Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Pisanie 23.12.15 14:24  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Z lekkim skonfundowaniem spojrzał ku Sato, jakby z początku w ogóle nie zrozumiał tego pytania. Znaczy - szybko zrozumiał że chłopak jest raczej typem uczynnej osoby, miłej i chce pomóc, zasugerować że to nie jest najlepszy pomysł by rozbierać się przy niskiej temperaturze.
Ale hej! Wszyscy wiemy że Hex jest pełen dziwnych i nie najlepszych pomysłów, prawda? Stąd też, zaprzestał ścierania ubioru i obrócił się przodem do chłopaka, rozkładając bezradnie dłonie na wysokości barków z lekkim kręceniem głową na boki.
- Są dwa sposoby na to, by walczyć z chorobami i następstwami takich warunków jak te. Jedna opcja to ich unikać, a jeśli już cię dorwą, poddać się, schować pod kocem i popijać leki oraz gorące napoje. Jest jednak druga opcja, którą osobiście lubię stosować. Póki sam nie poddasz się chorobie, póty możesz z nią walczyć. Nie lekceważ siły umysłu, on jest największym skarbem i bronią przeciw wszystkiemu, jaką otrzymujemy. No i też hartowanie swojego ciała w nieprzyjaznych warunkach to dobra metoda wyrobienia sobie odporności. - Opuścił ramiona, kończąc swój wywiód energicznym pokiwaniem głową, a następnie ponownie się zwrócił ku swojemu ubiorowi. Błoto schodziło dość szybko, ale pewnie to wina tego że wilgoć znajduje się niżej niż powietrze, a leżąc na wilgotnej trawie błoto nie zdołało się ścisnąć pod wpływem temperatury, ani też tym bardziej zastygnąć. To było dość pomocne.
Nie wtrącał się do rozmowy między dwójką, zajmując się jako tako w całości swoją bluzą. Dopiero gdy skończył i wtrącił się a pro po KNW, wtedy zaczął ponownie przywiązywać do nich uwagę. Przewrócił oczyma słysząc jako pierwszą Verity która stwierdziła bez namysłu że nawet tego nie kojarzy. To nie tak że kilka dni temu miał tu miejsce wielki bal pojednujący te dwie grupy. Sytuację uratował Sato, który dopytywał się czy to właśnie o tą grupę chodzi. Kiwnął przytakująco głową, uśmiechając się.
- Owszem, członkowie Kościoła Nowej Wiary to wyznawcy nowej religii, w której odrzucamy tego nadętego, chrześcijańskiego bufona. Zresztą - widzicie do czego doprowadził. Apokalipsa, bestie za murami, nawet nigdy nie mieliśmy okazji widzieć świata poza murami. Ao by do tego nigdy nie dopuścił. Ao pomoże nam to odbudować, i nie trzeba mu składać jakichś durnych ofiar. On ma na celu nasze bezpieczeństwo i przyjemność. I ja, jeśli dotąd nie zauważyliście, jestem członkiem Kościoła Nowej Wiary. Czy chcielibyście się zapoznać z wiarą w Ao? - Umiał chyba dobrze reklamować swoją religię, prawda? Nikt mu nie powie że nie, no, może jakiś sceptyk mógłby stwierdzić że to dość rozdmuchane farmazony.
Ale to prawda! Choć osobiście sam w to nie wierzy, bo widział jak było na początku, i żaden Ao nigdy nie istniał. Ale shhhh, miło jest kopać w tyłek Jego. I tak już go nie ma, a jego kochane aniołki zaczęły wyżynać ludzi. Heh, i niby polityka umniejszania nacji aniołów stosowana przez KNW była błędna, co?
Zaskoczył go jednak fakt, jak szybko Sato stał się jeszcze mniej pewny siebie i przestraszony.
Uniósł brew do góry, słysząc pytanie co do oczu. Ale co z nimi nie tak? Przecie-...
A, tak. Już czasem zapomina, że nie są tak w porządku jak powinny. Pora na trochę aktorstwa.
Hex ni z tego, ani z owego (dla nich, f korz) wybuchł radosnym i wesołym śmiechem, zginając się w pół już po kilku chwilach tego radosnego rechotu. Nie mógł nawet powstrzymać łez z kącików oczu, gdy faktycznie wczuł się w tą sytuację do tego stopnia, iż zapomniał że tylko maskuje konfuzję.
Dobra. Minuta... Dwie... Dwie i pół, zaczął dyszeć i łapać chrypę, więc postanowił sobie darować już i wyprostować się, łapiąc ciężko oddech.
- Och Sato... Przepraszam jeśli cię prze... straszyłem. To... Hehe... Tylko takie specjalne... Soczewki. Przekonywujące... Co? W ogóle jestem wdzięczny. Ktoś w końcu zwrócił na nie uwagę. - Schylił głowę do przodu, przysłaniając rondem kluczową w tej chwili twarz do której przysuną prawą dłoń, podczas gdy lewą przytrzymał powiekę lewego oka. Wykonał gest niemal identyczny do wyjmowania soczewek, choć w praktyce ich nie posiadał. W razie potrzeby jednak, mógł użyć plastiku by wykonać coś na styl przezroczystego, cienkiego kawałka takowego i wpoić im, że to soczewka.
Niemniej, użył mocy, i oko z którego "wyjął" soczewkę stało się naturalnego kształtu, zielone. Such plot twist, hm? Uniósł głowę, pokazując że lewe oko jest naturalne, zielone, podczas gdy drugie wciąż miało nienaturalnie złotą barwę i pionową źrenicę.
- Widzisz? Zanim spytasz - nie użyczę ci ich. Nie zrozum mnie źle, ale nie były tanie, i wolałbym ich nie stracić bez większego powodu. - Odchylił tym razem głowę w tył dość mocno, znów dokonując tych samych gestów co wcześniej. Będąc jednak trochę pod światło, ciężko było dojrzeć ledwie widoczną soczewkę. Lub zwyczajnie nie istniejącą.
Na równi z dokonaniem gestów, powrócił wyglądem oka do normy, prostując się ponownie do standardowego stania.

Zmiana wyglądu - 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.15 17:07  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Mało ją obchodziły metody wyrabiania sobie odporności, a przynajmniej rozmowy na ich temat - miała co do tego własne zdanie i jego się trzymała, nie przejmując się opinią losowo napotkanych osób. Dlatego też, gdy panowie gawędzili sobie w najlepsze, dyplomatycznie milczała, obserwując jedynie wszystko to, co działo się dookoła. O wiele więcej przyjemności dawało jej bierne przysłuchiwanie się niż udział w rozmowie; w ten sposób mogła dowiedzieć się czegoś o towarzyszących jej osobach bez szczególnego wysiłku. Już teraz widziała wyraźnie, że zielonowłosy osobnik miał niezaprzeczalnie specyficzny charakter i kolejnymi nietypowymi zachowaniami z jego strony nie powinna się już dziwić. Drugi za to wydawał jej się być dość spokojny, a przy tym sympatyczny.
- Dokładnie tak, pochodzę z M-1 - odpowiedziała, jednak nie zamierzała niepotrzebne przedłużać wątku. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś kompletnie obcy popełnił ten sam błąd, co wszyscy pozostali i zaczął zadawać pytania. Ver naprawdę nie wymagała zbyt wiele - po prostu nie życzyła sobie być wypytywaną o cokolwiek ze swojej przeszłości. W końcu jednym z zaleceń było to, żeby sama do tego nie powracała.
- Um, podziękuję. Nie za bardzo mam czas na religijne pogaduszki, powinnam już dawno być w... w domu - rzuciła tylko na wywód domniemanego menela o jego wyznaniu. Bez względu na to, jaką religię szerzył, dziewczyny kompletnie to nie interesowało. Niech sobie o tym gada, ale nie zamierzała się zapisywać do żadnego ugrupowania ani żadnym farmazonom dawać wiary. Zbyt mało obchodziły ją podobne sprawy, by zamierzała poświęcać im czas. Nie było żadnych innych potencjalnie dobrych tematów do rozmowy? No litości. Nawet z pięcioletnimi dzieciakami z sierocińca dało się czasem po ludzku pogadać, nawet jeżeli konwersacja dotyczyła czegoś równie infantylnego co kolor bucików dla lalki.
Wcześniej też nie zwróciła uwagi na wygląd oczu nieznajomego, może dlatego, że raczej na nie nie patrzyła. Gdy jednak Sato o nich wspomniał, nie mogła nie zerknąć, o co też chodzi. Przedstawienie z wyimaginowaną soczewką dla Amerykanki było wystarczająco przekonywujące i nie potrzebowała więcej dowodów na to, że nie jest świadkiem niczego nadnaturalnego, nawet jeżeli paradowanie z pionowymi źrenicami nie było niczym normalnym. Ale cóż, nie takie rzeczy się już w tych czasach widziało; ludzie też potrafili mieć całkiem intrygująco ekscentryczny styl noszenia się.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.15 19:17  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Dobrze, że chociaż jedno z nich miało ochotę mówić, do tego całkiem sporo słów padało z ust owego człowieka. Chociaż Mutsu miał własne zdanie na temat takiego postępowania i nigdy nie podciągnąłby rozpierania się w środku lasu pod hartowanie ciała odpowiedział mu ciepłym, acz lekko zmieszanym uśmiechem. Nic, co mógłby mu na to odpowiedzieć nie przychodziło mu do głowy, dlatego zamilkł niczym zaklęty czując na sobie wyimaginowany wzrok oczekujący jakiejś reakcji.
Znowu się zmieszał i poczuł nieswojo, lecz nie dał żadnemu z tych uczuć zapanować nad jego zachowaniem. Wzdrygnął się niezauważalnie i dodał otuchy w myślach. Po tym magicznym rytuale, jego wzrok odzyskał zadziorną iskierkę i nowy rodzaj uprzejmego oblicza zawitał na jego twarzy.
- Czy to nie trochę za wiele? W podobny sposób działa wiele organizacji i wcale nie mianują się one kościołami. - odpowiedział mu pełnym głosem nie dygocąc niepotrzebnie przy każdym słowie, jak zdarzyło mu się na samym początku. Teraz był gotowy na pełną konwersację, nawet wymianę sprzecznych poglądów i opinii. - Obawiam się, że nie można udowodnić istnienia takiego kogoś jak Ao, nie mówię też, że „Bóg” istnieje. Przekreśla to ogólne znaczenie słowa wiara, jednak nie posiadając bezpośredniej ingerencji jednego bądź drugiego, Kościół nie różni się niczym od ziemskich ugrupowań.
Nie odpowiedział bezpośrednio, ciekawiła go konwersacja, a nie sam jej temat. Czasem nawet zasiadał przy herbacie z kimś wyłącznie, by móc dać upust potokowi słów. Pamiętając jednak o tym, że nie każdy obcy ma w zamiarze tracić czas na długie z nim rozmowy, starał się ująć własne myśli w bardzo skondensowanej formie.
Kiedy jednak przeszli do teatrzyku z soczewkami w rolach głównych, pomimo tego, że wszystko wyglądało wprost idealnie, nie był przekonany. Do pewnego momentu mu wierzył, w końcu Hex dobitnie wyjął sobie soczewkę z oka i pokazał ich naturalny kolor. Dopiero gdy zielonowłosy odezwał się ponownie, natychmiast odbierając mu szansę „pożyczenia” mocno się zdziwił. Nie miałby tego w zamiarze, to dosyć niespodziewane, by wysuwać ku obcym taką prośbę. Tym bardziej więc ta uwaga wpłynęła na jego czujność. Z jakiegoś powodu nie mógł się pozbyć wrażenia, że coś tu nie gra.
- Rozumiem. Nie... nie trzeba. Niecodziennie ma się okazje zobaczyć coś takiego, a zdaje mi się, że ludzie noszą je, właśnie po to, by inni zwracali na nich uwagę. - mówił ostrożniej, dobierając odpowiednie słowa do swej wypowiedzi. Cały czas jednak obserwował twarz i rękę mężczyzny.
Był podejrzliwy, ale nic poza tym. Po chwili jednak machnął w umyśle wyimaginowaną ręką i odpuścił sobie. To nie jego sprawa, tak długo jak nie dzieje mu się krzywda.
Dzięki sporym pokładom empatii mógł w głosie dziewczyny wyczuć coś nienaturalnego. Nie trudno jednak było zwrócić uwagę na to, jak dziwnie wypowiedziała słowo dom, szczególnie po krótkiej pauzie.
- Hmm, jesteś może uczennicą Verity? - zapytał najmilej jak mógł. Nie chciał jej przestraszyć, ale odpowiedź mogłaby udzielić mu kilku informacji. Od razu widział, że jest dosyć młoda, ale kobiety ostatnimi czasy robiły różne cuda, by wyglądać na starsze bądź młodsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.16 12:31  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Był nieco zawiedziony ignorancją ze strony Verity, czyżby sceptycznie podchodziła do kwestii wiary jako takiej? Jak się nazywali tacy ludzie... Jeny, już zapomniał jak się nazywali ludzie którzy nic nie wyznają. Ateiści, o!
- Jesteś ateistką, Verity? - Spytał, przechylając głowę lekko na bok z zaciekawieniem. Może trochę psi gest, ale czasem zdarza mu się różnymi gestami wyrażać różne emocje, w tym też zaciekawienie w tej formie. Nim jednak uzyskał odpowiedź, wtrącił się Mutsuki, jakie nagle uzyskał sporą dozę pewności siebie, i chęci na rozmowę o wierze. Jego wzrok zatem przesuną się ku chłopakowi, a głowa wyprostowała się, zaś dłonie splotły za plecami.
- Masz rację, nie możemy udowodnić, że istnieje jeden lub drugi, acz mogę ci przedstawić bezpośrednią ingerencję Ao w istnienie Kościoła. Każdy z proroków wiary został zaszczycony przez samego Ao w wizji. Ao pokazał prorokom dogmaty wiary, a także, co może być jednym z najważniejszych elementów jakie przekonują że chce dla nas dobrze - pokazał ludziom mieszkającym w piekle za murami M-3 miejsce, gdzie mogli się schronić. Wnętrze gór, jakie stało się siedzibą Kościoła, gdzie ludzie umierający głodem i pragnieniem znaleźli czystą wodę i mnóstwo jedzenia. To miejsce Ao ukazał w wizji jednemu z naszych proroków, i ocalił dzięki temu wiele istnień. Ile razy Bóg ratował życie ludziom? Jeśli dobrze pamiętam, sprowadzał plagi na wrogów swojej religii, mordował tych, którzy popełniali błędy. Zresztą - sam dyktator zgodził się na szerzenie wiary w Ao tutaj, czy to nie znaczy samo w sobie, że ta wiara jednak ma powody, by być lepsza od wiary w poprzedniego Boga? - I poszedł potok słów. Może był trochę ogólnikowy, bo nie podawał dokładnie dogmatów, ani imion proroków, ale to na razie powinno wystarczyć. Jeśli Mutsuki się zainteresuje - kto wie, może właśnie ściągnie kogoś do wiary. Zapewne jednak jedyne, co będzie mógł zrobić to wysłać go do kaplicy Ao która pewnie już gdzieś w mieście jest, by zapoznał się z religią.
Może nic sobie z tego nie robił, może nie chciał pokazać niczego po sobie, a może szybko zauważył ostrożność Mutsuki'ego - ciężko powiedzieć, w każdym razie jednak nie zwrócił większej uwagi na jego ostrożniejszą wymowę. Stąd też, bez chwili wahania udzielił odpowiedzi z uśmiechem na twarzy, jaki ma wprost przyklejony do takowej.
- Wybacz jeśli to cię przestraszyło, rozumiem że nie jesteś jedną z tych osób, która olewa zagrożenie zza murów, prawda? - Początkowy uśmiech trochę zrzedł, by dopasować się do sytuacji. Mimo wszystko - nie miał tu powodów do uśmiechu, tak czy tak, tym bardziej że sam wiedział doskonale co za murami się znajduje. A znajduje się wiele, i wszystko mogłoby go rozszarpać na drobne strzępy bez większego zawahania.
Póki co zamilkł, i nie dołączał się do pytania Mutsuki'ego na temat tego, czy Ver to uczennica.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 16:45  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Właściwie gdyby nie przyobiecała jednemu z panów doprowadzenia do miasta, to już dawno by jej w parku nie było. Co prawda donikąd nie było jej szczególnie spieszno, chyba że pod uwagę weźmiemy panujący na zewnątrz mróz i lecący ez ustanku do przodu czas. Nie lubiła wystawiać cierpliwości opiekunów z sierocińca na próbę, szczególnie że wykazywali się oni wręcz ogromnym jej zapasem. Pewnie nie takie dzieciaki już do nich trafiały, a na każde trzeba było znaleźć jakąś metodę wychowawczą. Verity miała szczęście: w najgorszym wypadku groziło jej spędzenie w domu dziecka kolejnych trzech lat, a jeżeli jej opiekunowie nie kłamali, to nie zabawi u nich dłużej niż miesiąc czy dwa. Nie wnikała, dlaczego władze M-1 tak bardzo dbały o biedną emigrującą półsierotkę, ale odpowiadał jej ten stan rzeczy. Szczerze współczuła dzieciakom, które bez rodziców spędziły całe życie i nie wyobrażała sobie siebie samej w takich warunkach. Już starczy tego, że kawał dzieciństwa i okresu dorastania była pozbawiona matki.
Rozmowy na temat religii nadal zbywała, wykazując w tej materii kompletny brak zainteresowania. Wypowiedzi obu mężczyzn jednym uchem wpadały, a drugim wypadały; przynajmniej tak było, dopóki jeden z nich nie zwrócił się bezpośrednio do Ver. Czasem tak się zdarza, że człowiek wyrwie się z odrętwienia dopiero na dźwięk swojego imienia i właśnie to się teraz wydarzyło.
- Nie wiem. albo jakiś bóg jest, albo go nie ma, może jest ich kilku, ale ja nic o tym nie wiem. Bo skąd bym miała? Może się kiedyś dowiem. to się zobaczy - odpowiedziała na pytanie Hexa. Wcale nie była aż tak nieuprzejma, jak by się to mogło momentami wydawać. Nie była zainteresowana religijnymi dysputami, ale nowy znajomy sam w sobie nie był szczególnie okropny. Nie przejmowała się tym, czego wymaga od niej uprzejmość; sama z siebie miała ochotę trochę z entuzjastą błota porozmawiać, nawet jeżeli momentami przypominało to wywiad. Może nie na początku, ale wkrótce później przecież została adresatką kolejnego, tym razem zadanego z innej strony.
- Hm, owszem, chodzę tutaj do Shiroi - poinformowała od razu, uprzedzając ewentualne wątpliwości. Tym samym, jeżeli ktoś miałby problem z określeniem jej wieku, teraz mógł go śmiało oszacować z nawet sporą dokładnością.
Zaczynała się lekko niecierpliwić. Choć miło było poznać kogoś nowego i nieco pogawędzić, to czas nadal parł do przodu. Nie robiło się ani wcześniej, ani jaśniej, a ona miała jeszcze kawał miasta do pokonania. Wolałaby w miarę możliwości uporać się z tym zanim opiekunowie zaczną wyłazić ze skóry. Czasami znikała na całe popołudnia, ale wtedy zawsze dawała znać, u kogo jest i uprzedzała przed powrotem. Teraz nie wysyłała żadnej informacji, bo zakładała szybki powrót. Za każdym razem, gdy już zbierała się do skontaktowania z opiekunami, dochodziła do wniosku, że i tak lada chwila będzie w drodze. I tak wciąż i wciąż, gdy toczyła się rozmowa. Wbiła ręce do kieszeni spodni i rzuciła obu panom wyczekujące spojrzenie. Będą gadać dalej, czy nadejdzie czas pożegnania?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.16 10:21  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Nie chodziło o samo istnienie kogoś ponad nimi, równie dobrze nikt taki nie musiał istnieć, ale Sato mimo wszystko chciałby w coś tam wierzyć. Niejednokrotnie uczucie samotności we wszechświecie pogrążało mieszkańców ziemi, którzy przecież lubili mieć wrażenie, że ich marny los nie jest bezsensowny. Podążając za ideologiami propagowanymi przez miasto mogło się co najwyżej żyć w spokoju, ale skromny człowiek niczego więcej nie chciał. Skoro rząd zdecydował się na zezwolenie wiernym w Ao nauczać na terenie miasta, musiały być ku temu powody i raczej na pewno nie związane z egzystencjalną pustką.
- Obawiam się, że i ja i ty dobrze wiemy, że dyktator nie zdecydował się przyjąć ludzi spoza murów do swojego miasta ze względów religijnych. - odpowiedział mu z tonem oczywistej oczywistości. Sporo teraz ryzykował, bo gdyby jednak zielonowłosy upierał się przy tym, że wszystko zostało poczynione dla szerzenia prawdziwej wiary, to mógłby zostać szybko uznany za jej przeciwnika, a przynajmniej za bardzo sceptycznego osobnika. - Trzeba jedna przyznać, że to intrygujące posunięcie i jeżeli wraz z wiarą w, jak mu tam było...? Ao? Konflikty chociaż na moment się uspokoją, zyska ona wielu popleczników. A zgaduję, że religia która zdołała przetrwać na Desperacji nie jest wiarą bezgranicznej miłości i miłosierdzia.
Chciał, by temat ten został poruszony, może nawet rozwinięty. Był niczym niezamalowane płótno gotowe na przyjecie intensywnych barw, lecz tylko takich, co do których ma już pewność, że będą najlepsze. Jeżeli więc jego rozmówca był wysłannikiem nowego boga, powinien mieć powody, by podzielić się swoimi informacjami ze słuchaczem.
Wyszło na to, że gubienie się w lesie może co prawda doprowadzić do niezwykle dziwnych sytuacji, ale nawet te mogą rozwinąć się w całkiem interesujące. Kątem oka jednak dostrzegł, że dziewczyna, która zgodziła się odpowiedzi go do miasta, zaczyna lekko wyrażać swoje zniecierpliwienie.
- Czy Kościół ma swoją filię w mieście? - gestem głowy wskazał gdzieś na horyzont, w miejsce, gdzie wedle kobiety mogła się znajdować cywilizacja. Przecież równie dobrze mogli zacząć maszerować, a jednocześnie prowadzić wymianę zdań. Oczywiście o ile napotkany mężczyzna nie miał innych planów, jak chociażby dalszy relaks w błocie i liściach na skraju murów.
Kiedy dodatkowo dziewczyna okazała się uczennicą, jak przypuszczał, trzymanie jej tutaj dłużej było zdecydowanie nieodpowiedzialne. Powinna się uczyć, trzymać ze swoimi rówieśnikami, a nie dwoma facetami w wieku mniej-więcej podobnym, ale zdecydowanie od niej samej sporo większym. To jednak tylko dawało mu kolejny argument, by może zacząć się przemieszczać.
- Jakaś prawda w tym jest... mury po coś powstały i nawet jeżeli teraz społeczeństwo zdaje się być głuche i ślepe, to Ci, którzy je budowali mogli wiedzieć o czymś znacznie niebezpieczniejszym od obecnych mieszkańców Desperacji i innych ziem na dawnej Japonii. - odpowiedział Hexowi śledząc z uwagą jego mimikę, bardzo teatralną zresztą. - I zdecydowanie nie olewam tego, co znajduje się po drugiej stronie muru. To 'coś' jest pewnie zdecydowanie silniejsze i mądrzejsze ode mnie, więc chyba należy się 'temu czemuś' chociaż odrobina szacunku? Jak to mówią... Mówili alpiniści: pokłoń się górze, która Cię pokonała.- odwrócił się twarzą w stronę ścieżki spoglądając w dal, niemalże z utęsknieniem. Uśmiechnął się jednak ciepło, a grymas ten skierował do jednego i drugiego rozmówcy. - Może powinniśmy ruszyć się z tego miejsca?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.16 12:56  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
- A więc nonteizm, w porządku. - Kiwną głową potwierdzająco. Nie wierzyła, ani nie negowała egzystencji bytu teistycznego, może być jako forma odpowiedzi. Co prawda mógłby tu i teraz ujawnić swoją tożsamość i możliwości, ale pewnie by mu nie uwierzyła że jest odmianą anioła, stąd też, hm, tak. To raczej byłby bezsensowny ruch, plus straciłby wszystko to, co udało mu się wywalczyć dzisiejszego dnia, aka możliwość pobytu tutaj. Jako taką możliwość, oczywiście, nie jest ona nader rozwinięta czy rozbudowana. Dalej gdyby natknął się na kolejny oddział wojskowych to by mogli go znów próbować zidentyfikować, a wtedy ponownie klapa. Liczmy jednak na to, że nie będzie AŻ TAK źle. Bo nie powinno, prawda?
- Widzę że nie znasz zasad tej wiary. Wprost przeciwnie do twoich wyobrażeń, jest to wiara pełna przyjemności ciała i umysłu, tego co brakowało ludziom w desperacji. Towarzystwo innych, bliskość, uczty, poczucie bezpieczeństwa. Potrzeby ciała i ducha, wszystkie były zaspokajane. Niemniej, jestem tylko wiernym, który dołączył niedawno do tej wiary, i sam ją odkrywam. Powinieneś spytać kapłana o dokładniejsze wyjaśnienia. - Prawdę powiedziawszy Hex przedstawił zakres wiedzy jaki mógłby posiadać każdy, "szeregowy" wierny, mówiąc to z wyraźnie zaaferowanym wyrazem twarzy, pokazując że naprawdę ta wiara jest dla niego czymś ważnym.
Pokazując, acz nie we wszystko sam wierzył. Dogmaty wiary dotyczące przyjemności ciała i ducha jakimi darzył wyznawców Ao, fakt że wizje ocaliły Aoistów od pewnej śmierci na pustyni, i kilka innych rzeczy. Znał co prawda trochę więcej, ale nie wszystko, dlatego tak czy tak chciał odesłać chłopaka do kapłanów, jacy z pewnością już nauczają w mieście. Gdyby tylko wiedział gdzie... Hm.
Kiwną głową na pytanie chłopaka, przytakując. - Z pewnością, lecz jak mówiłem, dołączyłem niedawno, i byłem w niej tylko raz jak dotąd. Wyda ci się to z pewnością dziwne, ale nie potrafię ci wskazać gdzie ona się znajduje. Mam potwornie kiepskie wyczucie kierunków i orientacji od dziecka. Prawdę powiedziawszy, zapewne kręciłbym się po tym parku godzinę czy dwie, zanim znalazłbym wyjście. Nawet stosując się do własnej wskazówki kierowania się w stronę przeciwną do muru. - Niestety tak, i tu nawet nie miał po co kłamać. Nie wiedział gdzie dokładnie znajduje się ta filia, ani też jak się stąd wydostać. Pewnie fartem by mu się w końcu udało, ALE skoro oni niedługo chcą się już skierować do wnętrza M-3, to może ruszy z nimi?
Kiwał lekko głową z cichym "mhm" na słowa o Desperacji. Może i ukazywał przy tym lekką ignorancję swoją gestykulacją, lecz nie mógł od tak wywalić na stół, że wie doskonale co tam grasuje. Ba, i walczył z nie jedną z tych istotek, więc no. Z pewnością ukazanie tego jako argumentu byłoby... Niekorzystne, więc wolał pójść w takim kierunku.
- Jeśli to nie problem, chciałbym wam potowarzyszyć aż do wyjścia z parku. Dalej się już oddalę, ale... Wolę się nie kręcić tutaj bez powodu. - "No i też trochę mi zimno" - dodał w myślach, powstrzymując się od westchnięcia. Stanie w miejscu nie służy ogrzewaniu ciała.
Stanie w miejscu w dość mokrej bluzie bez koszulki pod nią też.
Na wietrze tym bardziej, stąd brzmi to jak dobry plan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.16 20:48  •  Brzeg jeziora Donghae - Page 6 Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Wywróciła oczami, słysząc jak dysputy religijne ciągną się nadal. Czuła się dokładnie tak, jak kiedy była młodsza i czasem bywała razem z ojcem w jego pracy. Wszyscy byli dla niej bardzo mili i starali się jak mogli, ale na ile można zabawić małe dziecko w biurowcu? Nijak. A szczególnie ciężko było jej wytrzymać ważne spotkania, w takcie których nieraz musiała siedzieć w kąciku i nikomu nie przeszkadzać. Ojciec nigdy nie wytłumaczył jej, po co ciągał ją po swojej pracy, ale pewnie miał ku temu racjonalne powody. Rzadko robił cokolwiek pozbawionego logiki, nawet jego przykre odchyły miały porządne psychologiczne uzasadnienie. To pewnie dlatego nie przywykła do otwartego kwestionowania jego wyborów, nawet kiedy kompletnie się z nimi nie zgadzała. Tak było prościej, niż godzinami próbować przekonać rodzica do wyjaśnień, których nigdy nie był skłonny użerać. A nie chciałaby mieć do czynienia ze zdenerwowaną osobą swego rodziciela. Była to wizja tak przerażająca, że skutecznie paraliżowała dziewczynę przy każdej choćby myśli o nadwerężeniu cierpliwości ojca.
- A ja wiem, gdzie ona jest. Minęłam ją kilka razy będąc w centrum, ale rzeczywiście łatwo ją przeoczyć - wtrąciła od niechcenia. Zabawne, spośród całej trójki była najmniej zainteresowana Kościołem Nowej Wiary, ale jako jedyna znała dokładną lokalizację kaplicy i umiałaby do niej trafić. Miała już jednak dość toczącego się poza jej zainteresowaniem dialogu, który przecież od biedy zawsze można było kontynuować w trasie. Halo, tutaj marznie dziecko! W dodatku teraz już była zobowiązana pomóc jednemu z panów trafić w znajome mu okolice, a więc nie mogła tak po prostu obrócić się na pięcie i odejść w swoją stronę. Właściwie to byłaby w stanie to zrobić, ale do tego towarzystwo musiałoby naprawdę zajść jej za skórę. Póki co nie była jakoś szczególnie zła, może tylko trochę podenerwowana zbliżającym się zmrokiem i nieubłaganie odpływającym czasem. A przecież powinna wrócić jak najwcześniej! Pozostałym mogło się nie spieszyć, ale Verity miała jeszcze lekcje do odrobienia, naukę, a młodsze dzieciaki z sierocińca pewnie jeszcze będą chciały, żeby się z nimi pobawiła, nich nastanie dla nich cisza nocna. Już teraz będzie musiała mocno się sprężyć, jeżeli postanowi zdążyć ze wszystkim, a co dopiero gdyby zdarzyło jej się zabawić nad jeziorami dłużej. Wtedy pewnie mogłaby zapomnieć o spokojnym wieczorze, a nastawić się na dziką harówkę przy nieustannym poganianiu do spania i wołaniu, że już czas gasić światło.
- Po prostu stąd chodźmy. Do miasta to najlepiej w tę stronę - zakomenderowała, ruszając alejką we wskazanym przez siebie kierunku. Po niedługim czasie na horyzoncie pojawiło się o wiele większe zagęszczenie nowoczesnych budynków - oto naturalny, roślinny gąszcz zastępowała miejska dżungla.

[z/tx3, bo ten temat to już nie za bardzo. A co dalej, to się dogadamy]
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach