Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 05.04.17 22:08  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Odurzający środek wypełniający jego płuca, spełnił swój obowiązek. Parę głębszych wdechów, a na wiecznie wykrzywionych wargach pojawił się w końcu błogi, wręcz rozleniwiony uśmiech. W połączeniu z przymkniętymi powiekami, Jinx sprawiał wrażenie osoby, która naprawdę wypoczywa i w pełni się relaksuje. Do momentu, aż dzieciak na powrót zaczął mówić. Żeby jeszcze tylko mówił, ale nie. On jawnie prowokował właściciela burdelu. Gówniarz był albo głupi, albo lubił jak się na nim znęca.
- Nie przeginaj. – gardłowe warknięcie padło jak krótka komenda, która zupełnie nie pasowała w tym momencie spokojnego wyrazu jego twarzy. Wsunął drugą dłoń pod swoją koszulkę, odsłaniając bladą, wręcz białą skórę, po której zaczął leniwie się drapać.
- Rozczaruję cię, ale tym razem to nie byłem ja. – parsknął cicho i ziewnął szeroko. - Ale robiłem za akcję ratunkową. Cóż, było dość zabawnie. Wiedziałeś, że anielskie kości łatwiej pękają od wymordowanych? I wydają przy tym nieco inne dźwięki. – usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu prezentując odsłonięty rząd ostrych zębów, kiedy Jinx powrócił do wspomnień stosunkowo niedawno odbytej walki.
- Choć muszę przyznać, że edeńskie kurczaki też potrafią porządnie dziobnąć. – co prawda jego ciało aktualnie było w miarę zaleczone, aczkolwiek czasami czuł ból w boku czy też w plecach po tym, jak jego ciało zrobiło za tarczę dla noży.
- I co ty gadasz? Przecież ja nigdy nie chcę cię zabić. – uniósł się na łokciach a potem do siadu. Zaciągnął się ostatni raz, następnie zgasił skręta w metalowej puszcze po jakiejś konserwie, a która aktualnie robiła za popielniczkę, znajdująca się tuż obok jednej nogi łóżka. Uniósł obie dłonie u górze i przeciągnął się, czując, jak wzdłuż jego kręgosłupa pojedyncze kostki zaczynają strzelać.
- Chociaż przyznam, że byłem pewien, że już dawno stałeś się pokarmem dla wymordowanych I innego robactwa. Patrz jak potrafisz mnie zaskoczyć. – zaśmiał się pod nosem. Naparł stopą na piętę ściągając rozwiązanego glana, z drugim zrobił to samo, po czym wygodniej ułożył się na łóżku, prostując nogi, a głowę położył na kościstych kolanach swojego gościa.
- Opowiedz coś jeszcze. – mruknął sennie, I ziewnął ponownie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.17 12:15  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Wsparłszy policzek na dłoni, pozwolił sobie na drobną obserwację, skupiając wzrok na twarzy Jinxa. Błogi uśmiech w połączeniu z rozleniwionym wyrazem nie był czymś, co Opętany widywał zbyt często. Dlatego postanowił utkwić ten obraz gdzieś w archiwum pamięci, tak na wszelki wypadek.
"Nie przeginaj."
Jedno z uszu odchyliło się w tył na dźwięk warknięcia. No tak, miał go dziś nie denerwować.
Nawet nie próbuj przepraszać.
Kolejne warknięcie, tym razem rozbrzmiewające we wnętrzu czaszki. I skuteczne na tyle, by zamknął ledwo rozchylone usta. Nabrał powietrza w płuca, zaraz wypuszczając je w ciężkim westchnieniu. Czuł się, jakby wpadł między młot a kowadło. Z jednej strony Jinx, który mógł w każdej chwili skręcić mu kark, a drugiej Rhett, który z pewnością nie omieszkałby narobić katastrofalnych szkód w jego psychice.
"I wydają przy tym nieco inne dźwięki."
Wywrócił oczami, podnosząc się z powrotem do siadu.
- Dogadałbyś się z Rhettem, macie identyczne, chore pobudki - palnął, jak zwykle nie myśląc nad wypowiadanymi słowami. Nawet nie pamiętał, czy właściciel burdelu miał świadomość istnienia wspomnianej osoby.
No kretyn...
- I ty i akcja ratunkowa? To coś nowego, myślałem, że dbasz tylko o swoje tyły - przekrzywił głowę na bok, przesuwając spojrzeniem po całym pomieszczeniu. - Wspomniałeś o podopiecznym, co z nim?
Chwycił skrawek własnej bluzy, miętoląc go w palcach. Nie ze zdenerwowania, zwyczajnie nie wiedział, co zrobić z rękoma.
-  Oczywiście, że nie. Tylko zamordować z zimną krwią, gdy cię wkurzam - machnął ręką, nie wierząc słowom rozmówcy. Właściwie nawet nie miał pewności, czy Jinx pała do niego choć nikłą nicią sympatii.
Zapewne nie. Tu nie można mówić nawet o szacunku.
A Raksha?
A co ona ma do tego?
Lubi mnie.
Ale nie jest Jinxem.
Mruknął pod nosem z drobnym niezadowoleniem. Nie to chciał usłyszeć.
Na szacunek i sympatię musisz sobie zapracować. Szczenięcy wzrok nie wystarczy.
Zgaszenie skręta odnotował z uśmiechem wykrzywiającym usta. Koniec z tym syfem, a paczka z resztą już leżała poza zasięgiem. Drugi raz jej nie poda, bez szans.
- A widzisz! Nie dam się tak łatwo, byłoby ci zbyt nudno - wypiął dumnie pierś, machnąwszy krótko ogonem. Odsunął ręce i zerknął w dół, czując ciężar na udach. Przez chwilę przyglądał się twarzy mężczyzny, raz jeszcze studiując ją centymetr po centymetrze. Zaraz jednak wplótł palce w jego włosy, przeczesując je powolnymi ruchami.
- W przeciwieństwie do ciebie Raksha była zadowolona z moich odwiedzin. Czemu kazałeś jej wyjść? Nie przeszkadzała. W każdym razie opowiadała o gimnastyce. Wiedziałeś, że bezproblemowo zrobi szpagat? W dodatku w pozycji stojącej, niesamowite - spojrzał na drzwi, nawijając sobie ciemny kosmyk na palec. Wyjątkowo miłe w dotyku jak na tak szorstką osobowość.
Ha, nieźle.
- I jeszcze jedno. Byłbyś skłonny... że tak powiem, wziąć mnie pod swoje skrzydła? Znaczy, naucz mnie czegoś, podszkol, rozumiesz. Mam pewne plany na niedaleką przyszłość, ale potrzebuję drobnego treningu - przesunął opuszkami po skórze głowy mężczyzny, układając ogon na jego piersi. Przesunął nim raz po materiale koszulki, na tym jednak kończąc poruszanie nim.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.17 0:40  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Gardłowy pomruk uformował się w krótkie “mhm”, kiedy wymordowany uznał, że niekoniecznie zamierza odpowiedzieć na wszystkie pytania chłopca. Wbrew temu, co mówił, nie interesował go ten cały Rhett czy jak mu tam było. Do tej pory nie miał okazji go poznać, i jakoś niespecjalnie Jinxowi było ku temu spieszno. Choć wiedział o drugiej jaźni Renarda. A przynajmniej słyszał o niej.
- No widzisz. – mruknął leniwie - A jednak taka niespodzianka i zaskoczenie. Potrafię iść na misję ratunkową, jeśli jakiś chuj zagraża komuś, kogo lubię. – rzucił to takim tonem, jakby wcale nie mówił o akcji, gdzie tak po prawdzie mógł stracić życie, a o czymś zupełnie trywialnym, wręcz banalnym. I może właściwie tak było? Jinx jakoś niezbyt przywiązywał uwagę do tego, czy podczas kolejnej bijatyki może stracić zęby, oko czy nawet życie. Ślepo dążył za rozrywką, czymś, co go zaciekawi i zainteresuje. Żył na tej ziemi wystarczająco długo, by widział wiele i gdzieś zgubił radość płynącą z podrzędnych rzeczy. Potrzebował tego. Adrenaliny. Dlatego też przygarnął Hirokiego, mając nadzieję, że ten cholerny dzieciak będzie powiewem świeżości, jakoś sprawi, że Jinx nie będzie taki znudzony.
- Gdzieś się pałęta. – skoro już o nim mowa. Renard nie musiał wiedzieć o nim więcej. I tak mało prawdopodobne, że kiedykolwiek się spotkają. Chociaż… może perspektywa zderzenia ze sobą kogoś w podobnym wieku, sprawiłoby, że Hiroki lepiej zaklimatyzowałby się w Desperacji? Może. Może jednak powinien wziąć pod uwagę taką ewentualność?
Prawie parsknął głośnym śmiechem na wiadomość odnośnie zdolności akrobatycznych jeden z jego kurew. Czasami zastanawiał się, czy Renard rzeczywiście jest taki niewinny, czy po prostu takiego zgrywa w myśl, że nieświadomym lepiej w tym świecie. Aż uchylił jedną powiekę, by spojrzeć na twarz drugiego wymordowanego.
- Oj tak, wiem. Sam widziałem, sam testowałem. – odparł mu zagadkowym tonem, nie spiesząc się z wyjaśnieniami. Jeżeli dzieciak kiedykolwiek zapragnie poznać tajniki dorosłości, możliwe, że, oczywiście jeżeli będzie miał dobry dzień, to poprosi jedną z jego dziewczynek do pokazania mu na żywo swojego szpagatu. W sumie… w sumie byłoby to nawet zabawne przedstawienie. Zwłaszcza, że dzieciak poruszył zupełnie inną, wydawać się mogło, że nieco bardziej ciekawą kwestię.
- Ha? – do pierwszej powieki dołączyła druga, kiedy mężczyzna zmarszczył brwi, nie do końca biorąc na poważnie Renarda.
A jednak. Nie żartował.
Sheba jedynie prychnął i wzruszył ramionami.
- A bo ja wiem? Teoretycznie mógłbym, ale nie widzę w tym żadnego profitu dla siebie. – stwierdził zupełnie szczerze, idąc w popularną myśl, że niczego nie ma za darmo.
- Co mógłbyś mi dzieciaku zaoferować? Chcesz dla mnie pracować? Nawet nie widzę cię w żadnej roli. – ziewnął szeroko ukazując rząd ostrych, spiłowanych zębów.
- Może  jedynie jako goniec. Chociaż też nie wiem jak szybko potrafisz biegać. Negocjuj ze mną. Zaproponuj coś. Zaskocz mnie. Albo zmuś. – na tę jedną, krótką chwilę w jego złotych ślepiach błysnęło rozbawienie, ale nawet i ono zostało gwałtownie stłamszone przez znużenie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.17 18:01  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
"No widzisz."
Odwrócił spojrzenie od drzwi pokoju, przenosząc je na Jinxa. Wysłuchał go grzecznie do końca, ostatecznie tylko kiwając głową na znak zrozumienia. Nie miał nic do dodania, toteż mógł w pełni zająć się przeczesywaniem miękkich kosmyków.
Tak samo nie kontynuował tematu podopiecznego. Cóż, gdyby Sheba chciał coś więcej o nim dodać, to z pewnością by to zrobił. Tak się jednak nie stało, więc Renard nie miał zamiaru naciskać.
Zaczynasz się słuchać, brawo.
Zadowolony pomruk połaskotał płatek ucha, puszczając kilka dreszczy wzdłuż kręgosłupa szczeniaka. Powrócił do wbijania wzroku w nieokreślony punkt, na chwilę jakby tracąc świadomość. Trwało to dokładnie 45 sekund i po ich minięciu zamrugał kilkukrotnie, zapominając, gdzie właściwie jest. Dopiero głos Jinxa naprowadził go na właściwy tor myślenia, choć padające słowa były dla niego kompletnie niezrozumiałe i nie miał pojęcia, o co mogło mu chodzić.
A mówiłem, byś zaczął myśleć.
Ale to ty mnie rozproszyłeś...
Czepiasz się.
"Oj tak, wiem. Sam widziałem, sam testowałem"
Gimnastyka.
Ah!
- Pewnie jest bardziej rozciągnięta od ciebie, hm? Założę się, że nie dasz rady zrobić takiego szpagatu jak Raksha - pokiwał krótko głową, w wyobraźni już mają dwa obrazy dla porównania. Uśmiechniętą blondynę, która bezproblemowo robi wspomnianą figurę i Jinxa, który leże na podłodze, bo tak się powyginał, że aż stracił równowagę. A po szpagacie ani widu, ani słychu.
"Ha?"
Drgnął lekko, lecz bardziej na dźwięk prychnięcia. Oho, niedobrze.
Wysłuchał słów mężczyzny do końca, w głowie układając sobie jako taki plan odpowiedzi. I musiał sam wytężać umysł, bo Rhett ani myślał pomóc. Cóż, on też musiał zostać przekonany co do użyteczności Renarda, nie ma zmiłuj.
- Popatrz na to z innej strony - zaczął, zsuwając opuszki na szyję Wymordowanego - Korzyści nie zawsze przychodzą od razu. Czasami obie strony muszą pracować, by coś zdobyć. W tym przypadku mamy do czynienia z ryzykiem. Ryzykujesz, bo nie wiesz, co wyniknie z tego trenowania. Jednak masz świadomość, że możesz na tym zyskać — na przykład moją pomoc, czy współpracę, gdy już podniesiesz szczebel moich umiejętności o kilka stopni. Coś na pewno wymyślimy - szurnął ogonem, zsuwając go z piersi mężczyzny. Pochylił się wtedy lekko nad jego twarzą, zaglądając w złote tęczówki. - Stracisz co najwyżej trochę wolnego czasu, ewentualnie cierpliwości. Nie brzmi tak źle, co?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.17 23:26  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Przyglądał się mu przez chwilę, aż wreszcie jego dłoń uniosła się wyżej i plasnęło wprost w jego czoło, jednocześnie odsuwając dzieciaka od siebie, który w niebezpieczny sposób zaczynał przekraczać granicę przestrzeni osobistej starszego wymordowanego. Sam ciemnowłosy dźwignął się do pozycji siedzącej i przechylił głowę na bok, uwalniając napięcie z mięśni i karku. Nie wiedzieć czemu, ale słuchanie go, oraz ogólnie rozmowa jakoś go wymęczyła. Dłoń powędrowała na kark, który zaczął leniwie pocierać, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem, aż wreszcie odwrócił się i usiadł bokiem do swojego gościa, który sam wprosił się na jego włości.  
- Korzyści mówisz… – powtórzył zanim, jednocześnie wsuwając do lewego ucha małego palca, by zacząć nim się drapać, co jedynie dodało mu bardziej ospałego wizerunku.
- Czyli mówisz mi, że mam brać w ślepo. Kochanie, jakbym brał ślepo bez jakiejkolwiek iskierki zysku na horyzoncie, to nie byłoby mnie tutaj, gdzie aktualnie jestem. – wymruczał nieco zrezygnowanym tonem. Skoro Renard już na wstępie nie potrafił, albo i nie chciał w żaden sposób zareklamować swojej osoby, co byłoby potencjalną zachętą dla Jinxa, był dał coś z siebie za darmo, a dopiero w późniejszym czasie mógł zebrać plony i owoce swojej pracy, to już teraz mogli zmienić temat, bo nie było o czym rozmawiać. Znajomy czy też nie, Jinx był osobnikiem „biznesu”. O ile tak można nazwać kogoś żyjącego na Desperacji i prowadzącego burdel wśród całego tego tałatajstwa.
- Mam kasę, mam ludzi od ochrony, mam dziewczynki a I chłopców się znajdzie dla amatorów pedalstwa, pachołka mam… właściwie wszystko mam. A ty nawet nie potrafisz mnie jakoś przekonać do swojej osoby. – przyglądał mu się uważnie. Próbował wychwycić każde drgnięcie mięśnia jego twarzy, wygięcie ust, zmrużenie oczu czy poruszenie brwiami. Cokolwiek, co zdradzałoby to, co właśnie czuje i siedzi w jego głowie. No Renard, jak bardzo ci zależy, co?
- Po prostu… – tym razem to on przechylił się nieznacznie w jego stronę - Musisz mnie przekonać, że warto inwestować w ciebie w ciemno. Póki co tego nie zrobiłeś. - uśmiechnął się do niego, po czym pstryknął w czoło i podniósł się. - Zastanów się nad tym. - dodał po chwili, po czym wsunął dłonie do kieszeni spodni i opuścił pomieszczenie, zostawiając chłopaka z przemyśleniami.

| zt |
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.17 23:28  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Przez 4 długie dni dał mu spokój. Nie forsował go, dawał mu odpocząć, wciskał mu na siłę cztery razy dziennie posiłki. Musiał nabrać sił, by nie paść po pierwszym dniu treningu. Inaczej zdechnie, prędzej czy później. I tyle będzie z niego pożytku.
Dzisiaj poprosił Lidkę, by zaprowadziła chłopaka do tego pokoju, gdzie uprzednio poodsuwano wszystkie meble, które mogłyby im zawadzać. Sam dołączył do niego jakieś piętnaście minut, zamykając za sobą cicho drzwi, by żadne dźwięki z zewnątrz nie rozpraszały ich.
- Nim zaczniemy… – powiedział cicho już na wejściu, kierując swoje kroki w stronę chłopaka.
- Łap. Lidka nie będzie się już zajmować tym szczurem. – mruknął rzucając w stronę Hirokiego jego kromstaka, którym przez cały ten czas, gdy dzieciak chorował, opiekowała się Lidka. Ale skoro młody potrafił stanąć już o własnych nogach, to i swoim szczurem mógł się zająć.
- Dobra. Od początku. Na dziewięćdziesiąt procent nigdy nie będziesz silny. – powiedział wprost, powoli sięgając za materiał koszulki i jednym ruchem zdjął ją z siebie, rzucając niedbale gdzieś w bok na podłogę.
- Co prawda mógłbyś nabrać nieco masy mięśniowej, ale nie sądzę, że kiedykolwiek będziesz silniejszy ode mnie. – odchylił lekko głowę, wyciągając zza paska spodni nóż. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Fizycznie. Dlatego w twoim przypadku skupimy się na czymś innym, czym możesz wygrać. Szybkość i zręczność. Oraz to. – uniósł dłoń, w której trzymał sztylet i postukał się palcem w skroń - Spryt. To są twoje bronie, więc na tym polegaj. – podszedł do niego uderzając bosymi stopami o chłodną posadzkę, podając mu nóż o lekko zakrzywionym ostrzu. Następnie wycofał się na odległość paru kroków, nie spuszczając swojego wzroku z młodego wymordowanego.
- Zagrajmy, Hiro. Zaatakuj mnie. Jeżeli mnie zranisz, wygrywasz. – obie dłonie schował za plecy, gdzie splótł palce. Jego złote tęczówki zdawały się jarzyć płynnym złotem podsycane fascynacją i ekscytacją nauki dzieciaka, który krył w sobie tyle potencjału. A wystarczyło, żeby po prostu odpowiednio go nakierować, poprowadzić.
- Nie użyję mocy. Nie mam żadnej broni. Nie mogę użyć żadnej z rąk. Wystarczająco daję ci fory? Ach, tak. To gra, więc musi być nagroda. Pomyślmy, hm. – zamyślił się, na moment uciekając spojrzeniem w bok, a potem go olśniło.
- Jeżeli wygrasz, spełnię jedną twoją zachciankę. Nie, inaczej. Zrobię co tylko będziesz chciał, zgoda? Jeżeli tak, atakuj.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.17 3:03  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
 Te cztery dni dały mu wiele — być może o wiele więcej niż ostatnie trzy lata spędzone na Desperacji. Odwykł już do tak prestiżowej opieki, chociaż nie do końca doceniał jej ogrom; w pierwszej dobie zaciskał usta za każdym razem, gdy łycha wypełniona szarawą papką miała dostać się do jego przełyku. Uczył się jednak tak, jak przewidywał Sheba — po prostu szybko. Kilkakrotne doświadczenie sztućca tak głęboko, że niemal aktywowały się odruchy wymiotne dało mu jasno do zrozumienia, że nie może odmówić.
 Cztery dni później stał na nogach. Więcej nawet — był na tyle przytomny i silny, aby złapać Raphael i wciąż zachować równowagę. Małe zwierzątko zadrapało go i szarpało się jeszcze chwilę, przerażone zbyt drastycznym i zbyt nagłym lotem. Czuł pod ściskającymi futro palcami bijące prędko serce. Du-du-du-dum. Dudududum. Du-dum. Powieki Hirokiego opadły lekko, gdy napotkał wzrok Jinxa.
 Oczywiście, domyślał się, że ten mężczyzna nie da mu spokoju. Że w pewnym momencie straci cierpliwość i stwierdzi, że pałętanie się pod nogami to trochę za mało, jak na rekompensatę za ciepłe posiłki, dach nad głową i ochronę dolnych rejonów ciała (górnych w sumie też – ktokolwiek próbował go dotknąć, zwykle kończył z połamanymi rękoma). Hiroki nie był jednak przygotowany na tę chwilę. Ostrożnie odłożył Raphael na ziemię; mała, kolorowa kulka jeszcze kilka sekund po prostu prędko oddychała, a potem nagle czmychnęła przed siebie, by schować się za jednym z odsuniętych pod ścianę mebli.
 Białowłosy tymczasem przyglądał się niewiele rozumiejąc poczynaniom Sheby. Poddał krótkiej analizie nagie ciało – widywał je przecież często i nie stanowiło żadnego zaskoczenia dla niedoświadczonego umysłu młodego wymordowanego. Musiał jednak przyznać, że czuł ciężar słów Jinxa – im dalej brnął w swoje racje, tym bardziej Shirōyate mu je przyznawał. Prawda tylko coraz bardziej napinała jego mięśnie, jakby dzięki temu był w stanie urosnąć i zmężnieć... Ale przecież minęło tak wiele czasu od kiedy widział matkę, a nie zmienił się wcale, prawda?
 — Spryt. To są twoje bronie.
 Matowe spojrzenie nie pojaśniało, jak zwykle dzieje się w takich momentach; na jego twarzy nie pojawiło się słodkie objawienie. Nic nie wskazywało na to, że dzieciak pojął politykę serwowaną przez doświadczonego nauczyciela. Ale doskonale wiedział o czym mowa. Ręka być może nie dygotała, gdy sięgał nią po rękojeść sztyletu, ale flaki zacisnęły się w słup tak mocny, że prawie ugięły się pod nim kolana.
 Zdawał sobie sprawę, do diaska, oczywiście że zdawał sobie sprawę z tego, co zaraz będzie musiało nastąpić — i absolutnie nie brał tego nigdy pod uwagę. Nawet wtedy, gdy Sheba dobitnie wspominał o treningach. Nawet wtedy, gdy sam się na nie zgodził. Dopiero tu i teraz docierało do niego, że to nie bujda. To rzeczywistość.
 — Zaatakuj mnie.
 Nie. Nie mogę...
 Uniósł na niego spojrzenie, robiąc pół kroku w tył. Jak miałby podnieść na niego rękę? Jak miałby go zaatakować nożem, który wydaje się zbyt tępy i zbyt siermiężny, żeby zadać jakiekolwiek obrażenie? Nie tylko Shebie, ale w ogóle?
 Prawe ramię Hirokiego opadało o wiele niżej niż lewe — które było wolne od ciężaru broni. Nie znał się na walce. Prawdę mówiąc, nawet nie oglądał filmów, w których te występowały. A teraz miał tak zwyczajnie przystąpić do ataku?
 — Jeżeli wygrasz, spełnię jedną twoją zachciankę.
 „Zrobię co tylko będziesz chciał”.
 Zacisnął dłoń na rękojeści sztyletu – wszystko, tak? Wszystko, jakkolwiek samobójcze by to nie było? Wszystko bez żadnych warunków i kruczków prawnych? Dosłownie wszystko?
 Chciał już zrobić krok do przodu, ale się zawahał.
 Brwi jakby minimalnie się do siebie ściągnęły, ale równie dobrze mogło się to okazać zwykłym przywidzeniem. Hiroki, nie zdejmując spojrzenia z rozbawionego mężczyzny, naparł jednym butem na tył drugiego, aby wyswobodzić bose stopy z okowów rzeczy o kilka rozmiarów na niego za dużych.
 Nie mógł się po prostu potknąć tylko dlatego, że miał na sobie zbyt duże adidasy, prawda?
 Uderzył bokiem kostki o obuwie, aby odrzucić je dalej.
 A potem po prostu zaatakował.
 Zadarte wysoko ramię.
 Nóż ostrzem do celu.
 Tupot o deski.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.17 23:04  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Spojrzał uważnie na jego twarz, a potem ciężko westchnął. Nawet niespecjalnie musiał się wysilić, uniknąć jego żałosny atak, odsuwając się na bok.
To amator. Pamiętaj o tym. Nigdy nie miał w dłoni noża, chyba że do smarowania masła
Ale to nie to. Coś było nie tak. Coś, co stanowiło blokadę nie do przeskoczenia.
- Stop. – powiedzał krótko, podchodząc do jasnowłosego.
- Siadaj. – polecił krótko, siadając na ziemi po turecku I nie czekając na jego reakcję, delikatnie jak na jego, pociągnął Hiro, by I on usiadł w podobnej pozycji na przeciwko niego.
- Zacznijmy od podstaw. Tak, jak trzymasz nóż I próbujesz zaatakować – uniósł jego nadgarstek dłoni, w której trzymał broń, po czym objął go mocniej.
- Jest najgorszą metodą. W takiej pozycji przeciwnik może cię złapać, tak jak ja teraz, I nacisnąć palcem na odpowiedni nerw, zmuszając cię mimowolnie do wypuszczenia noża. Może też wykręcić twoją rękę, złamać, zmiażdżyć. I pozbawić broni. A jeżeli na Desperacji stracisz broń, giniesz. Chyba że posiadasz ofensywne moce, ale póki co ich nie masz, więc załóżmy, że możesz w ogóle nie mieć. Musisz być zabezpieczony. – wypuścił jego nadgarstek i oparł łokcie na kolanach, wpatrując się w jego bladą twarz uważnie.
To nie to. Coś innego jest nie tak.
- Zawahałeś się. Powiedz mi, Hiro, czego się bałeś? – i chociaż pytanie padło, szczerze powiedziawszy nie oczekiwał odpowiedzi. A przynajmniej nie aż tak szybko.
- Musisz być pewny ataku. Przeciwnik bardzo łatwo odczyta twoje zawahanie, I może wykorzystać to na swoją korzyść. Domyślam się, i staram się zrozumieć, że to twój pierwszy raz, że mieszkając za bezpiecznymi murami nigdy nie odczuwałeś potrzeby walki, ale tutaj, na Desperacji, wszystko uległo zmianie. Desperacja to piekło. Tutaj albo jesz, albo zostaniesz zjedzony. Nie mogę cię wypuści poza mury burdelu dopóki nie będę na sto procent pewien, że wrócisz w jednym kawałku. W tym momencie jesteś cholernie łatwym celem. I nie tylko jako pożywienie dla innych, bo uwierz mi, gdzieś tam istnieją o wiele gorsze bestie, niż ja. Bezrozumne, kierujące się jedynie czystym instynktem przetrwania, które zapomniały o swoim pierwiastku człowieczeństwa. Są też inni…. Moi wrogowie, Hiro. Po Apogeum już rozniosła się plotka, że mam swojego małego ‘przydupasa’. Tylko czekają, by cię złapać, chcąc w ten sposób mnie złamać. Złapią cię i śmierć to byłoby najlepsze, co mogłoby spotkać cię z ich łap. Dlatego musisz nauczyć się walczyć. A przynajmniej bronić. – odetchnął cicho. Uniósł dłoń i położył ją na czuprynie dzieciaka, powoli go czochrając.
- [color=#2D2D2D]Nie będę mógł być ciągle za tobą, by cię bronić. A przecież chciałbyś trochę swobody, chciałbyś poruszać się sam na zewnątrz, prawda? – dłoń leniwie zsunęła się niżej, aż wreszcie palce znalazły się pod jego brodą i delikatnie uniosły jego głowę. Sylwetka wymordowanego pochyliła się nieznacznie w jego stronę, a usta ciemnowłosego uniosły się w lekkim uśmiechu.
- To, czego chcę cię nauczyć, nie jest tylko dla mnie. Owszem, widzę w tym również plusy dla samego siebie, ale w głównej mierze robisz to dla siebie. Dzięki temu uzyskasz większą swobodę i samodzielność, Hiro – odsunął się, zabierając rękę i przez moment wpatrywał się w niego, po czym klepnął się w swoje uda.
- Jakieś pytania? Czy możemy działać dale?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.17 1:09  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
 Nie spodziewał się żadnych rewelacji, ale nawet mimo tego nie przygotował się na upadek. Wystarczyło, aby Sheba przesunął stopę do tyłu i obrócił ciało o zgrabne dziewięćdziesiąt stopni. Nóż nagle, nie wiedzieć czemu, kompletnie irracjonalnie, przybrał na wadze. Ostrze świsnęło przecinając tylko powietrze, a Shirō poczuł, jak broń, którą przed momentem bez trudu się zamachnął, teraz ciągnie go w dół jak tonowy kamień. Runął żałośnie na podłogę, boleśnie uderzając podbródkiem o deski – i Bóg raczy wiedzieć, jakim cudem nie wybił się przy tym zębów. Głuchy dźwięk upuszczanego oręża huknął mu w czaszkę bardzo mocno.
 „Siadaj”.
 Nie zdążył zebrać ławicy myśli do jednej zbitej kupy a już siedział. Zamroczone spojrzenie zarejestrowało jeszcze rękę Sheby — musiał „pomóc” mu usiąść, bo w przeciwnym wypadku potrwałoby to znacznie dłużej. Dłoń dzieciaka od razu oparła się o głowę, palce wsunęły się w przydługie włosy. Pod opuszkami czuł rytm swojego serca – szalało jak nigdy.
 I w takim chaosie mieli przejść do podstaw? Źrenice Shirōyate były rozszerzone, ale wzrok zaskakująco przytomny; uniósł spojrzenie na twarz siedzącego obok mężczyzny i starał się ze wszystkich sił, aby nie pokazać po sobie, jak bardzo nie chce tutaj być. Jak bardzo pragnie, aby wszystko wróciło do normy — o ile może być mowa o jakiejkolwiek normie w tak niekonwencjonalnym świecie. Do ostatniej sylaby modlił się, aby Sheba przewrócił oczami i rzucił jakimś tekstem w stylu: „Jezu, co się tak gapisz, szczeniaku? Przecież żartowałem. To nic dla ciebie”. Ale on zamiast tego dalej brnął w temat walki.
 Im głębiej zresztą wchodził do rwącej rzeki nieprawdopodobieństw, tym Hiroki bardziej zmieniał swoje nastawienie. Shirōyate od dawna pozbawiony był mowy czysto werbalnej. Jego twarz nie pokazywała większości emocji i oczy również nauczyły się ukrywać uczucia. Ci bardziej czulsi potrafili jednak wyczuć coś, co najłatwiej określić mianem aury. Kiedy białowłosy był wściekły, wokół niego powietrze jakby gęstniało, choć przecież nie wykazywał żadnych oznak gniewu. Podobnie działało to z innymi emocjami. Co prawda było to coś czysto intuicyjnego, ale Hiroki nie wątpił w to, że Sheba wyczuł postawę — i być może nie był z niej zadowolony.
 Bo to, co teraz odczuwał Shirō, to czysta niechęć do nauczyciela.
 Do jego metod, do tego, jak bardzo z niego zakpił.
 Czy to nie było oczywiste? Przebieg nie mógł mieć innego skutku — był niedoświadczony i nie posiadał żadnej, nawet czysto podstawowej, wiedzy na temat ataków i obrony. Spryt nie miał tu przecież nic do rzeczy, prawda?
 Opuścił rękę i oparł ją na skrzyżowanych w kostkach nogach. Opuścił wzrok na zarysowane deski podłogi. Ilu uczniów wcześniej miał Jinx? Setki? Tysiące? Gdzie teraz są?
 „Zawahałeś się”.
 Czego się bałeś?
 Niczego się nie obawiał. Nie zaszufladkował tego jako strach. Nie był nawet pewien, czy jest w stanie wciąż odczuwać lęk — czy jest w stanie zrozumieć, że akurat zżera go przerażenie. Zaczynał sądzić, że od ostatnich miesięcy robił tylko to. Dni zlały się w jedność tak bardzo, że przestał zauważać kolejne zrywy nietłumaczonego niczym strachu i stało się to dla niego tak pospolitą... cóż, stało się to dla niego naturalną koleją rzeczy. A skoro tak, czego miałby się teraz obawiać?
 Przegranej?
 Przecież od dawna klęczał przed jego rozkazami — jak czuć się wygranym w tak poniżającej pozycji?
 „Musisz być pewny ataku... bo gdzieś tam żyją bestie gorsze niż ja”.
 Niepojęte, chociaż Hiroki musiał przyznać, że może w to uwierzyć. Świat na zewnątrz wystarczająco silnie zakorzenił się w jego podświadomości jako piekło; a przecież przeżył tam o wiele mniej tygodni niż w burdelu. Nie wątpił jednak w to, że Sheba bez problemu zmieniłby mu światopogląd, gdyby przypadkiem nadepnięto mu na odcisk. Kilkakrotnie był już świadkiem jego wybuchów — fortunnie nie oberwał wystarczająco, aby zostać trwale okaleczonym, ale kto wie, co przyniesie jutrzejszy dzień? Albo dzisiejsza noc? Czy byłby mu nadal posłuszny, gdyby naciągnięto linkę zbyt mocno?
 Przymrużył nagle powieki, czując palce pod swoją brodą. Siniak wysłał niespecjalny impuls przypominający o bólu – ale Hiroki i tym razem zdawał się tego nie postrzegać.
Jeżeli będziesz posłuszny, zrobię to szybko i bezboleśnie, dobrze? A wtedy zanim się obejrzysz będzie już po wszystkim. Umowa stoi?
 — … ożemy działać dalej?
Przydałaby się teoria. — Słowa padły jakby same, choć Hiroki był nad wyraz ich świadom. To wszystko to, co pragnął powiedzieć od samego początku, ale nie potrafił zdobyć się na pierwszy krok. Teraz, gdy wreszcie go wykonał, runęły mury. To ośmieszające, by wrzucać kogoś w wir i patrzeć, jak się potyka. By od razu wcisnąć kogoś do głębokiej wody bez żadnej praktyki i być zdziwionym, że się topi. Nie potrafię walczyć. Nigdy tego nie potrafiłem. Nie trzymałem noża do niczego poza krojeniem bułek na kolacje, a ty wymagasz... wymagasz, że będę po prostu umiał się nim posługiwać. Nawet nie pokazałeś jak go trzymać. Na myśl ci nie przyszło, że potrzebuję podstaw, żeby stanąć pewniej i sprostać wyzwaniu. Zaczynam dochodzić do wniosku, że po prostu chciałeś patrzeć, jak upadam. Chciałeś... Czy to w ogóle konieczne? Czy nie możesz mnie zabrać do domu, a ja odwdzięczę ci się w mieście? – Nie ulegał. Wiem, że już o tym rozmawialiśmy, ale... Chyba twoja aktualna postawa... Odwrócił wzrok i znów wbił go w skrzyżowane kostki, na których ułożył obie dłonie. Nie jesteś taki jak teraz.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.17 1:01  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
Wpatrywał się w dzieciaka przez dłuższą chwilę, nie odzywając się, nie poruszając. Jak skamieniały posąg. Powoli zaczynało brakować mu pomysłów, jak wreszcie wbić w ten jego kapuściany łeb, że nie ma już dla niego powrotu, że bramy miasta zamknęły się z trzaskiem tuż przed jego nosem w momencie, kiedy zaraził się wirusem. A on zdawał się cały czas karmić nadzieją, że to wszystko jest jedynie snem, koszmarem, jakimś żartem od Losu. Że lada moment wreszcie się zbudzi z tego letargu, otworzy oczy i nadal będzie w swoim ciepłym łóżku, w bezpiecznym domu. Bez sensu. Może powinien zacząć ciągnąć go ze sobą po Desperacji? Żeby zobaczył, nauczył się, wreszcie Z R O Z U M I A Ł. Wyciągnął rękę i ciężko położył ją na jego głowie, przesuwając palcami po miękkich kosmykach. Tak miękkich, jak u szczeniaka.
- Kiedy miałem siedem lat, po raz pierwszy zabiłem człowieka. – odezwał się wreszcie, zabierając rękę, by sięgnąć do tylnej kieszeni, skąd wyciągnął paczkę papierosów.
- Mojego ojczyma. Ojca nigdy nie znałem, opuścił nas kiedy się urodziłem. Matka nigdy mi tego nie wybaczyła. Możliwe, że dlatego nigdy nie stawała w mojej obronie, kiedy stary podnosił na mnie rękę. W jego oczach byłem śmieciem, nie to co moja starsza siostra. Piękna, idealna. Poniżał mnie i w każdej dogodnej chwili znęcał się nade mną. Aż w końcu nie wytrzymałem. Złapałem za kawałek szkła z rozbitego lustra, o który parę chwil wcześniej mną cisnął, i wbiłem go w jego szyję. A potem kolejny raz i jeszcze jeden. Gdybyś widział jego twarz, gdy zdychał. To zaskoczenie. Niedowierzenie. Wtedy nie wiedziałem, że tak łatwo pozbawić kogoś życia, gdy poderżniesz gardło. – dotknął delikatnej szyi chłopca zimnymi opuszkami.
- Teraz wiem. To najłatwiejszy sposób. Nic cię nie ogranicza, wystarczy wbić ostrze I patrzeć jak ofiara tonie we własnej krwi. Brzuch również jest słabym punktem, choć nie daje stuprocentowej gwarancji. Ewentualnie od tyłu, jak trafisz, pod lewą łopatkę, możesz przebić serce. Trafiłem na ulicę, ale szybko się wybiłem, sprzedając matkę i siostrę do burdelu. Wtedy pod swoje skrzydła wziął mnie pewien gangster. – wykrzywił usta w grymasie, zaciskając wargi na filtrze palącego papierosa.
- Wiesz co mi powiedział? Że podoba mu się moje spojrzenie, bo to w nim widzi swoją śmierć. Przekaz był banalny. Wtedy zaczęła się moja szkoła. Sądzisz, że pokazał mi jak się bronić? Walczyć? Nie. Tłukł mnie. Wszystkim, czym popadnie. Za każdym razem kiedy próbowałem się bronić, przegrywałem. Wycierał moim ryjem twarz. Mijały tygodnie, miesiące. Obserwowałem. Jego, znajomych. Jak zabija, torturuje, walczy. Nauczyłem się wszystkich jego nawyków. Że po każdej robocie palił papierosa. Że nie jadał śniadań. Że wieczorami siadał w fotelu i wpatrywał się godzinami w okno. Obserwowałem i się nauczyłem. I czekałem na odpowiedni moment. Rozumiesz? To, co umiem… nie zawdzięczam nikomu. Tylko sobie samemu. Wszystkiego nauczyłem się sam. Obserwowałem. Nie powiem ci podstaw, bo ich nie znam. Znam to wszystko z własnego doświadczenia. Upokorzyć? Nie. Nauczyć, że jeżeli sto razy dostaniesz w gębę, to za sto pierwszym razem unikniesz uderzenia. Po kilku upadkach podniesiesz się i zrozumiesz, że to był ostatni raz, jak upadłeś. – zgniótł niedopałek na podłodze, przechylając głowę nieco w bok. Pozostała jeszcze jedna kwestia.
- W chwili twojego zniknięcia najprawdopodobniej zostałeś uznany za martwego. Nie możesz wrócić do miasta i żyć swoim dawnym życiem. Jeżeli władza cię złapie, zaciągną cię do podziemnych laboratoriów, gdzie będą prowadzić na tobie doświadczenia. Potem może cię zabiją, w akcie łaski. Jesteś mutantem. Wymordowanym. Zaraziłeś się wirusem i umarłeś, a potem ponownie się odrodziłeś. Nadal mi nie wierzysz? – spojrzał na niego, unosząc prawą rękę. W pomieszczeniu rozległ się odgłos łamanych i trzaskanych kości, a z dłoni powoli wysunęła się żółtawa kość, zabrudzona świeżą krwią.
- A teraz?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.17 0:57  •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
 Patrzył na niego bez natręctwa, wykazując przy tym nadzwyczajną cierpliwość. Ani razu nie wykonał gwałtownego ruchu, jakby w obawie, że może to rozproszyć myśli Jinxa, a w tym momencie nie chciał, aby ktokolwiek mu przeszkadzał. Wykazał się spokojem nawet wtedy, gdy ciężka dłoń opadła na jego głowę. To pierwszy raz, jak Sheba postanowił się uzewnętrznić, choć wciąż nie było rady, by uwierzyć mu na słowo. Być może kłamał. Niewykluczone, że robił to z premedytacją — chciał osiągnąć cel. Dlaczego miałby nie sięgać po wszystkie dostępne środki?
 Hiroki zdawał się jednak odrzucać ten wariant; srebrne spojrzenie utkwił w twarzy ciemnowłosego i chłonął słowa w pełnym skupieniu. Nic więcej, nic mniej, choć temat zszedł na ciężkie tory i wkrótce atmosfera zrobiła się jakby nieludzko ciężka. Był aż nadto świadom swojego oddechu — nabierał powoli powietrza i wypuszczał je ostrożnie. Prawie jak ktoś, kto nie jest pewien, czy lada moment nie zabraknie mu tlenu, więc rejestruje każdy ruch klatki piersiowej.
 Miał cichą nadzieję, że nie widać po nim, jak źle zniósł kolejną odmowę. Oczywiście, zdawał sobie z niej sprawę. Do diabła, ze wszystkiego zdawał sobie sprawę, ale czy to oznaczało, że miał nie próbować? Szczególnie teraz, gdy perspektywa wyjścia na zewnątrz była coraz bardziej realna?
 Opuścił prędko oczy, gdy usłyszał pierwszy trzask. Jego ramiona drgnęły nieprawdopodobnie szybko, nim nie napiął mięśni i nie stłumił kolejnych oznak strachu. To nierealne. Jego umysł nie dopuszczał do siebie innej opcji. Nawet jeżeli zapach krwi był taki ostry... A dźwięk łamanej gałęzi nadal tkwił gdzieś w tyle czaszki.
 A teraz?
 Teraz wierzysz?
Chciałbym, żeby to była nieprawda. — Przyznanie się do tego wymagało od niego prawie niemożliwego, jakby jednocześnie przyznawał się do porażki, której nie mógł popełnić. Wpatrywał się tępo w palce, które opierał o kostki; paznokcie lekko wbijały się w nagą skórę. Trwało to tak długo, że lada moment, a można by uznać, że nie powie nic więcej. Kiedy się jednak odezwał, dźwięk głosu brzmiał jak szept. Ale chciałbym też nigdy nie usłyszeć tego, co mi powiedziałeś. Obraz nagle się zamglił i Shirōyate poruszył głową, jakby strzepywał z siebie pył. Kiedy ponownie uchylił powieki, widział normalnie, choć wciąż czuł igły w kącikach oczu. Mając siedem lat zrobiłeś to, czego ja nie potrafiłem zrobić przez siedem lat. Zwykle mnie nie bił. Nie mógł tego robić, bo matka zobaczyłaby ślady... Może nawet zaczęłaby węszyć... A wtedy wyszłoby na jaw. Zrozum, że ja nie chcę zabijać, Sheba. Gdyby było inaczej, też chwyciłbym kiedyś za szkło i wszystko nabrałoby innego zakończenia. Ale tego nie zrobiłem. Tego, ani niczego innego. Układ był prosty i zakładał, że jeżeli będę spokojny, on również będzie. I teraz... tak nagle chcesz zaprzeczyć tej idei? Przycisnął nagle nadgarstek do ust, obraz znów się rozmazał, jakby na płótno nakrapiane świeżą farbą wylano kubeł wody. Barki Hirokiego zadrżały i Bóg raczy wiedzieć, czy z powodu śmiechu, czy płaczu, bo gdy chwilę później odsunął rękę, wargi  były obojętne.
 Jeszcze sekundę się wahał, ale wreszcie uniósł wzrok i odszukał to pełne ślepej furii spojrzenie.
Czy jeśli nauczyłbym się atakować... Sam przestałbyś to robić? Mając mnie do dyspozycji nie brudziłbyś sobie rąk? Sypiałbyś w nocy, jadał śniadania i palił mniej? Jestem naprawdę zmęczony, Sheba. Zmęczony dogadzaniem, gdy nie sprawia ci to żadnej przyjemności. Żadnych profitów.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pokój 404 - Page 4 Empty Re: Pokój 404
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach