Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Potaknęła na jego słowa, przypatrując się rzeczy, którą trzymał w ręce. I wiedziała, że jest to coś rzadkiego. Niemniej ile lat żyła, to nigdy nie miała do czynienia z czymś takim. Nie zamierzała pytać mężczyzny, skąd to znalazł, bo to nie było głównym tematem. Słuchała uważnie, chcąc później móc kierować się instrukcjami, które daje jej teraz mężczyzna, aby później nie zrobić żadnej gafy. Wzięła to do ręki, ostrożnie, aby nie zgnieść tego - tak jak zresztą sugerował jej nieznajomy, aby zobaczyć, co to jest. Oddała mu, kiedy uspokoiła swoją ciekawość na temat tego. W końcu chcą dobrze zrobić to zadanie, razem współpracując, a jeden błąd ze strony Hemofilii i może pożegnać się ze swoim dorosłym Farosem, który idealnie nadawałby się do obrony kryjówki, gdyby go tak porządnie przeszkolić.
Dziewczyna szła cicho, nie robiąc również zbędnego hałasu. Jej ton kiedy mówiła również nie był głośny, nie było w końcu sensu go unosić. I była równie czujna co mężczyzna, który z nią szedł do punktu docelowego. Czuła, że są już niedaleko, a im bliżej byli, tym bardziej Amelia czuła wewnętrzną satysfakcję z tego, że będzie mieć konfrontację z owym zwierzęciem. Aż delikatnie uśmiechnęła się do siebie pod nosem.
- Też wolałaby, aby wszystko poszło z godnie z planem - oznajmiła spokojnie, przemierzając nierówny teren, do momentu aż sama nie usłyszała czegoś niepokojącego. Nic dziwnego, że poddała się gestowi mężczyzny i również schowała się, aby nie było widać jej sylwetki aż tak dobrze. Cień gada, który nad nimi przeszedł oznaczał triumf dla nich obu, bo to już tylko kwestią czasu było aż dotrą do tego miejsca i zacznie się akcja. Miała nadzieję, że niczego nie spierdoli. Zwykle jak coś robiła, to starał się robić to dobrze, bez zbędnych pomyłek. Ale kto wie? Nie zawsze wszystko musi pójść po czyjejś myśli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Aye - mruknął Dave, po tym milknąc już na dobre. Przemykający nad ich głowami cień był dowodem na to, że znajdowali się coraz bliżej. Wąwóz rozszerzał się nieco, dając im więcej pola manewru, ale też powodując większe ryzyko zauważenia. A musieli przecież uważać nie tylko na gnieżdżące się w pobliżu farosy, ale i innych drapieżnych mieszkańców okolicy.
Przeszli jeszcze może pięćset metrów, gdy mężczyzna znacznie zwolnił. Ostrożnie stawiał krok za krokiem, trzymając się blisko prawej ściany parowu. Wreszcie przystanął tuż przed odbijającą od ich korytarza odnogą. Zza zakrętu raz za razem dobiegały ciche skrzeki, które u tropiciela natychmiast wywołały uśmiech na twarzy. "Mamy je" - przekazał bezgłośnie, poruszając tylko wargami. Gestem pokazał Hemofilii, by stanęła obok, po czym przekazał jej trzy fioletowe kulki ze środkiem usypiającym. Sam pozostawił kieszonkę swojej torby półotwartą, dla wygody dobywania kolejnych sztuk "amunicji", a jedną osobliwą piłeczkę wziął do ręki. Ostrożnie wychylił się za ścianę wąwozu, chcąc rozeznać się w budowie skalnego kompleksu i ocenić odległość od celu. Zerknął na kilka sekund, po czym zaraz wycofał się, by nie zostać zauważonym.
- Jakieś pięć metrów. Ty bierzesz samicę, ja młode. Nie wciągnij przypadkiem usypiacza - poinstruował szeptem. Upewniwszy się zaś, że jego towarzyszka polowania nie zgłasza żadnych nagłych zastrzeżeń, odliczył na palcach sygnał do startu, a zacisnąwszy pięść na jego koniec, raźno i z uśmiechem na twarzy wyskoczył na skrzyżowanie skalnych ścieżek, tym samym ściągając na siebie uwagę przebywających w gnieździe gadów.

Termin odpisu: 18.10 do północy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się lekko do siebie, wiedząc, że byli coraz bliżej celu. Nie zamierzała chować się ze swoją radością czy ekscytacją, ale chciała być przy tym również cicha i subtelna. Na całe szczęście, że Hemo miała dar cichego skradania się, dlatego pomimo zwiększającego wąwozu, wciąż była cicha, przez co i mało zauważalna. A w przypadku "zagrożenia", mogła zawsze się przemknąć tak, aby nie została zauważona. Nie wiedziała jednak, czy jej towarzysz również tak potrafi.
Kiedy tylko mężczyzna zaczął zwalniać, Amelia automatycznie również, idąc krok w krok za nim. Zrozumiała, że byli już na miejscu, przez co tylko mogła się szykować do ustalonego wcześniej zadania, jak i również ważna była dyskrecja. Ale z tym kobieta akurat nie miała problemu. Stanęła obok niego, kiedy nadszedł ten odpowiedni czas, pokazując mu delikatny uśmiech, gdy stwierdził, że "już je mamy". Wzięła ostrożnie do ręki wspomniane wcześniej kulki, obchodząc się z nimi trochę jak z dzieckiem. Przytaknęła na jego resztę słów i teraz czekała tylko na sygnał. Ruszyła w momencie, kiedy zobaczyła zaciśniętą pięść, udając się w kierunku samicy - w końcu to ona interesowała ja najbardziej. rzucając w samice usypiaczem, który miała w dłoni. Oczywiście uprzednio przebiła go paznokciem. Nie do końca była pewna, czy prawidłowo robiła to, co nakazał jej wcześniej mężczyzna, ale jeśli tylko tym się nie sztachnie, będzie najwyżej improwizować. Nie pierwszy raz zresztą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Osaczyli gniazdo z dwóch stron, każde próbując zwrócić na siebie uwagę innego gada. Dave widząc, że samica obraca łeb w kierunku Hemofilii, zaczął powoli przesuwać się w kierunku młodych. Nie mógł doskoczyć do nich zbyt gwałtownie, by nie zaalarmować matki, która pewnie natychmiast przystąpiłaby do ataku. Przestępował ostrożnie, noga za nogą, tylko kątem oka obserwując nastoletnie farosy. Wzbudzenie w nich zbytniego strachu również mogłoby mu ściągnąć na kark dorosłego osobnika, a tego musieli za wszelką cenę uniknąć. Dopiero więc wtedy, kiedy wymordowana wykonała swój ruch i cisnęła pocisk usypiający przed gada, jej towarzysz wykonał identyczny ruch, rozkwaszając środek usypiający o nozdrza jednego z młodych. Trzeba facetowi przyznać, miał niezłego cela.
Kulka rzucona przez Amelię również nie chybiła celu, lądując nieopodal przednich łap samicy. Ta akurat trzymała się blisko ziemi, gotowa do skoku, więc ulatujący w górę fioletowy dym szybko odnalazł drogę do jej układu oddechowego. Nie było to jednak wystarczająco, by ją powalić, o czym oboje myśliwych wiedziało doskonale. Matka dwóch małych farosiątek zamrugała, trochę jakby sennie, jednak słysząc z niedaleka skrzek swojego spanikowanego młodego, oparła się chęci zapadnięcia w drzemkę. Odwróciła wzrok w stronę gniazda, gdzie jedno z jej młodych leżało nieprzytomne, a drugie wydawało z siebie gardłowe dźwięki w wyrazie najwyższej paniki. Samica szybko uznała Dave'a za sprawcę tego nieszczęścia, ruszając w jego stronę z furią w oczach. Działanie pierwszej dawki środka usypiającego spowalniało jej ruchy, jednak łowca i tak musiał sprawnie odsunąć się i odskoczyć w bok, by uniknąć potężnych szczęk zwierzęcia. Odskoczył w lewo, znajdując się jeszcze dalej od kobiety, przez co próbował nie wchodzić jej w drogę. W końcu od uśpienia dorosłej sztuki zależał teraz sukces ich obojga.

Termin odpisu: 24.10 do północy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widząc co zamierza zrobić mężczyzna, Hemofilia starał się całą uwagę samicy zwrócić ku sobie, coby nieznajomy łatwo sobie poradził z młodymi. Kiedy z nimi się upora, zostanie już tylko samica, której będzie trzeba pokazać, gdzie jej miejsce i kogo tak naprawdę powinna się słuchać. Może to być trudne zadanie, ale dla chcącego nic trudnego, czyż nie?
Widząc kątem oka, że mężczyzna wykonał swój pierwszy ruch, Amelia zdecydowała się na kolejne użycie tajnej broni w postaci usypiacza. Pamiętała, że jedna kulka póki co nie wystarczy, więc gdy tylko sprawiła w oszołomienie samicę, Hemo przebiła kolejną kulkę, którą znowu rzuciła pod nogi matki, aby jeszcze więcej nawzdychała się fioletowej smugi. Rzuciła to w tym samym momencie, kiedy samica odwróciła spojrzenie do mężczyzny, który zajmował się małymi farosami. Jeśli to nadal nie pomogło lub chybiła przez to, że matka młodych ruszyła się do boju, Amelia podbiegła, aby odwrócić jej uwagę od mężczyzny. Była wstanie poświęcić się, a wiedząc, że ruchomy cel będzie trudniejszy do uśpienia czy zwerbowania, użyła swojej mocy wektorów, łapiąc zwierzę za łapy, uniemożliwiając jej w ten sam sposób jakikolwiek chód. Ciężko będzie utrzymać bestię, ale była wymordowaną. Jej siła była dwukrotnie większa od ludzkiej. Dodatkowo nawet jak jej się uda na moment zatrzymać, będzie mogła rzucić w nią kulką, którą tym razem na pewno nie chybi.

Wektory, czas trwania: 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wydarzenia rozgrywały się tak szybko, że chyba tylko podrasowane mutacją oczy wymordowanych mogłyby za nimi nadążyć. Samica farosa rzuciła się w kierunku Dave'a, który odskoczył w bok. Rozpędzone ptaszysko oddychało ciężko, przez co kolejna kulka rzucona przez Hemofilię została przez gada wciągnięta od razu do układu oddechowego. To jednak nie było już w stanie zatrzymać rozpędu zwierzęcia, które z pełną determinacją zamierzało rozszarpać na strzępy myśliwego, który śmiał skrzywdzić jej potomka. Mężczyzna już szykował się do przyjęcia ataku, kiedy swoją skuteczność okazały strzały wektorowe. Owinęły się ciasno wokół łap samicy, zatrzymując ją w miejscu. Gwałtowne szarpnięcie spowodowało, że gadzina zatrzepotała skrzydłami i uniosła się nieco w powietrzu dla wyhamowania. To dało szansę Dave'ovi, który przetoczył się pod brzuchem dorosłej sztuki i cisnął jeden ze swoich pocisków usypiających w stronę oszalałego ze strachu młodego farosa. Wycelował dobrze, więc po chwili kolejny z gadziej rodzinki leżał uśpiony w gnieździe, przewieszając smętnie łeb przez swego brata. Tymczasem matka, choć znacznie oszołomiona oboma trafieniami, wciąż szarpała się, zmuszając Hemofilię do utrzymywania jej w miejscu obiema rękami. Prawdopodobnie to troska o młode wywołała u niej zastrzyk adrenaliny, dzięki któremu była w stanie jeszcze wykrzesać z siebie tyle siły.

Termin odpisu: 30.10 do północy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie spodziewała się, że tak precyzyjnie rzuci drugą kulkę. Obstawiała to za czysty fart, głównie dlatego, że Faros był nieostrożny. Skupił się tylko i wyłącznie na bronieniu młodych, ale o sobie nie zdążył już pomyśleć. Mimo tego i tak samica nie dała za wygraną, przez co Hemofilia była zmuszona użyć swojej mocy, aby spowolnić zapłon samicy. Ciężko było ją utrzymać, w szczególności gdy użyła swoich skrzydeł, ale Hemofilia tak samo jak samica nie dawała za wygraną i pełna determinacji, robiła to, co do niej należało. Wektorowe strzały chcąc nie chcąc kaleczyły Farosa, który uparcie próbował się szarpać i zrobić wszystko, aby uratować młode. Hemo natomiast czekała na moment aż Dave załatwi swoją sprawę, by później móc przejść do momentu aż ona zajmuje się swoim Farosem. Wiedziała, że będzie ciężko, ale dla DOGS wiele rzeczy zdążyła zrobić, więc taki pikuś nie sprawi jej różnicy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gad rzucał się na wszystkie strony, ze wszystkich sił próbując wyszarpać się z uścisku wektorowych strzał. Piski młodych były dla ich matki ogromną motywacją do walki, a jeszcze większą okazało się ich milczenie. Samica musiała wziąć ciszę za jeszcze gorszy sygnał i nic nie mogło powstrzymać jej od rzucenia się na ratunek potomstwu. Była otępiała, ale to jeszcze nie umniejszało jej siły. W pewnym momencie szarpnęła jedną z przednich łap tak mocno, że wyrwała się z czarnej pętli i zamachnęła się nią prosto w stronę Hemofilii. Uzbrojone w potężne szpony łapsko mogło porządnie pokiereszować wymordowaną, chyba że ta postanowiłaby się odsunąć - co spowodowałoby utratę kontroli nad pozostałymi strzałami.
Dave w tym czasie nie zwracał większej uwagi na to, co dzieje się z dorosłym farosem i jego tymczasową towarzyszką polowania.
Zaszedł gniazdo od drugiej strony, by uniknąć uderzenia ogonem rozszalałej bestii i z werwą zabrał się do związywania swoich młodych zdobyczy. Wydobył zwój porządnego sznura i począł związywać łapy i pyski obu gadzin, póki te były uśpione.

Termin: 4.12 do północy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach