Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next

Go down

Pisanie 23.09.15 21:43  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Skoro się uparł na ograbienie konwoju - nie zamierzała go od tego odwodzić. Co innego, gdyby ładował się na pewną śmierć, wtedy zapewne zareagowałaby ostrzej i zmusiła do zmiany planów. O ile w ogóle można uznać, że jakiś miał - był osobnikiem na tyle nieprzewidywalnym, że mogła się spodziewać po nim dosłownie wszystkiego.
Owszem, wpatrywała się w plecy swego podopiecznego. Choć irytowało ją jego pozbawione krzty szacunku zachowanie, była do niego przyzwyczajona. Zazwyczaj podobne sprawy wytykała mu dla zasady. Bez tego nie byłaby sobą, choć może zignorowanie przyniosłoby lepszy skutek niż odbijanie piłeczki. Chociaż i tego nie dało się stwierdzić stuprocentowo, jako że u tej dwójki Psów dosłownie wszystko było możliwe. Rebekah mogła teraz równie dobrze zdzielić siedzącego mężczyznę w łeb, mogła też dosiąść się i podpieprzyć mu jedną z butelek - każda z opcji była jednakowo prawdopodobna, a póki co nie zdecydowała się na żadną z nich. Przez chwilę stała i przypatrywała się wymordowanemu, taksując go surowo od góry do dołu, w trakcie gdy pozbywał się kolejnych i kolejnych trunków.
Przemknęło jej przez myśl, że powinna mu przerwać. W stanie upojenia raczej nie będzie zbytnio łatwy do ułożenia, o spokojnym powrocie do kryjówki już nie mówiąc. Nawet na trzeźwo pewnie zrobiłby jej na złość, jednak jeżeli straci przytomność umysłu, będzie jeszcze gorzej. Wychudzona dziewoja nijak nie miała szans zawlec ogromnego chłopa taki kawał do siedziby, o tym nie było mowy. Modliła się więc w duchu, żeby nie przeholował, bo to zapewne oznaczałoby całonocne czuwanie nad nim w obskurnym zaułku za desperackim barem. Nawet leżeli we własnej norze warunki miała słabe, to wolałaby kiepski materac i kawałek koca od spędzenia nocy dosłownie na ulicy. Nie wiadomo, co się mogło tutaj dziać po zmierzchu.
- No wiesz co? Nieładnie tak nie chcieć się z nikim podzielić. Nawet, jeżeli teraz mówisz o samym sobie, deklu - skomentowała zgryźliwie, jednocześnie odrywając na chwilę plecy od ściany i poprawiając dół luźnej, połatanej bluzki. I tak notorycznie zsuwała jej się z jednego ramienia, ale najwyraźniej taki był zamysł producenta.
Oparła się z powrotem o chropowatą powierzchnię i zauważyła jedną, ciekawą rzecz. Dziwaczne dudnienie rozchodziło się po ścianie, docierając też do ciała Reb, co zrazu ją zastanowiło. Co u licha? Przez większość czasu głowę miała skierowaną ku wygłupiającemu się Kirinowi, któremu planowała za chwilkę lub dwie podprowadzić jeden z trunków, by "ratować jego sumienie od chciwości". Nie zauważyła więc, że po drugiej stronie pojawił się większy cień. Dostrzegła to dopiero po chwili i obróciła się w tamtym kierunku tylko po to, by spojrzeć prosto nie w jedną, ale cztery pary ślepi.
Przez chwilę ją zamurowało, by zaraz odsunęła się gwałtownie, nie wiadomo czy z obrzydzenia, czy po prostu z ostrożności (tej, która mówi "To jest jakiś potwór, uciekaj jak najdalej i zabij, nim złoży jaja"). Fakt faktem, wykonała dość żywy krok w kierunku swego siedzącego na ziemi podopiecznego. Tyłem. To się nie mogło skończyć dobrze.
W trakcie, kiedy Kirin okazywał żywe zainteresowanie swoim stopom, anielica potoczyła się dokładnie na jego kolano i przechyliła się przez nie, tracąc równowagę. Koniec końców wylądowała całą środkową częścią ciała na Vincencie, majtając nogami w stronę ogromnego pająka. I miała w nosie to, czy przypadkiem nie ryzykuje stłuczenia którejś butelki, bo kompletnie nie panowała nad tym, co się dzieje. W końcu straciła równowagę nie ze swojej winy i nie za bardzo miała kontrolę nad tym, w którą stronę leci.
-Oooooocholeracotojest - wyrzuciła z siebie jednym tchem, chociaż przecież doskonale wiedziała, co widzi. Inna jednak sprawa, skąd wielki stawonóg wziął się na ścianie i czemu postanowił się z nią pobawić w "a kuku!".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.15 22:32  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Kiedy przestawał pić, miał ochotę na nowo poczuć jak to jest mieć pełną buzię. Kiedy już pił, zaczynało mu się to nudzi i miał dość. Taki stan rzeczy powtarzał się w kółko i nie był w stanie go przerwać. To absurdalne zachowanie dawało mu dziwną satysfakcję, a do tego fakt, że nikt go nie powstrzymywał. Czuł się tak cholernie dobrze mogąc bez skrupułów sięgać po kolejną butelkę i oglądać jej zawartość pod światło.
Był idealnym przykładem tego, jak bardzo można ignorować to, co się dzieje dookoła. Egoistycznie myślał teraz tylko o sobie, bądź o swoich butelkach. Zgłębianie tajemnicy serdelkowatych palców u nóg pochłonęło go do tego stopnia, że kiedy Rebekah przewaliła mu się przez kolana, z automatu wyciągnął rękę przed siebie, by zamortyzować jej upadek, ale nie poświęcił sekundy, by próbować dociec, z jakiego to powodu anielica tak bezceremonialnie się na niego rzucała. Jasne, był piękny, młody i mądry, a oni znajdowali się w jakiejś ciemnej dziurze, nikogo nie było dookoła, ale wyjaśnili już sobie chyba nie raz, że niekoniecznie oczekuje od niej jakichś form adoracji. Zatopił swoje palce w jej długich, białych włosach chcąc podtrzymać jej głowę, lecz druga ręka sięgała po butelkę. W takiej pozycji trudniej było mu ją otworzyć, ale jakimś dziwnym sposobem tolerował całą tą akcję, tyle że nie miał zamiaru dodawać nic od siebie. Skoro aż tak bardzo na niego leciała, pozwolił jej się adorować, ale nic poza tym. Może zwróciłby uwagę, gdyby zaczęła go lizać, ale nie widział na jej twarzy przejawów takiej potrzeby.
Ogólnie miała dziwny wyraz twarzy. Wpatrywała się w coś mamrocząc coś pod nosem i praktycznie nie mrugała. W jej szeroko rozwartych oczach odbijał się jakiś mroczny cień. Kirin pokiwał głową. Teraz było wszystko jasne. Udawała, że umiera z głodu i chciała go wziąć na litość, ale w ramach odpowiedzi zagarnął flaszki nogą z dala od niej. Dotknął czegoś kudłatego i ciepłego. Powoli odwrócił głowę i zastygł z otwartą buzią natrafiając wzrokiem na wielgachnego pająka, który obdarzał go spojrzeniem kilku par ciekawskich oczu.
Puścił głowę Reb, schował butelki za swoimi plecami odsuwając je dyskretnie. Podłożył dłonie za plecy i powoli stał chwytając anielicę za ramiona. Pomógł jej wstać i chwycił obiema dłońmi za ramiona.
Nabrał powietrze w płuca i wypuścił je w przestrzeń nie spuszczając z oczu pająka.
- Liczę na Ciebie, Rebekah. Jestem zdolny przyjąć twoje poświęcenie. - Powiedział niskim tonem w iście królewskim stylu.
Puścił jej ramiona i w jednej chwili z dzikim kwikiem odwrócił się na pięcie, by zacząć szorować rękami po ścianach, szukał czegokolwiek, ogrodzenia, drabinki, odstającej rury, wszystko byle tylko znaleźć się wyżej i dalej od tego stworzenia. Wypite wcześniej trunki w żaden sposób mu nie pomagały i kiedy jakimś cudem znalazł się na pokrywie starego kontenera służącego za skład opadów poślizgnął się i z majestatem zwalił na brzuch. Zagryzał dolną wargę, a z jego głowy wyrosły dwa podkręcone różki. Ogon zakończony kitą owinął się wokół jednej z nóg, a Kirin, groźny wymordowany zwinął się w kłębek na podwyższeniu sycząc w kierunku pająka jak wściekłe zwierzę.
Jedno jest pewne. Gdyby takie pająki żyły w czasach kiedy żyrafy stąpały swobodnie po tej planecie, na pewno reagowały by właśnie w ten sposób na ich widok. Level E mógł jedynie cieszyć się, że nigdy nie zdarzyło mu się jeszcze dokonać pełnej przemiany w to długonogie zwierzę. Ucieczka przed wielkim, kudłatym stworem z szyją ponad dachem budynków, patykowatymi kończynami, do tego w stanie upojenia mogła by go przerosnąć.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.15 23:11  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Pary oczęt podążały za anielicą, która najwidoczniej w końcu zauważyła istotę tuż obok siebie. Yay! Jednak! Fakt że jej oczy były takie a nie inne, nawet jak była oddalona pod kątem 90 stopni od niej, Mira wciąż widziała ją bez problemu. Yay dla ośmiu ocząt! Lepsze niż dwoje, cztery czy sześć! Nikt nie przebije szczęśliwej ósemki!
Szczerze powiedziawszy, gdyby ktoś mógł rozczytać spojrzenie pająka i jego myśli, mógłby znaleźć głównie konfuzję na temat działania humanoidów. Za nic nie przypominały one reakcji tego typka w białym, ani też tego zimnego, bezzapachowego. Reagowali bez większego sensu, tym bardziej ten drugi.
Cichy skrzek wydarł się spomiędzy żuwaczek pajęczycy gdy poczuła dotyk na swoim odnóżu, a jej sierść nieznacznie się najerzyła. Gdyby nie to że ten zimny jej zakazał... Uuuch.
Powoli zszedła na ziemię, stając równo na niej wszystkimi ośmioma odnóżami. Teraz było lepiej widać jej rozmiar. Kirin mógłby usiąść na jej odwłoku po turecku i jeszcze byłoby trochę miejsca. Ciekawe jak to coś może biegać szybko, hm...
Tak, ciekawe, prawda?
- ...a!!!
Gdzieś w oddali było słychać zniekształcone nawoływanie, ale gdyby skupić trochę uszy, można było odnieść wrażenie że:
A) - Zbliża się.
B) - To męski głos.
I C, nawołuje jakieś imię. Prawdopodobnie to imię.
- ...ira!!!
Pająk jednak wydawał się nie zwracać na to uwagi. Oj nie, wprost znalazł idealną ofiarę do pobawienia się. Wykonała bardzo szybki "wyskok" ze swoich odnóży przed siebie, stając w odległości kilku centymetrów od nóg anielicy, wyzwalając wyraźny, głośny skrzek spomiędzy żuwaczek. Reb mogła bez problemu czuć jak powiewy wiatru owiewają jej łydki - najprawdopodobniej pajęczyca ją wąchała! I to dość intensywnie. Odgłosy ocierających się o siebie żuwaczek musiały nie należeć do przyjemnych, prawda?
- Miiiira!!!
Głos się zbliżał, co spowodowało że pająk nieznacznie się odsuną, nie powodując jednak żadnych innych dźwięków oprócz tupoty swoich ośmiu odnóży. Czyżby obawiała się tego nawoływania?
Chyba można to sprawdzić, nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.15 15:57  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Gdyby miała co do tego jakiś wybór, z własnej woli na pewno nie wpakowałaby się wymordowanemu na kolana. Jeszcze czego! Do kieszeni - owszem, czasami zdarzało jej się tam siedzieć, ale to kompletnie co innego. Cóż jednak, skoro grawitacja nie zapytała anielicy o zdanie i popchnęła ją gwałtownie w kierunku podłoża, do którego drogę przegradzało cielsko mężczyzny. No nie miała większego wyboru. Zresztą, dla Reb nie miało to jakiegoś przełomowego znaczenia. Żeby zainteresował jakiś osobnik płci przeciwnej, musiałby być przynajmniej trochę ładniejszy i bystrzejszy od małpy, a z punktu widzenia dziewczyny Vincent żadnego z tych przymiotów nie posiadał. W końcu żyrafy od człowieka dzieli zdecydowanie dłuższa droga ewolucyjna, trudno więc wymagać, żeby jej podopieczny wykazywał się jakimiś niewiarygodnymi atrybutami. Nie raz i nie dwa słyszała szydercze głosy dotyczące swojego zwyczaju szwendania się za Dobermanem krok w krok, co poniektórzy aż zanadto wybiegali w swoich wyobrażeniach, jednak niewiele sobie z tego robiła. Najzwyczajniej w świecie wypełniała swoje zadanie, a że przy tym musiała się z podopiecznym użerać jak w jakimś starym małżeństwie... nie jej wina.
Gdyby nie była w tej chwili zszokowana pojawieniem się ogromnego pająka, zapewne zdziwiłaby się z innego powodu. Udało jej się nie rozbić głowy o podłoże tylko dlatego, że mocno już wstawiony Kirin mimo wszystko zareagował. Niesamowite, można by rzec, przynajmniej dla Rebeki, która nie spodziewałaby się aż tak wielkiej uprzejmości z jego strony. Naprawdę.
Ale i tak złudzeń pozbyłaby się wyjątkowo szybko, tak jak i teraz choć trochę skonfundowana, zdecydowanie była w stanie wyobrazić sobie wymordowanego zachowującego się w taki, a nie inny sposób. Sprawa wyjaśniła się dokładnie w momencie, kiedy postawił skołowaną albinoskę na nogi tylko po to, by zrobić sobie z niej żywą tarczę. Słysząc jego wywód, skrzywiła się od razu i obróciła górną część ciała, gotowa walnąć mężczyźnie porządną reprymendę.
Tylko że jego już tam nie było.
Zerkała na zmianę w przód na wielkiego pajęczaka i przez ramię, wyszukując, gdzie też podział się jej towarzysz niedoli. Szybko zlokalizowała go wdrapującego się na kontener. Zrobiła kila szybkich kroków w tył.
- V-vince? Vince, co ty u cholery odpierdalasz? - zawołała za nim i dokładnie w tym momencie usłyszała, jak ciężar jego ciała uderza o kontener. Obróciła głowę na chwilę w tamtą stronę, jednak wielki stawonóg znów znalazł się przy niej. W tle ktoś coś wołał, ale dla dziewczyny głównym bodźcem brzęczącym w całym ciele była mocno niekomfortowa bliskość zwierzaka. Cofnęła się znowu, o mało nie wpadając na jakąś wystającą rurę. Na całe szczęście pająk chociaż trochę się odsunął, bo Reb nie miała już zbyt wielkiego pola manewru. A nie wyglądało na to, by jakikolwiek rycerz w lśniącej zbroi miał ją wybawić z opresji. Dziś prawdziwych dżentelmenów już nie ma...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.15 18:17  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Żyrafi ogon uderzał rytmicznie o pokrywę kontenera niemalże upodabniając się w swym zachowaniu do psiego. Nie panował nad nim, dlatego metaliczny dźwięk przypominający stukanie widelcem o puszkę tym bardziej go irytował. Chciał go złapać i powstrzymać przed ruchem, ale zamiast tego przykucnął opierając się dłońmi z przodu ciała.
Głoś. Na pewno coś słyszał. Teraz, kiedy był już poruszony i całkowicie stracił zainteresowanie swoją zdobyczą, jego zmysły i czujność powróciły do normy dla wymordowanego, a więc wyczuwał znacznie więcej. To nie było tak, że nagle w jego głowie pojawiała się myśl, że ktoś jest dokładnie tu i tu. Był to bardziej impuls, nienaturalne uczucie niepokoju mylone czasem także z instynktem. Zatrzymany tak w połowie wykonywanej czynności zastygł wpatrując się w jeden punkt. Kilka myśli naraz pojawiło się w głowie i nie mogły złożyć się w całość. Wypity alkohol dawał o sobie znać, chociaż jak na taką ilość, to i tak trzymał się świetnie. Trunek rozwiązał mu trochę język, ale sytuacja nie prowokowała do mówienia. Wolałby w tej chwili zachować całkowitą ciszę i udawać, że jest tylko elementem dekoracyjnym z otoczenia.
Zignorował to. Głos nie był tu wcale ważny, skoro wydobywał się z daleka, nawet nie musiał mieć wcale związku z ich sytuacją. Otrząsnął się z odrętwienia i podpełzł do skaju kontenera. Wypatrzył jakąś rurę i powoli zaplótł wokół niej ogon chcąc zachować równowagę. Wychylił się poza bezpieczną krawędź i sięgnął długimi rękami w stronę Reb chcąc jej pomóc wspiąć się obok siebie.
Zanim jednak dziewczyna mogła dostrzec jego wyciągnięte dłonie, do jego uszu ponownie dotarło urwane wołanie, jakby ktoś obracał się i wykrzykiwał coś, dlatego tylko część wypowiedzi do niego dotarła. Dziwiło go też, że pająk ot tak stał sobie po prostu i wyglądał jak ciekawski kot obserwujący panikujące na jego widok ptaki, chociaż wcale nie był głodny.
- Pająki to nie jest ssoś, co darzę wielką sssympatią. - Prychnął w jej kierunku machając mocniej ręką, żeby ją wreszcie zauważyła. Wiszenie tak zgiętym w pół było niekomfortowe, a chociaż jego życie było przesiąknięte niewygodą, wcale nie miał zamiaru dodawać jej sobie, kiedy wcale nie musiał.
Mira?
Kolejne nic nieznaczące słowo, które wpadło mu do uszu przez wyczulone zmysły. Nie potrafił w tej sytuacji określić kierunku, ani dystansu dzielącego go z właścicielem głosu, ale kiedy tylko anielica wspięła się obok niego, bądź nie, wyciągnął wysoko szyję i obracał nią we wszystkie kierunku w poszukiwaniu właściciela tegoż głosu. Może akurat natrafią na jakiegoś pogromcę monstrualnych pająków, który jest właśnie w trakcie łowców na tego osobnika.
Spojrzał na pająka i skupił się na jego wielu parach oczu. Małe były dziwne, ale wielkie biły na głowę wszystkie gatunki, które do tej pory widział. Praktycznie mógłby oglądać się w tych oczach, były tak czyste i błyszczące. Coś intrygowało go w postaci tego stworzenia, chociaż nie wiedział jeszcze co dokładnie.
Jeżeli faktycznie to coś było tylko ofiarą jakiegoś strasznego bydlaka specjalizującego się w unieszkodliwianiu ich, to mógłby poczuć nawet odrobinę sympatii. Ot takie zwierzęce współczucie.
Odplątał ogon i zmusił go do zaprzestania kiwania się na boki. Jego szczęki zacisnęły się i czekał już tylko na coś, co miało się zdarzyć. Szybko wyrzucił z myśli sytuację, w której miałby nawet bronić pajęczaka, dlatego syknął w jego stronę i uderzył pięścią w kontener chcąc wywołać jakiś hałas. Gotowy na akcję w stylu: "Nie rusz tej kobiety, ja jestem tutaj, mną się zainteresuj" czekał aż bydle zmieni punkt, w który tak usilnie patrzy, jednocześnie jednak, z jego gardła wydobyło się kilka głośnych, ale nie tak wyraźnych w swej treści i intencji jakby chciał słów.
- Kimkolwiek jesteś, choooś tu i weź tego stwora, jak już krzyczyssss jak obłąkany.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.15 19:36  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Pajączek wydawał się być cierpliwy, a nawet jak Kirin mógł dobrze zauważyć - niechętny ku atakowi na dwójkę, wystraszoną jego widokiem istot. Wyglądał raczej na zaciekawionego, testującego ich cierpliwość i strach, jakoby sprawdzał reakcje na własne działania. Osiem oczu dawało wyraźny obraz z całkiem ładnej perspektywy, pozwalając na pełną obserwację zachowań zezwierzęconych ludzi. Kto wie, może była mądrzejsza niż się wydawało na pierwszy rzut oka?
Wszystko jednak się zmieniło, gdy wymordowany zasyczał wyraźnie na stawonoga, bijąc w pojemnik, próbując go tym odgonić. Zamiast odgonić, wymusił reakcję obronną. Sierść pająka się zjeżyła, a takowy wydał przenikliwy, wprost bolący w uszy (zwłaszcza kogoś ze zwierzęcymi zmysłami) skrzek, jednocześnie uderzając dwoma, przednimi odnóżami o ziemię. Próbował w ten sposób najprawdopodobniej przestraszyć ich, lub chociaż zapewnić sobie bezpieczeństwo postawą niezachęcającą do walki. Pająk zaczął też się poruszać, chodząc poruszając się po pół-okręgu przed nimi, chcąc chyba dać wrażenie iż próbuje ich zaatakować, otaczając ich jak myśliwy zwierzynę. Może, może nie.

Nawoływanie na pierwszy rzut oka nic nie dało, ale po chwili dało się usłyszeć coś, co przykuło uwagę pająka. Jakiś ruch zza rogu, odgłosy szamotaniny. Obróciła się tyłem do dwójki, przygotowywując się jakoby na przyjście nieznanego.
A może jednak znanego?
- Było zamknąć parszywą mordę, a nie wydzierać się na całe apogeum! - Skrzekliwy ton męski był na tyle głośny i wyraźny, że nawet z takiej odległości mogli to usłyszeć. Podobnie jak i następujące po nim odgłosy szamotaniny, aż do momentu krótkiej przerwy.
- ... CO?! DLACZEGO NIC CI-... - Okrzyk przerwany w połowie słowa, wprost niepokojąco urwany, a tuż za faktem ciszy poleciał - hm, to dobre określenie - jego twórca. W sumie ciężko było dostrzec konkretne cechy jego wyglądu, głównie przez fakt że wyleciał zza rogu i zanurkował w kupę śmieci z baru głową do przodu, tak zostając zresztą. Niektóre śmieci wyleciały w powietrze, wykonując piękne obroty w powietrzu godne oceny 10/10 od trzech sędziów, przykrywając osobnika sobą potem, inne zwyczajnie się rozsunęły, pozwalając na zatopienie "dowodów". Tylko buty wystawały zza gruzu, desek, szmat i innych, nieprzydatnych śmieci.
Długo nie trzeba było czekać na prowidera działań. Lentaros wyłonił się zza rogu, a zauważenie Miry sprawiło na jego bladej twarzy subtelny uśmiech.
Wcale nie zwracał uwagi na trzy noże wbite w jego ciało. Jeden w lewy bok, jeden trzymał się w klatce piersiowej, trzeci był zanurzony w prawym ramieniu.
- Mira. Zostaw ich. - Wyżuty z emocji ton wydostał się spomiędzy nie-poruszających warg, a pająk niemal jak zbity pies przysuną się do swojego "pana", po czym obszedł go i zbliżył się do zanurzonego w śmieciach ciała.
- Nie, Mira. Masz karę za ucieczkę, nie będziesz go jeść. - Cichy, zbity skrzek dezaprobaty zaistniał przez chwilę, a potem zgasł. Android podniósł swój wzrok na dwójkę znajdującą się na kontynerze i wzruszył lekko ramionami.
- Wybaczcie jej zachowanie. - Po tych słowach zajął się wydobywaniem noży ze swojego ciała. Jeden wyjęty, rzucił gdzieś w bok bez patrzenia. Kolejny wyszarpany, podobnie.
Uch, ten w ramieniu się chyba zaklinował. Dejm.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.15 20:34  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Gdzieś z niedalekiej odległości za plecami Rebeki dobiegało rytmiczne stukanie czymś bliżej nieokreślonym o jakiś metal. Domyślała się, że to jej nerwowy towarzysz wyczynia coś dziwnego, w trakcie gdy sama dziewczyna stoi twarzą w twarz z potworem... o ile wgapiające się w nią oczyska i poruszające się miarowo szczękoczułki można w ogóle do twarzy przyrównywać, bo tej ludzkiej z pewnością nie przypominały.
Wcześniej cofając się natrafiła na jakiś niesprecyzowany przedmiot, który uniemożliwił jej jednostajne przebieranie nogami do tyłu. Zatrzymała się na moment, ale nie chciała też, by pająk zaczął się nie daj Boże zbliżać. Odsunęła się więc od ściany na pół kroku i wyminęła przeszkodę. Wpatrywała się cały czas w nieznajome stworzenie, wypatrując wszelakich oznak agresji i w dalszym ciągu przemieszczała się wzdłuż budynku. Niewyraźne wołanie powoli przybierało na głośności, co dosyć dawało anielicy do myślenia. Mogło być kompletnie niezwiązane ze sprawą, a równocześnie mogło okazać się zbawienne. Teraz jednak nie miała jak tego stwierdzić.
Na początku nie zauważyła wyciągniętych ku jej osobie kończyn, jednak gdy zaczęły się intensywniej ruszać, zerknęła przez ramię i dostrzegła nachylonego z kontenera żyrafoludka. Rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku nieco już oddalonego pająka i pozwoliła sobie na krótkie odwrócenie się do stworzenia tyłem, by przy pomocy ramion swego podopiecznego wydrapać się na dość wysoki przedmiot. Na szczęście gdzieś w połowie wysokości znajdowało się coś w rodzaju uchwytu, dzięki czemu już po chwili Rebekah znalazła się na pokrywie. Od razu wykorzystała tę okazję, by schować się za Kirinem, który bądź co bądź powinien tu robić za faceta i mieć na tyle odwagi, by zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Właściwie to wspinaczka na kontener nie mogła im zbyt wiele pomóc, skoro stawonóg mógł sobie swobodnie chodzić po ścianach, jednak albinoska jakoś raźniej czuła się w towarzystwie niemalże półmetrowego goryla niż samotnie, na ziemi. Najchętniej teraz zmniejszyłaby się do rozmiaru wróżki i schowała w kieszeni swego towarzysza, jednakże w stanie upojenia alkoholowego ten mógłby zapomnieć, jak łatwo jest uszkodzić siedemnastocentymetrowe dziewczę. Albo wpadłby na głupi pomysł, żeby rzucić ją pająkowi w formie przekąski. Nigdy nie wiedziała, czego się spodziewać po podpitym wymordowanym, więc nie chciała ryzykować utraty własnego zdrowia i życia.
Kolejna seria dziwnych odgłosów i urywany dialog niewiele jej mówił, a następująca po nich scena odrobinę zbiła anielicę z tropu. Najwyraźniej komuś nie spodobało się nawoływanie, chociaż nie było jeszcze pory ciszy nocnej - której nomen omen w Apogeum chyba nie honorowano zbyt ortodoksyjnie - i w ten sposób ten sam ktoś wykonał lot godny Małysza w kierunku kupy śmieci.
Wystarczyło poczekać dosłownie chwilę, by sprawca zamieszania ukazał się w polu widzenia dwójki Psów. Pierwszą podejrzaną sprawą wydały się Reb dziwne odstające elementy, które po bliższej obserwacji okazały się być rękojeściami noży powbijanych w ciało nieznajomego. Widok ten dosyć zaskoczył dziewczynę, ale osobnik zdawał się nie zwracać na to uwagi. Zaczynała podejrzewać, co może być przyczyną takiego zachowania - w końcu najlepszy kumpel jej podopiecznego miał kilka zmechanizowanych części, a że zadawała się z ową dwójką, stety lub niestety dość często, to zdążyła zaobserwować podobne sytuacje. Tak czy inaczej nieznajomy przemówił, zwracając się do... pająka. I nazywając go po imieniu. To dopiero dziwne połączenie.
- To... to twój, hm, pupil? - zapytała ostrożnie, przypatrując się z uwagą nowej osobie za budynkiem. Nie chciała być wzięta za wścibską. Cholera wie, czy mężczyzna nie postanowiłby poszczuć jej swoją bestią w ramach kary za zbytnią ciekawość. Nigdy nie wiadomo, co komu w głowie siedzi.
Ale wyglądało na to, że wszystko będzie w porządku. Ogromne pajęczysko nie zeżre ani Reb, ani Vincenta, a jego właściciel wyraźnie nie robił sobie nic z powbijanych w ciało ostrych przedmiotów.
- Może mogę jakoś pomóc? - dodała jeszcze, widząc jak ten siłuje się z ostrzem wbitym w ramię, które coś opornie zabierało się do wychodzenia. A młoda Zimmermann wbrew pozorom była miła istotą i interesowała ją niedola bliźniego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.15 22:28  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Nie. W ogóle go to nie przekonywało. Pająk mógł się nazywać Ciapek, Puszek czy Killerek, ale nawet najsłodsze miano nie sprawiłoby, że wymordowany zlazłby na dół ze swojej niekoniecznie ambitnej kryjówki. Jakby nie patrzeć, podziałała. Bydle nie zbliżyło się od nich, chociaż jego reakcja była dosyć gwałtowna. Tym razem, pchany jakimś niezwykłym przejawem odwagi, Kirin nie wycofał się nawet o krok, tylko tym bardziej zaczął syczeć w jego kierunku. Może uznał, że skoro pająk nie chce do nich podejść, boi się jego, a może zwyczajnie przypomniał sobie, że zostawił na ziemi pokaźną kolekcję pełnych jeszcze butelek. Jego zwierzęce uszy poruszały się do tyłu i do przodu podrażnione dziwnym dźwiękiem.
Sytuacja była o tyle dziwna, że kiedy gdzieś w tle przeleciał ktoś bliżej im nieznany i wylądował bez telemarku w stercie śmieci, mężczyzna w ogóle nie uznał tego, za ciekawe. Dopóki dzielił ich pokaźnej wielkości pajęczak, to co działo się za nim było mniej istotne.
- Hah, pupil? - Ze skupienia wyrwał go dopiero głos Rebeki i jego własna reakcja. Z jednej strony słuchał, a z innej wydawało mu się, że przecież tego nie robi.
Czy naprawdę był tu ktoś, kto mógłby wziąć sobie za zwierzątko domowe wielgachnego pająka? Był ładny i kudłaty, ale czy to bydle nie chciało przypadkiem spać ze swoim właścicielem w łóżku? Przynosiło mu gazety co rano i aportowało piłeczki? Wyobrażenie sobie tego wywołało na jego obliczu wątpliwi uśmiech. Zaśmiał się nerwowo i położył płasko rękę na krawędzi kontenera rezygnując w dalszego uderzania.
Cholera, oni chyba mówią poważnie.
Miał ochotę klapnąć na tyłek, ale dopóki nie był pewny, że nie zostanie zaraz opleciony siecią i zjedzony żywcem postanowił jednak się powstrzymać. Zmęczył się odrobinę i teraz oddychał głęboko i zdecydowanie głośniej. A Rebeka... zareagowała tak odmiennie od niego, że aż zachwiał się i koniec końców z cichym tapnięciem usiadł.
- Nie... poważnie? A pajączka też opatrzysz? - Zapytał kpiąco posyłając jej uśmiech podważający jej inteligencję. Była aniołem, okej, ale one powinny posiadać jakiś instynkt samozachowawczy. Nie wiedzieli z kim mają do czynienia, a zwykłe przeprosiny nie docierały do Vincenta. Żył już tak wiele lat, a jednak za każdym razem reagował bardzo podobnie, niezależnie czy sytuacja identyczna miała już w jego życiu miejsce, czy nie.
- Ehe, ehe... a teraz jeśliś łaskaw, weź na smycz swojego zwierzaczka zanim uzna, że jego pan jest od niego o połowię mniejszy i jednak nie musi się go słuchać. - Wydął dolną wargę i chwycił dziewczynę za ramię powstrzymując ją od zejścia na dół i ruszenia do akcji niczym miłosierny samarytanin.
Sytuacja wyglądała tak, jakby właściciele dwóch nielubiących się zwierzaków weszli sobie w drogę. A Kirin, nawet jeśli nie sięgnął jeszcze po żaden zw swoich noży, był zdolny w razie czego stoczyć walkę, nawet z wieloma parami odnóży, szczękami i tym wszystkim, co posiadał pająk, ot tak, dla zasady. W końcu to on był tutaj najbardziej basassowym zwierzakiem w okolicy.
Wykazał się za to przykładną ignorancją nie przejmując się tym, że obcy mężczyzna wyciąga sobie z ciała noże i nie wygląda na zaniepokojonego. Skoro on nie prosił o pomoc, to najwyraźniej jej nie potrzebował.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.15 9:41  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
- To jeden sposób by określić tą relację. - Odpowiedział bez dłuższego zawahania. Można nazwać Mirę jego pupilem, jego zwierzaczkiem, tresowaną bestią, lub też poprostu towarzyszem wędrówki. O dziwo, dzięki jej towarzystwie nie czuje się tak samotny - gdyby oczywiście mógł odczuć coś na styl samotności. Brak uczuć czasem bywa bolesny, ale chyba w tym wypadku to nawet lepiej, prawda? Nie czuć odosobnienia, alienacji, samotności, głodu czy bólu. Same plusy, patrząc z tego punktu widzenia.
- ten osobnik ma trochę racji, Panienko. To dość nieostrożne z twojej strony by proponować obcej osobie pomoc. Patrząc jednak na to, że on jest twoim towarzystwem, musisz mieć wyjątkowego pecha w dobieraniu takowego. - W między czasie mowy próbował odpowiednio pochwycić rękojeść noża i jakoś go wyjąć z ramienia, lecz kąt pod jakim zostało to wbite skutecznie utrudniał mu dobry chwyt i wyjęcie przeszkody bez uszkodzenia układu szkieletowego. Znalezienie dobrego mechanika mogłoby być problematyczne, dlatego też po krótkiej chwili starań poddał się i dodał do swoich poprzednich słów prośbę. - Jeśli jednak możesz - proszę, bardzo chętnie skorzystam z pomocy. Twój towarzysz może podejść i przypilnować mnie jeśli czuje obawy o twoje bezpieczeństwo. Obliguje się jednak do tego by nie zadać ci żadnych ran ani krzywd. Masz na to moje słowo. - Nie przywiązywał zanadto dużej uwagi do ich gestów na ten moment jeszcze, próbując przeanalizować zagrożenie i możliwe plany rozwoju sytuacji, a także ewentualny sposób wydostania ostrza własnoręcznie w wypadku gdyby nikt nie był w stanie mu pomóc.
Nie umknęło jednak jego uwadze to, że mężczyzna nie pozwala dziewczynie na ruch wedle własnej woli, dyktując przy okazji warunki Lentarosowi co do pająka. Android obrócił się by spojrzeć na pająka, a następnie powrócił do stania przodem do dwójki humanoidów, wzruszając nieznacznie barkami. - Żadna smycz nie zdołałaby objąć nawet jednej z jej odnóży, więc muszę odmówić. Nie blokuj ruchu Panience, takie zachowanie nie przystoi mężczyźnie. - Może i android nie powinien wiele mówić o zachowaniu "dżentelmeńskim", lecz fakt faktami używanie przemocy nawet w dobrej intencji to nie jest zachowanie jakie przystaje prawdziwemu mężczyźnie. Oczywiście - nie spodziewał się takiego spotkać na środku wyschniętego pustkowia, gdzie ludzie wbijają sobie noże w plecy by przeżyć, ale zawsze może powiedzieć to i owo na ten temat, prawda?
- Nie, Mira, zostaw te ciało. - Rzucił bez obracania się, słysząc ruch w kartonach i dźwięk przypominający sunięcie czegoś po ziemi. O ile on tego nie zauważył, tak tamta dwójka mogła spostrzec że pająk po chwili niepewności od ostatniego zakazu próbował "ukradkiem" wyciągnąć mięsiste ciało ze śmieci, lecz ponowny rozkaz ze strony androida sprawił, że odsuną się o kilka "tupnięć" i opadł na ziemię, podwijając odnóża. Można powiedzieć że usiadła lub położyła się jak wierny pies, czekający aż Pan opuści miejsce w jakim się znajdują. Znajdowała się też tyłem do nich wszystkich, więc oczy nie wbijały swoich ośmiu spojrzeń w nikogo. Yay! Horror zanikł! Przynajmniej na odrobinę. Hallelujah!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.15 19:39  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Zdecydowanie mogła się spodziewać, że coś złośliwego jeszcze w swoim temacie usłyszy. Tak było głównie z tego względu, że w praktycznie żadnej sytuacji nie szczędzili sobie uszczypliwości i było tak naturalne, że gdyby była zbyt długo uprzejma dla swego podopiecznego, to by się chyba pochorowała. No i nie widziała nic dziwnego w swojej wypowiedzi. Co innego, rzeczywiście w zaistniałej sytuacji. Zdecydowanie nie było typowym trzymanie ogromnego pająka w ramach domowego zwierzęcia, jakiekolwiek zajmowanie się stworem, nadawanie mu imieniu, tresura... jak psa, tylko że nie psa. Nikt o zdrowych zmysłach raczej nie czyniłby takich rzeczy, jednak najwyraźniej nie mieli do czynienia z normalną osobą, o czym świadczyło nie tylko przygarnięcie wielkiego stawonoga, ale także specyficzne zachowanie w stosunku do noży powbijanych we własne ciało. Coś tu śmierdziało wyraźną wonią nie-człowieka.
- Daj spokój, Vince - prychnęła, obrzucając żyrafoludka krytycznym spojrzeniem za równie beznadziejną wypowiedź. - Jestem dużą dziewczynką i umiem o siebie zadbać w razie czego, tak jakbyś nie wiedział. - Nie zaprzeczyła, ale też nie potwierdziła ironicznego zdania wypowiedzianego przez nieznajomego. Czasami sama się zastanawiała, co też podkusiło anielską "górę" żeby przydzielić jej takiego, a nie innego osobnika pod opiekę. Podobne połączenie było zdecydowanie szyderczym chichotem ze strony losu, ale była zbyt obowiązkowa, żeby zignorować powierzone zadanie i mieć podopiecznego w głębokim poważaniu. Ciężko to przyznać, ale po jakimś czasie nawet się do Vincenta przywiązała i już z głupiej sympatii lubiła się upewniać, że jest cały, zdrowy i w nic durnego się nie wpakował. "Mój podstróżebny świadczy o mnie", huh.
- Spróbuję coś z tym zrobić, zawsze to łatwiej dwiema rękami - zadeklarowała, po czym przy pomocy obu dłoni pozbyła się Kirinowego łapska ze swojego ramienia i ostrożnie opuściła kontener, uważając, by niczego sobie nie połamać. Pająk znajdował się już dalej i wydawał się być kontrolowany przez nieznajomego, co trochę uspokoiło Rebekę względem bezpieczeństwa. Nie miała ochoty dłużej przebywać w towarzystwie ośmionogiej istoty, wiec jej oddalenie się wyraźnie wpłynęło na komfort przebywania na tyłach baru.
Raźnym krokiem podeszła do mężczyzny, nie pozwalając nikomu po drodze się zatrzymać. Jeżeli Vincent miał do jej zachowania jakieś obiekcje, zawsze mógł przyznać, że się po prostu martwi. A jeżeli tego nie zrobi - trudno, bywa. Zatrzymała się po prawej i przyjrzała rękojeści sterczącej z ramienia, po czym chwyciła ostrożnie by wybadać, jak głęboko siedzi i czy się o coś nie zahaczyła. Po krótkiej obserwacji i kilku delikatnych próbach udało jej się usunąć ostrze. Nie zainteresowało ją za bardzo to, co obecnie trzymała w ręku, ale nachyliła się nad ręką nieznajomego i przypatrzyła uważnie wyzierającej przez materiał dziurze. Żadnej krwi. Albo mutant, albo android, albo pomieszanie jednego z drugim. Zdecydowanie nie wyglądało na to, by nóż zrobił mu większą krzywdę, stąd też anielica poczuła się uspokojona, ze nie musi służyć za mobilny SOR (głównie dlatego, że sama nie wiedziałaby co robić).
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.15 20:04  •  Tyły budynku - Page 3 Empty Re: Tyły budynku
Nie był na tyle bezczelny, by siłować się teraz z anielicą na szczycie kontenera. Jeżeli tak pewnie odepchnęła jego rękę, to znaczyło, ze pewnie nawet poprzez związanie nie byłby w stanie kobiety powstrzymać. Usiadł po turecku i skrzyżował ręce na klatce piersiowej zaciskając usta w wąską linię. Przechylił głowę zastanawiają się, czy zdanie wypowiedziane przez nieznajomego nie było przypadkiem ułożone tak, by go obrazić w jakiś sposób. Fakt, może nie był najgrzeczniejszym człowiekiem w tej okolicy, ale nie był także obleśnym starym mordercą, oszustem-amatorem ładnych kobiet, wrednym dla zasady dupkiem czy czymkolwiek innym, co mogło by zostać uznane, za 'niekoniecznie trafny dobór towarzystwa'. Owszem, nie emanowała od niego miłość, spokój czy nawet nadmiar kultury, miał swoje zasady i swoje priorytety. Reszta jakoś w dużo mniejszym stopniu go interesowało. A za Rebeką, chociaż nigdy nie przyznał by się do tego otwarcie, poszedłby nawet w ogień. Po tylu latach wzajemnego użerania się ze sobą stali się dla siebie jak powietrze, czymś całkowicie normalnym, ale dopiero kiedy go zabrakło, zaczynali dostrzegać, jak ważne ono jest.
Gdy tylko więc anielica zeszła na dół i udała się do poszkodowanego, niby ukradkiem, ale jednak śledził ją wzrokiem. Nie wyglądało to tak źle. Po prostu podeszła do niego i zaczęła robić swoje, a ten jakoś tak niemrawo się tym interesował. Miał wbite w ciało noże... dotarło to do niego z opóźnieniem, ale w tym stanie niczego nie wyjaśniło.
Przechylił głowę jak zaciekawiony pies, ale gdy Mira straciła zainteresowanie tą dwójką i podeszła do ciała rzuconego w worki na śmieci, także zsunął się przy użyciu rąk i ogona. Z cichym tupnięciem wylądował na ziemi i niemalże skradał się do swojego poprzedniego miejsca przesiadywania. Wyciągnął otwarte dłonie przed klatkę piersiową i stawiał małe kroki cały czas patrząc na pająka, a kiedy ten wykonywał jakiś gwałtowniejszy ruch, doberman momentalnie zastygał w jednej pozycji. Miał niewyraźną minę.
Pająk... pająk, wielki pająk...
Szur, szur. Nawet bez obuwia trudno było mu się skradać. Nie myślał już nawet o odzyskaniu butów, które leżały kawałek dalej, w cieniu cielska pupilka tego nieznajomego faceta. Zbliżył się jedynie do swoich zapasów alkoholu i cichaczem podkradł kilka butelek obejmując je ręką i przyciskając do brzucha, by złapało się więcej.
Kilka nadal pozostało na ziemi, ale Kirin już wrócił pod kontener. Położył flaszki na pokrywie, a sam oparł się na stojąco wielki pojemnik otwierając zębami kolejny trunek, by zaraz potem objąć ustami wylot i sączyć powoli zawartość.
- Eh koleś, to ty rzuciłeś tym... kimś w śmieci, nie? A prawisz mi co przystoi, a co nie... kulturki może tu mało, ale za to żyjemy. - Odparł po chwili. Rebeka najwyraźniej nie zdała sobie jeszcze sprawy z tego, że pająk miał zamiar ucztować na jakimś ciele kawałek za nią. Zastanawiał się, czy w ogóle zauważyła, że ktoś tam leży i zdycha.
Trochę się wyluzował, ale nadal nie był w stanie usiąść i beztrosko kontynuować picie. Z resztą sytuacja była na tyle ciekawa, że zmusił się do trzymania pionu i czekania na jej rozwój. I patrzył też na kobietę i jej poczynania z nożem. Lepiej, żeby nic jej się nie stało, bo nie ręczył za siebie. Chociaż to nie tak, że ją lubił. b-baka.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach