Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Tutaj coś będzie niedługo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tej części podziemnego miasta nie odwiedzała już bardzo dawno. Ostatnimi czasy najczęściej pielgrzymowała od magazynów do wyjścia, czasami zahaczając o salę zebrać bądź szpital. Wszelkiej maści strzelnice, sale do treningów omijała szerokim łukiem i to wcale nie dlatego, że nie lubiła trenować, wręcz przeciwnie, gdyby mogła to większość swojego czasu spędziła by właśnie tam, skupiając się na wysiłku, który niczym błogi sen ociągał ją od złych myśli. Teraz jednak, kiedy siedziba miała co chwile nowych członków najczęściej wszystkie te pomieszczenia były oblegane, a tłumy są naturalnym wrogiem Kami. Trzeba jednak się kiedyś przełamać. Z tą myślą obudziła się nad ranem i niczym za świetlistym drogowskazem ruszyła betonowym labiryntem, by zatrzymać się przed ciężkimi drzwiami jednej z sal treningowych. Po drodze zgubiła sporą część motywacji z tego postanowienia, więc nie dziwne było to, że za miejsce do treningu wybrała jedną z najrzadziej używanych miejscówek. Starą, zużytą, z popękanymi ścianami i przesiąkniętą zapachem trenujących ludzi. Zatrzymała dłoń na klamce zastanawiając się, czy ktokolwiek w ogóle jeszcze jej używa. Kiedy Yuu mieszkała tu chwilowo trzydzieści lat temu było to miejsce schadzek gburowatych łowców, którzy lubili miotać toporami w samotności. Z jakiegoś powodu ten opis spodobał się łowczyni i czując niemalże dumę, że może dołączyć do grona tych samotnych jednostek. Szarpnęła za klamkę pociągając drzwi w swoją stronę. Najpierw zaglądnęła do środka niepewnie czując narastającą presję. Skoro już zmusiła swoje ciało by otworzyło drzwi, musiała teraz wejść do środka, żeby to wszystko nie wydawało się jak najazd ducha. Co gorsza usłyszała dźwięk, którego nie mógł wydać żaden samotnie stojący we wnętrzu sprzęt. Do tego światło, które potwierdziło, że wnętrze nie było puste. Ktoś był w środku, a ona akurat trafiła na moment, kiedy ów osoba postanowiła zrobić sobie trening. Przepadło, była przywódczynią i musiała wyglądać na pewną siebie.
- Witam szanownego łowcę! - Wkroczyła do środka stawiając szeroko nogi i opierając dłonie na biodrach. Rozejrzała się szybko na boki chcąc wyłapać wzrokiem członka organizacji, który tak wcześnie postanowił zajrzeć, do tego właśnie pomieszczenia.
- Marcus? - Powiedziała to zanim w ogóle zdarzyła o tym pomyśleć. Spodziewała się tu właściwie każdego poza nim. Biorą pod uwagę, że to właśnie kat znajdował się w środku można było śmiało założyć, że nie wstał tak wcześnie, a po prostu w ogóle nie poszedł spać. Rozluźniła się trochę. O ile mogła mówić o szczęściu, to to właśnie jej sprzyjało. Wśród niewielu osób czuła się dostatecznie luźno, by być sobą. Tym razem natrafiła właśnie na jedną z nich. - No proszę, nie spodziewałam się, że trenujesz w ukryciu wraz z pierwszymi promieniami słońca.
Co prawda słońce mogło być już wysoko na niebie, bo jego światło nie docierało do podziemia, a system postrzegania czasu był mocno zaburzony w przypadku łowców, Kami uznała jednak, że skoro ona dopiero co wstała, musiało być rano.
- Może to i dobrze, że Cię tutaj zastałam. Będę miała w kogo ciskać nożami. - Wyszczerzyła zęby w zadziornym uśmiechu. W pomieszczeniu było sporo tarczy, do których mogłaby rzucać, ale kto odpuścił by sobie okazję do podrażanie starego druha?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cała noc spędzona na sali treningowej, ahhh, aż mu się przypomniały stare dobre czasy. Zabawne jest to że przyniósł ze sobą butelkę wody i oczywiście piersiówkę i chyba pierwszy raz od kilkunastu lat drugie pozostało nienaruszone, nie wypił nawet kropli alkoholu z czego był dumny. Kiedy usłyszał dźwięk otwierających drzwi spodziewał się jakiegoś mięśniaka, który postanowił przybrać jeszcze więcej tkanki mięśniowej machając toporem. Zabawne, to też stare dobre czasy, dokładnie pamiętał jak sam był jednym z tych gburowatych Łowców, którzy sparringowali się używając tępych toporów, które byłyby w stanie ściąć drzewo jednym uderzeniem.
Bawił go zawsze fakt że wśród tak rosłych chłopów znajdowała się taka drobna dziewczyna jak Yuu, ledwo co zorientowana co się tam wyprawia. Nieraz bywało tak, że chciała spróbować swoich sił z nami, ale zawsze odpowiadaliśmy na to śmiechem bo po prostu każdy się bał o nią. Pomyśleć że teraz to właśnie Yuu jest przywódczynią, ich starzy kumple gdyby to zobaczyli to padliby ze śmiechu. Szkoda tylko, że większość z nich już dawno została zamordowana przez te skurwysyńskie wojskowe szuje.
Na myśl o tym Marcus rzucił trzymanym nożem w tarcze i.. uderzył w nią rękojeścią. Cholera, nie sądził że rzucanie ostrzami jest takie trudne.
W tym momencie usłyszał głos Yuu, która widząc Sleipnira od razu się wyluzowała, schlebiało mu to nie wiedzieć czemu. Lubił ją więc czuł się po prostu dobrze kiedy nie zachowywała się formalnie.
Kiedy ją zobaczył sięgnął po leżący obok ręcznik i wytarł twarz i klatkę z potu po czym podszedł bliżej. Kiedy usłyszał słowa swojej przywódczyni roześmiał się i postanowił się jej odgryźć.
- Jak rzucasz tak samo dobrze jak ja to od razu czuje się bezpieczniejszy. Witam cie, kruszynko. - Powiedział łagodnym tonem i przytulił ją delikatnie. Może warto by poćwiczyć z nią właśnie broń miotaną? W końcu taka umiejętność stanowczo by im nie zaszkodziła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaśmiała się mimowolnie. Szczery i całkowicie swobodny śmiech. Na pewno będzie miała jutro po tym zakwasy na twarzy, bo ostatni raz śmiała się bardzo, bardzo dawno temu. Podobało jej się to, że miał dystans do siebie i swoich umiejętności. Z resztą to nie było głupie. Z ciekawości podniosła jeden z noży najbliżej butów, podrzuciła nim z akrobatyczną gracją, ale na tym się skończyła, bo gdy tylko cisnęła nim w stronę tarczy, ten wylądował z metalicznym dźwiękiem odbijając się bokiem od powierzchni celu. Uśmiech na chwilę spełznął z jej oblicza. Miała nadzieję, że nóż wbije się niczym w masełko i pokaże jak wiele brakuje katowi do jej umiejętności. A tu niestety skucha. Była tak samo dobra w rzucaniu nożami co piciu alkoholu. Czyli właściwie wcale.
Nie zraziła się jednak. Z przyjemnym wyrazem twarzy podniosła kolejne dwa ostrza. Były ciężkie i solidne, pewnie pochodziły z domu jakiegoś bogacza który lubił polować, bo nie przypominały kuchennych tasaków, raczej myśliwskie noże do piłowania. Zatrzymała się kilka metrów przed tarczą i złapała pewną dłonią za rękojeść jednego przez chwilę celując mimowolnie przymykając oko.
- Zapomniałam, że w taki sposób nic nie widzę. - Rozluźniła się i pacnęła wolną dłonią w czoło. Czasami naprawdę zapominała, że nie ma jednego oka. Ponownie przyjęła pozycję do rzutu odstawiając jedną nogę do tyłu i balansując chwilę ciężarem ciała, aż jej poza była dostatecznie stabilna. Raz, dwa, trzy i...
- Pudło. - Mruknęła zanim jeszcze nóż doleciał do tarczy. Zaraz po rzucie wyczuła, że coś jest nie tak. - Zawsze chciałam się tego nauczyć, ale w domu nie pozwalano mi rzucać nożami.
Było to chyba coś w rodzaju żartu, tyle że jej mina i ton świadczyły o tym, że mówiła bardzo poważnie. Nie lubiła wspominać swojego domu. Właściwie pewnie skłamała w tym momencie próbując wzbudzić ułudę, że żyła w normalnej rodzinie. Cóż, nie wyszło jej.
- Eh, teraz twoja kolej. Ja popatrzę.
Wyciągnęła dłoń z nożem w stronę Marcusa trzymając oczywiście za ostrze.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jego zlodowaciałe serce poczuło trochę ciepła kiedy zauważył uśmiech na ustach swojej przywódczyni.
Miło było spojrzeć na malującą się radość na twarzy "starego" kompana. Kompana, któremu sporo zawdzięczał, tak jak ona mu. Obserwował przygotowania Yuu do rzutu i ciągnął dalej rozmowę.
- Co to się w ogóle stało, że wielka przywódczyni przybyła do sali treningowej i ćwiczy ze swoim starym druhem którego dawno przegoniła stanowiskiem? - Zapytał żartobliwym głosem i ciągnął dalej.
- Czyżby doskwierała nuda na tronie Łowców? A może szukasz kogoś kogo można wpakować w kolejną ciekawą przygodę? - Dodał, po czym pozwolił się skupić Yuu na rzucie. No cóż, dość niecelnym co prawda, ale zawsze rzucie. Przynajmniej nie odpuściła i od razu chwyciła kolejne dwa ostrza. To mu przypominało czasy kiedy mimo wszystko dochodziło do sparringów między Yuu a starym składem Łowców. Cholera, teraz rozumiał znacznie lepiej dlaczego to właśnie ona jest tak wysoko postawiona, aż mu się głupio zrobiło, że dopiero teraz to zauważył. Jego droga przywódczyni nie bała się pojedynku nawet z 25cm wyższym karkiem, ba! Udawało jej się czasem nawet coś na nich wskórać, nawet jeśli każdy z góry zakładał że jej się nie uda. Cholera, jeśli Sleipnir byłby tak uparty jak ona to każdy cel, który spotkałby na swojej drodze zaraz by został spełniony. Wtem z rozmyślań i nostalgii wybiło go zażartowanie Yuu.
Żart, z którego nie powinien się śmiać a mimo wszystko rozbawił go. W końcu skoro sama przywódczyni ma do siebie taki dystans to czemu miałby nie skorzystać z odrobiny śmiechu? Mimo wszystko, po chwili poczuł współczucie wobec niej, nigdy nie słyszał w jaki sposób straciła oko więc postanowił spytać.
- Może chciałabyś powiedzieć staremu druhowi kto cie tak załatwił? Stawiam na niezły podstęp bo nie wyobrażam sobie żebyś dała się tak poturbować w boju, za zwinna na to jesteś. - Rzucił z poważniejszym już tonem i lekką nutą troski w głosie. Mimo wszystko traktował ją jak młodszą siostrę, której nigdy nie miał więc logicznym jest to że martwi się o jej stan.
Z letargu znowu wybił go metaliczny dźwięk, kolejny nóż uderzył o ścianę po czym o ziemię zamiast pozostać w tarczy. Usłyszawszy jej mruknięcie poklepał ją po plecach.
- Najlepsi też zaczynali od zera, nie martw się. - Rzucił na pocieszenie po czym usłyszał jej następną kwestię. Cholera, o tym też nie wiedział praktycznie nic, a jej mina mówiła jak bardzo jej dom odbił się na niej, skoro nawet po tylu latach nie potrafiła dobrze chować urazy do tamtych lat. Chwycił nóż do ręki po czym wycelował. Wtem do głowy wpadł mu pewien pomysł, który warto było zrealizować.
- Co ty na to żeby za każde trafienie wymieniać się jedną informacją o sobie, ze swojej przeszłości, pewnie oboje mamy sporo do powiedzenia. Jeżeli trafię to powiesz mi najpierw o swoim oku, zgoda? - Powiedział i nawet nie czekał na odpowiedź, przymierzył się i rzucił. Tym razem znowu trafił w tarczę, ale tym razem nie rękojeścią a ostrzem, niestety zbyt płytko by nóż utrzymał się w tarczy i po chwili ściągnięty własnym ciężarem opadł na ziemie.
- Liczy się? - Zapytał śmiejąc się z własnych umiejętności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tym razem ona mogła stanąć z boku i obserwować jak łowcy nie wychodzi. Z nieukrywaną satysfakcją patrzyła jak jego próby kończą się w bardzo podobny sposób, co jej własne. Chociaż pewnie nie powinna się radować, że ona i jej kat mają tak mało umiejętności w dziedzinie miotania nożami. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się, czy rzut no-dachi byłby możliwy.
- Trochę jedno, trochę drugie. - Odparła zakładając ręce na klatce piersiowej i odsuwając się na krok, by nie wpakować się przypadkiem w tor lotu rozpędzonego ostrza. - A resztą stanowisko nie zwalnia mnie wcale z treningów. Gdyby faktycznie od siedzenia nabywało się umiejętności pewnie praktykowała bym to cały czas. - Balansowała stopami przechylając się na pięty, a potem na palce wzrokiem śledząc tor lotu kolejnego noża, który to pacną o tarczę i spadł na podłogę. Brakowało jej trochę centymetrów, pokaźnej budowy ciała i mocnego głosu nieakceptującego sprzeciwu, ale z jakiegoś powodu i tak czuła się na tyle dobrze, by bez skrupułów rządzić się wśród znacznie silniejszych od siebie. Spojrzała kątem oka do góry, by popatrzeć na jego twarz podczas rzutu, ale na nieszczęście znajdował się po jej lewej stronie, co znaczyło to, że nie dostrzegła nic. Zrobiła kółeczko wokół własnej osi, a potem przekręciła się na pięcie jednej nogi robią coś na przykład sportowego zwodu. Zatrzymała się na chwilę jeszcze raz tym razem spoglądając z prawej strony. Miny osób, które się na czymś skupiają zawsze są takie zabawne.
- Hmm... faktycznie można by to uznać za podstęp. - Mruknęła spuszczając wzrok na podłogę i cofnęła się tyłem. Nie paliła się do rozmowy na ten temat, ale nie mogła już użyć argumentu: „straciłam oko w walce”, bo Sleipnir bardzo szybko ją wykluczył. - Ale kiedyś nie byłam, aż taka szybka.
Dodała szybko próbując zejść na inny temat. Straciła oko zanim w ogóle osiągnęła dorosłość, tylko dzięki temu rana szybko się zasklepiła i nie musiała biegać z wielką dziurą po lewej stronie twarzy, jednak nadal wolała chować bliznę po rozcięciu pod opaską. Często słyszała to pytanie, ale od kiedy została przywódczynią nie czuła już takiej potrzeby, by wynajdywać co raz to nowsze wymówki, byle tylko nie powiedzieć prawdy. W ostateczności mogła prychnąć i powiedzieć: „Nie twoja sprawa”, gdyby ktoś mniej przez nią tolerowany postanowił dociekać sprawy.
Jego kolejny pomysł zbiła ją z tropu. Nie miała ochoty mówić o oku, powinna mu to jasno dać do zrozumienia, ale sama propozycja była bardzo kusząca. Mogli by się nawzajem zmotywować, a do tego lepiej poznać.
- Nie, nie liczy się. - Mruknęła niby lekko obrażona. - Za taki słaby rzut mogę Ci tylko powiedzieć, jaki numer buta nosze.
Podniosła nieco kąciki ust. Teraz jej kolej. Podeszła do tarczy i zebrała noże, które leżały na ziemi. Przyniosła je do miejsca w którym wcześniej stali, odłożyła wszystkie poza jednym, który pozostał w jej dłoni. Specjalnie wybrała najmniejszy i najcieńszy licząc tym razem na sukces. Postawiła lewą stopę na niewidzialnej linii ograniczającej możliwość podejścia, wycofała prawą nogę i zastygła na chwilę z bezruchu celując w sam środek tarczy. Jednym szybkim ruchem ręki cisnęła nożem w kierunku celu i niemal od razu podniosła ręce w geście zwycięstwa czując, że tym razem rzut był dobry. Ostrze śmignęło tylko w powietrzu i teatralnie wbiło w kawałek starych drzwi zaraz za tarczą. Tego się nie spodziewała.
- Hej, ale się wbił... - jęknęła czując, że jej rzut także może zostać nieudany. Wskazała palcem w miejsce wbicia miotanego przedmiotu i skierowała głowę na Sleipnira dając mu możliwość podjęcia ostatecznej decyzji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdziwił go fakt, że ktoś naprawdę był w stanie zranić najbardziej zwinnego Łowcę jakiego zna, ale widział po Yuu, że lepiej nie ciągnąć tego tematu na siłę. No i sama przecież powiedziała, że nie zawsze była tak dobra jak jest teraz, ale to akurat oczywiste, Sleipnir też nie zawsze potrafił rozpruć przeciwnika jednym zamachem. Obserwując starania przywódczyni sam podniósł walające się ostrze i zaczął nim podrzucać żeby wychwycić lepiej jego wagę. Dziwne, wydawało mu się, że dzięki temu od razu wychwycił technikę jaką powinien stosować do rzutu, ale coś mu dalej nie pasowało. W międzyczasie usłyszał typową odpowiedź Yuu.
- Aż tak dokładnych danych nie potrzebuje na twój temat, no chyba że zlecisz mi okradzenie butiku. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem w typowy dla niego sposób.
Widząc poważną pozę swojego kompana cicho parsknął śmiechem, był w tak dobrym humorze, że większość rzeczy go śmieszyła. Jakby się nad tym zastanowić to stanowczo długo tak nie było, ostatnim razem kiedy miał dobry humor to chyba również przez Yuu, cholera, co ona z nim robiła, że tak na niego działa. Widząc efekt jej rzutu roześmiał się jeszcze bardziej.
- Ok, ten rzut można nagrodzić wiedzą co jadłem na obiad - Powiedział śmiejąc się. Wiedział, że mu nie pójdzie lepiej ale mimo wszystko chwycił pewnie ostrze i wyciągnął rękę przed siebie, zgiął ją w łokciu i wykorzystał jedynie swoje przedramię i dłoń aby wykonać rzut. Cholera, ten może być udany, pomyślał. I owszem, poniekąd był, jeżeli pominiemy fakt, że dziwnym trafem zrzucił tarczę przez impet uderzenia i trafienie między obręcz a materiał to nawet nie poniekąd a całkowicie udany, tym bardziej, że nóż dalej znajdował się w tarczy nawet gdy ta upadła na ziemię.
- No nie powiesz, że ten nie był całkiem niezły, chociaż wiele mu brakowało do zabójczego. Załapałem się na jakieś informacje? - Zapytał z uśmiechem na twarzy. Kiedy zawiesił już z powrotem tarczę i wyrwał z jej uścisku nóż, podał go Yuu po czym sam chwycił kolejny żeby dokładnie zbadać jak wymierzyć tor lotu. Typowy ścisły umysł, choć zdawał się też na swoje szczęście i doświadczenie, mimo iż wiedział, że na szczęście liczyć nie będzie mógł kiedy przyjdzie mu rzucić, w którego z SPECów nożem aby ten nie wszczął alarmu.
- Tak nawiasem mówiąc to masz jakiś pomysł na rozwój organizacji? Powoli przybywa nam nowych członków i wypadałoby zadbać o to żeby SPECom się nie żyło za dobrze, a najlepiej wcale im się nie żyło. - Powiedział już z lekką powagą w głosie, martwił się o tą organizację nie mniej niż sama przywódczyni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się mimowolnie i poczuła jak drgnęła jej przez to ręka, kiedy wypuszczała z niej ze świstem kolejne ostrze, które pacnęło gdzieś w środek tarczy, ale nie wzbiło się.
- Obuwnicze mogą czuć się bezpiecznie. Chwilowo łowcy nie mają braków w butach. A przynajmniej nie widziałam ostatnio nikogo biegającego boso. - Westchnęła na widok swojego rzutu. Trzeba było jednak przyznać, że dobrze się bawiła. Podniosła ramiona leniwie, aż strzeliło jej gdzieś w barku. - Niech zgadnę, pewnie znowu jakieś tanie jedzenie z miasta?
Nawet biorąc pod uwagę fakt, że w mieście jest dużo więcej pożywienia niż wszędzie poza murami, zdobywanie go wcale nie było takie bajecznie łatwe. W końcu łowca nie mógł ot tak wpaść sobie do Maca i poprosić o kurczaka z dolewką coca-coli. Próby pichcenia czegoś w podziemiach były trudne i mozolne, a sama Kami najchętniej korzystała z nieuwagi gospodyń domowych, które pozwalały stygnąć swoim potrawom na parapecie przy otwartym oknie. Czasami też udawało jej się przypadkiem zahaczyć o coś na targu, ale nie czuła się z tego powodu szczególnie winna. Patrzyła znowu na kata, który szykował się do swojego rzutu i przyklasnęła, kiedy nóż wbił się całkiem przyzwoicie w powierzchnię tarczy.
- No cóż, zgodziłam się. Co chciałbyś wiedzieć? Nie za bardzo mam pomysł, co mogła bym Ci powiedzieć, ale postaram się odpowiedzieć na pytanie, jeżeli jakieś zadasz. - Wyglądała na pogodzoną z losem, kiedy schyliła się po całkiem spory nóż o prostej, stabilnej rączce, który leżał jej wygodnie w dłoniach. Znowu przyjęła pozycję do rzutu, ale wykonała wszystko jakby od niechcenia. Ku zdziwieniu samej rzucającej, ostrze trafiło w brzeg tarczy i przebiło ją gładko, a także pozostało na swoim miejscu. Wystawiła język zadowolona, zanim jeszcze Sleipnir zadał swoje pytanie. - Masz jakieś rodzeństwo?
Skoro to była jego propozycja, to czuła, że może zapytać o cokolwiek chce. Może i nie interesowało ją szczególnie, czy faktycznie Marcus zostawił kogoś bliskiego na tym świecie bez swojego towarzystwa, ale to pytanie wydawało jej się tak samo sensowne, jak wszystkie inne, które przychodziły jej w tej chwili na myśl. Założyła ręce za głowę i czekała na odpowiedź mężczyzny, zarówno w kwestii rzutu, jak i samego pytania. Pokręciła oczami i zatrzymała wzrok na suficie ze skupioną mina analizując jego pytanie.
- Nie powiedziała bym, że łowcy narzekają ostatnio na nudę. Zawsze byłam zwolenniczką działania po cichu, dlatego nie mam zamiaru nikogo posyłać na misję bezpośredniego zabicia dyktatora. Wolała bym, żeby sam wyściubił nos ze swojej kryjówki. I po to właśnie są te wszystkie mniejsze wypady. - Oparła się o ścianę. - Może nie każdemu to się podoba, ale wydaje mi się, że przy obecnej sile naszej organizacji to najlepsze rozwiązanie. Ograniczanie strat własnych przy powolnym zwiększaniu strat wroga. Najważniejsze, by łowcy kierowali się wedle swoich ideałów. Myślę, że to zawsze i wszędzie przysporzy nam nowych ludzi, kiedy Ci dostrzegą, że nasz cel jest jeden, ich dobro.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sam nie wiedział o co pytać, sporo rzeczy mu przychodziło do głowy, ale nie chciał zbyt pakować się w jej życie dopóki sama nie wyrazi na to zgody.
- Co o mnie pomyślałaś kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? - Zapytał. W sumie to zawsze go to trochę ciekawiło, zwłaszcza, że ich pierwsze spotkanie było dosyć zaskakujące i niecodzienne.
Słysząc za to jej pytanie od razu przypomniał sobie swojego brata. Cholera, ten dureń, którego cały czas szuka dalej gdzieś krąży po tym świecie i zapewne go szuka. On już przestał.
- Mam, brata. Szczerze powiedziawszy to przybyłem tutaj po dosyć niefortunnych zdarzeniach między mną a nim, chciałem się odciąć i pozwolić mu żyć jego życiem. Nieraz o tym myślę, może lepiej by było gdybym jednak został przy nim. Wiem, że mnie przybył tutaj za mną, ale kiedy sam próbowałem go odnaleźć, dowiedziałem się, że rząd go zamordował w dziwnym i zatuszowanym "wypadku". - Jego ton nagle był lodowaty i ciężki, nie lubił o tym rozmawiać, ale zasady to zasady.
Jej odpowiedź na temat organizacji go usatysfakcjonowała, cieszył się, że podziela jej zdanie i liczył na to, że dzięki temu zdobędą więcej sojuszników co poskutkuje większymi akcjami przeciwko SPECom.
Kiedy rozmyślał nad ich rozmową i kolejnym rzutem, do sali treningowej wpadł zdyszany Łowca, który ledwo co chwytając powietrze szybko przekazał informację na temat nagłego obrotu akcji, w której brali udział ich przyjaciele.
- Zgłaszam, że nasz oddział został przyparty do ściany po zamordowaniu oficera i potrzebuje wsparcia w knajpie! - Powiedział wciąż dysząc.
No cóż, nie mieli co rozmyślać nad wyborem, wiedzieli dobrze co mają do zrobienia.
- To jak kapitanie, sprawdzimy owoce naszego treningu już teraz? - Zapytał szczerząc się. Liczył akurat na trochę akcji i stanowczo się nie zawiódł więc nie zdążył nawet usłyszeć odpowiedzi i już ubierał na siebie swój sprzęt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podniosła powoli jedną brew i zanim wykonała rzut, zatrzymała się na chwilę, odchyliła ciało do tyłu balansując na czubkach palców. Nieco dziwne pytanie zważając na to, że kiedy pierwszy raz dołączyła do łowców, właściwie przeszła rytuał Czerwinki, a niedługi potem opuściła podziemia, miała okazję do niewielu kontaktów. W tym czasie była zależna praktycznie od każdego. Słuchała się rozkazów, dla niej były świętością. Była chyba jeszcze niższa i chudsza niż teraz. Nie mówiła prawie nic, a na kontakt reagowała złością.
- Wydaje mi się, że miałam ochotę uciec. Albo to było coś w stylu: jaki wielkiii~ - zaakcentowała z przesadną dokładnością ostatnie słowa niczym dziecko, które dostrzegło na festynie ogromnego misia w konkursie strzelania do celu. Nawet złapała się jedną ręką za bok głowy i przechyliła ją by dodać wypowiedzi dodatkowej siły przekonywania. Dalej już skupiła się tylko na wysłuchiwaniu Sleipnira. To całkiem interesujące. Sama nie posiadała rodzeństwa... nie, chwila. Miała przecież brata. To głupie, bo w pierwszej chwili jednak była pewna, że od zawsze była sama. Jej brat był jej Panem, tak pozostanie już do końca... do końca świata. Chyba nawet delikatnie się skrzywiła. Niby słuchała tego co mówił łowca, a jednak jej myśli pogalopowały w kierunku własnych wspomnień i wyszło z tego tyle, że zrozumiała tylko połowę słów mężczyzny. Poza tym rzuciła na niego pobieżne spojrzenie z lekkim zdziwieniem. Więc istnieje... chwila, albo istniał ktoś taki jak Sleipnir... trudno było jej to sobie wyobrazić. Trochę to abstrakcyjne. Łowcy rzadko zakładali rodziny, ale przecież mieli kogoś 'wyżej'. Zawsze jednak będzie z bólem spoglądać na dzieci o szkarłatnych oczach. Ale nie tylko z bólem. Znacznie więcej emocji nią wtedy targało, lecz na pewno nie zazdrość, nie chciała mieć dzieci. Poza tym w klanie Kami tylko mężczyźni mogli mieć dzieci, a chociaż były kiedyś próby zeswatania ją z członkiem jakiegoś innego zamożnego klanu dla urozmaicenia krwi, nigdy do tego nie doszło z... wielu powodów. Teraz była zła sama na siebie, że zadała takie pytanie. I niemal jak zbawienie nadeszli łowcy z meldunkiem. Nie musiała nawet czekają na zachętę. Słowo „potrzebuje wsparcia” zadziałało na nią jak najwspanialsza zachęta i nawet nie dosłyszała słów Marcusa, po prostu wybiegła w... zatrzymała się. Bez odwracania zwróciła się do łowców.
- Gdzie znajduje się ta knajpa? - Zapytała i dało się wychwycić w jej głosie podprogowy przekaz: niech tylko któryś z was się zaśmieje, to już nigdy nie usiądzie. Katana przy jej pasku zdawała się potwierdzać jej groźbę.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Łowca pozwolił sobie na złapanie tchu, widać przebiegł niezły maraton żeby ich powiadomić o akcji.
Zanim jednak jego oddech się ustabilizował, Sleipnir zdążył go wyprzedzić z odpowiedzią.
- Nasza knajpa w południowej części, ruszamy. - Powiedział zmartwionym i poważnym tonem, przypomniało mu się co to za akcja.
Złapał za swój płaszcz i założył go na siebie, po czym wetknął za pas trzy noże i spojrzał na Yuu.
- Gotowa? Nie mamy czasu. - Rzucił odwracając głowę w jej stronę, ale niepotrzebnie ją pośpieszał, była równie gotowa co on.
Biegiem przedarli się przez kanały i skierowali do najlepszego wyjścia.
Na ich szczęście niektóre tabliczki jeszcze się trzymały ścian więc znaleźli wyjście bez zbędnego błądzenia.
Wyjście, którego użyli znajdowało się kilka metrów od tylnego wejścia knajpy, użył więc swojego klucza i weszli do środka od zaplecza.
W środku na szczęście nie natknęli się na żadnych cywilów, jedynie oddział pijanych SPECów i trzeźwy oddział posiłków. Poza tym w środku znajdowało się dwóch Łowców, którzy przyparci do muru nie wiedzieli co zrobić.
Slei niewiele myśląc chwycił najbliższy kufel i rzucił nim w jednego ze SPECów, który celował w jego kompanów.
Były dobre i złe strony tego rzutu, dobra taka że SPECa trafił, zła, że nie tego co trzeba.
Widać za szybko zaufał swojemu ciału, które jeszcze nie nauczyło się mechanicznie celować.
Tak czy siak, przynajmniej kufel się nie rozbił, w końcu niebieski oberwał w splot słoneczny a potem upadł mu na stopę, biedak.
Niewiele myśląc chwycił dwa kolejne kufle i rzucił nimi próbując choć odrobinę celować.
Jeden rozbił się o lampę, zasypując przez to wszystkich odłamkami szkła i zrzucając klosz na głowę wojskowego, drugi fartem trafił.. prostującego się po ostatnim rzucie żołdaka, koleś stanowczo nie miał farta dzisiaj, przynajmniej nieprzytomny od uderzenia padł na glebę i raczej nic złego już mu się nie stanie.
Problem w tym, że pozostali "goście" knajpy zwrócili na nich uwagę i posłali pierwszą salwę w jego stronę.
Dzięki bogu za marmurowe i dębowe blaty przy barze, idealnie sprawdzają się jako zasłona przed kulami.
Korzystając z chwili, Marcus wyciągnął jeden z noży i wychylając się z boku, wykorzystał ułamek sekundy na celowanie i rzucił w kolejnego żołnierza. Ten zamiast mieć nowy otwór w głowie zyskał takowy w szyi, szczęśliwy rzut.
Szkoda tylko, że szczęście go opuściło, bo gdy tylko się wychylił, sam dostał w łeb. Na szczęście niczym ostrym, jedynie pałką, która zapewne miała go ogłuszyć, ale mikrus, który go zdzielił, nie dosięgnął do dobrego miejsca, widać przystosowany do Azjatów.
Mimo to w jego głowie zahuczało a ból uderzył aż po skroniach, odwrócił się z niezbyt przyjemnym nastawieniem do napastnika i wykonał klasyk kina akcji z kategorii B.
Chwycił młodzika i rzucił nim w jego kolegów, do dziś jest pewien, że gdyby niedźwiedzie rzucałyby swoimi ofiarami to w taki właśnie sposób.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach