Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 01.05.16 13:31  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Dom [Verity & Kaukaz]


Dom [Verity & Kaukaz] QoWDrQg

Skromny domek z kawałkiem działki umiejscowiony nieco na obrzeżach, gdzie wielkomiejskie atrakcje ustępują miejsca niewielkim luźniejszym osiedlom. Czy coś. Dom jet w typowo japońskim stylu. Dokładniejszy opis kiedyś bydzie.  I swear

__________________


Wczoraj wyszedł z domu koło południa, a dociągnął się dopiero nad ranem, a wszytko przez...biurokrację. Powoli odzyskiwał formę po ostatniej misji, a co za tym idzie musiał zacząć nadrabiać zaległości. Ciągle zalegał bowiem z raportami z misji z terenów nieznanych, nie wspominając nawet o Limbo, ciągle czekało go spotkanie z generałem...Ogólnie więc musiał pojawić się w jednostce i chociaż pokazać, że żyje. Pomówić z pewnymi ludziami i inne takie dyrdymały. Do tego, znów musiał odwiedzić ten cholerny, wojskowy szpital by stawić się na kolejnym, cholernym badaniu krwi i kontroli. Naturalnie wszystko musiało się przedłużyć z powodu jakiegoś-tam incydentu. Wrrr. Plus tego wszystkiego był taki, że w końcu pozbawiono go gipsu z ręki. Całe szczęście, bo Polak już miał go dość i tu nie tylko chodziło o wielkiego karnego ptaszka namazanego markerem, którym to uraczyła go Ford, lecz o ogólna swobodę ruchu. W każdym razie doczołgał się nocą bladą do domu i jak walnął się do wyrka tak się obudził koło południa. Niemrawo wstał, siadając na krawędzi łóżka i przecierał zaspaną twarz. Czuł się nieco słabo, co było efektem nie tylko męczącej nocy, jak również antybiotykowej terapii. Leczył tą koszmarną grypę prawie od tygodnia. Zostało mu jeszcze kilka dni brania tabletek, lecz tego to już musiała pilnować Verity, bo Kaukaz...no - był sobą.
Wstał, ogarnął się w miarę możliwości, westchnął widząc która godzina i sennym krokiem udał się do kuchni. Noga mu jeszcze trochę dokuczała, lecz nie dna tyle by kulał. Był boso, w dresowych spodniach i żonobijce. Na głowie miał "wyjściowe" kukuryku. Zaspanym wzrokiem sunął po kuchni, nie wiedząc właściwie po co tu przyszedł. Taki typowy poranny zastój myślenia.
- Vera? - Rzucił w przestrzeń niepewnie, zdając sobie po chwili sprawę, że w domu było dziwnie cicho. Ocho...czyżby jeszcze nie wróciła ze szkoły? Jego ślepia konspiracyjnie powiodły po pomieszczeniu coby się upewnić, że jest w tym momencie sam, po czym wolnym krokiem podszedł do jednego z okien. Uchylił je, wyciągnął paczkę papierosów...Musiał korzystać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 19:03  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Veriiiiii~! - Rozemocjonowana Ayame przewiesiła zielonowłosej ramię wokół szyi. - Idziesz z nami po południu do galerii? Pół klasy się wybiera, wszyscy pytali o ciebie - dodała, wyraźnie zaznaczając w głosie, że grono rówieśników nie będzie dłużej tolerować izolacji, którą odgradzała się od nich Amerykanka. Nie mogli mieć żadnych zarzutów wobec jej zachowania w szkole, gdzie funkcjonowała jak każda inna uczennica - chodziła na lekcje, spędzała czas z koleżankami w przerwie na lunch (o ile żaden dziki drugoklasista nie postanowił jej akurat uprowadzić) i zachowywała z nimi normalne relacje. Inaczej było za to z wyjściami po szkole, od których regularnie się migała. Nie byli w stanie wyciągnąć jej do kina, lunaparku, na pizzę ani na przyjęcia. Nawet nie pozwalała się odprowadzać do domu, choć nikt nie wiedział, że wtedy jeszcze mieszkała w sierocińcu i to ten fakt był powodem owej skrytości dziewczyny. Teraz za to o wiele bardziej wolała wrócić do domu i spędzić czas ze świeżo zdobytym rodzicem adopcyjnym niż w gronie koleżanek, których tematyka po kilku rozmowach okazała się mocno ograniczona. Verity i tak wiecznie znikała w tłumie albo wręcz przeciwnie i jeszcze gorzej - wałkowały ją niemiłosiernie o wszystko, co tylko cało się wyciągnąć. Ich zainteresowanie było miłe w szkole, ale jego większa ilość mogłaby znacznie zachwiać dobrymi relacjami wśród dziewcząt.
- Nie, nie idę. Wracam do domu. Ale widzimy się jutro. - Posłała Ayame pocieszający uśmiech i wyplątała się z jej uścisku, po czym udała się na przystanek autobusowy. Nie miała ochoty jeszcze drałować do mieszkania z buta, więc wyłuskała trochę drobnych na bilet i zajęła wolne miejsce na podwójnym siedzeniu. Torbę szkolną ułożyła sobie na kolanach, próbując zignorować niezbyt świeży zapach od stojącego tuż nad nią towarzysza podróży.
Całe szczęście nie miała daleko.
Z autobusu wyskoczyła z wyraźną ulgą, kierując się zaraz w stronę niewielkiego budyneczku, który od pewnego czasu mogła nazywać domem. Sam jego widok od razu poprawiał dziewczynie humor, nie wspominając już o znalezieniu się w środku.
Otworzyła swoim kluczem, cichutko wślizgując się do środka. Wiedziała, że Adrian ostatnimi czasy długo śpi z powodu choroby, więc za wszelką cenę nie chciała mu przeszkadzać w ewentualnej drzemce. Tu okazały się przydatne umiejętności ninja, dzięki którym bezszelestnie dostała się do środka, zdjęła buty i udała do swojego pokoju.
Wróć.
Zerknęła przez uchylone drzwi do kuchni, gdzie przy oknie dostrzegła znajomą sylwetkę. To powstrzymało ją od natychmiastowego zanurzenia się we własnym królestwie zwanym sypialnią, a zamiast tego poprawiła zwisającą z ramienia torbę i wślizgnęła się do kuchni.
- Hej tato~- zaczęła śpiewnie, podchodząc bliżej okna.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.16 21:31  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
To nie tak, że był uzależniony...Po prostu głupi nawyk ostatnio wymykał mu się z pod kontroli - tak to wolał nazywać, brzmiało to nieco lepiej. Ogólnie kiedyś wypalał papierosa dziennie do kawy z rana, to był taki jego mały rytuał, jednak przez ostatnie miesiące coraz częściej łapał się na tym, że sięgał po nie by uspokoić zszargane nerwy. Teoretycznie nic dziwnego bo dużo w jego życiu ostatnio się zadziało. Począwszy od pojawienia się Adama, zakończywszy na incydencie z Adavieną oraz przeczołgawszy się przez serię większych oraz mniejszych spięć na linii on-szpital... Praktycznie to miał wyrzuty sumienia oraz pretensje do swej osoby o to, że sięgał po papierosa za każdym razem gdy dźwigany balast problemów o sobie przypominał i drażnił. To było głupie. Jakby na potwierdzenie tego zaciągną się papierosem i wypuścił obłoczek nikotynowej trucizny za okno, podsumowując to wymownym:
- Cholera… - Zaraz potem przeciągnął ręką po zaspanej twarzy i opierając się o parapet wyglądał za to okno i sobie palił, i dumał, i pozwalał wybudzać się chłodnemu powietrzu. Choć trzeba było przyznać, że na nogi to go postawiła dopiero Vera. Kompletnie pogrążony w swoim świcie Adrian nawet nie usłyszał kiedy ta weszła do domu, kiedy się zakradła lecz gdy już się odezwała...Ciało wojskowego się spięło. Wyprostował się jak do rozkaz, a przynajmniej miał taką chęć...Powstrzymała go górna framuga okna o która trzepnął porządnie głową. Papieros wysunął mu się z ust. Zauważył to.
Niestety...
W bezsensownym i nieprzemyślanym ruchu, jego dłoń stwierdziła, że próba złapania go jest genialnym pomysłem. Nim więc pomyślał już był na nowo wychylony tułowiem za okno. Pewna iskra satysfakcji się w nim obudziła, gdy udało mu się złapać papierosa, lecz żarząca się końcówka, która oparzyła wnętrze jego dłoni wysłała opóźniony komunikat do centralni z prostym i jasnym przekazem - “na chuj ci to było, chłopie”. Nie wiedział. Warknął. Wypuścił papierosa i wyprostował się znów uderzając o tą cholerna framugę.
Cholera!
Pomyślał.
- Ani słowa...
Wyrzęził marudnie, nieco bezsilnie spodziewając się już oficjalnego komunikatu i uszczypliwości, na temat tego, ze “Paleni szkodzi”. No bo cóż...w tym momencie trudniej było o bardziej namacalny dowód.
Zmrużył ślepia. Pocierając jeną ręką głowę, drugą przymierzał się do zamknięcia okna i odsunięcia się od niego, czując dziwną i budzącą się w nim chęć do murowania. Takiego okna, przykładowo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 0:10  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Prawie podskoczyła, gdy Adrian gwałtownie się wyprostował i przyfasolił we framugę okna. Ów wypadek wybudził ją nieco z początkowego spokoju związanego z upragnionym powrotem do domu. W pierwszym odruchu chciała rzucić się na pomoc, sprawdzić czy nic sobie nie zrobił, ale wtem nastąpiło kolejne uderzenie. Zielone brwi dziewczyny znów podskoczyły do góry, tym razem pozostając tam na dobre?
Czy dobrze zauważyła?
Postąpiła krok do przodu.
Dobrze zauważyła.
- Chciałbyś. Znowu palisz to świństwo? - Skrzywiła się na wspomnienie papierosowego odoru. Zdecydowanie nie podobało jej się, żeby jej tata miał tym cholerstwem przesiąknąć. Musiał mieć jakieś wady, żeby ich wspólne życie nie było za idealne - Verity miała tego świadomość. Ale to wcale nie znaczyło, że będzie przywary Polaka bezwarunkowo przyjmować i jeszcze im przyklaskiwać. Nałóg nikotynowy z pewnością nie był czymś, na co zamierzała się zgadzać. Skoro on mógł mieć wymagania wobec niej, to czemu nie miałaby prawa tez stawiać warunków?
Nie czekała na odpowiedź. Wycelowała palcem wskazującym prosto w oblicze swojego od niedawna opiekuna, przybierając przy tym po swojemu poważną minę.
- Wiesz jak to działa. Jak ty będziesz robił głupoty, to ja też będę. Oko za oko. - Jeden kącik ust podskoczył odrobinę, wyginając usta nastolatki w przebiegły uśmieszek. Delikatny szantaż emocjonalny prawie zawsze był dobrym pomysłem. Ani ona nie chciała, żeby Adrian sobie szkodził, ani on nie chciałby, żeby Ver działa się krzywda. Dlaczego więc nie miałaby tej zasady wykorzystać? Jak by nie patrzeć miała już siedemnaście lat i nikt nie mógł jej zabronić troszczenia się o tatę.
Wreszcie miała jakiegoś porządnego rodzica i nie zamierzała pozwolić sobie na jego stratę za kilka lat z powodu raka płuc. Już i tak wystarczająco przerażała ją perspektywa tego, że może któregoś dnia wyjść do pracy, opuścić bezpieczne mury miasta i nigdy nie wrócić.
W końcu tylko pokręciła głową i rzuciła szkolną torbę w kąt, z zamiarem zabrania jej później do pokoju. - Jadłeś coś? - rzuciła w kierunku Adriana, po czym sama zajrzała do rodzinnych zapasów żywności. Zaczynała się robić głodna, więc może obiad byłby dobrym pomysłem. Ewentualnie jabłko. Przy swoich tragicznych nawykach żywieniowych powoli nie widziała różnicy między jednym a drugim, choć oczywiście pojedynczy owoc nijak nie zaspokajał biologicznych potrzeb młodej dziewczyny. Za to dość skutecznie zabijał głód, ot co.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 15:01  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Wywrócił ostentacyjnie oczami, ciągle pocierając biedną głowę i strosząc przy tym jeszcze bardziej swoje włosy.
- Na twoim miejscu bym uważał... - zaczął tajemniczo, a zaraz potem uśmiechnął się niepokornie. - Od takiego czepiania dostaje się zmarszczek, a jak tak dalej pójdzie to będziesz wyglądała jak moja matka - staro. - W jego oczach zaigrały złośliwe ogniki. Huh, w sumie jak niewiele momentami trzeba mu było do poprawy humoru. Pozwolił sobie nawet nonszalanckim krokiem zacząć zmierzać ku lodówce. Noga wciąż go bolała, lecz nie na tyle by nie mógł tego ignorować i chodzić jak zdrowy człowiek - nie kulejąc.
Parsknął zaraz potem zerkając przez ramię na wojowniczą postawę Amerykanki.
- Ach tak... - Mruknął łagodnie, przelewając po chwili mimo wszystko swoją atencję na zawartość lodówki. Pochwycił karton mleka, a potem poparł się tyłkiem o kawałek blatu. Zabrał się za odkręcanie - Czasami się zastanawiam czy to wciąż groźba czy może już wyzwanie. - Uniósł jedną brew ku górze i z uśmiechem na ustach oczekiwał oświecenia ze strony dziewczyny. Lubił się droczyć. Zwłaszcza, gdy wiedział, że może liczyć na odzew ze strony Verki. Co prawa początkowo to wcale nie było takie oczywiste - oboje byli wobec siebie ostrożni. Dopiero po pewnym czasie, gdy wyczuli na ile jedno może sobie pozwolić w stosunku do drugiego codzienność zaczęła być...ciekawsza.
- Jadłeś coś?
Odsunął od ust gwint kartonu, zerkając na dziewczynę, która podeszła do lodówki.
- Aż tak odważny to nie jestem. Czekałem na ciebie. - Rzucił wymownie. Co prawda potrafił robić jakieś podstawowe danie, lecz ich repertuar był mocno ograniczony o czym zresztą Amerykanka mogła się przekonać na własnej skórze. Typowy facet. Na nieszczęście składniki na wszystko co umiał, jak już zresztą zauważył, wybyły z lodówki jakiś czas temu. Dla swojego dobra wolał nie zabierać się za eksperymentowanie. - A tak na poważnie to dopiero wstałem. - Podrapał się leniwie po karku. - Swoją drogą - jak tam w szkole? Coś ciekawego?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.16 17:33  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Kiedyś i tak będę stara - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. - ale nawet ze zmarszczkami byłabym piękna - dodała zaraz, teatralnie odgarniając zielone włosy za plecy i po kilku sekundach utrzymywania poważnej, nadętej miny, uśmiechnęła się wesoło. Te obustronne docinki były pierwszym, co pozwoliło im znaleźć wspólny język. Wylądowali pod jednym dachem bez żadnego okresu próbnego, bez żadnej szansy na wybrzydzanie i stawianie wymagań. Wciąż byli w fazie badania swojej wytrzymałości i wzajemnych przyzwyczajeń, dzięki czemu mieli szansę wypracować codzienną rutynę, na którą inne rodziny miałyby kilkanaście lat - oni swój staż liczyli w dniach.
Dla Ver przyzwyczajenie się do posiadania ojca wcale nie było łatwe. Wprawdzie minął może rok odkąd ten biologiczny stracił prawa rodzicielskie, ale nawet wcześniej nie potrafiła pojmować go w tej właśnie kategorii. Z domu wychodziła najczęściej jak mogła, unikała kontaktu, a w myślach traktowała pana Greenwooda jak kompletnie obcą osobę. Dlatego dopiero teraz miała możliwość realizować się jako porządna córka i zabrała się za to z całym arsenałem dobrych chęci. Nawet przysuchawe ojcowskie żarciki, choć czasem irytowały, były przede wszystkim rozczulające.
- A co byś wolał? - Białe zęby błysnęły między wargami, kiedy te wygięły się w kolejnym uśmiechu. Chwilę potem ten śliczny obrazek zniknął za otwartymi drzwiami lodówki, gdy nastolatka ruszyła na poszukiwanie czegoś jadalnego. Gotować generalnie zawsze było z czego, ale trzeba było umieć. Zdążyła się już przekonać, że sama będzie musiała robić za panią domu, ale odpowiadała jej ta rola. Przynajmniej mogła na co dzień na coś się przydać i nie czuć się darmozjadem w czyimś domu. Dzięki roli kucharki od razu wiedziała, że jest u siebie.
- Wczoraj jak cię nie było zrobiłam bigos z przepisu z "Kuchni polskiej" - poinformowała, wygrzebując rzeczone danie z odmętów lodówki. Garnek stał gdzieś z tyłu za kilkoma słoikami, ale już po chwili znalazł się w rękach wyprostowanej Verity. Delikatnym kopniakiem zamknęła lodówkę. - Mam nadzieję, że jadalny. Teraz przynajmniej wystarczy odgrzać - dodała, po czym od razu zabrała się do pracy. Musiała coś zjeść nim będzie za późno, to jest - zanim przestanie być głodna.
- W sumie nic. Żadnych pościgów, żadnych wybuchów. Lekcje, przerwy i przyszurałam do domu. Dziewczyny z mojej klasy poszły się włóczyć do galerii, ale mi się w sumie nie chciało. - No więc patrz, panie Spadziński, jaką masz grzeczną córkę. do domu wraca zamiast szlajać się nie wiadomo gdzie z banda rozchichotanych koleżanek, pustych jak opakowanie popcornu nim zacznie się czołówka filmu w kinie.
Zamieszała energicznie drewnianą łyżką w garnku, a powietrze zaczęło się wypełniać zapachem duszonej kapusty.
Zdecydowanie nie żałowała powrotu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.16 13:42  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Uuuuu...Cóż za pewność siebie. Poklaskałbym, lecz jakiś kierowca autobusu na pewno mnie w tym momencie wyręcza. - stwierdził z rozbawieniem, aż błysnęła złotem jego górna dwójka. Co zrobić, choć dzień zaczął się dla niego mało szczęśliwie to obecnie odzyskał dobry humor. Nawet jakoś nie trzymał urazy do tych matołów ze szpitala. A przynajmniej już nie myślał o tym by do nich celować. Nie dało się zaprzeczyć, że obecność Verity łagodziła jego obyczaje, lecz on sam raczej by się do tego nikomu nie przyznał, a kto wie, może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy?
I co by wolał.
- Hmm...- Przekręcił głowę na bok , wpatrując się w jakiś punkt wystroju mieszkania. Ogólnie nie był człowiekiem wybrednym, jak już zresztą zielonowłosa zdążyła się przekonać. Co mu podstawiono to wsuwał bez marudzenia wyraźnie nadrabiając apetytem za ich dwójkę. Tak więc, kiedy go tak pytała ogólnie to nigdy nie potrafił opowiedzieć jednoznacznie. Rzadko kiedy miewał ochotę na coś szczególnego. No chyba, że ktoś wcześniej zrobiłby mu na coś smaka. A tak to starał się raczej nie robić kłopotu. - Nie wiem, byle nie żadnej surowej ryby. I ryżu - a przynajmniej nie w takiej ilości by ten stanowił większość dania. - Rzucił swoje wygórowane wymagania. Tak, jego marudzenie na kuchnię japońską nieustannie przewijało się w jego wypowiedziach, gdy tylko padało hasło "jedzenie" i nie zapowiadało się na to by w tej materii uległy jakieś zmiany w przyszłości. Tym bardziej, że Polak je uparcie kultywował podczas swego już ponad rocznego pobytu w M3.
- Bigos? - Jego mózg wyłapał to słowo i sprawił, że cała jego atencja skupiła się na Verce, właściwie zapomniał się na tyle, że prawie i by wypuścił trzymany karton mleka. Wrócił jednak do świata żywych i odsunął się od blatu żeby przypadkiem jej nie przeszkadzać. W końcu tu chodziło o BIGOS.
- Musi być. - Stwierdził rzeczowo, chrząknął i przełknął ślinę - Mhm, lecz wiesz, jakbyś chciała gdzieś wyjść to ja ci nie bronię. Tylko pamiętaj by mieć naładowaną komórkę. - Nie chciał, by myślała, że byłby niezadowolony gdyby się po integrowała z rówieśnikami. Terapeuta wspominał, że jest to nawet wskazane. Sam będąc w jej wieku robił...dobra, właściwie jak sobie o tym pomyślał, to podobało mu się to, że siedziała w domu. Tak. Zmrużył lekko ślepia. - Długo jeszcze? - Napomknął niecierpliwie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.16 15:11  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Zamieszała energicznie w bigosie, z którego powoli zaczęła się unosić ciepła para. Pachniał całkiem przyzwoicie jak na to, że zielonowłosa przyrządzała go po raz pierwszy w życiu, z niesprawdzonego przepisu i to kompletnie na czuja. Parę rzeczy z instrukcji pozamieniała zgodnie z własnym gustem, ale sam sens dania zdecydowanie został zachowany.
- Wiem, wiem. Ale spędzamy już w sumie dużo czasu razem w szkole, to już lepiej mi było wrócić. Zresztą beze mnie byś tu umarł z głodu. - Wyszczerzyła ząbki w kolejnym uśmiechu, na chwilę odrywając wzrok od garnka i kierując go ku Kaukazowi. Zaraz jednak znów spojrzała na obiad, który cały czas był pod jej pieczą. Po kilku  kolejnych okrążeniach drewnianej łyżki po dnie naczynia wyglądało na to, że posiłek jest już ciepły i mogła wyłączyć grzanie.
- Już. Łap talerze - powiedziała, zgrabnym ruchem wrzucając jedną łyżkę do zlewu i wyciągając inną, przypominającą nieco chochlę.  O ile pierwsza była dobra do mieszania, o tyle druga lepiej się sprawdzi przy nakładaniu dania. Wyciągnęła rękę po wspomniane naczynie, mając nadzieję, że Adi okaże się pomocny. W końcu skoro Amerykanka gotowała, on mógł się przydać przy dalszej obsłudze obiadu. Z pewnością tak było szybciej i przyjemniej, niż gdyby była zmuszona wszystkim zająć się sama.
- Brałeś dzisiaj wszystkie leki? - napomknęła, ładując potężną porcję bigosu na podstawiony talerz. Była prawie pewna, że bez jej nadzoru tata byłby w stanie zapomnieć o dokładnie każdej z przepisanych mu tabletek, dorobiłby się jeszcze gorszej choroby, powikłań, a później pewnie wylądowałby w grobie. Bez nieustannego wsparcia ze strony adoptowanej córy skończyłby bardzo źle, o czym dziewczyna była z całego serca przekonana i nieraz zastanawiała się, jakim cudem dożył tylu lat bez niej.
Wręczyła opiekunowi pełny talerz i nałożyła obiadu też sobie, chociaż już oczywiście mniej. Jest znaczna różnica między tym, ile może zjeść dorosły żołnierz, a ile wciśnie w siebie nastolatka, w dodatku cierpiąca na jadłowstręt. Chociaż i tak już ostatnio szło jej coraz lepiej, powolutku przyzwyczajała się do regularnego odżywiania, kroczek po kroczku przybierała na wadze. A to był spory sukces! Z pewnością poza poprawą stanu psychicznego miał też na to wpływ fakt, że teraz sama zajmowała się kuchnią i mogła gotować rzeczy, które najbardziej lubiła. Tak zawsze łatwiej jest zmusić się do jedzenia, niż patrzyć godzinami na coś, na co niekoniecznie ma się ochotę. A potrafiła i tak.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.16 12:14  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Dałbym radę. Jakoś. - Nie byłby sobą, gdyby tego jakoś nie zaznaczył nawet, jeśli były to żarty. Zaraz potem odstawił to mleko do lodówki i potulnie zabrał się za sięganie po talerze. Asystował małej przy nakładaniu porcji.
- Ej, ej, sobie to też nie żałuj. - Zmrużył ślepia doskonale wiedząc, jakie nastawienie do jedzenia ma dziewczę. Zwrócił więc uwagę robiąc minę w stylu "ty wiesz i ja wiem, że też potrafię się przez cały dzień się czepiać". Następnie położył talerze przy na blacie, sięgnął po sztućce i ostatecznie przysiadł przy nim podsuwając sobie taboret. W jego ruchach dało się dostrzec tłumione zniecierpliwienie. Wiecie - bigos, w Japonii, spróbujcie go zrozumieć.
Władował w siebie pierwszy kęs i...O tak, tak... Może nie do końca tak go zapamiętał, lecz i tak...Boże Drogi. Ochoczo poświęcił daniu wyraźną atencję, dopóki nie padło pytanie ze strony Very. Ciągle żując danie zaczął ją mierzyć widelcem, a z jego oczu biła pewna nijak ukierunkowana pretensja.
- Leki - Prychnął, po tym, jak przełknął. Niedowierzająco pokręcił głową. - Nawet mi nie przypominaj bo zaczynam myśleć o tych frajerach, którzy je przypisali. Boże...Wczoraj byłem pewien, że tam zamieszkam w tym gabinecie. Równie dobrze sam mogłem sobie zdjąć ten gips. W dwie minuty, a nie...- kurwa-...w 12 godzin. Służba zdrowia, pf. - Miał dziką ochotę poharatać tam tych kitlowych luzików tym widelcem, lecz zachował już te myśli dla siebie. Dzielenie się nimi byłoby...niewychowawcze.
Zaraz po tym swoim cebulackim marudzeniu westchnął i wrócił do jedzenia oznajmiając spokojnie, że.
- Wezmę, je, jak tylko zjem "śniadanie". - bo na pusty żołądek brać nic ni wypada. A przynajmniej antybiotyków. - A jak tam twoje zabawy z "doktorkiem"? Jakaś nowa rozpiska wizyt? - Odbił piłeczkę, przypominając obie, ze kilka dni temu miał się z gościem skontaktować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.16 16:18  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- I co, jadłbyś karton? - odbiła, unosząc jedną z zielonych brwi. Nie do końca wierzyła, żeby bez jej opieki Adrian był w stanie przeżyć na czymkolwiek bardziej ambitnym niż gotowe kanapki ze sklepu. Trochę go nie doceniała, ale i to miało swoje logicznie uzasadnione podłoże. Facet to facet, albo zna się na wojaczce, albo na prowadzeniu domu. Kombinacja tych dwóch na zadowalającym poziomie po prostu nie wchodziła w grę. Polak bez wątpienia miał wiele talentów, ale to obecność córki ratowała ich dom przed popadnięciem w ruinę. I ze swojej ważnej roli była bardzo dumna.
- Sh - syknęła. - Przecież jem. - Pacnęła sobie minimalnie więcej dania na talerz i zajęła miejsce przy blacie. Burczała coś jeszcze, ale gdy chwyciła widelec zapadła cisza. Była ciekawa, jak będzie smakować nieznana jej potrawa, którą musiała przyrządzić całkiem na wyczucie. Nabrała nieco na widelec, podmuchała... no cóż, zawsze strasznie ślamazarzyła się, kiedy chodziło o jedzenie. Ostatecznie spróbowała i umieściwszy spojrzenie w zawartości talerza, przekrzywiła głowę. Na jej obliczu pojawił się wyraz aprobaty dla własnego dzieła; było całkiem niezłe jak na to, że robiła bigos po raz pierwszy w życiu i kompletnie nie znała się na polskiej kuchni. Kątem oka zerknęła na Adriana i uśmiechnęła się. Tempo konsumpcji obiadu było wystarczającym potwierdzeniem, że poradziła sobie przy jego przygotowaniu, nie potrzebowała nawet werbalnego komplementu.
- To chyba nigdy nie byłeś przesłuchiwany na policji - prychnęła z rozbawieniem. O tym, że w kolejkach do lekarza się czeka, wiedział w zasadzie każdy, ale czas oczekiwania na złożenie zeznań wołał o pomstę do nieba. Może to po prostu Verity miała pecha, ale kiedy siedziała zapłakana i roztrzęsiona na komisariacie nikogo za bardzo nie obchodziło, że sterczy tam którąś godzinę - bo oni mają procedury. Po kilku godzinach dopiero ktoś się zlitował i załatwił opiekę psychologiczną, bo momentami była gotowa zawrócić i wyjść, pewna, że i tak nic nie wskóra. Jak widać cierpliwość jednak się opłaciła.
- Mam wizyty co drugą środę, następna w przyszłym tygodniu. Pan Masatoshi mówił, że jak będziesz miał wolne popołudnie, to możesz też przyjść - odpowiedziała pomiędzy kolejnymi kęsami obiadu. Wprawdzie nie wiedziała, jakie jej terapeuta może mieć plany na taką podwójna wizytę, ale przekazała wiadomość. Właściwie byłoby ciekawie uczestniczyć w takiej wspólnej sesji, jakkolwiek by ona nie wyglądała. Nie była jednak przekonana, by Adrianowi chciało się ciągać dresiarskie jestestwo po gabinetach psychologicznych, nawet jeżeli chodziło o towarzyszenie córce.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.16 12:02  •  Dom [Verity & Kaukaz] Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Prychną z rozbawieniem.
- Nie dziwię się, że taka chuda skoro tak was chowają w tym całym M1. - splótł ręce na torsie - ja bym po prostu poszedł zjeść coś na mieście.No ale najwyraźniej co kraj to obyczaj. - Usta wygięły mu się w szelmowskim uśmiechu. Touché. Nie mógł się powstrzymać, lecz potem sięgnął po nieco ogłady. Drażnienie kucharza nie należało do rozsądnych czynności, choć z drugiej strony czego innego po Spadzińkim można byłoby się spodziewać, prawa?
- To chyba nigdy nie byłeś przesłuchiwany na policji
Zastygł na moment, a potem wzrokiem uciekł w talerz i jak gdyby nigdy nic władował w siebie kolejny kęs obiadu, przeżywając jednocześnie mini retrospekcję swych przygód związanych z budynkiem służb porządkowych. Czując, że jego własne ciało zaraz go zdradzi i być może parsknie na głos przysłonił dłonią usta, chrząknął.
-Mhm, całe szczęście, tak…khm...- musiał ratować resztki powagi zmienił temat. Pokiwał potakująco głową na wieści na temat kolejnych wizyt, a potem lekko się zdziwił. - Po co ja mu tam? Co mu się roi w głowie...- spytał, chcąc wiedzieć czy dziewczyn ma jaki pomysł, bo Adrian nie miał zielonego. Chociaż...może poszła “farba” na temat tych incydentów w szpitalu i Vellard podłapał powód do nowej, zmyślnej kary. Albo to miało na celu tylko dobro Verity, a on popada w lekką paranoję przez to co mu Arata powiedział wczoraj na odchodne. - Czy wy tam nie mówicie przypadkiem o...prywatnych rzeczach, uzewnętrznianie i takie tam? Nie byłoby ci dziwnie gdybym siedział obok? - spytał, zerkając uważnie na dziewczę - Bo jeśli nie, a chciałabyś bym się pojawił to mogę się postarać, choć niczego nie obiecuję. Jutro kończy mi się chorobowe więc może być różnie. - Nie lubił tych psych-cosió, jeszcze bardziej niż ludzi w szpitalu dlatego mowy nie było by się pojawił na wezwanie jednego z terapeutów, jednak jeśli to sama Verity wyraziłaby chęć to...no, ten - mógłby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach