Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

MG - Natalie
Uczestnicy - Yuu, Sleipnir
Cel - Yuu - torba bezdenka
- Sleipnir - płaszcz cienia
Poziom trudności - średni
Możliwość zgonu - jedynie w ostateczności (czytaj: nie)


Każdy potrzebuje czasem pomocy [Yuu i Sleipnir] Stary-zniszczony-pokoj

Yuu
Siedziała w barze. Gdzieś na terenie Desperacji w towarzystwie dwóch indywidualistów. Spotkała się tutaj z nimi, gdyż istniała szansa, że uda jej się nakłonić ich do powrotu do podziemi. W dzisiejszych czasach każda pomoc była ważna, a skłonienie łowcy do większego udzielania się w organizacji było na wagę złota.
Z kim miała się spotkać? Z Keiji i Nobuo.
Keiji wyglądał na czterdziestolatka. Był wysoki, dobrze zbudowany, miał ciemne włosy, a jego ciało zdobiło wiele blizn. Można było odnieść wrażenie, że jest znacznie starszy niż wygląda.
Nobuo wizualnie przypominał dwudziestolatka. Zapewne jego prawdziwy wiek również oscylował wokół tego. Miał rude włosy, był niższy od Keiji i nie miał aż tylu blizn, ale jedna, ta pod okiem była trudna do przeoczenia.
Mężczyźni weszli do baru prawie jednocześnie. Bez trudu wypatrzyli Łowczynię i udali się do jej stolika, by ją przywitać.
Yuu nie wiedziała o nich zbyt wiele, ale miała nadzieję, że okażą się skłonni do przyjęcia jej propozycji.

Sleipnir
Przemierzał Desperację na jakimś znalezionym niedawno motocyklu. Szkoda kolesia, który był jego poprzednim właścicielem. Biedaka coś rozszarpało, więc maszyna nie była mu już dłużej poprzednia. Łowca nie zastanawiał się długo przed jej zgarnięciem. Zawsze to szybciej poruszać się na dwóch kółkach niż na dwóch nogach, a że bak nie był wcale aż taki pusty, to istniała nawet szansa, że posłuży mu jeszcze jakiś czas.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Chyba wypadałoby się gdzieś zatrzymać. Zjeść coś, przespać się. Nikt nie jest niezniszczalny. Nawet pan strateg.
Skierował swą maszynę w kierunku znanej sobie od dłuższego czasu knajpy. Nie było ich tutaj zbyt wiele, więc raczej nie miał wielkiego wyboru. Musiał wziąć to, co było najbliżej. Traf chciał, że to właśnie tam przywódczyni miała mieć swoje spotkanie. Oczywiście, skąd niby Marcus miał o tym wiedzieć? Ostatnio się z nią przecież nie widywał.


/Opiszcie dokładnie strój i wyposażenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No nareszcie.
Te dwa słowa zdawały się malować w wyrazie twarzy łowczyni, gdy pobieżnie rzuciła spojrzenie w stronę wejścia omiatając nim dwójkę indywidualistów. Powinni być wdzięczni, że przywódczyni pofatygowała się gdzieś do Desperacji, tylko po to, by podjąć próbę negocjacji. Oczywiście żaden z  nich nie musiał o tym wiedzieć, nie była to żadna ujma na jej honorze, ale nawet ktoś niepodlegający pod jej władzę musiał wiedzieć, że każda minuta spędzona na czymś innym niż działanie dla organizacji była stracona, przynajmniej z perspektywy czarnowłosej. Specjalnie wybrała stoli gdzieś w głębi pomieszczenia, na który nie padało zbyt dużo światła, nie miała zamiaru zwracać na siebie uwagę, a poza tym takie miejsca zazwyczaj wybierały największe kozaki. A Yuu była kozakiem co niemiara, nikt nie powinien w to wątpić. Istny człowiek demolka trzymający swe instynkty na uwięzi, jednak zawsze blisko siebie, by w razie czego móc je uwolnić. Teraz ukryta pod czarnym podłużnym płaszczem wyglądała spod kaptura, średnio zaciekawiona, poczekała aż mężczyźni zajmą miejsce przy jej stoliku, zanim na dobre utkwiła w nich spojrzenie swojego szkarłatnego oka. Oparła łokcie na blacie i podłożyła zakleszczone o siebie dłonie pod brodę, opierając na nich ciężar głowy i zasłaniając usta. Milczenie trwało dłuższą chwilę, przybyli na pewno mogli zauważyć, jak źrenica Kami wędruje na boki, jak łowczyni upewnia się, że nikt podejrzany nie znajduje się zbyt blisko nich. Kiedy już przeskanowała otoczenie niczym pierwszorzędny radar pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia, co nie znaczyło jednak, że w jakikolwiek sposób miała zamiar się zdradzić.
- Dziękuję za przybycie. Moja godność Kami. Państwo nie muszą się przedstawiać. To ja jestem odpowiedzialna za próbę kontaktu moich ludzi z wami, dlatego wiem jak się nazywacie. - Półszept był wyraźny, bo dziewczyna miała w zwyczaju mówić powoli, ale z silną nutą. Na pewno nie mówiła na tyle głośno, by ktoś ze stolika obok mógł cokolwiek dosłyszeń, ale upewniła się, że dwójka łowców doskonale pojmuje o czym mowa. Od samego początku miała zamiar roztaczać wokół siebie aurę siły i zdecydowania, nie musiała się nawet szczególnie wysilać, wszystko to wychodziło jej naturalnie. Była pewna swoich umiejętności i siły, oni także powinni to poczuć. Tylko dlatego, że przywódca organizacji jest kobietą o przeciętnym wzrośnie, nie znaczyło, że jest to wada, pęknięte ogniwo organizacji. Kami była zdecydowana w swej roli i bez chwili zawahania miała zamiar wpłynąć na przebieg rozmowy, by dwójka mężczyzn poczuła presję i to, że przyszłość ma na imię Łowcy (Huh, brzmi jak hasło polityczne).
- Mam nadzieję, że nie posiadacie złych zamiarów. - Gdzieś pod stołem założyła nogę na nogę, pozwalając stopom odpocząć po podróży przed  niegościnną Desperację. - Z mojej strony macie zapewnienie, iż nie zamierzam wam zrobić krzywdy, tak długo jak i wy nie macie takiego zamiaru.
Oczywiście nie mogła zapomnieć, by zabrać ze sobą trochę podstawowych gratów, które teraz zapełniały jej plecak ze skóry, stary, ale bardzo pojemny.

Wygląd:

Ekkwipunek:
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ryk silnika, piaszczysta droga, alkohol w kieszeni i zachodzące słońce, marzenie każdego faceta stało się rzeczywistością Sleipnira. Motocykl, którym poruszał się może i miał za sobą lata świetności, ale wciąż sprawował się doskonale. Miał niebywałego fuksa w przeciwieństwie do poprzedniego właściciela tego cacka, ale cóż, tak wygląda życie na Desperacji, pewnego dnia zgarniasz darmowy motocykl a następnego może cie zgarnąć dzika bestia, która zrobi sobie z ciebie obiad.
Lecz ten tok myślenia nie zaprzątał głowy Łowcy, bardziej myślał o tym, że łączy go pewna rzecz z jego nowym pojazdem, a dokładniej to, że żadne z nich nie ujedzie nigdzie na pustym baku.
Gdyby nie jego fart to do baru zapewne dostałby się dopiero jutro a dzisiejszą noc musiałby spędzić pod chmurką konsumując skromną zawartość swojej torby, lub futerału, który był przyczepiony do pojazdu.
Miał nadzieje, że nie spotka na miejscu nikogo z kim ma zatarg, nie chciał sobie psuć dobrego humoru widząc czyjąś mordę, która ewidentnie potrzebowała obicia. Kto wie, może zamiast jakiegoś idioty to spotka starego kompana od kufla, lub akcji. W końcu zawsze lepiej powspominać z kimś stare, dobre czasy niż siedzieć samemu i uśmiechać się pod nosem do samego siebie myśląc o tych wszystkich wybrykach.
Po niedługim czasie dojechał na miejsce. Wtedy na spokojnie sprawdził co udało mu się znaleźć w futerale zaczepionym przy tylnym kole. W środku znalazł typowy zestaw mieszkańca Desperacji, pistolet SW 1911 z dwoma dodatkowymi magazynkami będzie idealnie sprawował się z jego eaglem (+3 dodatkowe magazynki) i najpopularniejszą automatyczną strzelbą jaka pozostała na tym świecie czyli AA-12. Z nabojami nie stał krucho, w założonym magazynku dalej miał 12 naboi, plus posiadał 2 bębny po 20 naboi w torbie. Do tego oczywiście miał swój artefakt, dwa sztylety, jeden przyczepiony z tyłu do pasa a drugi w cholewce buta i typowy dla niego pas granatów, który ukrywał pod swoim cienkim, wiosennym płaszczem. Trzymał na sobie 3 granaty zaczepne, 2 granaty dymne, jedną dipole oraz dwa granaty hukowe. Jakby zabrał tego więcej to zapewne byłoby słychać go przy każdym kroku, na szczęście nowy ubiór dawał mu swobodę ruchu. Rzeczy, które nie służyły do zabijania nie miał zbyt wiele, 2 litrowa butelka wody, z której ubyła już 1/3 zawartości, paczka krakersów (a jakżeby inaczej), piersiówkę, scyzoryk, pełną paczkę fajek (20), zapalniczkę, notatnik z długopisem i zegarek.
Z tym oto ekwipunkiem wszedł do baru, upewniając się przedtem czy zabezpieczył dobrze motocykl przed kradzieżą. Dobrze, czyli granat zaczepiony na żyłce, który z wielką chęcią rozerwie złodzieja kiedy ten tylko ruszy. Może i poświęci przez to pojazd, ale będzie chociaż jednego skurwysyna mniej na świecie.
Po wejściu do środka nie rozglądał się daleko, zobaczył jedynie czy ktoś stoi przy ladzie, a jako, że nikogo znajomego przy niej nie zauważył to zamówił kufel piwa. To była jedyna knajpa, w której wolał wypić piwo niż bimber, jako że sam pomagał ten bimber pędzić i wiedział aż za dobrze co w nim jest. Plus chmielowy trunek tutaj naprawdę miał posmak chmielu a nie radioaktywnego stawu i rzeżączki więc z prawdziwym zapałem upił łyk lekko spienionego trunku i odetchnął głośno po podróży.

Ubranie.:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yuu
Mężczyźni dokładnie przyjrzeli się Łowczyni. Wydawało im się, że widzą ją po raz pierwszy, ale przecież mogli się mylić. Nie zapamiętuje się twarzy każdego, z kim wychodzi się na akcję. Było ich już przecież tak wiele.
Pierwszy odezwał się Keiji.

- A więc to ty jesteś nową przywódczynią organizacji? - Pokiwał głową w zamyśleniu. Kobieta wydawała mu się za młoda na to stanowisko, ale mógł się mylić. To nie wygląd czy wiek czyni Łowcę, a jego serce i umiejętności.
Powoli usiadł na jednym z krzeseł. Drugi z nich jedynie skinął jej głową na powitanie i także usiadł.
- Oczywiście, że nie zamierzamy walczyć - odparł. - Nadal jesteśmy Łowcami. Nie atakujemy przecież swoich, czyż nie. - Rzucił pytające spojrzenie w stronę starszego mężczyzny, na co ten kiwnął głową. Nie wydawał się on wrogo nastawiony. Być może sceptycznie, ale na pewno nie wrogo. Wyjął z kieszeni płaszcza paczkę papierosów i odpalił jednego, głęboko się nim zaciągając. Rozsiadł się wygodnie na krześle i zwrócił do Kami.
- A więc, po co nas tu wezwałaś? Chcesz żebyśmy wrócili do podziemi?
Obaj mężczyźni mówili dość cicho. Oni również woleli nie zwracać na siebie uwagi.
Na moment zjawiła się kelnerka. Mężczyźni zamówili u niej sake i po chwili otrzymali swoje napoje. Młodszy upił łyk i również wygodniej usiadł. Cały czas jednak rozglądał się bacznie po pomieszczeniu. Chyba czuł się trochę nieswojo. Odruchowo pogładził dłonią jeden z przypiętych do pasa pistoletów, by upewnić się, że broń jest na miejscu i w każdej chwili będzie mógł z niej skorzystać.


Sleipnir
Łowca dotarł do baru nieco przed zachodem słońca. Wchodząc do środka zobaczył, że jest tutaj mały tłumek jak na Desperację. Było tu może koło piętnastu osób. Nie przyglądał im się dokładnie. Nikt nie zamierzał się na niego rzucić, więc niby po co miał się interesować? Lepiej pilnować tu własnego nosa.
Zajął miejsce przy ladzie i po krótkiej wymianie zdań z barmanem, otrzymał swoje zamówienie.
Raczej nie zwrócił niczyjej uwagi. Wyglądał tak, jak każdy Desperat mógł wyglądać. Duży, dobrze zbudowany i uzbrojony. Nikt nie zastanawiał się, dlaczego gość jeszcze żył i czy próba ograbienia go jest dobrym pomysłem.
No, może przy jednym stoliku siedziało kilku facetów, którzy raz po raz zerkali w jego kierunku. Ta banda grająca w karty najwidoczniej się go nie bała i chyba była skłonna sprawiać jakieś problemy. Niemniej jednak, na razie raczej mu nie przeszkadzali, więc nie było się czym przejmować.

- Aaa Slei. Cóż cię tym razem sprowadza w nasze strony? - zagadnął go jakiś facet. Gdy Marcus mu się przyjrzał, rozpoznał w nim znajomego Yoshito. Nie widywał mężczyzny zbyt często i nie byli raczej przyjaciółmi, niemniej jednak brunet był mu znany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzała na starszego z mężczyzn, wznosząc źrenice wyżej, nie ruszając głową nawet o centymetr. Z cienia zajaśniało jej szkarłatne oko. W Desperacji nie było powodu, by się ukrywać, każdy był tu tak samo ściany przez S.SPEC jak ona, więc czuła się tu bezpiecznie, na ile bezpieczna można być oczywiście Desperacja. Zwróciła wzrok w jego kierunku dlatego, że to co powiedział wydało jej się śmieszne i oczywiste. Zapomniała im wspomnieć przy przedstawianiu się, że jest przywódczynią, albo pominęła ten detal specjalnie. Nie było jednak powodu, by unikać odpowiedzi, albo zapierać się za wszelką cenę. Głowa łowczyni wykonała więc bardzo powolny ruch z góry do dołu, z dołu do góry potwierdzając bezgłośnie jego pytanie. Pewnie jego myśli były takie same, jak każdego, kto spotyka ja po raz pierwszy. Kobieta przywódcą? Do tego taka, która nie wyglądała nawet na szczególnie wprawioną w boju? Delikatna twarzyczka mogła ich tak łatwo omamić?
Kami podniosła leciutko kąciki ust. Nie zamierzała im udowadniać swojej wartości, niech pozostaną w sferze niewiedzy jeszcze trochę, póki sytuacja tego nie zweryfikuje.
- Niestety, nawet łowcy wdają się czasem w bratobójcze boje. - Swój wzrok wbity w Keiji'ego skierowała bardzo powoli na młodszego mężczyznę, ale dopiero w połowie zdania, jakby dawała mu znać, że jego kolej dopiero nadejdzie, że nadchodzi, że nadeszła. Jej źrenice były nienaturalnie zwężone, pomimo panującego półmroku, efekt uboczny Czerwinki, który nadawał jej spojrzeniu dzikości. Oto jest łowca nad łowcami, obserwuje was, zna was, kto wie, co jeszcze wie? Takie właśnie wrażenie sprawiała Kami, pomimo swojej kobiecej urody. Pozostawiła poruszoną kwestię bez dalszego komentarza. Zdrajcy zdarzają się wszędzie, Ci który odważą się sprzeciwić łowcom zniknął na zawsze. Ich egzystencja zostanie wymazana, tak samo jak ich imię na jeden ze ścian w podziemnym mieście. Nie ma tutaj miejsca na słabych ludzi, którzy poddają się wpływowi innych. W końcu o sile grupy decyduje jego najsłabsze ogniwo. Jeżeli jakieś okaże się cienkie i niestabilne, łowcy je nareperują, jeżeli jednak zacznie pękać i się kruszyć, zostanie odcięte na wieczność. Ale nie o tym mowa. Nie było teraz czasu, by drążyć historię łowców i indywidualiści na pewno o tym wiedzieli, toteż Kami postanowiła nie trzymać ich dłużej w niepewności, chociaż Ci zdawali się dobrze wiedzieć, o czym ćwierkają ptaki.
- Łowcy tworzą najsilniejsza armię, jaka dotychczas istniała w naszej organizacji. Jesteśmy gotowi jak nigdy wcześniej, ale brakuje nam kompetentnych ludzi, którzy znają się na swoim fachu. - Przewaga jej siedziska wyszła na jaw po raz kolejny, bo gdy tylko uchyliły się drzwi, przywódczyni wychwyciła wzrokiem jednego ze swoich wiernych żołnierzy. Nie dała jednak powodów swoim rozmówcom, by i oni, siedząc tyłem do drzwi, odwrócili się. Nie ruszyła nawet tęczówką, pozwalając Sleipnirowi zająć się póki co swoimi sprawami, zanim Yuu pokaże mu, że także się tutaj znajduje. Z drugiej strony to ciekawe, że akurat w tym barze na siebie trafili. Chociaż w Desperacji nie było zbyt wielkiego wyboru. Jakby nic nie przerwało jej myśli, kontynuowała swoją wypowiedź ze spokojem w głosie. Panowała nad sytuacją. - Mam nadzieję iż moja osobista fatyga w to miejsce jest wystarczającym oświadczeniem, iż cenię sobie wasze umiejętności i zapragnęłam nawiązać ponowną współpracę pod nowym przewodnictwem organizacji.
Oparła się wygodnie i zatopiła dłonie w kieszeniach luźnego płaszcza, dając teraz szanse łowcom, by zareagowali na jej propozycję. Nie było nacisku w jej głosie, wyłożyła im po prostu powód wezwania. Sam jednak fakt, że się zjawili dobrze świadczył. Wzrok Kami nie był skierowany na żadnego z nich. Czekała, by którykolwiek z mężczyzn się odezwał.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Siedział i sączył piwo z kufla myśląc o tym w jaki sposób mógłby podrasować swoje nowe cudeńko.
Chętnie rozmyślałby o tym nadal gdyby nie fakt, że przyuważył go stary znajomy, z którym nie palił się do rozmowy.
- Witam, Yoshi. To co zwykle. Co u ciebie słychać? - Spytał, po czym powrócił do rozmyślań, udawał że słucha tematu Azjaty, ale niezbyt go to interesowało.
hmmmm, termowizyjny system wykrywania byłby przydatny, mógłbym dzięki temu znać położenie wszystkich mutków w okolicy, taaak, to brzmi nieźle. Z rozmyślań wybiło go pytanie barmana.
W sumie to idiotyczne pytanie, oczywiście że chce następne piwo.
Kiedy zaserwowano mu kolejną porcję chmielowego wywaru znowu wpadł w stan letargu, nie był dziś zbytnim kompanem do rozmowy, ale Yoshi nie odpuszczał, co chwila opowiadał o czymś nowym dzięki czemu rozmowa sama się kręciła.
Znużony już monologiem znajomego rozejrzał się po barze. Najwyraźniej czwórka desperatów siedząca przy stoliku niedaleko dalej nie odpuszczała wwiercania się w niego wzrokiem więc wypił porządny łyk swojego piwa i wstał. Szedł powolnym krokiem w ich stronę i z uśmiechem na twarzy zadał im bardzo przyjazne, acz stanowcze pytanie.
-Możecie się odpierdolić? - Dobrze że miał dobry humor, dzięki temu pytanie nie zawierało uwag na temat ich wyglądu i nie kwestionowało ich heteroseksualizmu.
Nawet nie czekał na odpowiedź, po prostu się odwrócił i z powrotem usiadł przy blacie sącząc swój trunek, przecież jeżeli będą chcieli się tłuc to wstaną i to pokażą od razu, a jeżeli ustosunkują się do pytania Sleipnira no to cóż, po prostu się odpierdolą. Wiedział też że może wrócić spokojnie do blatu bez noża w plecach, zasady w barach były bardzo proste, niehonorowe atak partyzancki? Wypierdalasz w kawałkach bo nikt nie będzie poił szuj nawet jak za to płacą.
Kiedy pociągnął kolejny łyk spojrzał na nich wymownie i czekał na ich reakcję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yuu
Starszy mężczyzna oparł łokcie na blacie stołu i podparł głowę rękami. Słuchał uważnie jej słów i przewiercał jej sylwetkę badawczym spojrzeniem. Widać było, że bierze to spotkanie na poważnie. Szanował Łowczynię, bo choć wyglądała młodo, musiał ją teraz uznawać za swoją przywódczynię. Najwyraźniej nadal utożsamiał się z organizacją.
A co z drugim? Siedział wyprostowany na krześle. Zerkał nieco niepewnie to na Yuu to na Keiji. Chyba nie miał zbyt wiele doświadczenia w takich sytuacjach. Mimo dziwnego czucia się w tej sytuacji, był prawdopodobnie pozytywnie nastawiony do towarzystwa. Przynajmniej tak można było odczytywać jego mowę ciała.

- I dlatego sama pofatygowałaś się by z nami porozmawiać - zamruczał czterdziestolatek w zamyśleniu kiwając głową. Milczał przez chwilę wpatrując się w stół. W końcu podniósł oczy na Yuu.
- Nie ukrywam, nie układały mi się stosunki z poprzednim przywódcą. Niemniej jednak, jeśli organizacja potrzebuje mojej pomocy, to ją dostanie. Powiedz tylko, co mam robić - oświadczył dość uroczystym jak na niego tonem. Po chwili dodał znacznie ciszej - Tylko nie każ mi siedzieć całymi dniami w ściekach. Muszę COŚ robić...
Drugi mężczyzna tylko się temu przysłuchiwał. Chyba sam nie podjął jeszcze decyzji.

Sleipnir
Kelner uśmiechnął się pod nosem i pchnął w kierunku Marcusa kolejny kufel piwa, który ten bez problemu pochwycił.
W między czasie jego kolega zadowolony z "miłego powitania" Sleipnira zaczął mu opowiadać o niedawnych wydarzeniach. Łowca niewiele z nich zapamiętał. Obiło mu się o uszy coś o grze w karty, jakiejś potyczce w Desperacji, nowej kurtce i genialnym pistolecie. Yoshito był miłym facetem. Może czasami za dużo gadał, ale ogólnie był z niego równy gość. Ba, czasem był nawet przydatny. Przecież tak chętnie dzielił się zasłyszanymi informacjami...
Po kilku... kilkunastu minutach, musiał on opuścić stratega, gdyż dostrzegł wchodzącego do baru znajomego. Pożegnał się uprzejmie i szybko zniknął Łowcy z oczu. Pewnie nawet nie zauważył, że nic z jego paplaniny nie dotarło do rozmówcy.
Grupka grająca w pokera nadal zerkała czasem w kierunku mężczyzny, którego najwyraźniej zaczęło irytować to głupie zachowanie. Slei udał się w ich stronę.
W odpowiedzi na jego prośbę, jedynie zaczęli się śmiać. Pytanie tylko, byli głupi czy szaleni? A może aż tak im się nudziło, że drażnienie kogoś, kto nie wygląda na chucherko było dla nich ciekawą rozrywką.
Łowca usłyszał za sobą niewybredne komentarze na swój temat. Mężczyźni nic sobie nie robili z jego uprzejmego ostrzeżenia.
Koło ucha Łowcy świsnął sztylet i wbił się w drewnianą podporę obok lady.
Nożem rzucił jeden z młodszych mężczyzn w towarzystwie. Na jego twarzy malował się cwaniacki uśmieszek.


NPC przy Slei'u:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Teraz to Kami utkwiła w nich badawcze spojrzenie. Oczywiście nie dała po sobie poznać co o tym sądzi, ale w głowie szalała mała burza.
To już, tak szybko? Konflikt z poprzednim przywódcą i tyle?
Najwyraźniej kapryśne były z nich typy, skoro przez byle błahostkę postanowili odłączyć się od trzonu organizacji. Błahostkę, bo chociaż Kami nie znała dokładnie ich powodów, wszystko co nie było masowym mordem na ich rodzinie od razu uznała by za trywialny powód.
- Świetnie. Mamy teraz masę roboty, dla was także znajdzie się coś... ciekawego. - Od razu uznała ich za bardziej bojowe osobniki, dlatego odrzuciła w myślach wysłanie ich do pracy w niższych partiach podziemi. Na pewno jednak weźmie pod uwagę ich własne pomysły, jeżeli postanowią zwierzyć się jej ze swoich potrzeb. Yuu dla przykładu znacznie bardziej preferowała walki niż sprawy organizacyjne. Przy obecnej pozycji musiała pogodzić jedno z drugim i do tego na poziomie ponad przeciętnym. Czasami przydało by się być w pięciu miejscach naraz z rozpiską w ręce. Ale życie, to życie, musiała dokonywać niemożliwego w możliwy sposób. Tego także wymagała od swoich podwładnych, dawania z siebie wszystkiego. Uśmiechnęła się więc nieznacznie. Jeden kącik jej ust powędrował lekko do góry, co z perspektywy osoby trzeciej można by uznać, za oznakę irytacji. Kami wiedziała jednak, że przez jej twarz przemawia teraz nuta zadowolenia.
- Prosiła bym więc, byście stawili się pod murami od południa, zaprowadzę was osobiście bądź poślę jednego z moich wiernych współtowarzyszy by zapoznał was z obecną sytuacją. Oczywiście w odpowiadającym wam terminie, jeżeli chcecie przenieść się ze swoim dobytkiem. - Pokiwała delikatnie głową. - Jakieś pytania? Postaram się na wszystko odpowiedzieć.
Odwróciła głowę na bok, jakby rozmowa jej nie interesowała, ale oczywiście tak nie było. Udawała lekko znudzoną, by ludziom z otoczenia nie wpadło przypadkiem do głowy, że ich rozmowa warta jest podsłuchiwania. Ot zwykłe spotkanie trójki wątpliwej reputacji ludzi, czy bardziej łowców. Przy okazji miała teraz świetny widok na stratega i to, co się wokół niego dzieje.
No tak, ten to zawsze musi się w coś wpakować.
Stwierdziła w myślach marszcząc delikatnie czoło. Zadawanie się z ludźmi to problem. Dziwiło ją to, że inni członkowie organizacji tak chętnie wybywali z podziemi, by z nimi obcować.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez chwilę siedział z piwem w ręku i przyglądał się sztyletowi. Spojrzał wymownie na barmana, który kiwnął mu głową na zgodę, więc ze stoickim spokojem Sleipnir odstawił swoje piwo i wyciągnął ostrze z blatu.
Wykonane w desperacji, widać po śladach rdzy i zaschniętej krwi mutków. Kurwa, jak już mają w niego czymś rzucać to przynajmniej czymś porządnym a nie gównianym kawałkiem blachy.
Wstał. A wiedział, że jak wstanie to będzie musiał poobijać mordy. Ehhhh, no i dobry humor poszedł się chędożyć w krzakach z nadzieją na lepsze jutro.
Szedł powolnym krokiem w stronę stołu podrzucając sztyletem, znał ten typ gnojków, nawet wiedział, w którym momencie sięgną po broń, każdy z nich czuje się zagrożony już przy dwóch metrach od przeciwnika, banda pizd z przerośniętym ego.
Ale skorzystał ze swojej wiedzy. Kiedy znajdował się trzy metry przed nimi, ruszył tempem prawdziwego Łowcy i wbił ostrze w klatkę piersiową ignoranckiego szczyla.
- Chyba to zgubiłeś. - Powiedział lodowatym tonem, po czym wyciągnął jeden dwa sztylety z paska już zdychającego blondasa i jeden z nich wbił w dłoń trzydziestolatka aby ten nie mógł sięgnąć po broń, a drugi przyłożył do szyi szatyna.
- Panowie, jeżeli nadal chcecie to załatwić to zapraszam przed bar, właściciel nie byłby zadowolony gdyby znowu przeze mnie musiał zmywać krew ze świeżo umytych podłóg i mebli. Chyba nie chcecie rozzłościć człowieka, którego umiejętności szanuje i uważam za naprawdę wysokiej klasy? - Powiedział równie lodowatym tonem co wcześniej i jeżeli mógł to wyciągnął kolejny nóż zza pasa krwawej fontanny, która przed chwilą jeszcze próbowała pochwalić się swoimi umiejętnościami.
Jeżeli w ogóle zabójstwo blondyna się powiodło to widać co się wydarzyło, jeżeli za to blondyn dziwnym sposobem sparował atak to Slei wykorzystał swój nóż (bez użycia artefaktu) i rozciął mu krtań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yuu
Czterdziestolatek nie wyglądał na osobę, która łatwo zmienia zdanie. Być może już wcześniej zastanawiał się nad powrotem do podziemi, tylko nie było ku temu dobrej okazji. Kto wie, co musiało się wydarzyć, że ten człowiek... łowca postanowił opuścić teren M-3. Z pewnością nie była to zwykła sprzeczka, ale skąd można mieć pewność? Może Yuu kiedyś się dowie, co tak właściwie się wydarzyło, a może nigdy nie będzie jej to dane. To chyba nie było aż tak istotne.
Mężczyzna dopił alkohol i jeszcze raz przyjrzał się uważnie Łowczyni.

- Coś czuję, że kiedy tam wrócę, będzie jeszcze dużo rzeczy do wyjaśnienia. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Teraz muszę się przespać. Przepraszam, ale dotarcie tutaj nie było łatwe. - Potarł w roztargnieniu brwi i podniósł się z krzesła z zamiarem udania się w stronę lady by zapłacić.
Rudy mężczyzna bez słowa wysłuchał rozmowy Yuu i Keiji, a gdy ten wstał, chłopak obrócił się całym ciałem w stronę Łowczyni.

- Czym dokładnie miałbym się zajmować? Nie nadaję się do wielkich akcji. Nigdy się nie nadawałem - wyrecytował szybko, pochylając się nad stołem.
W tej chwili atmosfera w barze się zmieniła. Bójka? Jakże częste... Szkoda tylko, że jedną ze stron był znajomy przywódczyni...


Sleipnir
Barman nie miał nic przeciwko, by Łowca wyjaśnił tym typkom w nieco mniej miły sposób, jak powinni się zachowywać. Nie uśmiechało mu się jednak, by ten mordował ich tu na miejscu. Trupy nie przyciągają spokojnych klientów, wręcz przeciwnie. Znikają dobrzy ludzie, a pojawia się coraz więcej takich zbirów jak tamta czwórka. Slei nie mógł jednak poznać w tej chwili jego zdania. Był już zbyt zajęty wyjaśnianiem sprawy z nieznajomymi.
Szedł do nich początkowo wolnym, spokojnym krokiem. Mężczyźni przestali się z niego śmiać, ale nadal nie wyglądali na przestraszonych. Może odrobinę zaniepokojonych i na swój sposób podekscytowanych.
Gad w płaszczu nerwowo się poruszył, gdy Łowca był już jakieś pięć metrów od nich. Początkowo niezainteresowany sprawą szatyn, podniósł na niego zimne oczy. Nie zamierzał dać się zaskoczyć. A co na to blondyn? Przypatrywał się Sleipnirowi z tym samym cwaniackim uśmieszkiem mówiącym "no i co mi zrobisz?".
Łowca rzucił się w jego kierunku z zamiarem "oddania mu jego zguby". Niestety, trochę źle wyliczył refleks nożownika. Dwudziestolatek w jednej chwili zniknął z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedział, a sztylet Slei'a zagłębił się w drewniane oparcie. Coś jednak się udało. Ostrze było teraz pokryte znacznie większą ilością krwi niż wcześniej. Łowca rozciął przeciwnikowi ramię.
Uczuł, jak coś rozcina mu skórę na policzku. Był to blondyn, który najwyraźniej nadal niewiele sobie robił ze zdenerwowanego stratega, choć jeszcze przed chwilą zaklął pod nosem z powodu obrażeń.
Szatyn odskoczył nagle od stolika, chwytając za katanę.

- Odpierdol się gościu - warknął, zachowując od niego dystans trzech metrów. Nie wydawał się być zainteresowany walką, dopóki Sleipnir nie zamierzał specjalnie go w nią wplątywać.
Mężczyzna z łuskami na twarzy również poderwał się od stolika wyszarpując coś spod płaszcza. Sztylet? Pistolet? Ciężko to było teraz stwierdzić.
W tym czasie Slei ponownie zaatakował nożownika, celując w jego szyję. Wymordowany odskoczył, nie dając się drasnąć. Jedno mu trzeba było przyznać był szybki.
Trzydziestolatek z brązowymi włosami również odsunął się od zdenerwowanego łowcy. On z całej trójki poruszał się najwolniej. Chwycił za broń z zamiarem wyjęcia jej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chociaż przez chwile zadawało się, że atmosfera tężeje, opuszczenie stolika przez starszego mężczyznę w jeden chwili to naprawiło. Yuu nie była z tego powodu zła, każdy miał swoje humory, a ten potrafił się powstrzymać przed wyciąganiem swoich żalów na wierzch, więc to doceniła. W jej przypadku jedyną dopuszczalną formą wyciąganie czegoś z kogoś, były wnętrzności z przeciwników, ale te słodkie detale pozostawiła dla własnej wiedzy.
- Postaram się być do twojej dyspozycji, w granicach rozsądku. - Kiwnęła mu głową na znak tego, że rozumiała i na pożegnanie po czym schowała usta w chustce, która znajdowała się na szyi. Wzięła głębszy oddech. Szybko oceniła drugiego. Wydawał się jakiś taki... wycofany? Trudno określić czy to obecność przywódczyni do onieśmielała, czy może był zastraszony wewnętrznie. Postanowił jednak zwrócić na siebie uwagę, kiedy starczy z nich odszedł i mogli porozmawiać we dwójkę. W jakimś sensie otworzył się na nią. Pokiwała głową , a przynajmniej miała taki zamiar, na pewno jednak zrobiła to we własnym umyślę, wyraził aprobatę.
- Pomoc nie musi polegać koniecznie na działaniach wojennych. Organizacja potrzebuje także osób specjalizujących się w medycynie, czy nawet inżynierii. Jestem pewna, że dla Ciebie także znajdzie się jakaś odpowiednia praca. - ze spokojem postanowiła mu przekazać swoje obserwacje. W jednej chwili z dzikiego, podejrzliwego wilka zamieniła się w opiekuńczą matkę. Z jakiegoś powodu, mężczyzna wzbudzał w niej współczucie. Lecz tylko wewnętrzne. Z perspektywy obserwatora, w postawie łowczyni nie zmieniło się nic. I kiedy wszystko dążyło do tego, by Kami pokazała (co zdarza się niezmiernie rzadko) swoją bardziej kobieca stronę, jej uwagę przykuła bijatyka przy jednym z blatów. Przykuła to mało powiedziane, w końcu mężczyźni zaczęli się żywnie okładać, w powietrze powędrowały noże, i przedmioty znajdujące się pod ręką.
- Wybacz mi na chwilę. - Rzuciła szybko do rudego całkowicie zapatrzona już w punkt, w który spoglądał teraz chyba każdy człowiek w knajpie. Z dzikim blaskiem w czerwonych oczach sięgała już ręką po katanę i nagle zdała sobie sprawę, że przecież przywiązała ją na plecach, a nie jak zazwyczaj, przy pasku. Nie przeszkodziło jej to jednak w żadnym stopniu, by dać upust swojemu zdenerwowaniu, nie tylko dlatego, że jakaś banda zbirów postanowiła skupić swoją agresję na jej strategu, ale także przez fakt, że Sleipnir nie potrafił się opanować i po prostu musiał im zwrócić uwagę. Najbardziej jej wzrok przyciągnął mężczyzna, który sięgał powoli po coś, co miał ukryte pod płaszczem. Nadbiegła przed niego i stanęła pomiędzy walczącymi otwartą dłonią nakazując zaprzestanie, albo chociaż zwrócenie na nią uwagi.
- Tylko spróbuj, a twoja głowa zawiśnie przed wejściem. - Warknęła wściekle przez zaciśnięte zęby  pozwalając mu dostrzec zwężone teraz do granic, czerwone oko łowczyni. Niech wie z kim ma do czynienia, łowcy nie boją się nikogo, a na pewno nie Yuu i na pewno nie w sytuacji, w której ktoś zagraża członkom jej organizacji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach