Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 25 Previous  1, 2, 3, 4 ... 14 ... 25  Next

Go down

Pisanie 10.11.15 20:47  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
To było bez sensu. Co ona w ogóle tu robiła? Cholera, przecież już dawno obiecała sobie, że będzie unikała lasów. Nieważne, czy żywych, czy tych mniej żywych. Lasy kryły w sobie nieszczęście. To przecież tam spotkała czarownicę, która rzuciła na nią tę cholerną klątwę. Lasy były złe.
A mimo to krążyła między drzewami, a wiatr szumiał w jej piórach. Czego ona tu szukała? Do jasnej cholery, przecież takie miejsca to tylko kłopoty. Głupia była, jak nic. Coś ją jednak pchało w te chaszcze, więc przedzierała się, krążąc między drzewami, a przynajmniej między tym, co z tych drzew pozostało.
Aż w końcu coś zobaczyła. A raczej kogoś. Na jednym z kamieni siedziała osoba o całkiem znajomej sylwetce. W jej dłoni błysnęło ostrze...
Niewiele myśląc, rzuciła się do przodu, łapiąc mężczyznę za nadgarstek. Nie pozwoli mu się zabić, nie na jej oczach!
- Co ty wyprawiasz, Jenevier?! - warknęła wściekła. To nie był pierwszy raz, gdy przyłapała go na czymś takim. Ostatnimi czasy jej dawny sługa coraz częściej targał się na swoje życie w ten lub inny sposób i coraz mniej się jej to podobało. Szczerze mówiąc, byłą tym zmęczona. Ileż razy można ratować jedną i tę samą osobę? Ileż razy można przeżywać dokładnie to samo?
Coś tu było mocno nie tak, ale nie miała za grosz pojęcia, co to mogło być.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.15 10:29  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Koniec końców, przestał się po chwili obrażać na nóż, wyciągając go z ziemi obok własnej stopy i nieco otrzepując z piachu, po czym ponownie skierował go ku gardłu. Fakt iż skupiał się raczej na tym czynie sprawił, że nie zauważył (albo może nie chciał zauważyć, lub uznał że to zwidy) nadbiegającej, znajomej dziewczynki.
Za to jej głos i wściekłą pretensję już rozpoznał. Nie zareagował jednak tak jak można by się spodziewać - zdziwiony tym widokiem. Miast tego, uśmiechną się radośnie, potakując kiwnięciem głową i wzruszając barkami.
- Też się zastanawiam, jak ja mogłem być tak głupi, prawda? - Sięgnął drugą dłonią ku szyi i jednym pociągnięciem rozwiązał szalik, jaki "powiesił" na barku Niji, posyłając jej zawadiackie spojrzenie.
- Pobrudziłbym taki ładny, zielony szalik czerwienią. Cóż to by był ze mnie za potwór! Ale teraz jest już bezpieczny, więc mogę wrócić do mojego działania, prawda? - Wypuścił ostrze z trzymanej dłoni i przechwycił drugą, po czym szybkim ruchem... Przesuną ostrzem po podbródku, potem jeszcze raz i jeszcze raz, nie robiąc sobie krzywdy.
- Wiesz, jakbym się zaciął przy goleniu oczywiście, to bym pobrudził. Co tu robisz, Panienko? Ja bym nie opuścił twojego wygodnego gabinetu na rzecz mieszkania tutaj będąc na twoim miejscu. Rabusie, mordercy, gwałciciele, kanibale, potwory... Hm. - Obrócił ostrzem sztyletu w dłoni tak, by był skierowany w dół, a sam oparł zawiniętą wokół rękojeści dłoń o podbródek, nie licząc palca wskazującego, jaki drapał policzek w zamyśleniu. Podobne zamyślenie wyrażała też jego mina. -  W sumie prawie wszystko co wymieniłem siedzi właśnie przed tobą, może poza rabowaniem. Jakoś okradanie nigdy mi nie podchodziło. - Wzruszył ponownie barkami, odkładając ostrze na kolano i przesuwając wzrok bezpośrednio na twarz Niji. Uśmiech zanikł, wzrok wydał się penetrować anielicę na wylot.
I nie powiedział ani słowa by rozluźnić ten klimat. Milczał, wpatrując się w dalej trzymającą go dziewczynkę. Nie dało się wyczytać żadnych zamiarów z jego oczu, czekał? Może chciał by się domyśliła, że raczej ten krótki teatrzyk był tylko próbą odciągnięcia jej uwagi. Sprawdzał czy go odcyfruje? Zapewne.
Ale póki co - cisza z jego strony, nie licząc miarowego, spokojnego oddechu.

[z/t, uzupełnię post o odejście jak wpadnę na pomysł jak to opisać]


Ostatnio zmieniony przez Hex dnia 29.11.15 21:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.15 19:25  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Słuchała słów Jeneviera z rosnącym niedowierzaniem. Jak on w ogóle śmiał z niej tak kpić? Przecież to był brak szacunki nie tylko do niej jako do dawnej pani, ale także i do osoby. Przez tyle lat uważała go za przyjaciela, a teraz tak po prostu sobie z niej żartował? Co on myślał, że jest głupia i nie wie, co chciał zrobić? To było oczywiste!
Znów próbował się zabić. Miała już tego dość, tych ciągłych prób zwrócenia na siebie uwagi czy uporania się z czymś, czego tak naprawdę nie było. Może i był chory, ale skoro tak, to powinien szukać pomocy, a nie od razu pozbawiać się życia. To było dziecinne, tak bardzo dziecinne!
Nie wytrzymała.
Ciszę, jaka zapadła po jego słowach przerwał odgłos wymierzonego policzka.
- Jak śmiesz? Jak śmiesz tak do mnie mówić, tchórzu? Myślisz, że uda Ci się zamydlić mi oczy taką gadką? Myślisz, że kim ja jestem, co? Zwykłym dzieciakiem, z którym można sobie pogrywać, tak? - Wbiła w niego wściekłe spojrzenie, oddychając ciężko. Zaciśnięta w pięść dłoń lekko ją mrowiła po spotkaniu z policzkiem mężczyzny, jednak nie zwracała na to uwagi.
- Jak długo zamierzasz się tak użalać nad sobą, co? Myślisz, że ile razy będę Cię jeszcze ratować? Mam tego dość, rozumiesz? Mam dość twojego zachowania. Biorąc Cię za sługę nie tego chciałam. Przestań zachowywać się jak pieprzony tchórz i w końcu się ogarnij! Albo zabij się raz a porządnie, żeby już nikomu dupy nie zawracać. Jesteś nudny z tym swoim psychopatycznym mniemaniem o sobie. Nie jesteś wcale jakiś wyjątkowy wiesz? Jesteś nudziarzem jak każdy inny samobójca. Więc albo się ogarniesz, albo już koniec z nami, rozumiesz? Czy mam Ci to przeliterować? - Wyrzuciła z siebie, patrząc na niego spode łba. Wiatr szumiał w piórach jej skrzydeł, a ostatnie promienie jesiennego słońca odbijały się w jej tęczowych skrzydłach. Była chodzącą furią i zdawało się, że nic nie jest w stanie jej uspokoić. Jenevier naprawdę wyprowadził ją z równowagi. Teraz, gdy zaczynała życie w Desperacji, znów zaczęła walczyć o swoje, porzucając maskę małej dziewczynki. Już nie musiała dłużej udawać. I nie zamierzała ukrywać swoich myśli tylko dlatego, że kiedyś coś do niego czuła… Czy może właśnie to było głównym motorem jej szczerości…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.15 11:29  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Nie wyglądał na zdziwionego po oberwaniu w policzek od niej. Co więcej - to było dość spodziewane. Znał ją, i wiedział że zareaguje w taki sposób. Że to będzie drażnić jej dumę, zaboli ją. Wysłuchał jej słów, nie przerywając jej. I wysłuchał ich, patrząc prosto na nią. Nie odrywał spojrzenia, nie czynił innych gestów, ani innych działań. Cała jego uwaga była skierowana na Niji, z neutralnym wyrazem twarzy. Gdy skończyła swoją przemowę, Dżin bez chwili wahania sięgną dłonią za siebie, wyjmując z pochwy maczetę, po czym położył ją na dłoni i wystawił w jej stronę.
- Więc zrób to. Nie jestem w stanie sam tego zrobić, choć pragnę to zrobić od dawna. Chciałbym móc uzyskać pomoc od kogoś, zmienić się tak, by być jak kiedyś. By znów być normalnym. By nie mieć we wnętrzu swego umysłu drugiego siebie, który jest chętny rozerwać na strzępy każdego w pobliżu z byle własnego grymasu. By nie być chorym do tego stopnia, że byle myśl o krwi doprowadza mnie do szału. Chciałbym, naprawdę. Szukałem nawet składników na lek na moją przypadłość, ale nie wiedziałem czego szukać i, co gorsza, jak w ogóle przyrządzić ten lek. Chciałbym znów być taki, jak kiedyś, Panienko Niji. Nie mogę jednak. Nie jestem w stanie. Nie jestem w stanie nawet odebrać sobie życia, tak jestem żałosny. Wiem że ty też tego nie zrobisz... - Zacisną palce na tępej stronie ostrza maczety, odsuwając ją od dziewczyny i wbijając w piasek przy kamieniu na któym siedzi, wzdychając ciężko.
- Nie chciałem być wyjątkowy, Niji. Gdy byliśmy jeszcze tam, na górze, chciałem być aniołem, tak jak wszystkie inne. Nie mogłem. I każdy skrzydlaty świętoszek mi o tym przypominał. Gardzili mną. Niszczyli mnie. Poniżali mnie. Co więc mogłem zrobić, jak w końcu uznać ich wolę i czuć się "inny" od każdego? Moja wola nie jest tak potężna, jak innych istot, jak twoja. Jestem słaby, wbrew temu co próbuje grać... Tylko to mi zostało. Gra, udawanie tego, kim nie jestem. A ty, Niji? - Uniósł wzrok na nią, chcąc zmienić temat na coś innego. - Dlaczego jesteś tutaj? Czy coś się stało w M-3?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.16 21:26  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
(zakładam, że Hex'a już tu nie ma po takim czasie)

Kiedyś nadchodził taki czas w życiu każdej kobiety, gdy nie wystarczył już park czy nawet mini zoo by zaspokoić potrzebę kontaktu z Matką Naturą i trzeba było pofatygować się aż na Desperację. A nawet jeśli nie, to zawsze znalazłaby się wymówka na przejażdżkę po skażonych terenach. Bez broni, nawet bez zwykle towarzyszących zwierzaków. Nessarose sama jak palec przemierzała obcą ziemię mijając śmieci i niezidentyfikowane trupy bez mrugnięcia okiem. Miała wolne od roboty i chciała odsapnąć trochę od wojskowej dyscypliny, którą musiała godnie reprezentować nawet w cywilu. Oczekiwano, że nawet w mieście zareaguje w odpowiedni sposób w każdej nagłej sytuacji. Tylko w tych opuszczonych zgliszczach odnajdywała prawdziwy luz... a także części do swoich wynalazków. Jakimś cudem po całej Desperacji walały się śmiecie, jakieś części, które po drobnej naprawie dało się jeszcze wykorzystać czy inne drobiazgi, skarby dla takich poszukiwaczy jak ona. Tego nie kupi w sklepie obok domu. A to, że czasem kręciły się tu jakieś mutanty... Miała swój pojazd, podrasowany na tyle by przyspieszał do setki w trzy sekundy. Czuła się pewnie i bezpiecznie dopóki miała dwa kroki do ukochanej, niemal niezawodnej maszyny. Niemal...
Wszystko się kiedyś psuło. Oczywiście dla takiej babki jak Ness to nie problem by dokonać błyskawicznej naprawy, ale nawet ona nie wszystko była w stanie przewidzieć i takim sposobem głupie wymontowanie dodatkowego akumulatora okazało się dla niej zgubne, gdy w połowie drogi mobiculum zwolniło, aż wreszcie stanęło. Coś musiała zapomnieć o naładowaniu mu 'bateryjek'. Pech...
- Bez jaj. - warknęła, bezskutecznie starając się zapalić silnik.
- NO BEZ JAJ.
Nie panikuj. To tylko małe uniedogodnienie. Wystarczy poczekać aż kochane słoneczko podzieli się swoimi promykami i już mnie tu nie ma. Do wieczora jeszcze trochę zostało. Muszę tylko... tylko wytrzymać...
Nawet nie zauważyła, gdy zaczęła się nerwowo rozglądać. Cała jej pewność siebie gdzieś uleciała, zostawiając zdenerwowaną i bezbronną młodą panią inżynier modlącą się o bezchmurne niebo. Dla otuchy wyjęła z torby największy klucz francuski jaki miała i mocno zacisnęła w dłoni. Tylko, że ile można było tak trwać w stresie, gdy ten gruchot miał jeszcze 99% do naładowania? Po pierwszych pięciu minutach spokoju i ciszy Neska znudziła się i usiadła przy maszynie, bawiąc wyjętym narzędziem. Przynajmniej było ciepło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.16 23:03  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Desperacja. Jak ona wyglądała?
Wszyscy widzieli tu pustkę, zniszczenie i zagrożenie, ale tak naprawdę nie mieli pojęcia, jak ciężkie naprawdę jest tu życie. Żaden z nich nie cierpiał głodu, który zachęcał nieraz do odgryzienia sobie łapy by posilić się własnym ciałem. Tego pragnienia, które aż prosiło się o otwarcie sobie żył by napić się własnej krwi. Tego zdziwienia, gdy w końcu się na to decydowałeś, ale krew była już zbyt gęsta by wypłynąć z rany. Tym była Desperacja dla jej dzikich mieszkańców. Nazwa w końcu nie wzięła się znikąd.
Outcast przemierzał pustynię jak zwykle w poszukiwaniu jedzenia. Co prawda, wczoraj udało się im upolować jakiegoś ptaka, ale czymże był ten marny kawałek mięsa dla trzech wiecznie nienasyconych paszczy? Poza tym woda. Pragnienie męczyło ich od dawna. Co prawda, w plecaku nadal znajdowała się butelka wody, ale trzeba ją było oszczędzać i szukać okazji do napełnienia drugiej. Tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znowu się ją znajdzie.
Tak oto wilki zawędrowały wreszcie w okolice martwego lasu, w którym odnalazły kiedyś wodę. Nie była zbyt czysta i była skażona wirusem, ale wymordowanemu już to nie przeszkadzało. I bez tego miał go dużo w ciele, więc gorzej już być nie mogło. A wilki? One też sobie jakoś radziły. Towarzyszyły mu w końcu od dwóch lat i jakoś nie wyglądały na takie głupie.
Cała trójka czworonogów zbliżyła się do źródła by ugasić pragnienie i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dziwny hałas, który szybko zaczął się do nich zbliżać.
Out podniósł głowę i odwrócił uszy w kierunku dźwięku.
Maszyna. Wojsko?
Dla pewności wybrał najbardziej zamaskowane miejsce, gdzie zamierzał zaczekać aż ten "ktoś" się zbliży i albo pokaże kim jest, albo z łaski swojej pojedzie dalej. Osoby, które miały tutaj tak szybkie maszyny, miały też zwykle również broń, a z tą wilk nie miał dzisiaj ochoty się stykać. Na pewno nie w ilości sztuk wielkiej.
Jedna maszyna. Nie wojsko.
Hałas w końcu ucichł by zostać zastąpiony jakimś kobiecym narzekaniem. Wyglądało na to, że jest sama, ale to wcale nie czyniło jej mniej niebezpieczną. Mogła być smokiem. Oni są w stanie radzić sobie w pojedynkę i bywają całkiem niebezpieczni.
Wymordowany odczekał chwilę, ale w końcu zaczął się do niej powoli zbliżać, by sprawdzić sytuację. Właściwie, to w końcu była okazja do obiadu. Byli głodni, a gdzieś niedaleko zatrzymała się właśnie całkiem spora ilość mięsa. Przecież grzechem byłoby nie spróbować go zdobyć.
Skradał się do niej powoli, po drodze wtapiając się w kolor otoczenia. Było to przydatne w obu przypadkach. Jeśli była niebezpieczna, nie wykryje go i nic mu nie zrobi. Najprawdopodobniej. Jeśli jednak jest potencjalnym obiadem, to dzięki maskowaniu będzie miał ułatwione polowanie.
Zatrzymał się kilka metrów od niej, przy jednym z konarów i tak się jej przyglądał nie zastanawiając się zbytnio nad jej wyglądem. Właściwie, nie widział jej twarzy. Widział tylko sylwetkę obok mobiculum i różową czuprynę. Z resztą, czemu miałby się przejmować facjatą, jeśli miała być jedzeniem? Tak było z resztą łatwiej. Udawać, że to nie jest osoba tylko jakaś zbudowana z mięsa sylwetka bez duszy, osobowości i historii. Zwykłe mięso, nie istota myśląca tak jak i on.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 0:38  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Istota nie myśląca tak jak on co pięć sekund zerkała na wskaźnik baterii słonecznej, który jak na złość wciąż pokazywał jeden procent naładowania.
- No do jasnego chuja... - dziewczyna sięgnęła ponownie do torby i zaczęła w niej grzebać, wyraźnie czegoś szukając. Zgromadzone wewnątrz przedmioty brzęczały obijając się o siebie, gdy różowowłosa mieszała ręką, prawie głowę wsadzając do środka, usilnie starając się namierzyć coś co zajęłoby jej czas oczekiwania. W końcu z głośnym "ha!" wyszarpnęła starą, kilkustronicową instrukcję obsługi swej ukochanej, choć aktualnie niezbyt pomocnej maszyny, którą chyba tylko z lenistwa do tej pory nosiła w bagażu podręcznym, wiecznie mając za daleko do kosza na śmieci. Dobrze się jednak złożyło, bowiem wreszcie mogła poćwiczyć swoje nowe ulubione hobby - origami!
Nie była w tym mistrzem, nawet nie posiadała zaawansowanych umiejętności, wierzyła jednak, że ćwiczenia w wolnej chwili pozwolą jej rozwinąć tę pasję, po którą sięgnęła właśnie w takiej, cholernie nudnej sytuacji w której nie pozostało jej nic, jak tylko czekać na rozwój wypadków. No, niby wtedy miała jeszcze internet na którym znalazła tutoriale, ale jakoś serfowanie po sieci nigdy nie było jej ulubionym zajęciem. Wolała znajdywać w niej pomysły na bardziej manualne alternatywy, wymagające zręczności, którą mogła się pochwalić. Zwłaszcza, że im dłużej nie robiła nic dłońmi, nie obracała czegoś w palcach, nie trzymała i przekładała, tym bardziej szlag ją trafiał. W wypadku Neski piłeczki antystresowe były wynalazkiem godnym pokojowej nagrody Nobla.
Pierwsza wyrwana kartka miała docelowo przemienić się w jeden z najprostszych układów; głowę psa. To tylko kilka zagięć (i duuużo wyobraźni) po których powstawało coś kanciastego co po dorobieniu oczek i buzi można było zaprezentować niedorozwiniętym dzieciom jako ich ulubionego pupila. Niestety, niewprawionej w japońskiej sztuce inżynierce nie szło aż tak dobrze jakby chciała, zwłaszcza, że robiła to z pamięci, bo jakimś cholernym trafem nie chciało jej pobrać opracowania na wyświetlacz przepustki. W mieście trwałoby to sekundy, ale Desperacja nie wiedziała najwidoczniej nawet o istnieniu wi-fi.
Najpierw na pół. Potem znowu na pół... Nie, źle. Potem na ukos. Albo... Albo na pół ukos?
- Do kurwy nędzy... Zaraz mnie coś trafi! - zgniotła kartkę w kulkę i rzuciła przed siebie, wciąż siedząc oparta plecami o uziemiony pojazd. Nawet nie zauważyła, że już nie była sama, a pocisk z papieru wylądował blisko brudnych łap drapieżnika.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 1:19  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Siedział tak przez chwilę uważnie jej się przypatrując. Nie wyglądała na groźną ani nawet uzbrojoną, ale kto ją tam wiedział. Maszyna była dość skomplikowana, a on takie coś widział na oczy... dawno. Mógł przeoczyć jakiś niebezpieczny element. Nigdy nie był specem w tego typu konstrukcjach, a teraz to już na pewno. On umiał ustalić co jest jadalne, a co cię zabije, a nie analizować działanie poszczególnych elementów jakichś tam maszyn. To mu do "szczęścia" potrzebne tutaj nie było. Tylko zaśmiecałoby umysł niepotrzebnymi informacjami. Im mniej myślenia, tym mniej użalania się nad swoim losem i bólu jaki wywoływał. Życie zwierzęcia było łatwiejsze.
Przełknął ślinę i uniósł się na łapach. Nie mógł tak siedzieć w nieskończoność. Za chwilę zmęczy go ten kamuflaż albo wiatr zawieje w inną stronę i ona jednak go wyczuje. Może i zdążył zauważyć, że to zwykły człowiek, ale nawet oni mieli na tyle wyczulony węch by rozpoznać jakiś obcy zapach.
Co ona do cholery robi? Siedzi na środku pustkowia i jak gdyby nigdy nic grzebie w swoich rzeczach? Co z nią nie tak?
Zaczął się powoli zbliżać, uważając na każdy krok. Nie spieszył się zbytnio, więc zamiast rzucić się w jej stronę i dopaść kilkoma susami, szedł sobie wolno omijając wszystkie gałązki.
Miastowa. Tylko oni nie znają realiów i traktują to jak wycieczkę. Ale czemu sama?
Chyba tylko ciekawość powstrzymywała go od oderwania jej w przeciągu sekund głowy. Zbliżył się na odległość jakichś trzech metrów, gdy ciśnięta pod jego łapy kulka papieru odwróciła na moment jego uwagę. Nie, nie reagował na komendy pokroju "aport", ale zwykłe psie odruchy u niego działały.
Podniósł pysk z powrotem na dziewczynę i odsłonił zęby, dopiero teraz dostrzegając jej twarz, która była jakby trochę... może... jakby znajoma (?), ale kto by to pamiętał. Kto by się nad tym zastanawiał! Czy to miało jakiekolwiek znaczenie?
W tym momencie zawiał przeciwny wiatr, a w stronę dziewczyny powędrował zapach jakiegoś brudnego kundla i chemikaliów. Niestety, połączenie dość zwracające na siebie uwagę w Desperacji. Zwłaszcza, gdy teoretycznie nie było w okolicy niczego, co mogłoby tak pachnieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 1:39  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Cholerne origami i cholerne niewychodzące psy. Wszystko w tym dniu szło nie po myśli młodej inżynierki, a mnóstwo uciążliwych drobiazgów w końcu formowało się w jedno wielkie gówno, którego Nessa miała już serdecznie dość. Szkoda tylko, że jak ma się walić to po całości, także utknięcie z naładowanym w dopiero dwóch procentach pojazdem, bez internetu czy chociaż jakiejś książki na zabicie czasu, miało okazać się dopiero wstępem do prawdziwych kłopotów. Cholernie śmierdzących, tak swoją drogą.
- Ugh... Boże, co tak jebie... - nagle do małego, lekko zadartego noska panny Hyles dotarł smród jakiego nie czuła chyba nigdy w życiu. Coś jak połączenie mokrego, brudnego futra z kanciapą woźnej. Niby może być gorzej, ale i tak żadna radość. Dziewczę momentalnie zerwało się na równe nogi i zaczęło rozglądać za źródłem przykrego zapachu. Czy to jakieś zwłoki, których nie zauważyła? Potrąciła coś? Nie widziała na maszynie krwi, zresztą to nie jej zapach unosił się teraz w powietrzu.
Szpieg?
Głupia myśl, a jednak wzmogła czujność Neski, której wcale nie uśmiechało się spotkać teraz jakiegoś śmierdzącego rebelianta, którego zdemaskował brak higieny osobistej, niemożliwy do zamaskowania najnowszą nawet technologią.
- Wiem, że tu jesteś. Wyłaź, albo oberwiesz! - ostentacyjnie sięgnęła do kieszeni spodni, chwytając za broń. Dla biernego obserwatora mogło to być wszystko; od pistoletu, po sztylet, na blefie kończąc. Ona sama zresztą, choć miała głos pewny i niezdradzający zdenerwowania, czuła, że poci się jak mysz, a serce wali jej coraz szybciej. To śmieszne, ale w tej chwili nawet wolałaby napotkać człowieka, którego udałoby się jej przekonać, że nie warto z nią zadzierać, niż jakieś dzikie zwierzę. Te drugie potrafią wyczuć strach, a ten niestety zaczynał ją powoli ogarniać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 2:01  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
Wpatrywał się w nią przez chwilę mocno urażony.
Dzięki, wiesz.
Przecież wcale nie pachniał aż tak źle, a przynajmniej mogło być gorzej. Choć to pewnie kwestia gustu. Przynajmniej dzięki chemicznemu zapachowi wydawał się wielu istotom jakimś toksycznym paskudztwem, a nie potencjalnym obiadem. Niby miał to swoje 180 centymetrów w kłębie, ale czasami nawet to mogło nie wystarczyć.
Pochylił się i zjeżył, gdy zerwała się z miejsca i zaczęła rozglądać. Może i wtapiał się w otoczenie, ale jednak nie był całkowicie niewidzialny. Mogła go zauważyć... gdyby wiedziała jak szukać, a jak widać nie umiała.
Nie poruszył się początkowo, obserwując jedynie jej zachowanie. Mogła naprawdę mieć przy sobie broń. Jej zapach jednak zdradzał coś innego. On śmierdział? Ok. Ale ona za to pachniała strachem i łatwo było to wyczuć. Nawet ludzie potrafili to robić nieświadomie, a zwierzęta tym bardziej.
Warknął zirytowany i już bez zbędnych ogródek wykonał skok w jej stronę i przygwoździł ją do ziemi tuż obok jej pojazdu. Nawet jeśli naprawdę miała przy sobie broń, to w tym momencie mogła ją sobie wsadzić... właściwie to nawet tego nie mogła zrobić, bo wszelkie możliwości ruszenia rękami blokowały jej masywne wilcze łapy.
- Przestań pierdolić - warknął po rosyjsku, przybierając naturalną barwę i ukazując jej swój wielki pysk wiszący kilkanaście centymetrów nad jej twarzą. Pociągnął nosem by lepiej sprawdzić jej zapach.
Zdecydowanie miastowa. W Desperacji nie spędziła nawet pełnego dnia.
Pani pachnąca nie miała przy sobie nawet ekwipunku potrzebnego do przetrwania w terenie. Co ona tu robiła?
Obnażył wielkie kły i już chciał jej coś zrobić, gdy kolejny przebłysk wspomnień uderzył go w twarz.
Nosz kurwa nie. Błagam, ja cię nie mogę znać.


Ostatnio zmieniony przez Outcast dnia 21.05.16 4:14, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 2:19  •  (S) Zniszczony las - Page 3 Empty Re: (S) Zniszczony las
W pewnym momencie, gdy dziewczyna rozglądała się znowu na boki i starała wypatrzyć intruza, tuż przed jej oczami znikąd zmaterializował się wielki jak byk wilk i rzucił nim zdążyła wyciągnąć zaczepiony o kieszeń scyzoryk. Krzyknęła, gdy powalał ją na ziemię. Nie był to jednak pisk przerażenia, a raczej wrzask zaskoczenia pomieszanego z obrzydzeniem. Dobra, lubiła psiaki, ale właśnie wylądowało na niej jakieś zielone, brudne i śmierdzące bydle! Już serio wolałaby rebelianta!
Powinna się bać jeszcze bardziej, a jednak zirytowanie wzięło górę i przeistoczyło rodzący się strach w potężny wkurw. Panna Hyles była niestety (a może jednak stety) furiatką i tak jak niektórzy w chwilach załamania czy grozy potrafią wybuchać płaczem, ona dostawała istnej kurwicy. To nie pomogłoby jej w potyczce z dzikim stworzeniem, ale takim zasuwającym po rosyjsku?
- Ja mam przestać? JA? - zrozumiała tylko część wypowiedzi bestii. Nie znała rosyjskiego, a zwłaszcza nie ogarniała przekleństw w tym chorym języku chlejusów, ale słowo "przestań" swego czasu dosyć często słyszała i jakoś zapadło jej w pamięć. Także cokolwiek to monstrum chciało, żeby ona przestała robić, powinno najpierw zastanowić się KTO TU NA KIM SIEDZI.
- Ty... ty... ty cholerny pchlarzu! Idź warować, a nie mówisz normalnemu człowiekowi co ma robić!
Dopiero wypowiadając to zdanie na głos, dotarło do niej jak bezsensownie brzmi. Wilk, który gada po rosyjsku. No, chyba ktoś tu za dużo wczoraj wypił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 25 Previous  1, 2, 3, 4 ... 14 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach