Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 17.05.14 11:58  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Znajdowała się w pobliżu,bo oczywiście tam gdzie nieszczęście i smutek tam i Szatejel. To było jakże oczywiste. Niemniej unosiła się w powietrzu za sprawą swych niebieskich skrzydeł. Po okolicy niosły się słowa łagodnej piosenki, która wydobywała się z ust anielicy.

And the people bowed and prayed
To the neon God they made.


Jak to anioł, lubiła śpiewać i nie zamierzała się z tym kryć. Choć wiedziała, że ludzka mentalność zmieniła się i raczej nikt już nie padnie przerażony do ziemi słysząc głos niebiańskiego chóru. Nikt już nie zachwyca się tym tak, jak przed wiekami.
Teraz jednak nie było to tak ważne, teraz Szatejel przy słowach tej piosenki szukała. Leciała rozglądając się z góry, aż wreszcie dostrzegła. Dwóch ludzi. Ok... czy to na pewno był człowiek? W tej blaszanej puszce? Ta druga kobieta sprawiła, że Szatejel aż zadrżała. Usłyszała, że oni przyszli tu zabijać! Zupełnie jak naziści, których spotykała w XX wieku. Zupełnie tak samo. W tej chwili nie znajdowała ani grama różnicy między nimi. Przyszli zabijać i im się to podoba. Och! I chłopak! Ten trzeci nie mógł równać się wiekiem z kobietą i tym w dziwacznym kostiumie. Kij z tym, że mógł być wymordowanym. Ba! Na pewno był i prawdopodobnie tak na prawdę nie miał tylu lat na ile wyglądał, ale jednak wyglądał na bezbronnego w porównaniu z tamtą dwójką. Kobieta go uderzyła. Szatejel zastanawiała się przez chwilę, gdzie podział się honor? Czy ta dwójka w ogóle słyszała o czymś takim? Że dyshonorem jest zaatakowanie słabszego? I to w dwójkę? Bandyci!
Mężczyzna wystrzelił chłopakowi prosto w kolano. Szatejel zmarszczyła brwi i nabrała mocno powietrza do płuc. Telekineza, teraz właśnie była potrzebna. Po pierwsze anielica rzuciła się by zepchnąć chłopaka z linii ognia, a potem machnęła ręką by zatrzymać kulę w powietrzu. Machnęła znów pozwalając kuli z impetem wrócić do właściciela. Wszystko stało się niezwykle szybko, w każdym razie żadna nienadprzyrodzona istota zapewne by tego nie potrafiła zrobić w takim tempie.
- Wzywając imienia mojego Pana w takiej sytuacji obrażasz go - powiedziała twardym jak na siebie tonem Choć nie wyglądała jak żołnierz pierwszego sortu. Drobna i śliczna, ale nie zamierzała o to dbać. Jest aniołem zastępu - żołnierzem.
- A ty chłopcze uciekaj - zerknęła kątem oka na Samuela.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.14 12:49  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Desperacja. Już trzeci dzień siedzi na tej łysej, szarej ziemi, przepełnionej dziwnymi, zmutowanymi stworami. Nawet one nie zbliżały się zanadto do Marceliny. Siedziała, a raczej leżała, rozłożona na wielkim dębie. Jego gałęzie pięły się ku górze, dumnie zadzierając tymi najdalszymi i najwyżej rosnącymi. Cyśka wspięła się niemal na sam szczyt - stąd mogła podziwiać po horyzont ciągnący się kurz, kilka głazów, jakieś... krzewy, o ile tak to można nazwac. I inne drzewa. I parę dziwnych ludzi, faceta i dziewczynę. Spojrzała na nich, a jej prawe oko przybrało z błękitnego piwny odcień.
Była dalekim świadkiem, gdy ci głupcy atakowali rannego wymordowanego. "Widac, że ludzie..." - prychnęła w myślach. Jakie inne stworzenie będzie czerpało przyjemnośc z zabijania, krzywdzenia - i to na dodatek rannego, praktycznie bezbronnego stworzenia?
Z ociągnięciem podciągnęła się. Zeskoczyła zgrabnie z jednej gałęzi na tą położoną niżej. I tak ciągle, dopóki nie dotknęła zimnymi stopami równie chłodnej równiny. Było jej trochę zimno w nogi - nie odwiedzała mieszkania przez jakiś czas, nie zdążyła przebrac krótkich spodenek. Dobrze, że miała gruby, ciepły, bordowy sweterek w kropki. Trochę za duży i rozciągnięty. Więc w obojczyk też jej było zimno.
Podkradła się spokojnie do grupki. Jak kot (zaraz... przecież ona jest kotem. Tylko trochę dużym, taki na dwóch łapach.) Wyjrzała zza kamieni. Jej serce zaczęło się niemal tłuc, gdy zauważyła... anioła. Uszy postawiła na sztorc, rozszerzając źrenice. Jej prawe, emocjonalne oko przybrało jeszcze bardziej wściekłego żółtego koloru.
Nie była w świecie-3 czy w Edenie, była na Desperacji, więc nie pozwoliła iluzji na pokazaniu się ludzi w postaci człowieka. Widzieli ją na razie w jej czystej, kociej formie - może i będą próbować strzelić jej kulką w łeb, myląc ją z jakąś odrażającą potworą... no, próbować zawsze można. Mawiają, że kobieta zmienną jest - Cyśka doszła do wniosku, że lepiej zachować ostrożność. Nie spieszyło jej się na tamten świat, więc dzięki iluzji dla ludzi była zwykłą - no okej, te jej różowe włosy, dredy i te wszystkie kolczyki na twarzy... - dziewczyną. Dla anioła i wymordowanego dalej była białym, słodkim kociakiem. Zauważyli ją. Marcelina z uśmiechem wskoczyła na odłamki betonu, rozsiadając się wygodnie. Kątem oka zauważyła umykający w mrok cień. Aragot stanął koło niej, dysząc ciężko.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 30.06.14 20:58, w całości zmieniany 4 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.14 13:54  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Usta Nory ułożyły się w idealną literkę "o", gdy wymordowany ją odepchnął. Zdziwila się jeszcze bardziej, gdy ogoniasty stanął przed nią i krzyknął. Była już kompletnie zdezorientowana, gdy zdała sobie sprawę, że ten po prostu chciał ją uratować. Wzdrygnęła się, słysząc wrzask, gdy kula Navena dosięgnęła celu. Kobieta z furią zwróciła się ku Eliminatorowi i zrobiła krok w jego stronę.
- CO TY DO CHOL... - przerwała nagle, szeroko otwierając oczy. Po chwili cofnęła się i oparła głowę o ścianę. Przymknęła ślepia. - Nav, jak na razie go nie zabijaj. Coś mi się wydaje, że wtedy ja spróbuję zabić Ciebie.
Podeszła do swojego towarzysza, oglądając się na ich ofiarę. Tego najbardziej nienawidziła. Kij z jakąś biokinezą, pazurami czy jadem w kłach. Najgorsze są te moce, które mieszają w mózgu. Z tym najbardziej wojsko nie umie sobie poradzić. Bo przecież bomba, granat i pyk! Wymordowanego nie ma, na nic jego pazury czy inne macki. Ale jeżeli ten potrafi pogrzebać ci w mózgu i na przykład, dajmy na to sparaliżować ciało... Nie, to wtedy nie jest za fajne.
Miała zamiar podejść do wymordowanego i go opatrzyć, jednak nie dała rady, gdyż na ich drodze pojawił się... Chwila, co to ma być? Kolejny Wymordowany? A, nie. Pieprzyła coś o Bogu. Anioł. Jak oni ją wkurzali... Jako generał wiedziała, że istnieją takie istoty. Bardzo dobre, piękne i inne bzdety. Anielica odsunęła ich ofiarę, dla której już rozpinała plecak, by wyjąć strzykawkę z lekarstwem.  Westchnęła z zirytowaniem.
- Mój drogi, wspaniały aniołku. Bardzo ładnie Ciebie proszę o niewtykanie swojego zgrabnego noska do spraw, które nie powinny Ciebie obchodzić. - zapięła plecak i znów założyła go na ramię.
Gdzieś tam przypałętał się jeszcze kot, który po chwili zmienił się kobietę. Desperacja w pełnej krasie! Od kiedy to te cholerne istoty są tak ze sobą związane? Zazwyczaj nie było żadnych przeszkód, by kogoś zabić. Nawet jeżeli działo się to na środku ulicy. A tu nagle tyle zwierząt czy co tam jeszcze przylazło. Ale co tam! Więcej zabawy będzie! Kto nie lubi widoku krwi, no kto?
Bez słowa minęła skrzydlatą i podeszła do ich ofiary. Wyszarpnęła strzykawkę i wbiła igłę w ramię wymordowanego.
- Po tym poczujesz się dużo lepiej. - mruknęła, po czym podniosła głos tak, żeby Naven ją usłyszał. - Dałam mu lekarstwo, musimy się dowiedzieć czegoś o tej jego cholernej mocy. Chodź tu, okej? - podniosła się i zaczęła zastanawiać nad całą sytuacją. Nie dadzą im spokoju, to jest pewne. Czyli co trzeba zrobić? Eliminator pewnie chciałby wszystkich wybić i zrobić fajna bitwę, ale w końcu jak na razie są na dość straconej pozycji. Trudno będzie wygrać z aniołem. Do tego... Ach, dobra, poczeka się na Navena i z nim zadecyduje. Jedno jest pewne - nie ma najmniejszego zamiaru uciekać.  A jej towarzysz zapewne myślał to samo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.14 0:20  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Desperacja. Taka piękna, taka słoneczna i ciepła. Niemalże przyjazna dla wszelkich istot! A zebrani tutaj mieli swoje plany i cele. I mieli nadzieję, że nic nadzwyczajnego się nie wydarzy. A raczej nic, co mogłoby wyjść od samej Matki Natury. Ale taki psikus, że jednak akurat tego dnia musiało coś pójść nie tak. Słońce wystraszone tym, co nadchodzi pospiesznie uciekło za ciemne i ciężkie chmury, woląc uniknąć nieprzyjemnego starcia. Najpierw lunął mocny deszcz. Wszyscy bardzo szybko poczuli, jak ich ubrania są przesiąknięte wodą. Nawet nie zdążyli uchronić się przed tym nieprzyjemnym uczuciem. Ale nie deszcz był ich zmartwieniem.
Sru.
Grad wielkości piłki od koszyków runął na ziemię rozbryzgując się na małe kawałeczki.
Sru, kolejny. I jakiś dom od teraz miał cudowną dziurę w dachu.
Sru, Marcelina oberwała w ramię i poczuła jak jej kość pęka.
Sru, kolejna bryła lodu a Nora oberwała kawałkiem wprost w policzek, na którym została głęboka rana.
Uciekajcie dzieci, bo inaczej zostanie z Was mięso mielone wnet. Gdyż grad dopiero się rozkręcał.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.14 21:05  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
-Morda śmieciu, nie jesteś nawet wart jednego pocisku.-odpowiedział pogardliwie w stronę wymordowanego który to raczył coś do nich powiedzieć. Chciał przyozdobić ścianę jego krwią jednak kiedy Nora dała mu komendę do tego aby nie zlikwidował go ten się jej posłuchał. Cóż, jest generałem to trzeba się słuchać i bez gadania bo by się znowu źle to skończyło. Do tego jeszcze przyszedł jakiś futrzak który zmienił się w kobietę. No nie ma co, może jeszcze deszcz spadających piłek do koszykówki? albo nie! Lepiej Godzilla. Dobra ale do rzeczy bo powoli Naven zaczął tracić poczucie tego czy to co się teraz dzieje nie jest snem. Widać, że kombinezon daje mu ochronę przed tym co wydziela ich ofiara, cóż Nora nie ma tego szczęścia jednak, jednak.
-Nic nie chcę Ci mówić ale..-jego ramie odchyliło się trochę pod impetem cofającego się pocisku-...sobie chyba jaja ktoś robi.
Spojrzał w stronę Anioła. Dobra powiedział coś o Jezusie ale, żeby aż tak? ingerencja pełną klasą, może jeszcze archanioł Michał wbije do nich dla zabawy. Spojrzał na te skrzydlate zwierze z nienawiścią. Pokazał na nią palcem.
-Chuj Ci do tego, wypierdalaj stąd albo wyrwę Ci te skrzydła żywcem.
Nie ma takiego trafiania do Naven, za pomocą tej swojej śmiesznej magi trafiła go jego własną kulą. Miał ochotę wyrwać te jej skrzydełka i zrobić z ich kawałków naszyjnik a jej głowę powiesić na kominku dla ozdoby a resztę ciała oddać nekrofilom na pożarcie. Jednak wiedział, że potyczka z aniołami może się źle skończyć bo w końcu cholera go wie co potrafi takie skrzydlate zwierze.
-Moim Panem jest latający potwór spaghetti? Co Ty na to?
Co prawda nie jest, ale ciekawe co ona na to, w końcu Boga nie ma, odszedł już dawno a skutki tego odejścia się chyba wystarczająco dobrze widoczne w koło. Tak umiłował świat, że zrobił z niego ruinę. Ale cóż, trzeba panować nad sytuacją wiedział, że atak w tym momencie nie jest dobrą opcją bo wrogów jest o jeden za dużo, anioł to jest anioł, nieśmiertelny. Jednak zachowanie Pani Generał go trochę zdenerwowało jak nigdy dotąd.
-Powaliło Cię? Od kiedy ich badamy? Zabić nic więcej i zostawić zwłoki na pożarcie innym.
Dodał trzymając karabin w stanie gotowości do użycia, nie chciał zostać zaskoczony nagłym atakiem. Rozglądał się co rusz wokół siebie czy coś jeszcze się nie zbliża. Celując bronią w głowę tego czegoś przy czym stoi Norka, zbliżał się powoli. I zaczęło padać, zaczęło lać jak z cebra. Dobrze, że miał na sobie kombinezon to nie zmókł, myślał gdzie by tu się schować w końcu ona miała na sobie tylko ubrania wypadowe i to nie przeciw deszczowe.
-Nora, nie jest z tobą dobrze, odejdź od tego ja się tym zajmę.
Stanowczo do niej mówi, nie miał zamiaru do niej strzelać w końcu jakby nie patrzeć też jest z wojska i do tego ma rangę. Jednak w ostateczności obezwładni ją i potem będzie się tłumaczyć. Chciał złapać ją za rękę jednak.
-Wykrakałem.
Po chwili zaczął spadać grad wielkości piłek od koszykówki! No świetnie, niby niezbyt powiązane ale jednak ale to nie było najgorsze, Nora była ranna. Naven zarzucił karabin na plecy, podbiegł do niej, wziął ją na ręce i uciekł do najbliższego opustoszałego bloku gdzie piętra były oddzielone betonowymi sufitami co mogło dawać dobrą ochronę przed tą anomalią pogodową. Wbił do środka, położył delikatnie ją na ziemi. Spojrzał na jej policzek, będzie blizna.
-Jezu nic Ci nie jest? Powiedz coś?
Nie mógł wyczuć czy straciła świadomość czy nie, ale miał nadzieje, że wyjdzie z tego cało. Naven myślał powoli o wysłaniu transportu po nich bo przy takiej pogodzie to nie ma opcji aby Nora mogła uciec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.14 15:00  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Zabolało, kiedy usłyszałem słowa opancerzanego mężczyzny. Czekałem na kulę, ale ta nie nadchodziła. Poczułem tylko jak coś odpycha mnie i wtedy otworzyłem oczy, które ze strachu przymknąłem czekając na nieuniknione.
Co jest?
Zobaczyłem Anioła i zamarło mi serce. to pierzaści istnieją? Nie wiedziałem, naprawdę nie zdawałem sobie sprawy że istnieje niebo, a przynajmniej nie miałem dość wiary w to że tak jest, szczególnie żyjąc w takim świecie. Im więcej dobra, tym lepiej dla mojej duszy, która zaczęła się regenerować. Kiedy Anielica kazała mi uciekać... nie mogłem. Nie mogłem zostawić jej z tym diabłem. Nie mogłem zostawić dziewczyny, której chciałem pomóc, ani zwierzęcia, który pojawił się nie wiadomo skąd...
Czy to kot? Skrzywiłem lekko głowę aby lepiej mu się przyjrzeć, taki dziwaczny odruch, ale kiedy tak się w niego wpatrywałem czułem coraz większy ból w nodze i przerzuciłem wzrok na nią.
I jeszcze ta dziewczyna... Wtedy poznałem imię osoby, która chciała mnie zabić. Nav, ale jeśli ona o tym wiedziała, to znaczyło że jest z nim, że chciała swobodnie patrzeć jak umieram. Zrozumiałem że to nie ona była ofiarą, tylko ja, a ona... agresorem, który być może był tak samo nieczuły jak całe MIASTO-3! Zacząłem się denerwować, serce waliło mi coraz szybciej, coraz energiczniej.
- Nie, nie chcę, nie chcę takiego życia! - Jęknąłem. Chciało mi się płakać. Emocje wzięły górę nad instynktem.
- Dlaczego tak bardzo wszyscy chcą mnie zabić? - Zapytałem w przestrzeń.
- Czy jestem aż takim potworem? Co takiego zrobiłem że wszyscy mnie każecie... - Patrzyłem się przez dłuższą chwilę w niebo, ponieważ zdawało mi się że widzę światło, ale było to tylko złudzenie. Durna nadzieja że burza może być zwiastunem lepszego dnia.
Nagle poczułem ból, nie tak duży jak ten, który towarzyszył mi już od kilku godzin, ale i tak był nieprzyjemny. Spojrzałem na dziewczynę, mówiła coś do mnie? Zrozumiałem tylko tyle że chce aby opancerzony się do mnie zbliżył... chciała mojej krzywdy?! Boże, nie ma cię, nie ma mnie, jest tylko potwór na którego tak wszyscy liczą.
- Jestem skazany, jestem skazańcem, jestem wymordowanym, macie rację. Zabij mnie teraz jeśli naprawdę chcesz mi pomóc. Nie chcę aby mnie kroili... - Westchnąłem. Spojrzałem na swoje zakrwawione dłonie, na które coś spadło, czy płakałem? Czy to moje łzy?
"Wykrakałem" usłyszałem gdzieś w oddali. To głos Nava, ale... o co mu chodziło? Dopiero po chwili zorientowałem się co dzieje się wokół. Czy to lekarstwo tak mnie otumaniło? A może trucizna? Tak czy inaczej ból minął. Czułem się jakby mój zmysł dotyku poszedł się jebać. Cóż, na razie było mi z tym dobrze...
Ale moment, co teraz? A tak, znowu dusza wzięła górę nad ciałem. Jak miło że te dwie sprzeczności chcą się nawzajem pozabijać!
- Nie! - Krzyknąłem widząc jak uzbrojona kobieta, która coś mi podała, obrywa lodową bryłą. Chciałem jej pomóc, ale Nav, czy jak się zwał, wziął ją i gdzieś z nią poszedł. Miałem nadzieję że jest w dobrych rękach. Wykorzystując resztki swoich sił doczłapałem się do kota i osłoniłem go jednym skrzydłem, po czym wziąłem na ręce i razem z Aniołem ruszyłem w dobrze mi znaną kryjówkę. Był to zawalony budynek, ale jego metalowa konstrukcja pozwalała mu trzymać się jeszcze na nogach. Był wykrzywiony i w nim cuchnęło, ale ochroni przed gradem, a przynajmniej miałem taką nadzieję. Kiedy byliśmy wewnątrz ułożyłem kotkę na niestety lodowatym betonie i zerknąłem na Anielicę.
- Przypilnuj ją dobrze? Ja... - No właśnie, co znowu z tobą Sam? Jesteś tym potworem czy nie? SZLAK! Mogłem się zabić dawno temu, który to już raz żałowałem że dycham? Wyszedłem na zewnątrz i skryty pod i tak już podziurawionymi skrzydłami ruszyłem w stronę gdzie, jak sądziłem pobiegł Nav z dziewczyną. Martwiłem się o nich. O niego też. A jeżeli tak go wychowali? A jeżeli ma w sobie odrobinę dobra? To otoczenie nas kształtuje, nie rodzimy się tacy. To dzięki temu że miałem popierdolone życie byłem taki empatyczny? Wrażliwy? A może po prostu sobą? Przypomniałem sobie Ren i się uśmiechnąłem.
- Tak, jestem sobą... - Powiedziałem w momencie kiedy coś przygniotło mój ogon. Wrzasnąłem z bólu i poruszyłem nim aby ostre brzegi rozcięły bryłę na pół. Udało się, ale mimo to czułem ból, a przede wszystkim nie panowałem już nad ogonem. Ruszyłem dalej bombardowany psim gównem aż zobaczyłem Nava w budynku odrobinę wyżej. Wszedłem do środka, wszedłem po schodach starając się skradać, ale kiepsko mi to wychodziło.
- Pewnie jak cię nazwę po imieniu to się obrazisz że ktoś taki jak ja cię zna... - Wydusiłem nie bardzo wiedząc jaki to ma sens. Zrobiłem krok do przodu i uprzedzając jego ruch dorzuciłem.
- Będziesz mógł mnie zabić, co mi tam. Nie zależy mi na sobie ale na niej. Pomogła mi. Nie obchodzie kim jest i kim jesteś ty. Obchodzi mnie tylko to że warto aby tacy ludzie jak ona jeszcze żyli. Mogę jakoś pomóc?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.14 18:36  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
- Droga niewspaniała, prymitywna istoto. Nie stosuj takiego tonu wobec istoty wyższej bo się ośmieszasz - odparła jej anielica. Może i miała miękkie serce, ale za nic na świecie nie da się traktować jak nędznej szmaty. Widząc jak ta ludzka kobieta wymija ją i bezczelnie odczynia to co sobie postanowiła nie zamierzała być bierna. Te paskudne istoty wyobrażały sobie zdecydowanie zbyt wiele. Wyrwała więc telekinezą strzykawkę z rąk kobiety gdy skończyła podawać lekarstwo chłopakowi. Postanowiła, że jeśli jeszcze raz ta kobieta postanowi ją zignorować to zakończy swój nędzny żywot z wbitą igłą w tętnicą szyjną.
- No doprawdy, zabawne chłopcze. Takie teksty mogą wychodzić z ust tylko prymitywnych istot - Machnęła na niego ręką. - Wy ludzie jesteście tak głupi i prymitywni, że już na prawdę wolę wymordowanych. Twoim panem może być nawet naparstek, wcale bym się nie zdziwiła po tak durnych istotach.
Ot, czar ślicznego aniołka prysnął. Zresztą machnęła ręką by zebrać wodę z powietrza w dłoni i uformować ją w wielki sopel. Miała ochotę ich stąd przepędzić jak najdalej, wcale nie zamierzała ich zabijać. Choć zapewne gdyby została przyparta do muru nie zostałoby po żołnierzykach nawet mokrej plamy. Mogła na to nie wyglądać, ale potrafiła zabić jeśli chciała i jeśli musiała. Inna kwestia, że raczej nie chciała. Uważała się za dobrego anioła, więc raczej nie korzystała ze swoich mocy w celu zabijania i szerzenia zła.
- Nikt tu dzisiaj nie zginie - powiedziała twardym tonem do chłopaka. Będzie musiała go potem zapytać o imię. - Nikt nie ma prawa zabić cię ze względu na pochodzenie. Wszyscy kiedyś byliście ludźmi. Chociaż wy wymordowani jesteście lepszym modelem. Tak uważam.
Potem akcja potoczyła się szybko. Jakieś słowa, grad uderzył kobietę w twarz a anielica nie zdążyła zareagować. Co jest z tymi plagami ostatnio? Spojrzała ku górze, chciała zatrzymać ten żywioł, ale została zaciągnięta przez chłopca w jakieś teoretycznie bezpieczne miejsce.
- Już lepiej, żebyś ty się nią za... - chłopak już zdążył wylecieć. Nie rozumiała jak on mógł martwić się o nią? To ona jest tutaj aniołem i to ona odpowiada za ich życie. Nie pozwoli wyręczać się rannemu dzieciakowi. Wyleciała z ów bezpiecznego miejsca zgrabnie wymijając każdą lodową kulę spadającą z nieba, zresztą nie musiała. Grad to drobinki lodu, lód to woda a woda przecież słuchała się jej jak usłużny pies. Wszędzie więc przed sobą starała się zmieniać grad w deszcz. Wleciała za Samuelem do budynku. Chwyciła go za ramię.
- Chłopcze, jesteś nierozważny - powiedziała spoglądając na niego. - Podziwiam twoje szlachetne odruchy. Nie martw się o tamtą dziewczynę, nic jej nie będzie, wrócę po nią i po ciebie również i wyprowadzę was stąd. Jeśli chcesz przeprowadzę tych ludzi bezpiecznie do miasta.
Spojrzała krytycznym wzrokiem na mężczyznę i ranną kobietę. Jej wzrok jednak bardzo szybko zmiękł. Aż skarciła sama siebie, że jeszcze parę chwil temu rozważała zabójstwo tych ludzi a jej oczy zrobiły się lekko szklane.
- Czemu jesteście tacy głupi - zaskomlała cicho. Przyglądała się temu co Naven robi. - Pozwól mi oczyścić jej ranę. Grad, który spadł z nieba mógł być zanieczyszczony. Do miasta daleko.
Najbardziej bolał ją chyba jednak fakt, że zapewne jeśli zgodzą się na to, by ich uratowała oni na pewno tutaj znów wrócą zabijać. Nie umiała wybierać mniejszego zła, choć wiedziała, że zapewne śmierć dwóch ludzi jest mniejszą stratą niż śmierć dużej ilości wymordowanych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.14 19:05  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Ha ha ha. Istna komedia. Przyglądała się tym prymitywom i próbowała się zorientować, kto stoi po czyjej stronie? Westchnęła i już, już na jej usta wpraszały się lekko ironiczne słowa (wspominał kto że to szczera, aczkolwiek dość delikatnie osóbka?), lecz powstrzymała ją chłodna kropla na twarzy. Zezowato spojrzała na nos, po czym skierowała wzrok w górę. Deszcz. A deszcz oznaczał wodę. Świetnie! WODĘ! Marcelina nie cierpi wody. Zimnej wody. No chyba że do picia w upalne dni, albo do mycia futerka. Od samego myślenia na temat zimnej wody ciarki biegają jej jednak po plecach. Też zimne.  
Chciała jak najszybciej zejść z tej ruiny betonu i po prostu zwiać. I skryć się pod dachem któregoś z budynków. I nagle shuuuu~ czarny cień przebiegł koło jej stóp. Usłyszała łomot zapadającego się dachu. A potem ciche szepty, szmery, aż w końcu ktoś (ktoś? Ha. Wiadomo  kto. Aragot, tak tak, nie rob się taki czerwony, jesteś teraz gwiazdą sceny!) zaczął się głośno śmiać. Ten rechot był okropny... no wiecie, jak z horroru. Ale jeszcze okropniejszy był ból, który Cyśka poczuła na barku. *niepokojące bębny*. Słyszała dźwięk łamanej kości. Z sykiem spadła na ziemię. *trąby zagłady* Śmiech ucichł. Nora dostała w policzek. Przed kotowatą pojawił się Bazyliszek.
Nic nie powiedział, zmrużył jedynie swoje ślepia i wyszczerzył się szeroko, jak to tylko on potrafi. -Masz złamany bark. Lepiej się gdzieś schowaj. - Chwyciła się za owy, zraniony bark, czując nasilający się, rozrywający od środka niczym stado termitów biedne spruchniałe drzewo [...] ból. Tak tak, alchemia pomoże, ale co ona niby może na desperacji, bez składników, w ulewie i w gradzie na dodatek. Cień Aragota rozwiał nadchodzący wymordowany (okej). Marcelina mdlała i prawie poległa na polu bitwy - ranny zarażony o dobrym sercu złapał konające (dobra, już nie będę koloryzować ._.) ciało Cyśki i uniósł je.
Po pewnym czasie poczuła wreszcie chłodny beton. Twardy, ale ważne, że ziemia i (!) bezpieczna na dodatek. Chciała rzucić się i ją całować. Ale nie. Syknęła, wstając szybko i odsuwając się od anioła i wybawiciela - schowała się za filarem i trzymając za ranne ramię osunęła powoli na ziemię. Czuła, jak serce próbuje wybić płuca. Jej oko zmieniło barwę na piwny.
Wszyscy poszli. Uff, to w sumie dobrze... a może i nie. Mimo niepełnej sprawności ruchowej wstała i ruszyła w stronę najbliższych schodów. Bezszelestnie, dzięki swoim miękkim poduszkom na stopach (koniec chwalenia się), wkroczyła do pomieszczenia. I znowu cala zgraja - anioł z wymordowanym i będący pewnym następnego człowieka w grupie dwóch ludzi. Usłyszała pełne troski słowa wymordowanego, później do dyskusji włączył się - o boże mój! - anioł.
No - w sumie nie wiedziała, co tu jeszcze robi. Po co tu przyszła - mogła się schować w innym pomieszczeniu? Nadal ukrywając się przed tym dziwnym, gradowym deszczem? I trzymać się z daleka od nich? I nie zwracała by na siebie uwagi? W końcu jest taka skromna? "No."
I nagle za wymordowanym stanął cień. Przerażający cień, sięgający już po główkę niewtajemniczonego w tajemniczy cień przeznaczenia (spokojnie Sami. Bazyl jest niegroźny, nawet go nie widzisz, nie słyszysz, a czujesz za to takie "zimno" za sobą.)
Spojrzała w tamtą stronę. Jej serce zaczęło szybciej bic. On jest tu... znowu... Odwróciła się. Emocje kotowatej sięgnęły w tej chwili zenitu - jej oko przybrało kolor ostrej żółci, zaś ze starej, zarośniętej półki nieopodal spadł równie stary i zarośnięty kubek. Zbił się z hukiem. Pozostawiając za sobą delikatną smugę aury, która pojawiła się dzięki użyciu przed chwilą telekinezy, stanęła pod ścianą. Powoli przesunęła się w stronę wyjścia, po czym - niezauważona - ruszyła korytarzami ku wyjściu.
♣ A on, widząc poczynania swojej pani, odsunął się od Samuela Ray Rotha. Z jego pyska wisiał długi, smolisty język i wydobywała się gęsta, czarna ciecz, która będąc w połowie drogi do zetknięcia z ziemią rozpływała się w gęstej mgle. Z grymasem niezadowolenia wysunął się w mroczną część ściany, łącząc się z mrokiem w jedną całość. ♣

zt.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 23.07.14 14:35, w całości zmieniany 5 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.14 21:42  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Miała właśnie zamiar powiedzieć Navenowi, że nigdzie sobie nie pójdzie. Chciała także oznajmić, że nic jej nie jest, ale właśnie w tym momencie oberwała w policzek.
Kojarzycie to uczucie, gdy sobie radośnie biegasz  na przykład po parku i nagle dostajesz ogromnym kawałkiem lodu? ... Ja też nie! W końcu to jest niemożliwe, żeby tak... No, w każdym razie to Norka miała ogromnego pecha. Chyba znalazła się w bardzo niewłaściwym miejscu o bardzo niewłaściwej porze. Z jakiegoś powodu kulka gradu przypuściła atak na panią generał. Taki tam kaprys - Ot, walnę sobie w kogoś, będzie zabawnie, hehe~
Nora momentalnie poczuła, jak jej twarz zalewa krew. Osunęła się na kolana, przyciskając twarz do rany. Próbowała chyba zatamować krwawienie, ale coś jej nie wychodziło, bo czerwona ciecz spływała jej po rękach. Syknęła głośno, bo mimo, że miała ochotę krzyknąć, to nie byłoby to dobrym pomysłem. Poczuła także, jak ktoś ją niesie, a potem kładzie na zimnej ziemi gdzieś tam. Ważne było to, że hałas spadających brył lodu ucichł trochę, więc tu raczej nie oberwą.
Chyba.
W każdym razie byli tu bezpieczni. Nora miała ochotę prychnąć, gdy usłyszała słowa Navena. Z oczywistych powodów nie mogła tego zrobić.
- Nie, wszystko jest okej, to tylko draśnięcie - mruknęła, zamykając oczy i wciąż przyciskają dłonie do policzka. Bolało cholernie. Nora jednak się nie skarżyła, bo wiedziała, że to nic nie da. Mimo to cała jej sylwetka była napięta, więc można było ogarnąć, że generał cierpi.
- Otwórz plecak i wyj... - nie zdążyła dokończyć. Cały świat zawirował jej przed oczami i zrobiło się czarno. Chyba straciła przytomność.
Obudziła się na jakiejś polanie w lesie. Było cholernie gorąco. Bardzo. Z lasu wyszedł Ethan w przebraniu psa i Naven w stroju kota. Kojarzycie te zabawy dla małych dzieci, gdzie te przychodzą ubrane jak księżniczka czy cyganka? No, dokładnie takie coś. Oboje wtoczyli się na łączkę. Głównodzowodzący zaczął szczekać, a Nav miauczeć. W tym momencie Nora uznała, że coś jest nie tak. W końcu troszkę ich zna, a to typ facetów, co nigdy by czegoś takiego nie zrobili. Naven machnął ogonem w twarz Ethana, a ten kłapnął na Windwalkera zębami. Po chwili zaczęli się tarzać po trawie. Wśród psich i kocich odgłosów przewijały się co jakiś czas przekleństwa. Fujioka kompletnie nie ogarniała tego, co się dzieje. Była to naprawdę nader dziwna sytuacja. Po chwili walczący zatrzymali się i spojrzeli na panią generał. Zaczęli się do niej zbliżać. Norka odeszła krok w tył. Potem kolejny. I jeszcze kolejny! A potem to już spieprzała na całego~ Potknęła się jednak o korzeń i wylądowała na ziemi, a Ethan i Naven ją dogonili. W tym samym momencie pani generał się ocknęła. Słyszała głosy nad sobą. Och, od kiedy to anielica chce jej pomóc? Wciąż miała zamknięte oczy. Poruszyła się nieznacznie i otworzyła jedno oko, obserwując zamieszanie wokół siebie. Whoah, ile ludzi istot się wokół niej zgromadziło. Nie sądziła, że będą mieli zamiar się nią zająć. Raczej skrzydlata i wymordowany wykorzystają sytuację. Ale oczywiście nie narzekała.
- Co się działo, gdy byłam nieprzytomna? - zapytała, ledwo ruszając ustami. Nie miała pojęcia co z jej policzkiem. Wiedziała jednak, że będzie miała paskudną bliznę. W sumie mało który żołnierz kończy służbę z idealnym zdrowiem. Wiedziała, na co się pisze i nie miała zamiaru na to narzekać. Takie życie~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.14 1:20  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
Kiedy tylko stworzenie weszło do budynku gdzie ukrywali się Nora i Naven ten bez wysłuchania tego co miał on mu do powiedzenia wyjął swojego wiernego przyjaciela Colta i oddał 4 strzały w jego kierunku. Aniołka póki co nie było i dobrze bo znowu by odbił kule co Navenkowi zbytnio się nie podobało.
-W dupę wsadź tą swoją pomoc bydlaku.
Zimnym i wyrachowanym głosem wypowiedział te zdanie. Nie miał zamiaru prosić go o litość czy pomoc, gówno go to obchodziło. Taa, zimna, wyrachowana, logiczna machina, taki czasami był Naven, zero litości, zero współczucia, tylko liczby. W końcu, mógł ją zarazić, ma niby ranę jednak cóż prawdopodobieństwo wystąpienia infekcji jest duże. Teraz liczył się szybki transport jej do szpitala wojskowego aby ją opatrzyli i dokładnie zbadali. Naven uklęknął przed Norą która to powoli odpływała.
Słyszał jakieś psy, koty oraz to, że jest on kotem. Tak kochana, trochę majaczyłaś, że Windwalker był na misji to nie miał zamiaru się śmiać z tego jednak zapamięta to i pewnie obróci to przeciwko tobie kiedyś albo i nie. Naven opatrzył jej rany tak jak uczyli na szkoleniu, dokładnie, czyszcząc tkanki wodą utlenioną. Dobrze, że Norka pomyślała o plecaku i jakiś środkach pierwszej pomocy medycznej bo jemu to szczerze nie potrzebne, nanosuit i tyle w tym temacie. Kiedy się przebudziła ten tylko odrzekł do niej.
-Zwijamy się stąd.
Jednak któż by przypuszczał, że Anielica wbije sobie do nich też, no świetnie mamy cyrk na kółkach. Miał tego powoli dość, jednak nerwy mu nie puszczały, myślał logicznie i po swojemu. Kiedy to aniołek objawił się mu. Podszedł do niej bez cienia strachu, spojrzał przez swoje wizjeru prosto w jej oczy.
-Wypierdalaj stąd, już coś Ci powiedziałem.
Odwrócił się, karabin miał w pogotowiu, przeładowany i nabity jak zawsze, uniósł go w stronę owej anielicy i wycelował do niej. Jednak nie miał zamiaru oddawać strzału, tylko dla postrachu. Chociaż kij wie, czy jakoś jej zaszkodzi jednak jeśli to nie podziała, rozerwie jej gardło na strzępy niczym bestia, potwór, jozin z bazin itp. Skupiony wiedząc, że trzeba się zmywać powiedział do systemu kombinezonu krótkie i treściwe zdanie. Pojazd opancerzony na moją pozycję, mamy anomalię pogodową, ma być tu za 20 minut, mamy rannego przygotować oddział, prawdopodobieństwo skażenia w granicach 30%.
Czemu 30%? a no że są na desperacji, jakiś zwierzak tu wbił do tego cholera wie z czego ten grad był stworzony. Ewakuacja jest teraz podstawową rzeczą którą jest tu potrzebna i natychmiastowa. Nie bał się anioła, wiedział, że może dysponować ogromną siłą ale cóż, strach odczuwają tylko słabi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.14 14:17  •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica

M I S T R Z            G R Y

// Samuel nie odpisuje, a Nav chce uciec, więc jestem zmuszona. ._.

Samuel błyskawicznie rzucił się w bok, jednak nie zdołał uciec przed jedną z czterech kul. Oberwał w ramię i stracił przytomność, leżąc pod ścianą z krwawiącą ręką. Po około dwudziestu minutach bezczynnego siedzenia, można było usłyszeć huk jadącej maszyny. Z "czołgu"wypadło pięciu ludzi i rzuciło się do Navena i Nory. Zgrabnie ich zapakowali, od razu wstrzykując coś tam Norze i ją usypiając. Po chwili maszna wystartowała i cała akcja się skończyła. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Speców nigdy tu nie było...~
ZT NAVEN + NORA. Marcelina, Szat - możecie zrobić, co chcecie, nie czekajcie na nasze posty.    
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Szara ulica - Page 3 Empty Re: Szara ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics
» Ulica
» Ulica
» Ulica
» Ulica
» Ulica

 
Nie możesz odpowiadać w tematach