Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 12.10.13 20:46  •  Szara ulica Empty Szara ulica
Ulica jak ulica. Wiecznie wydaje się być lekko opustoszała i ponura. Wszelacy przechodnie szybko z niej znikają, jakby nie chcąc, aby ktoś ich zobaczył. Gdzieniegdzie wznoszą się mizerne budynki, większość w stanie opłakanym, z odłażącą farbą, spadającymi dachówkami, zniszczonymi oknami. Część na pewno jest opuszczona i służy za tymczasowe kryjówki dla bezdomnych oraz zwierząt, część służy za domy, a nawet sklepy.


Po wyjściu z baru, Arthur natychmiast skierował się do jednej z ulic uznawanych za "główniejsze". Nawet, jeśli drogi były tu podzielone pod względem ważności, długości i innych czynników, "główne" najczęściej były najmniej uczęszczane. Desperacja zawsze była trochę chaotyczna, paskudna i wymarła, a miasto nie odbiegało zbytnio od norm.
Nie spieszył się, idąc brudnym, szarym chodnikiem, mijając rozlatujące się budynki, wdychając powietrze, w którym na pewno znajdowały się jakieś śladowe ilości Wirusa X. Jemu już bardziej nie zaszkodzi, nie musiał się obawiać. Podobnie zresztą towarzyszący mu android mógł być spokojny. Wirus, choć wredny, atakował istoty organiczne, którym może się coś zmutować. Roboty miały to szczęście, że nie były narażone na jakieś podejrzane "dodatki".
- Swoją drogą, jestem Arthur. Nie chciałem się przedstawiać przy tej... idiotce - odezwał się wreszcie kurdupel, patrząc na Lentarosa i wyciągając w jego kierunku prawą rękę. Nie wiedział, czy mechaniczny ma wgrany program rozpoznawania gestów istot żywych, ale wysunął dłoń właściwie bardziej z odruchu niż z przemyślanej decyzji.
- Nie mam pojęcia, co chce od ciebie Lux. Można się po nim spodziewać wszystkiego. Ponieważ jednak nie kazał mi cię spróbować zniszczyć, raczej nie będzie chciał tego zrobić osobiście - dodał po chwili, z uwagą patrząc przed siebie. Musiał uważać na wszelkie przejawy agresji. Kogokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 21:14  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Program nie miał ochoty znosić więcej obecności tej, nie używającej żadnych, nader logicznych działań czy myśli osoby w postaci dziewczyny, więc w pewnym czasie zaczął odsuwać ją poza zasięg swojego postrzegania... I z pewną dozą ulgi wydostał się z tego zdemolowanego miejsca, hm... Z jego winy w praktyce, no ale nieważne. On się tym nie przejmie. Nie widzi celu w przejmowaniu się czymś tak przyziemnym jak problemy nieznanych mu ludzi. Prawdziwa maszyna, prawda?
Krok za krokiem, z dłońmi wbitymi w kieszenie płaszcza, podążał obok niskiego osobnika płci męskiej, z wzrokiem prosto przed siebie uniesionym, rejestrując i analizując otoczenie jakie potrafił rozpoznać. Receptory słuchowe również były aktywne, wychwytując różne... Acz nieszkodliwe ani nie alarmujące dźwięki. Wciąż jednak w jednostce centralnej istniał alarm o pociskach jakie utkwiły w plecach, ale priorytet tego alarmu został obniżony do minimum. Nie jest to aż tak szkodliwe dla ogólnej kondycji obiektu.
Jedynym sposobem w jaki osobnik mógł rozpoznać że robot za nim idzie, to kroki. Gdyby się android się zatrzymał, zapanowałaby z jego strony martwa cisza. Wszak... Oddychać nie musi, więc to nie jest dla niego problemem, by być zaiste cicho.
W pewnym momencie blondyn postanowił przedstawić swoje dane identyfikacyjne, choć okrojone jedynie do formy sześcio-literowego imienia. Android szybko zapisał to w pamięci głównej, a na gest odpowiedział uściśnięciem dłoni przez jego własną. Nie używał zbyt dużej siły, by nie uszkodzić (znowu) osobnika. Odwrócił oczywiście na moment w jego stronę wzrok przy tym, bo cóż... To by było niegrzeczne gdyby tego nie zrobił, prawda?
- Rozumiem. Moje dane jak zdołałem wywnioskować już znasz. Jeszcze raz wybacz mi za moje niekontrolowane zachowanie w barze. Nie miałem w zamiarze poczynić takich szkód.
Tak, mimo wszystko, system odczuwał formę... Poczucia winy? Nie, raczej chęci naprawy błędu, a że nie może go naprawić, to chociaż wytłumaczenia i rekompensaty słownej zań, a skoro może, to także i fizycznej.
Kolejne słowa zwróciły uwagę systemu znacznie bardziej. A więc, co już zdołał wywnioskować, Arthur działa na czyjeś zlecenie. I osoba ta to Lux... Program werterując zwoje pamięci napotykał na imiona, nazwiska i nazwy posiadające w swoim kodzie tą nazwę, ale wolał się tego upewnić. Z formą zaciekawienia (na ile oczywiście mógł ją wykrzesać robot ze swoich martwych, czarnych oczu) począł się wpatrywać w idącego obok niego wymordowanego.
- Więc na jego zlecenie działasz... Czy udzielisz mi informacji wstępnej, kim lub czym jest jest "Lux"?
Po chwili przerwy przypominającej zastanowienie postanowił coś dodać.
- Muszę przyznać iż nieznacznie mnie zaskoczyłeś, Arthurze. Nie chcesz podjąć jakiejkolwiek formy Vendetty za mój atak, w jakiś sposób się zemścić na mnie... Sporo osób na twoim miejscu pewnie by to zrobiło. Co cię łączy z J.C?
Tak, nie ma to jak płynna, wprost błyskawiczna zmiana tematu w jednej wypowiedzi, ale były one nieznacznie połączone. Jace nie wydawał się zadowolony z tego, iż Lentaros tak szybko go rozszyfrował... Acz to nie było tak trudne po prawdzie. Wystarczy łączyć fakty, mieć dużą pamięć i czasem przeanalizować różne fakty. To wystarczyło by rozpoznać albinosa w barze... Ale jednostka centralna zaciekawiła się tym, jaka relacja wiąże Arthura z dowódcą Dogs. Członek organizacji? Rodzina? Partnerstwo?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 22:22  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Jak to jest, że jednych automatycznie lubi się na pierwszy rzut oka, a innych od razu nie lubi? Blondynowi nawet zapach dziewczyny nie przypadł do gustu, a co dopiero zachowanie. Wyglądu nie znał, lecz nie było mu to niezbędne. Sama woń Grapevine wystarczy, aby wywołać niezadowolenie i chęć unikania kontaktu. A akurat węch był u gadziny dobrze rozwinięty i mógłby ją wyczuć ze sporej odległości.
Zielonooki nie czuł się najlepiej. Choć z odczuwaniem bólu było u niego raczej krucho, to nieprzyjemne uczucie związane z uszkodzeniami ciała zastąpione było szeregiem innych, równie mało radosnych. W dodatku bał się zbyt głębokiego oddychania, przez co nabierał niezbyt duże ilości powietrza. Zaczęła go boleć głowa, prawdopodobnie miał również zawroty łepetyny, czego przez rozmytą widoczność raczej nie zauważał. Karcił się w myślach za nieostrożność, brak refleksu. Sprawy wyglądałyby zupełnie inaczej, gdyby w porę wykonał unik.
- Nie zawracaj sobie tym procesów. Nie ty jeden i nie pierwszy zrobiłeś tam drugi armagedon - odpowiedział z dziwnym spokojem. Zmrużył delikatnie swoje zmęczone ślepia. Wymordowani często wpadali tam, robili bajzel i wypadali. Szczególnie ci z zadatkami na istne bestie. Wypili za dużo niż ich ciała mogły znieść, chaotyczny umysł stawał się jeszcze bardziej rozchwiany, a w efekcie biedny Bobby tracił elementy zastawy stołowej, meble, a klienci przybytku zęby. Ile to razy próbował się w spokoju upić i po chwili znajdował się w centrum huraganu? Ile razy pomagał właścicielowi wywalić najbardziej przeszkadzających? Arthur nie umiałby tego zliczyć. A i tak się tym nie przejmował. To była codzienność. Szara, cholerna codzienność wygnańców.
- Ferre de Lux. Właściwie... nie wiem, kim on jest. Wygląda jak człowiek, ale zdecydowanie nim nie jest. Nie ma również specyficznego zapachu Wymordowanych, nie wyczuwam od niego zakażenia Wirusem. Ale dobrze płaci, więc nie mam powodów, żeby odrzucać zadania od niego - powiedział dopiero po chwili, gdy Lentaros zadał ostatnie pytanie. Musiał się zastanowić nad odpowiedziami, a w jego przypadku nie trwało to ułamka sekundy. - I nie będę się mścił. Spokój i równowaga są podstawą przetrwania w tym świecie. Każdy, kto zbiera sobie wrogów - kończy szybko, boleśnie i w sposób nieciekawy. W dodatku nie znam się zbytnio na androidach, ale słyszałem coś o błędach, jakie nagle potrafią się wam wkraść. To wina wad sprzętu, nie twoja. Może gdybyś był istotą organiczną, rozumowałbym inaczej, chciał ci coś zrobić. Ale nie jesteś - dodał znów na chwilę przenosząc swój wzrok na mężczyznę. Uśmiechnął się lekko. Jonathan... Tak. Dość często zadawano mu to pytanie. - J.C... Jest moim kuzynem, przyjacielem i szefem jednocześnie. Nic więcej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 23:11  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Android nie potrafił z miejsca kogoś postrzegać jako osoby stanowiącej lub nie stanowiącej zagrożenie, osoby która mu do "gustu" przypadnie, a która zignoruje. Wadą programowego myślenia jest to, iż wszystko musi się zacząć od analizy danej istoty. Oczywiście, analiza przebiega znacznie prościej i logiczniej, gdy analizuje się dziką bestię jaka biegnie na ciebie szarżą z zamiarem przerobienia cię na złom. Wtedy wszystkie priorytety bojowe w górę. Ale gdy do logicznyc obliczeń przychodzi... Tooo robią się schodzi. Duże schodki. Schodki z którymi program ma czasem duże problemy i musi brać objazd.
Pomimo iż dla zwykłej, przeciętnej osoby rozpoznanie iż Arthur wyraźnie odczuwa problemy związane z obrażeniami byłoby sporym problemem, Len byłby zdolny do odgadnięcia tego na podstawie paru czynników. Głównym z nich mogły być właśnie te krótsze, niestandardowej długości oddechy, przypominające oddech osoby zmęczonej lub rannej. Ignorował to jednak, wiedząc iż sam go zranił, oraz iż nie miał pewności, czy faktycznie to chodzi o to, a nie jest to może forma problemów związanych z zarażeniem wirusem X. Baza danych androida była spora i czasem ciężko było się przekopać przez te informacje...
- Rozumiem. Tego typu zdarzenia to codzienność Desperacji, czyż nie? Jedna iskra i wszystko zaczyna płonąć.
Wydobył z siebie z lekka skomputeryzowany, przestrojony nieznacznie by brzmiał ironicznie, cichy śmiech. Ach, ta ich "zwierzęcość" sprowadzi ich kiedyś na krawędź zagłady, o ile już na niej nie są. Hm, rozejrzyjmy się. Żyją na skraju nędzy i rozpaczy, w rozpadających się budynkach, mrożeni zimnym wiatrem na niekończącej się, spękanej ziemi Desperacji, pełnej niebezpiecznych bestii i śmierci. Hm... Tak, to już jest krawędź zagłady, acz mogą się przesunąć jeszcze dalej i zacząć badać urwisko śmierci. Byleby mieli dobry sprzęt wspinaczkowy by wrócić...
Przysłuchał się uważnie słowom blondyna. Ferre de Lux...
- Ferre de Lux... Lux de ferre... Luxferre... Jeden z wielu synonimów imienia Lucyfer... Niosący Światło, władca piekieł... Interesujące czy to tylko zbieg okoliczności. Jeśli nie jest wymordowanym, a nie jest człowiekiem też... Zostają dwie opcje. Android jak ja, w co wątpię, lub anioł. Z pewnością chętnie go poznam.
Trochę się rozgadał, ale większość z tych słów to logiczne zadania wykonywane przez jego zwoje obliczeniowe i przegrzebywanie pamięci, które uznał, iż może wypowiedzieć na głos, być może zainteresują one Arthura. Wbrew pozorom, analiza postępuje na wszelakie, możliwe sposoby i analizowane informacje są pod każdym kątem, w tym odwracanie, przekręcanie i tworzenie innych wyrazów, łącząc jednak to z resztą opisu, powstała właśnie ta informacja. Hm... Warta potwierdzenia i dalszych analiz.
Kolejne słowa w zadowalający sposób wyjaśniły zachowanie blondwłosego. Gdyby był istotą biologiczną, organiczną, wtedy by może chciał mu zrobić krzywdę... Maszynie jednak nie chce. Ciekawe. Postanowił zamilknąć, by dać mu szansę od razu odpowiedzieć i na pytanie ostatnie. Zauważył ten uśmiech i nieznacznie go odwzajemnił. Kiwnął głową w podzięce za informacje, po czym przysunął się bliżej nieco w chodzie i złapał za jego ramię, by następnie zmusić je do oplecenia jego talii.
- Dziękuję za te informacje. Skorzystaj z tego iż jestem dosyć stabilną podporą. Jestem świadom iż te rany i moje ataki mogły nadszarpnąć twoją kondycję. To nie wstyd korzystać z czyjejś pomocy.
Uśmiechnął się nieco szerzej do chłopaka, poprawiając drugą dłonią okulary, po czym... Ot, z pewnej dozy błędnego kaprysu systemu, przejechał tą dłonią przez włosy Arthura, przesuwając się między nimi powoli. Po tym geście dłoń wróciła do normalnej postawy.
- One nie zjawiają się "nagle". Nie te błędy jakie ja mam... Lecz one są spowodowane prędzej moją wiekowością i wielokrotnymi modyfikacjami, oraz modułem samoświadomości i nauczania. Jakby nie było... Jestem androidem bojowym klasy A+, jednym z katów w szeregach łowców. Wielokrotne, regenerowane obrażenia również potrafią wprowadzać systemowe błędy. A ja miewam ich dosyć dużo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.13 18:36  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Z każdym krokiem miał coraz mniej siły i obawiał się, że żywy Lena na miejsce nie dostarczy. A wystarczyło przecież odetchnąć głębiej, prawda? Niestety, o ile istoty odczuwające ból mogły wiedzieć, na ile sobie mogą pozwolić, o tyle właśnie Arthur był pozbawiony tej możliwości. Mocniejsze poruszanie żebrami wzmagało nie cierpienie, a dziwne mrowienie, lekkie drętwienie klatki piersiowej, mocno stłumione sygnały nerwowe, które nie docierały w pełni siły do mózgu. Mógł jednak stać, chodzić, co w przypadku osób normalnych byłoby trudne do osiągnięcia.
Lekko kiwnął głową w odpowiedzi. Wystarczyło, że ktoś na kogoś warknął, ktoś kogoś dotknął, a czasami po prostu spojrzał i wszyscy dookoła rzucali się sobie do gardeł. Tu wszystko było możliwe. Wymordowani potrafili zabić się nawzajem za szklankę wody, nic więc dziwnego, że powszechnie spotykany był tutaj również kanibalizm. Tereny, na których wszelkie zasoby były czymś rzadkim nie były przyjazne dla kogoś, kto nie potrafiłby się na nich odnaleźć. Ale nie każdy mieszkaniec Desperacji zabijał swojego sąsiada, by móc przetrwać parę następnych godzin. Właściwie... Potrafili ze sobą współpracować, więc aż tak źle z nimi nie było.
Ledwie zauważalnie wzruszył ramionami. W tych czasach spotykało się różne imiona i pseudonimy, a możliwe, iż Lux nie podał mu swoich prawdziwych danych. To byłoby zrozumiałe. Sam niechętnie podawał to, jak się nazywa. W takim środowisku każdy mógł to wykorzystać. A kim mógł być jego zleceniodawca? Dla Adricha mógłby być nawet i dawno martwym zombie. Ważne, że płacił. Blondyn nigdy nie był zbyt dociekliwy, jeśli chodzi o osoby dające mu pracę.
O mało się nie wywalił, kiedy szurnął butem o nierówność chodnika i w dodatku został złapany przez androida. Spojrzał na niego, uśmiechnął się szerzej i oparł, skoro mógł. Było trochę lepiej niż wcześniej.
- Dzięki... - wymamrotał w odpowiedzi. Przypadkowo przechylił głowę, opierając ją o ciało Lentarosa i w tym samym momencie nieświadomie mruknął, co było efektem dotknięcia włosów zielonookiego. Po kilku sekundach dotarło do niego, co zrobił i odsunął szybko głowę, odwracając ją gdzieś na bok. Dotychczas blade policzki kurdupla dość wyraźnie przybrały lekko różowawy odcień. Rany... Co on robił, do cholery?
- Jak mówiłem - nie znam się - powiedział dopiero po chwili. Gdyby opowiadać mu o współczesnych technologiach, to byłoby to tak efektywne, jak uczenie trzyletniego dziecka bardzo zaawansowanej matematyki. Może jedno słowo zrozumie, ale reszta przeleci jak wiatr przez otwarte okno. - Skoro jednak powiedziałeś, że jesteś wiekowy... Jak długo... ee... istniejesz? - znów na niego spojrzał. Kolor twarzy zdążył powrócić do dawnej bladości. Skóra może była nawet jeszcze jaśniejsza niż wcześniej. Niepewny uśmiech zagościł na wargach blondyna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.13 19:14  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Nie powinien przesadzać. Nie umrze, prędzej straci przytomność. Wtedy to Len by musiał go wlec na miejsce spotkania, a nie vice versa jak w sumie być powinno. Ciekawe że forma "więźnia" jakim jest w tym momencie Len pomaga swojemu "strażnikowi", ba, nie ucieka, a nawet chętnie idzie. To było dosyć niespotykane w zachowaniu na linii łowca głów - pojmany, prawda? Cóż... Ale tak jakoś wyszło, chyba świat nie wybuchnie jak raz będzie tak a nie inaczej, hm?
Tak jak program przewidywał, otrzymał odpowiedź potwierdzającą, acz werbalną. Wystarczyła drobna iskra gniewu i lub wrogości, by beczka prochu zwana tym miejscem wybuchła i zamieniła się w krwawą łaźnię. Co prawda nie wszyscy by w niej uczestniczyli... Ale ci którzy by to czynili, w zupełności by wystarczyli by skąpać tą suchą ziemię krwią. A nuż widelec potem by po nich wyrosły jakieś kwiatki? Kto to wie.
Czyli rozmówca nie był zainteresowany tym, kim Ferre tak po prawdzie był. W sumie, da się wytłumaczyć to zachowanie. Póki dobrze płaci, nie warto zadawać zbytecznych pytań, prawda?
Wciąż trzymał sympatyczny uśmiech na twarzy gdy złapał chłopaka i pozwolił sobie na bycie jego podporą. Jakby nie było, nawet gdyby to on go niósł do tego miejsca, to by mu to nie przeszkadzało, ale tam... Nieważne.
- Nie ma sprawy, już mówiłem.
Odpowiedział na jego mamrocenie, podtrzymując go swoim ramieniem, jakie oplotło jego barki. Zwrócił uwagę na jego nagły, nieco dziwny gest szybkiego odwrócenia spojrzenia w inną stronę. Bardzo łatwo zauważył zmianę koloru cery na policzkach. Hm... Znał tą reakcję... Zawstydzenie? Chyba to właśnie to było tą emocją. Pogłaskał wskazującym palcem wolnej dłoni zaróżowiały, lekko ciepławy policzek chłopaka, co było jego swoistym sposobem wskazania wymordowanemu tego miejsca.
- Skąd ta reakcja?
Spytał jak to w zwyczaju mają maszyny, dosyć chłodno... Ale ciekawiło go, skąd ta reakcja. Ot, po prostu. Zwyczajna forma zaciekawienia jego systemu. Czasem przeklinał fakt, iż jego system posiada ten moduł, który pcha go do często irracjonalnych i dziwnych działań, jakie czasem wywołują zdarzenia do których dojść nie powinno. I tak mogłobyć też i teraz.
- Rozumiem, nie musisz. Nie jesteś ani maszyną, ani jej twórcą. Nawet pomimo mechanicznych części.
Nie każdy wszak jest osobą rozumującą tego typu rzeczy, prawda? Może i Arthur mógł wyglądać na mądre dziecko, niekoniecznie musiał nim być... I w sumie to ukazał, pokazując że nawet nie próbuje słuchać, bo i tak nie pojmie. No nic to, jednostka centralna daruje sobie tłumaczenie szczegółowe, gdyby takowa potrzeba zaszła.
Na kolejne pytanie android zareagował poprzez dwie czynności. Odkleił plaster od policzka, ukazując kod kreskowy, oraz odpowiedział słownie.
- Uznałem iż ta informacja nie jest mi potrzebna i usunąłem ją z pamięci. Nie podam ci dokładnej daty mojego powstania, ani czasu mojego istnienia. W zaokrągleniu istnieje ponad sto lat. Byłem jednak regularnie odświeżany i uzupełniany o nowe części, przez co się nie zestarzałem i nie skończyłem na szrocie. Na kodzie kreskowym mógłbyś doczytać datę, gdyby nie fakt iż już się zatarł.
Pozwolił Arthurowi chwilę spojrzeć na kod kreskowy, po czym znów zalepił policzek plastrem, a następnie ostentacyjnym gestem poprawił okulary. Zaraz po tym wyprowadził kolejne pytania.
- Dokąd mnie prowadzisz? Jak daleko to jest? Ponieść cię? Nie będzie dla mnie problemem nieść cię.
Spojrzał ku chłopakowi i chcąc go w jakiś sposób zapewnić iż to nie będzie problemem, pogłaskał go jeszcze raz po głowie z sympatycznym uśmiechem... Nie obejmującym jednak oczu. Jak zawsze w wypadku maszyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.13 22:24  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Gdyby podczas braku przytomności przestał oddychać, to mógłby nie dożyć końca drogi. Nie sprowadzajmy jednak czarnych scenariuszy. Przecież wcale nie musiało się to skończyć tragicznie. Nie liczyła się jednak niemrawa przyszłość, a teraźniejszość.
Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Zrobił mu się kompletny mętlik w głowie. Sam nie wiedział, dlaczego tak zareagował. Niestety, jego odruchy były na ogół dziwne i niezrozumiałe dla większości. Bo co? Bo lubił, jak ktoś w taki sposób dotykał jego włosów? Bo mało kto to robił i mało kiedy?
- T-to jest przyjemne i... N-no... - wyjąkał w odpowiedzi. Przygryzł dość mocno dolną wargę. Arth, na boga, który spierdzielił z nieba! Ogarnij ten niski zadek, zaczynasz zachowywać się jak kompletna ciota! - Zresztą... N-nie powinienem się tak zachować. Wybacz - dodał szybko.
Zerknął na swoją prawą rękę. Nie był maszyną. Całe szczęście zdołał uciec zanim naukowcom udało się go zabić lub przerobić wedle własnych upodobań. A co by było, gdyby osiągnęli swoje cele? W ilu procentach byłby istotą żywą? Jak wiele kabli miałby w ciele? Nigdy nie chciał się tego dowiedzieć. Myśli o staniu się czymś innym przerażały go, o ile mógł to tak nazwać.
Spojrzał na policzek mężczyzny i wysłuchał jego słów. Zmrużył lekko gadzie ślepia, ale to nie pomogło w próbach zobaczenia czegokolwiek wyraźniej.
- I twierdzisz, że jesteś wiekowy? Ja pamiętam Ziemię sprzed armagedonu. To dopiero wiekowość! - Wyszczerzył swoje ostre, wężowe kiełki. Wiedział jednak, że w przypadku kogoś żywego nie wyglądało to tak jak u maszyny. - Zresztą... I tak ledwie widzę ten kod. Mam strasznie słaby wzrok.
Odwrócił głowę, by spojrzeć przed siebie. Rozwidlony język wysunął się, by przez ułamek sekundy posmakować powietrze. Woń nieznacznie się zmieniła, podobnie zresztą okolica. Choć budynki nadal były w opłakanym stanie, to nie tak bardzo jak wcześniej.
- Nie, nie musisz. Dam radę dojść sam. To niedaleko, w sumie pewnie zaraz dojdziemy. Najmniej rozwalony budynek w okolicy będzie hotelem, do którego się kierujemy - zerknął na Lentarosa. Tym razem dał radę powstrzymać się od pomruku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.13 23:29  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Cóż... Znając Lena, miałby dwie opcje:
1. Zostawić Arthura na glebie i pozwolić mu zemrzeć, idąc sobie.
2. Zgarnąć go i wio do jakiegoś medyka.
I pewnie wybrałby drugą opcję. Nie ze względu na empatię czy współczucie lecz przez fakt, iż program został zdecydowanie zaintrygowany pracodawcą blondyna. Kto chciał płacić za to, by zbuntowanego androida pokroju obiektu 0178E sprowadzić do siebie? I w jakim celu? Tak, te pytania męczyły jednostkę centralną Lena do tego stopnia, że chce uzyskać na nie odpowiedź za każdą, możliwą cenę.
Maszyna próbowała pojąć zachowanie młodego(z wyglądu) męzczyzny. Wydawał się zmieszany, niepewny, nie wiedzący, jak ubrać swoje myśli w słowa. System przeniósł większość energii do procesów logicznych, chcąc jak najlepiej zrozumieć chłopaka. Każda istota ludzka i jej emocje fascynowały Lentarosa i z każdym doświadczeniem i kontaktem z emocjami, robot potrafił stawać się bardziej ludzki i emocjonalny... Choć wciąż w głębi zostanie zimną maszyną.
- Przyjemne?
Dopytał dosyć pewnie, wiercąc czarnym spojrzeniem dziurę w Arthcie, który miast mówić standardowym tonem, jąkał sie i nerwowo zgryzł wargę zębami. Jego szybko dopowiedziane słowa wywołały u Lena skromny błąd systemu. Machnął dłonią w nieznane, jakby coś odganiał, po czym zdjął tą dłonią okulary z oczu i zatrzymał się. Przykucnął nieco przed Arthem, obracając go w swoją stronę ramieniem, po czym najzwyczajniej w świecie wpił się w jego usta własnymi, chłodnymi, miękkimi, niemalże niemożliwymi do odróżnienia od ludzkich wargami. Złożył kilka, czułych pocałunków na tych wargach, polizując tak ludzkim językiem po jego dolnej wardze, wsuwając go między jego wargi i zostawiając istotnie tak trudną do odróżnienia od ludzkiej ślinę... Aż skończył to w którejś chwili, odsuwając wargi od jego warg, po czym podniósł się do pionu, popychając ramieniem Artha by szedł dalej.
- Jestem jedną z istot, która sporo wie o tym jak się zachowywać nie powinno...
Odpowiedział z formą uśmiechu, wkładając okulary z powrotem na twarz i idąc dalej tak samo spokojnie i równo, jakby nic nie zrobił. W tej chwili w pewnym sensie ciężko było rozpoznać, czy faktycznie zrobił to pod wpływem błędu... Czy może systemowego kaprysu?
- Dzieli nas bariera stworzenia. Wy istniejecie od ok. 3 miliardów lat. Androidy od połowy millenium. Pod tym względem patrząc, jestem od ciebie dużo starszy.
Uchylił lekko okulary przy tej odpowiedzi, unosząc brew do góry z całkiem miłym uśmiechem. W tej chwili naprawdę wyglądał nawet i ludzko... Odliczając te czarne, puste gały, w których nie dało się upchnąć emocji, żadnej emocji. No cóż... Trzeba to przetrwać, nie będzie system nad tym biadolić. Wzmianka o słabym wieku zainteresowała androida, który zdjął okulary i przyjrzał się nim w zamyśleniu.
- Szkoda że te nie pasują, to okulary ochronne, aniżeli do wad wzroku.
Stwierdził z iście udaną formą zawodu, wkładając okulary z powrotem na miejsce.
Hm... Arth wydawał się badać otoczenie za pomocą wysuwanego przez niego języka. Dosyć ciekawy sposób, musiał przyznać... Len musi zapisać w pamięci, by zacząć się rozglądać za akcesoriami sensorycznymi. Gdyby miał je lepsze, te dwie kule w plecach i wydłubane dwie z innych części ciała mogłyby tam nie być ani razu, hm.
Kiwnął głową, pokazując że przyjmuje do wiadomości te słowa.
- Dokąd się potem udasz, po odebraniu zapłaty?
... Słuchając go, można by spytać czy jemu się nie kończą nigdy pytania, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.13 21:38  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Och, naprawdę miła perspektywa. Zaczniesz się dusić, to zginiesz, bo straciłeś przytomność przy niewłaściwej osobie. No cóż, ale jeśli istniała też szansa przeżycia, to było lepiej. I w sumie dobrze, że Len mógłby jakoś zareagować. Arthowi naprawdę nie chciało się paść na chodnik i przeleżeć tam póki ktoś nie postanowi go pożreć.
To nie było normalne zachowanie, jakie blondyn miał na ogół. Nigdy nie zdarzało mu się tak reagować, okazywać emocje. Szczególnie tak dziwne emocje, które absolutnie nie pasowały do jego postawy wobec całego życia i świata. Ale w sumie był pod wpływem alkoholu. Choć dawka ta była zdecydowanie za mała, aby coś mu zrobić, nieświadomie mogło mu się włączyć udawanie normalnego człowieka. I to byłoby najlogiczniejsze wytłumaczenie jego reakcji.
Z ust zielonookiego wydobyło się ciche "tsa", odpowiedź na słowo wypowiedziane przez androida. Nie spodziewał się jednak następnego zdarzenia. Nie stawiał oporu, kiedy Lentaros go obrócił. Nawet wtedy, gdy się do niego przykleił. Powieki rozchyliły się tylko nieco bardziej, wąskie źrenice rozszerzyły nieznacznie, a rumieniec trochę się pogłębił. Gadzie ślepia wpatrywały się w 0178E nieruchomo, ze zdziwieniem. Jego serce zaczęło bić dziwnie szybko, przez kilka sekund nie mógł też zbytnio oddychać. Zrobiło mu się słabo, ale zrzucił winę na brak tlenu. Lekko osłupiały, nie skomentował tego, co stało się przed chwilą, ani nawet słów mężczyzny. Z delikatnie rozchylonymi wargami i miną w stylu "ale co się przed chwilą stało?" ruszył dalej, dopiero po paru sekundach mrugając szybko i ogarniając wyraz twarzy. Mruknął ciche "tsh", odwracając wzrok na bok. Nie mógł się zachowywać jak mała dziewczynka, która nie może się doczekać swojego pierwszego razu. Musiał być twardszy, do cholery. I opanować to swoje wieczne niewyżycie, żeby nie dawać się tak traktować osobom znanym od góra kilkunastu minut. Mhm. Mówić to jedno, ale trudno chwilę po tym nie obmacywać się z kimś za rogiem.
Zmarszczył lekko jasne, cienkie brwi, a następnie wzruszył delikatnie ramionami. Czy to było ważne, kto jest starszy i o ile? W tych czasach nawet kompletny dzieciak mógł radzić sobie lepiej niż dość wiekowy dorosły. Wszystko zależało od warunków życia, spotykanej codzienności, potrzeby przetrwania. Dziesięcioletni wymordowany na pewno radził sobie w terenie lepiej od swojego ludzkiego rówieśnika, a może nawet i osoby o parędziesiąt lat starszej. Wiek nie miał znaczenia. Liczyły się tylko umiejętności.
- Zostawiłem swoje w domu, ale wzrok nie jest mi aż tak potrzebny. Przyzwyczaiłem się do tego, że wszystko widzę niewyraźnie - odezwał się wreszcie. To była prawda. Setki lat życia polegając na wszystkich zmysłach poza jednym. A od kilku lat głównie na węchu oraz czymś, co przypominało połączenie węchu i smaku.
- Hm... Myślę, że do domu, żeby trochę odpocząć. Chyba, że zgłosi się ktoś z kolejnym zleceniem, albo ktoś z organizacji - odpowiedział. Mało kiedy miewał wolne, a nie potrafił powiedzieć, że nie może czegoś zrobić, bo jest ranny i jego stan mu na to nie pozwala. Twierdził wtedy, że nic mu nie jest i harował, póki ktoś nie uznał, że jednak był to zły pomysł.
Adrich uniósł głowę, patrząc na budynek przed sobą. Przystanął na moment.
- No to jesteśmy - stwierdził cichym, nieco słabym głosem. Byle dojść do środka i wypełnić zadanie. Jeszcze te kilka kroków. Drzwi, niemrawe ciepło pomieszczenia. Więc jednak przeżył drogę.

[zt + Len]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.11.13 18:47  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
Tevayra błędnym krokiem, ze spuszczoną w dół głową, sunęła naprzód - nie patrząc nawet na drogę - omijając szare, opuszczone budynki. Ciągnęła za sobą swój biały, lekko ubrudzony, puszysty ogon, z którego raz na jakiś czas skapywały mokre kropelki deszczu, a raczej mżawki, która co parę chwil zasiewała na pustej, smutnej ulicy coraz to nowsze sadzonki kałuż. Dziewczyna ze słuchawkami na uszach szła ciągle przed siebie, a delikatny deszczyk muskał jej kruczoczarne włosy i bawił się z nimi, jakby ze swoimi przyjaciółmi, ze swoimi bratnimi duszami. Ostre, rockowe brzmienia docierały do uszu Tev poprzez słuchawki uczepione do telefonu komórkowego, w którego pamięci zawarte było wiele piosenek zespołów takich jak: Three Days Grace, Skillet czy nawet Breaking Benjamin. Dziewczyna gwałtownie zatrzymała się w miejscu, gdzie postawiona była szara, smutna ławka, na której - z tego co było widać - nikt dawno nie siadał. Siedemnastolatka podeszła do niej, a następnie delikatnie schyliła się i wytarła ją z kropel wilgotnego deszczu, po czym odwróciła się i zasiadła na niej opierając się wygodnie plecami o deski ułożone jako podporę. Głowa Tevayry wciąż zwieszona była ku dole, a komórka jej przeszła do odtwarzania spokojniejszych, ale też znacznie smutniejszych, piosenek odgrywanych głównie przez zespół Skillet, który był faworytem wśród zespołów rockowych uwielbianych przez dziewczynę. Teva po cichu nuciła odgrywane, przez jej telefon, utwory - tak, by umilić sobie tą czynnością czas i, oczywiście, go zbić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.13 17:17  •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
    Szara uliczka była bardzo pustym, no i szarym miejscem. Takim pozbawionym kolorów i w ogóle. Z resztą sama nazwa nadawała już tą tajemniczą atmosferę, a w życiu każdego nieostrożnego podróżnika może nastać dzień, w którym trafi w miejsce, w którym być nie powinien. Z początku kuszony czymś dziwnym, przykładowo przyjemnym wiaterkiem i ciepłem "zamkniętego" miejsca. Czasami przyciągają tu ludzi te pustki, bo przecież jak chce się pomyśleć, to właśnie w takie miejsca idzie się najchętniej. Najśmieszniejsze, że dopiero gdy ocknie się, zda sobie sprawę z tego, że mógł popełnić jeden z największych błędów swojego życia kierując się właśnie w tą uliczkę. Wtedy jest już za późno. No zdarzają się przypadki, w których nie wychodzi się z tego cało. Może ta uliczka nie należała do tech strasznych.
    Lidne szedł sobie powolnym krokiem, przeskakując z nogi na nogę i wesoło nucąc sobie jakąś chrześcijańską melodyjkę. Bo Bóg był taki fajny... No dobra może nie, ale w końcu anioł ma służyć, nie?
    Atmosfera była na prawdę straszna. Te wszystkie poniszczone budynki wokół. Ten dom ma zapadnięty dach, kolejny powybijane okna, a w jeszcze innym drzwi były niemalże rozwalone do końca. Z nudów chłopak kopnął jakąś puszkę, która potoczyła się przez kawałek uliczki. Z miejsca, w którym się zatrzymała wybiegło kilkanaście szczurów, które popełzały chwilę, po czym schowały się. Idąc dalej chłopak zobaczył jakąś postać. Dziewczyna, chłopak? Trudno było określić, bo robiło się coraz to ciemniej... a do takiego miejsca to nawet w dzień dochodziło tylko te kilka promieni słonecznych.
    Linde nieśmiałym krokiem podszedł bliżej postaci. Stawiał kroki powoli. Był na tyle blisko, aby usłyszeć muzykę, której słuchała dziewczyna. Aniołek uśmiechnął się, bo wiedział jaki zespół tworzył taką muzykę. Skillet. Rockowy zespół, w którym śpiewał facet, jak i dziewczyna... chyba nawet dwie. Z resztą nie ważne.
    Lou stanął za nieznajomą, po czym lekko pacnął ją w ramię. Nie chciał jej przestraszyć, broń Boże. Sam nawet gotowy był do ujawnienia swych skrzydeł i odlecenia jak najdalej... oczywiście w razie jakiegoś niebezpieczeństwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Szara ulica Empty Re: Szara ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics
» Ulica
» Ulica
» Ulica
» Ulica
» Ulica

 
Nie możesz odpowiadać w tematach