Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 10 z 17 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 13 ... 17  Next

Go down

Pisanie 14.11.16 0:07  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Wszystko wydawało się gmatwać, a sam anioł chciał w jakiś sposób zareagować, czy coś zrobił. Niestety, jedyne co mógł aktualnie zrobić, to skupić się na jakimś schłodzeniu swojego brzucha, coby krew nie wyciekała mu na ubranie. Nie miał co jej marnować. Oczywiście chciałby jakoś też zatrzymać cały ten harmider, jednak na swój sposób, ludzkie zamieszanie zdawało go satysfakcjonować. Mimo wszystko, nie mógł pozwolić na jakieś nieczyste zagrania względem dzieci, czy kobiet. Co to, to nie, toteż jeśli leżało to w jurysdykcji jego świetlnej mocy, spróbowałby niezauważenie zmaterializować przed takim Sleiem, który to zachodzić i kopać od tyłu leżących próbował, zmaterializować rozbłysk światła. Nie na tyle mocny, coby go oślepić trwale, ale też na tyle, coby ten zaniechał takich brudnych występków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 1:45  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Sytuacja Maddie przedstawiała się dramatycznie.
Zdołała wstać, nim podeszła do niej Ludomiła, zastawiając się ściskanym w dłoni prętem. Jednak fanatyczka, napierając na nią, zmuszała nastolatkę do wycofania się w kierunku ściany. Obserwowała stopy przeciwniczki, co sprawiło, że nie dostrzegła zagrożenia w postaci Sleipnira. Tenże, ruszył w jej kierunku, zamierzając pozbawić ją życia jednym ruchem. W tym jednak przeszkodził mu Bell, który nagłym rozbłyskiem spacyfikował brutala.
Jednak nie do końca. Kopniak już leciał, lecz zamiast w głowę, trafił dziewczynę w nerki, powodując okropny ból. Rozproszyło to uwagę Maddie, gdy Ludomiła nacierała, dlatego też jej atak nie trafił w szyję, lecz rozorał przedramię aoistki. Ludomiła osiągnęła jednak cel - złapała pręt w dłonie, uniemożliwiając dalszą obronę dziewczynie. Korzystając ze swej siły wyrwała broń dziewczynie, która z racji chronicznego niedożywienia, nie mogła stawić czoła dobrze odkarmionej kobiecie.
Maddie została zapędzona w kozi róg. Z jednej strony Sleipnir, z drugiej Ludomiła, z trzeciej ściana, z czwartej kraty.
Tymczasem za kratami także napięcie rosło. Małe tourne po pokoju oraz powolne wykonywanie czynności przez Rayissę spowodowało, że Banshee ją ubiegł. Zabrał nóż i kartkę, której nie zauważył nikt poza nim, do chwili, gdy jej nie podniósł. Ray zdołała jednak podnieść dwa kije metrowej długości, jeden wręczając Tyrellowi. No i czaszkę.

Bell nie mógł oślepić Sleipnira bez wykonania jakiegokolwiek gestu. Gest ten został zauważony przez wszystkich, poza Ludomiłą, Maddie, Sleipnirem, Rayissą oraz Banshee
Tyrell i Rayissa podchodząc pod ścianę z napisem znaleźli się niebezpiecznie blisko walczących.
Prowizoryczne opatrunki Echotale nie mogły w stu procentach zatrzymać krwawienia Kesila - zaczął on wyraźnie się chwiać - co widzą wszyscy, poza wyżej podkreślonymi.

Usłyszeliście wyraźnie cztery uderzenia dzwonu.

---------------------------------------------------------------------------
Uznałem, że "ściana, na której znajdowało się wyjście z pokoju" to ta naprzeciwko ściany, w której było wejście, czyli ściana z napisem, bo ona była najbliżej obecnej pozycji Maddie.
Pamiętajcie o swoich umiejętnościach i słabościach podczas podejmowania konkretnych działań.
Nie biorę pod uwagi kolejności postów, aczkolwiek, jeśli ktoś tuż przed terminem, bez dania czasu na reakcję zrobi coś, co diametralnie zmienia sytuację, zostanie to odpowiednio wzięte pod uwagę.
Proszę o uwzględnianie w postach czynów innych osób, zamiast ich ignorowanie.
Czas macie do północy (około) do czasu, aż nie zacznę pisać. (wtedy blokuję temat)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 3:44  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Syknął przez ramię na Banshee, nie ukrywając swojego niezadowolenia. Ale nie odezwał się słowem. Razem z Rayissą udali się pod ścianę, przyjął od niej darowany kij — łapiąc za koniec drewna — prawie kusząc się na pocieszający gest dotknięcia jej głowy. Ale tego nie zrobił.
  Badając zgłębienie Tyrell zdołał wyczuć, że w pewnym momencie przechodzi ono w szczelinę pionową z jednej, jak i drugiej strony. Przesuwając palcem dalej, wyczuł, że pionowe szpary prowadzą w górę, aż do sufitu, gdzie natrafił na kolejną poziomą szczelinę.
Prostokątny zarys.

  Oczy zabłyszczały mu z podniecenia, zupełnie jak na myśl o urodzinach, bądź sztucznych ogniach.  Wysunął język i oblizał dolną wargę, dopiero wtedy słysząc hałas z boku. Obrócił głowę w stronę zbiorowiska, szybko tracąc swój entuzjazm.
  Tyrellowi serce podeszło do gardła, ale zdołał zachować obojętną minę.
— Naprawdę chcecie się w to bawić? Naprawdę chcecie ulec zachciankom tego skretyniałego szaleńca, który chce nami manipulować? — zapytał ochrypłym głosem. — Naprawdę jesteście świrami. — Skóra pod jego oczami była biała i błyszcząca. — Zostawcie ją. Dobrze wam radzę.
  Spojrzał na Maddie, a nie mogąc zrobić nic więcej zdecydował się na ostateczny akt desperacji. Jego zakaz mocno go ograniczał, a on czuł się jak bezradne dziecko we mgle. Kto tego chciał?
  Z całej siły zaczął pchać ścianę, a jeśli to nie dawało rezultatu, zaczął uderzać o nią barkiem. Tu musiało być wyjście. Tu na pewno są drzwi, jeśli tylko dałoby się je jakoś przesunąć. Wsuwał końcówkę kija w szparę, próbując jakoś ruszyć wytłoczony obiekt. W razie ewentualnego fiaska, próbował go przyciągnąć do siebie.


-----------------
UŻYCIE MOCY:
Tarcza (1/3), odpoczynek (1/4)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 3:53  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Naturalnie, od razu zrezygnowała z konfrontacji, mocniej przyciskając ogon do brzucha i rzucając nieznajomemu spojrzenie z serii niebijmniejużwychodzę. Czaszkę obejrzała, acz nie znajdując niczego ciekawego, odłożyła gdziekolwiek, ze sobą zabierając jedynie kilka kamieni upchanych do kieszeni bluzy oraz dwa kije, z czego jeden podała towarzyszowi. Nawet delikatnie zamerdała do niego ogonem, ot, maleńki, pozytywny gest w morzu tragedii, w której wszyscy się znaleźli.
Dopiero wycofawszy się i znalazłszy pod ścianą odetchnęła, uznając, że nikt jednak nie próbuje jej zamordować – w przeciwieństwie do nieszczęsnej czternastolatki, którą otoczono i której Rayissa niewątpliwie ruszyłaby na ratunek, gdyby nie… zerowe zdolności bojowe. Pozostało jej tylko zerkać niepewnie, burcząc przy tym ostrzegawczo. Na wszelki wypadek, aby nieznajomi nie próbowali się zanadto zbliżać do niej i ciemnowłosego, aktualnie oglądającego mur. Czasem spoglądała na badaną powierzchnię, wytężając bursztynowe ślepia i zauważywszy pewną nieregularność, zaczęła paplać jak najęta, cicho dzieląc się sugestiami. Cały czas niezdrową wręcz czujność, zamierzając od razu zaalarmować chłopaka, gdyby ktoś podszedł zbyt blisko. Kij był w gotowości.
Jeżeli Tyrellowi udałoby się poruszyć kawałek ściany (w razie problemów byłaby skłonna pomóc), znajdując wyjście z pułapki, Ray rozszczekałaby się jak przystało na kundla, drąc japę tak mocno, żeby walczącym popękały bębenki w uszach. Albo żeby chociaż zaprzestali niepotrzebnych starć. Głos, trzeba przyznać, miała donośny, irytująco piskliwy i zwyczajnie wkurwiający – jak typowy, wiejski burek.
No chyba, że nic nie znaleźli, wtedy byłaby cicho.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 14:24  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Auć.

Auć? Mrugnęła z lekkiego zaskoczenia. Zaboleć zabolało. Czy miało to znaczenie? Nie. Czy miała czas przyjrzeć się obrażeniu swojego przedramienia. Znowu nie. Przeżyła już gorsze rany, zaś teraz... nawet gdyby miała się wykrwawić na miejscu, nie zamierzała przejmować się tą nieistotnymi szczegółami jak jej życie.
Zwłaszcza, że aby móc lizać rany, najpierw należy wykonać swoje zadanie. Jak jej dusza miałaby spocząć gdyby nie wypełniła polecenia Prorokini? Mając już pręt w dłoniach na dobrą sprawę wykonała postawiony sobie cel. Pozbyła się największego zagrożenia.
Nie zamierzając dać Maddie czas na reakcje, spróbowała przygwoździć jej ciało do podłogi,by po chwili spróbować wykręcić prawą dłoń dziewczyny w dźwignię zdrową ręką. Ranną zaś, ignorując ból oraz koloryt czerwieni, chciała przekazać pręt wyjątkowo miłemu Ao człowiekowi. Wymarłemu? Ah wszystko zaczynało się jej mieszać. Zdecydowanie to miejsce źle na nią wpływało. Dawno nie popełniła tak wielu błędów w tak krótkim czasie.
Kto wie, może i to przekazanie broni było kolejnym błędem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 14:41  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Próbując zbadać ścianę, wylądowała na ziemi. Upadek był rzeczywiście dotkliwy, niemalże czuła formujące się pod skórą siniaki. Nim zdążyła się pozbierać z podłogi i podnieść do siadu, w pomieszczeniu rozegrało się bardzo wiele różnych wydarzeń. Ze ściany wyskoczyły kolce, część z zebranych stanęła przeciwko sobie... Lise już nie była pewna, czy powariowali, czy to jej pomieszało się w głowie. Wiedziała jednak, że w swoim stanie i tak nie będzie mogła rozdzielić walczących. Dlatego przeinstalowała się nieco i naczworaka podczołgała nieopodal próbujących znaleźć wyjście Tyrella i Rayissy. Co prawda nie dzieliło ich zbyt wiele od zamieszania, ale właśnie z tej przyczyny anielica zbliżyła się do tamtej dwójki od drugiej strony. Chwilowo sprowadzona do parteru, miałaby problem bronić się przed ewentualnym rykoszetem czyjegoś ciosu.
Zbliżyła się do ściany na wyciągnięcie ręki, po czym usiadłszy na piętach spojrzała na mocującego się z nią ciemnowłosego. Wydawał się być pewien, że jest w stanie coś zdziałać napierając na twardą powierzchnię, co podsunęło blondynce nieco szalony, ale kto wie, może dobry pomysł? przytknęła dłoń do ściany i skoncentrowała się na niej, chcąc sprawdzić, czy magia zmiany kształtu będzie w stanie nią zadziałać. Gdyby się udało, zamierzała zrobić w niej przejście; gdyby plan nie wypalił, zdawała się na wysiłki pozostałych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 15:20  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Zerknął na drobnego przedstawiciela płci męskiej, który najwyraźniej chciał przemówić do rozsądku człowiekowi o posturze goryla i fanatyczce religijnej, co sam Jekyll uznawał za stratę czasu.
- Ich rozumy już dawno zostały pochłonięte przez mało złożony mechanizm przetrwania. -  Wzruszył obojętne ramionami. Jeśli kobieta i mężczyzna chcieli uplasować się na kartach historii jako "bohaterzy", powinni popełnić co najwyżej harakiri w pięknym stylu. Dr nie uważał bowiem, że poświęceniem (czy to przez pobudki religijne czy prywatne) nazwać można zabicie o wiele słabszego od siebie istnienia. Światem rządziła zasada selekcji naturalnej, słabi więc nie mieli najmniejszych szans na przetrwanie. W tej materii los dziewczynki nadal był mu cokolwiek obojętny.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 16:50  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Jeśli było coś co mogło wkurwić nawet samego Hyde’a, to był to niewątpliwie hałas, który go obudził. Z zapiętej kurtki Jekylla wydobyło się przydługie, ostrzegawcze syczenie. Zdecydowanie budzenie bestii nie było zbyt rozsądne, bowiem to mogło skończyć się tylko w jeden sposób — krwawo i brutalnie. Czarny wąż owinięty dotychczas wokół samego doktora zaczął posuwać się coraz to wyżej ku szyi Lisa. W pierwszej kolejności wysunięty łebek skierował się w stronę tej hałaśliwej, męczącej bandy. Miał przeogromną ochotę ich wszystkich wymordować, a to pragnienie było znacznie silniejsze niż wszystko inne. Zaślepiało logikę, wyzwalało zwierzęce instynkty, ale… nie mógł dokonać tego w tej formie. Czarny wąż uniósł się na krótki moment i oparł łebek na linii żuchwy Jekylla, by następnie zsunąć się wzdłuż powierzchni jego kurtki, czemu towarzyszył całkiem charakterystyczny dźwięk, a w następstwie owijając się wokół nogi Lisa znaleźć się na ziemi. Przesuwał się wzdłuż podłogi, przynajmniej do momentu aż nie natrafił na coś dziwnego. Wąż uniósł się, by zidentyfikować tenże obiekt z pewnej wysokości. Gadzi łebek przesunął się w bok, jakby niemalże w ludzkim akcie zaciekawienia, bowiem wyglądało to jak porzucona odzież, a konkretyzując spodnie — być może doszło do tego w ferworze tej idiotycznej walki w celu zabicia bezbronnego dziecka, co samo w sobie kwalifikowało się jako bezmiar tchórzostwa i głupoty, jak określiłby to Crane.
Niedługo trzeba było czekać, aby w miejscu węża pojawi się młody, choć co logiczne — nagi mężczyzna, którego plecy gdzieniegdzie zdobiły czarne, gładkie łuski — urok nie panowania nad przechodzeniem w biokinezę robił w tej materii swoje. Powoli podniósł się, zgarniając z podłogi odzież i w rzeczy samej — były to spodnie. Jak gdyby nigdy nic Hyde postanowił je sobie przywłaszczyć, zważywszy chyba na fakt, że na sali znajdowała się młoda dziewczyna. Jeśli jednak ktoś dałby się zwieść, że Hyde posiadał jakiekolwiek granice moralne czy inne — znalazł się w błędzie. Jekyll nie nauczył go żadnych zahamowań, ani tym bardziej subtelności. Skierował się w stronę swojego stwórcy, jak wolał się określać Lis. Zielone oczy Hyde’a jak zawsze emanowały charakterystycznym, acz niezdrowym blaskiem, a to z kolei oznaczało dla wszystkich poza samym Dr tylko jedno — zagrożenie, które należało traktować jako rychły zwiastun śmierci.
Hyde zbliżył się do Jekylla, obejmując go od tyłu i opierając głowę na jego ramieniu. Ta zdziczała banda wyzwalała w nim pokłady agresji. Ze względu na zaburzenia termoregulacji nie czuł różnicy temperatur, a jego dłonie zawsze pozostawały zimne. Mimo iż przez ponownie wysokie stężenie wirusa X we krwi do głosu nie mógł dojść prawowity właściciel tego ciała — Crane, to sprawa nie podlegała wątpliwości, że ani jednemu, ani drugiemu nie podobało się to zajście.
Wiesz, Jeky, wymorduję te irytujące zwierzęta — wyszeptał z wyczuwalną ekscytacją w głosie, tak jakby w międzyczasie oczekiwał jakiegoś przyzwolenia w tej materii, choć sam pewnie dobrze wiedział, że Dr był dumny z tego, że stworzył niechcący bestię do zabijania. To nieumyślne sprowokowanie Hyde’a było błędem, który te miernoty zapamiętają do końca swoich dni… lub najbliższych sekund.
Odsunął się od Lisa w mgnieniu oka, kierując się niczym drapieżnik w stronę tego cyrku. Z każdym kolejnym krokiem na twarzy byłego pianisty malował się szeroki, bezlitosny uśmiech, a oczy wyraźniej emanowały wspomnianym już niezdrowym blaskiem. Dynamika całego zajścia powodowała jedynie, iż w ciele Hyde’a w trybie ekspresowym znalazła się adrenalina, a zwierzęcy instynkt zepchnął na bok zdrowy rozsądek. Następnie przyspieszył kroku, pokonując odległość dzielącą go od Ludomiły, która zajmowała się atakiem na to drobne stworzenie, chwycił mocne za poły jej ubrań i bezlitośnie pchnął ją na ścianę, dociskając do niej boleśnie głowę kobiety.
Działasz mi cholernie na nerwy — wymruczał krótko, acz dosadnie, sycząc przy okazji, bo fakty pozostawały niezmienne – nawet nie znajdując się w formie węża nadal nim był. Stanowił bowiem mieszankę kobry królewskiej i mamby czarnej. Korciło go, aby ukąsić ją, ale pamiętał o przestrodze Jekylla i tym jakie to niehigieniczne. Dlatego, jakby na pozbycie się pokusy odsunął kobietę w tył, tylko po to, by znów zapoznać ją bliżej z powierzchnią ściany. Następnie pchnął ją na tę pokrakę zgrywającą bohatera, och, tak, tego, który przypuścił atak na to dziecko. Nie obchodziły go skutki jego działania, im więcej cierpienia, tym lepiej.
Hyde roześmiał się dźwięcznie, widząc leżące ciała, lecz nagle śmiech się urwał… Cóż, Wąż nie mógł przewidzieć takiego obrotu sprawy. Stężenie wirusa X płatało mu ostatnimi czasy niezłe figle, wręczając luki w pamięci, które trwały do trzydziestu, góra czterdziestu minut. W tym właśnie czasie pojawiał się prawowity właściciel ciała — genialny pianista, którego swego czasu uprowadzono, kończąc lata jego karierę — imieniem Zhan Crane. Pozbawiony jakiejkolwiek sentymentalności i delikatności przez tę parszywą gnidę — Jekylla, którego ten doprawdy nienawidził i ponad wszystko pragnął zabić, ale Lis był sprytny i zdążył się uodpornić na jad, co dawało mu sporą przewagę. Śmiertelnie poważny i zimny Crane zazgrzytał zębami z niezadowoleniem, przypominając sobie jak ten cham zamknął go pod tą cholerną kurtką.

Więcej mnie nie dotykaj, śmieciu — głośno, oschle wypowiedziane słowa skierował oczywiście w stronę Jekylla, któremu posłał nienawistne spojrzenie. Następnie Crane wyprostował się wyraźnie, jego spojrzenie było zimne niczym syberyjskie mrozy i zatrzymał wzrok na Sleipnirze i Ludomirze. — Wzbudzacie moją pogardę, tchórzliwe gnidy. Z największą przyjemnością ukrócę wam żywot — stwierdził beznamiętnie i bez jakiegokolwiek uśmiechu. Nie zasługiwali na jego szacunek. Zerknął na ułamek sekundy kątem oka na dziewczynę. Atak na dziecko? Kpina. Cóż to za banda zaawansowanych imbecyli? W jakim stopniu może zagrozić im wygłodzone dziecko? Crane zastanawiał się czy pozbawieni są oni mózgu czy to po prostu jakiś niedorobiony żart, którego sensu nie rozumie po tylu latach odosobnienia od ludzkości. Tak kiepskiego poczucia humoru nie chciał chyba rozumieć. To co uczynił Crane było czymś logicznym, jasnym do przewidzenia. Zacisnął ręce na szyi Sleipnira, dociskając go do podłoża, odcinając mu tym samym dostęp do świeżego powietrza. Doprawdy ciężko byłoby się wyrywać takiemu wymordowanemu jak on, kiedy dodatkowo nie zna pojęcia litość.
Pokaż swoim koleżankom jak się zmawia ostatni paciorek do Ao... Ach, zapomniałem, że już nic nie powiesz, gnido — syknął z zimną satysfakcją Crane, delektując się widokiem uciekającego życia przez odcięcie od tlenu. — Wiesz, co zawsze mnie irytuje? Gówniane bohaterstwo. Chciałeś zabić dziecko? Gratuluję. W nagrodę zabije cię prawdziwa bestia. Może wtedy oduczysz się raz, a dobrze, by więcej nie zgrywać bohatera przez atakowanie słabszych. A ty… — Crane nagle spojrzał na Ludomirę, zwracając na nią swoją uwagę. — Spieprzaj, zanim się rozmyślę i ciebie też postanowię zabić, ale za pomocą jadu — Darował sobie dodanie do tego oczywistego faktu wymiany tegoż ciała między Hydem a Cranem w przeciągu najbliższych trzydziestu, góra czterdziestu minut.



// Miałem sobie co prawda podarować komentarz odnośnie bezczelnego wręcz naginania, chociaż nie — nazywajmy rzeczy po imieniu — łamania realizmu przez niektórych userów, szczególnie przy ataku na Maddie czy tego absurdalnego rozpoznawiania rasowego — aniołów, rzecz jasna, ale chyba moje zasady przy pisaniu mi na to nie pozwolą, więc z łaski swojej nie łamcie kurwa tego realizmu, bo ile można. Nie da się niekiedy nawet tych postów za przeproszeniem czytać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 18:23  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Przypominam, że event jest formą ROZRYWKI. ZABAWY. Jeżeli nadal będą spiny i bóle dupy, nie stosowanie się do prostych zasad jak na przykład pisanie w trybie NIEDOKONANYM, złośliwe robienie sobie wzajemnie pod górkę, bo "nie lubię użytkownika x" to event zostanie zamknięty. Pamiętajcie. To. Jest. Zabawa.

Bawcie się, a nie spinajcie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 20:18  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
W momencie, gdy Hyde rozpoczął przemianę, zauważył, że coś jest nie tak. Bransoleta, która ciasno opasywała jego wężowe ciało, nie zmieniła swoich rozmiarów, nie poddała się, gdy Crane zaczął się zmieniać. Skutkiem czego ciasno wrzynała się w mięśnie, miażdżyła nagle rozrastające się kości. Ponadto, wstrzyknęła pewną substancję do jego krwioobiegu.
Hyde nie mógł wykonać swoich zamierzeń. Nie mógł nawet stanąć za Jekyllem, by oprzeć mu głowę na ramieniu. Noga, która została zmasakrowana przez nieugiętą bransoletę odmówiła posłuszeństwa i Hyde upadł prosto na wzór na posadzce. Krew z jego ran zaczęła wypełniać rowki rozety, podczas gdy on sam, wstrząsany drgawkami z pianą na ustach dokonywał żywota.
Takie były konsekwencje złamania zakazu.

Gdy tylko rowki napełniły się krwią, rozległ się zgrzyt kamienia o kamień i metalu o metal, oznajmujące aktywowanie się mechanizmu. W tejże chwili, prostokąt, na który napierał Tyrell, jak i odpowiadający mu, znajdujący się na ścianie z otworami oraz na ścianie za kratami, wsunęły się w dół, ujawniając za sobą trzy (w sumie) rzeźby.
Rzeźby te przedstawiały głowy demona o karykaturalnie szeroko rozwartej paszczy.
----------------------------------------------------------------------------
Hyde umiera.
To jest dodatkowy post, który nie skraca wam czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.16 20:32  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 10 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
- Nie... Nie...- Szeptała rozpaczliwie, podtrzymując chwiejącego się Kesila. Musiała coś zrobić, bo nie miała zamiaru mu pozwolić tu umrzeć.
Z jakiegoś powodu czuła, że Ao by tego nie chciał.
Przygryzła wargę rozpaczliwie poszukując jeszcze jakiś bandaży na mocną opaskę uciskową lub cokolwiek w tym stylu, co zawiązałaby nad raną uniemożliwiając jej dalszy upływ.
Przełknęła z trudem ślinę, gdy spojrzała na swoje nadgarstki.

Jeśli zdejmę bandaże i do rany dostanie się jego krew, zarażę się wirusem. Umrę.
Cichutki głosik z tyłu głowy został skutecznie zduszony przez potrzebę uratowania wymordowanego. Wszyscy dookoła mogli się mordować i bić, ona była tu po to aby nieść tej nieszczęsnej duszy ukojenie i pomoc.
- Ao cię kocha, pamiętaj.- Wyszeptała cicho, składając słaby pocałunek na czole mężczyzny i odwinęła swoje nieprzesiąknięte krwią bandaże z nadgarstków owijając je na ranie Kesila dokładnie tak jak to czyniła każdego dnia od paru lat u siebie. Tak, aby zatamować wszelkie krwawienie. Nie mogła mu tej ręki poskładać, ale to byłaby już trzecia warstwa opatrunku, więc powinna zadziałać!

Spojrzała na swoje nadgarstki z rosnącym strachem. Może... Może Ao umiłował sobie tylko jedną ofiarę?
-  Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami,a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu i płaszcz mędrców na barkach. Pierwsze słowa Księgi Powtórzonego Prawa.
Już miała zrobić głupotę i rozbabrać swoje pokryte delikatną błoną rany, aby dodać swojej krwi, kiedy rowki wypełniły się wystarczająco, aby odkryć dalszą część zagadki.
Podniosła się z kolan, podchodząc do rzeźby pośrodku.
Milczała przez chwilę przypatrując się głowom demona, a jej drobne palce przesunęły się po kamieniu. Ale nie wpychała paluchów tam gdzie nie trzeba pamiętając co się działo z Małgosią.
- Trzy... Tu może chodzić o czaszki... Czy mógłby mi je ktoś podać?- Jedną co prawda już straciła w dziurze, ale mieli jeszcze wystarczającą ilość.


Ostatnio zmieniony przez Echotale dnia 14.11.16 20:46, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 10 z 17 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 13 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach