć, dzieciaku, sporo uroku w sobie.
Nie tylko uroku, rzucił szorstko, podnosząc jedną z dłoni i przyciskając ją do dolnej partii brzucha. Natychmiast wyrzucił urywek wspomnienia poza swoją świadomość. Wiedział, że musi się szybko wziąć w garść. Zrehabilitować. Uniósł wtedy wzrok i spojrzał na Jinxa, lekko przytakując. Dopiero uprzytomnił sobie, że jeśli nadal będzie sprawiał wrażenie wybitego z rzeczywistości może Shebę wściec. Nie potrafił go może zadowolić, ale przynajmniej stać go było na to, aby nie być dla niego przeszkodą plączącą się pod nogami. Tym bardziej, że cały ten czas go słuchał, tylko głowa była zbyt ciężka, aby nią poruszyć, a słowa same grzęzły w gardle i...
 ─ Dam wam godzinę. Może dwie.
Dobrze, wyszeptał do jego umysłu niemrawo, zmuszając wszystkie swoje pokłady samokontroli do tego, aby włączyć się do rozmowy.
 Ale im dalej brnął ciemnowłosy, tym Hirokiemu coraz ciężej było nad sobą panować... Aż wreszcie struna pękła; drgnął i odchylił się gwałtownie w tył, podrywając obie, wciąż lekko drżące, dłonie w geście obronnym.
Nie, ja tylko..., zaplątał się nieumiejętnie, uciekając wzrokiem w bok. Naprawdę źle to zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że...
 Puk.puk.puk.
 Przez chwilę wsłuchiwał się w ciszę, jaka zapanowała w pomieszczeniu. Naprawdę ktoś zapukał czy to walenie jego serca, które z ogłupienia postanowiło pokazać, jak bardzo boi się tarapatów, w które akurat wpadł? Shirōyate zacisnął lekko usta... i usłyszał, jak o drewniane deski ponownie uderzają knykcie osoby stojącej po drugiej stronie wejścia.
Mam wyjść? – wypalił nagle, nie patrząc na Shebę. Cicho liczył na to, że odpowiedź będzie twierdząca.
 Wypierdalaj. To nie są sprawy dla gówniarzy, jasne?
 Jasne. Teraz sam uznałby to za niezły dar od losu.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 15:20  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Obserwowanie reakcji dzieciaka było dość intrygującą czynnością. Zapewne dlatego, że chłopak był wybrakowany, jeżeli chodziło o emocje i uczucie. Nosił szczelnie dopasowaną maskę, która skutecznie skrywała jego prawdziwą twarz przed resztą świata, dlatego też każde drgnięcie mięśnia odnotowane przez Jinxa było dla niego chorą satysfakcją wywołującą falę przyjemności.
Podniósłszy się z podłogi, rozpoczął powolne rozgrzewanie się, chociaż nadal ze wzrokiem utkwionym w garbiącej się, wręcz skulonej sylwetce smarkacza.
- Hm? – zatrzymał się na moment, widząc, że młody wyraźnie chce coś powiedzieć, ale niekoniecznie sobie radzi, co naturalnie wzbudziło w Jinxie uczucie ciekawości. Ale jak na złość ktoś musiał im przeszkodzić.
W złote ślepia wdarła się irytacja, kiedy powiódł wzrokiem w stronę drzwi. No przecież wyraźnie rozkazał, żeby nikt nie odważył się mu dziś przeszkadzać. Z gardła wymordowanego wydobyło się nieco stłamszone warknięcie pełne niezadowolenia.
- Nie. – odpowiedział po chwili, nie spoglądając jednak w stronę Hiro.
- To też twoje miejsce. Nie musisz wychodzić. – dodał, ruszając ciężko w stronę wyjścia, by spławić osoby, które nie potrafiły dostosować się do tak prostych słów i poleceń. Złapał za klamkę i niemal z agresją szarpnął nią, otwierając drzwi. Wzrok w pierwszej kolejności padł na twarz kobiety, jednej z jego pracownic. W jego oczach pojawiło się nieme pytanie o co chodzi, ale nim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, Jinx omiótł pospiesznie wzrokiem znajome twarze znające się za nią. Dogs, co?
- Mówiłem, że jestem zajęty – warknął, a potem trzasnął drzwiami, dosłownie zamykając je przed ich nosami. Nie miał czasu ani ochoty na jakiekolwiek pogawędki. Nawet jeśli to było DOGS. Nawet, jeśli doskonale ich znał.
Ale znał też ich zaciętość i upartość.
Kobieta westchnęła cicho i posłała przepraszające spojrzenie w stronę dwójki gości, a następnie nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi, wchodząc do pomieszczenia.
- Przepraszam, że zakłócam, ale oni są z DOGS i…
- Wiem, że są z DOGS. Znam ich. – przerwał jej pochylając się, by sięgnąć po nóż. Nie schował go jednak. Jeszcze nie.
- Czego chcecie? – zapytał podchodząc do Hiro I objął go ramieniem, przyciągając do siebie oraz kładąc brodę na czubku jego głowy.
- Byle szybko. Jak widzicie, jestem bardzo zajęty. – wykrzywił usta w szerokim, acz dość krzywym uśmiechu.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.17 14:41  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Nie czekał dłużej na zaproszenie ze strony kurwiarza. Wyminął kobietę w drzwiach, przekraczając próg pozbawionego umeblowania pokoju.
Zapewniam, że dla nas oglądanie twojej mordy o tak wczesnej porze nie jest żadną przyjemnością — rzucił w ramach powitania, bo też wolał spożytkować ten zmarnowany czas na bardziej ekscytujące go czynności z zakresu jego obowiązków wynikających z posiada chusty z wizerunkiem Bernardyna. Wbił spojrzenie w twarz swojego rozmówcy, przelotnie zerkając na nóż w jego dłoni. Na twarzy Jekylla ukształtował się sceptyczny grymas. — No jak myślisz, dlaczego zawitaliśmy w twoje skromne progi? — zapytał, przewracając oczami, jakby właśnie odpowiadał na pytanie zadane przez jego córkę. — Zgodnie z zawartą między tobą a gangiem umową, przyszliśmy po zaopatrzenie — uściślił, a jego zainteresowane zostało po chwili skierowane na obiekt, który zapewne zasłużył sobie na nie o wiele bardziej niż dawny pracodawca.
Dzieciak. Dr strzelał, że mógł mieć czternaście góra szesnaście lat, nie więcej, nie mniej, co sugerowało, że właściciel burdelu przerzucił się ze swoimi preferencjami na małoletnich. Prześlizgnął wzrokiem po jego zmarniałej sylwetce. Najpierw zatrzymał go na czarnych jak węgiel palcach, potem oczach podbitych przez ciemne plamy, które pobudziły do życia jego zawodową ciekawość.
Czy ten organizm ma cechy charakterystyczne dla niemal w całości wymarłego gatunku ailuropoda melanoleuca? — mruknął ledwo słyszalnie pod nosem, kiedy jego chora, zawodowa fascynacja została wchłonięta przez - jak mniemał - nową zabaweczkę Lechera, ale nie zapominał, że ten pieprzony fetyszysty równie dobrze mógł zmajstrować dzieciakowi taki makijaż w ramach spełnienia dziwacznych fantazji erotycznych.
Bez cienia zawahania podszedł do tego ciekawego obiektu, by lepiej przyjrzeć się tym czarnym charakterystycznymi plamom na oczach, a jego usta mimowolnie wykrzywiły się w uśmiechu, pod którym nie skrywały się dobre intencje. Przykucnął, uginając nogi w kolanach Zacisnął rękę na podbródku chłopaka i pociągnął go ku górze, by jego twarz została lepiej oświetlona przez ubogie oświetlenie pomieszczenia. Jego palce mimowolnie przesunęły się po smolistym odcieniu skóry w celu pobieżnego zbadania jej struktury, która w pewnym, lecz nieznacznym stopniu różniła się w konstrukcji od powłoki ciała. Zerknął na naznaczone liniami papilarnymi opuszki. Nie zagościło na nich żadne zabarwienie. Wraz z tym odkrycie w jego zielono-szarym oku niemalże natychmiast pojawił się szaleńczy błysk.
Marnujesz swój potencjał w tej ruderze zabitej dechami — mruknął do właściciela genotypu pandy wielkiej, mimo iż nie mógł postawić ostatecznej diagnozy. Najpierw chciał zanurzyć jeden ze swoich skalpeli w miękkiej skórze, pobrać próbki, przeprowadzić szereg badań w celu zapoznawczym, a potem dołączyć ten rzadki genotyp do swojej kolekcji. — Współpracuj ze mną, a gwarantuje, że zostanie on wykorzystany w pełni.
Na stole operacyjnym.
Ile za niego chcesz? — Pytanie było skierowane do handlarza. Lekarz wyprostował się, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.


Ostatnio zmieniony przez Jekyll dnia 14.11.17 16:39, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.17 21:28  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Chciała grzecznie poczekać na zaproszenie do środka, czy jakąkolwiek inna oznakę tego, że wchodząc nie popełnią żadnego ogromnego faux pas. W znanym sobie miejscu na pewno zachowywałaby się zupełnie inaczej, pewnie pierwsza odstawiłaby majestatyczne wejście, ale tu, na obcym terytorium, bezpieczniej było się nie wychylać. Postanowiła zaufać zachowaniu doktorka i pozwolić mu zająć się wszystkim, a samej na razie robić bardziej za asystę niż główną siłę roboczą.
Chciała zaprotestować przeciwko szturmowaniu pokoju wszem i wobec, ale nim jakiekolwiek uformowane w głowie słowa zdołały przemknąć przez nieco zaciśniętą z nerwów krtań, przełknęła je i pospiesznie potruchtała za Bernardynem, stając na razie tuż przy drzwiach. Przemknęła wzrokiem po zgromadzonych, nie poświęcając zbyt wiele uwagi chłopcu, a skupiając się bardziej na postaci opartego nań mężczyzny. Odnalazła jego oczy, szczęśliwie skierowane w inną stronę i zwiesiła się na chwilę.
Może powinna coś powiedzieć? Przywitać się jakoś, przedstawić... cokolwiek?
Skrzywiła się mimo woli, odwracając spojrzenie, kiedy tylko pole widzenia przecięła jej znienacka postać Jekylla. Bezpieczniej było nie gapić się jak pięciolatek na watę cukrową, a raczej załatwić konieczne sprawy i się zwijać, tak, iść stamtąd jak najszybciej. Nie byli zbyt mile widziani, to nie ulegało wątpliwości, a bardzo nie chciała, żeby właśnie on się na nią złościł...
Pewnie nawet nie wiedział, że ma przed sobą połowę własnych genów. Albo wiedział? Zamyśliła się, nieco skonsternowana tym karygodnym brakiem informacji. Jak to możliwe, że nigdy nad tym nie pomyślała ani nie wpadła na to, by kogokolwiek zapytać? Hemofilia może by wiedziała, chociaż czy powiedziałaby córce cokolwiek, to już inna sprawa... wiedziała tylko na sto procent, że właściciela burdelu na pewno nie było przy porodzie, bowiem ten został odebrany przez nikogo innego, jak tego samego blondyna, który właśnie z zafascynowaniem przyglądał się pandowatemu chłopaczkowi. Sama nie widziała w jego wyglądzie nic imponującego, może tylko to, że był przeraźliwie chudy i na pewno lżejszy, choć wyższy od samej Insomnii. Nie wyglądało to zdrowo.
- Nie- - zaczęła cicho, ale głos, który z siebie wydała, był dziwnie chrapliwy i zaraz uwiązł jej w gardle. Odchrząknęła pospiesznie, zasłaniając usta zwiniętą pięścią. - Kyllie, nie po niego tu przyszliśmy - powiedziała wreszcie, trochę pusto, jakby słowa zostały nagrane przez syntetyzator mowy i odtworzone. Zgrzytnęła lekko zębami, wpatrując się uporczywie w tył głowy Bernardyna, jak gdyby to miało wywołać na niego jakiś wpływ.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.17 16:58  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Dzikie spojrzenie nie spuszczało nawet na moment jasnowłosego wymordowanego, który w tym momencie stanowił największe zagrożenie z aktualnych gości. Niemo ostrzegał go, by raczej przemyślał swoje ewentualne zachowanie i akcje. Ale czegóż innego mógł się po nim spodziewać? W momencie, kiedy jego dłoń musnęła twarz Hiro, a z ust Psa padło pytanie o cenę, Jinx zadziałał instynktownie. Zacisnął palce wokół nadgarstka Bernardyna tak mocno, że paznokcie przebiły delikatną skórę, napierając i brutalną siłą zmuszając jednocześnie, by zerwał kontakt fizyczny z jego podopiecznym. Z kolei druga dłoń…
- Twoje życie, Jakie. – powiedział cicho, stukając ostrzem noża w szyję mężczyzny. Na ustach położył się delikatny uśmiech, chociaż w oczach brakowało radości, a zamiast niej pojawił się nieokiełznany chłód podsycany ogniami wściekłości i ostrzeżenia.
- Zabieraj swoje łapska od niego. Nie jest twoim kolejnym szczurem do eksperymentów – prychnął cicho pod nosem, uderzając biodrem w bok Hiro, jasno dając mu do zrozumienia, żeby przesunął się na bok, a najlepiej stanął za nim. Nie chciał, by gówniarz stał na linii on-Jekyll.
- Jesteś gorszy od tych kurew z miastowych laboratoriów. Z tą różnicą, że oni przynajmniej nie są tacy brudni I nie śmierdzą, heh. – Wpatrywał się przez chwilę w jego oczy, coraz mocniej zaciskając dłoń na jego ręce, nie przejmując się ewentualnymi szkodami, jakie mógłby wyrządzić strukturze jego kości. I to, że należał do DOGS nie miało w tym nic do rzeczy.
Wreszcie w ostateczności go puścił, przy jednoczesnym odepchnięciu go od siebie, spoglądając na niego z nieukrywaną wyższością.
- Wciąż wyglądasz jak chodzące gówno, Jakie. – rzucił już nieco mniej ostrym tonem, chociaż wciąż pozostawał w pełnej gotowości.
- Zapasy. Jasne. Moją część przynieśliście? – spojrzał w ich stronę przez ramię, podchodząc do dzieciaka I położył swoją dłoń na jego głowie. Nie pamiętał aż tak dokładnie wszystkich warunków, wiedział jednak że handel miał być obustronny. Jeżeli Kundle przyszli z pustymi rękoma w nadziei, że uda im się a darmo wyszarpać coś od niego, no cóż, to trafili po naprawdę zły adres.
- Dzieciak należy do mnie, więc wara od niego. Ale mogę dać ci jego kosmyk do twoich chorych badań pod jednym warunkiem. Młody nie odkrył w sobie jeszcze mocy. – skierował swój wzrok bezpośrednio w stronę Jekylla. Nie musiał nic więcej dopowiadać. W takich momentach jak te zdawali się rozumieć bez słów. Wyjątkowo.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.17 1:18  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
 Do ostatniej sekundy pielęgnował w sobie nadzieję, że Sheba wyrzuci go z pokoju, jednak gdy tylko ciemnowłosy podniósł głos na jedną z dziwek, Shirōyate był pewien, że opcja ucieczki... po prostu nigdy nie istniała. Przyjrzał się zrezygnowany swoim dłoniom, wiedząc już, że czeka go nieziemski wręcz wysiłek. Na razie czuł się w porządku, ale za moment poczuje każdą oddzielną nitkę włókien swoich mięśni i każda z tych nitek będzie wrzeszczeć w prośbie o odpoczynek. Odpoczynek, którego nie będzie.
 Ale czy ociąganie ma tu jakiś sens?
 Jeżeli będzie przedłużał przedstawienie i nie podniesie się na nogi, Jinx może się wściec. A przecież już krzyczał. Shirō nie miał zamiaru ryzykować – nie teraz, gdy i tak atmosfera między nimi wydawała się zbyt gęsta, zbyt...
 … zbyt dziwna, pomyślał otępiale, podnosząc się do pionu. Nie chwiał się, ale kolana lekko mu drżały. Na przestrzeni ostatnich miesięcy potwornie schudł i dopiero teraz zaskoczył się widokiem wiszących ubrań.
 „Byle szybko”.
 Te dwa słowa uniosły głowę młodszego wymordowanego. Nie zdążył nawet spojrzeć na wchodzących do środka gości, bo jego ciało dosłownie opadło na bok.
 Jezu Chryste.
 Wzrokiem odnalazł twarz przybyłego.
 Między młotem a kowadłem? Serce Hirokiego na długą chwilę zamarło, przytrzymane przez niewidzialną, brutalną pięść, która ścisnęła je między palcami bez cienia litości. Czuł też jak żołądek zaczyna zasysać sam siebie – nie z głodu, choć ten ewidentnie wyrył się w jego umyśle jako element stały. Ale z czegoś, czego ostatnio nie czuł. Potrafił tylko patrzeć. Patrzeć, jak nieznajomy podchodzi do niego bez choćby minimalnego zawahania. Jak świdruje go wzrokiem, rozbiera na czynniki pierwsze, jak chwyta go za brodę i robi, co chce.
 SPRZEDA CIĘ.
 To stwierdzenie omal nie wytrąciło go z równowagi. Pojawiło się zupełnie przypadkowo, o wiele prędzej, niż padło faktyczne pytanie o sprzedaż. Stał cały czas nieruchomo, jednocześnie zesztywniały i zmiękczony. Włókna niby się napinały, jakby przygotowywał się na odparowanie ataku, ale wszystkie stawy i zgięcia wypełnione były rozmiękłą plasteliną. Gdyby Jinx nie przytrzymywał go tak brutalnie i pewnie, kolana na pewno by się pod nim ugięły.
 Oblewał go irracjonalny strach.
 A przecież chciał się stąd wydostać. Skąd więc to zawahanie? Skąd przerażenie na samą myśl, że nieznajomy, który wpatrywał się w niego tak intensywnie, miałby go stąd po prostu zabrać?
 Powieki Hirokiego drgnęły – praktycznie niezauważalnie. Wcisnął się mocniej w Jinxa, chcąc uciec jak najdalej od jasnowłosego. W głowie miał pustkę. Nie pojawiło się żadne słowo – ani łkanie o to, aby Sheba go nie oddawał, ani prośby do członka DOGS, aby uwolnił go od koszmaru.
 ─ Ile za niego chcesz?
 Zamknął oczy, przyciskając do twarzy znaczone czernią palce, jakby wystarczył tak idiotyczny zabieg, aby zniknąć im z pola widzenia. Podskórnie wiedział, że to pytanie padnie, więc czemu serce, zamiast dalej stać na baczność, nagle rozhulało się w piersi? Uderzało tak mocno, aż był pewien, że wyłamie żebra. W jego wyobraźni na pewno tak by się stało, gdyby umysł nie zarejestrował czegoś innego.
 Lekkie szturchnięcie.
 Hiroki otworzył gwałtownie oczy, nakierowując srebrne spojrzenie prosto na Shebę. Stał teraz między nim a nieznajomym, nad głową miał nóż. Zdawał sobie sprawę, że Jinx kazał mu się odsunąć – w każdej innej okoliczności prawdopodobnie by to zrobił od razu. Teraz jednak, zamiast uciec jak najdalej, w pierwszej sekundzie się zawahał.
 Co jeśli był jedyną blokadą trzymającą ich w ryzach?
 Z drugiej strony – czy naprawdę chciał wtrącać się w ich konflikt?
 Nie. To zdecydowanie nie jego sprawa. Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i odszedł na bok. Pokonał kilka kroków, aż nie ujrzał trzeciej postaci i nim zdążył jakkolwiek przeanalizować opcję, zwyczajnie do niej przylgnął. Jeszcze będąc pół metra przed nią uniósł dłonie, by koniec końców opleść chudymi ramionami ciało wymordowanej. Blady jak papier policzek oparł o jej bark i Hiroki błysnął ślepiami, które uniósł na Jekylla. Czuł się potwornie słaby i gdyby teraz doszło do rękoczynów...
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.17 16:43  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Staż znajomości z tym szajbusem był na tyle rozległy, że sama jego reakcja była do przewidzenia, acz nie sądził, że będzie naszpikowana tyloma emocjami. Czyżby ten dupek wyhodował sobie emocjonalne przywiązanie do zmizerniałego szczeniaka? Był aż taki dobry w dawaniu dupy?
Syknął cicho, kiedy paznokcie Lechera przecięły skórę na nadgarstku, ale z opóźnieniem wycofał dłoń z twarzy jego nowego pupila, z premedytacją wzniecając w nim złość. Odpuścił chwilę później, gdyż zimne ostrze noża zadziałało jak termofor na rozgrzane przez wieczną gorączkę ciało.
Moje życie? — powtórzył równie cicho, co mężczyzna, takim tonem, jakby naprawdę przez przynajmniej parę sekund zebrały się w nim wszelkie możliwe wątpliwości i rozważał przyjęcie tej oferty, mimo iż przecież wiedział, że była to po prostu bezpodstawna groźba, stosunkowo często rzucana przez osobników pokroju Lechera.
Przytrzymał z nim kontakt wzrokowy, jednocześnie walcząc z informacją, która została wysłana do mózgu przez nerwy w postaci bólu, kiedy uścisk zwiększył swój napór, niemal miażdżąc jedną z kości, ale nie próbował wyszarpać ręki. Wiedział, że wraz z tą czynnością, poczuje jeszcze dotkliwej destrukcyjne skłonności tego skurwiela. Zamiast tego, druga dłonią sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej ukochany przyrząd chirurgiczny, spełniający poniekąd argument ostateczny w jego ekwipunku.
Skalpel zabłyszczał złowieszczo, kiedy przycisnął go do poszarzałej skóry, w okolicy gdzie znajdowała się tętnica szyjna. Na razie delikatnie, ostrzegawczo, choć najprawdopodobniej nie miałby żadnych oporów, by przebić ją bardziej, gdyby nie cichy, przeszywający głos córki kurwiarza o obcym brzmieniu, i wzrok wiercący dziurę w karku doktora. Z niechęcią przerwał kontakt nazrzędzenia z obcym ciałem, tak jakby dziewczyna była głosem jego sumienia.
Obaj jesteśmy gorsi o tych kurew - stwierdził krótko, traktując słowa mężczyzny jak komplement. Zezwierzęcenie na każdym odbiło się w mniej lub bardziej znaczącym stopniu. Zapewne każdy z nich przeżywał dłuższe lub krótsze momenty, kiedy pozwalał, aby zwierzęcy instynkt zdegradował ostatnie pokłady człowieczeństwa do przedstawicieli gatunku, z którymi wymieszało się ich DNA. Katalogowanie Wymordowanych, dzielenie ich na lepszych i gorszych było równoznaczne z strzeleniem sobie kulki w głowę.
Po tym jak uścisk rozluźnił się i w końcu przestał czuć nacisk na swoją rękę, fala mimowolnej ulgi rozlała się po ciele doktora, którą zaraz urzeczywistnił w charakterze wyrównania oddechu. Igrając z tym człowiekiem, balansował na krawędzi, jednakże nie miał zamiaru w tej materii okazywać chociażby namiastki strachu. Lecher nie wzbudzał w nim lęku. Pod pewnym względem byli do siebie podobni - obaj dożyli do celu po trupach.
Widziałeś siebie w lustrze? — sarknął, bo zmęczenie znaczenie odbiło swoje piętno na twarzy ciemnowłosego mężczyzny, jakby zaliczył przynajmniej kilka nieprzespanych nocy. — Pod względem wyglądu jesteśmy do siebie podobni.
Zerknął na zakrwawiony skalpel w swoich dłoniach, a z ust padło westchnienie. Znów będzie musiał poddać go zabiegowi dezynfekcji.
Nie znam dokładnej treści tej umowy, ale polecenie było jasne. Mamy odebrać towar, który aktualnie masz na stanie. Chris zajmie się jej drugą częścią — odparł powątpiewająco, bo sam uważał, że przychodzenie do tego miejsca z pustymi rękami było absurdalnym pomysłem, ale to nie on na takowy wpadł. Nie, on, z powodu braku czynnych rąk do pracy, miał jednorazowo z roli lekarza przekwalifikować się na rolę tragarza. Scenariusz nie zakładał jednak obecności genetycznej perełki w gmachu burdelu, która całkowicie przyćmiła Bernardynowi właściwy cel wizyty w tym miejscu, rozbudzając jego zastygłą w oparach nudy ciekawość.
Przeniósł spojrzenie na wyposażony w rzadkie geny obiekt. Obnażył zęby w szerokim, niejasnym uśmiechu, który jednak szybko przygasł pod wpływem działania kolejnych słów, które przedostały się do jego uszu.
Czy ja się przesłyszałem? W zamian za skorzystanie z moich usług, oferujesz mi kosmyk włosów? — Postukał skalpelem o wewnętrzną część dłoni. W głosie natomiast błąkała się nuta czegoś na pograniczu zdziwienia i wymieszonego z nim rozbawienia, które dominowało nad tym pierwszym i odbiło się na twarzy doktora w postaci imitującego uśmiech grymasu. — Być może popyt na twoje dziwki drastycznie spadł, ale ja nie mam zamiaru upaść tak nisko — odparował, zerkając właścicielowi burdelu prosto w oczy z wyraźnym przejawem pogardy w swoim własnym, odsłoniętym. — Chcę  kosmyk włosów, przynajmniej trzy próbki krwi, skrawek skóry obejmujący czarną plamę, trzy paznokcie oraz nerkę. Dwie nie są mu potrzebne. Do pakietu możesz dorzucić też szpik kostny, ale nie jest to konieczny wymóg — przedstawił po chwili swoją ofertę. Nie był skłonny do negocjacji, ani spuszczenie z ceny, czy też pójście na kompromis. One w przypadku medycyny nie istniały.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.17 23:15  •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
Jedną z tych rzeczy, których bardzo nie lubiła, było robienie za tło do cudzej sceny. Na chwilę obecną w kategorii uczestnictwa w wydarzeniach plasowała się na pozycji pośredniej między parapetem a tym dziwnie odkształconym fragmentem podłogi, który wypatrzyła kilka metrów przed sobą, chcąc zająć się czymkolwiek. Wysłuchiwanie cudzych sporów nie było na tyle rozrywkowe, by zamierzała się mu oddawać. Słowa obu mężczyzn przemykały jej przez głowę, ale nie poświęcała cennej energii na ich analizę; wystarczało wiedzieć, że znów chrzanią jakieś głupoty i próbują sobie nawzajem udowodnić, który z nich jest lepszy. Typowe zachowanie, nawet można powiedzieć: pospolite. I przez to śmiertelnie nudne, bo jakby nie patrzeć, poza tamtą dwójką kompletnie nikogo nie obchodziło, który akurat głośniej warknie. Dobra, może nie absolutnie nikogo, ale jeśli było jakieś grono zainteresowanych, to Insomnia definitywnie do niego nie należała.
- Rany, nudzi wam się? - wystrzeliła w końcu, przebijając się do dotychczas zdominowanej przez panów rozmowy. Mogła jeszcze jakoś wytrzymać słowne przepychanki, ale nie uśmiechało jej się przypatrywać bardziej fizycznemu starciu. Kiedy tylko pojawiło się zagrożenie użycia noża i skalpela, reakcja dziewczyny była natychmiastowa; nie miała najmniejszego zamiaru potem sprzątać nikogo z podłogi, a już tym bardziej oberwać rykoszetem.
Sporym zaskoczeniem było to, że pandowaty chłopaczek, na którego w pewnym momencie w ogóle przestała zwracać uwagę, w kilka kroków znalazł się tuż obok. Zerknęła na niego, nieco zdziwiona; miło byłoby poznać jakiś powód takiego zachowania, ale jako że wymordowany właśnie przyłożył się policzkiem do jej ramienia i patrzył w zupełnie inną stronę, niewiele mogła się domyślić. Nie wiedząc, co właściwie powinna w takiej sytuacji zrobić, poklepała go lekko dłonią po głowie w geście o tyle niezręcznym, co pokrzepiającym. Wystarczyło jednak, że przez pokój padły kolejne zdania, by Nayami nieznanym sobie do tej pory odruchem przygarnęła chłopca ku sobie, oplatając do rękami tak ciasno, że pewnie nawet on sam nie mógłby się jej wyrwać. Cofnęła się o pół kroku, rzucając obu mężczyznom oburzone spojrzenie.
- Moment, moment! Jakie włosy, jakie nerki, jakie próbki? - fuknęła wściekle. - Do reszty was popieprzyło, czy co? Nie widzicie, w jakim jest stanie, przecież ledwie stoi! - Wyraźnie wyczuwalne, pomimo warstw ubrania, wszystkie kości były aż za dobrym wyznacznikiem tego, jak trzyma się jasnowłosy chłopaczek. - Jeszcze trochę i będzie miał wagę na minusach, do jasnej cholery. Nic mu nie wytniesz, Kyllie - syknęła, błyskając złotymi oczami w stronę Bernardyna. Bezwiednie obnażyła zęby, jakby lada moment miała się rzucić komuś do gardła w obronie, o zgrozo kompletnie obcej chłopaczyny. Może to nawet nie chodziło o niego, ale o zwykły młodzieńczy bunt: byle dorosłym na złość? Może tak, może nie.
- Najlepiej to odwalcie się obaj od niego i od siebie nawzajem - warknęła na koniec, opierając twarz ukosem o włosy pandowatego dzieciaka i rzucając obu starszym wyzywające spojrzenie. Miała w nosie to, że jej przemowa na pewno się im nie spodoba i może nawet teraz całą tę agresję skierują na nią. Bo niby co jej zrobią?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pokój 404 - Page 5 Empty Re: Pokój 404
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach