Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 11 Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 27.02.19 10:12  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
 Oczywiście, że się bał. Jinx zawsze był surowy, zawsze spoglądał na pozostałych niekorzystnym wzrokiem i zawsze był niebezpieczny. Gdy wrzała w nim złość, wydawał się prezentować jako diabeł wyjęty z najgłębszych kręgów piekła. Właśnie dlatego młodszy wymordowanym postanowił zważać na słowa dwa razy bardziej niż zwykle i nie nadwyrężać cierpliwości siedzącego naprzeciw mężczyzny.
 — Podaj mi je.
 Nie zwlekał ani sekundy. Od razu odwrócił się na pięcie, lokalizując wspomniany kawałek mebla. Przez pokój przeszedł bezdźwięcznie. Odsuwana szuflada zaskrzypiała. Zgarnąwszy potrzebne przedmioty, skierował kroki ku fotelowi. Szedł wymuszenie spokojnym tempem, bo w pierwszej chwili przez głowę przemknęła myśl, by wykonać polecenie jak najszybciej i zwyczajnie potruchtać. A najlepiej w ogóle się teleportować.
 — Nie odważyłbyś się przede mną kłamać, Rhett.
 Skinął powoli głową.
 Prawda.
 Tym razem nie wrócił na poprzednie miejsce, nie powiększył między nimi odległości. Został tuż obok, wspierając biodra o krawędź stołu, na który Jinx wyłożył nogi. Obserwował go dobrą chwilę, zaraz jednak odwracając twarz ku leżącej pod kominkiem bestii. Raz jeszcze przekrzywił głowę delikatnie na bok, konfrontując kolorowe tęczówki ze ślepymi oczyma kundla. Niby pozbawiony wzroku, a jednak Marshall czuł się aż nazbyt obserwowany. Całkiem jakby ten podgniły potwór wcale nie potrzebował oczu do rejestracji pleneru. Patrząc na jego prezentację... prawdopodobnie teoria dzieciaka wcale nie odbiegała tak daleko od prawdy.
 Po chwili właściciel burdelu znów zwrócił na siebie uwagę dzieciaka.
 — Wyglądał trochę jak średniowieczny rycerz. Tylko taki... ze cztery raz większy. I dziwniejszy — przytulił policzek do ramienia, przymykając jedno z oczu. — Może mogę ci jakoś pomóc? Daj mi jakieś zadanie — wyprostował nagle plecy, uderzony nowym pomysłem. Nie minęła pełna sekunda, a ciemny ogon poszedł w ruchu, końcówką zmiatając podłogę.
 Oderwał biodra od krawędzi stołu. Krok naprzód wystarczył do wsparcia dłoni na podłokietniku zajmowanego przez Jinxa fotelu. Wymordowany pochylił się o centymetr, przemykając wzrokiem po śladzie poparzenia oraz bordowej plamie zdobiącej owijający pierś bandaż.
 — Tego potwora? — zerknął ku kundlowi. — Trafił swój na swego. Mogę go dotknąć, czy odgryzie mi rękę przy gardle?
 W pierwszej chwili chciał podejść do ślepej bestii. Dopiero jakiś przebłysk zdrowego rozsądku zatrzymał go w miejscu. Razem z psem mieli ze sobą po raz pierwszy do czynienia, a patrząc na aparycję tego zwierzęcia... Dzieciak wolał mimo wszystko nie ryzykować i poczekać na ewentualne przyzwolenie jego właściciela.
Usiadł na podłokietniku, o który chwilę wcześniej opierał ręce.
 — Nie potrzebujesz zmiany opatrunku? — motylim muśnięciem dotknął brudnej plamy na jasnym materiale. Wzrok uniósł na przymknięte powieki levelu E, czekając, aż ujrzy pod nimi złoto tęczówek.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.19 22:46  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
Kiedy dzieciak opisywał napastnika, Sheba momentalnie malował go w swoim umyśle, chcąc zapamiętać każdy szczegół. Co prawda dzisiaj i tak już nic nie zdziała, nawet jeżeli wysłałby swoje "psy" gończe za ów rycerzykiem, aczkolwiek jutro z samego rana, kiedy nieco odpocznie, będzie musiał podjąć wszelkie kroki do znalezienia tego skurwysyna i zajebanie go. Dzisiaj jednak... dzisiaj należał mu się odpoczynek, ot co.
- Nie, nie mam dla ciebie żadnego zadania. - odparł mu bez ogródek. Prawda była taka, że chłopak wybrał zły moment na rozmowę akurat na ten temat. Jinx dopiero co wrócił, znał szczątkowe informacje odnośnie tego, co się działo przez czas, kiedy był nieobecny. Nie miał nawet momentu, aby się porządnie zastanowić co dalej, jakie kroki podjąć, z której strony ugryźć cały ten bajzel, który powstał. Możliwe, że gdyby wybrał zupełnie inny, lepszy timing, to znalazłby mu coś do roboty, ale na ten moment miał dość.
Westchnął ciężko, słysząc kolejną, dość absurdalną prośbę z jego strony. Uchylił jedną powiekę, wbijając w twarz smarkacza złote ślepia bestii.
- Szczerze to sądziłem, że jesteś bardziej inteligentny, Rhett. - syknął niemalże gardłowo. Nie jesteś dla niego zbyt szorstki, Jinx?
Na powrót przymknął powieki i uniósł leniwie jedną dłoń, machając nią niespiesznie, jakby odganiał naprawdę irytującą muchę, która nie dawała mu spokoju.
- Słuchaj, spójrz na mnie. Skoro mnie doprowadził do takiego stanu, to jak myślisz, co zrobi z tak bezbronną owieczką jak ty? Dopiero go okiełznałem, ale to nie oznacza, że w pełni nad nim panuje. Co prawda teraz cię nie atakuje, zapewne z racji mojej obecności w pomieszczeniu, ale kto wie jak się zachowa, kiedy do niego podejdziesz. Zwłaszcza, że cuchniesz strachem. A one się nim żywią. Rozumiesz mnie? - nie był do końca pewien czy Rhett rzeczywiście zrozumiał jego przekaz. Nie chciał dawać mu pstryczków w nos, nie w taki sposób, ale czasami trzeba wrzucić na głęboką wodę, by poznać jej smak i niebezpieczeństwo.
Problem, że jeżeli Rhett rzeczywiście spróbowałby dotknąć Piekielnego Kundla, to całkiem możliwe, że na samej ręce by się nie skończyło.
- Co? - uchylił górną wargę ukazując ostre kły, kiedy młody dalej drążył dziurę w jego brzuchu. Czy nie widział, że chciał się przespać i wyciszyć? Powiódł wzrokiem na zabrudzony materiał owijający mocno jego klatkę piersiową.
Wzruszył lekko ramionami, jakby w żadnym stopniu nie robiło to na nim wrażenia. I poniekąd też tak było.
- Rzeczywiście. A co, chcesz pobawić się w pielęgniarkę? Jekyll dobrze cię nauczył? - parsknął z rozbawieniem, choć nie było w tym nic z wesołości, a raczej jedynie czyste rozdrażnienie.
- Rób co chcesz. Ale pospiesz się. - ponownie przymknął powieki, odchylając głowę na oparciu.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.19 0:33  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
 Mina zrzedła mu dość szybko. Z początku walczył z pesymistycznym podejściem, lecz im więcej czasu siedział w pokoju razem z Jinxem, tym bardziej przyswajał wiadomość, że tę bitwę przegrał już na samym starcie. Być może jeszcze przed przekroczeniem progu burdelu. Koniec końców dzisiejsza data rzeczywiście okazała się chybionym strzałem.
 Ruchliwy dotychczas ogon samoistnie zamarł w miejscu. Nie zmiatał już podłogi, nie odbijał od boku do boku, nie zdradzał początkowego entuzjazmu spowodowanego ponownym spotkaniem. Marshall czuł się nagle bardzo nie na miejscu. Coraz częściej przyłapywał umysł na planowaniu subtelnej ucieczki. Doszedł do wniosku, że wciąż uparcie stał naprzeciw kogoś, kto wyraźnie sobie tego nie życzył. Czysta głupota.
 Odpędzający ruch poderwał dzieciaka z siedzenia. Jak na zawołanie wstał z zajmowanego podłokietnika, cofając się o krok w tył. Nie do końca ze strachu — w takich chwilach czuł się jeszcze mniej potrzebny niż zwykle. Szukając w złotych oczach Jinxa uznania zawsze robił co mógł, by dowieść swojej użyteczności. W momentach takich jak ten wyobraźnia przedstawiała mu obraz muru obrazującego postęp. Kamienne części struktury opadały na ziemię z tragicznym trzaskiem. Prześmiewcze echo dzwoniło w uszach aż nazbyt wyraźnie.
 — Słuchaj, spójrz na mnie.
 Nieco niechętnie, lecz podniósł wlepiany w podłogę wzrok. Utkwił oczy w zmęczonym licu wymordowanego, śledząc każde drgnięcie mięśnia pod napiętą skórą. Im dłużej się tak przyglądał, tym bardziej żałował zawitania w progach budynku akurat tego dnia. Jego właściciel był wyraźnie zmęczony i rozdrażniony, również niezbyt skory do rozmów, które nie wnosiły absolutnie nic.
 W pierwszej chwili wyczuł na języku smak zwyczajowej dla siebie odpowiedzi, drobnej zaczepki, którą normalnie uraczyłby rozmówcę bez zastanowienia. Teraz jednak — nim wyrzucił z siebie jakiekolwiek słowa — postawił na rozsądek, przełykając pierwotny komentarz wraz ze śliną.
 — Rozumiem, mam się do niego nie zbliżać — mimo iż próbował temu zapobiec, to wydźwięk słów pozostał nieco gorzki. Nie dlatego, że nie mógł dotknąć psa. Dzieciakiem szarpały nieco inne emocje. — W przeciwnym razie dziewczyny będą musiały się uporać z kolejnym syfem, a podobno krew ciężko schodzi — spojrzeniem odbił gdzieś na bok, wypatrując czegokolwiek, w co mógłby wpatrywać się bez celu. Byle nie spoglądać na twarz siedzącego mężczyzny.
 Ciemne, zwierzęce uszy opadły nieco w dół.
 Przyzwolenie — mimo iż dość zniechęcające — skierowało młodzieńca ku kolejnym szufladom. Przy tak częstych odwiedzinach zdążył wykuć rozkład pokoju na pamięć. Mógłby stać w całkowitej ciemności, a wciąż wiedziałby w którą stronę podążać. Nic więc dziwnego, że rolka czystego materiału wpadła w ręce błyskawicznie.
 Tym razem już bez zbędnego przeciągania zabrał się do roboty.
 — Jekyll nauczył mnie tylko tego, czego byłeś świadkiem — odparł, zabierając się za odwijanie tkaniny. Ruchy miał sprawne i szybkie, jednocześnie wystarczająco ostrożne, by ograniczyć kontakt ze skórą starszego wymordowanego do minimum. Nie chciał go wszak drażnić jeszcze bardziej, a był skory przypuszczać, że w obecnej sytuacji najmniejsza pierdoła działała Jinxowi na nerwy. — Gdy miałem okazję, to ćwiczyłem. Poza tym byłoby kiepsko, gdyby wdało się zakażenie — zabrudzony bandaż wylądował na podłodze. Opętany od razu zabrał się za zakładanie nowego opatrunku, zaraz zabezpieczając całość nową warstwą tkaniny. Supeł zawiązał ma boku mężczyzny, na wypadek, gdyby ten potrzebował szybko pozbyć się leczniczej zbroi.
 Odsunął się niemal od razu, zbierając przy okazji rzeczy z podłogi. Wyraźnie chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wewnątrz toczył bitwę, która utrudniała ułożenie czegoś krótkiego i treściwego.
 — ... mam sobie iść?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.19 22:37  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
Nie ruszał się, kiedy dzieciak zmieniał jego opatrunki. Nie zamierzał utrudniać mu zadania, ale też nie wyglądało na to, aby jakoś specjalnie mu to ułatwić. Mimo wszystko ku zaskoczeniu wymordowanego, Rhett poradził sobie całkiem zgrabnie i dość szybko. Możliwe, że gdyby go nieco przeszkolić, mógłby odnaleźć w sobie dodatkową specjalizację.
- Lubisz to? Zajmować się innymi? - zapytał uważnie przyglądając się jego mimice oraz wszelakim zmianom na twarzy.
- Jeżeli tak, mogę porozmawiać z Jekyllem, aby poświęcił ci nieco czasu i przyuczył w tym. Mógłbyś wtedy zajmować się rannymi w burdelu. - poruszył lekko dłonią i palcami, żeby je rozluźnić. Co prawda ten chciwy doktorek nie przystanie na jego propozycję bez odpowiedniej zapłaty. A jeden chuj wiedział, czego będzie oczekiwał w zamian. Bez względu na cenę, Jinx zamierzał nieco ponegocjować z nim. Oczywiście w wykształceniu dzieciaka widział korzyści dla samego siebie i jego interesu. W tym świecie nic nie było za darmo.
"Mam sobie iść?"
Pytaniu bliżej było do psiego skomlenia, niż ludzkiej mowy. Westchnął ciężko, opadając na wygodnej kanapie jeszcze bardziej, niemalże stapiając się w jedno z nią. Od samego początku nie powinno go tutaj być. To, co Jinx potrzebował w takich momentach jak ten dzisiejszy, to przede wszystkim spokój i cisza, a nie ciągła wesoła paplanina. Irytowała go. Podrażniała i tak już zszargane nerwy.
- Tak. - odparł bez jakiegokolwiek owijania w bawełnę. I tak cudem był fakt, że dzieciak nadal stal przed nim żywy i w całości. W innym wypadku wielce prawdopodobne było to, że już dawno wykopałby kogoś innego.
- A jak chcesz zostać, przestań kłapać jadaczką odnośnie rzeczy, które w pewnym stopniu wymuszają na mnie jakiekolwiek działanie, w tym myślenie. To zostawmy sobie na inny dzień. Lepiej opowiedz mi co robiłeś pod moją nieobecność, jeżeli już chcesz o czymś gadać. - podciągnął nogę, jednocześnie sięgając po kolejnego papierosa.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.19 13:19  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
 Nie oczekiwał ułatwień przy pracy. Mając na uwadze, że pacjenci wykrzywiani impulsami bólu nie będą współpracować, był w zasadzie wdzięczny, że Jinx siedział nieruchomo.
 Był w połowie oplatania rany bandażem, gdy Jinx zadał pytanie.
 — Nie chodzi o opiekę, a o pomoc. Będąc przydatnym, szukam uznania w oczach tych, którzy mi imponują — mruknął. Palec wsunął za supeł, chcąc sprawdzić, czy nie zawiązał go zbyt luźno bądź zbyt mocno. Wszystko wydawało się jednak zrobione dobrze, więc szybko wycofał rękę.
 Kolejne słowa zbiły go z tropu. Skierował zaskoczone spojrzenie na zmęczoną twarz mężczyzny.
 — Nie musisz, już go o to prosiłem. I zgodził się. W zamian mam mu pomóc z jego problemem — nie był pewien, czy właściciel burdelu wiedział o alkoholowych zapędach Jekylla. Teoretycznie powinien, wszak zaprezentowali się dzieciakowi jako kompani. Zgryźliwi i nieprzyjemni, ale kompani.
 Nie widział nic przeciwko pomocy rannym w burdelu. Zawsze przychodził do Jinxa pełen chęci do działania i bez względu na to, jakiego zadania by mu nie przydzielono, wykonywał je sumiennie i z chęcią.
 Dobitne "tak" cofnęło młodzieńca o kolejny krok. Tym razem rzeczywiście nabrał przeświadczenia o byciu denerwującą muchą. I prawdopodobnie by wyszedł, gdyby nie padły kolejne słowa. Przekrzywił głowę lekko na bok, po czym machnął pojedynczo ogonem. Skinął pokrótce na znak zrozumienia.
 Podszedł znów do zajmowanego mebla, lecz nie usiadł obok. Wygodne miejsce znalazł na podłodze, plecy wspierając o brzeg kanapy. Przyciągnął kolana do piersi i przewiesił przez nie ramiona, w palcach wciąż trzymając brudny kawałek materiału. Zaczął go zwijać w rolkę.
 — Poznałem twoją córkę, Nayami. Jest bardzo fajna, zaprzyjaźniliśmy się. Podpalając kilka budynków... Było zabawnie! — wspomnienie przyozdobiło kącik ust w drobny, asymetryczny uśmiech. Zaraz wsparł tył głowy o krawędź kanapy, spoglądając od dołu na oblicze mężczyzny.
 — Byłem też kilka razy tutaj. Głównie odwiedzić Rakshę. Pomagałem jej w kuchni albo w pokojach. Udekorowała kilka z nich. O, poznałem też twoją nową pielęgniarkę! Miau, wiesz. Sprawiła mi reprymendę, bo nie chciałem wziąć leków z zapasów. Mówiłem, że szkoda je marnować na mnie, ale nie chciała słuchać. Miała gościa, chociaż nie wydawała się zadowolona z jego odwiedzin.
 Wzrokiem błądził po postaci właściciela burdelu. Od świeżego opatrunku, przez rękę trzymającą papierosa aż do zmęczonej twarzy. Przekręcił się w drugą stronę, układając skrzyżowane ręce na brzegu kanapy, policzek zaś wsparł na ramieniu.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.19 0:07  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
Już zdążył się ugadać z przebiegłym Lisem? A to ciekawe. Jak znał życie, a przede wszystkim Jekylla, był wręcz pewien, że nie była to wymiana za darmo. Nie zamierzał jednak wnikać. Skoro Rhett sam załatwił sprawę, to pozostawi tę kwestię w jego dłoniach. W sumie to dobrze, że dzieciak znalazł sobie w miarę realny do zrealizowania cel. Prawda była taka, że medyczne umiejętności na Desperacji były na wagę złota. Jekyll jaki był taki był, ale Jinx nie mógł mu odmówić zdolności, dlatego też czuł, że dzieciak będzie w dobrych rękach. Toksycznych i do tego sadystycznych, ale nadal "dobrych".
- Skoro tak, nie będę więcej drążył tematu. Kiedy posiądziesz już odpowiednią wiedzę, wtedy na pewno przydasz sie nie tylko w burdeli, ale również w wielu innych miejscach na Desperacji. - odpowiedział z zaskakującym spokojem, choć nawet nie uniósł powiek, by na niego spojrzeć. Tym bardziej zaskakujące, że bez najmniejszego problemu dosięgnął jego głowy uniesioną dłonią.
- Dobry z ciebie dzieciak. Irytujący, ale dobry. - mruknął przesuwając palcami po miękkich, choć nieco brudnych kosmykach. Po chwili zabrał dłoń i oparł o nią podbródek, wreszcie uchylając powieki i spoglądając w leżącego psa.
- Nayami, huh. Jest to właściwie jedyne moje dziecko, które poznałem. Reszta albo zdechła, albo jest rozproszona po całym świecie. Charakterem wdała się w matkę. Dobrze, że się zaprzyjaźniliście. Oboje tego potrzebujecie. Jesteście jeszcze młodzi. Namiastka normalności dobrze na was wpłynie. To samo tyczy się Miau. Jest roztrzepana, ale jednocześnie zagubiona. Miej na nią oko i zawsze jej pomóż, jeżeli będzie tego potrzebowała. - to nie był rozkaz, a raczej prośba o opiekę nad dziewczynami. Rhett co prawda sam również nie świecił siłą czy też potęgą, ale był facetem. A obowiązkiem facetów była ochrona słabszych, w tym kobiet. Niech chociaż dzieciak pozostanie jak najdłużej "czysty", kierując się jakimiś moralnymi zasadami. Na zepsucie przyjdzie jeszcze czas.
- Jest niesamowity. - przerwał nagle ciszę, a w jego głosie pojawiła się nuta dumy. Co prawda nie powiedział wprost o kogo mu chodziło, aczkolwiek bardzo łatwo było się domyślić. Zwierzę jakby zrozumiało, że jest teraz mowa akurat o nim, poruszyło zaciekawione jednym uchem, nie uchylił jednak powiek.
- Obserwuje nas, chociaż nie widzi. Nasłuchuje, czuwa, a mimo to teraz wydaje się spokojny, jak każdy inny domowy psiak. Nie wybrałem jeszcze dla niego imienia. - odwrócił głowę i spojrzał na dzieciaka.
- Chcesz pomóc mi coś znaleźć?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.19 18:15  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
 — W wielu innych? Na przykład w DOGS? — od razu podłapał temat, spoglądając na Jinxa pełnymi iskier oczyma. Spojrzenie zawsze miał lśniące i pełne entuzjazmu, tym razem również nie było inaczej. Miał nadzieję usłyszeć od właściciela burdelu kilka cennych słów, najlepiej jakieś "jasne, czemu nie?" po którym nie byłby w stanie usiedzieć w miejscu. Już teraz oczekiwanie doprowadzało mięśnie do niecierpliwego drżenia. Gdyby nadmiar energii młodego wymordowanego miała skrzydła, już dawno fruwałby pod samym sufitem. Jeśli nie ponad nim.
 Chwilę później zamarł w kompletnym bezruchu, zaskoczony gestem zaserwowanym przez level E. Spojrzał na jego lico zaskoczony, z początku nie wiedząc, jakie słowa powinien z siebie wydusić. Dopiero usłyszany komentarz wyprostował plecy i uzbroił twarz w rozbawiony wyraz.
 — Hej, to ja robię, co mogę, żebyś spojrzał na mnie bardziej przychylnym okiem, a ty mi mówisz, że jestem irytujący? No wiesz co? — ogon machał za plecami w rytmicznym tempie. Znów odbijał od boku do boku, puszczając w niepamięć tę chwilę, gdy dzieciak chciał wykorzystać pierwszą lepszą okazję do wyjścia.
 Tym razem uspokoił się dość szybko. Grzecznie słuchał tego, co Jinx miał ku do powieszenia, co jakiś czas kiwając głową lub komentując daną część krótkim pomrukiem. Wcześniejszy entuzjazm poderwał go na kolana, więc teraz usiadł znów na podłodze, zmiatając kurz pojedynczym szurnięciem ciemniej kity.
 — No pewnie, że będę mieć na nie oko. Nigdy nie zostawiłbym przyjaciół w potrzebie — zasalutował niczym mały harcerzyk. — Masz z nią dobry kontakt? Z Nayami? — zapytał po chwili, opierając policzek na skrzyżowanych przedramionach. Był ciekaw jego perspektywy, wszak tę Insomni w niewielkim stopniu już znał.
 Zsunął kurtkę z ramion, gdy zaczęło się robić zbyt ciepło. Wpierw chciał użyć jej jak poduszki i złożyć w kostkę, lecz ostatecznie zrezygnował. Materiał wylądował na krześle tuż obok. Umykające ustami ziewnięcie skrył za wierzchem dłoni.
 — Jest niesamowity.
 Obrócił głowę, kojarząc niemal od razu, kto mógł być tak komplementowany. Nie mógł się nie zgodzić z tą opinią. Patrząc na ogromnego kundla, w duchu przyznawał rację jego właścicielowi.
 Teraz gdy spędził w pomieszczeniu nieco więcej czasu, a pies wciąż leżał pod kominkiem, dzieciak czuł się nieco bezpieczniej. Siedząc tuż obok Jinxa nie drżał już ze strachu. Gdyby ten nadgniły potwór uznał go za wroga, to już dawno wykonałby swoją powinność i rozszarpał wymordowanego na strzępy. Owa myśl w znacznym stopniu pokrzepiała Marshalla.
 — Skąd go wziąłeś? Wygląda jak bestia nie do ujarzmienia — kątem oka zerknął na świeży opatrunek. — Rzadko kiedy wracasz tak pokiereszowany. Musiał być godnym przeciwnikiem — wsunął się z lekkością na kanapę, zajmując wolny kawałek obok właściciela przybytku. Ogon przemknął przez powietrze z cichym świstem.
 — Jasne, że chcę. Może nawet kiedyś pozwoli się dotknąć? Najlepiej tak, żebyś nie musiał nad wszystkim czuwać.
 Rozejrzał się dookoła za inspiracją. Skanował pomieszczenie wzrokiem dobrą chwilę, aż niezadowolony pomruk przerwał ciszę. Szybko doszedł do wniosku, że lepszą opcje znajdzie wertując w głowie treści przeczytanych w ostatnim czasie książek.
 — Może Skoll? Jak jedno z dzieci wielkiego Fenrira. Albo Ragnar, to też brzmi kozacko — złapał za puchatą kitę, zaczynając bawić się pasmami miękkiego futra. Prócz imienia coś innego zaprzątało mu głowę. W końcu nie wytrzymał i zwrócił się twarzą do towarzysza.
 — Dawno temu pytałem, czy czegoś byś mnie nie nauczył. Wtedy odmówiłeś, ale może coś się przez ten czas zmieniło? Szybko przyswajam i nie brakuje mi zapału. Naucz mnie czegoś, co uznasz, że będzie użyteczne. Czegokolwiek — mruknął. Sekundę później drgnął. — Może oprócz tego, czego uczyłeś Rakshę. I resztę dziewczyn — obrócił lico na bok, zbyt zażenowany, by patrzeć w złote ślepia króla Desperacji.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.19 22:47  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
Nie miał pojęcia dlaczego dzieciak nawiązał do DOGS. W sumie nie zdziwiłby się, gdyby to Jekyll miał na niego spory wpływ. A może... Przeniósł spojrzenie na Rhetta. A może planował dołączyć do Psów? Oczywiście Sheba nie miałby nic przeciwko, sam przecież dumnie nosił żółtą chustę, ale dziwiła go taka nagła decyzja. Pozostawała również kwestia samego rytuału i tego, czy ciało oraz wola chłopaka okażą się na tyle silne, by to przetrzymać.
Mimo wszystko życzył mu jak najlepiej.
- Powiedzmy, że wraz z Ryanem i Growem urządziliśmy sobie wycieczkę jak za dawnych, starych czasów. I spotkaliśmy te bydlaki. I był. Każdy z nich. I każdy z nas wygląda tak samo, jak gówno. Ale każdy z nas szybko wyliże się ze swoich ran. Tak, jak zawsze było. - wzruszył delikatnie barkami, jakby rany i ryzyko, z jakim przyszło im się mierzyć tak naprawdę nie miało jakiegokolwiek znaczenia. Bo poniekąd tak też było. Ile to razy przychodziło im się mierzyć z podobnymi przeciwnikami? I ile razy wychodzili z tych walk z ledwością w jednym kawałku? Jak się nad tym zastanowić, to nawet Sheba nie byłby w stanie tego wszystkiego zliczyć. A jednak nadal żyli, nadal oddychali, i nadal kurwowali na wszystko dookoła.
- Nie sądzę, aby na to pozwolił. Ale, cóż, kto wie. Może kiedyś. Wiem tyle, że żywią się strachem i nie można przy nich go okazywać. Od razu wyczują słabą jednostkę i będą próbowały ją zdominować, a potem zeżreć. - wykrzywił usta w krzywym uśmiechu, wpatrując się w psa. Kundel uniósł łeb, jakby wyczuł świdrujące spojrzenie, jednocześnie obnażając kły w stronę Jinxa.
O tak. Nadal mu się nie podobało, że ktoś miał nad nim władzę. Ale źle trafił. Bo Sheba nigdy nie ugnie karku, a jak będzie trzeba, to ujebie łapy psu przy samej dupie, byle sam był posłuszny wymordowanemu.
- Hm, nordycka mitologia, co? - zamyślił się na moment, nadal nie spuszczając swojego spojrzenia z bestii. Propozycje chłopaka nie brzmiały źle, w sumie nawet pasowały, aczkolwiek Jinxowi coś zgrzytało. Wydawały się banalne jak dla takiej bestii, jaką był piekielny kundel.
- Shinokage. Co ty na to? Połączenie cienia i śmierci. - odezwał się po chwili, odrywając wreszcie wzrok od psa i skupiając go na chłopaku.
Prychnął pod nosem.
- Nie uczyłem je seksu. Kobiety mają to we krwi. Po prostu jednym wychodzi to lepiej, a innym gorzej. Ot, cała filozofia. I nie wiem czego mógłbym cię nauczyć. Nie wyglądasz na kogoś odpowiedniego do walki w bezpośrednim starciu. Jesteś zbyt kruchy i tchórzliwy. Ale jeżeli nauczysz się medycyny, to sporo pomożesz. Możesz też szpiegować, nie myślałeś nigdy o tym?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.19 0:00  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
 Skąpa opowieść rozbrzmiała w pokoju. W tamtym momencie tak dzieciak nie patrzył na Jinxa. Wlepiał wzrok w podłokietnik kanapy, lecz gdyby zajrzeć w kolorowe ślepia, nie byłoby wątpliwości, że słuchał każdego słowa z uwagą. Wyobraźnia podsuwała obraz znajomej twarzy Wilczura oraz kolejnych dwóch psów. Tyle był w stanie zobaczyć, kierując się jedynie zaserwowanym opisem.
 — Nie znam Ryana. Chyba też nigdy o nim nie słyszałem. Kto to? — odezwał się w końcu. Pamięć nie pozwoliła przypisać imienia do żadnej twarzy. Doszedł więc do wniosku, że albo nie spotkał wspomnianego mężczyzny, albo spotkał, ale nie poznał.
 Podciągnął kolana pod pierś, na jednym z nich wspierając podbródek. Ręce ułożył na kanapie, zamierając we względnym bezruchu. Jedynie ciemna kita nie uległa, leniwie przesuwając się to w jedną, to w drugą stronę. Raz czy dwa miękkie futro dotknęło odsłoniętego boku siedzącego obok wymordowanego.
 — Żywią się strachem? Przecież ty go zagłodzisz — zaśmiał się łagodnie. Wciąż nie odrywał wzroku od jednego i tego samego punktu. Gdzieś na samym tyle przełyku czuł błądzące ziewnięcie. Powieki zaczynały powoli opadać, dlatego potrząsnął głową, skupiając się w pełni na słuchaniu i formowaniu odpowiedzi. — Z drugiej strony pewnie wystarczy zabrać go na spacer korytarzami burdelu — mówiąc, wspominał sytuację sprzed kilkunastu czy tam kilkudziesięciu minut. Sam już nie był pewien, ile dokładnie czasu minęło, od kiedy właściciel przepędził jednego z klientów spod drzwi. Miało to jakiekolwiek znaczenie?
 Po chwili skinął głową.
 — Lubię ją. Od tego zaczęła się moja znajomość z Nayami. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, opowiadałem jej o kilku rzeczach. O wężu Jormungandzie, o wielkim wilku Fenrirze... Była zachwycona.
 Przymknął oczy na kilka krótkich sekund. Dość szybko rozchylił na powrót powieki — nawiedzała go obawa, że gdyby pozwolił błogiemu rozleniwieniu rozlać się po ciele, to zasnąłby na siedząco. Czym prędzej uniósł rękę do twarzy, ścierając z oczu zmęczenie.
 — Shinokage — powtórzył za mężczyzną, chcąc posmakować tego brzmienia na własnych ustach. Przed kontynuacją opadł bokiem na kanapę, kryjąc ziewnięcie za wierzchem nadgarstka. — Podoba mi się. No i do niego pasuje. Wygląda jak śmierć i snuje się niczym cień. Idealnie — mruknął. Dopiero teraz uniósł wzrok na twarz Jinxa, skacząc oczyma po każdym jej centymetrze. W kolorowych tęczówkach młodzieńca tliła się senność.
 — Nie? Myślałem, że je szkoliłeś. W takim razie gdy ktoś przychodzi do ciebie z prośbą o zatrudnienie w tym konkretnym celu, to skąd wiesz, że się nada? — przekrzywił minimalnie głowę. — Masz jakiś szósty zmysł? — nie trudno było zauważyć, że dzieciak za każdym razem obchodził dookoła proste słowa takie jak seks czy stosunek, unikając ich tak często, jak tylko się dało. I tym razem nie widział potrzeby ich użycia. W zasadzie był przekonany, że wybrnął całkiem sprawnie poprzez wygodniejszą konstrukcję zdania.
 — Nie jestem tchórzliwy zawsze — zaprotestował, napowietrzając nieco policzki. Szybko spuścił z tonu, opuszczając wzrok na jasny materiał bandaża. — Ciężko się nie bać, gdy prawie zawsze wyglądasz, jakbyś chciał rozsmarować mnie na najbliższej ścianie. I nie chcę się ograniczać do jednej rzeczy. Jasne, medycyna jest super, ale to też nie tak, że na niczym więcej mi nie zależy. Chcę umieć jak najwięcej i być przydatnym na więcej niż jednej płaszczyźnie. Rola medyka raczej nie jest mi pisana. Zostawmy ją komuś poważniejszemu, jak ja przykład Jeky — znów uwieńczył wypowiedź pomrukiem.
 Przysunął się kolejny cal, w końcu przylepiając się z lekkością do boku Jinxa, wszak stale miał na uwadze jego rany.
 — Mogę na trochę zostać? — przymknął ślepia.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.19 0:14  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
Nie zdziwił się, że szczeniak w ogóle nie kojarzy Ryana. Wymordowany praktycznie w ogóle nie wychylał się na Desperacji, więcej go nie było jak było, a i w kryjówce ostatnio było go mniej. Z drugiej zaś strony Sheba był wręcz pewien, że gdyby ostatecznie doszło do spotkania między nimi, młody raczej nie wspominałby tego w kolorowych barwach.
- Jeden z DOGS. Na pewno kiedyś go poznasz, ale lepiej ignoruj go i nie próbuj się zaprzyjaźnić. To ten typ człowieka, od którego lepiej trzymać się z daleka. - odpowiedział spokojnie na jego pytanie. Miał nadzieję, że tyle informacji wystarczy dla ciekawskiego chłopaka. Jeżeli jednak będzie tego za mało, no cóż, reszty będzie musiał dowiedzieć się sam i na własnej skórze.
Niemalże parsknął śmiechem na słowa dzieciaka, ale bynajmniej nie z radości czy z rozbawienia. Raczej z politowania na jego trok rozumowania. Ale z drugiej strony nie mógł go aż tak surowo oceniać. Był jeszcze młody, wiele setek lat przed nim, o ile do tego czasu dożyje w piekielnych warunkach Desperacji.
- Oczywiście, że nie żywy się tylko strachem. Całkiem dobrze smakuje mu również mięso, zwłaszcza niepokornych, małych wymordowanych. - ostatnie słowa wypowiedział raczej z przymrużeniem oka, dając niewidzialnego kuksańca w bok dzieciaka. O ile w ogóle załapał jego aluzję.
Sheba zdecydowanie nie był wzorowym ojcem. Właściwie był nim jedynie na papierze, bo nigdy nie przejmował się losem swoich pociech. Rodziły się, umierały. Taki krąg życia. Nayami jednak wydawała się silna, na tyle, że całkiem dobrze się uchowała, dlatego też nie nudziły go ani też nie irytowały rozmowy na jej temat. O dziwo całkiem przyjemnie słuchało się opowieści na jej temat, tego, co robiła w wolnym czasie, co lubiła i czym się zajmowała. Możliwe, że duży wpływ na postrzeganie jej miał też fakt, że przynależała do DOGS. Grupy, do której Sheba zawsze będzie miał pewnego rodzaju słabość.
- To dobrze. - odezwał się po dłużącej ciszy.
- Opowiadaj jej jak najwięcej. Niech poznaje ten świat. Im więcej wie, tym większe szanse na przetrwanie. Ciebie też to się tyczy. Chłoń całą możliwą wiedzę oraz informacje, a potem wykorzystuj je na swoją korzyść. - nie wiedział czy jego uwaga i pożal się boże porada jest coś warta dla dzieciaka, ale jeżeli miała w jakimś stopniu, nawet najdrobniejszym, mu pomóc, niczego nie żałował.
- Oceniam na podstawie zadowolenia klientów. Zresztą, nawet największa deska w końcu nabiera wprawy i doświadczenia. Wszystkiego można się nauczyć i we wszystkim stać się dobrym. Może nie najlepszym, ale na tyle dobrym, by przynosić dochód. - nigdy nie ukrywał, że przeliczał niemal wszystko na zyski. Gdyby tak nie było, to już dawno nie miałby burdelu i zapewne żyłby jak nie jeden wymordowany, żywiący się padliną i pijącym wodę z rynsztoku. Trzeba było sobie radzić, nawet jeżeli oznaczało to wykorzystywanie innych. Egoistyczne, ale prawdziwe.
- Nie mówię, żebyś został super medykiem, ale nie przesadzaj. Jeżeli zaczniesz brać wiele i wlewać sobie do łba zbyt dużo, w końcu wszystko się wyleje i w głowie pozostanie pustka. Masz czas, bierz to małymi krokami, po kolei. Nauczysz się jednego, weźmiesz się za drugie. Nie wszystko jednocześnie. Nie bądź zbyt zachłanny, bo nie skończysz dobrze. - ostrzegł go, przesuwając wzrok w bok, by spojrzeć na jego profil z uwagą.
- Mówiłem już. - westchnął ciężko. - Rób co chcesz.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.19 23:04  •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
 Może nie wyglądał, ale brał sobie każdą radę do serca. A już szczególnie gdy życiowych mądrości udzielał mu Jinx. Wtedy słuchał ze zdwojonym skupieniem, każde ze słów zapisując na kartach pamięci.
 — Na ciebie podobno też powinno się uważać. A jednak wciąż żyję mimo tego, że, jak twierdzisz, cię irytuję — zaczął, szurając ogonem po kanapie. Nim jednak jego rozmówca zdążył zwrócić mu uwagę, dzieciak znów zabrał głos. — Ale rozumiem, mam na niego uważać, bo nie jest tobą. Zapamiętam — słowami poderwał rękę w górę. Wyprostował plecy i zasalutował po harcersku.
 Załapał też aluzję. Z drugiej strony wcale by się nie zdziwił, gdyby wymordowany rzeczywiście rzucił psu na pożarcie kogoś, kto nadepnąłby mu na odcisk. Może właśnie przez tę myśl w pierwszej sekundzie drgnął, odbijając spojrzeniem na bok. Obejrzał leżącego psa od ogona po czubek nosa, każdą jego ranę, każdą kępkę sierści i każdą wystającą kość. Wyglądał, jakby ledwo trzymał się kupy. Jednocześnie wytwarzał wokół siebie aurę równie niebezpieczną, co właściciel. Igranie z ich dwójka było jak wtykanie kija w rój wściekłych węży.
 — Pozwoliłbyś tak po prostu mnie zjeść? Bywam przydatny — spojrzał na mężczyznę tym swoim szczenięcym wzrokiem, ale mimo względnej powagi zachowanej na licu, w kącikach oczu czaiło się rozbawienie.
 Od czasu do czasu kiwał głową. Jasne, że miał w planach opowiadanie Nayami wszystkiego. Mieli już wiele wspólnych planów, a pośród nich naukę i prowadzenie dziennika. Na razie jednak postanowił nie dzielić się tymi faktami na głos. Kto wie, może dziewczyna sama będzie chciała porozmawiać o tym z ojcem?
 Wpierw przytknął czoło do ramienia Jinxa, później ziewnął przeciągle. Prócz senności odczuwał też drobny głód, lecz nie śmiał powiedzieć czegokolwiek na głos. Zatrzymał dla siebie informację, że zapach krwi bijący od opatrunku wykręcał żołądek.
 Przez chwilę chciał nawet odpowiedzieć, ale zanim zdążył otworzyć usta, drzwi pokoju skrzypnęły — otworzono je z takim rozmachem, że sekundy dzieliły klamkę od huknięcia w ścianę.
 — W końcu pana znalazłam! — zakrzyknęła młoda dziewczyna. Ledwo łapała oddech, odgarniając zmierzwione włosy z twarzy. Wyglądała, jakby kilka razy obiegła cały burdel dookoła. — W jadalni pojawiło się dwóch nieznajomych. Powinien pan tam zajrzeć — nie czekając na dalsze polecenia, usunęła się z przejścia. Wolała nie wchodzić pracodawcy w drogę i Marshall wcale jej się nie dziwił.
 Wyprostował plecy, przez sekundę oglądając ziejące pustką wyjście. Później zetknął ku wymordowanemu.
 Jadalnia, co?
 Złapał za kurtkę.

z/t x2
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pokój 404 - Page 10 Empty Re: Pokój 404
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 11 Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach