Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Uczestnicy: Hemofilia, Hitoshi
Cel misji: Dorosły Faros Północny dla organizacji DOGS
Poziom trudności: Średni
Możliwość zgonu postaci: Głupie decyzje mogą mieć głupie konsekwencje, a tragiczne... |:


Minął prawie tydzień od kiedy wyruszyliście z kryjówki na poszukiwanie stwora. Nie szło wam to za dobrze, a pora roku sprawnie utrudniała wam zadanie. Co prawda wiosna gdzieś się tam czaiła za rogiem, lecz aktywność gadów wciąż była znikoma, jakby wędrowny tryb życia tych stworzeń to był mały problemem. Dni więc mijały, a wy się bezowocnie kręciliście po świecie niczym Japończyk po muzeum mający rozładowany aparat - żadnych tropów, żadnych plotek, nikt nic nie widział, za to wasze buty zdążyły przesiąknąć topniejącym śniegiem niczym gąbki. Jedynym pojemnym akcentem na koniec tego dnia było odnalezienie niewielkiej spelunki. Z zewnątrz wyglądała, jakby trzymała ją w ryzach wyłącznie taśma lub jakaś niewidzialna siła - wewnątrz nie prezentowało się to wiele lepiej. Nie było jednak co narzekać. Wizja nocy spędzonej w suchym, ciepłym miejscu wynagradzała wszystkie niedociągnięcia w wystroju na który to składały się zdezelowane fotele samochodowe oaz krzywe taborety. A kto wie, może ten żylasty barman z owadzimi ślepiami będzie coś wiedział? W końcu za ladą nad półką z tajemniczymi butelkami oraz łojami wisiała nieumiejętnie wypchana głowa bestii której poszukiwali żywcem. Wierzycie w przypadki?


Termin na odpis: 11 kwietnia do północy


|Ponoć zależy wam by misja nie stała w miejscu, zatem będę dawała wam tydzień na odpis by w tym czasie machnąć chociaż jedną turę. Jeżeli któreś z was z jakichkolwiek względów nie będzie w stanie się wyrobić - niech mnie powiadomi. Nie gryzę. Przekroczenie terminu będzie wiązało się z poważnymi konsekwencjami dla waszych postaci.
|Opiszcie w swoich postach w spojlerach swój ekwipunek. Nie narzucam go wam, lecz pamiętajcie by wszytko było w granicach rozsądku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ekwipunek:

Łowy nie szył najlepiej. Przez warunki pogodowe większość bestii po prostu nie było. Nie lubiły chłodu, to było zrozumiale przez samo siebie. Oczywiście były skrajne wyjątki, jednak to nie tego poszukiwała Hemofilia wraz z jej podwładnym. Owszem, podwładnym. Od zawsze i na zawsze nim pozostanie, niezależnie od tego jakie zdanie ma chłopak na ten temat. Był gówniarzem w jej oczach i tylko dzięki jej tutaj przeżył. Nie ukrywa, że mogła trochę wyolbrzymiać, ale gdyby nie ona, chłopak miałby zdecydowanie ciężej na samym starcie. A grunt, to mieć prosty i przyjemny początek. Prawda? Prawda.
- Chujowo - burknęła pod nosem bardziej do siebie niżeli do swojego współpracownika, teraz poszukując coś, gdzie mogliby się zatrzymać. Zregenerować siły i na nowo zacząć szukać tego, czego chcieli. Faros'a północnego. Wiedziała, że to będzie czasochłonne, ale nie a wykonalne. Jak nie Hemo, to kto? Dla niej nie było rzeczy niemożliwych do zrealizowania, co najwyżej troszkę trudne.
Natknęli się na karczmę.
- Chodź tutaj. Kimniemy się, zjemy coś, może ktoś coś powie - rzuciła luźno, ruchem głowy zapraszając go do środka - Masz tylko się zachowywać, bo nie ręczę za siebie - pamiętała jak ostatnim razem musiała wyciągać ich z opresji, ponieważ napyskował tym, którym nie trzeba było. Jeśli raz jeszcze wywinie jej podobny numer, nie będzie się opanowywać.
Typowa melina. Wszystko trzymało się na wątpliwej jakości kleju, mając wrażenie, że przy jednym większym uderzeniu wszystko runie. Ale wolała coś takiego, niżeli spać na śniegu. Buty jej przemakały, chociaż gdyby była na boso nie byłoby wcale lepiej. Weszła do środka, siadając od razu przy barze wraz ze swoim towarzyszem. Gdyby jednak nie chciał usiąść, siłą przyciągnęła go za ucho, posadziwszy go na wyznaczonym miejscu. Odchrząknęła, rozglądając się po pomieszczeniu, a kiedy jej oczom ukazało się to, co od tygodnia cały czas szukała...
Bingo.
- Witam. Jest tutaj dostępny jakiś nocleg? Chcieliśmy się zatrzymać na jedną noc, zregenerować siły po tygodniowej wędrówce i z samego rana wyruszyć. Wysoko płacę - wiedziała, że takie rzeczy nie są za darmo, choć nie wiedziała, co w zamian będzie chciał mężczyzna, to miała nadzieję, że jej zapłata będzie godziwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ekwipunek:


Hemofilia non stop marudziła i zrzędziła jak stara baba.
Młody idziemy tędy, młody zaraz się ściemni. Młody tamto, młody sramto.
Hitoshi miał już serdecznie dość wyprawy z Hemofilią i gdyby wiedział w co się wpakowuje, najpewniej wykręciłby się od podróży z nią, i porwał się na inne atrakcje. Obojętnie z jakim psychopatą.
- Bardzo – rzucił jedynie, nie mając ochoty na żadne rozmowy, zresztą jak podczas całej podróży. Nie należał do zbyt gadatliwych typów raczej mało mówił, a jak już zaczynał, najczęściej kończyło się to jakąś bójką, nałapaniem nowych wrogów bądź wpadnięciem w szał i zniszczeniem wszystkiego w zasięgu wzroku. Słodka destrukcja. Poza tym fakt bycia „podwładnym” Hemofilii nie był mu kompletnie w smak. Oczywiście, był jej wdzięczny za przygarnięcie do DOGS, jednak dziewczynę trochę ponosiła fantazja odnośnie ich relacji.  Hitoshi nie był uroczym szczeniaczkiem, którego można było rozstawiać po kątach, i który grzecznie potakiwał głową na każde wypowiedziane przez starszych słowo. Pyskaty i wulgarny, ciężki do okiełznania. Wdzięczność była pojęciem względnym, a przynależność do DOGS – okazją.  Był złodziejem, więc łaska jaką objawiła go Hemo była jedynie...praktycznym wyjściem. Nic poza tym. W jego oczach była osobą, którą toleruje. W sumie, był to swego rodzaju zaszczyt. Awansowała z Wrzodu na dupie.
- Skończ mnie pouczać, mamo. Jestem dużym chłopcem – powiedział złośliwie, a przeuroczy uśmiech rozdarł mu twarz w miejscach, gdzie znajdywały się kąciki. Nieprzyzwyczajony do szczerzenia się jak debil, szybko spoważniał. Podążył za kobietą, wchodząc zaraz do zatęchłej nory, w której od razu poczuł się jak w domu. Rozejrzał się pospiesznie po lokalu zbitym ze spróchniałych desek i powlókł nogami za Hemo do kontuaru. Szybko odchylił głowę przez atakiem na swoje ucho i warknął zwierzęco w stronę kobiety. Ostrzegawczo. Dopiero po chwili przysiadł obok niej kiedy uznał to za stosowne. Zsunął z ust wysoko postawiony kołnierz i wsparł głowę na otwartej dłoni. Ziewnął ukazując dwa, niewielkie, ostro zakończone kły i uraczył obsługującego przenikliwym spojrzeniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Barman skierował swoje wielkie niczym talerze, owadzie ślepia na Hemofilię.
- Nocleg...- powtórzył, po czym się na chwilę jakby zamyślił, a czułki wystające z czoła poruszyły się niespokojnie - Nocleg, tak... - Zacmokał parę razy w powietrzu. Wyglądał jakby walczył w myślach sam ze sobą - Właściwie, niech stracę. - Wzdychnął pod nosem - Wczoraj obiecałem sobie, że ostatni raz godzę się na przenocowanie kogoś, lecz wy nie wyglądacie na takich co napierdolą się w pięć dup i popuszczą w gacie przez sen. Kurwa, to że wyglądam jak wyglądam nie oznacza, że uśmiecha mi się bawić z czyimś gównem, co nie? Jakby w tej melinie nie śmierdziało już dostatecznie mocno... - Wytłumaczył się, zamarudził, pociągną nosem po czym skinieniem głowy wskazał na róg w głębi sali - Nie mam oddzielnych pomieszczeń, to jest mam zaplecze i magazyn, lecz tam nie wpuszczam obcych. Jedyne co mogę wam polecić to tamten stolik. Stoją przy nim najwygodniejsze fotele w tej budzie. Jakoś po północy robi się tu względnie spokojnie, zresztą i tak mało komu w taką pogodę chce się wlec na to zadupie więc nikt za specjalnie nie powinien wam przeszkadzać. - Wzruszył ramionami. Zresztą już teraz mało kto krzątał się po pomieszczeniu - jakaś para, jakaś dziwka, kilku facetów w tym jeden z wyjątkowo żarówiastym szalikiem w różową kratę. Trudno powiedzieć czy był odważny, przegrał zakład czy po protu zimno go nakurwiało do tego stopnia, że było mu bez różnicy co nosi. Desperacja.  - Nie musisz za to płacić, lecz jeśli chcesz się odwdzięczyć to może chcesz kupić trochę "torpedy"? Zostało mi dziewięć butelek tego gówna na stanie i nikt nie chce go brać, a założyłem się z kumplem, że do końca tygodnia opchnę wszystkie. - Wyciągnął z pod lady ciemną, szklaną butelkę zamkniętą na korek. Wyglądała na usmarowaną czymś lepkim i straszyła zawartością. - To jak, polać? Hm? Hm? - Z uśmiechem akwizytora numer pięć pomachał szkłem to przed Hemofilią, to przed Hitoshim. Przenikliwe spojrzenie tego drugiego ostudziło nieco entuzjazm Muchy do tego stopnia, że ten nerwowo poruszył swoimi owadzimi skrzydełkami wydając przy tym krótkie, charakterystyczne dla muchy buczenie. Skrzydełka wyglądały na delikatne i były niemal przezroczyste - pewne właśnie z tego powodu ich nie dostrzegli od razu.

Termin na odpis: 13 15 kwietnia do północy

Termin przesunięty na prośbę graczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Była potrzebna jej pomoc. Nie lubiła tego przyznawać, toteż siedziała cicho. Dobrze było mu wmówić, że to polecenie od Growlithe, choć żadnego jej nie wydawał. W końcu nie widzieli się bite pół roku, a Hitoshi nie bardzo wdrążał w szczegóły, kiedy po prostu z dupy go wyrwała i wyciągnęła w przygodę. W końcu rozkaz od przywódcy, to rozkaz od przywódcy.
Nie rozmawiali zbyt dużo, po prostu nie było tematów. Dla nich obojga było dobrze, aby siedzieć cicho - niepotrzebne rozmowy tylko prowadziły do nieprzyjemnych konfliktów. Denerwowało ją to, że Hitoshi aż po dziś dzień nie zrozumiał tego, że ją należało szanować. Ale wkrótce to zrozumie. Sam przywódca ją szanuje, a taki szczeniak nie? No bez przesady.
Uniosła kącik ust. Doprawdy, rzygać jej się chciało na widok wymuszonego uśmiechu. W chuj sztuczny i w chuj nieprawdziwy. W ogóle, co to miało znaczyć? Szczeniak zdecydowanie za dużo sobie pozwalał.
- Jasne. Następnym razem sam sobie będziesz ratować dupę. Wiesz co powiem Growlithe'owi? Że wrzód na dupie za bardzo podskakiwał, a banda wymordowanych rozerwała jego ciało na strzępy, synku - wycedziła przez zęby, wchodząc do burdelu. Chociaż większą prawdą byłoby to, gdyby Hemo przyczyniła się do śmierci Hitoshi'ego. W to prędzej dało się uwierzyć. Jednak kto by zwracał uwagę na szczegóły.
- Nie pozwalaj sobie - surowy ton głosy wydobył się z jej gardła, kiedy usłyszała to powarkiwanie. Dzieciak doskonale wiedział, kiedy jest ta granica, której nie warto przekraczać. Co jej zrobi? Wgryzie się w nią, przestrzeli jej ramię? Proszę bardzo. Jednak ona nic nie poczuje.
Wrócił spojrzeniem na mężczyznę, delikatnie się do niego uśmiechając. Jakby chwilowe wkurwienie prysnęło jak bańka mydlana. Zabawne jak potrafiła oczarować niejednego faceta swoim urokiem osobistym. Do tego uśmiech, przeczesywanie włosów... Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy mężczyzna postanowił ich przenocować. Fotele? Nie było tak źle. Zawsze mogło być gorzej, a tutaj nie można liczyć na nic więcej. I tak dostali dużo więcej niż kobieta oczekiwała.
- Bardzo panu dziękujemy - po tych słowach uważnie przyjrzała się otoczeniu, rejestrując każdego człowieka, nie człowieka i w jakim był stanie lokal. Zmrużyła oczy, brzuch jej zaburczał, a spojrzeniem wróciła na specyfik, który to mężczyzna zdążył wyciągnąć spod blatu. Nie wyglądał zachęcająco, tak samo jego czułka, które drgnęły, kiedy tylko spojrzał na chłopaka. Zabawne, że dopiero teraz je zobaczyła. Odchrząknęła, kopiąc pod ladą Hitoshi'ego. Nie, nie ze złośliwości. Chciała, aby był czujny. Podobnie jak Hitoshi, oparła polik o otwartą dłoń, wzdychając cicho, acz rozkosznie.
- No nie wiem, nie wiem... Z czego to jest? - uniosła brwi w widocznym zainteresowaniu. No co? Jeśli miałaby to kupić, musi się dowiedzieć, co to takiego jest. Ryzykować nie miała zamiaru. Też nie miała pewności, czy mężczyzna powie prawdę, ale za to mogła nawiązać z nim jakiś kontakt. Pogadać chwilę, by dowiedzieć się, skąd ma zwierzynę nad ladą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Bla. Bla.  Bla. Bla.
Jakże ona straszna.
Bla, bla, bla, bla.
Jakże ona nudna.
Hitoshi miał dość jej zrzędzenia, jej prób zastraszania i udawania jakże trzeba ją poważać oraz się bać. Nie odczuwał przez nikim lęku, nawet przed Wilczurem, a ona chciała, aby zaczął ją poważać bardziej niż jego. Co mogło go spotkać poza śmiercią? Nic. Wisiało mu to wszelkie niebezpieczeństwo, gdyż sam je kochał. Może, trochę był szalony. Może ból, którego doświadczył nie osłabił go, ale jedynie pogłębił to co w nim siedział od bardzo dawna?
- ]Nie potrzebuje twojej pomocy – powiedział spokojnie, siadając tuż obok niej. Znudziły mu się przepychanki słowne z Hemofilią. Przyglądał się barmanowi starając się w nim wychwycić coś interesującego. Owadzia twarz. Dziwna sprawa. Trochę odrażająca.
- Mhm – rzucił znudzony, kompletnie ją ignorując. Typowa baba. Zrzędliwa, marudna i warkliwa jak przy miesiączce. Za życia pamiętał jedną dziewczynę, z której wciągał kreskę. Również była denerwująca co Hemo, jedynie z tą różnicą, że Wymordowana potrafiła milczeć. Tamtej gęba się nie zamykała.
Przymknął na chwilę oczy, ziewając i ukazując z tym samym swoje dwa niewielki, ostre kły, które wcale nie były wirusową modyfikacją. Czując kopnięcie pod stołem, nie zareagował. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.  Oczywiście, specyfika ich relacji polegała na tym, że chłopak doskonale odgadywał niewypowiedziane na głos myśli Hemofilii. Wzrokiem przesunął po specyfiku, a następnie lekko odwrócił się bokiem, mając oko na wejście główne, jak zarówno na całą salę i barmana po swojej lewej stronie. Siedział przodem do kobiety, sprawiając złudne wrażenie niegroźnego dzieciaka. Im bardziej mylny był obraz, tym mieli większe pole do popisu i efekt zaskoczenia. Hemofilia również wyglądała, a teraz nawet zachowywała się jak zwykła, trochę bardziej wygadana dziewczyna. Może ktoś nawet pomyślałby, że są rodzeństwem? Cholera wie.
- Macie tu coś do jedzenia? - odezwał się w końcu i przechylił lekko głowę w stronę barmana. Figlarne spojrzenie i zawadiacki uśmiech mimowolnie zakradł się na wąskie, blada usta. Nie miał tyle zapału i ochoty do prowadzenia rozmów, co jego towarzyszka. Chciał się najeść i uwalić się na jakimś siedzeniu w suchym miejscu i zasnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oboje postanowili zachować wzmożoną czujność, lecz właściwie...mieli ku temu powody? Jak już mogli zauważyć na początku prócz nich była tu może góra piątka klientów. Zauważona wcześniej para w tym momencie migdaliła się w najlepsze w kącie, dziwka w innym profesjonalni zabawiała flirtem chłopców. Jeden jadł jej już praktycznie z ręki. Gość w oczojebnym szaliku opuścił lokal...Typowa, średnio-słabo prosperująca melina na zadupiu, jak się patrzy.
- Och, ooooch... nie ma za co, złotko. - Uśmiechnął się lekko, pozwalając sobie również na nadanie pieszczotliwego przydomku Hemofilii, która swoim zachowaniem go do tego przecież prowokowała. Tam włos jej zafalował, tam usteczka się wygięły, rzęski zatrzepotały, a on nie był obojętny na podobne zabiegi. Lubił, jak się kobiety przy nim wdzięczyły, nawet jeżeli doskonale zdawał sobie sprawę, że miały w tym jakiś interes. Nie był głupi. Swoje przeżył, swoje wypracował, wiedział jak wyglądał.
- Trudno powiedzieć...ze wszystkiego? - Zauważył żartobliwie, a następnie otworzył beztroskim ruchem butelkę i podsunął jej szyjkę Hemofili do powąchania. I cóż, nie dało się zaprzeczyć, że w słowach barmana było coś na rzeczy. Wymordowana nie musiała nawet się specjalnie zaciągać by poczuć ostry, duszący zapach alkoholu i...czegoś, co aż podrażniało oczy i wywoływało łzawienie. Hitoshi również mógł to poczuć mimo iż siedział obok. Coś smolistego? Pikantnego? Jakby ktoś wymieszał spirytus z olejem napędowym, papryką chilli i...czymś. Pomijając, że przez szyjkę widać było unoszące się na powierzchni drobne chitynowe pancerzyki. Tak. Pijalne na pewno to było, bo w końcu w ciekłej formie, lecz chyba zdecydowanie szersze zastosowanie mogło wykazywać jako paliwo do pojazdu, rozpałka lub koktajl Mołotowa.
- Rano przyniesiono mi kilka bazyliszków, więc coś się znajdzie. Sporo mi tych gadów ostatnio znoszą, huh...Podać?

Termin na odpis: 23 kwietnia do północy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ignorował go. Może nie całkowicie, ale ciągnięcie tego głupiego tematu nie miało sensu. Po co coś drążyć, skoro przy tym mogą się wkurwić jeszcze bardziej. Hitoshi był jaki był i choć Hemofilia o tym wiedziała, nie znaczy, że jej to nie irytowało. Wyszczekany gówniarz. Kiedyś zamknie mu się ta jadaczka, ale nawet wtedy mężczyzna nie zmieni swojego postępowania. Chociaż może?
To nie tak, że czegoś chciała. Miała swoją urodę, przed życiowe doświadczenie była dość czujną osobą. Czasem całkiem nieświadomie zachowywała się jak panienka, przez co dużo adoratorów odbierało to jako podryw. Jak grubo się z tym mylili, kiedy spotkali się z pięścią Hemo.
Następna osoba z baru wyszła. Ludzi było coraz mnie, przez co ruch był mniejszy, a dzięki temu miała pewność, że będą mogli się wyspać. W sumie racja, do tej klitki niewiele osób chce zaglądać. Przynajmniej nie o tej porze. Brudno tutaj, ponuro. Strach pomyśleć, co dzieje się tutaj wciągu nocy. Ale oni nie bali się czegoś takiego, to było już prawie jak tradycja. Drgnęła jej natomiast brew, kiedy usłyszała uroczy przydomek. Niemniej nie zamierzała oto robić burdę. Nie byłoby to słuszne. Odchrząknęła jedynie, ziewając sobie przy okazji.
Wcale nie przejmowała się posturą chłopaka. Doskonale wiedziała, że w tej chwili miał oko na wszystko i wszystkich. Co z tego, że darli ze sobą koty na każdym kroku? Ważne, że jak przychodzi co do czego, potrafią się zrozumieć. Głupie kopnięcie, głupie zignorowanie i wszystko jasne. A sztuczności w tym wszystkim nie było żadnej.
- Ze wszystkiego mówisz? - podrapała się leniwie po podbródku w chwilowym zamyśleniu, by później palcami zjechać po szyi, zatrzymując je na swoich wystających obojczykach. Sztachnęła się tym i śmierdziało to jak każdy trunek z czymś jeszcze. Zmarszczyła nos, ale nie w niezadowoleniu. Po prostu, zbyt intensywny zapach i nic więcej - No, zobaczymy. Pierw faktycznie przydałoby się coś zjeść. Bazyliszki? Mogą być - bo oczywiście Amelia nauczyła się nie wybrzydzać. Zjadała wszystko i to dosłownie. Nie miała większych skrupułów, by zjeść ludzkie mięso, surowe albo buraka cukrowego na surowo. Cokolwiek, byleby mogła to zjeść i tyle.
- W ogóle, skąd to masz? - to, miała na myśli zwierzynę, która zdobiła ów burdel.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Siedział wpatrzony na wejście i w duchu błagał, aby zaczęło się dziać coś ciekawego, aby nie musiał słuchać tego milusińskiego bełkotu faceta o wyglądzie muchy. Obleśny typ, który najwidoczniej zdawał sobie sprawę, że takie ślicznotki, jak Hemo nigdy nie zwracają się do niego, nie oczekując niczego w zamian. Co za czasy!
Złączył ze sobą dwa palce - wskazujący i środkowy, kciuk mając mu górze, udał, że nim odbezpiecza broń, a następnie końcówki przyłożył sobie do skroni i strzelił sobie w łeb. Niech ten zasrany dzień się kończy albo niech znajdą w końcu skurwiałego Farosa, na którego myśl zaczynał czuć irytację. Pieruńska gadzina zaszyła się w najgorszej norze, a oni musieli szlajać się niczym banda bezdomnych, śmierdzących włóczęg proszących się o chwilowe schronienie w jakiejś spelunie. Hitoshi nie należał do grona miłych typów. Niebezpieczny, lekko niestabilny, szybko tracił panowanie połączone z działaniem wirusa X, który coraz częściej mu dokuczał. A przecież byli takimi dobrymi przyjaciółmi! Uwielbiał być Wymordowanym. Ale wirus działał jak bardzo chujowy narkotyk, po którym nie ma się fajnych odlotów tylko brudne, poszarpane ubranie, czasem umazane we krwi.
Nie odzywał się, widząc jak paru gości zaczyna opuszczać przybytek. Im mniej, tym lepiej. Nie lubił tłoku. Z zadowoleniem spoglądał na czarne od syfu ściany i wtedy to poczuł... Dziwny, drażniący zapach z jednej butelek barmana. Znacznie skrzywił się, odwracają głowę i zerkając na specyfik, który próbował opchnąć Hemofilii. W kieszeni niemowo zabrzęczało mu kilka moment, które komuś ukradł. Może nawet Shionowi. Szczerze mówiąc, przydałaby mu się jedna, może z dwie, butelek. Cholera wie, co ich spotka na Desperacji, a posiadanie przy sobie paliwa do odrzutowca mogło się okazać zbawienne.
Szturchnął Hemo kolanem pod ladą barową - ma ją kupić, znowu głowę zwracając w stronę drzwi. Niecierpliwił się.
- Tak, podać - rzucił w końcu, nie racząc spojrzeć na właściciela burdelu. Wiedział, że Hemo na tyle go oczarowała, że on nie musiał się trudzić i wysilać na bycie miłym. Całe szczęście. Wówczas, długo odchorowuje i rzyga gdzie popadnie. Cholera, czy on zawsze był taki? Czy tylko wirus go wyniszczył? A może byłego ćpuna, nie da się nauczyć już pokory?
Czekał w dziwnym jak na siebie spokoju i milczeniu, nie marudząc ani nie pajacując. Wzrokiem wyszukał sobie miejsca, w którym miał zamiar spać. Obecnie siedział tam jakiś brzydki koleś, jednak jeśli nie zmyje się do kilku godzin, będzie lizał podeszwy buta Charta. Ta myśl przyjemnie rozluźniała go, jakby ktoś masował jego spięte ramiona i kark. Przydałby mu się masaż. Może nawet...zerknął na Hemo, ha! Dobre sobie, nie było tematu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No, mówił, a przy tym wodził wzrokiem za tym jej paluszkiem, by w pewnym momencie niechętnie odciągnąć od niej wzrok i wygiąć ryja w stronę zaplecza
- Hikki! Walnij padlinę na ruszt. Tylko tej świeższej - wydarł się, a zaraz potem pokazał swoje żółte ząbki w gościnnym uśmiechu. Jakkolwiek by nie wyglądał to trzeba było przyznać, że był idącym na rękę człowiekiem. A przynajmniej sprawiał wrażenie pomocnego.  
- Dwa czy trzy lata temu wpierdolił się taki do baru i narobił sporej sieki. Zeżarł mi kobietę, najlepszego dostawcę i połowę łóżka. - ]Wzruszył ramionami nie będąc przejęty tym nieszczęściem. W końcu zdarza się. - Najbardziej mi szkoda tego szmuglera. Miał dobre ceny i sypał rabatami - co prawa miało to zapewne związek z tym, że pukał Mariko na boku no ale no... opłacało się. - Zachichotał pod nosem z pewną nostalgią - Ogólnie to sporo tu tych bydląt, a wszytko przez ten parszywy wąwóz na północy... Jest cholernie głęboki i szeroki, w sumie to bardziej pasuje powiedzieć że to taki kanion jaki, ne? Lubią tam zimować różne gadziny - stąd tyle tych bazyliszków, no ale...nie tylko ich. Wiadomo, skończy się sielanka, gdy farosy stanął się żwawsze. Przeważnie tu się nie zapuszczają, lecz jeśli jeszcze raz jakiś przyjdzie i plądruje mi chatę to drugiego łba wieszać tu nie będę tylko zawinę interes. Zresztą powinienem to robić za pierwszym razem tak, jak raziła mi Anemia. Meh...No ale nic, nie ma tego złego, co nie. Gdyby nie moja zawziętość to bym nie mógł was tu gościć. Swoją drogą, jeśli ciekawią was Farosy to był gzie tu taki laluś w różu co też się pytał. Zdawał się wiedzieć z czym temat się "je"...- Zażartował rozglądając się po pomieszczeniu drapiąc się po "wczorajszym" zaroście. - ..tsk, musieliście się minąć. Szkoda. Bardzo konkretny chłopak.

Termin na odpis: 31 kwietnia do północy
Za porozumieniem
Termin do odpisu: 7 maja
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ponownie się do niego uśmiechnęła, kiedy wrócił spojrzeniem na nią. Skoro on stwarzał pozory tego, z którym można było się bardzo łatwo dogadać, ona będzie stwarzać takie, gdzie oczaruje mężczyznę swoją urodą. Niewinna i słodka - tak bardzo fałszywy i mylący to obraz.
Przytaknęła na jego słowa. Nie mógł zauważyć przejęcia u kobiety tą historyjką. Jakby takie rzeczy były na porządku dziennym. Uśmiech dalej trzymała na twarzy, stwarzając zainteresowanie, a tak naprawdę była znużona. Parskała nawet śmiechem! Ale generalnie myślała, że o czymś konkretnym się dowie. Chociaż? Niewiele później dostała dokładniejsze dane odnośnie ich pobytu. Już miała dziękować za te informacje, pociągnąć dalej tę rozmowę, kiedy do jej uszu dotarło imię siostry. Zdziwiła się nieco, bo nigdy nie podejrzewała ją o takie porady.
- Powiedziałeś Anemia? Skąd ją znasz? Kiedy tu ostatnio była? - fala pytań wydobyła się z ust kobiety, a w jej oczach nie dało się zauważyć tej słodyczy sprzed paru sekund, a determinację i chęć odnalezienie jej. Ach, siostra, której nie mogła znaleźć. Dziwił ją ten fakt i to mocno, bo nigdy do podobnych sytuacji nie dochodziło. Od początku trzymały się razem, nawet jeśli należały do innych organizacji. Na aktualny moment przybliżających się do złowrogiej organizacji.  
A na Hitoshi'ego miała totalny ignor. Nawet kopnięcie ją jakoś nieszczególnie ruszyło. Łudziła się, że później będzie mieć z niego jakiś większy pożytek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach