Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 13 Previous  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 04.05.15 1:35  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Przeprosiny ze strony dziewczyny były dla niego w sumie ledwo słyszalne. Za mocno dyszał, żeby takie ciche słowo wpadło mu prosto do ucha. Och, jakże on chciał, żeby po prostu odeszli i dali mu oboje spokój. Czy on prosił o aż tak wiele? Specjalnie przytargał swoje podziurawione dupsko w rejony zrujnowanego miasta. To nie, musiało się okazać, że jest tu jeszcze jakaś dwójka, która na dodatek się nim zainteresowała.
W dużej mierze przestał zwracać uwagę, na to co się dzieje w pomieszczeniu. Zapewne zaczęły się na to składać takie elementy jak utrata krwi, wycieńczenie organizmu, rany promieniujące rwącym bólem oraz fakt, że przez kilka ostatnich godzin napędzała go wyłącznie adrenalina. Infinity głodował już od pewnego czasu, co w sumie było po nim wyraźnie widać - żebra sterczały mu znacznie a porwane odzienie wszystko dokładnie ukazywało. W sumie, jakby hiena chciałby go zeżreć toby się wiele nie najadł. Gdyby był w pełni sił, to, tak jak Lion słusznie zauważyła, mógłby ją rozszarpać bez specjalnego trudu. Bez wahania stanąłby też twarzą twarz w szranki z hieną, gdyby ten mu zagroził. Z resztą, czy nie pokazał już, że był gotów z nim walczyć w razie potrzeby?
Inf powoli zaczął odpływać. Powieki mu ciążyły, całe ciało w sumie było jak z ołowiu. Teraz już naprawdę było mu obojętnie co pozostała dwójka obecna w pomieszczeniu zrobi. Kiedy zamykał oczy, ból jakby nieco słabł. A przynajmniej tak mu się wydawało. Miał wielką ochotę sprawdzić czy mu się to tylko zdaje czy może jednak tak jest naprawdę.
Poczuł dłoń na policzku i podniósł jeszcze na chwilę spojrzenie czerwonych ślepi. Przez moment znów patrzyły nieco przytomniej. Jednak po chwili znów złożył łeb na swoich szmatach, oszczędzając energię. Miał totalnie gdzieś spór hieny oraz dziewczyny dotyczący zdrobnień, słodzenia a także ich wymianą zdań o warunkach, jakie blondynka musiała spełnić, żeby wymordowany jej pomógł.
Oprzytomniał ponownie dopiero w momencie, kiedy poczuł że na jego zranionej dłoni jest zawiązywana chustka. Patrzył na nią przez chwilę tępo, jakby nie rozumiejąc skąd się wzięła. Jak widać, wycieńczenie jednak dawało o sobie znać.
Drgnął, kiedy dziewczyna wyciągnęła z buta ostrze. Ale w sumie wiedział że nie ma się co bać, w końcu jakby go chciała zabić, toby mu nie pomagała i nie chroniła przed hieną, tak czy nie?
Podniósł łeb i patrzył jak dziewczyna rozcina swoją koszulkę. Zaczął się zastanawiać kim była. W końcu nie każdy był gotów do takich poświęceń. I to dla kogo? Dla randomowego wymordowanego, co to się nawet nie wie, kim jest i skąd ma tyle ran.
Dziewczyna pochyliła się nad nim, by zawiązać mu prowizoryczny bandaż. Kiedy skończyła, Inf resztką sił wychylił się do niej i polizał ją delikatnie po policzku w geście podziękowania. Niewiele to może da, ale doceniał ten gest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 9:39  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Nawet nie miała czasu, żeby wyrazić swoje zaskoczenie, a może i nawet rozbawienie wywołane jego "warunkami", które to jej postawił. I co? Nie poda mu imienia, a on nie poda jej swojego, żeby było jej przykro? Wywróciła oczyma, nie zdobywając się nawet na to, by pokręcić z dezaprobatą głową.
- Sheridan. - Rzuciła spokojnie w odpowiedzi, wciąż będąc skupioną na zakładaniu prowizorycznych opatrunków. Być może i popełniała błąd, ufając hienie na tyle, by na niego nie patrzeć i zajmować się wyłącznie drugim z młodzieńców, aczkolwiek priorytety nadal pozostawały priorytetami - podjęła się choćby częściowego załatania dziur w ciałku lisiego chłoptasia, więc musi doprowadzić to do końca. Zawiązując jeszcze pierwszą z tkanin na dłoni, musiała powtórzyć sobie w głowie jego pytanie, żeby dotarło do niej, że naprawdę chciał tylko czegoś takiego. Naprawdę? Błękitnowłosa hiena, która chciała ich zeżreć, teraz tak po prostu była tylko ciekawa, co sprowadzało tu dziewczynę. Zerknęła przez ramię na opętanego, wzruszywszy ramionami. - To niezbyt ciekawa opowieść. Zamyśliłam się i poszłam złą drogą. - Odparła. - Jak widać, trochę na szczęście. Jak tylko zobaczyłam ślady krwi, od razu poszłam za nimi, bo stwierdziłam, że ktoś może potrzebować pomocy. Ot.
Dla Sheridan nie było niczym dziwnym wpychanie się w nieco ryzykowne sytuacje. Wiedziała, na co się godzi, a w wypadku jakiegokolwiek zagrożenia jakoś dałaby sobie radę. Może i nie wyszłaby z tego kompletnie cało, ale na bank nie dałaby za wygraną. Zawsze miała choć cień szansy, hm? Na kolejne pytanie pokiwała jedynie głową, swoją uwagę natychmiast przekierowując na albinosa, gdy-...
Czy on ją właśnie polizał?
Przesunęła opuszkami palców po wilgotnym policzku, przez chwilę zastanawiając się, co miało oznaczać to przedsięwzięcie. Zamrugała kilkukrotnie powiekami, nim wreszcie uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Nie ma za co. - Szepnęła miękko, nachylając się niżej nad twarzyczką Infa, by złożyć na jego czole subtelny pocałunek. - Oszczędzaj lepiej siły. - Dodała jeszcze, nim poprawiła się na swoim miejsu, przysiadłszy wygodniej na rozpieprzonej i upieprzonej zarazem podłodze. Pytanie hienowatego mogło zostać uznane za zignorowane, gdyż zamiast na nie odpowiedzieć, jasnowłosa zajmowała się w pierwszej chwili oglądaniem ran zdziczałego. Jednakże po dokonaniu względnych oględzin, Shiri otrzymał odrobinę jej uwagi. - Przeniesiesz go w bezpieczne miejsce. Mnie możesz tu zostawić, jeśli nie dam rady z wami iść, ale zanieś go gdzieś.
I co z tego, że to "nie dam rady z wami iść" brzmiało, jak kompletnie wyjęte z tyłka bełkotanie szaleńca? Przecież była w stu procentach zdrowa, a poza przedartą koszulką nie działo się jej nic złego.
No, do czasu. Bo już po chwili jej dłoń spoczęła na postrzelonym boku Infinity'ego, a jednym głośnym wypuszczeniem powietrza anielica miała przygotować się na paskudną rzeczywistość. No to żegnaj, o mała ilości blizn! Pora uzupełnić kolekcję.
- Oddychaj spokojnie. Może trochę zaszczypać. - Zwróciła się jeszcze do albinosa, spoglądając wprost w jego szkarłatne oczy, starając się go uspokoić chociażby wspierającym wzrokiem, mającym go zapewnić o tym, że wcale nie był w tej chwili sam. I faktycznie - młodzieniec mógł doznać nieco niekomfortowego uczucia pieczenia w okolicach rany, którą mu wcześniej zadano, które nasiliło się na krótką chwilę, nim wszystko znów opadło do minimum. Kobiecinka, która zapewniała mu te atrakcje, miała za to do czynienia z "nieco" większym, rwącym bólem, przez który zacisnęła zęby, sycząc przez nie przeciągle. Byle się nie wydrzeć. Byle nie spłoszyć czerwonookiego, skoro już było tak dobrze.
Ene, due, rabe-... rabe-... rabe-... jaka część ciała brzmi podobnie do "rabe"? Ramię. Krótka chwila, w jakiej to maszyna losująca dobiera sobie, gdzie powinna być przeniesiona rana, zdecydowała, iż Infinity i jego bok mieli spokój choć z jednym obrażeniem, podczas gdy lewe ramię Cameron przejęło ich brzemię wraz z samą blondynką. "Jej" rana wciąż jeszcze subtelnie sączyła się krwią, ale nie to było przecież największym problemem. Opadające powieki i w zasadzie brak zdolności utrzymania równowagi spowodował, że na krótką chwilę wylądowała tuż przy "maskotce" S.SPECu. Bardzo krótką, bo - choć nie do końca przytomna - nadal zdawała sobie sprawę z tego, co działo się wokół, więc podniesienie się chociażby do siadu było dla niej priorytetem. Zrobiła to ślamazarnie, z lekką dozą nieporadności w ruchach, ale kiedy już się ogarnęła, jej wzrok dopadł do hieny, a nieco niemrawy ton został wypuszczony przez wąskie usta:
- Możesz go już zabrać.

Taki magiczny trik przejmowania ran. W zasadzie, drugi raz w życiu używam mocy jakiejkolwiek mojej postaci, więc ten opis brzmi trochę z dupy. XDDD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.15 15:26  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
"Nie spodziewany obrót spraw?"

Prawdopodobnie nasza Hiena była na dość mocny kwasie. A tym bardziej zapewniając chęć współpracy za coś takiego, jak imię i powód przybycia w te obskurne miejsce. Mniej jednak. Usłyszał imię ów dziewczyny. Sheridan. Na to zareagował, prawie brakiem reakcji. Jedynie podrapał się po głowie. Nie wiedział, że przystanie na tego rodzaju deal z nim. Dość dziwne, to było dla Hieny. Czemu? Dziwił się na fakt, że nie chciała zgłębiać jego nagłej chęci pomocy i w ogóle. A może coś kombinował? Kto wie. Tak czy owak na wieść o swoim zadaniu się po części zdziwił, gdyż powiedziała o zostawieniu jej z tyłu. Podniósł brew ku zaskoczeniu i wyparł od siebie pewne słówka; Da się to zrobić, ale co ma znaczyć mnie możesz tu zostawić, jeśli nie dam rady z wami iść? - W zasadzie nie czekał na odpowiedź, bo w zasadzie miał ją przed oczami. Spojrzał na nią i stan, którym nagle się znalazła. Zaraz potem na wymordowanego, który leżał na ziemi. Coś mu bardzo, nie grało w tej chwili. I postanowił powiedzieć parę słów; Chyba mamy pewien problem. - Odrzekł troszku zimną, ziewnął najwyraźniej całą tą zaistniałą sprawą, a dodał do tego; Z jego przenosinami nie będzie problemu, ale co z Tobą? - Skierował palcem w jej stronę. Wiedział, że zdziczały darzył ją swego rodzaju sympatią przynajmniej na razie za chęć pomocy. Zatem zabłysnęła mu lampka w głowie, gdzie musiał się podzielić z resztą; Ciebie również postaram się przenieść, o ile nie masz z tym żadnego problemu. - Odrzekł, a następnie przystąpił do wykonania parę kroków w przód. Co kombinował? Obejrzał teraz z bliższa ich obydwóch, pomyślał sobie nawet w myślach, że ów dziewczyna nie byłaby nawet minimalnym zagrożeniem w tej chwili, ale... Naprawdę mu nie chciało ich zarzynać. Przynajmniej w tym momencie. Może kiedy indziej? Tak więc postanowił wypowiedź kolejne słowa i chyba ostatnie na razie; Zatem jak będziecie gotowi, to postaram was zabrać w bezpieczne miejsce. - Skończył i oczekiwał na reakcję z ich strony. W końcu to od nich teraz zależało, czy chcą być przeniesieni oboje, bądź nie~

Zależało mi na szybkim odpisie, bo potem mógłby być problem ze mną. Tak więc lujowy, ale nic na to nie poradzę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.15 23:57  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Inf jak leżał tak leżał. Bardzo ciekawe zajęcie, nie? Rany powoli przestawały krwawić, nadal jednak nie chciały się zamknąć. Jak widzicie, nawet super regeneracja mutanta ma jakieś ograniczenia. Chyba nie zdarzyło się, żeby doprowadzili go w laboratorium do takiego stanu, kiedy nie byłby w stanie zaleczyć swoich ran. To był pierwszy raz gdy go los wystawił na taką próbę. Ktoś patrzący z daleka mógłby powiedzieć, że Inf już tę walkę przegrał, ale nic bardziej mylnego. Nie miał pojęcia, dlaczego dziewczyna mu pomaga, ale to rozpaliło w nim z jakiegoś powodu małą iskierkę uporu. Wcześniej zaczynał się już poddawać, podczas czołgania się do ruin tego miasta zastanawiał się, czy jest sens dalej to ciągnąć. W końcu nadal miał w karku chip, sygnał dochodzący do M3 będzie więc z pewnością dużo słabszy, ale nadal obecny. Nie wiedział co ze sobą zrobić, skąd wziąć jedzenie i czy żołdacy organizacji rządzącej nie spróbują go jednak odzyskać, nawet poza murami. Ale skoro ktoś wyciągnął do niego rękę, mimo że wcale go nie znał - na co wskazywały słowa dziewczyny, będące jednocześnie odpowiedzią na pytanie hieny - Inf odebrał to jako znak, że dostrzeżono w nim kogoś wartego przeżycia.
Trochę rozbawiło go zdumienie dziewczyny, kiedy okazał jej swoją wdzięczność liżąc ją po policzku. Ten szok a po chwili szukanie dowodów czy ten dziwaczny zwierzęcy pocałunek faktycznie miał miejsce. Urocze. A kiedy poczuł usta dziewczyny na swoim czole, jakoś odruchowo zamknął oczy. Poruszyłby ogonem, niestety ból skutecznie mu to uniemożliwiał. Skinął więc tylko głową, kiedy Sheridan kazała mu oszczędzać siły i położył swój łeb z powrotem na rękach.
Nie wiedział co jeszcze dziewczyna mogłaby zrobić. Nie widział u niej żadnej torby, w której mogłaby trzymać medykamenty, nie miała też już wystarczająco dużo bluzki ani innych chust by opatrzyć mu rany. Leżał jednak spokojnie i wsłuchiwał się w rozmowę pomiędzy nią a hieną. Oczywiście i jego zdumiały słowa na temat tego, że dziewczyna miałaby nie być w stanie iść pieszo. Zdziwił się jednak nie powiedział nic. Dał też dalej się badać, choć syczał za każdym razem gdy dłonie Sheridan podrażniły którąś z ran. A miał ich sporo, więc wystarczył jeden nieostrożny ruch i Inf cały się spinał.
Oddychał spokojnie, wedle instrukcji dziewczyny, jednak zawarczał cicho kiedy poczuł pieczenie wokół rany. A więc miała jakieś moce lecznicze? Infinity zamknął oczy, czując jak pieczenie a potem ból znikają z jego boku, gdzie dziewczyna umiejscowiła swoje dłonie. Zaraz jednak jego czuły węch doniósł mu o tym, że w powietrzu zaczął unosić się nowy zapach. Zapach krwi, i to bynajmniej nie jego. Usłyszał też syk, zaraz więc poderwał głowę (trochę tego potem żałował bo zobaczył na chwilę mroczki przed oczami). I co zobaczył? Ranną Sheridan. Hiena nadal był w pewnej odległości, poza tym nie miał na pazurach ani pysku krwi więc to nie on. Inf zerknął na swój bok. Był gładziutki. Spojrzał więc jeszcze raz na dziewczynę wzrokiem pełnym niezrozumienia.
- Dlaczego? - zapytał tylko. Rozumiał, a przynajmniej domyślał się co zaszło, ale nie pojmował czemu dziewczyna przejęła jego ranę. - Przecież jestem tylko jednym wymordowanym z wielu, śmieciem zalegającym na ulicy...
Czemu się tak dla niego poświęcała?
Kiedy hiena poszedł do nich i zadał im pytanie o ich decyzję, Inf spojrzał na niego hardo.
- A na co tu czekać. Jak już mam zdechnąć to wolę jakieś przytulniejsze miejsce, o ile takie znasz. Ją weź pierwszą. - wskazał głową na Sheridan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.15 22:49  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
WARNING: Jest mega krótko, ale strasznie zwlekałam z tym postem, bo kompletnie nie wiedziałam, co napisać, więc ostatecznie zostawiłam go w tej formie. D:

- Dam sobie jakoś radę. - Odparła na pytanie hienowatego, wzruszając niemrawo ramionami. Właściwie, nie mijała się zbytnio z prawdą, gdyż zawsze znajdowało się jakieś wyjście, choćby było się już totalnie w ciemnej dupie, jak nie głębiej. Teraz także nie miała zamiaru w jakikolwiek sposób się poddać.
To osłabienie było już tak naturalne, że nawet nie zdołało jej niczym zaskoczyć. Typowa procedura: przeczekaj chwilę, spróbuj wstać, dajesz radę, to idź. Zero komplikacji. Jeśli tak niewielkim kosztem miała mieć możliwość niesienia pomocy innym - nie miała najmniejszego powodu do narzekań. Żyła dla innych, nie dla własnego bytu, i już. Większość skrzydlaków miała takie właśnie przeznaczenie, z którym potulnie się zgadzało. Niczym nie różniła się od tych niewolników na życzenie, ale w pełni to akceptowała.
"Dlaczego?"
Po prostu, mruknęła do siebie w myślach, ostatecznie nie darując mu odpowiedzi na jwgo pytanie. Mógł sam się zastanawiać - jak w powieściach, gdzie zakończenia nie są do końca wyjaśnione, a czytelnik ma wolną rękę, jeżeli chodzi o interpretację. Tą samą możliwość dawała mu teraz Sheridan, gładząc wierzchem dłoni jego policzek. Ostatecznie pokręciła jedynie głową, nachylając się bliżej nad białowłosym.
- Miałeś oszczędzać siły. - Upomniała go miękko, kończąc swoją konwersację z nim na drobnym ucałowaniu jego czoła, tuż po którym spróbowała podnieść się na równe nogi, ostatecznie korzystając z (nie)żywej podpory, jaką okazał się być hienowaty. I pomimo nawet znośnego utrzymywania przez jasnowłosą równowagi, tak czy siak kurczowo trzymała się jego ramienia, jak ostatniej deski ratunku.
- Dam radę iść tak. Może być? - Spojrzała na opętanego, zadając swoje pytanie, które ostatecznie musiało zostać zwieńczone kolejnym. - Nie będzie Ci niewygodnie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.15 16:54  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Niuch, niuch. Zaczął sobie coś węszyć oswojony w momencie, kiedy oparła się o niego Sheridan. Czuł krew. Świeżą i to nie od wymordowanego na ziemi. Zaczął się przez chwilę zastanawiać, co właściwie tutaj zaszło - Ale to nie czas i miejsca na takie rozmyślenia. Trzeba z tego miejsca się ewakuować, póki jest bezpiecznie. Popatrzył uważnie w stronę blondynki i odpowiedział na jej pytanie; Nie, nie będzie. - Rzekł spokojnie, wracając wzrokiem na lisa. Wiedział, że przeniesienie jego nie powinno być problemem. Lecz. Tak, czy owak jest ranny. Zatem trzeba postąpić rozważnie w tej sytuacji. I w tej chwili zaczął myśleć. Nawet podparł dłonią o podbródek by wyglądał na zamyślonego. Sekundę później wpadł na genialny pomysł. Zbliżył się trochę do leżącego, a następnie przykucnął przed nim. W tym momencie powinna się opierać o jego plecy dziewczyna. Pomijając ten fakt, gdy był bliżej poszkodowanemu, powiedział do niego; Tylko się nie wierć. - Po tych słowach się zaśmiał. Następnie skierował ręce ku niego. Wsunął pod jego plecy (przynajmniej spróbował - w końcu mógł nie chcieć Lis~ by podnieść go na tyle do pozycji siedzącej. I wtedy drugą ręką zajął się jego nogami. Teraz mając go w garści, postanowił się wstać na nogach mając go w swoich rękach. Dzięki temu, że jest w swojej zwierzęcej formie był wstanie go podnieść bez żadnych problemów. Gorzej byłoby w bardziej ludzkiej. Kiedy tak stał, zwrócił się ponownie do panienki ze słowami; Byś nie miała problemów z nadążaniem... Będę szedł w odpowiednim tempie. - Odparł kierując wzrokiem ku wyjściu, a następnie wyruszając. Wolno. Tak by podpierająca się jego osoba, nie musiała się za bardzo przemęczać. Gdzie ich kierował? Tego jeszcze nie wiedział. Ale z pewnością z dala od tego przeklętego miejsca.
[Zmiana Tematu]

PS. Nie ma co tu dużo pisać, ale jak już napiszecie posta i w ogóle, to znajdę albo założę temat, który będzie celem podróży. :I
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.15 10:20  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Ekwipunek & ubiór:

Kaukaz zmierzał właśnie na standardowy patrol Desperacji, który miał na celu zlokalizowanie skupiska wymordowanych. Z tego też względu zmierzali w kierunku, wydawałoby się, opuszczonego miasta. Zadaniem jego, jak i jego towarzyszy było sprawdzenie, czy taki stan rzeczy jest faktem acz najpierw należało tam dotrzeć. Adrian siedział więc w transporterze, a dokładnie na jego wylocie, spoglądając dla zabicia czasu to na jadący za nimi wóz z zaopatrzeniem prowadzonego przez znużonego monotonią podroży kierowcę i powiewającą nad nim plandekę jego naczepy, to na krajobrazy zrujnowanego miasta. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż plandeka przy wylocie z wozu była podniesiona nieco ponad poziom jego wzroku. Wojskowy hełm trzymał na kolanach, zaś maskę miał zsuniętą, tak, że zwisała bezwładnie pod jego szyją, podobnie zresztą jak jego chusta. Na przeciwko niego zaś siedział Haruki, zaś po swej prawicy miał innych, rozmawiających między sobą wojskowych. Mimo wszystko patrole Desperacji na chwilę obecną wiązały się ze sporym przedsięwzięciem, gdyż by były efektywne, zazwyczaj potrafiły trwać kilka dni. W tym celu towarzyszył im właśnie zaopatrzeniowiec, który robił za swoistą bazę do której dwuosobowe grupki żołnierzy po zakończeniu rekonesansu terenu wracali, by kolejnego dnia ponownie przejść kilometry terenu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.15 18:39  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Nie. tego akurat się nie spodziewała. W końcu miał to być na prawdę spokojny dzień. Zaledwie dwie przesyłki, choć słowo "zaledwie", jak się okazało później, było mocno mylące, bo wrzuciło Adę w sam środek, jakiejś zawieruchy. Ale od początku.
Paczka, jaka trzymała w rekach nie różniła się zbytnio od standardu. Ot, szary niewielkie pudełko spokojnie mieszczce telefon (jeśli by tam był), owinięte w szary papier i podpisane dość koślawymi, ale drukowanymi literami. Na podany adres dotarła dość sprawnie, ale miejsce docelowe okazało się niezbyt przyjemnym miejscem. Możliwe, że już wtedy czułą coś na kształt niepokoju...ale przecież, Ada się nie wycofuje! Jakże by inaczej...więc cichutki głos rozsądku zignorowała i dziarsko pomknęła w zaniedbaną uliczkę, by po schodach dotrzeć na wąski korytarz.
Głosy z mieszkania, z uchylonych drzwi, usłyszała nieco później. Za późno. Zanim zorientowała się, drzwi uchyliły się całkowicie, ukazując postać na pierwszy rzut oka ludzką. Oczy jednak temu przeczyły. Intensywnie zielone z cienką, pionową źrenicą i skórą na twarzy dużo bardziej szarą...jak na człowieka.
Przez jedną sekundę, może dwie oboje gapili się na siebie z niedowierzaniem, by zaraz usłyszeć cichy syk i błysk gniewu w nienaturalnym spojrzeniu...jegomościa. O nie.
Brunetka najpierw odskoczyła gwałtownie do tyłu i to uratowało jej...skórę - dosłownie. Postać przed nią plunęła zielonkawą cieczą dokładnie w miejsce, gdzie przed chwilą stała dziewczyna.
Teraz już Ada nie miała zamiaru czekać nawet chwili. Ryzyko było kuszące, ale...nie z kilkoma napastnikami, którzy wypełzli z mieszkania, do którego miała dostarczyć nieszczęsną paczkę, którą a propos, wciąż zaciskała w dłoni, niczym magiczny talizman.
Sprintem dotarła najpierw do schodów, by susami przeskakiwać kolejne stopnia. I niestety słyszała za sobą odgłosy pościgu, który jak czuła - niebłagalnie ją doganiał.
Priorytetem było jak najszybciej dotrzeć do bardziej zaludnionego miejsca, bardziej ruchliwej uliczki - cokolwiek, byleby zdołała zwiększyć dystans i całkiem możliwe, zgubić pościg. Ada absolutnie nie miała pojęcia z kim konkretnie miała własnie nieprzyjemność się spotkać, ale potrafiła spokojnie się domyślić, że należeli do grupy wymordowanych... słyszała o nich, dowiadywała się wystarczająco dużo, by mieć pojęcie, do czego byli zdolni. Teraz bynajmniej, nie liczyła na pozytywne relacje, ale w innych warunkach, w innych okolicznościach i z innymi przedstawicielami - można było się dogadać. Nie każdy przecież tracił swoje człowieczeństwo...przynajmniej tak uważała czarnowłosa.
Wracając jednak do biegu...który coraz mocniej zmuszał oddech do wysiłku, powoli wydawało się, że odgłosy za nią ucichły. Dziewczyna zatrzymała się, akurat docierając do kolejnej, przynajmniej jaśniejszej uliczki, choć nadal pustej (ależ, wcale a wcale to nie był zbieg okoliczności). Kilka budynków przy uliczce, stara fabryka? i samochody.
Ada ruszyłaby dalej, gdyby...no właśnie, gdyby nie poczuła, że nogi dziwnie odmawiają jej posłuszeństwa. Dopiero potem poczuła piekący ból na boku szyi. Zamachała rękami, próbując zamortyzować upadek, ale i dłonie przestały funkcjonować jak należ. jedyny plus z sytuacji - nie poczuła nawet jak upadała. Obraz przed oczami rozmazywał się, ale ostatkiem działających zmysłów poczuła, że się unosi, a właściwie, że jest niesiona. Potem kolejna fala bólu w skroni i zapadła ciemność.
~~~
Telepanie. Ból głowy. Hałas. Silniejszy ból głowy. Głosy? Mrowienie w całym ciele. Cholera...co się działo?
Powieki uniosły się z trudem, ale obraz wciąż drgał i falował. No i był nadal ciemnością.
Ada nie potrafiła określić gdzie była, ani jak się tu znalazła - gdziekolwiek to "tu" było. Coraz jednak wyraźniej odróżniała poszczególne dźwięki, które zlokalizowała jako ludzkie. No i...znajdowała się na czymś, co z pewnością się poruszało.
Ada poruszyła palcami, które uległy jej woli, jednak wywołały nieprzyjemne ukłucie i mrowienie. Przynajmniej wiedziała...że wracają jej siły. Chyba. Tylko...wciąż pozostawało pytanie - gdzie do cholery była?

~~chwilowo fabułą zamrożona~~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.15 23:32  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Od jak dawna on to nie opuszczał murów miasta? Będzie kilka miesięcy... taa. Od czasu wypadku. Ale to chyba lepiej. Przecież każdy wracający z Desperacji żołnierz jest badany, a wywinięcie się z kontroli do najłatwiejszych nie należy.
Jakby ta mutacja nie mogła mi dać czegoś pożytecznego jak czytanie w myślach, hipnoza albo coś. Niee, ja oczywiście muszę mieć przez to same kłopoty.
Westchnął wdrapując się na pakę samochodu. Nie minęło wiele czasu, a ruszyli w drogę.
Przymknął powieki i rozluźnił się.
W sumie, zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej nie mam dzikich ataków furii i jestem w stanie wyglądać jak człowiek. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdybym się teraz przemienił.
Odruchowo pogładził swój nieśmiertelnik by upewnić się, że jest na swoim miejscu i chroni jego tożsamość. Tak naprawdę, była to tylko zwykła blaszka z wybitymi danymi Yoshizawy, ale nie dla niego. Dla niego był to amulet pozwalający na zachowanie ludzkiej postaci. Ta mała blaszka była czymś, od czego zależało całe jego życie. Wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby ją zgubił.
Uchylił powieki i spojrzał na siedzącego na przeciwko Adriana. Aż korciło go, by rzucić jakże oklepanym "daleko jeszcze?", ale się powstrzymał. Zamiast tego, postanowił zapytać o coś innego.
- Czym tak właściwie, w praktyce różnią się eliminatorzy od innych żołnierzy? Tylko tym, że to "najlepsi z najlepszych"?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.15 15:16  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Piasek, gruz, gruz...Nie było nic ciekawego na zewnątrz, jednak mimo wszystko Adrian nie tracił czujności. W końcu byli poza miastem toteż głupotą byłoby się poddawać znużeniu. Było to o tyle trudne, że żar lał się z nieba niemiłosiernie. Gdyby nie fakt, że transporter gnał do przodu, a jego tył był otwarty niemal na oścież to Adrian już dawno byłby zalany potem i przeklinał świat, a tak to wszystko było jeszcze przed nim.
Eliminator przeniósł wzrok na siedzącego na przeciwko kaprala, jednocześnie oparł się wygodniej o nagrzaną ścianę pojazdu w skutek czego na jego twarzy widoczny był grymas niezadowolenia.
- Uporem? Z większości misji wracamy jak te jebane boomerangi co reszcie przeważnie udaje si z mniejszym skutkiem. - Mogło zabrzmień to arogancko, jednak ani on, ani Haruki nie mogli zaprzeczyć, że był to fakt. Zresztą sam Polak nie zamierzał tu się jakoś wywyższać o czym tylko świadczył jego beznamiętny ton wypowiedzi. - I mamy nad sobą jednego tresera mniej. - Dodał po chwili, a jeden z kącików jego twarzy lekko się uniósł tworząc lekko złośliwy uśmiech. Naturalnie Adrian miał tu na myśli fakt, że nie podlega bezpośrednio pod rozkazy oficerów i głowę mogą mu suszyć dowódcy i generałowie co w praktyce umożliwiało ignorowanie kilku pajaców więcej w tym całym cyrku jakim było S.Spec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.15 13:16  •  Ruiny miasta - "Limbo". - Page 2 Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Poruszyła się nieznacznie i skrzywiła czując wciąż pulsujący ból - i na skroni i w całym ciele. Odczekała chwilę, zanim minęły zawroty głowy, po czym powoli wyciągnęła rękę, napotykając na cienką? przeszkodę. Wydawało się, że (nie licząc samego telepania) miejscówka, w której się znajdowała, jest czymś przykryta...przynajmniej dobry znak. Stąd bowiem wynikała ciemność, jaka ją ogarniała, a nie - jak początkowo zakładała, że są to jakieś problemy z oczami.
Przesunęła dłonią po gładkiej powierzchni przed sobą i bez problemu mogła ją delikatnie unieść. Była jednak w tym ostrożna, szczególnie, że wciąż słyszała głosy stłumione przez...wiatr? szum? łoskot? warkot?....(mogłaby tak wyliczać jeszcze, próbując zgadywać źródła dźwięku, ale zrezygnowała).
Drugą ręką spróbowała dotknąć skroni i jęknęła cicho, zaraz milknąc, by nie wzbudzić niepotrzebnego hałasu.
Gdzie ja się tym razem wpakowałam? - ta jedna myśl łomotała jej w głowie, towarzysząc niewdzięcznym dudnieniom bólu i hałasu. Zdecydowała jednak zaryzykować i wyjrzeć. Musiała wiedzieć, gdzie się znajduje, by ewentualnie wymyślić sposób na wydostanie...
Znalazła w końcu coś, co było krańcem przykrywającego ją materiału. Odsunęła go powoli, na wysokość oczu, mrugając szybko, gdy tylko światło wbiło jej się w źrenice. Dopiero po chwili, rozmazany obraz i gra świateł ułożyły się w widoczne już lepiej...postaci. I drgnęła, gdy usłyszała baaardzo znajomy ton głosu i jeszcze bardziej rozpoznawalną sylwetkę - Kaukaza, w towarzystwie kolejnego zaskoczenia - brata Yin, Harukiego. A do tego jeszcze kilku..."wesołych" SPECów.
- O ja pierdolę...- wyrwało jej się, ale było to niemal bezgłośne wyrażenie, absolutnej konsternacji. Momentalnie, zsunęła się niżej, na powrót chowając się w swojej dziwnej kryjówce. Czy ktokolwiek ją zauważył?
Nie no...tym razem, to na prawdę wpakowała się w dziwne kłopoty, a najśmieszniejsze, że nawet nie maczała w tym swoich palców. Tylko, chwilowo, nie było jej do śmiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 13 Previous  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach