Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 17 Previous  1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next

Go down

Pisanie 04.11.16 21:54  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
(Piszę z telefonu, więc formatowanie mogło mi paść. Poprawię później.)

Ciepło. Stosunkowo wilgotno. Głośno.
Nie była na pustyni. W powietrzu pachniało... jakby miodem? Nigdy nie czuła tak intensywnej słodyczy. Nie potrafiła zidentyfikować, co jest jej źródłem, bo przecież nie mogłyby to być te dziwne, kolorowe chlebki na stole, prawda?

Nikt nie wydawał się nią zainteresowany, wszyscy natychniastowo skoczyli do działań, najwyraźniej przejmując się kukłą bardziej, niż sobą nawzajem. Dobrze? Źle?
Według Maddie było to wyjątkowo beztroskie z ich strony. Skąd mogli wiedzieć, że wszyscy w środku są godni zaufania? Niebezpieczeństwo bliskie było ważniejsze, niż chwilowo puste groźby tej... mechanicznej dziewczynki? Radia wewnątrz kukły? Jeśli faktycznie ktoś umieścił w niej radio, być może Mad udałoby się czegoś z niego dowiedzieć, nie miała jednak najmniejszego zamiaru wchodzić w sam środek chaosu, który właśnie zapanował wokół lalki.

Mimo nieprzemijających obaw względem zabranych w pokoju więźniów wstała i po chwili wahania podeszła do słojów, stając w pewnej odległości od badających je mężczyzn.
- Coś w nich pływa - odezwała się cicho, rozdarta między niechęcią do przyciągania uwagi, a potrzebą wydostania się z tego zamknięcia. Sięgnęła po czerwony i zaczęła powoli odkręcać nakrętkę, bojąc się, że za chwilę poczuje metaliczny odór krwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.16 23:44  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Cichy, metaliczny dźwięk przerwał ciszę.
To usta Małgosi zamknęły się z trzaskiem w momencie, kiedy Rayissa wsadzała palce do jej buzi.
Z ust Małgosi zaczęła skapywać szkarłatna krew...
Ale to nie była krew robota...
A Rayissy, która właśnie straciła wskazującego palca...

Zaś z drugiej strony pokoju Maddie zaczęła kaszleć, pluć i dusić się....

-----
Uwaga. Wszystkie wskazówki, przedmioty, które oglądacie - dostajecie odpowiedzi na pw. I tylko od was zależy, czy podzielicie się tym z innymi, czy zachowacie dla siebie. Tu, w temacie, będę wrzucać jedynie posty z akcjami, które są widoczne dla wszystkich.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 0:21  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Zaopiekował się więc dwoma pozostałymi słoikami - żółtym i niebieskim. Postawił je na blacie stołu, przyglądając się podejrzliwie talerzom z ciasteczkami. Opróżnił te, które odpowiadały kolorom substancji, wyrzucając ich zawartość do ostatniego talerzyka - czerwonego. W jego oku pojawił się niebezpieczny błysk, niedostrzegalny jednak przez pozostałych uczestników tejże zabawy balansującej na krawędzi absurdu. Bynajmniej Jekyll nie miał zamiaru dostosować się do słów przybłędy, która chciała się wcielić w rolę lidera. W tej roli w końcu respektował tylko jedną osobę - Wilczura, a skoro go nie było w tym małym pomieszczeniu, był zdany tylko na siebie i swój instynkt podpowiadający mu działanie.
Tik. Tik.
Zegar odmierzał czas. Musieli działać.
Czas na eksperyment — zadecydował. W głosie błąkało się coś na wzór ekscytacji pomieszanej z niecierpliwieniem. Rozwiązał sprawnie żółtą chustę, która stanowiła nieodłączny element jego ekwipunku i jednocześnie zdradzała jego przynależność do gangu DOGS. Zawiązał ją nieco ponad wysokością nosa, robiąc z niej prowizoryczną maskę gazową. W następnej kolejność podwinął rękawy kurtki, zebrał włosy i związał je zwykle będąc na jego nadgarstku gumą, by nie przeszkadzały i nie wpadała mu do oczu.
Zerknął na duszącą się dziewczynę, ale nie ruszył jej na ratunek.
Pluj w drugą stronę — polecił jej tonem lekarza, który diagnozował pacjenta. Zmarszczył nos. Jej ubiór sugerował, że była bezdomna, więc w gruncie rzeczy mogła być siedliskiem różnych bakterii. — I zakręć ten słoik. — Właściwie nie czekał aż to zrobi. Zabrał jej słoik i wieczko, dbając o to, by substancja się nie rozlazła i zakręcił, odstawiając na swoje miejsce. Na wszelkich wypadek odsunął się od niej na bezpieczną odległość, choć nadal znajdywał się stosunkowo blisko.
Rozkręcił nakrętkę z niebieskim specyfikiem. Jekyll miał irracjonalnie wrażenie, że puściły od razu, jakby były przygotowane na to, że w najbliższym czasie będą użytkowane.
Czyżby jego prognoza była słuszna?
Odsuńcie się — mruknął pod nosem, bo w zasadzie nie dbał o to czy komuś coś się stanie, czy nie. Nie miał też pewności, że stojące najbliżej niego osoby go usłyszały. Głos miał stłumiony przez materiał chusty. Sam jego głos drżał.
Rozlał podejrzaną i jednocześnie interesującą go substancje do talerzyka odpowiadającego jej kolorem, zachowując dystans. Zawartość, którą dostrzegł w mętnym płynie rzecz jasna wyleciała razem z nim. Miał ją teraz na wyciągnięcie ręki. Na tę okazję nawet wcześniej nabrał powietrza do ust i wstrzymał go, na wypadek, gdyby substancje oddziaływały na drogi oddechowe – jak okazało się w przypadku czerwonej substancji.
Odstawił słoik, dla bezpieczeństwa zaciskając przez materiał chusty palce na nosie.

                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 0:49  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Cofnęła się gwałtownie, w reakcji na ból odruchowo wracając do psiej postaci. Na czterech łapach wykonała jeszcze kilka kroków w tył, nim zaczęła kręcić się w kółko, znacząc podłogę karminowymi odbitkami łapek. Całości towarzyszył nieznośny, zwierzęcy wrzask, jakby co najmniej obdzierano ją ze skóry, bo… Cóż, wymordowana nie należała do stworzeń odpornych na tego typu bodźce. Jazgot trwał dobrą minutę, nim niewielki burek uspokoił się nieco i pacnął na zadzie, nieruchomiejąc i z niedowierzaniem gapiąc się na jedną z przednich kończyn, zroszonych czerwienią. Przysunąwszy ją bliżej tułowia, poczęła pospiesznie oczyszczać, raz za razem muskając miejsce po uciętym palcu językiem, byleby tylko zdezynfekować i chociaż częściowo zatamować krwawienie.
Natenczas do niczego ponadto nie była zdolna, jedynie usunęła się gdzieś w kąt, ni to piszcząc, ni skomląc prawie bezgłośnie z miną skrzywdzonego pieska.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 0:57  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Kątem oka dostrzegła pewną zależność. Dziewczyna odkręciła słoik, a w następnej chwili zaczęła się dusić. Echo odruchowo docisnęła swój czerwony płaszcz do nosa i ust, aby choć minimalnie zmniejszyć działanie wszelkich możliwych oparów w powietrzu. Profilaktycznie też odsunęła się od stołu z mieszaniną.
Tak wygląda piekło? Jest całe różowe i cuchnie piernikiem?
-  Dlatego to mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Oto dam im- narodowi temu- za pokarm piołun i za napój wodę zatrutą.- Wymruczała pod nosem, szerokim łukiem omijając stół i podchodząc do klatki. Z jakiegoś powodu w jej głowie kołatał jeden jedyny wers z księgi królewskiej. "Ochozjasz zaś wypadł przez kratę w swej górnej komnacie w Samariii chorował. Wysłał więc posłańców mówiąc do nich: Idźcie, wywiadujcie się u Beelzebuba, boga Ekronu, czy wyzdrowieję z tej mojej choroby."
Postanowiła więc nieco dokładniej sprawdzić klatkę, do której podeszła dość ostrożnie. Ani myślała jej dotykać, po prostu chciała się dowiedzieć jak wygląda jej wnętrze i same pręty. Kto wie, może było w niej coś zaskakującego? Jakiś mechanizm, albo coś...
Była wystarczająco blisko lalki, aby dostrzec co się stało osobie-która-wsadziła-palce-w-niewłaściwe-miejsce. Podskoczyła przerażona, gdy trysnęła krew. A potem rozległ się przeraźliwy wrzask.
- Mój Ao... Czy jest tu jakiś medyk?!- Jej pytanie może było irracjonalne, szczególnie, że za miotłę złapał Banshee, ale w tej chwili to nie miało znaczenia. Przecież to coś... użarło jej całego palca!
Echotale pobladła, nie mając jednak wystarczającej wiedzy, aby wymordowanej pomóc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 1:44  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Sytuacja, w której znalazł się blondyn z pewnością nie wyglądała najlepiej. Dlatego też ten postanowił od razu wziąć pewne sprawy w swoje ręce. Przede wszystkim - postanowił odsunąć się od pieca tak, aby znajdywać się jak najdalej tej rozgrzanej, płomienistej machiny szatana przepełnionej piekielnymi ogniami. Niektórych może kręciły zabawy ogniem, jednak ten nie chciał raczej się sparzyć. Jego uwagę przykuły zaś słodycze, które były położone na talerzu oraz różowa panienka-robot. Mogło wydawać się to dziwne, ale nawet robot musiał być głodny i smutny, zwłaszcza jeśli nie mógł opuścić tego pomieszczenia od Bóg wie jak dawna. Dlatego też postanowił dopomóc najwyraźniej głodną bestię, która odgryzła palec jego współwięźniarce. Jak? Otóż miał zamiar rzucić jednym z ciasteczkiem wprost w paszczę - otwartą, czy też nie - zrobotyzowanej Małgorzaty. A nuż wdzięczne mechaniczne dziewczę postanowi odwdzięczyć się przysługą za przysługę. Nie wierzył jednak, coby głód doskwierał robotowi, dlatego też resztę oględzin pozostawił innym, zwracając jedynie uwagę na to, co dzieje się z osobami, które badają dziwne słoiczki. A nuż coś się stanie i będzie musiał bronić się przed potworem z galarety o stu mackach i dwóch głowach, albo przesłonić usta przed nadmiarem toksycznych chemikaliów w powietrzu. Różne rzeczy przytrafiają się ludziom w tych czasach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 10:45  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Z błyskiem porozumienia w oku spojrzał na Jekylla, który nie bacząc na resztę zdecydował wziąć się do dzieła. Tyrell postanowił nie otwierać zielonego słoika — nie był pewny co zastanie go w środku, a jeśli już lis postanowił podjąć tak odważne kroki, postanowił mu zaufać. Działanie w tej sytuacji na własną rękę, nie brzmiało jak dobry plan.
Odłożył zielony słoik robiąc krok w tył, dokładnie w momencie, gdy mężczyzna zaczął opróżniać zawartość naczyń. A potem usłyszał kaszel.
  — Hej — rzucił raptownie obracając się w stronę dziewczynki, która zaczęła się intensywnie dusić. W jego jasnych, turkusowych oczach było widać iskrę niepokoju, choć twarz była nieruchoma jak szary, samotny głaz. — Musisz się odsunąć. Ubierz to.
Nim dziewczynka zdążyła zaprotestować lub odezwać się słowem zdjął ze swojej szyi popielatą chustę i zawiązał na jej twarzy, dokładnie w ten sam schemat w jaki zrobił to Jekyll. Objął ją ramieniem i zmusił do przejścia kilka kroków dalej. Kucnął i spojrzał w jej oczy. — Nie zbliżaj się do stołu. Zostań tutaj.
  A potem spojrzał na Jekylla. Wyprostował się i osłonił usta oraz nos wierzchem dłoni, aby sam ustrzec się przed oparami, jakie mogły wydobywać się z ich wnętrza.
  — Mam nadzieję, że wiesz co robisz — wydusił niewyraźnie przez dłoń. Czuł, że mężczyzna podjął właściwy krok, ale ta niewidzialna cząstka niepewności wciąż wisiała nad jego głową jak nadmuchany balon.
— Mój Ao... Czy jest tu jakiś medyk?!
  Zmartwiał. Jego wzrok przykuła Rayissa, która skomląc kuliła się w kącie i oczyszczała ranę. Podszedł do niej, klęknął na ziemi, podciągnął swoją bluzę i zaczął pruć koszulkę, którą miał pod spodem.
  — Daj łapę — powiedział jak do komendy, spoglądając na nią zagadkowym wzorkiem. W zębach przytrzymywał jeszcze kawałek materiału, który w ostatniej sekundzie puścił z charakterystycznym dźwiękiem. Krew ciekła jej z otwartej rany na posadzkę, tworząc średniej wielkości plamę. Bez zastanowienia wziął jej przednią łapę w dłonie i zaczął obwiązywać ubytek, aby zapobiec wykrwawieniu i późniejszym infekcjom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 19:19  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Widząc, że mało kto chce tutaj współpracować żeby wyjść żywym, po prostu trzymał się blisko Lilo, większej ekipy na razie nie potrzebuje.
Przyjrzał się nagłemu zwrotowi akcji w miejscu gdzie przed chwilą szperał i jedynie cieszył się, że nie był to on. Z drugiej strony pokoju ktoś padł na ziemię i zaczął się dusić przez czerwony słoik. Widząc to od razu ściągnął z siebie kamizelkę i zakrył nią twarz. Zwrócił uwagę Lilo aby również o to zadbała.
DOGS, huh. Może i mieli sojusz, ale widząc ich zaangażowanie, raczej mieli to w dupie.
W tym momencie poczuł ciąganie go za nogawkę. Kula futra chyba prosiła go o otworzenie lub zbadanie piekarnika, zważywszy na fakt że usilnie pokazywała w tamtą stronę nosem jakby chciała nam przekazać, że coś tam jest.
Podniósł Kesila na ręce i podszedł do piekarnika, po czym stojąc obok niego, wyciągnął jedynie rękę w stronę wajchy i otworzył drzwi. Jeżeli buchnął z niego ogień to dzięki temu nic by mu się pewnie nie stało jako, że rękę zasłaniały drzwi, a reszta ciała była poza zasięgiem otworu.
- Twój ruch mały, może coś tam wyniuchasz.
Kątem oka cały czas pilnował Lilo aby w razie czego ją ratować oraz zerkał w stronę klatki bo również go zaciekawiła.
Cały czas uważał, że trzeba będzie kogoś w niej umieścić i liczył na to, że szybko pojawi się trup, którego tam wsadzą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 19:38  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Prychnął na Lilo, która podniosła żelkową koszulkę. Jego koszulkę, zdążył bowiem ją polubić. Chciał ją też dokładniej obejrzeć... Ale teraz stracił zaangażowanie. Zeskoczył z krzesła i odtruchtał od ogólnego zamieszania. Nie podobał mu się kierunek, który obrały sprawy w pomieszczeniu. Tu jakieś piski, skowyty, krzyki, krew, ktoś się dusi... Chyba powoli doń docierała powaga sytuacji. Zrobił się przez to nerwowy. Chciał wydostać się jak najszybciej z pomieszczenia, niestety nie bardzo wiedział, jak to zrobić. Zbliżył się do Sleipnira i pociągnął go za nogawkę. Wyglądał na dużego i silnego... Nie może po prostu wyważyć drzwi? Spróbował mu to przekazać jakoś niewerbalnie i chyba nawet się udało. Nie spodziewał się podniesienia, ale uradował się, że mężczyzna kooperuje z wymordowanym. Uczepił się jego ubrania pazurami i zamerdał ogonem, naiwnie się ciesząc, że stąd wyjdzie. Nawet polizał go po policzku w ogólnym zadowoleniu.
Niestety, zamiast pod drzwi, zaniesiono go pod piec. Panie Duży, to chyba nie tak miało być? - zapytał w myślach, przeklinając ten poważny minus zwierzęcej formy, jakim jest brak zdolności mówienia. Położył uszy po sobie, patrząc na piec. A może to w nim jest klucz? I dlatego Pan Duży przyniósł tu Kesila? Trochę pewność siebie mu wróciła wraz z tą myślą. Istotnie zaczął węszyć w powietrzu i jeśli nie buchnął ogień, zeskoczył z rąk Sleipnira, podchodząc do otwartych drzwiczek.. Zachował jednak tyle zdrowego rozsądku, że nie wlazł tam od razu. Odsunął się nieco od pieca i wsunął do środka kawałek ogona. O ile mu go nie ucięto, zaczął wymiatać zawartość pieca futrzaną kitą. Wpierw z brzegu, potem stopniowo wsuwając ogon głębiej. Łudził się, że gdzieś w środku będzie coś potrzebnego do wydostania się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 20:04  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Miotła jak miotła. Nie wzbudziła zbytniego zainteresowania, jednak Banshee specjalnie sięgną właśnie po nią. W małych przestrzeniach, gdzie zgromadzonych jest wiele osób, może być niebezpiecznie. Ludzką naturą jest się denerwować i robić nieprzemyślane, agresywne rzeczy, więc lepiej było mieć coś do obrony, a taki trzonek był świetny, do tego celu.
Zakrył swoje usta i nos kawałkiem szybko zdartej z szaty tkaniny, którą zawiązał z tyłu głowy. Miało to na celu uchronienie go przed ewentualnymi paskudztwami, które prawdopodobnie dopadły już ciemnowłosą. Chłopak rozejrzał się po sali. Poza krwawiącą Wymordowaną, siedzącą przy robocie i duszącą się Desperatką, nic nie wzbudziło jego zainteresowania. Drgnął nieznacznie, gdy zauważył, jak Jekyll przelewa i bawi się słoikami. On sam nie zdecydowałby się na tak ryzykowny krok, bo życie było mu jeszcze miłe, chociaż trwało już ponad tysiąc lat. Odwrócił się również w kierunku pieca, który kto postanowił otworzyć. Cieszył się, że to nie on musiał rozglądać się w pobliżu tej piekielnej rzeczy.
Po obserwacji otoczenia, doszedł do wniosku, że może i ściany były piernikowe, t pod nimi na pewno kryły się jakieś przewody, które prowadziły elektryczność zarówno do odmierzającej czas tablicy, lampek i robota. Podszedł bliżej jednej ze ścian. Zanim jednak zrobił cokolwiek, to zerknął raz jeszcze na trzonek miotły aby sprawdzić, czy jest ona sucha. Drewno nie wyglądało na mokre ani nawet na wilgotne, więc ewentualne porażenie prądem by mu nie groziło.
Zobaczymy, czy uda mi się zrobić tu dziurę – mruknął bardziej do siebie niż zgromadzonych dookoła. Delikatnie pchnął trzonek miotły w kierunku ściany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 20:34  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 2 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Pomimo dramatyzmu sytuacji z odciętym kciukiem, jak i wyraźnie szkodliwych oparów pewnych buteleczek, Ludomiła nie czuła jakieś większej presji z racji znalezienia się w tej sytuacji. Na spokojnie, zasłaniając twarz oderwanie fragmentem swojej szaty, skierowała się do obrazów aby przypatrzyć się tym wszystkim czekoladowym dziełom. Może coś jest ukryte za nimi? Delikatnie, zbliżyła swoją dłoń w rękawiczce, gotowa aby natychmiast zabrać rękę gdyby miało stać się coś nietypowego.Dziwne, że żarówki swym gorącem nie stopiły jeszcze warstwy lukru... czy nie powinny się gdzieś kryć przewody?
Tak naprawdę, poza groźbą wiszącą w powietrzu nie było widocznego bezpośredniego zagrożenia. Chyba, że Małgosia posiada mechanizm samoobrony w kwestii wrzucania jej do pieca i ucina więcej niż kciuki...
Niemniej. Reakcja na krzywdę w towarzystwie była, podłoga klap najwidoczniej nie miała. Same słodycze to prawdopodobnie w większości trucizna.
Czy jednak meble mogłyby stanowić jakiś pożytek? Zbliżyła się do krzesła aby zobaczyć jego stan. Czy dałoby się je zniszczyć tak, aby jego cukrowe deski posłużyły jako prowizoryczna broń nie rozpadając się po pierwszym lepszym uderzeniu? Bądź by przynajmniej można nimi było dotknąć robota bez utraty kolejnej kończyny?
Jakakolwiek by nie była odpowiedź istniała ważniejsza kwestia.
-Czy wszystko w porządku o Prorokini? - Widząc niezdrową bladość na twarzy, zaniepokoiła się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 17 Previous  1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach