Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9 ... 14  Next

Go down

Pisanie 03.10.15 11:17  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Rozłożył ręce w bezsilności. Ludziom z zewnątrz zazwyczaj łatwiej jest zobaczyć coś, kiedy mogą na to spojrzeć całościowo, z odległości. Historia jego relacji z Rebeką była dosyć skomplikowana i nie znając nawet jej kawałka, to faktycznie mogło tak wyglądać. Pewnie gdy kobieta dowiedziała się po raz pierwszy, że będzie musiała czuwać nad nim, musiała się porządnie załamać. A może wtedy jeszcze nie wiedziała? Nawet Kirin nie był całe życie takim dupkiem, trudno w to uwierzyć, ale kiedyś był całkiem znośny, może nawet miły i dobry... teraz wrzucanie tych słów w jednym zdaniu z jego imieniem było jak zbrodnia.
Chyba dlatego, że temat w dużym stopniu go dotyczył, nie podejmował próby wskrzeszenia go. To dobrze, że umarł śmiercią naturalną, bo ktoś mógłby pomyśleć, że się tym przejmuje. Skończyło się na tym, że zerkał tylko na anielicę zastanawiając się, jak ograniczyć ich relacje bez... ograniczania relacji.
Skarpetki, skarpetki... myśl o skarpetkach.
Jak to dobrze, że pozostała dwójka zaczęła zajmować się sobą. Jako obserwator czuł się znacznie lepiej i teraz stanął w równej odległości pomiędzy nimi patrząc jak ręka Lentarosa wędruje w stronę rany panny Zimmerman. Nie zareagował, pozwolił mu działać, skoro kobieta tego chciała, nie miał pewnie powodu, by go powstrzymywać. Do tego bolały go plecy. Mocno rąbnął o ziemię, ale ból dotarł do niego dopiero po kilku chwilach.
Zaczął strzepywać z siebie brud przy akompaniamencie charakterystycznego dźwięki towarzyszącemu zamrażaniu. Zamrażanie, he?
Złote oczy otworzyły się szerzej. Ciekawa umiejętność, chociaż nie przyśpieszała leczenia. Była tylko złudną imitacją pomocy. Jak w sporcie, zamrożone rany prędzej czy później powrócą do pierwotnego stanu, a wtedy będzie jeszcze gorzej.
- Patrz, teraz masz krwistego loda na ręce, ale jaja. - Doskoczył do białowłosej i złapał ją za palce podnosząc jej kończynę nieco wyżej. Zbliżył się głową do tego dziwnego zjawiska i z ustami ułożonymi na kształt 'o' w niemym zachwycie oglądał to, co widział. - Jak to zrobiłeś?
Zapytał, nie odrywając oczu od jej ręki. Stał odrobinę tyłem do Lenka, ale tamten nie powinien chyba poczuć się urażony, miał nadzieję. Kultura Kirina została po raz kolejny przetestowana i nie zdał. Tutaj nie ratowała ona nikomu życia, a stosunki... trzymał dobry kontakt jedynie z tymi, którzy byli mu w jakiś sposób potrzebni.
- DOGS... hee? - Odwrócił się w końcu do niego wypuszczając palce Rebeki z uścisku. - Nie muszę chyba pytać, co nas zdradziło. Nie ukrywamy się z tym, fakt. Masz do czynienia z rasowymi pieskami, nie z byle jakimi mieszańcami z Desperacji.
Czuł się dumny mówiąc to. Dbał o to, by o jego grupie było tutaj głośno, nie zawsze z dobrych powodów. Sfory psów raczej nigdy nie były czymś pozytywnym. Destrukcyjne stado, zwarty organizm w wielu kawałkach, plaga splugawionych i tak już ziem.
Wyszczerzył zęby w złowieszczym uśmiechu.
To coś zmienia? Uciekniesz teraz? Boisz się psów?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.15 12:23  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Nie spodziewał się zbyt wielkiej ekscytacji z jego działań. Anielica z pewnością widziała już nie raz podobne działania, więc wdzięczność to było coś, czego faktycznie bardziej się spodziewał niż czegokolwiek innego. I otrzymał ją! Radość!
Jak zacznie ją odczuwać.
Przejęcie ze strony Kirina jednak nieco go zaskoczyło. Nie widział takich rzeczy już? To aż dziwne, miał wrażenie że w Desperacji jest dużo "magii", w pewnym sensie. Dlatego reakcja wymordowanego była nieco zaskakująca. Na pytanie jednakowoż "jak" to zrobił, android zareagował jedynie wzruszeniem barków, bez żadnego słowa czy dźwięku.
Potwierdzili. A więc są DOGS, którzy boją się małego (eehe, małego) pajączka, w dodatku Kirin chyba w jakiś sposób chce tym wywrzeć wrażenie na androidzie. Niedoczekanie, jest co innego do zrobienia w tej chwili.
- Cóż. Biorąc pod uwagę że znacie moją tajemnicę, a ja wiem że jesteście psami... - Jego dłoń powoli wysunęła ostrze z pochwy przy pasie i uniosła je tak, by kraniec katany wystawał lekko ponad głowę, pod kątem 45 stopni, ostrzem w stronę parki.
- Trzeba was zabić, czyż nie? - Spytał z zupełnie neutralnym wyrazem twarzy i zerową wprost tonacją. Był całkowicie i zupełnie bezemocjonalny, jakby faktycznie miał to zrobić teraz.
Chwila napięcia, ciszy i bezruchu ze strony maszyny.
Szybki ruch ramienia...
I broń znalazła się ponownie w swojej pochwie, zatrzaśnięta z metalicznym "klikiem", a android uniósł lewy kącik swoich warg do góry.
- Ale nie mam na to ochoty chwilowo. Miast tego - chętnie dowiedziałbym się o was czegoś więcej, psiaki. Jak Growlithe? Jak Arthur? Co ostatnio wasza organizacja robi, oprócz spalania Apogeum? - Nie mógł nie wspomnieć tej sytuacji. Jakiś czas temu banda istotek o żółtych chustach spaliła bodajby burdel i szpital w apogeum. Może coś mu powiedzą o tym?
Nah, wątpił w to. Ale co zrobić, może w ten sposób chętniej mu coś powiedzą?
Tak, Len, brawo. Zastrasz kogoś wyciąganiem broni, a potem oczekuj że będą z tobą miło rozmiawiać. To chyba tylko ty tak umiesz, prawda?

Sorki za krótki posteł : C
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.15 16:18  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
No racja, dla kogokolwiek z anielskiej rasy magiczne zjawiska nie były obce; dziwić mogła co najwyżej ich forma lub moc, jednakowoż tak specyficzne przypadki przecież nie zdarzały się często - gdyby występowały w zagęszczeniu, stałyby się normą. Rebekę zainteresował fakt, że nadnaturalne zdolności posiadł osobnik właściwie... martwy. Czyżby posiadał jakieś urządzenie zdolne do takiej zmiany temperatury? A może źródłem tej umiejętności był jakiś artefakt? Trudno było dociekać temu samodzielnie, a zadawanie kolejnych pytań jakoś było nie w smak anielicy. Mogła czuć lekką ciekawość, ale bez jej zaspokojenia spokojnie przeżyje, a za pięć minut nawet zapomni, że coś takiego w ogóle ją interesowało.
Słysząc komentarz Kirina o krwistym lodzie zaśmiała się na wpół z pogardą, na wpół z rozczuleniem. Określenie było dość głupawe i zgoła dziecinne, jednak zachowanie mężczyzny, tak specyficznie infantylne i pełne zdumienia można by nawet uznać za urocze. Znając go już tyle czasu, nauczyła się nie irytować dziwnymi odzywkami, ale przynajmniej w większości je akceptować, aż stały się nie tylko zabawne, ale też w jakiś sposób wywoływały w niej poczucie spokoju. Widziała wyraźnie, że stary, dobry żyrafoludek ani trochę się nie zmienia. W końcu stabilizacja to coś, czego zdecydowana większość osób poszukuje w życiu, a więc lepsza taka, niż żadna.
Kolejne słowa androida stopniowo budziły niepokój albinoski. Obserwowała powolny ruch obnażający ostrze katany i przeczuwała najgorsze. Chociaż Vincent zdążył wypuścić jej dłoń, końcami palców odnalazła jego rękę. Właściwie bezwiednie musnęła skórę wymordowanego, przesyłając do mózgu komunikat, że jej kompan nadal znajduje się obok. I tylko tyle. Reszta uwagi Reb była skupiona na dziwnym działaniu Lentarosa. Zacisnęła zęby w niemym grymasie i ściągnąwszy brwi, wbiła spojrzenie w trzymającego broń osobnika. Chwila napięcia nie była przyjemna, jednak albinoska nie umiała jej przerwać z własnej inicjatywy. Niepokój zdawał się paraliżować całe jej ciało, w trakcie gdy w myślach aż wrzało od milionów impulsów. W ciągu tych kilku chwil przez umysł dziewczyny przepłynęło grzmiącą falą dobrych kilkaset wersji zdarzeń i możliwych ruchów, z których żaden nie wydawał się pozytywny.
I nagle niedoszły napastnik wycofał się ze swych planów morderstwa. Białe brwi automatycznie przesunęły się ku górze, wyrażając jeszcze głębsze zaskoczenie. Co z tym kolesiem było nie tak? Jakieś błędy w programie, czy co? W końcu jednak zdziwienie minęło, ustępując rozbawieniu. Prychnęła pod nosem, patrząc na androida tak, jakby właśnie rzucił naprawdę dobrym dowcipem.
- I co jeszcze? Może ci opowiedzieć o wszystkich planach organizacji, położeniu kryjówki i stanie uzębienia każdego z psów? Sprawy gangu to nie jest materiał na pogaduszki z nieznajomymi, drogi Lentarosie. - Tak, nazwała go nieznajomym. Mógł być całkiem przystępnym przechodniem, jednak nijak nie zmieniało to faktu, że nie wiedzieli o nim właściwie nic poza tym, co sam zechciał okazać. Byłoby skrajnym brakiem rozsądku, by udzielać mu jakichkolwiek informacji dotyczących organizacji. Jeżeli androidowi zależało na zdobywaniu danych, musiał ich szukać zdecydowanie gdzie indziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.15 20:50  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Świetny żarcik koleś. Doskonały.
- Chyba życie Ci niemiłe. - Warknął w jego kierunku dostrzegając, że po coś sięga. Razem z jego zdaniem, wszystko nabierało niebezpiecznego kierunku. Dziwne, że nie zawołał jeszcze do pomocy swojego pająka. Może jedząca bestia nie słuchała się go w ogóle?
Wysunął się na przód i zacisnął zęby. Kącik ust drgał mu niebezpiecznie, a z gardła wydobywało się  niepokojące, ostrzegawcze warczenie. Była ich dwójka, do tego jako psy z bandy znali się na walce, ich reakcja była niemalże instynktowna. Ktoś, kto celuje bronią w ich kierunku, musiał się liczyć, że poważnie nadszarpuje nić chwilowego porozumienia.
- Żartujesz sobie koleś. Myślisz, że rzucanie takich haseł ujdzie Ci na sucho?
Nie chodziło nawet o to, że wyciągnął broń, skoro i tak ją schował. Powiedział jednak coś niepokojącego, że nie ma na to ochoty, ale chwilowo... więc kiedyś nadejdzie chwila, kiedy mu się zechce. Ręka Kirina drgała delikatnie, wiedział już, gdzie znajduje się najbliższy z jego noży i jeszcze jedno złe słowo, a był gotowy, by go użyć, w samoobronie bądź ataku.
- Jesteśmy psami, ta wiedza Ci wystarczy. Nie masz prawa pytać, o więcej. I licz na to, że może przejdzie mi i odpuszczę Ci ta wścibskość. Póki co, grabisz sobie. - dwie pary psich kłów gotowe do ataku. Widział, że Reb też odebrała to w sposób podobny, jej słowa tylko to potwierdzały. Jako anioł była pewnie pacyfistką, tyle że jej podopieczny aż rwał się do agresywnej odpowiedzi.
Stracił zainteresowanie tą sytuacją. Może odnalezienie swojego alkoholu i odejście stąd było lepszym rozwiązaniem niż wszczynanie walki. Cóż, nie był tu sam, więc poczekał jeszcze chwile na rozwinięcie i decyzję Rebeki, gotowy w przypadku podjęcia przez kobietę 'złej' decyzji, złapać ją w pasie, przerzucić przez plecy i zabrać z tego miejsca.
Tak bardzo o nią dbał przecież.
Niepotrzebnie zagłębiał się w rozmowach na tematy, które go gdzieś w głębi duszy irytowały. Całe to rozważanie jego relacji z kobietą, rozmowa na temat pająka, pomaganie sobie... teraz wydawało mu się takie sztuczne i wymuszone. Jakby nieznajomy od początku planował doprowadzić do tego momentu. Pewnie dużo szybciej zobaczył ich chusty i wiedział i przynależności do sfory, prowadził rozmowę tak, by wzbudzić ich zaufanie.
Nagle wszystko układało się w całość, a doberman natychmiastowo zwiększył dystans. Fizyczny i psychiczny.
Teraz czekał tylko, aż Lentaros zacznie się tłumaczyć, w jakiś głupi sposób. Trudno będzie na nowo przekonać wymordowanego do siebie.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.15 21:44  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Wynik operacji negatywny. W dwóch wypadkach na dwa użycie zastraszania przy pomocy broni nie pomaga w zdobyciu informacji. Wymagane jest odnalezienie innej metody przekonywania.
Zwykły człowiek byłby w stanie się spodziewać, ze machanie "wykałaczką" nie jest sposobem na wyciągnięcie z kogoś informacji. Zwykły człowiek byłby w stanie znaleźć inną opcję by w jakiś sposób przekonać swoich rozmówców do podzielenia się z nim informacjami których potrzebuje. Zwykły człowiek mógłby zrobić tak wiele.
Szkoda że nie ma tu normalnego człowieka.
Android zanotował dość prędko fakt, że wyjęcie broni wywołuje wrogą reakcję. W sumie to nic dziwnego, ba, to logiczne. Obca osoba dobywa broni, więc prawdopodobnie chce zaatakować. Jeśli chce zaatakować, trzeba się obronić lub tego uniknąć. Tak, z pewnością o to chodzi.
- Nie jesteś nawet świadom jak bardzo. - Odpowiedział od razu wymordowanemu. Był morderczo poważny mówiąc te słowa. Nienawidził swojej egzystencji, uwięziony wewnątrz zasad które nie pozwalały mu decydować o samym sobie, które kazały mu być sługą. Nie pozwalały mu na bycie samemu, bycie Panem samemu sobie. Musiał szukać nowego władcy.
Taki był jego cel egzystencji. Tia.
- Próba i błąd. Z pewnością znacie tą zasadę nauki. Nie posiadam intuicji jak wy, więc uczę się poprzez próby i błędy. Wiem iż ludzie potrafią pod wpływem strachu lub zagrożenia czynić rzeczy które w normalnym wypadku byłyby dla nich irracjonalne. Trzecia klęska z rzędu świadczy jednak że zastraszanie nie jest metodą zdobywania danych. - Pokręcił z rezygnacją głową, rozkładając bezradnie ręce. Był świadomy że to co czyni nie było najlepsze, ale logika nie wyznaje zasad "dobro i zło". Logika jest jedynym dobrem. Jeśli istnieje logiczny sposób zdobycia informacji niż zdawanie się na nielogicznie elementy jak ludzkie przywiązanie, sentymenty czy sympatię, to jednym z nich było zastraszanie. Dyplomacja nie wchodziła w grę - nie mógł dać im niczego w zamian czego by mogli chcieć za takie informacje.
Jego uwagę zwrócił jednak przede wszystkim Kirin. Wydawał się najbardziej przejęty tą sprawą z tej dwójki. Wyglądał jakby jakikolwiek gest był zdolny do wymuszenia na nim ataku, walki. Czyżby był rozżalony? Zły? Wściekły że pozwolił na nić porozumienia z kimś obcym?
Hm...
Android opuścił głowę i skupił uwagę na swojej broni, jaką odwiązał od pasa. Trzymając katanę w lewej dłoni, podniósł ją w pokrowcu na wysokość oczu, poziomo.
- Jestem świadom że teraz uważacie iż to wszystko było ustawione w celu wyciągnięcia informacji. Jestem świadom że uważacie, iż to była manipulacja. Jestem świadom, że przeprosiny tu nie będą pomocne, i prawdopodobnie nie uzyskam już informacji jakie pomogłyby mi zdecydować, czy mogę do was dołączyć. Biorąc to pod uwagę, i widząc że ciebie to najmocniej dotknęło, Kirinie... - Rzucił w stronę dobermana swoją broń, a następnie opuścił ramię, lekko je podnosząc do góry, mierząc nimi w boki.
- Proszę. Zadaj mi ranę. Dowolną, w jakimkolwiek miejscu pragniesz. Wiem że chcesz tego, i choć jestem świadom że to niczego nie naprawi - chcę chociaż w ten sposób odpłacić ci za zszarganie porozumienia jakie się budowało. - Nie, nie był świadomy że to, na co chciał pozwolić Kirinowi złudnie przypominało rytuał karania zdrajcy DOGS. Chciał mu w jakiś sposób wynagrodzić to, że wykorzystał jego otwarcie się, a także otwarcie się anielicy.
A czyż nie ma lepszej metody, niż ranienie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 19:39  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Całą ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza. Zaczęło się w sumie też nietypowo, bo atakiem wielkiego pająka, to fakt. Późniejsze wydarzenia zdawały się jednak toczyć w miarę normalnym torem. Ot, krótka rozmowa zapoznawcza, trochę wyciągania noży i kolejny atak bestii. W sumie taka historia w Desperacji wcale nie brzmiała jakoś nietypowo. Właściwie jakby na to tak spojrzeć, to późniejsze wyciągnięcie broni w kierunku wydawałoby się niczemu niewinnych osób też jakąś rzadkością nie było - ale nadal zakrawało o absurd ze względu na to, że zaatakowanie dwójki Psów w sumie nic nie dawało. Można się było przecież domyślić, że próba zastraszenia rasowych członków gangu z celu zdobycia informacji jest raczej bezsensowna. Można... no, ale maszyny chyba rzeczywiście nie posiadają intuicji. W takim więc wypadku była to pewna głupota programu, iż nie udało się zawczasu połączyć pewnych faktów i nauka musiała się odbyć na błędach. No trudno. Teraz, wiedząc o możliwości agresji ze strony androida, pozostali obecni raczej nie będą już zbyt chętni do dalszej rozmowy.
Zerkała ukradkiem na obu mężczyzn na zmianę. Teraz jej czujność znacznie wzrosła i tylko wypatrywała, czy przypadkiem jednak nie dojdzie do starcia. Była gotowa zarówno bronić swego podopiecznego w razie ataku, jak i powstrzymać go od bezmyślnego rzucenia się na nowego znajomego. Obie opcje wydarzeń zawierające w planach agresję były niekorzystne dla całej trójki.
Sytuacja była głupia, ale ostatnia propozycja to już zakrawała o absurd.
- ... no bez jaj - rzuciła, podnosząc prawą brew ku górze. Z każdą chwilą coraz mniej rozumiała zamiary androida, przez co robiła się bardziej i bardziej podejrzliwa. Tak czy inaczej, co on chciał osiągnąć poprzez pozwolenie na cios z własnej broni? Przecież był maszyną. Trzeba by się było jednak porządnie postarać, by zrobić mu większą krzywdę i włożyć w to dużo siły. Więc czyżby kwestia uderzenia była jakąś sprawą honoru? Może, ale gdzieś z oddali waniało to podstępem, a tych Reb chciała uniknąć za wszelką cenę. Westchnęła ciężko i wywróciła oczami ze zrezygnowaniem.
- No, panowie, to nie przedszkole. Albo sobie ucinamy pogawędkę na poziomie, albo dziękujemy za spotkanie i rozstajemy się w pokoju. Bez cyrków.
Anielica wyraźnie miała wszystkiego dość. wcale się nie prosiła o dzisiejsze ekscesy, wielkie pająki, napady, walki, groźby i inne bajery. Marzyła jej się chwila spokoju; czy to naprawdę zbyt wiele?

Niech żyją krótkie posty!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 8:57  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Wzdrygnął się. Ani trochę nie uszło z niego zdenerwowanie, chociaż w tym momencie swój gniew skierował na nieco inną rzecz. Nie był przyzwyczajony do wymiany zdań z kimś, kto świat dzielił tylko na czerń i biel, zera i jedynki, tak albo nie, jakby nie było zawahania się, subtelności i niepewności.
Poza tym ktoś odpowiedział na jego pytanie retoryczne. To samo w sobie podburzyło jego jako taki jeszcze spokój. Albo niewychwycenie sarkazmu, ironii... to było takie irytujące.
- Więc mówisz, że bez porządnej lekcji nie wbijesz sobie do tej mechanicznej głowy, że wkurzanie psów na niewiele się zdaje? - Zapytał kpiąco. Obudzony całkowicie, zdenerwowany, a do tego ciągle pod wpływem pewnej ilości alkoholu wysunął się do przodu, mijając Rebekę w sporej odległości, by nie przyszło jej przypadkiem do głowy, by zatrzymać go, zanim wprowadzi w życie swój plan. - Przynajmniej wiesz, że przeprosiny nic by tu nie dały.
Uśmiechnął się szaleńczo i odwiódł prawą dłoń za głowę. Broń nie była mu potrzebna, trącił ją więc poza zasięg któregokolwiek z całej trójki, a nawet pająka, który pewnie nadal zajmował się zaspokajaniem głodu. Złapał Lentarosa za kołnierz i z całej siły przywalił mu z pięści z lewej strony jego twarzy puszczając natychmiast materiał.
Miał nadzieję, że to podziała, że w taki sposób spełni jakoś jego chęć bycia 'ukaranych' bez musu użycia na nim broni. Miał nadzieję, że nawet anielica uzna tao za odpowiednią reakcję, w końcu postanowił ograniczyć się, do jednego, ciężkiego ciosu.
Inna sprawa, że kiedy pieprznął z całej siły w androida, odczuł to boleśnie na całej powierzchni ręki, wewnątrz jej i jeszcze po kościach. Zacisnął szczęki powstrzymując się od syknięcia z bólu. Głupi pomysł. Teraz już zdawał sobie z tego sprawę. Cóż, ich rozmówca też musiał to na pewno odczuć, w końcu cios był poprawny, a mięśnie Kirina zacne, idealne do wyprowadzania takich właśnie ciosów. Szkoda tylko, że żyrafi móżdżek nie potrafił na czas skojarzyć niektórych faktów, a wymordowany natychmiast odskoczył do tyłu podziwiając swoje dzieło i trąc ukradkiem drętwiejący nadgarstek.
Ty mechaniczna cholera, teraz to sobie nagrabiłeś.
Myśli, lepsze i wspanialsze od mowy. Tylko on miał do nich dostęp i dla zachowania pozorów wymusił grymas neutralny na swojej twarzy, może nawet lekko się uśmiechał prezentując samozadowolenie, w głównej mierze jednak starał się zagłuszyć prąd wędrujący po kończynie.
- To Ci zrobi dużo lepiej. Nie będę przystawał na twoje propozycje. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Reb, ratuj, mnie tu ręka umiera, kobieto...


Ostatnio zmieniony przez Kirin dnia 05.10.15 15:01, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 9:24  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
- Phoebe, staram się być honorową osobą na ile potrafię. Zadając wam ranę psychiczną, a wiedząc że sam jestem na nie odporny, nie mogę postąpić inaczej niż pozwolić na ranę fizyczną by wyrównać rachunki. To nie cyrki. - Wolał wyjaśnić jej dlaczego to wszystko robi, bo najwidoczniej nie pojmowała skąd pomysł tego działania. Teraz, jak usłyszała to, powinna chyba zrozumieć o co chodzi, prawda? Tu nie chodzi o cyrki, albo o to żeby się rozstać.
Trzeba wyrównać rachunki. A chyba DOGS znają się na tym, prawda? Więc raczej powinni tak robić.
Zwrócił uwagę ku Kirinowi, a na jego kpienie zareagował delikatnym uniesieniem kącików ust do góry. Och, doprawdy?
- Ostatnio nie daliście mi powodów do nauki. - Rzucił, w pewien sposób tajemniczo. Jakby nie było - spotkanie w barze z Growlithe'm i Arthurem wtedy nie dało tak wiele powodów do nauki. Szef uczył się latać, jego podwładny uczył się krwawić i umierać na podłodze...
Swoją drogą później ratował tego podwładnego przez zeżarciem przez Mirę, więc chyba na razie wiele się nie nauczył.
Uniósł nieznacznie brwi do góry, widząc że Kirin rezygnuje z użycia broni. Zamierza użyć ku temu pięści? Może nadnaturalnych zjawisk? Może własnej broni?
Widząc jednak do czego zmierza, chciał mu powiedzieć żeby tego nie robił. Serio, nie robił.
Nie zdążył. Uderzenie było silne i "wgniotło" policzek, lecz sama konstrukcja mechanicznej czaszki pozostawała bez naruszenia. Jedynie skóra została wgnieciona, co pozornie mogło wyglądać jak uszkodzenie szczęki.
Hm...
Oby to wystarczyło dla jego samozadowolenia. No proszę, nawet grymasi lekki uśmiech! Czyżby pomogło?
- Mam tylko nadzieję że to wystarczy. - Odpowiedział, kierując się w stronę swojej odrzuconej broni. Była kawałek dalej, ale nie zamierzał jej porzucać, co to to nie. Mogli wszak bez problemu obserwować jak idzie, podnosi, a potem przywiązuje broń ponownie do swojego pasa. Nic groźnego, prawda?
- Hm... Niektórzy wymordowani potrafią popaść od czasu do czasu w szał, prawda? Spotkaliście się z takim przypadkiem? - Spytał, zupełnie nieświadomy faktu że z takim "przypadkiem" rozmawia. Chciał spytać, bo wolał z góry zaznaczyć, że MOŻE ich zaatakować, i wcale niezamierzenie. Musi mieć jednak podstawy do wyjaśnień, i jeśli mieli okazję poznać takową osobę, nie będzie musiał tłumaczyć swojego punktu widzenia od samych fundamentów.
Po załatwieniu spraw ze swoją bronią powrócił na miejsce w którym poprzednio stał, splatając dłonie za plecami w oczekiwaniu na odpowiedź.

Hooray dla krótszych postów!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 15:28  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
- Nie kupuję tej bajeczki.
Nadal nie wierzyła w bajdurzenie o honorze i sprawiedliwym odpłacaniu się za jakieś wyrządzone krzywdy. Powiedzenie, że zachowanie androida w jakiś sposób zraniło Psy, było raczej dziwne. Lepiej już stwierdzić, że postąpił skrajnie głupio i najlepszą dla niego nauczką za to była natychmiastowa niechęć ze strony nowych znajomych i brak możliwości uzyskania pożądanych przez siebie informacji.
A po co jakieś dalsze przedstawienia? Tego nie była w stanie pojęć. Faceci są po prostu jacyś dziwni, z hopla na punkcie spraw typu honor. Wiadomo, to też ważna rzecz, ale tutaj już jej waga zakrawała o zdecydowaną przesadę. Zgodnie ze zdaniem anielicy, obecne wydarzenia były całkowicie zbędne. Miała nadzieję, że żyrafiasty podzieli jej zdanie; gdy jednak tylko zaczął ją wymijać od razu pojęła, że jest wręcz przeciwnie. Wiedziała, że już teraz go nie zatrzyma. Za to praktycznie od razu wpadł jej do głowy iście diabelski pomysł. Głupi, aczkolwiek całkowicie szalony i nic już nie było w stanie jej od tego odwieść. Pozwoliła swemu podopiecznemu wyjść naprzód i nie skomentowała tego czynu ani słowem, za to sama obróciła się na pięcie i powróciła pod kontener, gdzie spoczywała reszta alkoholowych zapasów.
Zanim jeszcze Vincent odrzucił broń, dziewczyna już ustawiła w rządku dobrych kilka butelek. Z brzękiem przedmiotu o ziemię przygotowanych było już około dziesięciu, zaś z pierwszej z nich albinoska pociągnęła sporego łyka. Skrzywiła się też zaraz, z dezaprobatą spoglądając na domowy napój. Siedziała po turecku niczym władczyni całego tego dobra i tak też się czuła, gotowa zarządzać ową własnością w sposób jak najsurowszy. Byle czego trzymać nie będzie.
- Fuj - wymamrotała pod nosem. Wzięła porządny zamach i w tym samym momencie, w którym pięść wymordowanego spotkała się z metalową twarzą, rozległ się brzęk szkła stłuczonego o boczną ścianę budynku sąsiedniego do baru. Hałas jeszcze dobrze nie rozbił się echem po okolicznych stronach, a anielica już trzymała kolejny trunek, który po spróbowaniu również nie otrzymał jej aprobaty. Już szykowała się do kolejnego rzutu, kiedy padło pytanie.
- No jasne! - rzuciła głośno i wyraźnie, by Lentaros na pewno usłyszał jej odpowiedź. Wskazała też na swój prawy policzek, gdzie jawiła się różowa blizna, choć z oddali z pewnością nie było jej widać. - Mam nawet pamiątkę po jednym takim - dodała jeszcze. Zaraz też przypomniała sobie, co właśnie zamierzała uczynić.
Kolejne szklane naczynie zakończyło byt na ścianie z nieprzyjemnym dla ucha destrukcyjnym brzękiem.
Vincent ją pewnie za to zabije, ale mniejsza o to. Taka jest kara za bezmyślne rzucanie z pięściami na metalową puszkę, czym zapewne zrobił sobie większą krzywdę, niż gdyby wdał się w normalną bójkę z jakimś człowiekiem. Zdecydowanie temu panu nie potrzeba już więcej procentów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 20:56  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Dostało mu się. Tak widowiskowo i do tego całkiem mocno. Teraz Kirin posiadał już wiedzę, która następny raz kazałaby mu zastanowić się, zanim przywaliłby w androida gołą pięścią, ale nie żałował. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, pozostanie mu w pamięci na długo, jako ważna lekcja życia. Poza tym, załatwianie spraw przy użyciu własnych kończyn brzmiało dumniej, niż gdyby miałby to zrobić bronią, do tego nawet nie swoją.
Wyszczerzył zęby w triumfalnym uśmiechu. Rebeka też musiała uznać to za najlepsze rozwiązanie, skoro nawet nie zareagowała. Kto wie, może nawet go pochwali. Zaraz, za chwileczkę... usłyszy od niej jakieś słowa... cokolwi- BRZDĘK.
Dźwięk tłuczonego szkła przebił się przez cały hałas związany z tą małą szamotaniną i odgłosami pożywiającego się pająka. Przez jego ciało przeszedł nieistniejący prąd. Wziął głęboki oddech i rzucił w stronę Lentarosa niepewne spojrzenie. Czy on też to słyszał? Ten dźwięk? To brzmiało prawie jak...
- … moje butelki. - Obrócił głowę niemal jak czołg, powoli i z narastającą w sercu grozą skierował swój wzrok na piknikująca przy jego zapasie Rebekę. Chyba bawiła się w najlepsze. W czasie kiedy on zajmował się ich nowym znajomym-nieznajomym, ona postanowiła zająć się 'swoim' problemem, jakim było nadużywanie procentów przez wymordowanego.
Rozłożył ręce w niemej bezsilności i wydał z siebie dziwny dźwięk, coś pomiędzy cichym 'nieee' a jękiem niedowierzania. Jego głos stał się bardziej piskliwy, niż wtedy gdy powalił go pająk, czy gdy rąbnął w Lentarosa przy okazji chyba naruszając wszystkie paliczki.
Wyciągnął ręce przed siebie niczym zombie i ruszył na kobietę. Dziwne, że siedziała tyłem do nich. Mając odrobinę wiedzy o żyrafowym powinna wiedzieć, że coś takiego jak 'nie wolno atakować z zaskoczenia' ani 'kobiet bić nie wolno' są dla niego tak samo istotne w życiu co kościelne kazanie z piątku, z godziny osiemnastej.
Znalazł się przy niej w paru kroko-skokach wyzwalając w sobie jakieś nieznane nikomu wcześniej pokłady energii. Objął ją w pasie jednym ramieniem i podniósł wysoko ponad grunt, wolną dłonią starając się odzyskać trzymany przez nią jeden z drogocennych skarbów.
- Nie odpierdalaj cyrków Reb, wiesz ile to jest warte? Nie wiedz ile siły mnie to kosztowało? Serio, są lepsze metody dręczenia mnie, weź to odstaw kobieto, bo nie ręczę za siebie. Nie rób mi tu piekła na ziemi, moje serce pęka z każdą tą butelką. - Gadał niemalże ciągiem z rosnącą desperacją w głosie. Mogli się szarpać, ale to on miał przewagę wzrostu i siły, zresztą podniósł ją po to, by oddalić się o kilka metrów i uniemożliwić zniszczenie reszty flaszek. - No weź no, puść to... sprzedam ze dwie, kupię Ci fajną kieckę, albo jakieś te no... sznurki, nitki... jakkolwiek to się nazywa, wiesz o co mi chodzi.
Ekspresje na jego twarzy zmieniały się co kilka chwil, od złości po błagalne oczy szczeniaczka, od zaciskania zębów, bo pozorne opanowanie się. Szał wymordowanego to to nie był, ale Lentaros mógł na własne oczy zobaczyć, jak skomplikowanymi istotami byli wymordowani, trochę ludzie, trochę zwierzęta. Oczywiście nie każdy był taki jak on, bo Vincent znajdował się pewnie blisko dna wartości wymordowanych, ale dzięki temu bardzo dobrze oddawał swoją osobą klimat Desperacji. Był nawet tak samo brudny, jak wszystko dookoła. Trwała tutaj niezwykle intensywna walka.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 22:09  •  Tyły budynku - Page 5 Empty Re: Tyły budynku
Nie mógł przekonać anielicy do wartości jego działania, acz dostrzegał co działa poprzez plecy Kirina. Przyznawszy szczerze to chyba jedyny powód dla którego nie uruchomił odruchowo tarczy Aegis by zupełnie usunąć jakiekolwiek efekty uderzenia.
Jej zachowanie było skrajnie nielogicznie, niepodparte w żaden sposób NICZYM, a to JEMU zarzucała że nie kupuje jego bajeczki i coś kręci.
Doprawdy? To jak wyjaśni swoje działania? Miał ochotę aż o to spytać, ale nim to zrobił, uzyskał wpierw odpowiedź na swoje pytanie, a potem miał okazję przyjrzeć się reakcji Kirina na niszczenie jego "skarbu". Materialista, hm? Nie zmieniało to faktu, że nie postępował właściwie wobec kobiety. Nawet jeśli takowa źle robi - nie wolno stosować przemocy. W żadnym stopniu.
A już zwłaszcza nie wobec anioła.
Stąd też odsunięcie się Kirina wraz z nią tylko pomogło androidowi w wyprowadzeniu jego planu. Nie zwracając ich uwagi w żadnym stopniu, podszedł za Kirina i wymierzył w tył głowy jeden, skuteczny cios łokciem. Siła nie była tak wielka by wywołać spustoszenie w czaszce wymordowanego, ale z pewnością wystarczająca, by go ogłuszyć. Miał opracowany cały plan upadku obojga, i był gotów ich przyjąć po tym ataku, co też zapewne zrobił, łapiąc w lewe ramię anielicę wypuszczoną z uścisku Kirina i odkładając ją na stopy, po czym Kirina odkładając ostrożnie na ziemię.
- Wybacz mi że byłem zmuszony do użycia siły wobec niego, ale w stanie upojenia alkoholowego ludzie nie reagują racjonalnie. Poza tym - nie mogłem patrzeć jak krzywdzona jest kobieta. Zanim spytasz - nic mu nie jest, ogłuszyłem go. Sprawdź sama. - A jak go obudzić z tego ogłuszenia? Zawsze można skorzystać z metody którą już do teraz używała anielica na pozbywanie się płynów, tylko nieco mniej inwazyjnie. Wylać mu na twarz. To wciąż zimny płyn, jaki powinien go ocucić. Oklep po twarzy też pomoże.
Android przyklęknął na lewym kolanie obok Kirina, opierając skrzyżowane przeguby dłoni na wyciągniętym do góry kolanie, obserwując Kirina. Z jego wyliczeń nie powinien posiadać żadnych uszkodzeń i po obudzeniu jedyne co będzie czuł od tego ciosu, to migrena, może też początkowo nieznaczną dezorientację.
Nic groźnego, jednakowoż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach