Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 10.02.16 16:53  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Popatrzyła się jak psisko je, jakoś ją to uszczęśliwiło, taki łagodny psiak aż chce się przytulić, lecz Char wiedziała iż może to być zły pomysł. Wiedziała doskonale, że jak sie przytuli to pies może tego nie polubić i ugryźć, Char pojedzie do szpitala a pies zostanie uśpiony, prawdopodobniej. To by nikomu nie wyszło na dobre, tak więc zaniechała z tym pomysłem. Nawet nie dostrzegła jak pies przybliżył się do niej, o mało zawału nie dostała, no powiedzmy sobie szczerze nie mały pysk z mokrym nosem to nie jest aż tak normalne, szczególnie gdy jest to obcy pies. Odsunęła się delikatnie nie chcą mieć jej tak blisko siebie, aż tak jej nie ufała, po czym napiła się czekolady.
--Niet, mogę kupić Ci wodę ew, zabrać do domu ale czekolady nie dostaniesz.- Powiedziała już mniej miło niż wcześniej, bardziej pouczająco, sama nie wiem. Ale Char tak głupia nie była, chyba wszyscy wiedzą że czekolady psu się nie daje, jak i mleko kotu... psom w sumie też, ale mniejsza. (co z tego, że 7 kg pudel zeżarł całą tabliczkę czekolady, a dumny i szczęśliwy był jak nie wiem... i ruchliwy.) Po tych słowach i napiciu się czekolady, rozdrobniła resztę ciasteczek by psisko mogło pojeść sobie więcej, następnie pogłaskała sunię po łebku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.16 23:40  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Zdziwiła się, widząc reakcję dziewczyny. Bała się? Będąc z natury uległą i łagodną, nie przybliżyła się już, nie chcąc nieznajomej niepokoić. Stuliła uszyska, kryjąc je w gęstej kryzie, ogon zaś zakołysał się delikatnie, jakby uspokajająco. Nie protestowała, kiedy dłoń ciemnowłosej spoczęła na łbie, muskając brązowe futro. W międzyczasie dojadła resztę skruszonych ciasteczek, nie kryjąc zadowolenia spowodowanego posiłkiem i drobną pieszczotą. Skończywszy, wlepiła bursztynowe patrzałki w twarz karmicielki i czekała. Zastanawiała się, czy towarzyszka zechce zabrać ją do domu. Z jednej strony, branie obcego zwierzęcia do własnego lokum wiązało się z ogromnym ryzykiem, z drugiej jednak… Wielu to ryzyko podejmowało, nie mogąc oprzeć się wielkim, złocistych ślepiom, pełnym bezgranicznej ufności i radości z życia, oraz całej masie innych, pozytywnych emocji, igrających ze sobą na powierzchni migdałowego kształtu ocząt. Rozkołysana wesoło kita tylko potęgowała efekt, a zachowanie dwubarwnej było obietnicą spokoju. Wszakże jak na bezdomnego burka była niesamowicie grzeczna i przyjacielska.
O rannej łapie jakby chwilowo zapomniała, choć wciąż jej nie obciążała, ledwie opierając opuszki o ośnieżony grunt. Ból dawno już zniknął, krew skrzepła, tamując krwawienie i tylko zlepiający kosmyki karmin przypominał o pamiątce po spotkaniu z chybionym pociskiem, który płytko rozciął skórę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.16 17:07  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Po wszystkim dziewczę zakręciła czekoladę po czym schowała do plecaka. Cóż, nadzieja na otrzymanie gorącej czekolady właśnie zmalała do... zera. Ale co począć, jak Char coś sobie ubzdura to tak już zostanie, szczególnie jeżeli chodzi o czyje zdrowie, może dobro nie ale zdrowie owszem. Gdy schowała czekoladę, wstała poprawiła płaszcz i założyła plecak na plecy. Nie wyjmowała już aparatu uznając, że i tak nie będzie go już używać. Nacieszy się tymi zdjęciami co ma, jak i je przerobi a później wrzuci do folderu na kompie. Ach, jakie marnotrawstwo.
W każdym razie spojrzała na psa lekko się uśmiechnęła.
-Chodź suńko, zabiorę Cię do domu tam nakarmię dam pić i zobaczę ranę. No chodź..- Powiedziała miło, na sam konieć gwiżdżąc na psa. Co prawda wiedziała, że pies w ogóle nie zrozumie co do niej mówi, lecz sam jej ton wypowiedzi powinien ją zachęcić. Nie dość, że ją rozumie, to jeszcze jest człowiekiem no nie takim do końca bo niesamowitym! Jezu kolejny nieludź obok niej a ta nawet o tym nie wie.. No jak to tak?!
W każdym razie poszła w stronę domu. Co zrobi pies zobaczymy.

[z/t tutaj https://virus.forumpl.net/t3230-mieszkanie-char#87640 ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 22:09  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Eh... Sytuacja się skomplikowała się bardziej, niż przepuszczałem. Nie dość, że cel mojej ochrony wdał się w walkę ze strażnikami tego miasta to jeszcze sam oberwałem w tej potyczce. I to nie od tych, em, specjalistów czy tam speców. Astira mnie postrzeliła! Albo jej towarzysz z czerwoną grzywą na głowie. Kim jest i co spowodowało, że wylądowała w takim towarzystwie? Nie miałem pojęcia, znałem tylko jej imię i miejsce, w którym miałem do niej dołączyć. A skończyło się na tym, że tułałem się po mieście z porwanymi spodniami i prowizorycznym bandażem ze skrawka koszuli. Wspaniały początek ochrony tej śmiertelniczki. A może to tylko kolejny żart Szefa, prawie równie udany, co jego odejście. Bardzo śmieszne. Zamiast robić to, do czego zostałem stworzony, szlajałem się po ulicach, starając się dojść do siebie, podsumować fakty i zaplanować kolejny krok.
Wylądowałem więc w tym dziwacznym mieście, żyjącym jakby świat na zewnątrz wcale nie zamienił się w piekło. Nie wiedziałem też, gdzie mam teraz szukać swojej protegowanej. Gęsty las z krystalicznie czystym źródłem wody wydawał się idealnym miejscem do myślenia w spokoju.  Co prawda kula przeszła na wylot, a moje anielskie ciało nie miało większych problemów z powrotem do pełnej sprawności, to wolałem oszczędzać osłabioną kończynę. Poruszałem się więc wolniej, ale bez zbędnego ryzyka nowych uszkodzeń. W Edenie użyłbym skrzydeł, ale tutaj... Pewnie nie skończyłoby się tylko na zdziwionych spojrzeniach innych, a wolałbym nie wszczynać kolejnej burdy. To nie tak, że żałowałem tamtych speców, spalonych, pociętych nożem, byli ceną ochrony innej duszy. Być może bardzo wysoką, ale byłem w stanie ją zapłacić. Kolejne trupy byłyby po prostu przejawem mojej głupoty. Tutaj nie powinienem natknąć się na strażników albo kamery i inne takie, walka o wolność raczej mi nie groziła.
Rozsiadłem się wygodnie pod drzewem, uprzednio gasząc pragnienie i doprowadzając się do względnego porządku. Szkoda tylko, że plamy krwi nie zmywają się tak łatwo, huh. Nie czułem jeszcze głodu, a jabłko z Edenu wolałem pozostawić na bardziej doniosłą chwilę. Choć z drugiej strony, to tylko jabłko, w tym lesie też bym pewnie jakieś znalazł. Modlić się też nie miałem zamiaru, nie po tylu latach bez odpowiedzi. Może jednak Szef ma jeszcze jakiś wpływ na świat? Byłoby miło, gdyby pewne sprawy rozwiązały się w cudowny sposób.  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 0:29  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Nie poszło tak źle jak sądziła, że pójdzie. Nie oberwała zbyt mocno, aczkolwiek postrzelona łydka nieźle dawała się we znaki. Był to swoisty sukces. Niebieskich nie było tyle ile zwykło bywać, ran nie było tyle co zawsze no i wyjątkowo znaleźli większość tego, co znaleźć mieli, a nie jakieś ochłapy jak to lubiło być. Można było powiedzieć, że to był dobry i udany dzień. Wreszcie.
Właściwie nie wiedziała po co tu przyszła. Przecież mogła z chłopakami jechać do bazy, odstawić wszystko, co zebrali i odwiedzić Adama by upewnić się, że nic złego nie działo się z nogą. Zaufała jednak swojej podstawowej wiedzy medycznej i wierzyła, że wyciągnięcie kuli i oblanie rany niezliczoną ilością antyseptyków i setką wódki wystarczy, by nic złego nie zaczęło się tam dziać. Miała ochotę wreszcie pobyć sama. Na chwilę odciąć się od ciągłych zadań, rozkazów, pilnowania magazynów, przekrzykiwania się z innymi łowcami i wdychania tego stęchłego powietrza, które wypełniało ścieki. Lubiła to, oczywiście, ale pobyć sama też lubiła, a choć ścieki ogromne to jakoś nie bardzo był na to czas. Jasne, było to ryzykowne, jak cholera. Szła sama, ranna, więc w razie czego trudniej będzie jej bronić się i ewentualnie spieprzyć. Powiedziała jednak chłopakom, że postanowiła się przejść i najprawdopodobniej wyląduje nad strumieniem, więc w razie gdyby nie wróciła i nie zdołała wszcząć alarmu to przynajmniej będą wiedzieć, gdzie zacząć.
Dokuśtykała nad strumień, po drodze skutecznie uszczuplając swoje zapasy papierosów. Nie miała już ze sobą plecaka, zostawiła go Bones'owi i Akai, by wzięli z niego wszystko, co zdołała zebrać. Jedyne co posiadała to wyposażenie swojego ekwipunku opisane jako "zawsze" prócz tłumików no i... nieszczęsnej seteczki, którą rozlała, by uratować swoją nogę. No ale czego to się nie robi, żeby móc postawić choć jeszcze jeden krok i nie obawiać się amputacji.
Nim rozejrzała się za dogodną miejscówką do posadzenia swoich przepięknych czterech liter, upewniła się, że w jej ustach spoczął nowiutki świeżutki ledwo co odpalony papieros. Nałóg, którego nigdy zapewne nie uda jej się wyzbyć. A z resztą, po co w ogóle miałaby go rzucać. Rak płuc to jej chyba nie groził. Wreszcie pozwoliła sobie obrzucić spojrzeniem całą okolicę. W oddali siedział jakiś typo, niby z facjaty podobny, ale w sumie to podobny do nikogo, nie zwróciła więc na niego większej uwagi, aczkolwiek nie pozwoliła sobie zapomnieć o jego obecności. W tym świecie wszystko było wrogie i obce, szczególnie dla osoby tak obnoszącej się z byciem łowcą. Klapnęła więc na pupie, na jakimś większym kamieniu, by w razie czego móc podnieść się z niego szybciej niż jakby usiadła na ziemi.
I chciałoby się odetchnąć tym świeżym sztucznym powietrzem, rozmarzyć i powiedzieć, jakie to życie kurewsko piękne... Ale tak nie było... Wszystko to gówno prawda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 1:05  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Siedzenie pod drzewem nie jest tak pozbawionym głębszego sensu zajęciem, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W Edenie, ale tym prawdziwym, siedzieli pierwsi ludzie, to na drzewie osikowym powiesił się Judasz. Ważna rola drzew już od samego początku świata, a to nie koniec ich znaczenia. Pod lipą siadał Kochanowski w poszukiwaniu natchnienia i innych takich, to z jabłoni spadło (no ciekawe co) na głowę Isaaca Newtona, dzięki czemu uświadomił sobie (a potem całemu światu) wszystkie te skomplikowane prawa fizyki... Jakby nie wystarczyło stwierdzenie, że działa (lub też nie) bo tak chciał Szef. Moje leżenie nie wiązało się z tak ważnymi dla historii ludzkości dokonaniami (choć kto wie, co wyniknie z tego w przyszłości), ale dla mnie i jeszcze jednej osóbki był to moment przełomowy.
Otóż w pobliżu zjawił się ktoś jeszcze, poza wiewiórkami, żabami i innymi braćmi mniejszymi. I nie była to postać nic nie wnosząca do mojego życia, oj nie. Z początku mógłbym wziąć ją za kogokolwiek, dziewczynę spragnioną kontaktu z naturą albo po prostu spokoju. Jednak coś (a może ktoś) kierowało ku niej moją uwagę, tak, jak igła kompasu naturalnie wskazuje północ. Przyjrzałem się jej dobrze, co nie było trudne, bo odległość między nami nie była duża. Wystarczyła chwila, by zmęczony mózg zaczął ponownie pracować na pełnych obrotach, łącząc zapamiętane obrazy z tym, co teraz miałem przed oczami. Na kamieniu siedziała moja podopieczna, fakt równie prawdziwy jak moje istnienie. Czyżby ktoś wyżej nadal kierował całym tym wariatkowem? Wstałem powoli, czując, jak strzelają mi poszczególne stawy. Przydałoby się pobiegać, nie mówiąc już o rozprostowaniu skrzydeł. Nie chciałem jej spłoszyć, ani tym bardziej skłonić do ataku, stąd też spora doza ostrożności w moich ruchach. Opcja siłowa wchodziła w grę, ale bardziej jako ostateczność... W każdym razie zatrzymałem się kilka kroków przed nią, trzymając ręce na widoku. Nie żebym miał przy sobie jakąkolwiek realną broń poza własnym ciałem, bo nóż, cóż, wymaga wprawy i szczęścia.
- Witaj, Astira. Jestem Leo, twój anioł stróż. - przy ostatnich słowach skłoniłem lekko głowę, nadal badawczo obserwując swoją podopieczną. Nie wyglądała najgorzej, choć daleko było jej do wzoru wypoczętej i pełnej życia postaci. Nie ma co się dziwić, zwłaszcza po ostatniej potyczce ze strażnikami. W ogóle dlaczego z nimi walczyła? - Możesz mi wyjaśnić, po co była ta strzelanina w tym sztucznym lesie? - nie czekając na jej odpowiedź zająłem się ostatnią sprawą niecierpiącą zwłoki, mianowicie papierosem w jej ustach. Naprawdę nie mam pojęcia, co takiego ludzie widzą w tych małych zabójcach. Uzależnia, brzydko pachnie, skraca życie, zdobycie kosztuje... Idiotyzm, ulegać czemuś tak przyziemnemu. Ale czego się spodziewałem, ludzkiego anioła? Takim nie przydzielano stróżów, oj nie. Skorzystałem ze swojej kontroli nad ogniem i najzwyczajniej zgasiłem fajkę. Skoro mam jej strzec, to także przed nią samą. Tylko jak zareaguje na wszystkie te rewelacje? Gdyby tak nie dostała szoku, ani nie wyciągnęła swoich spluw... Cóż, byłoby miło, nawet bardzo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 1:34  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Tak wiele myśli krążących po głowie. Zapewne wyglądała na osobę, która myślała o dwóch rzeczach: jak szybko i po kosztach się napić oraz jak szybko i sprawnie spuścić komuś wpierdol. Prawdopodobnie w dziewięćdziesięciu procentach przypadków tak właśnie było, dodając do tego jeszcze planowanie, jak okraść kogoś na tyle dobrze, by porządnie się przy tym obłowić no i jak zrobić żeby się nie narobić. Tja, była typowym drechem, którego największą troską o społeczeństwo było zapytanie o to, czy ma ktoś problem, ale chyba było jej z tym dobrze. Nie oznaczało to jednak, że była płytka i ograniczona tylko takimi kategoriami. Myślała nad tym, co działo się w organizacji. Nad propozycją swojego brata, z jednej strony kuszącej, a z drugiej jej materializm i egoizm nie był pewien, czy odpowiednio jej się to wszystko opłacało. Ciągle tak dużo ryzykowała, chociaż nie mogła powiedzieć, by było to jednostronne zaangażowanie. Ofiarowywała swoje umiejętności, właściwie nawet życie a w zamian za to miała zapewnione schronienie, w razie czego wsparcie reszty organizacji, bardzo przydatnego medyka no i... mogła bezkarnie mordować wojsko, za co dodatkowo była jeszcze chwalona. Pięknie. Ale czasem chciałaby tak wziąć sobie flaszeczkę, walnąć się pod gołym niebem i nie martwić się tym, że zadzwoni telefon alarmowy, że wezwie ją Kami albo, że podleci do niej patrol bo przecież z takim ryjem jak jej to swobodnie na trawie poleżeć nie wolno. Ziewnęła i przeciągnęła się, myśląc o tym jak fajnie byłoby się teraz tak po prostu przespać. Dawno nie spała porządnie, albo nie miała czasu albo zasypiała upojona alkoholem, rano budząc się z dzwonem bijącym w środku głowy.
Odwróciła się gwałtownie, gdy ciszę i jej myśli przerwał męski głos. Czyli jednak dobrze, że całkowicie nie zignorowała obecności typa. Naturalnie odruchowo dobyła jednego ze swoich prześlicznych różowych pistoletów i wycelowała go prosto w tą, trzeba niestety przyznać, całkiem przystojną facjatę. Że co? Że kurwa anioł? Że taki, którego Kami trzyma w kanałach i zatrudnia go jako medyka? Ale jak, że stróż, że jej, co.
- Szkoda byłoby rozkwasić tak śliczną twarzyczkę. Więc grzecznie powiesz, skąd znasz moje imię, jaki Leo i jaki, kurwa, anioł stróż.- Warknęła, patrząc mu prosto w oczy. To miał być jakiś żart? Chłopaki wiedzieli, że poszła nad strumień to postanowili porobić sobie żarty za to, że nie pomogła im nosić sprzętu do arsenału?
Była w takim szoku obecności jak i zachowania mężczyzny, że nawet nie zwróciła uwagi na to, że zgasł jej papieros. Strzelanina w sztucznym lesie...? Zaczęła kojarzyć fakty. Zaczęła kojarzyć dlaczego na początku wydawał jej się dziwnie znajomy. Już tę jego facjatę widziała!
- Eeeej, ja Cię kojarzę. To Ty wtedy byłeś w parku! To Ty zrobiłeś żywą pochodnię z tamtego patrolowca!- Uśmiechnęła się szeroko, przypominając sobie tamtą sytuację, całkowicie jednak ignorując pytanie anioła. Trzeba było przyznać, że bardzo im wtedy pomógł, bo bez tej jego piro akcji to cholera wie jak razem z rudym by skończyli. A i tak u Adama nie było zbyt przyjemnie, gdy czyścił ich rany...
Nie przestała jednak w niego celować. Bo skoro to on był wtedy w parku to znaczyło, że z jednym nie kłamał. Był aniołem. I miał moc plucia ogniem... długo wszyscy się zastanawiali czemu spalił wtedy niebieskich a akurat oszczędził dwójkę łowców. Nie wiedzieli, czy zrobił to specjalnie, czy spłoszyło go to, że został ranny. Może chciał zabić ich wszystkich? Ale skoro był aniołem... to czy oni nie byli Ci tacy... dobrzy? Nie powinni się modlić i nawet komara nie zabijać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 9:19  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Papierosy, przekleństwa, zabijanie strażników... Z czym jeszcze będę musiał walczyć?
Em... Sytuacja nie układała się tak łatwo jakbym chciał, ale poza skierowaną w moją stronę bronią raczej nic mi nie groziło. Może rzeczywiście podszedłem do całej sprawy zbyt dosłownie? Udawać człowieka który nagle postanowił jej towarzyszyć i ukrywać swoją tożsamość tak długo, jak to tylko możliwe. Nie, kłamstwo jest złe, ble i w ogóle. Anioły tak nie robią. Tak samo, jak kiedyś nie pokazywały się ludziom, więc realia zmieniają dotychczasowe zasady. Ilość (a może raczej jakość) pytań trochę mnie rozśmieszyło, sam do końca nie wiem dlaczego. Powstrzymałem uśmiech na twarzy, bo dziewczę jeszcze to źle odbierze i pociągnie za spust. A kul nie potrafię unikać, niestety.
- Może zacznę od początku mojego zlecenia. Kilka tygodni temu zostałem, hm, awansowany na twojego anioła stróża. Szef albo ktoś tuż pod nim o tym zdecydował, nie mam pewności... Ale skoro zadanie otrzymałem, to muszę je wypełnić. No i o to jestem. - podrapałem się po głowie, starając się ułożyć resztę tej fascynującej opowieści. W końcu od jej jakości najpewniej będzie zależało nasze wspólne życie. Jak na stróża i podopieczną przystało. Przy okazji przyjrzałem się dokładniej dziewczynie, którą miałem chronić. Straszne chuchro, krótko mówiąc. Przynajmniej walczyć potrafi, w tym miejscu to duży plus. Kontynuując opowieść, bo się jeszcze zacznie nudzić. - Wtedy to poznałem twoje imię i miejsce, w którym mogę cię znaleźć. Stąd też zjawiłem się w parku. Strażnicy zagrażali ci, dlatego też musiałem ich usunąć. Dlaczego w ogóle walczyliście? - powtórzyłem pytanie, na które wcześniej nie otrzymałem odpowiedzi. Potrzebowałem lepszego usprawiedliwienia swoich czynów niż to, że moja podopieczna mogła zginąć. Jedną duszę zastąpiłem trzema. Zwierzchności raczej by mnie nie pochwaliły, choć może przymkną na to oko przez wzgląd na sytuację albo moją historię... Mniejsza z tym, czas na ostatnie wersy. - Suma sumarum, jestem Leo, znam tylko twoje imię, ale jako twój stróż... Cóż, mam cię strzec przed wszelkim złem. Wierzysz mi? - spojrzałem przy tym w jej czerwone oczy, zgadując, czy moje słowa odniosły jakikolwiek skutek. A gdyby Astira nadal była do tego sceptycznie nastawiona (i nadal mierzyła do mnie z broni)... Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli, ne? O ile w ogóle trafiła mi się osoba wierząca. Sądząc po warunkach panujących w tym mieście pewnie nie widziała Biblii na oczy, nie mówiąc już o sakramentach i pobożności. Zabawne, że ktoś taki otrzymuje własnego stróża. Szef pokładał w ludzkości olbrzymie nadzieje, może i ja powinienem? Potrafią kochać, pokonać podszepty zła... Czas pokaże.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 9:47  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Strasznie jej ta cała historia nie pasowała. Wprawdzie miała już okazję nawet rozmawiać z jednym aniołem stróżem przez co nie musiała wierzyć, a po prostu wiedziała, że takie istoty istnieją. Nie wiedziała, jak przywódczyni łowców stała z pobożnością ale wydawało jej się, że anioły to raczej powinny się trzymać tych wszystkich religijnych istot, które choć odrobinę dopuszczają do siebie informację, że ktoś nad nimi jest. Albo... był.
Uważnie mu się przyglądała, lustrując każdy najmniejszy centymetr jego ciała. Nadal szukała w tym wszystkim podstępu. To było tak absurdalne i niedorzeczne, że nie mogło być prawdziwe. Miała uwierzyć, że jakiś kolo ze skrzydłami tak nagle w głowie usłyszał jej imię i postanowił jej towarzyszyć do końca życia? No takie ściemy to nie podchodzą.
- Szef?- Uniosła jedną z brwi do góry nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli. Co tu się kurwa wyprawiało. Rozejrzała się na boki, doszukując się brata albo innego łowcy siedzącego w krzakach i nagrywającego całą sytuację. Poprzysięgła sobie w tej chwili, że jeżeli to wszystko głupi żart ludzi z organizacji to zedrze skórę osobiście każdemu z nich. Jak ona nienawidziła, gdy ktoś stroił sobie z niej żarty. W tym też momencie zorientowała się, że z końcówki jej papierosa przestała wydobywać się stróżka dymu, co oznaczało, że fajka zgasła. Odpaliła ją więc ponownie i zaciągnęła się mocno, jakby miało jej to pomóc przejrzeć na oczy i ogarnąć psychicznie całą tą porąbaną sytuację.
- Znaczy, że próbujesz mi powiedzieć, że ktoś Cię zatrudnił, żebyś był moim osobistym ochroniarzem?- Cień uśmiechu przebiegł po jej twarzy. Aczkolwiek nie był to ten z uśmiechów, które mogły być objawem szczęścia i zadowolenia, a raczej jeden z tych chytrych i przebiegłych. Jeżeli ten anioł był psychicznie chory i sobie wmówił, że musi jej towarzyszyć... jeżeli to wszystko nie było żartem. Dlaczego miałaby z tego nie skorzystać? Wyglądał na sprawnego fizycznie. No i cholera jasna pluł ogniem! Już raz widziała, co potrafił dzięki temu zrobić patrolowi. Czemu oni właściwie walczyli z tymi strażnikami? Co miała mu powiedzieć? No tak! Prawdę oczywiście!
- Broniliśmy się. Zaatakowali nas i grozili, sam widziałeś, że było ich więcej, a my tylko w dwójkę... i jeszcze ja, biedna kobieta- Uśmiechnęła się i zamrugała parę razy szybciej, dłoń przybliżając do czoła i wykonując teatralny gest omdlenia. Oh, jaka ona była biedna i bezbronna. No co mieli zrobić? Poddać się? Albo najlepiej dać się zabić?-...sam rozumiesz, że nie mogliśmy stać bezczynnie.- Kiwnęła głową, jakby chcąc nadać swoim słowom więcej wiarygodności.
Zaśmiała się i opuściła rękę, tym samym przestając do niego celować. Cała ta sytuacja była tak absurdalna, że pomysł osobistego bodyguarda nawet zaczął się jej podobać. Ale w sumie... to chyba nie tylko o ochronę chodziło, prawda? Anioły, które mieszkały z nimi w kanałach nie były nawet w połowie tak zbudowane jak ten tutaj, a nadal służyły i właściwie były na każde zawołanie...
- Czyli masz być takim moim... służącym?- Zalśnił cały garnitur ząbków, uśmiechnęła się tak szeroko. Czy mu wierzyła? Ani, kurwa, odrobiny, ale jeżeli był na tyle szalony by postanowić być jej "stróżem" to dlaczego miałaby z tego nie skorzystać? Już ona mu zajęcie znajdzie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 21:22  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Szkoda, że nie dostałem mocy czytania w myślach. Co prawda komunikacja za pomocą telepatii była i jest całkiem ciekawą zdolnością, to w tej chwili z chęcią oddałbym ją za spojrzenie w myśli podopiecznej. Oczywiście, istniało coś takiego jak zaufanie (i nadludzki refleks) ale wolałbym mieć pewność, że mi uwierzyła. Oczywiście, nie liczyłem na całkowitą, ślepą wiarę w moje słowa, ale... Cóż, liczyłem na trochę więcej "Och, mam anioła stróża, jak wspaniale!" zamiast "Mów kim jesteś albo twój mózg spotka się z trawą".
- Pan Bóg, Jahwe, stwórca nieba i ziemi... Ojciec wszystkich ludzi i tak dalej. - z chęcią przybliżyłbym jej osobę Szefa bliżej, by mogła go lepiej zrozumieć, a nawet uwierzyć w jego istnienie, ale nie był to odpowiedni czas ani miejsce. Już sam fakt, że uznała mnie za anioła był całkiem pocieszający. A przynajmniej za osobę deklarującą się jako jej stróż. - Nie. Nie zatrudnił, a wybrał. Po kilku wiekach czuje się takie rzeczy. I nie pal, to szkodzi. - przy ostatnim słowie pstryknąłem palcami, ponownie gasząc jej papierosa. Pierwszy zgubny nałóg, który będzie trzeba w niej pokonać. I z pewnością nie jedyny, co już zdążyłem zauważyć.
Wyjaśnienie zajścia w parku... Niezbyt do mnie trafiło. Z mojego krótkiego pobytu zdążyłem już zauważyć, że strażnicy nie mają w zwyczaju atakować każdego napotkanego przechodnia jak leci (czy raczej idzie), nawet mnie, persony nie pochodzącej z tego dziwnego klosza. - Biedna kobieta z dwoma pistoletami i równie dobrze uzbrojonym towarzyszem. Każdy obywatel jest równie dobrze przygotowany do walki ze służbami miasta? - Może i byłem aniołem, ale nie równało się to byciu idiotą. Co najwyżej naiwnym optymistą ufającym wszystkim, włączając w to wszelkie mendy i odpady społeczeństwa. Na szczęście dla mnie wędrowałem po tym świecie wystarczająco długo, by nie wierzyć każdemu na słowo.
- Służący wykonuje polecenia. Anioł Stróż sam decyduje, co robi i jak robi by strzec podopiecznego. To dość znacząca różnica. A skoro o tym mowa... - zamilkłem na chwilę, uderzając palcem o usta, z oczami wpatrzonymi w korony drzew. Jakoś nie spodobało mi się porównanie mojej funkcji do sługi, oj nie. Oczywiście, byłem, jestem i będę sługą Bożym, ale żeby kłaniać się przed jakimś śmiertelnikiem? Jeszcze czego. Zamrugałem i wróciłem do przerwanego wątku. - Masz tu jakąś rodzinę albo przyjaciół z którymi chcesz się pożegnać? - zapytałem, rozglądając się dookoła. Głupio by było dać się podejść jakiemuś grzybiarzowi albo strażnikom-dendrofilom. Straszliwe ludzkie dewiacje. Widmo nagłego wystrzału odeszło w mroki historii, a okolica stała się ponownie całkiem miła. Prawie jak Eden, tyle, że mniej anielski.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.16 22:09  •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
Słuchała, gdy wymieniał wszystkie potencjalne nazwania swojego szefa i nie mogła się nadziwić, że on z tym tak na poważnie. Okej, wiedziała, że anioły istniały ale na dobrą sprawę mogli być przecież istotą powstałą w wyniku jakiejś mieszanki genetycznej i ewolucyjnej a tego... boga to sobie stworzyli tylko po to, żeby ustalić jakąś hierarchię wewnątrz. Tak jak niebiescy mieli dyktatora czy łowcy przywódczynię. Ale kurde, żeby zaraz z tego nie wiadomo jaką religię robić i przyczepiać się do nieznajomych pod pretekstem "stróżowania" im. To już pod jakieś dewiacje i fetysze podpadało.
- To skoro nie zatrudnił, a wybrał... To co Ty z tego właściwie masz? Nie to, żebym wątpiła w to, że moje towarzystwo to najlepsza zapłata na świecie... ale tak bez zatrudnienia?- Uniosła jedną ze swych brwi do góry w geście lekkiego zdziwienia. Czy on jej właśnie bezczelnie i ostentacyjnie zgasił papierosa i to jeszcze używając do tego tej swojej mocy? Prychnęła i uparcie znów odpaliła fajkę. Oj trafił biedny na upartą... Wszyscy wiedzieli, że ona nie odpuszczała, tym bardziej jeżeli mogła komuś w ten sposób dopiec i utrzeć nosa.- Jesteś moim stróżem od pięciu minut i już próbujesz mi życie zmieniać? Ty uważaj bo na razie jeszcze jesteś w sytuacji, w której mogę Cię oskarżyć o stalking i prześladowanie. Nie będziesz mi kurwa życia ustawiał.- Warknęła i jeżeli znów uniósł łapsko żeby pstryknąć palcami w tym samym celu, co sekundę wcześniej. Po prostu uderzyła go w dłoń niczym matka mówiąca swojemu dzieciakowi "a fe".- Chcesz stróżować to stróżuj ale się nie wpierdalaj!
Będzie jej bezczelny mówił, że to niezdrowe... No co jej to mogło zrobić? Może nie była wymordowaną ale bliżej jej było do martwej niżeli do żywej. Czerwinka aktywnie krążyła w żyłach i było tego wiele dobrych stron. Chociażby to, że mogła palić fajki i mieć to wszystko w dupie. Uśmiechnęła się, gdy wypomniał jej stan uzbrojenia podczas sytuacji w parku miejskim.
- Widzisz... ciężkie czasy. Strach wyjść na ulicę bez odpowiedniego wsparcia. Poza tym... ani ja ani Ty nie należymy do normalnych obywateli, nie?- Chwyciła go mocno lewą dłonią za jego lewy nadgarstek, by zaraz unieść obie ręce do góry i odsłonić ich przedramiona.- Widzisz? No właśnie. Nic tu nie ma. Nie jesteśmy ograniczeni "zwykłym obywatelstwem"- Jeszcze nigdy nie słyszała o aniele z przepustką, tak więc nie bała się, że coś na jego przed ramieniu zastanie. On, nigdy nie poznał znaczenia bycia pełnoprawnym obywatelem tego miasta, ona dobrowolnie zrzuciła z siebie przepustkę do miasta zostając anonimową i na pewno w pewien sposób wyzwoloną. Jedynym minusem było to, że automatycznie stała się kryminalistą... A to oznaczało, że strażnicy nie zadawali pytań- albo robili to bardzo rzadko- tylko od razu strzelali. W takiej sytuacji nie można było sobie pozwolić na chodzenie bezbronnym.
- Sam decydujesz? To jaka jest Twoja decyzja...?- Zbyt długo nie musiała czekać na odpowiedź. Zaraz zapytał ją czy nie chciała się z kimś pożegnać. A to oznaczało... że albo chciał ją gdzieś zabrać, albo "zbawić jej duszę". Już raz widziała jak bez skrupułów zabijał. Skąd miała wiedzieć, co siedziało mu w głowie. Jedno było pewne... z nikim się nie będzie żegnała bo nigdzie się nie wybiera.
Więc tak, jak zaczęło robić się dobrze, tak w mgnieniu oka wszystko spierdolił. Znów mógł spojrzeć wprost w oko lufy jej pistoletu. Wstała na równe nogi z kamienia i odsunęła się o krok. Syknęła przy tym z bólu, ale nie to było teraz ważne.
- Co Ty, chłopie, pierdolisz? Z nikim się nie będę żegnać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Strumyk - Page 6 Empty Re: Strumyk
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach