Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 25.02.18 0:05  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
„Nie”.
Dobitność tego słowa poruszyła głową Hirokiego — broda opadła, a potem uniosła się z powrotem w lichym, niemal niezarejestrowanym przez samego chłopca przytaknięciu. Nie, nie urosłeś. Nie, nie zmieniłeś się. Nie, nie ma żadnej kurewskiej możliwości ucieczki, rozumiesz? Zostajesz tutaj. Chcesz tego, nie chcesz, kogo to obchodzi? W tej przeklętej, śmiechu wartej bajeczce dla dzieci trafiłeś w uniwersum czarnych charakterów. Nie otaczają cię żadne pieprzone jelonki, żadne kanarki i żadne, do cholery, księżniczki. Rozumiesz?
Miał to tak po prostu zaakceptować? Coś, co wpierw wypierał całym sobą, odtrącał w najdalsze zakamarki umysłu? Jinx wielokrotnie próbował mu przyswoić wiedzę, jednak upór, z jakim Hiroki się przed nią wzbraniał, był niemożliwie imponujący — aż do teraz wciąż tliła się w nim nadzieja, że mężczyzna blefuje.
Życie tutaj nie podawało odpowiedzi. Rosła tylko ilość pytań. Hiroki nie wyglądał zbyt często poza cztery ściany, w jakich pierwszego dnia zamknął go Sheba. Rzadko wychodził z pokoju, odciął się od świata, od ludzi, od życia. Teraz, z perspektywy czasu, sam nie był w stanie stwierdzić, na co przeznaczył ostatnie miesiące. Po prostu... siedział. Słuchał Jinxa. Z bezlitosną obojętnością, bo uważał, że wszystko, co ten próbował mu wpoić, jest zwykłą bujdą. Jednak teraz nie był tego do końca pewien.
Początkowo swoje tezy opierał jedynie na osobach, które go mijały — o ile już takowe się znalazły. Widział Lidkę, a Lidka przecież niczym nie różniła się od kobiet, które spotykał na ulicy M3. Dostrzegał Shebę, który, owszem, wpadał w szał, ale poza tym palił jak smog, przeklinał gdy uderzył się małym palcem o regał i wybuchał śmiechem, gdy przypomniał sobie coś zabawnego (choć Hiroki nigdy nie pojął co śmiesznego jest w opowieści o łamaniu żeber). Teraz jednak sam był „argumentem”. I, jak na złość, argumentem przeczącym tezie.
Słowa Sheby działały jak podmuch, który wślizgiwał się między karty coraz mocniej. Cała konstrukcja ułożona z pików, karo i kierów zaczęła się telepać tym silniej, im bardziej Shirō dostrzegał własną naiwność. Minęło... naprawdę dużo czasu. Być może więcej niż „kilka” miesięcy. Może kilkanaście. Może... ale tylko może... już kilkadziesiąt.
Więc... — z rozsypanych myśli starał się zbudować nowy fundament, dopasować jakoś te karty, ale ich rogi były nagle zbyt zaokrąglone, ich płaszczyzny pozaznaczane liniami zgięć. Hiroki przycisnął dłoń do twarzy, kryjąc za nią wszystko, co tak pragnął pokazać Shebie. A nie mógł. Cały ten czas mówiłeś prawdę? — Absurdalność tego pytania zadrapała go w gardło, choć struny nie poruszyły się przy żadnym z wyrazów. Ty, który wszystkich stale oszukujesz? — dodał po krótkiej chwili, przecierając mocniej palcami zmęczone oczy, a potem opuszczając je i opierając (czarne, one są czarne, są takie od dawna) o blat.
Klatka piersiowa młodszego wymordowanego uniosła się, kiedy zaczerpywał „uspokajającego” wdechu. Żaden mięsień nie drgnął na jego obliczu, nawet jeśli pod warstwą skóry i włókien, gdzieś głęboko w podświadomości, cały drżał od przytłaczających go obrazów.
Nie do końca rozumiał samą ideę, ale z drugiej strony dopiero wracał do zdrowia. Wypocił wiele tygodni, zrywał się w samym środku nocy do siadu i chwytał za gardło, a nieprzespane noce pogarszały tylko jego stan. Obserwowano go — to jedyne, czego był pewien, choć w tamtych chwilach ledwo trzymał się świadomości. Teraz, gdy umysł zaczął się rozświetlać, Shirōyate miał wrażenie, że wrzucono go na scenę bez żadnego przygotowania. Wepchnięto w dłonie miecz i kazano walczyć z potworem. Że oglądała go szeroka, niewyrozumiała publiczność, a on trząsł się od tych spojrzeń, bo nie miał pewności, czy da sobie radę.
Czy wyczuje klimat spektaklu.
Odpowiednio zaimprowizuje.
„Aktualnie” — zaczął zdrowy rozsądek. „Powinieneś zjeść”.
Ponieważ cierpliwość Jinxa miała swoje granice, dziś i tak mocno nadszarpnięte.
Hirokiemu, ku własnemu rozczarowaniu, nie udało się powstrzymać drżenia. Odrywając opuszki od stołu, palce drżały mu jak w delirium. Chwycił jednak za łyżkę i nabrał nią niewielką ilość pokarmu, który niedługo później trafił między nieruchome wargi.
Nudności natychmiast wykręciły jego żołądek. Jedzenie, którego jeszcze dobrze nie przełknął zaczęło wracać. Odchylił trochę głowę do tyłu i zacisnął wargi, starając się na siłę upchnąć zupę głębiej.
Jeżeli nie zrobisz tego sam to ON cię do tego ZMUSI.
Wkładano ci do gardła GORSZE rzeczy.
Nie rób z siebie OFIARY.
Grdyka chłopaka poruszyła się przy bezgłośnym przełknięciu. Broda od razu opadła, a wraz z tym przez nos przecisnął się wydech. Srebrne tęczówki skupiły się na zawartości misy; miał wrażenie, że nic z niej nie ubyło.
Przed następną serią się zawahał.
Opowiesz mi coś?
Kleista kropla oderwała się od spodu łyżki i wpadła z powrotem do wnętrza zupy. Hiroki nie ubolewał. Trochę mniej do wmuszania w siebie.
Wiesz, coś bardziej o sobie.
Bo przez ostatnie miesiące... przez ostatnie lata widziałem tylko ciebie. Sądzisz, że potrafię zainteresować się światem, którego w ogóle nie widuję? Osobami, które są mi w pełni obce? Wcisnął w siebie następną porcję. Kwas ponownie zaczął palić ścianki krtani. To dobrze. Gdyby nie ten impuls, dodałby coś jeszcze...
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.18 2:07  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
Uniósł delikatnie brwi, spoglądając na dzieciaka w zaskoczeniu. Naprawdę? Naprawdę doczekał dnia, w którym wreszcie dzieciak zaczął nie tylko przyswajać wiedzę, ale i w nią wierzyć? Niemal wybuchnął śmiechem, i tylko bogowie wiedzieli jaka niewidzialna siła była zdolna zamknąć mu usta w tym momencie.
Ale trzeba przyznać, że to był dobry początek. Start. Przynajmniej był już jakiś punkt zaczepienia, a w przyszłości jasnowłosego zaiskrzyła nuta nadziei. Możliwe, że jeżeli dalej tak pójdzie, to w ciągu paru tygodni będzie mógł mu pokazać świat na zewnątrz z bliska, bez obawy, że go pożre przy pierwszym kontakcie.
- Czemu miałbym cię okłamywać? – zapytał wreszcie, trzymając przez chwilę gryzący dym z papierosa w płucach.
- Co miałbym na tym zyskać, hm? – i chociaż padło kolejne pytanie, nie oczekiwał odpowiedzi. Kłamał. Wielokrotnie. Ale głównie wtedy, kiedy widział w tym korzyści dla samego siebie, ewentualnie dla burdelu i interesów z nim związanych. W tym przypadku zupełnie nic na tym nie zyskał. Wręcz przeciwnie. Mógłby mydlić mu oczy, karmić słodkimi kłamstwami, które chciałby usłyszeć, kupić w ten sposób jego zachowanie. Zacisnąć pazury na niewidzialnych sznurkach nowej marionetki. A mimo to tego nie zrobił. Mówił prawdę.
Nie umknęło jego spojrzeniu drżenie dłoni chłopca. Przypominał teraz małego szczeniaka wystawionego na zewnątrz podczas deszczowego dnia. Drżał z zimna? Z osłabienia? Czy….
Wyciągnął w jego stronę swoją dłoń i zamknął w niej jego, tak bardzo drobniejszą.
- Przeraża cię to? – zapytał cicho, wgryzając się półszeptem w jego umysł. Z jednej strony znał odpowiedź. Nawet nie musiała padać ze strony chłopaka. Z drugiej zaś… chciał ją usłyszeć. Stałaby się wtedy namacalna, żywa.
- Przełam to. – poradził krótko, zabierając wreszcie rękę. Nie zamierzał rozwijać tematu, woląc pozostawić to do jego interpretacji. Chociaż równie dobrze mógł puścić to mimo uszu.
Zgasił papierosa o kant stołu i wrzucił peta do paczki, nie zamierzając syfić we własnym domu. W przeciwieństwie do chłopaka, którym najwidoczniej nowe uzmysłowione informacje targały wywołując chaos i osobistą tragedię, Sheba odczuwał znużenie po męczącym dniu. Ale nawet w takich sytuacjach dzieciak potrafił go nie tyle co rozczulić, a rozweselić.
- O mnie? A czego chcesz się jeszcze dowiedzieć? – zapytał rozbawiony, mając przeświadczenie, że Hiro zdążył poznać o nim już naprawdę wiele. Włącznie z historią jego dzieciństwa. Coś o sobie. Banalne pytanie, na które nie było złotej odpowiedzi. Rozległe i niekomfortowe. Co miałby mu powiedzieć? O swoim hobby? O tym, co lubi robić w wolnym czasie? To wszystko już wiedział. Spędzał z nim na tyle czasu, że jasnowłosy wręcz musiał być świadomy wszelakich nawyków wymordowanego.
- Opowiem, pod warunkiem, że będziesz jadł. Kiedy przestaniesz, zamilknę. – uznał, że to mogłoby posłużyć jako mała zachęta do konsumowania posiłku. Niestety aktualnie nie był posiadaczem niczego, czym mógłby go zaszantażować, co mogłoby posłużyć za ewentualną nagrodą. W takim wypadku informacje na jego temat musiały stać się substytutem.
- Nie lubię zimna. Nie przeszkadza mi I mogę poruszać się w minusowej temperaturze, ale nie lubię zimna. Zdecydowanie wolę ciepło. – rzucił nagle naprawdę trywialną informację, obserwując jak kolejna łyżka znika pomiędzy wargami dzieciaka.
- Kiedyś oderwało mi rękę. – na potwierdzenie swoich słów uniósł rękaw z prawej strony pokazując mu bliznę ciągnącą się dookoła ramienia, choć teraz częściowo ukrytą pod tatuażami.
- Co prawda przyszyto mi ją I odzyskałem sprawność, ale nic w niej nie czuję. Nawet swojej własnej siły, co bywa kłopotliwe. Za szczeniaka marzyłem o tym, żeby wstąpić do wojska. Miałem cztery lata. Całe szczęście szybko mi przeszło. – parsknął na same wspomnienie, choć już niewyraźne i zatarte.
- Nie lubię grzybów, ale jak trzeba to je zjem. Kiedyś byłem blondynem i miałem włosy do ramion. To był krótki okres mojego życia. – zamyślił się na moment w zastanowieniu. Hobby… Hobby. Miał jakieś?
Ach, tak. Prawie zapomniał.
- Przez prawie trzysta lat zbierałem kciuki osób, które zabiłem. Nawyk, który wyniosłem jeszcze za czasów jak żyłem. I przestałeś jeść.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.18 3:31  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
„Czemu miałbym cię okłamywać?”.
A czemu nie? Możesz to zrobić. Dla niektórych to wystarczający powód. Poza tym tak było bezpieczniej i wiedział o tym nawet Shirōyate — dzieciak urodzony w idealistycznym mieście, któremu nie brakowało ani jedzenia, ani czystych ubrań. Maski nakładane na twarz gwarantowały przede wszystkim anonimowość w tłumie; anonimowość emocjonalną. Stawało się to tym korzystniejsze, im większe obycie się miało. A Hiroki w niektórych tematach miał spore.
I teraz żałował, że cała ta wiedza ograniczała się do M3. Tutaj nie tylko był nikim, ale spadł jeszcze niżej, poniżej krytycznej linii. Zdany na łaskę i niełaskę jednostek przestał łączyć fakty. Zresztą, natłok informacji zwyczajnie przygniatał swoim niebotycznym rozmiarem. Może nowości było tak dużo, że ograniczony umysł nie był w stanie tego pomieścić, więc uznał wyparcie za najłatwiejszą opcję. Cokolwiek było faktycznym powodem jego otępienia teraz utrudniało brnięcie w tym temacie. Próbował tylko dlatego, że czuł się zmęczony. Zobojętniony na tyle, by rozpracować problem i mieć go z głowy.
Kiedy mówił, miało się wrażenie, że świat dźwięków zaczyna się rozwarstwiać. Trochę tak, jakby dookoła głowy obwarować się niewidzialnymi głośnikami z dodatkowym urządzeniem pośrodku — głos Hirokiego dobiegał zewsząd. Można pomyśleć, że od tego przytłaczającego wrażenia każdy by zwariował, ale prawda była taka, że osobą, która stała na skraju szaleństwa, był sam Hiroki.
Chłopiec z ociągnięciem wkładał do ust łyżki z gęstą zupą, a każdy ruch zdawał się trwać wieczność — patrząc na ten obrazek z boku niewielu uznałoby go za rozbitego. Nie chciał jeść, tyle. Pozory przytwierdzały do niego plakietkę niejadka. Nie wariata.
A przecież wariował i gdyby nie nagły chwyt Sheby, którego palce zacisnęły się mocno na jego ręce, z pewnością upuściłby sztuciec. Kusiło, aby spojrzeć w twarz Jinxa, jednak coś podpowiadało Hirokiemu, że nie ujrzałby ojcowskiej aprobaty; chociażby z tego powodu matowe spojrzenie ograniczyło się do stygnącej zupy.
Słuchał go jednak i starał się (naprawdę starał) pochłaniać kolejne porcje, nawet mimo niespecjalnie smacznych opowieści, jakie serwował mu Sheba. Białowłosy nie wtrącił się ani razu, jakby wyłączył się ze świata, na swoim miejscu pozostawiając automat. Drgnął dopiero wtedy, gdy Jinx dostrzegł zbytnie ociąganie się. Spomiędzy warg młodszego wymordowanego na pewno wyrwałby się jęk, gdyby struny głosowe pewnego lipcowego dnia nie pozrywały się jak za mocno naciągnięte nitki.
Nie do końca o to mi chodziło, przyznał z wyuczoną na pamięć obojętnością. Zimne spojrzenie przekierowało się wreszcie na twarz ciemnowłosego, zatrzymując się na jego złotych ślepiach. Pomyślałem, że mógłbyś mi opowiedzieć jakieś zdarzenie... Coś, co ci zapadło w pamięć, a czego nigdy nie mógłbym zaobserwować... Rozumiesz?
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 1:04  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
Odchylił się nieznacznie, na moment przymykając powieki. Czy aby na pewno chciał dzielić się ze szczeniakiem kolejnym fragmentem ze swojej przeszłości i życia? Otworzyć się przed nim? Uchylił powieki, ale nie spojrzał na niego, na moment uciekając w przeszłość. Choć tyle lat minęło, całe setki lat, to akurat tamto wydarzenia pamiętał doskonale. Aż za dobrze. Nawet zapach krwi wciąż krążył i ocierał się o jego zmysł węchu. Wszystko było takie żywe, niemal namacalne. Kąciki ust lekko drgnęły, unosząc się ku górze. Ale czy żałował? Oczywiście, że nie. W całym jego parszywym życiu było naprawdę mało rzeczy, których tak naprawdę żałował. Tak mało na całej osi życia.
- Nie oderwało jej. - przemówił wreszcie nieco odległym głosem z nutą zachrypnięcia.
- Nie oderwało mi ręki. - przechylił głowę, zerkając ukradkiem na siedzącego obok chłopca.
- Możesz mi wierzyć, bądź nie, ale dawniej byłem o wiele głupszy i narwany. Wtedy nie rozważałem innych opcji, a działałem niesiony daną chwilą, instynktem. Wtedy też byłem zupełnie sam, pozbawiony jakichkolwiek ograniczeń i obowiązków. Teraz nie mogę myśleć tylko za siebie, ale za wszystkie osoby, które znajdują się tutaj, które pracują dla mnie. - parsknął cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, jak to wszystko może debilnie brzmieć. On, dbający o dobro innych? Dość absurdalne. Zestawienie Jinx + dobro innych brzmiało jak totalny oksymoron. Ale jednak. Był odpowiedzialny za nich wszystkich, i musiał również o nich myśleć, jak i dbać. Ale dawniej nie było nikogo. Nie szanował drugiego życia, wielokrotnie samemu pchając łeb wprost w paszczę lwa. Lubił jednak takie życie. Było pełne nowości i ekscytacji. Wtedy czuł, że naprawdę żył. Dopiero jakiś czas temu zdał sobie sprawę, że przez to wszystko jego egzystencja zaczęła sprowadzać się do nudnej wegetacji, rutyny, powtarzanej każdego dnia. Wierzył, że dzieciak wprowadzi powiew świeżości do jego życia. Że nie będzie tak nudno, jak do tej pory.
I zaiste, nie było.
- Wdałem się w konflikt z wymordowanym, oczywiście. Nie zamierzałem odpuścić. Do takiego stopnia, że gdy za pomocą unieruchomił mnie, przygniatając moją rękę powyżej łokcia kamieniami to... nie chciałem odpuścić. Byłem zaślepiony chęcią rozerwania jego gardła. Nie zamierzałem czekać ani chwili dłużej, chociaż z perspektywy czasu wiem, że po jakimś czasie udałoby mi się wydostać. Ale wtedy nawet nie rozważałem takiej opcji. Po prostu chciałem go dorwać. -usta wygięły się niemal w szaleńczym uśmiechu.
- Odrąbałem ją. Sam ją odrąbałem, byle tylko wyrwać się z kamiennego uścisku. I go dorwać. Co udało mi się, oczywiście. - zamilkł na dłuższą chwilę, aż wreszcie wyszarpał się z objęć wspomnie tamtego dnia. Czasami tęsknił za tamtym Shebą, żyjącym z dnia na dzień, nie myślącym o tym, co będzie jutro. Tak było łatwiej.
- Ale teraz mam obowiązki. Teraz pomyślałbym dwa razy, nim posunąłbym się do tak drastycznego kroku. Miałem szczęście, że znalazłem tamtego doktora. - spojrzał na swoją prawą dłoń i poruszył palcami. Koniec historii.
- Ostatnie dwie łyżki i możesz zostawić.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.18 2:12  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
Odsunął miskę po obiecanych dwóch ostatnich razach, chociaż nie ukrywał, że przetrawienie tego będzie równie trudne, co przetrawienie historii, którą właśnie usłyszał. Gdyby jego twarz wykazywała więcej życia niż przypadkowa płyta chodnikowa, zapewne już po samej minie widać byłoby niesmak i niezrozumienie.
Brzmi niezbyt autentycznie — wtrącił się cicho, choć obiecał sobie nie tak dawno temu, że zacznie rozważać prawdziwość opowieści Jinxa.
Racjonalna część umysłu była jednak wystarczająco hałaśliwa, aby zagłuszać szepty samych chęci. Odrąbał sobie rękę, a potem znalazł lekarza i tyle? W TAKICH warunkach przypadkowy gość po prostu mu ją przyszył i wszystko było w porządku? Hiroki zerknął na ciemnowłosego tylko kątem oka, na moment. Nie chciał przeciągać spojrzenia, bo Sheba, mimo wszystko, dość dokładnie go poznał. Przynajmniej na tyle, by ujrzeć w pozornie beznamiętnych, metalicznie szarych oczach, cień wątpliwości.
A przecież ukręcał karki za gorsze zbrodnie.
Zresztą, jasnowłosy nie widział powodu, dla którego miałby dalej drążyć temat. Bo może faktycznie tak było, a jeśli nie — dla świętego spokoju wolał to uciąć na tym etapie. Poza tym były jeszcze inne rzeczy, które chciał odhaczyć...
Mogę... — Ton zdawał się być jeszcze cichszym niż zazwyczaj. Shirōyate poczuł, jak w przełyku pojawia się balon; rosnący z każdą kolejną milisekundą. Przełknięcie śliny tylko pogorszyło ten stan. Ale miał jeszcze opcję odwrotu?
Nabrał wdechu.
Mogę... przed wyjściem... dać trochę mleka Raphael? — Zsunął ręce z blatu stołu i oparł je o spód za dużej bluzy. Nadal targały nim nudności, a każde przełknięcie śliny spotykało się z kwaskowatym posmakiem na języku. Umysł nakazywał działać — szybko. I wolałbym to zrobić sam, bo... musi być wystraszona.

zt x 2
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.19 0:01  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
 Od dłuższego czasu wypatrywał na horyzoncie znajomej sylwetki właściciela burdelu. Zaglądał w miejsce jego pracy, do barów, wypatrywał na pustyni i węszył w ciemnych zakamarkach, lecz po mężczyźnie nie było ani śladu.
 Ostatni procent umierającej nadziei zaprowadził dzieciaka ponownie w samą paszczę lwa. Plan był prosty — poczekać. Nie sądził, by Jinx zostawił swój dobytek bez opieki na zbyt długo, więc wybrana opcja wydawała się słuszna, wręcz idealna.
 — Raksha! — rzucił, gdy tylko na końcu korytarza mignęły blond włosy. Takich loków nie miał nikt więcej na całym świecie. Powitał ją uniesioną nad głowę ręką oraz szerokim uśmiechem. Również ciemny ogon świsnął pojedynczo przez powietrze. Zatrzymał ją tym w miejscu, później przywiódł w swoim kierunku. — Widziałaś go?
 Początkowa radość zniknęła z kobiecej twarzy. Kąciki opadały centymetr po centymetrze, aż w końcu stworzyły wąską linię, gdy zaciskała usta. Spojrzenie niebieskich oczu opadło na podłogę. Pokręciła głową i poruszyła ramionami. Wykonywane gesty mówiły więcej, niż trzeba było.
 — Niestety, mamy tu urwanie głowy.
 Skinął głową z bezgłośnym westchnieniem na ustach. Jeszcze zanim wyminął Rakshę w korytarzu, pozostawił po sobie wspomnienie pokrzepiającego dotyku, kładąc dłoń na jej ramieniu. Nic więcej nie mógł dla nie zrobić, nie teraz. Poszedł więc dalej.
 Nie myślał zbytnio nad wyborem, nogi samoistnie poniosły młodzieńca pod znajomy pokój. Nie od razu wszedł do środka, w zasadzie w ogóle nie zdążył przekroczyć progu. Poświęcił zbyt wiele sekund na wlepianie wzroku w drewnianą fakturę. Od obserwacji uwagę odwrócił dopiero dotyk na przedramieniu, wokół którego ktoś owinął pulchne palce. Wymordowany w pierwszej chwili pomyślał, że to jeden z ochroniarzy. Dopiero skonfrontowanie barwnych tęczówek z poczerwieniałą od wysiłku twarzą wyprowadziło go z błędu.
 — Zgubiłeś się? — wypowiadając słowa klient burdelu nie cofnął śliskiego łapska ani na sekundę. Tłusty uśmiech kleił się mężczyźnie do równie tłustej twarzy. — Mogę ci pomóc.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 20:16  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
Informacja o powrocie Jinxa po tygodniowej nieobecności rozeszła się w trybie wręcz natychmiastowym. Przemieszczał się korytarzem burdelu w milczeniu, z dłońmi ukrytymi głęboko w kieszeniach spodni. W zasadzie jedynej części garderoby, jaką na sobie miał. Już nie pamiętał gdzie zostawił podkoszulek. To stanowiło jednak najmniejsze jego zmartwienie. Jasny bandaż mocno obwiązywał jego klatkę piersiową, choć na jego materiale pojawiły się już pierwsze, brunatne plamy od krwi. Mimo zszycia, niektóre miejsca nadal krwawiły, pozostawiając po sobie piętno. Z kolei lewa część jego ciała zwracała na siebie o wiele większą uwagę aniżeli dotychczas. Ramie, obojczyk, bok szyi oraz połowa policzka pokrywały paskudne rany po oparzeniu, co z pewnością w przyszłości pozostawi po sobie blizny.
Ale to nie to sprawiło, że ludzie czmychali mu z drogi, kiedy tylko go ujrzeli.
Jego złote spojrzenie, które płonęło wściekłością, podkrążone oczy sugerujące, że od bardzo dawna nie zaznał spokoju i snu, oraz nerwowo przygryzanie dolnej wargi. Sheba był wkurwiony i każdy pracownik burdelu wiedział, że gdy jego właściciel był w takim stanie, najlepiej nie wychylać się i próbować być niewidzialnym.
Był wkurwiony, bo wystarczyło zostawić burdel bez opieki na krótki okres czasu, by jego połowa spłonęła. Jinx nie miał pojęcia kto był za to odpowiedzialny, ale wiedział jedno. Z pewnością go wytropi a potem zajebie. Nikt nie ucieknie przed jego gniewem.
Piekielny kundel, który w kłębie niemalże dorównywał mężczyźnie przed nim, karmił się wściekłością swojego właściciela. Ślepe spojrzenie przesuwało się na boki, a nos łapał nowe zapachy, szczerząc przy tym złowrogo kły. Nie ośmielił się jednak nikogo zaatakować, nie na wyraźny znak Sheby. Dlatego też podążał jedynie posłusznie za nim, pozostawiając po sobie krwawe ślady i odór śmierci.
Ciemnowłosy zatrzymał się przed klientem burdelu oraz dzieciakiem. Wzrok mówił jedno. Zarówno jeden, jak i drugi nie byli tutaj mile widziani. A przynajmniej nie w tym momencie. To, czego Sheba wymagał w tej chwili to spokój. Spokój, który ktoś ponownie zamierzał go pozbawić.
- Spierdalać. - warknął gardłowo, na co piekielny ogar uniósł jedynie łeb, który przechylił lekko w bok, wyczekując jednego słowa, pozwolenia, gestu. Ten jednak nie padł, ale złote spojrzenie utkwiło w mężczyźnie. Ten wykrzywił obrzydliwie tłuste usta w przepraszającym uśmiechu, pochylając lekko głowę do przodu i kuląc się przed narastającym strachem. Wiedział, że nie ma szans z Shebą. Zwłaszcza z jego wściekłością. Bez jakiegokolwiek słowa, zająknięcia czy innego gestu protestu, odsunął się, schodząc z drogi mężczyzny. Jinx wreszcie odwrócił wzrok, naciskając na klamkę do pokoju po czym pchnął drzwi, wchodząc do środka, a bestia podążyła za nim.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 22:34  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
 Potworny odór był pierwszym czynnikiem atakującym zmysły. Wszystko inne bledło w obliczu takiego smrodu, również tłusty mężczyzna o lubieżnym uśmiechu. Zdawał się nie dysponować instynktem samozachowawczym, sprawiał wrażenie pozbawionego intuicji, bo w przeciwieństwie do młodego wymordowanego wciąż szczerzył żółte zęby.
 Dzieciak wyrwał rękę z uścisku obcej dłoni i cofnął się o dwa kroki, schodząc z drogi potworowi, który nadchodził korytarzem. Nie podejrzewał jedynie, że jeden diabeł przyprowadzi ze sobą drugiego.
 Widok ogromnego, pokiereszowanego psa przykleił plecy młodzieńca do ściany obok drzwi. Zdziwiony klient burdelu w pierwszej chwili nie był pewien, czy poprawnie rozszyfrował sytuację, choć to nie odebrało mu pewności. Dopiero uderzający w twarz smród śmierci i nienawistne warknięcie sprowadziło grubasa do parteru. Zniknął w przeciągu dwóch sekund. Nigdy nie podejrzewałby tych pokracznych nóg o taką szybkość.
 Lustrując Jinxa wzrokiem, gdy ten przechodził tuż obok, Marshall miał wielką ochotę uczynić to samo, co uciekający tłuścioch i zniknąć sprzed oczu mężczyzny. Pełen opatrunków, nowych szram i wojennych pamiątek prezentował się jak śmierć we własnej osobie. Nie wspominając o potwornym psisku, które szło za właścicielem krok w krok.
 Sam już nie wiedział, jaka moc zatrzymała go w miejscu.
 Ignorując aż nazbyt sugestywne "spierdalać" wydawał na siebie wyrok. Mimo tej świadomości dotknął drewnianej faktury drzwi na moment przed ich zderzeniem z framugą. Wślizgnął się do środka najciszej na całym świecie, od razu szukając wzrokiem wymęczonego szaleńca i jego nowego pupila.
 — Muszę z tobą porozmawiać — rzucił dość niepewnie. Nie panował nad mięśniami w ciele — napięły się czysto automatycznie. Głos miał cichy i subtelny, wszak nie chciał niepotrzebnie szargać nerwów właściciela burdelu. Czysto profilaktycznie chwycił za klamkę, raz jeszcze nie pozwalając im się zamknąć.
 — Ale mogę poczekać, aż zregenerujesz siły i w ogóle. Nie chcę ci przeszkadzać w odpoczynku — drgnął, skacząc wzrokiem od mężczyzny do kundla. — Lepiej zejdę do Rakshy, pewnie przyda jej się pomoc.
 Pchnął lekko drzwi. Postawił krok w tył, wciąż pozostając odwróconym frontem ku Jinxowi.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.19 0:31  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
Pies zadarł wyżej głowę i zaczął węszyć, próbując oswoić się z zupełnie nowymi zapachami, jakie otaczały go niemalże z każdej strony. W końcu wybrał najbardziej dla siebie dogodne miejsce, nieopodal kominka, w którym teraz nie trzaskał żaden ogon, po czym zwalił się cielskiem na podłogę i ziewnął szeroko, prezentując rząd ostrych kłów. Nie położył jednak łba na łapach jak potulny pieszczoch, zamiast tego wbił blade i ślepe spojrzenie w Rhetta, doskonale zdając sobie sprawę z jego obecności. Nie potrzebował wzroku, aby wyczuć że dzieciak niemalże sika pod siebie ze strachu. Karmił się tymi emocjami. Były dla niego niczym drogocenny tlen dla ludzi. Można przysiąc, że przez sekundę na jego pysku pojawił się cień dzikiego i szalonego uśmiechu, choć były to jedynie psikusy umysłu. Przecież psy się nie uśmiechają, prawda?
Jinx, tak jak swój nowy pupil, zwalił się ciężko w fotelu, zarzucając nogi niedbale na stół i odchylił głowę, na krótki moment przymykając powieki. Czuł jak huczało mu w głowie, jakby był na tylodniowym rauszu. Potrzebował snu, ale z drugiej strony wiedział, że teraz ma zbyt dużo obowiązków, żeby pozwolić sobie na tak przyziemny luksus. Wreszcie leniwie uniósł głowę i uchylił jedną powiekę, spoglądając na dzieciaka stojącego przy drzwiach. Kiwnął na niego ręką, aby wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Jeżeli masz mi coś do powiedzenia, to lepiej abyś to zrobił teraz i nie owijał w bawełnę. Tylko się streszczaj, młody. - odezwał się do niego dość zachrypniętym głosem. Nie lubił takich sytuacji kiedy ktoś zaczynał temat, ale nagle go ucinał z przeróżnych powodów. Skoro powiedziało się A, trzeba było powiedzieć i B. Prawdę powiedziawszy Jinx aktualnie był w takim stanie, że chyba nic już go nie zaskoczony. Nawet dodatkowe obowiązki, którymi został niemalże przygnieciony w momencie, w którym przekroczył próg burdelu. To była jak nauczka dla niego. Nigdy nie powinien zostawiać swojego "domu" na dłużej niż dwa dni. W końcu to zrobił i co zastał? W połowie spalony przytułek uciech, parę trupów i jeszcze chuj wie co. Czuł się wykończony i pozamiatany, ale taki ciężar dobrowolnie wziął na swoje barki w momencie, w którym postanowił zostać jego właścicielem. Taki już jego los.
Przechylił się do przodu i oparł łokciami o kolana, wbijając uważne spojrzenie w Rhetta.
- No więc? - zachęcił go do gadania. Całą swoją postawą ostrzegał go, aby się streszczał i więcej nie drażnił. Dzisiaj nie był dobry dzień na żarty.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.19 14:07  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
 Czekał pod drzwiami niczym marmurowy posąg — nie śmiał drgnąć w żadnym kierunku, póki gospodarz wyraźnie sobie tego nie zażyczył. Przyzwalający ruch dłoni był jak zapadająca dźwignia. Jedno wejście stanęło otworem, lecz drugie rąbnęło o framugę z paskudnym trzaskiem. Możliwość ucieczki przepadła.
 Kurwa.
 Młodzieniec pociągnął za klamkę, czekając na dźwięk zaskakującego zamka. Tuż po tym wszedł głębiej do pokoju, lustrując wzrokiem wpierw psa — zmarszczył wtedy brwi — leżącego przy wygasłym kominki, chwilę później samego Jinxa. Zatrzymał się przed nim, czysto profilaktycznie zachowując w miarę bezpieczną odległość. Wolał nie być pod ręką, gdy w mężczyźnie wzrośnie wściekłość.
 Schował ręce do kieszeni kurtki, palce stulił w pięści. Nagle oddychało się jakoś ciężej.
 — Pewnie jeszcze nikt ci nie mówił, co było przyczyną pożaru. No więc pojawił się ktoś, coś, właściwie znikąd. Mówił coś o byciu wysłannikiem Najwyższego, wspomniał też o wymierzeniu kary na tych, którzy mu się sprzeciwiają — im więcej słów wypowiadał, tym bardziej rozluźniały się napięte mięśnie. Nie czuł się wcale bezpieczniej, lecz umysł zajęty układaniem wspomnień w opowieść pozwolił na drobny oddech ulgi. Z czasem dzieciak wyjął ręce z kurtki, dodając do wypowiedzi zwyczajową dla siebie, subtelną gestykulację.
 — Był ogromny! I cały w zbroi. Kilku się na niego rzuciło i nawet go nie zadrasnęli. Miał przy sobie też wielki miecz, którym podpalił ściany. Wiem, jak to brzmi, ale nie kłamię. Spytaj którąś z dziewczyn, kilka z nich było świadkami całego tego cyrku. Robiłem, co mogłem, żeby im pomóc, ale był nie do ruszenia — dotychczas uniesione ramiona opadły wyraźnie w dół. — Odjechał na ogromnym koniu. Równie nierealnym, co on sam.
 Ręce zwisały wzdłuż ciała. Dzieciak wlepił spojrzenie w fotel zajęty przez Jinxa. Na chwilę zerknął również ku jego twarzy, szukając w ponurym obliczu wskazówki, podpowiedzi, jakiejkolwiek reakcji, która pozwoliłaby na wysnucie wniosków o przyszłości. Wszak nie wiedział, czy za chwilę sam nie padnie trupem, tak samo, jak walczący z potworem te kilka tygodni wstecz.
 Raz jeszcze omiótł wzrokiem wszystkie nowe blizny i ubytki w ciele właściciela burdelu. Ich widok przekrzywił mu głowę delikatnie na bok oraz poruszył dotychczas uśpionym ogonem. Pytanie cisnęło się na język, lecz nie był pewien, czy akurat teraz powinien o to pytać. Ha. Nie wiedział, czy w ogóle powinien się odzywać po sprezentowanym raporcie.
 Z drugiej strony... Zawsze patrzył na Jinxa jak na święty obrazek, więc i tym razem zżerała go ciekawość. Przesunął się nawet o niewidoczny centymetr w przód.
 — Co ci się stało?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.19 0:27  •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
Nie był najlepszym psychologiem, aczkolwiek żyjąc tyle lat na Desperacji, pośród przeróżnych istot, potrafił niemalże bezbłędnie odczytywać przeróżne emocje przemykające po ludzkiej twarzy. Tak, jak teraz. Czujne spojrzenie utkwione w chłopaku wystarczyło, aby określić w jakim stanie był szczeniak. Bał się. W normalnych okolicznościach Sheba zapewne próbowałby złagodzić atmosferę i napięcie między nimi. Oczywistym było, że jako właściciel burdelu i samozwańczy król Desperacji wręcz wymagał od innych respektu, nawet za pomocą strachu, ale jeżeli chodziło o najbliższy personel, starał się traktować ich sprawiedliwie. Surowo, acz na tyle sprawiedliwie, aby nie szczali pod siebie za każdym razem, gdy się spotykali.
W normalnych okolicznościach.
Teraz wyraźnie każdy, kto stawał przed nim stąpał po niesprawiedliwie cienkim lodzie. Wystarczył jeden fałszywy ruch, jedno złe słowo, a lód mógł huknąć pod nimi, pozwalając by lodowata woda zaczęła naciskać na ich płuca. Wszystko zależało od niego. Wszystko w jego rękach.
Dobrze dobiera słowa, młody.
Gdy dzieciak skończył mówić, ciemnowłosy odetchnął przez zaciśnięte zęby i odchylił się, opierając plecami o oparcie kanapy. Teraz, w tym nikłym świetle wyglądał jak zmęczony życiem człowiek, który jedyne, czego potrzebował do dalszej egzystencji, był długi i spokojny sen.
- W szafce za tobą, dolna szuflada, są papierosy i zapalniczka. Podaj mi je. - machnął ręką gdzieś ponad jego ramie. Gdy tylko dzieciak wykonał jego "prośbę" nieznoszącą sprzeciwu, wyciągnął jednego papierosa z paczki i go zapalił. Jego milczenie trwało jeszcze krótką chwilę, kiedy delektował się nikotyną, choć w jego stanie palenie zapewne nie było wskazane. Cóż, w końcu miał dziurę w klatce piersiowej. Dziurę, którą dopiero co połatali.
- Nie odważyłbyś się przede mną kłamać, Rhett. - odpowiedział spokojnie i wcale nie wynikało to z jego wrodzonej arogancji. Po prostu wiedział, że dzieciak nie odnalazłby w sobie na tyle odwagi, by go okłamać. Zwłaszcza w tak ważnej kwestii jak podpalenie burdelu. Dlatego też bez żadnego zająknięcia mu uwierzył w historię, jako mu przedstawiał. Nawet, jeżeli ta brzmiała niezwykle absurdalnie.
- Ktoś taki z pewnością nie jest niezauważalny. Prędzej czy później ktoś go zobaczy, doniesie o jego aktualnym pobycie. Najpierw wyślę małe ptaszki aby powęszyły po Desperacji. Żaden kutas nie wyjdzie bez szwanku po tym, jak dotknął mój burdel. - odpowiedział, niemalże warcząc, chociaż złość nie była skierowana na szczeniaka. Raczej na niego samego za to, że nie było go tutaj w tak kluczowym momencie jak atak na burdel. Na całe szczęście nie uległy zniszczeniu podstawowe struktury. Skoro burdel już raz podniósł się z popiołu, to zrobi to i drogi raz. Odchylił głowę, przymykając oczy i ponownie zaciągając się papierosem.
Co ci się stało?
Ha, dobre pytanie.
- Bawiłem się w ujarzmianie potwora. - odpowiedział, a pies, jakby wyczuwając, że jest mowa o nim, uniósł zaciekawiony łeb.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pokój 404 - Page 9 Empty Re: Pokój 404
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach