Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next

Go down

Pisanie 09.11.16 23:09  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Ding dong~
Uroczy odgłos. Ludomiła nie miała zbytnio nic do powiedzenia. Wrota otwarły się przed nimi dając nową szansę.
Czy nową zgubę? Przygryzła lekko wargę, nie ściągając z twarzy materiału. Towarzysz trup nie zdołał się wybudzić ze swojego koszmaru. Rozejrzała się po pomieszczeniu przezornie sprawdzając czy jest coś warte zabrania.
Po czym odeszła, na co w końcu stać w miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.11.16 0:37  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Maddie objęła się rękami i, próbując stłumić lekkie drżenie, podążyła za resztą ku drzwiom, wciąż dociskając chustkę Tyrella do twarzy. Mimo strachu nie mogła pozbyć się lekkiego uczucia dumy - jej skojarzenia były słuszne, mimo tego, że ewidentnie nie posiadała tylu informacji, co inni... a może właśnie dlatego, bo mogła widzieć rzeczy jakimi są, a nie wpadać w wytyczone przez jakieś bajki wzory.
Przechodząc obok lalki zatrzymała się na chwilę, zastanawiając się, po czym spróbowała ją podnieść, łapiąc humanoidalny mechanizm od tyłu i, jeśli nic się nie stało, spróbowała przeciągnąć ją do następnego pokoju.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.11.16 6:56  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Powinien nastąpić poruszający opis granicy histerii, jaką wywołała u niej czyjaś śmierć, ale oszczędzimy tego czytającym.
Skupmy się więc na tym, że po skutecznym otwarciu drzwi przez kogoś z nie-tak-wesołej gromadki rozejrzała się jeszcze po raz ostatni po domku z piernika, a nie znalazłszy niczego szczególnie wartego uwagi, wyszła pospiesznie z pokoju. W końcu kto mógł wiedzieć, czy robotyczna wersja baśniowej Małgosi nie zgotuje im jakiegoś psikusa i nie zamknie na powrót w chatce, której słodkiej atmosfery chyba wszyscy już mieli dość. Odetchnięcie mniej cukierkowym powietrzem było pięknym uczuciem, którego nie dało się do niczego przyrównać.


Ostatnio zmieniony przez Lilo dnia 11.11.16 16:10, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 2:09  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Pokój kości



Po wyjściu z jaskrawego pomieszczenia przeszliście prosto w ciemny, krótki korytarz, który poprowadził was do następnego pokoju. Pierwsze co rzucało się w oczy, to olbrzymi kontrast. Tutaj dominowały odcienie szarości, skąpane w oszczędnym, słabym świetle kilku żarówek wystających z sufitu. Pokój był przestronny, ale sufit znajdował się stosunkowo nisko, co tylko potęgowało klaustrofobiczny nastrój. Cała posadzka pokryta była skomplikowanym wzorem utworzonym z wyrytych starannie wgłębień, przypominającym na pierwszy rzut oka kilka okręgów o wspólnym środku, którym była dziura wielkości głowy.
Lewa część, około jednej czwartej całej szerokości, oddzielona była żelaznymi prętami, niczym w więzieniu. Za kratami znajdowało się pięć szkieletów i bliżej nieokreślone śmieci. Po prawej stronie, w kącie, znajdował się kolejny, który siedział, opierając się o ścianę. Prawa ściana, pokryta była małymi otworami, w nieregularnych odstępach. W niektórych przypadkach ściana wokół otworów pokryta była krwią. Nigdzie nie było widać drzwi.
Gdy tylko weszliście, ściana za waszymi plecami zasunęła się, pochłaniając drogę odwrotu. W tym samym momencie zabrzmiał dzwon. Dźwięcznie wybił siedem uderzeń i ucichł. Zauważyliście wszyscy, że na ścianie naprzeciw zostały wypisane krwią jakieś słowa, które każdy zdołał odczytać.

Niełatwa przed wami stoi zagadka
spieszyć się z rozwiązaniem musicie
bo za siedem godzin ta klatka
truciznę uwolni i się udusicie.

Bestia musi zostać nakarmiona
zaniechanie zemści się srodze
By cała gromada została zbawiona
Czyjeś życie zakończy się w trwodze.

Złego kroku się więc wystrzegaj
Na towarzyszach swych nie polegaj
Bo gdy kogoś ufnością obdarzysz
Ostatni w życiu raz się sparzysz.

-----------------------------------------------------------------
Zasady jak poprzednio - macie TYDZIEŃ na rozwiązanie zagadki, w przeciwnym wypadku żegnam, amigos. Najważniejsze informacje zaznaczajcie tym - #D76214 - kolorem.
Małgosia z poprzedniego pokoju nie mogła zostać wyniesiona. Żółty słoik, owszem. Miotła także.
Ponadto zostaje wprowadzony dodatkowy element urozmaicający zabawę, ale o tym dowiecie się przez PW.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 3:17  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Naciągnąwszy na siebie podarowaną przez Tyrell’a bluzę, ruszyła za nim do następnego pomieszczenia, w pierwszej chwili trzymając się dość blisko, acz zachowując zdrowy dystans, w kolejnej zaś oddalając w przypływie czegoś, co nazwać można było odwagą. Albo zwyczajną, psią ciekawością. Chwilę nasłuchiwała, dziękując wirusowi za pozostawienie w formie dwunogiej psich aspektów i o ile wyczulonego zmysłu słuchu nie doszły żadne niepokojące odgłosy, ruszyła na obchód, węsząc z zainteresowaniem. Stąpała uważnie, najpierw lekko dotykając każdego skrawka podłogi, nim zdecydowała się na przeniesienie całego ciężaru ciała, jak gdyby wzięła do siebie frazę o wystrzeganiu się złego kroku aż nazbyt dosłownie. Zakładając, że niczym nie oberwała, obejrzała wyryte w podłodze okręgi, nie będąc tym razem na tyle głupią, aby cokolwiek gdziekolwiek wsadzać, czy choćby zbliżać się zanadto. Ruszając dalej, przeszła obok prętów, wytężając wzrok, by przyjrzeć się walającym w kątach śmieciom, a także zasiadającym szkieletom. Zastanowiła się, czy pod psią postacią dałaby radę przecisnąć się między kratami, aby z bliska ocenić obiekty – jednak poza kalkulowaniem, nie spróbowała tego uczynić. W zamyśleniu skierowała bursztynowe oczęta na bransoletę. Czy spadłaby, gdyby jej nadgarstek zmienił obwód? Szybko oceniła materiał, z którego ów dziwaczny obiekt został zrobiony, a także szanse na pozbycie się niechcianej błyskotki. Podniosła spojrzenie na kości, próbując dojrzeć, czy na ich nadgarstkach również spoczywają bransolety. Natenczas woląc skupić się na nasłuchiwaniu, węszeniu i obserwacji, toteż kontynuowała leniwy marsz, niczego nie dotykając. Skierowała kroki ku naprzeciwległej ścianie, licząc znajdujące się nań otwory. Ostatecznie stanęła nad samotnym szkieletem, i u niego poszukując bransolety – zakładając, że w ogóle posiadał obydwie ręce. Wszystkie działania podszyte były niezdrową wręcz ostrożnością i oscylowały wokół kontemplowania szczegółów.
Miała nadzieję, że mężczyzna dzierżący miotłę spróbuje wsadzić jej trzonek w dziwaczne otwory na ścianie, bo choć domyślała się, co mogło się wydarzyć, warto było to sprawdzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 15:57  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Na krótką chwilę poczuł ucisk w klatce piersiowej — wielki głaz zmaterializował się i rzucił mu wyzwanie odbijając się łoskotem od jego szczupłego ciała. Źrenice rozszerzyły się, łaknąć jasnego światła, które okazało się być w tym pomieszczeniu tylko bladym, żółtym blaskiem, bytującym u samego kamiennego sufitu.
  — Kolejny pokój? — wyrwało mu się; nuta zawodu, ugrzęzła w jego gardle powodując, że wypowiedziane słowa przeszyła zimna, harda chrypa.
  Skierował swoje spojrzenie na Rayisse, która wysunęła się naprzód w poszukiwaniu poszlak, później na pobratymców, próbując dojrzeć coś w ich twarzach, a następnie na pomieszczenie, które przerażało swoją bezpretensjonalną pustką.
Ruszył w głąb pokoju, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Przyglądał się prętom celi, ale widząc, że dziewczyna już się tam zatrzymała, podszedł do ściany, na której wymalowany był napis. Zatrzymał się od niego kilkanaście centymetrów i zlustrował wzrokiem.
  — Bestia — mruknął i wtedy sobie o czymś przypomniał. Wyciągnął prawą dłoń i spojrzał na bransoletę. Przeszył ją beznamiętnym spojrzeniem, w zamyśle przesuwając palcami drugiej dłoni po jej metalicznej powierzchni.
By cała gromada została zbawiona, czyjeś życie zakończy się w trwodze.
  Spojrzał przez ramię na pozostałych zamkniętych w tym pomieszczeniu. Każdy z nich posiadał bransoletę. Czy w rozwiązaniu zagadki mógł kryć się występek, który zmusi któreś z nich do złamania narzuconego zakazu? Tego nie wiedział.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 17:26  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Nie spodziewał się, że Sleipnir go podniesie. Zamajtał ogonem, zadowolony z tego, że chociaż jedna osoba przejawia troskę. Nawet, jeśli podszyta ona była samolubnością, liczy się sam fakt. Zaraz po tym okręcił kitą łowcę, rozglądając się z pewnym zaciekawieniem.
Po przejściu przez drzwi nie wyszli jednak na spaloną słońcem Desperację. Było tam tylko drugie pomieszczenie, krew, groźby i widmo trucizny. Skulił się, wtulając mocniej w pierś mężczyzny. Przestał wierzyć, że stąd wyjdzie. Wszelkie złudzenie prysło. Zostały tylko halucynacje i śmierć. Chociaż wolałby już zemrzeć bez męczarni, głodu, chłodu i ogólnego bólu. Telepał się chwilę w przerażeniu, wydając z siebie coś, co brzmiało jak piski zabijanej kobiety. Oblizał pysk, szarpiąc się nagle raz i drugi. Gdy uwolnił się z uścisku, zeskoczył na ziemię i okręcił własnym ogonem, zanim porzucił zwierzęcą powłokę. Pomimo tego, że miał teraz ludzką postać, nadal ze wszech miar przypominał zaszczutego kundla. Siedział skulony, jedną ręką przyciskając futro do krocza, drugą się wspierając, jakby nie umiał się wyprostować i nie przewrócić. Rozglądał się spanikowany po pomieszczeniu, oddychając stanowczo za szybko. Za dużo ludzi, za dużo stresu. Potarł twarz jedną z rąk, kosmyki jasnych włosów zaczął mu zlepiać pot. Musi się uspokoić. Jeszcze przecież nic nie jest stracone, tak? Ahaha... Śmiech przez łzy niemalże. Ostatnie podrygi umierającej nadziei, zanim padnie całkiem.
Warto zacząć od podniesienia się. Ale łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nie chodził na dwóch łapach od lat... A raczej nogach. Teraz przecież ma nogi. A tu ręce. Skoro już ustalił, co gdzie jest, warto zrobić użytek z tych części ciała. Spróbował stanąć, szybko jednak się zachwiał i przewróciłby się, gdyby nie chwycił ramienia Sleipnira. Zaraz się odeń odsunął, jakby bojąc odtrącenia albo ataku. Spojrzał na łowcę spłoszony, wciąż dziwnie pochylony i spięty.
- ... - Zdał sobie sprawę, że chyba powinien coś powiedzieć. Poruszył niemo ustami parę razy, zanim udało mu się sklecić głoski w coś, co od biedy brzmiało zrozumiale. - Przepraszam. - Odszedł kolejne, kulawe kroki, nadal kurczowo zaciskając jedną z rąk na ogonie i zasłaniając sobie, co ma cenniejszego. Był jeszcze gorzej zagubiony, niż wcześniej. Nawet nie zauważył, jak kroczek po kroczku znalazł się nad trupem. Powinien coś z nim zrobić? Uh. Jak źle i nienaturalnie oglądać świat z tej perspektywy. Tu zawsze było tak nisko? Jak dobrze, że Kesil nie ma klaustrofobii. Usiadł przy kościotrupie - bo jakby spróbował kucnąć, to by się artystycznie wypierdolił - zanim wolną ręką spróbował zabrać jego kość udową. Fajnie. Ma kość. I co teraz? Nie jest już lisem, by ją obgryzać, ale i tak odruch kazał mu podnieść, skoro już leżą wokół. Rozejrzał się, szukając zastosowania dla gnata. Nagłe olśnienie przyszło, cóż, niespodziewanie. Pod wpływem weny wsadził kość w pierwszy, lepszy, losowy otwór. Pamiętał nieprzyjemną przygodę z uciętym palcem z poprzedniego pomieszczenia, zatem gnat wydawał mu się dobrym narzędziem do testowania żarłoczności dziur. A może i tak się zdarzy, że którąś nakarmi?
Czuł się jak dziecko. Nagi, ledwie panuje nad ciałem i robi dziwne rzeczy. Tak być nie może przecież. Skoro już los sprawił, że Kisiel trafił, gdzie trafił, warto byłoby chociaż spróbować coś zrobić. To wkładanie chyba mu pomogło się ogarnąć, bo już z mniejszym przestrachem - a także lepiej panując nad nogami - wstał i spojrzał na Sleipnira.
- Czy... Chciałbym... Płaszcz? Chcę się... Ubrać. - Trochę miał problemy się wysłowić, ale chyba nie było tak źle. Nie mógł zdecydować się, co powiedzieć, zatem powstał misz-masz różnych form. Oby zrozumiały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 18:09  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Oh.
Ludomiła z zainteresowaniem rozejrzała się po tym pomieszczeniu. Kolorystyka wnętrza jak i klimat zdecydowanie bardziej jej odpowiadał. Cukierkowość poprzedniego pomieszczenia była... zbyt absurdalna. Tutaj doznała wrażenia, że przynajmniej może spokojnie odetchnąć. Tylko czym właściwie?
Prawdziwym pytaniem zaraz po kwestii uwolnienia się była kwestia tego gdzie dokładnie byli? Skoro wyjście z próchnicowej krainy nie pozwoliło im na odetchnięcie słodkim powietrzem Desperacji to czy w ogóle można przyjąć, że istnieje jakiekolwiek wyjście? Może to po prostu tortura dla umysłu? Dawanie fałszywej nadziei aby rozgnieść istnienie co do kawałeczka-
Westchnęła czytając pozostawioną im wiadomość.

"Na towarzyszach swych nie polegaj"

Jakże to miło, że uśmiech nadal mógł przykryć skrawek materiału. Słudzy Ao nigdy nie zwątpią w swoją misję przy tak nędznej groźbie jak śmierć w męczarniach. Zwłaszcza gdy niedaleko nich są wybitne jednostki pokroju Prorokini czy Uzdrowiciela. Jakżeby mogła w nich zwątpić? Jakżeby mogła ich zdradzić? Śmieszne.
Niemniej wyglądało na to, że tym razem widmo śmierci planuje zabrać więcej osób niż jedną. Te urocze dodatki na nadgarstkach zdecydowanie to sugerowały.
... i chyba ukazały swoje pierwsze żniwo?
Urokliwy lisek zmienił się w nagiego, zdecydowanie zdezorientowanego młodzieńca. O dziwo nie padł trupem a na trupa. Luda nie mogła ukryć swego uniesienia brwi. Ach ci nieumarli. Jego postura z dziwnej przyczyny aż wzbudziła w Krzyżowcu uczucie nostalgii, co to miejsce robi z ludźmi?

Na dobrą sprawę jednak co Ludomiła miała ze sobą począć? Po przeanalizowaniu swojej zakazanej czynności, nie była zbyt pewna jak się zachować. Działać, działać i działać? Brzmiało logicznie.
Przyjrzała się więc tym wszystkim okręgom na podłodze. Rozmiar dziury wydawał się intrygujący. Ciekawe czy zmieściłaby się w nim czaszka jednego ze stałych bywalców tego miejsca?

-Tylko Ao może nas wyzwolić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 19:10  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Kurwa, co drugie to lepsze.
Tak oto skwitował to co było na jego bransolecie i wiersz na ścianie. Westchnął głośno i postanowił powiadomić wszystkich w pokoju o tym jaki efekt mu się przydarzył, sam zresztą zauważył, że co druga osoba spogląda na swoje bransolety i głowi się na temat swoich życiowych udziwnień, które na siłę zostały wepchnięte do ich życia.
Zamknął wpierw oczy nim wypowiedział swoje ostrzeżenie, ponieważ odruch ludzki zebranych tu osób już mógłby go posłać do grobu.
- Niech nikt nie patrzy mi w oczy. Jeżeli ja spojrzę w czyjeś oczy albo mój wzrok spotka się z czyimś to umieram i ja i ta osoba, więc jeśli wam życie miłe, a mi tak, to po prostu nie patrzcie mi w gały.
Krótko i na temat. A to, że było w tym malutkie kłamstwo nic nie znaczyło.
Przejechał wzrokiem po twarzach zebranych, skupiając się na ich podbródkach, aby w jakikolwiek sposób przekonać się czy wszyscy zrozumieli. Oby tak.
Przyjrzał się jeszcze raz całemu wierszu i westchnął cicho.
Sprawa wyglądała dla niego bardzo prosto, musieli kogoś poświęcić i prawdopodobnie wsadzić mu łeb do dziury znajdującej się po środku wszystkich kręgów, albo spuścić w tej dziurze krew ofiary. Tak czy siak, czyjś żywot musiał się zakończyć, więc przyglądając się posturom obecnych tutaj, postanowił skupić się na zakrwawionych dziurach. Podszedł do posiadacza miotły, czyli Banshee, i poprosił go o to aby ją na chwilę użyczył aby sprawdzić czy trzonek miotły w owe dziury się zmieści. Cały czas jednak patrzył właśnie na miotłę a nie na rozmówcę, przez co czuł się jak nieśmiałe dziecko z autyzmem, które zaprasza swoją wybrankę serca na studniówkę (ach, wspomnienia). Jeżeli Ban pożyczył mu na chwilę miotłę, to wetknął ją po kolei w każdą z dziur.

edit: No i dał płaszcz Kisielowi, nawet na niego nie patrząc (too fab 4 you), tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 21:33  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Pomieszczenie wyglądało (wbrew wszelkiej logice) o wiele przyjaźniej i bardziej znajomo niż to, w którym miała być przyjemność poprzednio.
Nie było żadnych skrzeczących robotów, a suche skały i kości przywodziły jej na myśl podziemne groty ofiarne gór Shi.
Dlatego też pewnie podeszła do ściany, na której ktoś wypisał krwią słowa zagadki, brzmiącej bardziej jak kołysanka dla dzieci.
Uniosła dłoń, przesuwając po napisie drżącymi palcami.
- Bestia… A gdy dopełnią swojego świadectwa Bestia, która wychodzi z Czeluści wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije.- Powiedziała głośno.- Przy ostatnim brzmieniu rogu… By cała gromada została zbawiona…
Zaniosła się śmiechem, przytulając do siebie słoik nieco bardziej rozpaczliwie.
- Mój Ao… Czyż nie na to czekaliśmy całe życie? Niedowierzali w słowa pisma, więc na ich oczach się spełnią.
Szczerze mówiąc było jej wszystko jedno czy przeżyje czy nie. Musiała udowodnić, że ma rację i to ona poprawnie rozwiąże zagadkę. Tylko i tylko wtedy podążą za nią dalej. Jeśli jej nie posłuchają, spoczną w czeluściach piekielnych, pożarci przez Bestię.

- Głupcy.- Głos dziewczyny stracił bardzo na swoim uroku, gdy zsunęła z twarzy płaszcz, z powrotem narzucając go na ramiona. Promieniowała. Nie miała już nic do stracenia.- Każdy z was, który bluźnił na pana naszego, który nie dowierzał…  Nie słuchaliście go, gdy rzekł: Na ołtarzu będzie stale płonąć nigdy nie będzie wygasać. Na nim kapłan każdego poranka zapali drwa, na nim ułoży ofiarę całopalną, na nim zamieni w dym tłuszcz ofiar. Czy wy naprawdę nie widzicie?!

Wskazała dłonią na kręgi. Wyglądały jej tak znajomo…
- Tylko Ao może nas wyzwolić. Ktoś musi zająć rolę Abrahamowego Izaaka.
Kąciki jej ust powędrowały go góry, gdy z przymkniętymi oczami uniosła głowę, zupełnie jakby oczekiwała, że Ao wskaże jej upragnioną ofiarę.
Oczywiście byłoby to łatwiejsze, gdyby zgłosił się ochotnik, ale jeśli nie... No cóż.
- Bestia nie zaspokoi się kośćmi ni, trupem. Bestia zapragnęła ofiary żywej, zrodzonej z pragnienia ucieczki i zbawienia.


Edit: usunięty fragment o aniołach.


Ostatnio zmieniony przez Echotale dnia 11.11.16 22:46, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.16 21:47  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 6 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Spojrzał na Sleipnira i przycisnął do siebie miotłę, jakby była najcenniejszą rzeczą, którą aktualnie posiadał. Nie mógł jej pożyczyć. Kiwnął przecząco głową i odszedł od mężczyzny, którego pozostawił bez słowa wyjaśnienia. Rozejrzał się po pokoju i po chwili spojrzał na bransoletę. Westchnął ciężko. W zaistniałej sytuacji był zdany tylko na siebie i swoją drewnianą towarzyszkę. Obszedł pokój dookoła. Od razu jego wzrok przykuły szkielety i to właśnie  im poświęcił chwilę. Był medykiem, więc ludzkie ciało go interesowało. Od razu zaczął zastanawiać się, jaka mogłaby być przyczyna śmierci, jednak domyślił się, że ofiary mogły po prostu zostać otrute.
Spojrzał na lisa, który lisem już nie był i wsadzał kość do otworków w ziemi. Dopiero wtedy dostrzegł dziury w podłodze. Obszedł je wszystkie, aż dotarł do tej jednej, która naprawdę go zaciekawiła. Była ogromna, z łatwością można byłoby wetknąć tam czyjąś głowę. Może o to właśnie chodziło? W końcu „Czyjeś życie zakończy się w trwodze”. Może ktoś musiałby  się poświęcić i wsadzić swoją głowę w otwór? Odwrócił się gwałtownie i szybkim krokiem powrócił do szkieletów, które obserwował. Podszedł do siedzącego szkieletu, z którego zabrał czaszkę. Z czaszką pod ręką powędrował w kierunku otworu, lecz zatrzymał się, gdy jego oczom ukazała się ciekawa scenka.
Dobrze, niech będzie, nam się nie śpieszy – mruknął do siebie i czaszki. Być może nie trzeba było nikogo poświęcać, jednak tak długo jak to nie on mia czyjąś krew na rękach, to nie miał zamiaru się wtrącać. W tej sytuacji nawet nie mógł. A nóż-widelec im się uda i pokój się otworzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach