Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 08.06.16 10:50  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Chciałabym zobaczyć co by się stało, gdybyś kiedyś był zmuszony zrobić taki porządny obiad. Tylko musiałabym sobie załatwić schron z pancernego szkła do kuchni. - Błysnęła ząbkami spod kolejnego łobuzerskiego uśmiechu. Jako osoba odpowiedzialna za wyżywienie dwuosobowej rodziny mogła bez wyrzutów sumienia robić sobie żarty z wątpliwych możliwości kulinarnych swojego opiekuna. Podział ról w pracach domowych ułożył się nadzwyczaj fortunnie, bo tylko jedno z nich zarabiało i tylko drugie potrafiło ze sklepowych produktów zrobić normalny posiłek. Równo i sprawiedliwie, tak jak powinno być.
- "Mhm, całe szczęście, tak…khm..."
Ciemnozielone brwi podniosły się do góry w pełnej synchronizacji z lekkim obróceniem głowy na bok. Teraz spoglądała na Polaka lekko z ukosa, wyraźnie podejrzliwym wzrokiem.
- Pewnie jednak byłeś. W sumie nie dziwię się - stwierdziła, tłumiąc parsknięcie śmiechu kolejnym kęsem obiadu. Rozmowa rozmową, ale bigos sam się z talerza nie zje. Verity zawsze jadła powoli, ale tempo malało tym bardziej, że w międzyczasie jeszcze mówiła. Jak powszechnie wiadomo, niespieszna konsumpcja jest jedną z dobrych metod odchudzania, a więc taka szczuplutka istota jak Ver powinna tego raczej unikać. Niestety, jej natura chciała inaczej, co swoją drogą było jedną z przyczyn jej niedowagi.
- Nie no, wydaje mi się, że po prostu chce mieć... no nie wiem. Szerszy ogląd na sprawę? Wcześniej też rozmawiał z opiekunkami z domu dziecka, to po prostu tak chyba jest. Zresztą nie zawsze rozmawiamy o nie wiadomo jak prywatnych sprawach. Zazwyczaj opowiadam co się działo i jak był jakiś problem, to go omawiamy. Zresztą, jak przyjdziesz to sam zobaczysz. - Decyzja została niejako przypieczętowana. Skoro pan Masatoshi chciał się zobaczyć z adopcyjnym ojcem swojej pacjentki, to najwyraźniej były ku temu powodu. Zielonowłosa raczej nie wnikała w motywy działań i metody psychologa, bo koniec końców przynosiły całkiem niezły efekt. Podobnie przekonała się też poprzednim razem, gdy jeszcze mieszkała w M-1; wystarczyło trochę zaufania do kompetentnego człowieka i rzeczywiście z jego radami dało się wziąć z życiem za bary.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.16 15:55  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
It's Fate time!

Szybkie mówienie i jedzenie jednocześnie prowadzi do zabawnych, acz bardzo poważnych w skutkach konsekwencji. Kaukaz, nie przestrzegający pewnych zasad savoir-vivre'u poczuł, jak kolejna porcja bigosu staje mu w gardle i utrudnia oddychanie. Możliwe też, że jakiś kawałek wpadł głębiej.
Na skutek owego niefortunnego zbiegu okoliczności Adrian zaczyna się krztusić. Nie jest jednak w stanie pozbyć się natrętnego bigosu samodzielnie i wymaga pomocy drugiej osoby. Jeśli pomoc nie zostanie mu udzielona w ciągu 3 postów - straci przytomność i będzie wymagana hospitalizacja.

Have fun.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.16 8:19  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Na to już nie odpowiedział. Wolał mimo wszystko nie kusić do tego stopnia losu, bo jeszcze przyjdzie mu demonstrować, że "potrafi", a osobiście wolałby tego uniknąć. Wywrócił więc tylko ostentacyjnie oczami, mamrocząc pod nosem sławne "oj tam, oj tam".
I policja...Tak, zdarzało mu się bywać na komendzie, lecz "przyczyną", która do tego zawsze doprowadzała był Adam. Bo jeśli myślicie, że to Adrian był lepem na problemy to trzeba było znać jego brata. A przynajmniej takie zdanie miał Kaukaz. Dobry Boże, do tej pory doskonale pamiętał te pogadanki u przełożonego z M6. Wówczas miał ochotę mordować Starszego za to, że musiał tego wszystkiego wysłuchiwać tak jednak teraz go te wspomnienia po prostu bawiły.
- Nie dziwi? Co to niby za sugestia...? - przymknął jedno ślepie i podpytał podejrzliwie. Potem słuchał o tym co też Verity ma do powiedzenia o tym całym terapeucie.
- Szerszy ogląd na sprawę, co...? - powtórzył pod nosem mrużąc ślepia. Trochę sceptyczne miał podejście do takich pogadanek. Sam przeżył kilka wizyt u podobnych psycho-typków, lecz miały bardziej formę standardowych, co rocznych testów psychologicznych mających na celu potwierdzenie tego, że jest zrównoważony i można bez strachu dać mu do rąk karabin. Ta sesja u terapeuty Verity zapewne będzie się różniła, lecz jeżeli mimo wszystko takie wizyty dobrze wpływają na dziewczynę, a ta chciała to i on może się poświęcić i posiedzić tam. Korona mu z głowy nie spadnie. Chyba.
- No to postaram się pojawić, tylko…- mówił jedząc łapczywie, to nie mogło się skończyć dobrze i...nie skończyło. Przerwał bowiem nagle w pół zdania i, i nie mógł dokończyć bo go zatkało. Dosłownie. Zakrztusił się. Zaczął w mimowolnym odruchu odkasływać jedną ręką nieznacznie przysłaniając usta. Nie przechodziło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.16 1:12  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Sugestia? - powtórzyła z miną rasowego niewiniątka. - Żadna sugestia, tylko takie... luźne przemyślenia. - Zmrużyła nieco brązowe oczy, wymownie dźgając swoją porcję bigosu widelcem. Była w stanie uwierzyć, że jej obecny opiekun miał w przeszłości jakieś ciekawe przygody, a z pobytem na komisariacie mogła tylko strzelać. Nie wątpiła jednak, że miał w rękawie kilka naprawdę dobrych historii, w końcu służba wojskowa dawała naprawdę wiele możliwości. Sama pamiętała, jak za dziecięcych lat udawało jej się czasem wydusić z biologicznego ojca jakąś opowiastkę o wyprawie za mury lub ciekawą anegdotkę z koszar. Zawsze było to coś innego, nowego w stosunku do codzienności w mieście. Także teraz było kwestią czasu, aż Verity dopadnie swojego nowego tatę i wymęczy o jakieś ciekawe historie. W końcu książki to nie to samo, co relacja naocznego świadka!
Uśmiechnęła się do Adriana, tym razem już bez złośliwości, a raczej w celu swoistego zachęcenia go do przystania na pomysł terapeuty. Ogólnie rzecz biorąc nie było się czego bać, a mogło być nawet fajnie. Zawsze to jakaś okazja, żeby się lepiej poznać, a to było im teraz szczególnie potrzebne. Dopiero zaczynali żyć jako jedna rodzina i dla obojga była to dość nowa sytuacja, a że nie znali się długo, wszelkie więzi były budowane na ogromnym kredycie zaufania. Sama Verity dziwiła się czasem, że potrafiła świeżo poznanej osobie zawierzyć tak wiele ze swojego losu. Trudno nawet powiedzieć, co ją do tego skłoniło; w jakiś sposób, po prostu podświadomie czuła, że może na Polaku polegać i zaakceptować go z marszu jako swojego tatę. A ten tytuł w ustach zielonowłosej znaczył o wiele więcej niż magister, profesor, dyktator czy cesarz. Nie było większego wyróżnienia.
Już miała skierować do ust ostatni kęs swojej porcji, gdy urwane w połowie zdanie zmusiło ją do oderwania się od jedzenia i skierowanie spojrzenia w stronę towarzysza obiadu. Widok krztuszącego się Adriana zerwał ją na równe nogi, zaś widelec z cichym stukiem wylądował na talerzu. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że nie powinna panikować.
- No no, już - rzuciła bez ładu i składu. W pamięci mignęła jej lekcja na temat pierwszej pomocy w wypadku zadławienia i wszystkie informacje, które rozleniwionym uczniakom tłuczono to głowy.
I pomyśleć, że niektórzy wątpili w sens uczenia się tego na pamięć.
Usilny kaszel wydawał się nie pomagać. Odczekała chwilę, czy Kaukazowi uda się samodzielnie uporać z wrednym kawałkiem bigosu, ale sytuacja nie wyglądała lepiej.
Instrukcja udzielona na zajęciach mówiła o wykonaniu uderzeń pomiędzy łopatkami krztuszącej się osoby, zaś po pięciu próbach w wypadku braku efektu należało zastosować odpowiedni chwyt i ewentualnie zamieniać metody do skutku. Szczerze to miała nadzieję - kto by nie miał - że intruz szybko opuści ojcowskie drogi oddechowe, szczególnie że niewielka siła Verity nie pozwalała jej na ratowanie ludzkiego życia w nieskończoność. Ale musiała spróbować, jeżeli nie chciała doczekać gorszych konsekwencji zadławienia.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.16 23:45  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Zmiany. Te w jego życiu przez ostatnie lata nastawały wyjątkowo gwałtownie. Przeniesienie do nowego kraju, nowi ludzie, nowe rozkazy, nowe zakwaterowanie. Zmiany były dla niego czymś naturalnym. W końcu był żołnierzem. Całe jego życie było podporządkowane służbie i miało na celu spełnianie oczekiwań przełożonych. Zmiana której w tym momencie doświadczył była specjalna bo zapoczątkowana przez niego samego. Nikt go do niej nie zmuszał, nie był to rozkaz ani fanaberia podyktowana impulsem. Wszytko skrupulatnie przemyślał i dobrowolnie zadecydował, że od dziś będzie odpowiedzialny za Daisy. Czyżby wiek robił swoje? Nie rozmyślał nad tym.
Naprawę nie chciał brać udziału w żadnych sesjach terapeutycznych. Lecz brak chęci był za słabym argumentem. Robił w końcu gorsze rzeczy, mimo że też nie chciał. Dlatego skoro Verity zależało to nie miał powodu by jej odmawiać. Potrafił się wznieć w tej kwestii ponad własne widzimisię. Skinął więc głową. Potwierdził i się zakrztusił. Brawo on.
Początkowo próbował odkaszlnąć, gestem ręki próbując uspokoić dziewczynę, lecz kiedy to nic nie dawało - wywrócił teatralnie oczami i pokornie uniósł ręce ku górze. Zaczęło się robić nieciekawie, choć eliminator nie dawał tego po obie poznać. Był na twarzy już nie tyle czerwony co purpurowy. Zaraz potem poczuł na plecach razy wymierzane przez drobną rękę. Nie wiedzieć czemu, pomimo tego, że sytuacja była niebezpieczna - chciało mu się śmiać. Lecz zaraz po tym, jak złośliwie pochłonięty kęs został odkrztuszony Polak nie śmiał się, a łapczywie wciągał powietrze podpierając się ręką o blat. Potem obrócił całą sytuację w jakiś żart i jako ten dzień im minął w przyjemnej atmosferze.

|zt x 2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 22:23  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Ponieważ event z koncertem stoi w miejscu od dwóch tygodni, a ja chciałabym ruszyć do przodu, rozwiążę to w taki sposób. I trudno.
Ledwie przekroczyła próg dzielonego z adopcyjnym ojcem domku, pospiesznie zrzuciła buty i ruszyła do kuchni. Plecak bezładnie rzuciła w kąt i dorwała się do powieszonej na ścianie szafki, z której zaś wydobyła sporej wielkości pudełko z kolorową pokrywką. Tam właśnie trzymali podstawowe środki medyczne, jakie przydawały się w każdym porządnym domu. Zaczęła przerzucać zawartość apteczki, zerkając na opakowania, nazwy i skrócone opisy działania najróżniejszych specyfików. Na przeziębienie, na ból gardła, na odporność, suplement diety z magnezem, coś na grypę, coś przeciwwirusowego... aż w końcu w dłoni zielonowłosej pojawiło się oszczędnie zadrukowane pudełeczko z lekiem na dolegliwości żołądkowe. Bez zwłoki sprawdziła datę ważności, a następnie przewertowała załączoną ulotkę w poszukiwaniu zaleceń dawkowania. Znalazłszy wszystkie potrzebne informacje, zażyła odpowiednią ilość tabletek i dopiero wtedy poczuła się spokojniejsza. Nastawiła sobie wody na bardzo duży kubek herbaty, gotowa odchorować nieprzyjemną przypadłość i zadbać o siebie jak najlepiej, by możliwie nie opuścić lekcji. Nie chciała sobie robić większych zaległości, a oprócz tego dolegliwości żołądkowe nie były niczym przyjemnym, z czym chciałaby spędzać całe dnie w domu. Najlepiej było napić się porządnej porcji płynów, zawinąć w kocyk i pójść spać, by dać organizmowi możliwość regeneracji.

[zt]
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.17 0:18  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Irytowało go to wszystko. Słabość jego ciała, zamieszanie związane z całą tą ostatnią misją, odsuniecie od służby eliminatora...że niby odciążenie od obowiązków miało działać na dobro jego rekonwalescencji? No kurwa...
Skrzywił się na samo wspomnienie tego co zaszło wypalając kolejnego z kolei papierosa. Ostatnio wyraźnie sięgał po nie częściej. Obecnie paczka, która potrafiła mu niegdyś starczyć na pół miesiąca teraz ledwie zaspokajała trzydniowy głód. Wszystkiemu winna była bezczynność - nie miał możliwości wyładowania w inny sposób swojej frustracji bez szkody dla otoczenia. Nie mógł oddać się treningowi, nie mógł nawet bez krzywienia zejść po schodach, czy też ubrać - już nawet nie miał zamiaru poprawiać bluzy naciągniętej tyłem do przodu, której kaptur radośnie zwisał mu pod brodą. Może gdyby miał jak zająć sobie czas...To było jednak trudne. Jego pasją i hobby była praca, nie korzystał z telewizora, czy laptopa, cholera...nie umiał nawet obsłużyć innych programów niż tych związanych z systemem wojskowym.
Nie mając więc nic do roboty czuł się okropnie. Właściwie gorzej niż w dniu w którym trafił do szpitala. Nie wiedział jednak za co mógł się zabrać, więc z braku laku...zabrał się za próby odpalenia kosiarki. Tak - wczesną wiosną, gdy trawa jeszcze nie miała zamiaru podnosić się do życia. Bo czemu nie?
Miarowy warkot związany z próbami odpalenia kosiarki spalinowej zaczął się nieść po okolicy...Próby - bo raczej odpalenie jej przez Kaukaza w obecnym stanie graniczyło z cudem. Co z tego, że tak właściwie była siódma nad ranem...sobota...Kij z tym! O tej porze w innych okolicznościach odbywałby poranne ćwiczenia w koszarach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.17 23:58  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Ostatnią rzeczą, której serce młodej dziewczyny mogłoby pragnąć w sobotę o świcie, był dźwięk kosiarki. I to nie jednolite, miarowe warczenie, które przy odpowiednich predyspozycjach mogło nawet ukołysać do snu. Nie, za oknem rozlegało się przerywane, charczące rzężenie machiny, którą czyjaś ręka usiłowała uruchomić.
Czubek zielonej czupryny wychynął spod kołdry, chaotyczny jak kępa szczypiorku po uderzeniu przez piorun. Najpierw otworzyło się jedno brązowe oczko, potem drugie, choć szybko znów przysłoniły się powiekami dla ochrony przed rażącym światłem poranka. Młody, zaspany organizm uniósł się nieco na łokciach, spoglądając przez firanki w stronę podwórka. Gdzieś za białą koronką zamajaczyła znajomo wyglądająca postać. Z gardła dziewoi wyrwał się niekontrolowanie zbolały jęk.
Skoro Adrian wziął się za koszenie, nie ma szans, żeby odpuścił. Można się było pożegnać z długim spaniem. I to akurat w weekend, kiedy przez dwa piękne dni nie było trzeba zrywać się wraz z pierwszymi promieniami słońca, biec na autobus do szkoły i gnić w czterech ścianach, zakuwając kolejne zagadnienia! Sobota, jako pierwsza przypadająca po tygodniu roboczym, była dniem na odsypianie. Nastolatka, zmordowana cyklem nauki, potrzebowała nadrobić zaległości snu i niezakłócenie odpoczywać do późnego przedpołudnia. Nie była z tych, którzy wstawaliby po zakończeniu pory obiadowej, jednak właśnie pozbawiono jej kilku należnych godzin błogiego chrapania w cieplutkiej pościeli. Gdyby miała więcej sił i chęci do pracy, byłaby chętna sprawcę tego stanu pogonić z siekierą, ale niestety - energii starczyło jej tylko na owinięcie się w kołdrę i otworzenie okna.
- Czyś ty oszalał? - jęknęła, mając jeszcze nadzieję powołać się na litość swego adopcyjnego opiekuna. Mógł przecież, jak normalny człowiek, zabrać się za pielęgnowanie ogródka w późniejszej porze. O dziesiątej! Wtedy nie przeszkadzałby już raczej żadnemu próbującemu się uczciwie wyspać człowiekowi. Do tego czasu mógłby się zając czymkolwiek: czytaniem książki, myciem podłóg czy dowolną inną, niehałaśliwą pracą.
- Poprawiłbyś tę bluzę - wytknęła. Skoro już zrywał się o świcie i wychodził na zewnątrz, mógłby chociaż minimalnie zadbać o siebie i nie wyglądać jak jakiś niedorób. Kaptur zwisający pod szyją wyglądał z lekka żałośnie, trochę jak śliniaczek.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 7:39  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Pochodził z wojskowej rodziny, od kiedy tylko sięgał pamięcią jego życie było nafaszerowane żołnierskim rygorem w którym dzień się zaczynał skoro świt bez względu na dzień tygodnia czy magiczne "czerwone kartki" w kalendarzu. Dla niego jedyną opcją ściągnięcia się z łóżka później niż zakładał to plan treningowy była sytuacja w której było się nie zdolnym do służby. A on był. Przynajmniej tak uważał albo własnie w tym momencie popełniał nieudolne próby udowodnienia sobie tego przed sobą samym.
- Cho-le-ra-jas-na... - warczał rytmicznie swoim polskim zagłuszanym przez japońskie jęki kosiarki. Jakoś go to wcale nie dziwiło - w tym cholernym kraju wszystko jęczało. Nawet domy! Mrużąc oczy podniósł je na budynek, z którego dobyło się oskarżenie (a może diagnoza?). Zlokalizował po chwili źródło dźwięku w oknie.
- A ty byś się ubrała - wytknął, przecierając przedramieniem bluzy pot z czoła. Nie do wiary...zmachać się próbując odpalić kosiarkę - Trzeba porządek tu zrobić bo zarośniemy - dodał marudnie choć wcale nie było tak źle. Po prostu próbował jakoś rozładować napięcie w typowy dla siebie polski sposób, tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 10:16  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Rodzina Verity też w swej historii mocno zahaczała o organy wojskowe. Ba, jej osobisty biologiczny ojciec swego czasu tym całym majdanem dowodził. A jednak dziewczyna nie była jakoś szczególnie przyzwyczajona do takiego rygoru, jak jej obecny opiekun. Może to dlatego, że nikomu nie przyszło do głowy, by młodą Greenwoodównę hodować na kolejnego żołnierza. Pewnie między innymi z tego powodu zakrawające o tortury pobudki były jej raczej obce. Nawet słynne koszenie trawy o świcie przez służby miejskie nigdy jej nie dotykało - powyżej dziesiątego piętra hałas już tak nie docierał. Stąd też właśnie żałosne rzężenie ogrodowej machiny wprawiało zielonowłosą w stan wysokiego rozdrażnienia.
- Tato, zlituj! Jest siódma rano! W sobotę! - zawołała żałośnie, otulając się szczelniej kołdrą. Co prawda była już wiosna i na zewnątrz była całkiem przyjemna temperatura, ale dla wygrzanego pod pierzyną organizmu nadal była zdecydowanie za niska. - Przez dwie godziny by nas nie zarosło - burknęła jeszcze, choć wystarczająco głośno, by ów komentarz dotarł do odpowiednich uszu. Gorliwość w pielęgnacji trawnika była, bądźmy ze sobą szczerzy, tylko słabą wymówką dla kompletnie irracjonalnego zachowania. Adrian, chcąc uczynić zadość swoim żołnierskim przyzwyczajeniom, naruszył prawo do spokojnego snu własnej córki i przy okazji wszystkich sąsiadów. Nic go nie mogło usprawiedliwić.
Skoro już okrutny los postanowił wyrwać Ver z łóżka, a ona sama wiedziona złością wstała na nogi, głupio by jej było kłaść się z powrotem. Wtedy pewnie nie podniosłaby się z powrotem do południa, a takiej sytuacji wolałaby uniknąć. Już lepiej zebrać się do życia, a co najwyżej po południu przedrzemać godzinkę - w końcu jej się należało. Westchnęła więc zbolałym tonem i zamknęła okno, po czym ruszyła w dom, by dopełnić wszystkich koniecznych czynności porannych. Całe to mycie, czesanie i ubieranie potrafiło zająć dobrą chwilę, szczególnie gdy nie gonił jej rozkład jazdy autobusów i perspektywa rozpoczęcia lekcji lada moment.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 21:50  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Uniósł brwi ku górze. Na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka.

"Tato"

Ciągle wprawiało go to w dziwne zmieszanie. Podobnie czuła się prawdopodobnie osoba, która całe życie piła mleko waniliowe, a która nagle postanowiła zamówić truskawkowe - zdecydowanie nieswojo, trochę inaczej. Takie odejście od codzienności wywołujące lekki dysonans. Kto by bowiem przypuszczał, że właśnie on zdecyduje się na adoptowanie kogoś? On, wolny strzelec, samotny wilk, wojskowy. Przez ostatnie dziesięć lat powierzano mu pod "opiekę" co najwyżej podobnych jemu, niższych rangą wyszkolonych wojskowych, a nie dorastające nastolatki. Od dłuższego czasu była to jednak jego "nowa codzienność".
Nie była zła.
- Ciesz się, że tylko piąta - bąknął i tak, zdecydowanie byłoby do tego zdolny. Potem tylko zmrużył powiek, kiedy odprowadzał wzrokiem izolującą się za oknem Verity nie komentując jej ostatnich słów. Westchnął potem drapiąc się po karku.
- Adrian by wystarczyło... - zamarudził pod nosem, bardziej do siebie choć wcale mu się nie nie podobała wersja zielonowłosej, która najpewniej w tym momencie zabrała się za odprawianie codziennego rytuału. Polak krytycznie spojrzał na kosiarkę, którą szarpnął jeszcze dwa razy nim skapitulował i postanowił wejść przez drzwi od strony podwórka do kuchni. Usiadł tam przy stole czując się bezużytecznie. Bo był przyzwyczajony do tego, że jego codzienny grafik był napięty, a teraz gdy zmuszony był do wolnego nie bardzo miał pomysł co z sobą zrobić. Rzadko chodził na miasto dlatego też nie wiedział tez gdzie miałby się udać by znaleźć sobie na nim zajęcie gdzieś indziej niż w barze - a i po tą rozrywkę rzadko sięgał. Teraz jeszcze rzadziej przez wzgląd na Verę. Gdyby nie ograniczona sprawność to pewnie powyżywałby się na siłowni, a tak nawet nie mógł skończyć tego co zaczął.
- Cholera... - mruknął patrząc z niezadowoleniem przez okno na śmiejącą się z niego kosiarkę. Nawet nie zauważył w którym momencie wetknął z przyzwyczajenia papieros. Nie zapalił go jednak - wprawionym ruchem nadgarstka zgasił promienień zapalniczki zippo gdy do jego uszu doszedł dźwięk zbliżających się kroków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach