Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

MG: Natalie
Uczestnicy: Yuu i Sleipnir
Cel: opanowanie umiejętności: celność/broń miotana
Poziom trudności: bardzo łatwy
____________________________________________________________

Zbliżał się koniec lata.
W Desperacji nie było to specjalnie widoczne. Ciężko było na wszechogarniającej pustyni zaobserwować zmianę koloru liści albo gromadzące zapasy zwierzęta.
W Mieście wyglądało to o wiele lepiej. Wiewiórki zbierały orzechy, liście powoli przyjmowały czerwoną lub złota barwę, co jakiś czas widziane po drodze dziecko nosiło już szalik przez swoją nadopiekuńcza mamę.
Jak zwykle, w M-3 było "lepiej". Niemniej jednak, przywódcy Łowców nie byli dzisiaj w M-3, a w Desperacji.
Z powodu ważnej misji, musieli udać się do Nowej Desperacji na spotkanie z jakimś świrem, który miał dla nich informacje. Pięknie, co? Fatygować się taki kawał drogi dla gościa, który podobno już nawet śmierci w męczarniach się nie boi. Niemniej jednak, mógł on mieć istotne informacje, więc warto było go wysłuchać.
Według informacji, miał na nich czekać w tutejszym barze aż do wieczoru. Później mogli go już więcej nie zobaczyć.
Na szczęście, było jeszcze przed południem, a nasi Łowcy już dojechali do osady. Teraz wystarczyło nie wpakować się w tarapaty i odnaleźć rzeczonego faceta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ahhh, jesień. Biorąc porządniejszy oddech czuł już jak nadchodzi.
No, czuł głównie stęchliznę, kurz i biedę unoszącą się w powietrzu, ale wyczuwał też nutkę nadchodzącej pory roku, która zwiastowała ochłodzenie. A przynajmniej próbował wyczuć, ciężko z takimi pierdołami na Desperacji.
Tak czy siak jechał na swoim lekko podrasowanym składaku (w tym miejscu jest karteczka z napisem "Dzięki Nazo") z mapą w łapie i Yuu przylepioną do jego pleców.
Oczywiście mieli kaski, nie takie bajeranckie czy coś, ale klasyczną wersję z goglami, jedynym dodatkiem do nich był czarno-czerwony jastrząb. Klasyka.
Wróćmy jednak do mapy. Wskazywała ona już niewielką odległość od ich punktu przeznaczenia.
Cholernie niewielką.
W momencie jak to pisałem zdążyli już dojechać do osady szczerze powiedziawszy.
Przejechał powoli po wiosce, której mieszkańcy byli albo cholernie wrogo do nich nastawieni, albo mieli ich w dupie bo wiedzieli, że zapewne żywi stąd nie wyjdą. Ot, typowe miasteczko na tych terenach.
Podjechał bez nerwów do baru, w którym mieli się spotkać z rzekomym typem i zatrzymał się przed wejściem, stawiając swoją maszynę obok pozostałych.
Rozruszał trochę mięśnie i zdjął z czupryny hełm oraz zsunął gogle.
Cholera, mimo wszystko wciąż było gorąco.
Poprawił swój pas, do którego po bokach miał przyczepione po dwa sztylety oraz swoją kaburę naramienną, na której spoczywały jego kochane dwie FN-ki, artefakt oraz LECTRa.
Z takim oto wyposażeniem wszedł do środka starając się nie zwracać na siebie uwagi i zamówił piwo machnięciem dłoni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wpakować się w tarapaty. Nieźle zaplanowane, gorzej było z wykonaniem. Możliwe, że sam symbol pikującego jastrzębia w pewien sposób odstraszał potencjalnych 'szukających zwady', ale równie dobrze mógł być jak płachta na byki. Szczególnie tutaj, w Desperacji gdzie drugą nazwą każdej osady było 'wpierdolandia'.
Nawet gdy zsiedli, długo jeszcze paradowała w goglach. Czuła się w nich... pewniej. Zakrywały brak oka, wyglądały kozacko i dodawały jej powagi. Nadszedł jednak czas, by i je zdjąć, a potem przyszykować się do wejścia. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej zanim jeszcze przekroczyli próg. Dziwnym trafem, kiedy bywali na Desperacji, kończyli zazwyczaj w jakiejś knajpie. Westchnęła głośno.
- Tylko nie daj się sprowokować... i sam nie pakuj się w problemy. - Powiedziała niemalże automatycznie, tym samym tonem, którym wypowiadała to zawsze. Inna sprawa, że niemal nigdy nie udawało jej się osiągnąć zamierzanego celu. Nie mogła się jednak poddać i pozwolić Sleipnirowi wejść do środka, zanim by tego nie usłyszał.
Kiedy już skończyła swój rytuał, sama wsunęła się za próg rzucając pobieżne spojrzenie na salę i gości.
Szukała ludzi, którzy mogli by w jakiś sposób pasować do przekazanego im opisu. Oczywiście nikt nie chciał się za mocno wyróżniać.
Gogle cały czas wisiały na jej szyi, przy sobie poza ubraniem dostosowanym do warunków panujących na tych terenach miała swoją katanę na plecach (idealna do odpędzania potencjalnych prowokatorów, którzy na widok półtora metra czystej śmierci zazwyczaj się wycofywali), a także bezdenke, która mimo bycia napchaną, wydawała się idealnie gładka i lekka. W środku miała ze sobą zapas wody w postaci dwóch pełnych jeszcze butelek, jedną pustą, którą opróżniła po drodze, paczkę suchych krakersów, nóż, podręczną apteczkę, kawałek grubej liny, ubrania na zmianę, czapkę (którą zdjęła w celu założenia kasku), a także kilka 'kobiecych' gratów jak kawałek lusterka, chusteczki czy gaz pieprzowy. I ZESTAW DO MAKIJAŻU, BO SLEI MI WYPOMINA.
Jeżeli ktoś skierował by na siebie ich uwagę, uznała by go za poszukiwanego gościa i skierowała się tam. Jeżeli nikt nie chciał być szczególnie zauważony, usadowiła by się gdzieś w kącie wcześniej prosząc o wodę.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mieszkańcy osady nie przejęli się zbytnio nowymi przybyszami. Ot dwójka podróżnych na jakimś poskładanym z różnych części motorze. Nie było to chyba wyjątkowy widok w Desperacji. No, może symbole na kaskach ich nieco wyróżniały. Mimo wszystko, co przeciętnego mieszkańca Desperacji obchodzili rebelianci z M-3? Raczej niewiele.
Jedynie ich sprzęt mógł wzbudzić zainteresowanie. Motor? Dwójka ludzi z Miasta? Zapewne mieli przy sobie broń, jedzenie i wodę. A i ciuchy wyglądały całkiem nieźle. Łakomy kąsek dla bandyty. Choć jakimś dziwnym trafem, nikt tutaj nie kwapił się do zdobycia tych fantów i powitanie Kami oraz Sleipnira ograniczyło się do kilku przelotnych spojrzeń.
W końcu dotarli do knajpy. Rozpoznanie jej nie było wielkim problemem. Był to chyba największy i najmniej rozlatujący się tutaj budynek. Nad drewnianymi drzwiami wisiała też jakaś deska z napisem, który był już nie do odczytania przez upływający czas.
Weszli do środka, a tam? Kilka koślawych stolików, prowizoryczne taborety, coś na kształt baru. Nic tylko ubóstwo, ale czego można się było spodziewać? Tu przecież nawet szyb w oknach nie było, więc jak można było szukać luksusów?
Yuu rozejrzała się po sali. W lewym kącie siedziało trzech wymordowanych popijających wódkę i narzekających na życie. Po prawej jakaś para, najpewniej przejezdni. Jedli jakiś parszywy posiłek, na który było ich tutaj stać. W końcu, przy barze dostrzegła kogoś, kto mógł być ich "celem". Wysoki blondyn, ubrany w kilkuletnie spodnie od munduru, zachlapane krwią; solidne, równie stare albo i jeszcze starsze skórzane buty oraz jakiś sprany bawełniany t-shirt, który obecnie było koloru szarego.
Mężczyzna rzucił na nich okiem i od razu uśmiechnął się szeroko odsłaniając dwa rzędy zębów. W ustach trzymał zapalonego papierosa i opierał się nonszalancko o bar, jakby właśnie na kogoś czekał, ale wcale nie stresował się nadchodzącym spotkaniem.
Kami i Marcus skierowali swe kroki w stronę baru i zamówili swoje napoje. Ich jakość nie była oszałamiająca. Piwo smakowało jak jakieś pomyje, a w wodzie było czuć smak jodyny. W sumie, to dobrze. Przynajmniej ją odkażali.
Blondyn uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A więc jednak zdążyliście. - Zaśmiał się lekko i dalej się im przypatrywał. Czekał na ich ruch, bo sam jakoś nie kwapił się do wygłaszania przemów powitalnych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Smak piwa potwierdzał jedynie gdzie się znajdują, kraj ubóstwem i mordem płynący, aż się stęsknił.
Zerknął znad wyszczerbionej szklanki w stronę ich nowego rozmówcy.
Wyróżniał się mimo wszystko na tle innych desperatów, te spodnie od munduru niejedną osobę tutaj zapewne wkurwiały niemiłosiernie. W końcu kto w kraju bezprawia przepadałby za ludźmi prawa?
No właśnie.
Mimo to podszedł do niego z neutralnym nastawieniem, w końcu to z nim miał tutaj pogadać.
Dał znak Yuu, że przenoszą się do stolika i ruszył w stronę wolnych stołków.
Stanął nad blondynem i przypatrywał mu się chwilę, po czym wyciągnął przed siebie dłoń.
- Marcus. - Rzucił szybko i po uścisku dłoni usiadł na przeciw jegomościa, robiąc miejsce obok dla Yuu.
Rozejrzał się po barze szukając znajomych twarzy czy ciekawskich gapiów, a kiedy miał pewność co do ich anonimowości, rozsiadł się wygodniej i wyciągnął pety.
- A zatem, panie informatorze, co ma pan ciekawego do powiedzenia? Mamy za sobą długą drogę więc przejdźmy do sedna jeśli można. - Powiedział z petem w ustach, którego próbował cały czas odpalić, ale zapalniczka uparcie nie chciała współpracować.
Przeklnął ją cicho pod nosem i dopiero po którymś postanowiła zadziałać.
Zaciągnął się mocno i wypuścił dym w górę, starał się nie drażnić przywódczyni dymem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Usadowiła się na skrzywionej ławeczce pod ścianą i oparła nogi o poprzeczną deskę trzymającą ich stolik w jako takim stanie. Sleipnir najwyraźniej poczuł się odpowiedzialny, za prowadzenie rozmowy, dlatego nie wtrącała się w jego kwestię, jedynie obserwowała i pilnowała, żeby konwersacja nie zeszła na niepożądany tor. Ich rozmówca wydawał się interesującym okazem, nie pasował do tego otoczenia, nawet w starych spodniach i wytartych butach przypominał bardziej miastowego, tak jak oni, ale i tak potrafił wczuć się w klimat Desperacji.
Wypiła niewielki łyk ze szklanki i odłożyła ją na drewniany blat obserwując wirującą w środku wodę przesiąkniętą niezbyt przyjemnym posmakiem. Katanę oparła obok siebie, ale cały czas trzymała ramię przełożone przez pasek pokrowca, na wypadek gdyby komuś przyszło do głowy ją ukraść.
Wbiła czerwone oko w mężczyznę po drugiej stronie oczekując od niego odpowiedzi. Nie miał powodu się zastanawiać, pytanie było bardzo konkretne i tak jak mówił łowca, nie chciało im się wcale przesiadywać tutaj godzinami prowadząc nieistotną wymianę zdań.
Oparła się wygodniej i założyła ręce za głowę odpoczywając po podróży. Czuła się całkiem swobodnie i takie wrażenie miała sprawiać. O ile ich rozmówca nie uzna jej po prostu za głupią, będzie musiał dojść do tego, że jest po prostu pewna siebie i na tyle zdolna, że może sobie pozwolić na takie zachowanie.
Z pozbawionym emocji wzrokiem i neutralnym wyrazem twarzy siedziała i czekała, aż pojawi się coś na tyle istotnego, że powinna się odezwać.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mężczyzna nie ruszał się z miejsca gdy Łowcy zamawiali swoje rzeczy i wybierali miejsce. Cały czas wodził za nimi jedynie wzrokiem. Dopiero, gdy Sleipnir postanowił się przedstawić, blondyn zaśmiał się krótko i również uścisnął mu rękę.
- Hideki - rzucił krótko, zaciągając się ponownie swoim wymiętym papierosem.
Widząc, że Łowcy zajęli miejsca przy pobliskim stoliku, niespiesznie się do nich dosiadł. Nadal wyglądał na całkowicie rozluźnionego. Założył nogę za nogę i skrzyżowawszy ręce za głową, odgiął się do tyłu.
Dym z jego papierosa unosił się leniwie do góry. Jeszcze kilka lekkich zaciągnięć i będzie on tyko wspomnieniem. Wypalił się już praktycznie do samego filtra.
Zaśmiał się słysząc określenie, jakim nazwał go Łowca.
- Informatorze? Człowiek chce się z kimś spotkać i z marszu zostaje informatorem? - uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Slei'a.
Dopiero teraz było widać, że kilkudniowy zarost na jego twarzy nie jest równy. Wśród włosków na policzku kryły się trzy blade blizny po pazurach.
Dopalił papierosa i zgniótłszy go w dłoni, wyrzucił za siebie. Oparł się łokciami o blat stołu.
- Zaprosiłem was tutaj, bo byłem ciekaw, któż to taki był w stanie rozwalić bandę Atsushi i pogonić go gdzie raki zimują. - Uśmiechnął się bacznie się im przyglądając.
- Ale owszem. Nie zaprosiłem was tutaj na darmo. Mam informacje, które mogą was zaciekawić. JEDNAK - tutaj podniósł palec do góry i znowu oparł się na krześle. - Jednak, wyjawię je wam tylko, jeśli mi się spodobacie. Wygracie ze mną trzy zakłady i wam pomogę. - Klasnął w dłonie, wyraźnie z siebie zadowolony.
Wyjął ze skórzanej saszetki przy pasku nóż i zaczął się nim bawić.
- Umowa stoi? - Podniósł jedną brew i zerknął na łowców.
Doprawdy, dziwny był z niego facet.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skinął głową słysząc jego imię, warto zapamiętać na przyszłość. W końcu nie dość że się przedstawił, to jeszcze uścisnął mu dłoń bez miażdżenia, odgryzania czy odcinania. Doprawdy, rzadki to okaz na Desperacji.
- Skoro wiedziałeś jak nas złapać i kim jesteśmy, to znaczy że masz informację, tym bardziej że chciałeś się z nami spotkać żeby coś omówić. Nie uważam tego za negatywne określenie. - Powiedział chłodno w odpowiedzi na jego słowa.
Chciałby żeby humor jego rozmówcy mu się udzielił, ale do tego jeszcze była daleka droga, po prostu dzień jakiś parszywy skoro nie czerpał dużo przyjemności z jazdy na motocyklu.
Słuchał dokładnie słów Hidekiego przyglądając się bezceremonialnie jego bliźnie przez chwilę.
- Nie byli dużym wyzwaniem, ten Atsushi miał szczęście, że przeżył tak długo na tych terenach przy tych umiejętnościach. - Powiedział równie chłodno co wcześniej i napił się swojego "piwa".
Spojrzał na Yuu wymownie słysząc propozycję ich rozmówcy i z miną pod tytułem "a czym ty nas możesz zaskoczyć?" odpowiedział mu.
- Stoi. Przejdź do rzeczy.
Jeżeli był jakikolwiek podział na rundy czy coś w tym stylu to Sleipnir zgłosił się pierwszy, chciał mieć to szybko za sobą i dowiedzieć się jakie to informacje może posiadać nowo poznany typ.
Kto wie, może się na dodatek dobrze zabawi i coś wygra?
A jak facet okaże się zwykłym żartownisiem i nie będzie miał nic ciekawego do przekazania czy pokazania, no to cóż, barman się nie obrazi jeżeli straci jednego klienta. Chyba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Westchnęła ostentacyjnie.
Zakłady, jakieś gry i pokazywanie sobie nawzajem kto jest lepszy brzmiały niepoważnie. Najwyraźniej ktoś tutaj lubił się zabawiać w życiu. Także postawa ich rozmówcy na to wskazywała, nie wspominając, że ułożył się w niemal takiej samej pozycji, do łowczyni, ale to ona czuła się z tym źle i natychmiast się wyprostowała rzucając mu wyzywające spojrzenie.
Nie skomentowała jego słów. Mowa jest srebrem, milczenie złotem, a każda informacja kosztuje, na Desperacji dobrze o tym wiedzą.
- Kami. - Rzuciła tylko beznamiętnym tonem. Nie było sensu ukrywać swojej tożsamości. Niesławny klan Kami prawdopodobnie i tak już wyginął, chociaż kiedy ostatni raz trafiła na jakieś informacje na jego temat, główna gałąź trzymała się dobrze. Przez sekundę pomyślała, że przy ich sposobie działania prędzej sami się wybiją, ale poczuła, że robi jej się niedobrze.
Sięgnęła po szklankę i przemyła usta małym łykiem. Zapasy w jej torbie były na drogę i na nagłe wypadku, w tym momencie rozsądnie było kosztować tutejsze specjały.
Uśmiechnęła się półgębkiem.
- Każdy kto Cię pokona zaczyna być 'ciekawy'? - Zapytała wcale nie oczekując od niego szczerej, czy jakiejkolwiek odpowiedzi. Niektórzy chcieli czuć nad sobą bat i dopiero wtedy zaczynali być mili. Jeżeli ten tutaj należał do tego gatunku, nie mieli wyjścia, powinni przyjąć jego wyzwanie i zobaczyć, z kim mają do czynienia. - Co to za zakłady?
Z czymkolwiek mieli do czynienia, pozwoliła Marcusowi zgłosić się jako pierwszemu. Sama usiadła by wtedy z boku i obserwowała, oceniała i planowała.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnął się jeszcze szerzej, wręcz karykaturalnie, gdy rozmówcy zgodzili się na jego wyzwanie.
- No proszę. A spodziewałem się, ze jak większość, będziecie próbowali mnie najpierw "przycisnąć". - Zachichotał. - Ludzie są zawsze tacy pewni, że mnie pokonają. - Rozłożył ręce i przymknął oczy odginając się na krześle. Czuł się zupełnie swobodnie. - Jak choćby właściciel tych spodni. - Wrócił do poprzedniej pozycji i szarpnął za jedną z kieszeni. - Groził mi, że pożałuję, jeśli nie powiem com za jeden. Hihi. Uciszył się dopiero, gdy wepchnąłem mu jego własne oko do gardła. - Ponownie się zaśmiał i zamaszyście podniósł z krzesła.
Spojrzał na Yuu nieco zdziwiony jej słowami i lekki się skłonił.
- Z cała pewnością są oni warci zainteresowania się. Inni też bywają zabawni, ale ci znacznie częściej - odpowiedział i nie tłumacząc swojego zachowania, zaczął się oddalać od stolika. Po chwili zniknął za jednym z drewnianych filarów.
- Na początek. Jesteśmy w barze, czyż nie? W Mieście gra się w takich w rzutki. - Zaczął majstrować coś przy ścianie. - Cóż, tutaj nie ma takich luksusów, ale jakoś sobie poradzimy. - Odsunął się i zaprezentował im swoje dzieło. Na drewnie wisiał teraz kawałek materiału z ręcznie narysowaną tarczą. Mężczyzna uśmiechając się wesoło przeszedł kawałek w stronę Łowców i namalował na podłodze linię kredą.
Wyprostował się, lądując twarzą tuż przed Marcusem. Ich twarze dzieliło może z 10 centymetrów. Uśmiechnął się i wyciągnął w jego stronę wojskowy nóż.
- Ta-da. Traf trzy razy w środek z tego miejsca. - Ukłonił się, zapraszając mężczyznę do zajęcia odpowiedniego miejsca.
- To na rozgrzewkę. Chcę zobaczyć, czy w ogóle umiecie się w to bawić. - Teraz spojrzał na Kami i puścił do niej oko.
Naprawdę dobrze się teraz z nimi bawił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzał na niego wstając od stołu.
- Po co próbować cię przycisnąć skoro widać, że szybciej pójdzie zagranie w twoją grę. - Powiedział chłodno i poczekał aż ten skończy niepotrzebnie gadać i przygotuje swoje próby.
Kiedy zaczął mówić o rzutkach, od razu wiedział o co chodzi.
Od razu również poprawił mu się humor, nie miał chęci na zagadki, a rozruszanie mięśni i zdobycie w ten sposób informacji zawsze można uznać za połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Kiedy zobaczył odległość od celu chciał parsknąć, ale nie jest w końcu typem osoby z zawyżonym ego, po prostu pokaże jak dobrze mu idzie po miesiącach treningu w te klocki.
Kiedy jednak mężczyzna był centymetry od jego twarzy, odsunął się szybko w bok i wbił jego nóż w stół za sobą.
- Dzięki, mam własne. - Powiedział pokazując swoją broń i stanął na linii.
Przybrał pozę niczym kowboj czekający aż okoliczny kościół wybije dwunastą w południe aby ten mógł pokonać swojego przeciwnika.
Zrobił to samo co zawsze, odmierzenie odległości i obejrzenie wielkości celu, wszystko w kilka sekund. W końcu miał za sobą niezliczone godziny na sali, mógł sobie pozwolić na takie zachowanie.
Rzut, rzut, rzut. Chwycił jednak wbity w stół nóż i rzucił nim również w sam środek, w końcu nie powiedział, że może trafić tylko trzy, a jeżeli któryś z nich się dziwnym trafem okazał nietrafny to przynajmniej będzie miał większą pewność, że się uda.
Pozwolił zobaczyć wynik Hidekiemu, po czym zabrał ostrza z tarczy i jeżeli Yuu nie posiadała własnych to położył je na stole aby mogła z nich skorzystać.
- Zadowolony? - Zapytał krótko informatora i usiadł z powrotem przy stole, teraz jednak był bardziej wyluzowany i w lepszym humorze. No, chyba że nie osiągnął swojego celu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach