Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 18 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 13 ... 18  Next

Go down

Pisanie 04.09.14 22:17  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Zabawa coraz bardziej podsycała zwierzęcy instynkt zdziczałej. Znudziło jej się podcinanie końcówek jako niewydarzona fryzjerka. Jej żądze się powiększyły. Chciała krwi. Słonej, o metalicznym smaku i zapachu, wiśniowej cieczy, plamiącej bluzy, włosy i czapki. Czuła, jak jej czarne łzy spływały po twarzy, bo nie potrafiła opanować tego potwora, jakim się stała. Mimo, że jej oczy i ludzka część płakały, to jednak usta szerzyły się niemal od ucha do ucha, chwaląc się ostrym uzębieniem. W końcu obrała sobie ofiarę. Jakaś niewydarzona, farbowana blondyneczka. Wpadła na nią z impetem, przyciskając swój cel do zimnego asfaltu. Wokoło ludzie się rozbiegli, więc w promieniu trzydziestu metrów nie było nikogo. Wszyscy albo uciekali w popłochu, albo przypatrywali się, to taka szkarada wyprawia. W ich małych, puściutkich, nieoświeconych główkach rodził się nadzwyczajny szok. Chociaż trzeba przyznać, że pośród tego tłumu było kilko osób, których taki widoczek nie zaskoczył. Bez najmniejszego wzruszenia przyglądali się masakrze, bo Cayenne zadała szponem dość głębokie rozcięcie skóry na szyi swojej ofiary. Adrenalina nie pomagała dziewczynie. Lało się z niej, a Cayenne tylko gruchała nad nią, szczerząc się od ucha do ucha. A kiedy przyszedł czas na podgryzienie tętnicy, coś uderzyło ją w głowę. Siła była na tyle duża, że wręcz zepchnęła Cayenne z ciała dziewczyny, na której to okrakiem siedziała, rozpieszczając swoje cztery litery. Teraz leżała obok z oklejoną jakimś świństwem głową. Warknęła. Zaraz po tym obok szyi poczuła powiew - jak się później okazało - harpuna. Była w szoku, że ktoś wreszcie chciał jej się postawić. Dopiero po chwili poczuła cieknącą po obojczyku czerwoną maź, sączącą się od nacięcia na szyi. Jak widać, harpun nie chybił. Przeciągnęła dłonią miejsce koło rany, a potem oblizała karminową ciecz. Prawa warga niebezpiecznie zadrżała, a z niej wydobył się pomruk pantery. Błyskawicznie rozpostarła skrzydła i rzuciła się na "bohatera", obalając go jak tą blondyneczkę. Przygwoździła go do bruku, opierając ciężar na rękach ułożonych na ramionach mężczyzny i okrakiem siedząc mu na brzuchu. Otworzyła paszczę, uśmiechając się demonicznie i wysunęła swój dziwny język jak u Venoma, który pulsował niczym dżdżownica. Kilka kropel krwi, zawsze po nim cieknącej spadło na skórę Czarnego Księcia. Cay machnęła agresywnie ogonem i zamachnęła się prawą ręką, by poharatać tą twarzyczkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.14 20:53  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Była szybsza, to musiał BatJoker przyznać, kiedy tamta przygwoździła go do bruku. Małe kamienie drażniły mu pokryte tylko spandexem nogi, a twarda peleryna układała się niezwykle niekomfortowo. Nagłe uderzenie pozbawiły go na chwilę zmysłów, a krew przyśpieszyła.
Płyn nie zadziałał! Cholera.
Krew spłynęła na niego z jej języka, bezczelnie brudząc mu kombinezon. Z gniewem powędrował wzrokiem na jej szare oczy szalonej bestii. Puściła jego bark z żelaznego uścisku i by zamachnąć się ręką i szponami poszarpać mu maskę. Niedoczekanie!
Automatycznie wyswobodził rękę i zamachnął się na nią szybciej, niż ona była wstanie. Jednak nie po to by oberwała w swoją owalną twarz, żeby później kruczoczarne włosy przyklejały jej się do brudnej krwi. Nie też po to by jej gęba była jeszcze bardziej sina, niż niebieski kolor na to pozwalał. Przywalił prosto w brzuch i "schował" się w niej, by jej zamach w najlepszym wypadku zranił jego plecy. Przewalił ją z siebie i przeturlał na bok. Kilkanaście szarych piór pofrunęło w eter.
Teraz on siedział niej, kolanami unieruchamiając jej ręce, a przedramieniem ją przyduszając, by nie mogła oddychać. Pasma włosów padały jej na twarz, niemal zasłaniając pomniejszone źrenice.
Nie tracąc czasu sięgnął po Bat-nóż i od razu wysuwając go z pochwy, po czym zamachnął się do góry. Nacisk na szyję się mimowolnie zluzował. Błyskawicznie posunął ręką w dół, celując w serce postaci.
— Giń!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.14 22:55  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Nie trzeba się domyślać, zwinność i precyzja domniemanego bohatera pozwoliły mu wygrać bezkompromisowo tą walkę. Cayenne w swoim komfortowym położeniu, pewna wygranej zapomniała o czujności i w oka mgnieniu znalazła się na straconej pozycji, którą perfekcyjnie wykorzystał nasz "bohater", celnie mierząc w serce. Cayenne była w szoku, więc zgon nastąpił w ciszy. Może to i dobrze, że więcej tych drastycznych wydarzeń nie ujrzy światła dziennego. Co będzie z ciałem? Co będzie z tym całym bałaganem? To chyba najwyższa pora, by zajął się tym S.SPEC, którego tak nie mogła się doczekać za życia.
Cayenne padła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 11:00  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Interwencja MG


Gwar ludzi, ich krzyki przerażenia zostały zagłuszone przez ryk syren. Ktoś w centrali wykazał się refleksem godnym pochwały, gdyż w niedługim czasie po wydarzeniu, jaki miało miejsce na ulicy, pojawiła się kolumna wozów S.SPEC. W większości były to karetki zarezerwowane - dziś wyjątkowo – dla zwykłych obywateli, ale kilka z nich miało inne zastosowanie. Z pierwszego wysiedli poważni panowie w kitlach i kilku jeszcze poważniejszych w mundurach. Mundurowi zabrali ciało poległej Zdziczałej do wnętrza wozu.
Z innego wyszli agitatorzy i specjaliści od propagandy. Ruszyli w tłum i zaczęli przekonywać ludzi, że tak naprawdę to nic nie widzieli. To był tylko rzadki okaz dużego ptaka, który uciekł z zoo. I ludzie słuchali, a potem posłusznie i z wdzięcznością na ustach wsiadali roztrzęsieni do karetek. Byli wdzięczni S.SPEC za okłamywanie ich każdego dnia, bo dzięki temu mogli żyć w swoim raju na ziemi.
Kolejny wóz, był wozem czyszczącym. Zmył z powierzchni ulicy całą posokę nie pozostawiając najmniejszego śladu po tym zdarzeniu.
Akcja S.SPEC była szybka i skuteczna. Ludzie uwierzyli w kolejną porcję kłamstw, a kilka chwil później nic nie wskazywało na to, że coś zaburzyło idealną harmonię ulicy.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 15:16  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Jej usta otworzyły się bezwładnie, mięśnie powiek przestały być napięte. Już pierwsze wbicie ją zabiło, jednak on ponownie wyjmował i wbijał nóż. Powtórzył to parę razy, kiedy tułów jej był już cały we krwi. W końcu przestał. Oddychał ciężko, kiedy wstawał. Spojrzał na swój nóż, który później schował do pochwy. Patrzył chwilę na swoje dzieło i zdał sobie sprawę, że jest w samym środku Świata-3. Nie powinno go tu być, nie powinien się tu nawet zbliżać. Zaraz mogą go złapać.
— Żegnaj — rzucił po cichu jak odchodził. Chwilę potem przyśpieszył. Musiał iść i wyjść z miasta przynajmniej na parę godzin. Wracanie do siebie jest teraz zbyt narażone wykryciem. Musi zniknąć na parę godzin.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.14 21:49  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Okres słodkiego lenistwa, przy zrastaniu się kości w nodze, dobiegł już niestety końca. Nastolatka odwiedziła kilkakrotnie szkołę, odbierając partię materiału do nauki, jak i szpital, kontrolując swój stan zdrowia.
Nadeszło piękne popołudnie, kiedy to miał być usunięty niezbyt czysty gips. Szczerze mówiąc, przy zdejmowaniu nie lamentowała, tak jak przy zabiegu z kręgosłupem. Dostała jeszcze jakieś leki, no i ma zgłosić się za parę dni do kontroli. Sama nie widziała w tym większego sensu. Po co tyle razy chodzić do lekarza, skoro noga jest już zdrowa? Szkoda pieniędzy. Powinni to przeznaczyć dla tych, co od dziecka chodzą ze zbyt słabym sercem. Wprawdzie nie słyszała o tym, by takie zabiegi zdarzały się dość często, bowiem to społeczeństwo jest chyba tak genetycznie idealne, że takie choroby już mu nie dokuczają. Ale jak zawsze, białowłosa wiedziała swoje.
Ponownie opuszczając szpital podsunęła rękę z przepaską pod czytnik. To takie denerwujące. Po co to? Czy ludzie nie umieją odróżnić jakiś wystających członków od reszty poprawnie zbudowanego ciała?
Podniosła głowę i wpatrując się w niebo dalej kontemplowała. W końcu zdała sobie sprawę, że za dużo myśli. Ciągle tylko narzeka i narzeka, jak to powinno być. Nie dziwota, skoro tyle rzeczy jej się nie podoba. Powinna zmienić otoczenie. Wyjechać..
Rysować. Dawno tego nie robiła i powinna nadrobić straty. Ciekawa była, czy oduczyła się już władania ołówkiem, gumką i pędzlem. Czy nadal umie rysować krajobrazy, czy tylko swoim osobliwym i dziwacznym stylem z masą ciemnych plam, podkreśleń i cieni.
Podjąć ponownie pracę w parku. Czy ktoś tam w ogóle dogląda rabat, trawników i porządku? Czy usunęli już szkody sprzed dwóch miesięcy?
Spuściła głowę, wtykając białe słuchawki w uszy i podsunęła sobie kartki pod nos. Czytała powoli ciągi liter zapisanych na papierze przez szanownego doktora. Nie czytała ze zrozumieniem, bo co skończyła, musiała zaczynać od nowa, gdyż nic nie potrafiła zrozumieć. Podrapała się po głowie, próbując po raz kolejny ugryźć to pismo. Niestety. Zanim zabrała się za to ponownie, wpadła na kogoś.
- Przepraszam. - Powiedziała pochmurnie, jakby miała pretensję, że to Bogu ducha winny przechodzień sam wsunął się jej w drogę. Ominęła tą osobę, nawet na nią nie patrząc i poszła dalej. Wyciągnęła cichy telefon z kieszeni i dopiero teraz włączyła muzykę, wyszukując uprzednio obraną w myślach piosenkę w folderach na karcie pamięci. Ledwo pierwsze takty zaczęły rozbrzmiewać w uszach turkusowookiej, za zakrętem
znów na kogoś wpadła. Tym jednakże razem wylądowała na ziemi. Spojrzała gniewnie na swoją przeszkodę. Na jej widok nieświadomie rozchyliła usta i zastygła, przyciskając do piersi stertę papierów i recept. Zapominała o gniewie, jaki przed chwilą żywiła, widząc, że przez swoją nieuwagę wytrąciła z ręki kobiety jakieś szpargały.
<--


Ostatnio zmieniony przez Kamikaze dnia 26.09.14 12:39, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.14 16:44  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Świeżo kupiony, duży plecak w brązowym kolorze był wypełniony po brzegi, podobnie jak dwie papierowe torby, które Luka niosła w rękach. Jeszcze raz przeleciała w myślach listę rzeczy, które miała kupić. Mleko dla Take, alkohol i nową linę dla Miro, czekolada dla Jen...
Co prawda od czasu, gdy jej współpracownicy złożyli zamówienia minął ponad rok, ale dla Luki nie do pomyślenia byłoby zjawienie się w bazie bez zamówionych rzeczy. Przyjęła pieniądze i nie zamierzała nie wywiązać się z tak banalnego  zadania.

Korzystając z okazji, kupiła też parę produktów do własnych zapasów. Była całkowicie pewna, że pod jej nieobecność większość składowanego w jaskini Drug-on dobytku zdołała się dyskretnie ulotnić. Zawsze wydawało jej się to zabawne - potrafiłaby tym ludziom bez mrugnięcia okiem powierzyć własne życie, ale nigdy nie powierzyłaby im chusteczki do nosa. Ona sama zresztą zachowywała się podobnie; tylko najświeższy narybek wściekał się, gdy znikały im rzeczy codziennego użytku.

Kierowała się w stronę przejścia dla pieszych, gdy nagle ktoś na nią wpadł. Zdołała utrzymać równowagę - uderzenie nie było zbyt silne - ale instynktownie puściła torby, aby mieć wolne ręce do walki. Zakupy rozleciały się po całym chodniku; parę butelek zaczęło się staczać w stronę ulicy.
- Uważaj jak łazisz! - krzyknęła na leżącą na ziemi dziewczynę o bezradnym wyrazie twarzy. Kątem oka zauważyła uciekające butelki.
- Kurwa - wyrwało jej się. Wepchnęła dziewczynie torbę do rąk i rzuciła tonem rozkazu:
- Pozbieraj to - po czym sama popędziła w dół ulicy.

Wróciła po chwili, bez najmniejszych śladów zmęczenia, ale za to z dużymi śladami zirytowania.
-Jeszcze nie skończyłaś? - warknęła na pechową nieznajomą, po czym sama przyklękła, żeby przyśpieszyć proces.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.14 22:50  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Albinoska nie spodziewała się, że to ktoś teraz na nią warknie za jej niesubordynację. Serce podeszło jej pod gardło, oczy rozszerzyły się jak krowie na rzezi, a w głowie zawładnęła wszechogarniająca chęć zapadnięcia się pod ziemię.
- Gomen ne - przeprosiła cicho, tuląc do siebie swoje papierki, ale zaraz po tym w jej stronę leciała impetem wielka torba, obładowana jak na wyprawę w podróż, z której nie wiadomo kiedy się wróci. Nie było czasu na gadanie. Ren przylgnęła do niej, obłapując jak się dało, byleby nie narobić więcej szkód i nie uszkodzić zawartości. Słysząc komendę jak pies rzuciła się, by pozbierać resztę towaru do kupy. Odłożyła plecak na bok w bezpiecznej pozycji. Klęcząc na kolanach wkładała jak najostrożniej te wszelakie produkty, które można by po prostu beznamiętnie wrzucić do środka, ale podskakujące serce w gardle i strach przed tą straszną, wybuchową, szanowną panią kazał robić to delikatnie. W roztargnieniu wrzuciła do jednej z nieco rozdartych toreb swoje recepty, przez co musiała ponownie rzeczy z niej wyjmować i wkładać powtórnie. Nawet nie zauważyła, kiedy słuchawki wypadły jej z uszu i poniewierały się po chodniku.
W tym czasie wróciła napadnięta kobieta z butelkami w ręku. Rzuciła zirytowana pytaniem, próbując jeszcze bardziej dobić szesnastolatkę w jej niezdarności. Ren miała ochotę wcisnąć się pomiędzy kraty odległej o dwa metry studzienki kanalizacyjnej, byleby nikt jej teraz nie widział. A trudno nie widzieć, kiedy na środku miasta o tej porze zanosi się na scysję. Ludzie tylko czekają, szczując swoim wrednym, pełnym arogancji i żarliwości spojrzeniem, by zobaczyć upadek tej słabszej istoty, by jeszcze bardziej zmieszać ją z błotem, by jeszcze bardziej ją pogrążyć.
Po chwili jednak wspólnie uprzątnęły cały ten bałagan. Ren trzęsła się jak galareta, mocno przeżywając, może i nie całe zajście, ale reprymendę i gwałtowność nieznajomej.
Schowała walające się po chodniku słuchawki do kieszeni. Podsunęła pakowaną ponownie przez siebie torbę, a potem opierający się o ścianę budynku plecak, asekurując, by nic znowu nie wypadło.
- Przepraszam - rzekła ponownie, mając nadzieję, że to nieco załagodzi sprawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.14 22:18  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Gdy torby wróciły do stanu początkowego złość Luki zaczęła topnieć. Ten dzień jest zbyt cudowny, żeby psuć sobie humor taką głupotą - pomyślała. Zerknęła jeszcze raz na winowajczynię, tym razem już bez wyraźnej wściekłości. Dziewczyna wyglądała młodo, pewnie nawet jeszcze nie była pełnoletnia, i właśnie ze speszonym wyrazem twarzy przeniosła wzrok z Luki na ludzi, którzy oglądali całą scenę. Kobieta zmarszczyła brwi. Mieszkańcy musieli być naprawdę zdesperowani, żeby szukać rozrywki w tak prozaicznym wypadku. Nawet krew się nie polała…

Machnęła ręką w stronę najbardziej zainteresowanego gapia, prezentując wulgarny, acz wymowny gest, po czym całkowicie straciła zainteresowanie widzami. Uśmiechnęła się krzywo do dziewczyny, komentując tym ich zachowanie.
- Nie przejmuj się. Dzięki za torby – powiedziała, jakby dała wcześniej Ren jakiekolwiek pole do odmówienia pomocy, po czym oddaliła się szybkim krokiem.

Zerknęła do najbardziej poszkodowanej torby. Dziewczyna była uczciwa, włożyła wszystko z powrotem… a nawet zostawiła pamiątkę. Luka odwróciła się, wyjmując z torby pomięty kawałek papieru. Wyglądał na dokument szpitalny.
- Ej, ty! Czekaj! – zawołała, po czym jeszcze raz zerknęła na kartkę. – Yamasaki! Znowu puściła się biegiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.14 12:17  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Krew w żyłach płynęła tak szybko, jakby to były wyścigi japońskich myśliwców, a serce nadawało głośny alarm: Żyjesz i nie uciekniesz. Byleby tylko ta napadnięta kobieta nie wybuchała więcej. Na szczęście wyczuła skrępowanie nastolatki przed grupką gapiów i - ku zdziwieniu - nawet dodała lichego słowa otuchy. Zawsze coś. Ren jednak bała się podnieść ku niej wzrok i ponownie spojrzeć jej w twarz.
Gdy gwałtowna nieznajoma odeszła, białogłowa nie miała chwili do stracenia, by jak najszybciej stąd uciec, od tych zimnych, obcych ulic, ścian i okien. Jej umysł wprawdzie cwałował, ale jej zablokowane ciało nie dościgało go nawet w jednej trzeciej drogi. Stać ją było jedynie na wolny, "dumny" marsz.
Tak więc wstała, przeszukała kieszeń w poszukiwaniu niezbędnego do życia telefonu i słuchawek i ruszyła dalej.
Dom... Rayu... Żyletka... - Odbijało się w jej głowie echem, jak o ściany zapuszczonej, obskurnej meliny.
Dom, herbata, wanna, żyletka...
Przeszukując kolejne foldery z plikami dźwiękowymi, powoli zaczynała się uspokajać, aż do krzyku zza siebie. A właśnie miała wcisnąć tą strzałkę, obróconą w prawo.
- Ej, ty! Czekaj! Yamasaki! Co? Znowu?! Tylko nie ona!
Źrenice jakoś tak dziwnie się zwężyły, a serducho znowu dało o sobie znać. Nogi zatrzymały się w miejscu, a na twarzy pojawił się wystraszony wyraz. Mimo, że głowa krzyczała: uciekaj! uciekaj!, to materia znowu nie chciała się ruszyć. Stanęła instynktownie, mając świadomość, że wołająca osoba może ją zaraz zrównać z ziemią. Czuła, jakby nie była w stanie uciec od konsekwencji swojej własnej głupoty. Myślała, że przez wytrącenie tych zakupów coś się przez nią zbiło, wyszczerbiło, wysypało, a teraz będzie musiała to odkupić. Odwróciła się z wolna, ściągając jedną z głuchych słuchawek i czekała na swoją karę.
Ale zaraz, skąd ona zna właściwie jej nazwisko?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.14 21:11  •  Główna ulica - Page 9 Empty Re: Główna ulica
Bieg trochę dał się jej we znaki. To wszystko wina tego dupka - pomyślała z gniewem. Gdybym nie wpadła w nalocie, to nie miałabym teraz tak spapranej kondycji.
Zatrzymała się tuż obok Ren i obdarzyła ją nieco leniwym uśmiechem. Spojrzała jeszcze raz na dokument w dłoni.
- Yamasaki? Chyba kiedyś znałam jednego o takim nazwisku. Chociaż wątpię, żebyście się znali, zginął jakieś dziesięć lat temu...
...i dwadzieścia kilometrów za murami miasta - dodała w myślach, zwracając papier właścicielce. - Swoją drogą nic nie straciłaś, był strasznym draniem. Oszukiwał w kartach.

Dziewczyna - Ren - była niższa od niej o głowę i nie wyglądała na przeciętną mieszkankę  miasta. Luka z pewną ciekawością przyjrzała się jej rysom twarzy. Lubiła znajdować na ulicy ludzi, którzy też nie byli Azjatami. Tak znaczne wyróżnianie się z tłumu zwykle wpływa na doświadczenia, mieli więc ze sobą coś wspólnego.
- Jesteś połówką? - zapytała, po dokładnym zlustrowaniu wyglądu Ren. Dziewczyna wyglądała azjatycko, ale ta kolorystyka...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 18 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 13 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach