Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 25 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 14 ... 25  Next

Go down

Pisanie 30.04.16 2:38  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Czy chciał ją tym atakiem przestraszyć? Chyba nie bardzo. Właściwie to go nie obchodziło, jak zareaguje. Grunt, że już nie będzie mogła uciekać, próbować mu coś zrobić czy cokolwiek innego. Choć nie pomyślał o jednym. Jadaczkę też wypadałoby jej czymś zamknąć jeśli chciałby mieć całkowity spokój z nią. Początkowo się tym niby nie przejmował, bo miał jej zaraz rozszarpać szyję i olać już całą tę historię z jej bezsensowną wycieczką. Mięso i szmelc w jej motorze w zupełności by mu wystarczyły do życia. Zaspokajanie ciekawości było luksusem, na jaki chwilowo nie bardzo go było stać.
Znieruchomiał wpatrując się w nią i ignorując jej złość, wierzganie i bezsensowne krzyki. Po prostu przez chwilę się na nią gapił ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy jednak skończyła na niego wrzeszczeć, zupełnie się z tego stanu otrząsnął.
Neska.
- "Waruj"? - zacharczał i zaczął zmieniać się stopniowo w człowieka. Nie specjalnie zmienił pozycję. No może tylko na tyle, że zamiast stać na tylnych łapach, ukląkł z jednym kolanem obok niej, a drugim między nogami. Oczywiście blokował jej ruch jakby wpadła na bardzo głupi pomysł próby kopnięcia go. Oj źle by się to dla niej skończyło.
- Sama se waruj - wydyszał, nie odzyskawszy jeszcze w pełni możliwości normalnego mówienia.
Pochylił głowę, odchrząknął i przełknął ślinę. W między czasie za luźny przez przemianę plecak zsunął mu się z ramienia i wylądował gdzieś obok głowy Hyles.
- A normalny człowiek nie chodziłby po Desperacji bez broni - dodał podnosząc głowę i odzyskując już bardziej ludzki głos, który nadal był zniekształcony przez chrypkę i długą przerwę w używaniu mowy. Stąd też brała się ta ruletka językowa. Mówił to co myślał i raczej mało się przejmował, którym z czterech języków wyraża daną część zdania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 3:04  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Podczas, gdy wreszcie doliczyła się ile samotnych kieliszków opróżniła poprzedniej nocy i uznała z pełnym przekonaniem, że było ich stanowczo za mało na takie jazdy, zwłaszcza bez wcześniejszej walki z kacem, to wielkie bydle znowu zabrało głos. Japoński też nie był chyba standardowym językiem zwierząt, przynajmniej z tego co pamiętała ze szkoły. Zanim jednak zaczęła rozkminiać możliwości ewolucji gatunku pod wpływem wirusa, zupełnie nie biorąc pod uwagę najoczywistszej możliwości jaką stanowili wymordowani (co się jednak dziwić, dotąd na żywo ich nie widywała i wierzyła, że to nigdy nie ulegnie zmianie), zwierz zaczął maleć, przekształcać się aż stał się okrutnym żartem.
Ty nie żyjesz...
To musiała być iluzja. Przecież czytała szczegółowy raport. Nie mieli tam szans, cud, że ktokolwiek uszedł z życiem. A jednak teraz, gdy leżała na ziemi częściowo oślepiana przez promienie słońca padające na jej twarz, dałaby sobie rękę uciąć, że widzi nie kogo innego niż...
Zacisnęła zęby i z nagłym napływem niewiarygodnej jak na takie ciałko siły, zgięła kolano by wbić je w krocze uzurpatora.
- NIE PODSZYWAJ SIĘ POD MOJEGO FACETA!!!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 3:22  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Przyglądał jej się tak przez kolejną chwilę, zastanawiając się jak zareaguje na jego widok. Zmienił się, to fakt. Nigdy nie miał zielonych włosów, oczy miał bardziej zielone niż żółte, a skórę raczej ciemną, trochę piegowatą i na pewno nie tak zniszczoną, a o zachrypniętym głosie już nawet nie wspominając. Mimo wszystko, w jego wyglądzie zachowały się te charakterystyczne cechy, które mogli zapamiętać bliżsi znajomi.
Polak był ciekawy, czy Hyles będzie jedną z nich. Chyba powinna. W końcu nieźle się znali.
Warknął zdenerwowany, gdy spróbowała wierzgać i go kopnąć. Dobrze, że przewidział to z zawczasu i zdołał ją zablokować, bo jego odruchy wywoływane bólem nie były dla niej bezpieczne. Nie, gdy była tak blisko.
Zacisnął ręce leszcze mocniej na jej przedramionach, a łydkę między jej nogami położył na jej udzie, nad którym wisiał. Tak dla dodatkowego ograniczenia ruchu. Miał dziwne wrażenie, że w jej wypadku na jednej próbie może się nie skończyć.
Zmarszczył brwi w konsternacji.
- Chwila, co? - Znowu pomieszał języki. Kiedy nie myślał nad wymawianymi słowami to naprawdę rzucał je losowo, nie zważając na możliwości rozmówcy. Właściwie, chyba nawet odzyskiwał całkiem normalny głos, na ile to było możliwe po tych tych wszystkich mutacjach.
Ogarnął się w końcu i potrząsnął gwałtownie głową, a przydługa zielona czupryna tylko jeszcze bardziej straciła na jakimkolwiek kształcie.
- Jaki twój facet, Hyles? My w życiu... Co~? - Nie był pewien czy ta rozmowa wydawała mu się dziwna przez to, że dopiero co się przestawił na "bycie człowiekiem i myślenie jak człowiek" czy może naprawdę była aż tak absurdalna. To była ona, fakt. Tyle, że gadała zupełnie od rzeczy. Bardziej od rzeczy niż pamiętał by gadała. A może źle pamiętał? Niczego w tej chwili nie był pewien poza tym, że nie zamierza jej puścić, bo baba jest nieobliczalna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 12:58  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
I nie trafiła. Właściwie nie bardzo przemyślała swoją sytuację i nawet tym lepiej dla niej, że napastnik zdołał ją zablokować, bo rozpoczynając bójkę w takiej pozycji i to z widocznie silniejszym przeciwnikiem, mogłaby bardzo szybko i boleśnie przegrać. Tylko ta mina, gdy dotarły do niego jej słowa - bezcenna.
Repkin nie mógł być tego świadom, sama Hyles uznawała to za zbyt bzdurne i co najwyżej rzucane w formie żartów od ekipy w wojsku, ale już za czasów życia chłopaka uchodzili oni za 'parę', choć niekoniecznie w typowym dla tego słowa znaczeniu. Coś między nimi było - tak tłumaczyli to sobie ci, którzy widzieli ich karczemne awantury przypominające niesnaski starego małżeństwa. Po chwili i tak znowu ze sobą pili czy rywalizowali, jakby nie chowali urazy i żalu. To wszystko było jednak jedynie domysłami osób trzecich do chwili nadejścia raportu z tej okropnej, całkowicie nieudanej misji... Nessarose zawsze starała się nie okazywać słabości i wolała reagować gniewem, niż smutkiem, nawet w krytycznych sytuacjach. Tym jednak razem widać było, że śmierć kompana dotknęła ją mocniej niż kogokolwiek innego, a to dla i tak plotkujących rówieśników było niemym przyznaniem się do tego co i tak dawno z góry zakładali. Jaki to jednak miało związek z tym co moment temu krzyknęła rozeźlona inżynierka? Ano dosyć wiele. Zmęczona wiecznymi pytaniami naprzemiennymi z kondolencjami jakby była co najmniej żoną zmarłego, dla świętego spokoju przestała bawić się w wyjaśnienia i zaprzeczenia, potakując każdemu kto brał ją za drugą połówkę Rosjanina. To stało się tak powszechną informacją na jej temat jak jej własne nazwisko czy zawód. Po trzech latach sama Neska już z góry zakładała, że każdy kogo spotka będzie kojarzył ją ze zmarłym wojakiem, więc zaatakowana przez coś lub kogoś kto jej zdaniem chciał wykorzystać słabość dziewczyny i przybrał znajomą jej postać, nie wpadła na to by zareagować inaczej niż to zrobiła. Wściekła na tak bezczelną próbę manipulacji, odruchowo zaatakowała rozkazując wrogowi zaprzestanie podchodów. Ten jednak okazał się nie mieć pojęcia o co może jej chodzić, a jedyną osobą, która mogłaby mieć tak parszywą gębę i dziwić się na jakiekolwiek powiązania tej dwójki był nie kto inny jak...
- Joachim?
Przecież raport i ten symboliczny pogrzeb... Ona nawet odjebała się na czarno i puściła łezkę! Że też ten cały czas on sobie radośnie popindalał po Desperacji i nawet nie wysłał smsa!
- GDZIE TY SIĘ DO KURWY NĘDZY PODZIEWAŁEŚ?! I... i czemu ty na mnie leżysz?! ZBOCZENIEC!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 13:57  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Oczywiście nie mogła mu grzecznie wytłumaczyć tej dziwacznej odzywki tylko wolała odwrócić kota ogonem. Chociaż o tyle dobrze, że nie próbowała mu się wyrywać, bo wtedy pewnie zapomniałby o tej względnej delikatności i pewnie coś by jej zrobił, próbując ją utrzymać. To znaczy, ona by sobie coś zrobiła próbując się wyrwać. Jego ręce zaciskające się coraz mocniej na jej ciele przecież nie byłyby jego winą. To on tu jest nie panującym nad sobą psycholem ze zwiększoną krzepą, a nie ona. Jej żadna mutacja nie miesza w głowie. TO ONA POWINNA TUTAJ MYŚLEĆ CO ROBI!
- Strange -sprostował odruchowo z grymasem obrzydzenia na twarzy. Oczywiście musiała mu przypomnieć to parszywe imię. W ogóle, skąd ojciec je wziął?! Ach no tak. To matka je wybierała. Kobieta mimo odejścia boga była strasznie religijna i to z Biblii musiała wytrzasnąć imię dla syna. Powinien się chyba cieszyć, że pało na Joachima, a nie na jakiegoś Józefa albo coś jeszcze gorszego.
- A gdzie twoim zdaniem podziewał się żywy trup? - To było naprawdę głupie pytanie. No gdzie on mógł się podziewać jak nie mógł wrócić do miasta? W Edenie się chyba nie zaszył, co było widać po jego wyglądzie i stanie. Tam pewnie lepiej karmili i mieli dość wody by w miarę regularnie się myć. Jemu za prysznic robił głównie deszcz, a i ten nie zdarzał się tu zbyt często.
Dalszą część jej wypowiedzi oczywiście zignorował. Jakoś nie spieszyło mu się ze zmianą pozycji.
Po pierwsze, była wkurzona i nie myślała trzeźwo. Jeśliby ją teraz puścił to pewnie jeszcze spróbowałaby się na niego rzucić z tymi jej kruchymi piąstkami, na co on nie miał teraz ochoty. Jej rzucanie się zdecydowanie utrudniałoby rozmowę.
Po drugie, to ułożenie zdecydowanie mu odpowiadało. Może nie był jakimś fetyszystą, ale tak duża przewaga nad kimś naprawdę mu się podobała. Tym bardziej, jeśli zwykle nie mógł sobie na nią pozwalać w ramach "całkiem miłej" rozmowy.
Po trzecie, akurat zamierzałby jej tak łatwo ustąpić. To on miał tu teraz przewagę. Ona mogła się co najwyżej wydzierać. W okolicy nikogo nie było, a on miał czas. Mógł sobie tutaj tak siedzieć tak długo, jak tego chciał i ona nie miała tu nic do gadania. To znaczy, mogła go nakłonić do zmiany zdania, ale na pewno w jakiś milszy sposób niż wydzieranie się na niego, kiedy on stara się jej nie zjeść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 14:13  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
- Co jest kurwa dziwne? - nie zrozumiała jego odzywki. W ogóle nigdy nie brała na poważnie tego jak na siłę kazał mianować się jakimiś z dupy wziętymi przezwiskami. Był Joachimem Repkinem czy chciał tego czy nie i właśnie tak zamierzała go nazywać.
- I co ty znowu... - czekaj, chwila. Nie była aż tak niedoinformowana. Przecież wiedziała o wirusie i mutacjach. Nigdy nie zakładała takiej możliwości, ale chyba faktycznie coś było na rzeczy i Rosjanin skończył jako dziwadło, takie samo jak te na które czasem urządzano wojskowe rajdy. To by tłumaczyło te zmianę w wilka i jego zaskakującą żywotność, choć nie odór wybielacza. Co on, kąpał się w ściekach przemysłowych? Mógł chociaż znaleźć odpływ od fabryki mydeł, a nie chemikaliów do sprzątania.
Próbowała się wyrwać, odepchnąć go, ale ten jak na złość dalej leżał na niej, spoconej i bezbronnej, studiującej jego twarz pomimo oślepiającego słońca wiszącego nad ich głowami. Może jej się tylko zdawało, ale zaczynała dostrzegać rude przebłyski wśród zielonych, potarganych kłaków oraz miodową nutkę w dzikich ślepiach.
Choć serce dalej waliło jej mocniej niż zazwyczaj, kobieta uspokoiła się na tyle by ostrym, oskarżycielskim tonem pozbawionym wcześniejszej dawki mocnych emocji, zwrócić się w stronę rozmówcy spoglądając mu prosto w radioaktywne tęczówki.
- Mówiłam ci, żebyś nie jechał na tę pierdoloną misję. Wiedziałam, że taki pacan jak ty sobie nie poradzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 15:02  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Nie, zdecydowanie nie zamierzał pozwalać się komukolwiek zwracać do niego imieniem. Mogło być nazwisko, ale nie imię. Po prostu nie i koniec. Już wolał te wymyślane mu przez dawnych kolegów ksywki, które choć bywały dziwne albo nie do końca przyjemne, to zawsze lepsze od tego cholernego Joachima.
Nie odpowiedział na jej pierwsze pytanie ani nie skomentował niedokończonego zdania. Kobieta chyba sama w tej chwili nie była pewna, co właściwie gada. Można to było łatwo zauważyć choćby po zachowaniu. Kto myślący racjonalnie opieprza mutanta, który na tobie siedzi i w każdej chwili może ci rozerwać tętnicę? Kij z tym, że wyglądał jak twój dawny znajomy. To nadal był wygłodniały mutant, którego czystość umysłu była rzeczą bardzo niepewną.
Mimo iż ją rozpoznał, nadal nie był pewien czy jej nie zabije. Był głodny, a o jedzenie tutaj nie łatwo. Dawne życie zostawił w tyle i nie mógł sobie pozwolić by zaburzało jego funkcjonowanie. To mogło się skończyć śmiercią. Sentymentalność nie była tutaj niczym dobrym.
Z drugiej strony naprawdę ją lubił i nie chciał jej rozszarpać. Tylko dlatego teraz jeszcze żyła. Na razie nad sobą panował, ale to tylko na razie. Sam nie wiedział, czy za dwie minuty go nie zaślepi i nie postanowi jej jednak rozszarpać. Chwilowo się na to na szczęście nie zanosiło. Rozmowa wystarczająco mocno trzymała go teraz w trzeźwym stanie umysłu. Już nawet zaczął sobie radzić z używaniem jednego języka a głos się aż tak nie łamał. Nadal przypominał warczenie, ale tej przywary się już pozbyć nie umiał. Na pewno nie wcześniej niż po kilku dniach częstego posługiwania się ludzką mową.
- Żołnierze nie siedzą na tyłkach tylko wykonują rozkazy. - Skrzywił się, odsłaniając jeden z kłów i kilka sąsiednich zębów.
Wziął kilka ciężkich wdechów przypominających dyszenie chorego psa.
- Poza tym, radzę sobie lepiej od ciebie. - Nie tylko ona tutaj umiała odbijać piłeczkę, a jego racja była w tej chwili aż nazbyt oczywista. Może i go zabili na jednej z misji, ale przynajmniej jakoś sobie po tym poradził na tym ciężkim terenie. Ona jak widać po kilku godzinach tutaj już leżała pod jedną z wygłodniałych bestii i tylko czysty fart sprawiał, że nie była jeszcze na wpół zjedzona.
W międzyczasie wilki dostrzegłszy, że ich przywódca pozbył się możliwego zagrożenia, zaczęły się do nich zbliżać, a jeden zabrał się za ostrożnie obwąchiwanie dziwnej maszyny. Drugi zaś przyglądał się rozmawiającej parze, nie do końca pewien co się dzieje i dlaczego wymordowany zwleka z prawdopodobnym obiadem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 18:29  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Wiedziała, że nie miał wtedy wyboru. Wiedziała, że miał obowiązek jechać, a mimo to nie żywiła pretensji do oficerów posyłających młodych chłopaków na rzeź, a do jednej z ofiar, jakby Repnina stać wtedy było na wzięcie urlopu czy chorobowego.
Prychnęła, słysząc jego pewną siebie odzywkę.
- O to akurat nie trudno.
Zmęczone słońcem oczy odwróciły spojrzenie na bok, wbijając je w jednego z wilków. To pomocnicy czy rywale? Odwalą jej tu zaraz Animal Planet na żywo w krwawej walce o pierwszeństwo do posiłku? Przez moment wszystkiego się jej odechciało. Te ostatnie trzy lata były ciężkie i dopiero co udało się jej wyjść na prostą, na nowo odnaleźć radość w życiu i uwolnić od niewytłumaczalnego poczucia winy pomieszanego z żalem i tęsknotą. A tu jak na złość pojawia się duch z przeszłości, który nawet nie stara się zadośćuczynić straconego na żałobie czasu i kilku uwłaczających spotkań z terapeutką, która i tak gówno dała, bo Neska nie chciała jej wyznać w czym tkwił problem. Było to jednak jedynie potknięciem w jej normalnym toku rozumowania, które wpoił jej już za młodu ojciec i jakiego trzymała się z całych sił. "Choćby życie ci dosrało, nigdy nie rozpaczaj." Niekoniecznie chodziło mu o to by każdą negatywną emocję na siłę przemieniała w złość i wyżywała na wszystkim co żyje, ale nikt nie jest idealny!
- Śmierdzisz. - mruknęła wreszcie, odsuwając od siebie nieprzyjemne wspomnienia i koncentrując się na obecnej sytuacji. To nie w jej stylu jojczyć i przyznawać się jak ciężko jej było bez znajomego kutasa, któremu mogła pocisnąć z byle powodu, a wieczorem opróżnić butelkę. Jeśli chciał się licytować komu idzie lepiej, to ona nie odrzuci wyzwania.
- Jebie ci z pyska jak z wysypiska, rzucasz się na bezbronne kobiety i bełkoczesz jak po litrze czystej. Jeśli to jest te twoje "radzenie sobie lepiej" to sorry, wolę już mój szampon truskawkowy, świeże ciuchy i kanapki z masłem orzechowym.
A to, że leżała przygniatana przez mutanta na środku Desperacji z niedziałającym pojazdem? Oj tam, przynajmniej prezentowała się jak na kobietę przystało!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 18:54  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Prychnął rozbawiony jej odkryciem.
- Wybacz. Jakoś nie mam tu prysznica - syknął z przekąsem i uśmiechnął się na swój dziwny sposób. Wyglądał na rozbawionego, choć ciągle dzikie rysy twarz i drapieżne oczy mogły wywoływać niepokój. Całkiem słuszny z resztą. Od rozbawienia do wściekłości i mordowania była u niego strasznie krótka droga. W tym momencie mogła ona trwać ułamek sekundy. Tyle, ile potrzeba było żeby się pochylił i wgryzł w jej odsłoniętą szyję.
Dalsza część komentarza tylko jeszcze bardziej go rozbawiła.
Serio? Nic lepszego nie przychodzi ci do głowy?
Zaśmiał się szczerząc te "brudne" kły i nachylił się bardziej nad nią wpatrując się w jej oczy. Uśmiech zszedł mu już zupełnie z twarzy zastąpiony na moment niepokojąco pustym wyrazem twarzy. Pozostała tylko ta sama dzikość w bursztynowych oczach.
- Radzę sobie. A "bezbronne kobiety" to tutaj obiad. Szkoda tylko, że panienka pachnąca nie zna realiów. - Miał zimny ton głosu z wyraźnie rosyjskim akcentem. Nie pomylił tym razem ani słowa. Cała wypowiedź była przemyślana i wyrecytowana bez zająknięcia.
Nagle pochylił się i gryzł się w jej ramię. Nie, nie po to by ją zabić. Nawet nie polała się krew, ale uścisk zębów zdecydowanie miał zadawać w tej chwili ból i przypomnieć jej, jak naprawdę wyglądała teraz sytuacja. Może i rozmawiali sobie wesoło, a ona nie widziała w nim zagrożenia, ale on je zdecydowania stwarzał. Nawet dla niej.
Puścił jej skórę i gwałtownie się od niej odsunął pół sekundy później siedząc już jakiś metr od niej i grzebiąc w położonym między nogami plecaku. Skoro zapowiadało się na dłuższą pogawędkę i siedzenie w ludzkiej formie to mógł sobie w końcu wygrzebać i naciągnąć na siebie spodnie. Może i zdziczał, ale jakieś tam maniery mu zostały. Nie będzie paradował przy znajomych z gołym tyłkiem.
- Powinnaś zostać w Mieście, skoro znasz jedynie takie luksusy - mruknął z lekkim wyrzutem. Czy jej zazdrościł? Ależ oczywiście! Myślała, że jemu podoba się obecna sytuacja? W żadnym wypadku. On oddałby wszystko by móc znowu znaleźć się po drugiej stronie murów i żyć "normalnie". Niestety, na to było już za późno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 19:15  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Wymówki - tylko na tyle było go stać po trzech latach bez odzewu.
"Wybacz, nie mam tu prysznica."
Komórki też lepiej byś nie miał, bo jeśli zachowałeś sprawny telefon i nie zadzwoniłeś to ci cholernie współczuję.
Nagle, zupełnie z czapy ją ugryzł. UGRYZŁ. Jakby leżenie na niej to było za mało! Oczywiście, że wrzasnęła głośno z bólu, mocno przereagowując z powodu ogromnego zaskoczenia i częściowego obrzydzenia. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść...
Odskoczył od niej, dając dziewczynie szansę podeprzeć się łokciem i nieco unieść głowę. Dopiero wtedy zobaczyła coś poza jego twarzą i...
O MÓJ BOŻE, ON JEST GOŁY. LEŻAŁ NA MNIE GOŁY REPNIN. Kurwa, nie wiedziałam, że ma tak duż...
Blada twarzyczka inżynierki momentalnie nabrała odcienia jej farbowanych włosów. Mimo to nie była w stanie oderwać wzroku od umięśnionego, chudego ciała pokrytego bliznami. Cały ból i oburzenie spowodowane ugryzieniem przestały się liczyć. Nawet dobra rada niedoszłego oprawcy nie zrobiła na niej wrażenia. Powoli, nie spuszczając spojrzenia z ubierającego się faceta, Neska podniosła się z ziemi i oparła o maszynę. Wtedy też dostrzegła kątem oka jednego z tych dziwnie spokojnych wilków, a ponieważ nie atakował jej, nie obnażał kłów, a do tego przypominał własne pupile, podniosła dłoń do skompresowanego w kwadrat robota i szybkim ruchem wpisała kod po którym otworzył on szufladkę z odmierzoną porcyjką suchej, psiej karmy. Wzięła ją w garść i rzuciła zwierzęciu, jakby karmiła gołębie.
Sorry, mały. Jesteś nawet słodki, ale nie dam ci odgryźć sobie ręki, ani porysować Jugiego.
Na ten moment starała się ignorować gościa, który zawstydził ją bardziej niż kiedykolwiek udało się to jej własnej matce. Dopóki nie wyciągał do niej łap, nie potrafiła brać go na poważnie. A już na pewno nie zamierzała się słuchać jego rad, po tym jak sam dal się zarżnąć na misji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 19:33  •  (S) Zniszczony las - Page 4 Empty Re: (S) Zniszczony las
Neska najwyraźniej przez to całe zamieszanie z pierwszym spotkaniem wymordowanego, rozpoznaniem w nim starego znajomego i jeszcze typową dla nich kłótnią, najwyraźniej nie zdała sobie sprawy z jednej bardzo oczywistej rzeczy. On przyszedł tu jako wilk. Duży zielony wilczur z zawieszonym niedbale plecakiem. OCZYWIŚCIE, ŻE BYŁ NAGI! KIEDY MIAŁ SIĘ NIBY BRAĆ? Był w sumie ciekaw, po jakim czasie by to sobie uświadomiła gdyby nie postanowił się z niej w końcu podnieść.
Jego już w sumie mało obchodziło, jak wyglądał. Przez częste chodzenie w skórze wilka, często musiał się przemieniać przy świadkach, a to wiązało się z ubieraniem na ich oczach. Tak samo przemiana w wilka. Nie mógł sobie pozwolić na robienie tego w ubraniach. Były zbyt wartościowe, by ot tak bez powodu je podrzeć. Za każdym razem musiał to zaplanować, grzecznie się rozebrać, poskładać ubranka i wpakować do torby, bo później już tego nie zrobi. Właściwie, naprawdę świetnie mu to wychodziło, bo jakimś cudem udało mu się zachować ten sam zestaw ubrań od czasu przemiany. Co prawda mocno zniszczony, brudny i zakrwawiony, ale jednak świetnie się trzymający zestaw złożony z szarawych bojówek, czarnej bluzki (dobra, tę akurat wymienił) i naderwanej koszuli z grubego materiału.
Dziś jednak potrzebował tylko spodni. Było na tyle ciepło, że nie potrzebował dodatkowego okrycia, a jedynie czegoś do zasłonięcia wiadomych rejonów. Bielizny oczywiście nie miał, bo aż na taki luksus go stać nie było.
Dopiął pleciony pasek i spojrzał na czerwoną jak burak dziewczynę. Na ten widok wybuchnął śmiechem. Fakt, on już nie reagował na nagość, ale nie można było tego powiedzieć o niej. Mieszkała w M3. Nawet w koszarach tam przecież mieli osobne prysznice, więc nigdy nie musiała obcować z przechadzającymi w stroju Adama mężczyznami.
- A ty co taka czerwona? - zagaił z rozbawieniem i podszedł do rozstawionego motocykla. Dopiero teraz pociągnął nosem, czując jakiś ciekawy zapach i zauważając rzuconą wilkowi karmę.
- Masz jedzenie? - wypalił bez zastanowienia. Pieprzyć, co ona sobie o nim pomyśli. Pieprzyć, czy go wyśmieje. JEDZENIE! I to w dodatku nie będące nią! To skutecznie umiało opanować umysł zdziczałego wymordowanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 25 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 14 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach