Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie 07.11.16 20:35  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Kiedy Rayissa przylgnęła do niego łbem, miał ochotę objąć dłońmi jej pysk i przyciągnąć bliżej, ale dramaturgia sytuacji nie pozwalała na dekoncentrację. Każdy pragnął przeżyć, a czas mijał. Mijał zbyt szybko.
  Wyprostował się i spojrzał na nią z góry, widząc jak ta odsuwa głowę i zainteresowaniem rozgląda się za unoszącym zapachem. Rozprostował palce, które jeszcze chwile temu dały się ponieść naiwnej potrzebie bliskości i pozwolił jej odejść, puszczając jej miękką sierść.
  Wstał i spojrzał w stronę stołu. Jekyll wyglądał na zdeterminowanego. Ale on sam zaczynał wątpić w wydostanie się z tego pokoju bez ofiar. To zaczynało trwać zbyt długo. Podniósł jasne spojrzenie na licznik.
   — Trzy godziny. Cholera — syknął przez zęby i przybliżył się na powrót w stronę słoi. Przelotnie spojrzał na Maddie, i chyba tylko dlatego aby uspokoić swoje wewnętrzne sumienie. Stanął za Jekyllem i wyjrzał mu przez ramię. Coś błysnęło w jego oku. Zmrużył oczy i zapatrzył się...
  — Czy ten słoik jest zimny?
  Tyrell spiął się i zdziwionym wzorkiem spojrzał na Desperatkę.
  — Zimny? — mruknął do siebie. Nie zdawał sobie sprawy co chodzi Maddie po głowie, ale jej głos wydawał się być poważny.  Czegoś się domyślała?
Bez zastanowienia przyłożył dłoń do niebieskiego słoika.


Ostatnio zmieniony przez Tyrell dnia 07.11.16 20:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 20:37  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Nie spodziewał się, że Echo pomyśli o nim. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest przywódczynią sekty popaprańców, zatem w chwili obecnej dostała od niego łatkę miłej i dobrej. Tak się ucieszył, że aż zamerdał ogonem, wywołując wcale nie małą chmurę popiołu z wnętrza pieca. Szybko jednak się opanował i przestał majtać kitą. Spojrzał na szaro-czarny ogon, wyciągając go z wnętrza piekarnika. Cały brudny... A co gorsza, pół Kesila też było w popiele. Ale jak się otrzepie, to wszystko będzie brudne, z kolei oblizać się nie może przez chustę. Można by rzec, że ma dylemat na miarę problemów pierwszego świata, gdyby jeszcze coś takiego jak "pierwszy świat" istniało. Musiał chwilowo zaakceptować obecny stan rzeczy. Wyczyści się potem. Zakładając, ze przeżyje.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, zdając sobie z czegoś sprawę. Słyszał dziwny dźwięk. Wcześniej nie zwrócił na niego uwagi, ale teraz sobie przypomniał, jak do jego uszu dobiegło osobliwe syczenie. Lisia część jego osoby natychmiast przejęła kontrolę, interesując się aż za mocno tym, co mogło wydawać takie dźwięki. Podszedł do Jekylla i zaczął węszyć, nasłuchując. Wsparł się jedną z przednich łap o udo doktora, unosząc łeb na wysokość jego piersi. Przekręcał go śmiesznie do boku. Przestało syczeć. Uciekło? Wolną łapą stuknął dwa razy w klatę Jekylla. Nie ma. Smutny lis, stracił syczący obiekt zainteresowania.
Odsunął się do mężczyzny i stanął na tylne łapy, opierając dwie przednie o blat stołu. Siłą rzecz, środkowa para łap śmiesznie zwisała. Spojrzał na Jekylla, na talerzyk, na Maddie, Tyrella też.
Witam państwa. Co państwo tu mają? Stuknął łapą w stronę naczyń. Czy to syczy? Nie? Wielka szkoda, szukam bowiem takiego syczącego czegoś. Pan wie, że pan syczał? Ale teraz pan nie syczy, obawiam się, iż pan się zepsuł. Łapą postukał w blat bliżej Jekylla, obracając łeb w jego stronę. Zastrzygł uszami, wracając uwagą do talerza. Obwąchał go, wyciągając łeb, szybko jednak się opanował i zeskoczył na podłogę. Zaczął sam siebie w myślach strofować i przypominać, że myślenie naprawdę nie boli i pora przestać zachowywać się jak ograniczony umysłowo futrzak. Aż łapą nakrył sobie łeb, załamując się nad stopniem własnego zezwierzęcenia akurat w momencie, gdy mocniej przydatna jest ludzka część jego osoby. Czas wziąć się w przysłowiową garść i zrobić coś konstruktywnego. Obwąchiwanie dziwnych obcych oraz ich zastawy stołowej nie należy do pożytecznych rzeczy w momencie, gdy życie wisi na włosku.
Zaczął krążyć po pokoju przy ścianach, nasłuchując i szukając jakiegoś przewiewu albo choćby urwanego dźwięku dochodzącego zza piernikowego muru. Jeśli nie znalazł nic przy poziomie podłogi, zaczął łazić po ścianach. O ile udało mu się odnaleźć cokolwiek podejrzanego, zaczął w tym miejscu kopać. Gdyby nic nie znalazł, zacząłby kopać w losowym miejscu z czystej desperacji oraz chęci wyrycia dziury na zewnątrz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 21:31  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Obrazy były niezwykle... tematyczne.
Jak zresztą cała atmosfera tego miejsca. Widząc, że Prorokini rusza ku działaniu, ona sama nie mogła stać w miejscu.
Lecz co tu działać? Słoiki były już okupowane przez nierozsądnych, jak na jej gust, młodzieniaszków. Piec został ładnie odkurzony, klatka grzecznie czekała na swoje łupy.
Gdzie tu miejsce dla Krzyżowca?
Wpakować anioła do klatki? Zmusić go ażeby wypił zawartości tych wszystkich słoików i podpalić? Nie, nie. To nie pora na waśnie z bezczelnymi istotami które nie powinny mieć prawa do przebywania na tej ziemi, jeszcze nie. Na co rodzić gniew gdy potrzebna jest chwila namysłu?
Rozglądając się dookoła po pomieszczeniu szukała czegoś co nie pasowało do obrazka. Jakiegokolwiek obcego elementu.
Może należy stać się częścią baśni? Spojrzała na robota, niezbyt wierząc, że dostanie odpowiedź.
-Małgosiu, gdzie jest Jaś?

Czy mogłaby jej odpowiedzieć i czy miało to znaczenie? Ludomiła westchnęła.
Chociaż myśl była dosyć absurdalna, patrząc na sytuację w której się znajdywali, to nie było przecież przeciwwskazań aby spróbować?
Podeszła więc do drzwi, wzięła głęboki oddech.
Zapukała.
-Sezamie otwórz się.

Ale czy to była ta bajka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 22:14  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Dłubanie w ścianie było na nic. Czas im się kończył, a on nie odkrył jeszcze niczego wartościowego i pomocnego. Nie miał nic, co umożliwiłoby mu i innym wydostanie się z tego cukrowego pokoju śmierci. Oparł się o ścianę. Swoimi mętnymi oczyma rozejrzał się wkoło, analizując wszystko jeszcze raz i bardzo dokładnie. Zebrał wszystko co mieli i wiedzieli w tym momencie. Wszystkie odkrycia dotyczyły słoików i zapewne to właśnie one były kluczem do odnalezienia wyjścia. Niebieska ciecz zmieniła się w ciało stałe, zupełnie tak, jakby zamarzła, czerwona ciecz rozpylała jakieś duszące opary. Skojarzyło mu się to z dymem wydającym się z ogniska, bo przecież jak człowiek się nim zaciągnął, to miał wrażenie jakby palił się od środka. Nie miał pojęcia, co mogłoby się kryć w pozostałych słoikach. Tak właściwie to jego uwagę przykuł słoik z czerwoną substancją. Może za jej pomocą udałoby się rozpalić piecyk?
Podszedł bliżej do stolika. Zerknął na wszystkich tam zgromadzonych i dotknął obserwowanego przez siebie słoika. Nie poczuł niczego, co mogłoby rozbudzić jego uwagę jeszcze bardziej. Zrezygnował jednak z dalszej analizy czerwonego płynu. Spojrzał na ciastka. Wziął jedno do ręki i powąchał je. Końcem języka dotknął ciastka i skrzywił się niemal momentalnie. Ciastko smakowało jakoś dziwnie. Oczywiście mogło to być spowodowane podejrzliwością białowłosego. Chociaż był głodny, to nie zdecydowałby się na zjedzenie czegokolwiek. Może jednak coś się w nich kryje? Przełamał ciastko na pół, później kolejne i następne. Sięgnął nawet po to jedno, które nabiło sińca na czole anioła. Po chwili już wszystkie łakocie były w połówkach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 22:43  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Klatka nie była w żaden sposób ciekawa.
No niestety bywa czasem i tak, że nasz pierwszy trop zawodzi. Dlatego rozejrzała się w poszukiwaniu lepszego zajęcia dla siebie. W końcu zbliżała się godzina sądu Małgosi i najgorszą rzeczą jaką można było zrobić to czekać bezczynnie, prawda?

Dlatego postanowiła przyjrzeć się słoikom i podrzucić je Banshee. Komu jak komu, ale jemu najbardziej ufała pod względem oceny rzeczy, które mogły cię zabić lub przynajmniej lekko podtruć.
Sięgnęła po żółty słoik, oglądając go ze wszystkich stron. A że musiała go komuś odebrać to już ją mało obchodziło. Czy przez tą ciecz rzeczywiście nie było nic widać? Poobracała go w dłoniach, potrząsnęła licząc, że nie wybuchnie.
A potem opatulona płaszczem jak nowej generacji maską przeciwgazową spróbowała otworzyć. Ani drgnął. Szlag, zbyt dobrze zakręcili pokrywkę.


- Czy mógłbyś...?- Podsunęła słoik pod nos Sleipnira, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Ciężko być prorokiem, który ma problem z odkręceniem zwykłej nakrętki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 22:57  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Uważnie obserwował działania innych, aby poznać efekty ich pracy.
Nie chciał nikomu specjalnie wpychać swoich łap do pracy, bo choć czas naglił, tak takie zachowanie tylko opóźniłoby ewentualne znalezienie odpowiedzi.
Mimo wszystko czuł na sobie presję czasu coraz bardziej.
Co jakiś czas nerwowo spoglądał na zegar, którego tykanie wwiercało się w umysł. Coraz bardziej spanikowany wewnątrz samego siebie, rozglądał się za wszelaką poszlaką co chwila od nowa analizując możliwe sposoby na wyjście stąd.
Niebieski, zielony, żółty, czerwony..
Powtarzane w głowie niczym mantra, wiedział, że odpowiedź ma coś wspólnego z tymi kolorami..albo te kolory nawiązują do czegoś?
Widział na własne oczy reakcję po czerwonym słoiku, działał niczym palący płuca ogień.
Przyjrzał się uważnie efektowi wylania części zawartości niebieskiego słoika, stwardniało niczym zamarzająca woda.
W tym momencie podeszła do niego drobnej postury dziewczyna z jednym ze słoików w ręku.
Powietrze.
Kiwnął głową zgadzając się na to co powiedziała i sięgnął kamizelką ponownie w stronę twarzy.
- Tylko szczelnie zakryj twarz, stawiam na to, że zawartość się ulotni do powietrza. W razie czego, wrzuć go do piekarnika - Wskazał na otwarty piec i kiwnął głową na znak iż rozpoczyna.
Jedną ręką odkręcił żółty słoik, drugą ręką cały czas zakrywał twarz przy użyciu kamizelki, jeżeli zadziało się coś niespodziewanego, od razu odskoczył do tyłu i wskazał ręką piekarnik aby Echo posłała tam słoik.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 23:24  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Przy stoliku zaczynało się robić coraz ciekawiej. Podeszła bliżej, żeby dokładnie widzieć poczynania pozostałych, którzy własnie majstrowali przy słoikach. Ustawiła się możliwie daleko od żółtego, który jak na razie krył najwięcej tajemnic.
- Myślisz że to jakiś... symbol? - zagadnęła półgłosem chłopaka trzymającego w rękach niebieski słój. Po zaobserwowaniu poprzednich wydarzeń można było zacząć podejrzewać, że zawartość naczyń nie jest przypadkowa. Cztery "podstawowe" kolory, cztery różne właściwości. Woda i ogień miały szansę się zgadzać, ale medalion uzyskany z zielonego płynu nie wydawał się przekonujący. Można było jednak dorobić do tego jakąś ideologię, ale wpierw wypadało sprawdzić zawartość żółtego. Nikt jednak nie wiedział co z niego wyskoczy, więc na wszelki wypadek była cały czas czujna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.16 23:51  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Slei otworzył słoik z którego... momentalnie coś zaczęło się ulatniać. Ciecz przemieniła się w żółty dym, który w zaskakującym tempie rozprzestrzenił się po pomieszczeniu, ograniczając waszą widoczność. A ci, którzy nie mieli zasłoniętych ust, zaczęli się dusić.... Na dnie słoika został srebrny medalik, na którym był wyryty piec, z którego buchał ogień.

W tym samym czasie Ludomiła zadała pytanie. I chociaż drzwi nie odpowiedziały ani też nie drgnęły, za to Małgosia odwrócił w jej stronę głowę.
- Jaś... Jasia nie ma. Jaś zjadł słodycze, i Baba Jaga go spaliła. Buhu buhu.

                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.16 0:11  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Nim dym spowił pomieszczanie, Jekyll zrobił trzy rzeczy, popisując się swoją chirurgiczną zręcznością. Zapiął zamek błyskawiczny, coby to paskudztwo nie zaszkodziło Hyde, złapał za medalik przedstawiający wizerunek dwójki dzieci, który musiał być - jak mniemał - kontynuacją baśni. W drugiej zaś jego ręce pojawił się słoik z zieloną substancją, skoro ten żółty został mu z rąk bezczelnie wyrwany. Zamknął oczy, nie mając w końcu pewności, czy dym nie będzie szkodliwy dla białek. Wiedziony przez intuicję i ciekawość, cisnął zielony słoik na oślep. Naczynie wylądowało parę metrów przed nim i, sądząc po charakterystycznym odgłosie, roztrzaskało się na kilkanaście odłamków.  Pojawiło się jednak wysokie prawdopodobieństwo, że ktoś nim oberwał przed ostatecznym wylądowaniem, ale to nie było zmartwienia Dr. Puszka Pandory została otwarta.
Exitus acta proba, c'nie, Halliwell?
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.16 0:28  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Nie jest zimny. Ma pokojową temperaturę.
 Zamyślił się i spojrzał na czerwony słój, ale jego rozważania szybko rozwiało zdarzenie po drugiej stronie pokoju. Zmartwiał wpatrując się w żółty dym i wtedy coś go tknęło. Sięgnął po czerwony słoik. Odsunął się z nim od zebranych i zlustrował wzrokiem zamknięte wieko.
— Jeśli czerwony ma być ogniem... — wydusił z obserwacji i obejrzał się za siebie. Znalazł się przy piecu. — To może uda mi się go otworzyć.
 I choć mówiąc to serce biło mu młotem, to był pewien podjętych decyzji. Kontrolował ogień czy nie był jedyną z osób w tym gronie, która powinna spróbować go okiełznać?
  — Chrzanić to.
 Przyłożył dłoń do wieka i delikatnie odkręcił. Jego nos i usta, wciąż zasłaniała chusta. Kucnął przy piecu i otworzył skrzypiące drzwiczki. Palenisko było jedynie wyjściem awaryjnym, gdyby okazało się, że zamknięty element wewnątrz szklanego naczynia, nie zamierza z nim współpracować. Odsunął pokrętkę od szkła. Jedna ręka trzymała słój, druga natomiast wisiała nad naczyniem, całkowicie skupiając się nad swoim zadaniem. Otwarte wieko skierował w stronę pieca, w razie gdyby jego kontrola ognia nie zadziałała, cała zawartość skierowałaby się do wnętrza zabudowanego urządzenia. W wypadku gdy słój nie zapłonął, wlał jego zawartość do pieca, skierował dłonie ku uchylonym drzwiczkom i podpalił.

 I wtedy usłyszał trzask. Drgnął i spojrzał na rozbite naczynie. Syknął w stronę Jekylla i gdyby nie to, że trzymał w dłoni otwarty pojemnik, zareagowałby inaczej. Ale teraz liczyła się koncentracja. Musiał się skupić na tym co zaczął, inaczej wszystko pójdzie na marne.
  Samotna kropla potu spłynęła mu po skroni, a serce uderzyło o klatkę piersiową.


Ostatnio zmieniony przez Tyrell dnia 08.11.16 1:11, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.16 0:54  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 4 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Zatrzymała się pod drzwiami, skrobiąc zdrową łapą w podłogę i popiskując w miejscu, w którym ślad się urywał. Usiadła i dokładnie obejrzała wrota, wiodąc wzrokiem od poziomu gruntu, aż ku samiutkiej górze, dokładnie lustrując ich powierzchnię. Kontemplację przerwał głos robo-Małgosi, na dźwięk którego wzdłuż kręgosłupa przepełzł zimny dreszcz. Szeroko rozwarte oczęta skierowały się ku potwornej maszynie, serce przyspieszyło, oddech zaś spłycił się niebezpiecznie. Podkulony ogon przypominał teraz szczotkę do kurzów.
Strach walczył o prym ciekawością i cisnącym się na usta pytaniem, którego w postaci psiej zadać zwyczajnie nie mogła. Wola przetrwania wygrała, Rayissa mimo skrajnego przerażenia na powrót stanęła na dwóch nogach i telepiąc się jak galareta, uczyniła krok ku kobiecie uprzednio rozmawiającej z robotem. Poprawiła prowizoryczny opatrunek oraz chustę przesłaniającą część twarzy, nim przytuliła okaleczoną dłoń do piersi. Skrzep był już dostatecznie twardy i stabilny, acz przemiana obudziła uśpiony ból.
- P-przepraszam… - Zaczęła drżącym głosem. – Czy może… Czy myślisz, że jak po prostu zapytamy, jak stąd wyjść, t-to też odpowie? – Zasugerowała rzecz może banalną, wręcz oczywistą, acz wolała mieć pewność, że ktoś zagai do dziewczynki. Sama obawiała się jej zbyt mocno, by choćby stanąć naprzeciw. – B-bo widzisz, wolałabym… Nie podchodzić, bo g-gryzie.
Może powiedziałaby coś jeszcze, może spróbowałaby odnaleźć w nieznajomej spokój i zapewnienie, że wszystko będzie dobrze, lecz… Nie zdążyła. Trzask pękającego szkła spłoszył wymordowaną. Instynktownie czmychnęła ku aniołowi, byle dalej od źródła hałasu. Przycupnęła tuż za nim, coby nie narażać się na kontakt z piecem oraz czerwonym słojem, lekko wczepiając palcami nieuszkodzonej ręki w rękaw bluzy. Jeśli przesłaniający widoczność dym raził oczy, zacisnęła powieki i oparła czoło na plecach ciemnowłosego, nieruchomiejąc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach