Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Go down

Pisanie 04.02.20 20:05  •  Pokój 404 - Page 11 Empty Re: Pokój 404
Szpital przypominał jej ostatnio na wpół wykrwawione zwierzę. Niezbyt miła myśl, skowytliwie zagnieżdżona pod czaszką, trudna do zignorowania - i zanim jeszcze tak do końca to sobie uświadomiła, pozwoliła jej przykuć się do Apogeum. Dzień, drugi, trzeci. Ze zwodniczą lekkością przeszły w tygodnie.
Nie wiedzieć kiedy. Brednie.
Wiedziała.
Och, pozostawała w ciągłym ruchu.
Działała, jakby bezczynność przypadkowo ustawioną w jednym zdaniu z własnym mianem uważała za zniewagę. Osobistą, być może jedyną, którą naprawdę warto się przejąć, choć przecież słowa nie przekładały się od razu na otwarte złamania kości, same z siebie mogły być tylko punktem zapalnym, wywołać reakcję.
Jakąś. Żywszy błysk w ciemnych oczach u każdej innej szumowiny zapowiadałby postronnemu coś paskudnego, te konkretne przynależały jednak do anielicy.
Zagrożenie było żadne.
Fiołek patrzyła przez nie na świat oceniająco, uważnie, może bez niewyczerpanych pokładów współczucia czy miłosierdzia, ale bez złości. Życzliwie. Na miejsce, które winne było ją zeżreć i wydalić resztki, co któregoś dnia nieubłaganie nastąpi. Ale kto wie, może to jeszcze nie teraz? Zajęcia dla medyków nie brakowało, ani nie zanosiło się, by miało go nagle zabraknąć, o to mogła być spokojna. W burdelu również szukała pacjentów, choć założenie, że tylko to przygnało ją do przybytku Jinxa wyraźnie rozmijało się z prawdą.
Sentyment?
Wychowana pomiędzy burdelem a szpitalem, pojawiała się, przeważnie prędzej, niż później, ilekroć na dłużej zatrzymała się w okolicy. Odwiedzić matkę. Zyskać coś w rodzaju potwierdzenia, że stałe punkty życia trwają, serca jeszcze biją, więc tak właściwie to chyba nie zmieniło się nic, oprócz obecności nowych twarzy lub braku tych, które próbowało się wyłapać wzrokiem. Przemykając korytarzami, niewiele większa niż kiedyś, czysta, ale dalej obszarpana i okutana w niedobrane szmaty bardziej, niż pozwoliłaby sobie którakolwiek z pracownic, nie wyglądała ani na tutejszą, ani zupełnie obcą. W tym drugim przypadku Sheba najpewniej już dawno przetrąciłby jej kark.
Zamiast tego trajkotała coś uspokajająco do zapłakanej dziewczyny, kończąc opatrywać rozcięcie na głowie - płytkie, czyste, tuż przy linii włosów, na ile mogła to ocenić, nie wyglądało na takie, które miało pozostawić po sobie zauważalną bliznę. Uniesione do góry kąciki ust, delikatny uśmiech, ciepły ton głosu, ani jednego niestosownego żartu, zdolnego przywołać strach przed oszpeceniem, dołożyć zmartwień, nawet jeśli wymagało to ugryzienia się w język i nie chlapnięcia, że mogło być gorzej. Nie zdobyłaby się na to wobec żadnej z dziwek, przejaw łagodności, której dla nich miała jakoś więcej, niż dla siebie. O imię, okoliczności, szczegóły zajścia nie zapytała, przysiadła tylko ciężko na brzegu łóżka, odprowadzając wzrokiem pacjentkę, gdy ta poczuła się już na samodzielne opuszczenie pomieszczenia.
                                         
Fiołek
Anioł
Fiołek
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kamariel


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.20 1:03  •  Pokój 404 - Page 11 Empty Re: Pokój 404
Drzwi trzasnęły głośno, kiedy wkroczył do budynku.
Parę zaciekawionych spojrzeń skierowało się w jego stronę, lecz zdecydowana większość mieszkańców burdelu wielokrotnie już widywała podobny obraz. Wkurwiony Jinx przemieszczający się korytarzami pozostawiając po sobie świeże, szkarłatne plamy krwi. Przyzwyczajeni do  niebezpiecznego trybu życia właściciela centrum cielesnych uciech bardzo szybko powrócili do swych pierwotnych zajęć.
Kroki mężczyzny były zdecydowane, pozbawione nawet cienia niezdecydowania i przejawu bólu z racji odniesionych ran. Zresztą, osobiście uważał, że nie były aż tak poważne. Ponownie poruszył palcami prawej dłoni sprawdzając, czy nadal pozostała umiejętność ruszania nimi. Usta drgnęły wykrzywiając się w delikatnym uśmiechu, kiedy pchnął drzwi do pokoju.
Wzrok od razu napotkał drobną sylwetkę anielicy siedzącej na skraju łóżka. Idealnie.
- Rana na wylot. - momentalnie przedstawił sytuację unosząc do góry zakrwawioną dłoń, jednocześnie wskazując palcem na zamknięte oko zabrudzone czerwienią.
- Oko nie jest uszkodzone, choć przypuszczam że pozostanie paskudna blizna. - dodał po chwili, robiąc parę kroków do przodu, zatrzymując się praktycznie przed nią. Byli zupełnie sami, a to oznaczało, że nie miała żadnych innych pacjentów w tym momencie. Zresztą, nawet jeżeli w tym momencie opatrywałaby kogokolwiek, to nie miałoby dla niego najmniejszego znaczenia. Chciał jak najszybciej zatamować krwawienie, które było wkurwiające oraz irytujące, a do tego uprzykrzało mu swobodne poruszanie się. Nic ponadto. Nie miał czasu na użalanie się nad sobą. Tych jakże ludzkich odruchów pozbawił się jeszcze za normalnego życia kiedy był ludzkim szczenięciem. Kiedy przeciął tętnicę swemu ojczymowi. Wtedy też po raz pierwszy umarła jego moralność.
Nie czekając na jej słowa podszedł do krzesła. Złapał zdrową dłonią za oparcie i szarpnął nim głośno szurając po drewnianej, brudnej podłodze. Usiadł na nim ciężko, sięgając do kieszeni spodni, skąd wyszarpał zmiętoloną przez życie paczkę papierosów. Wysunął jednego papierosa i odpalił go, zaciągając się głęboko i pozwalając, aby drapiący dym powoli zaczął opuszczać jego płuca. Niespiesznie, wręcz leniwie.
- Prawdopodobnie niebawem zobaczysz się z jednym dzieciakiem. Jest dość charakterystyczny, niemowa. W wolnej chwili jak możesz obejrzyj go. Wygląda jak kupka kości obleczona cienką warstwą skóry. Żałosny widok. - prychnął pod nosem, a ramiona delikatnie poruszyły się w niemym śmiechu.
- Nie powinien robić ci problemów. Zaskakująco lubi kobiecy dotyk. - mruknął zniesmaczony wciąż pamiętając jak lgnął do Insomnii, kiedy Jekyll po raz pierwszy go badał.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach