Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 18 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18  Next

Go down

Pisanie 23.12.18 1:32  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Nove! Jak wspaniale, że tu była, bo najzwyczajniej świecie przejrzała jego zamiary. Zamiast dzięki z gardła potoczył się niezbyt przyjemny warkot, niemniej był jej wdzięczny, że nieco zmniejszyła dzielący go dystans od porzuconych ubrań. Wyszedł ze swojego ukrycia i przybrał ludzką postać. Proces przemiany w drugą stronę też nie był przyjemnym doznaniem, ponadto zabliźniona rana trochę poniżej lewego żebra otworzyła się nieznacznie, ale nie miał czasu, by się nad sobą użalać, bo gdyby znalazł na to choć chwilę, jutro Psy zapewne urządziłby sobie dzień żałobny ku pamięci chorego na głowę przywódcy.
  Ubrał się szybko w akompaniamencie kilku pomniejszych syków, gdyż wcześniej skurczone mięśnie dawały o sobie znać. Zerknął w dół, by ocenić głębokość rany. Nie było źle. Krew ledwie się z niej sączyła, więc powinien dać radę. Ocierając łzy z oczu, rzucił ukradkowe spojrzenie uszkodzonej dłoni. Jej zewnętrzną stronę zdobił szkaradny siniec, pobolewała, ale - poruszył palcami - były zdatne do użytku, przynajmniej póki nie uwięzły w paraliżu.
  —  Nove, podszyj Lechera, bo ja nie ręczę za swoje czyny —  rzucił do kobiety, nieco zły na właściciela burdelu, że tak brutalnie obszedł się z jego pracą i równie nieco wdzięczny, że ten powstrzymał go przed zaciśnięciem szczęki na szyi gówniary. — Ty... — Spojrzał w kierunku nowoprzybyłego, szukając w głowie jego imienia. Na próżno; takowe jak zwykle wyleciało mu z głowy. — Krokodyl. Ułożył tyłek na wolnej powierzchni płaskiej i nie ruszaj się choćby o krok. Przez mały armagedon obowiązuje kolejka do lekarza, a ty akurat znajdujesz się w mniejszej grupie ryzyka zgonu.
   Skupił wzrok na niechcianym pacjencie w postaci Wilczura. Stanowił największy priorytet w tym pomieszczeniu. Śmierć zerkała mu w ślepia. Krwawił z większości ran na ciele, poza tym przez ograniczony dostęp do powietrza zapewne stopniowo tracił przytomność.
  Jest mi bardzo przykro z tego powodu[/i], pomyślał z przekąsem Bernardyn, podchodząc nań, jednak zanim zakłócił jego przestrzeń osobistą, schylił się i podniósł z posadzki skalpel. Był brudny, a jakże, a więc nie nadawał się od użytku. Odłożył go na stolik i sięgnął do swojej apteczki po nowy. Zdawał sobie sprawę, że jeśli Wilczur w tej chwili straci kontakt z rzeczywistości, to najprawdopodobniej podzieli los Gavrana. Niedoczekanie. Co prawda ten skurwysyn działał mu na nerwy, ale jego śmierć nie przyniosłaby medykowi nic dobrego. Odpowiedzialność – tak nazywał się ciężar, który dźwigał na swoich barkach, podejmując się pracy lekarza.
   — Potraktuj to jako zadośćuczynienie za atak na to dziecko — rzucił oschle, bo nie miał wątpliwości, że ten psychopata prędzej czy później wyciągnie z tego konsekwencje, nie bacząc na to, że jego życie wisiało na włosku.
  Jekyll jeszcze przez chwilę się wahał, po czym, zaciskając mocno zęby, przejechał skalpelem po swojej skórze, tworząc na jej powierzchni nacięcie. Wcześniej to podziało, teraz też powinno. W końcu podtrzymanie przy życiu Wilczura wymagało tego poświęcenia, więc w rezultacie przycisnął ranę do jego warg.
  —  Pij, ale ostrzegam - kilka kropel — nakazał ku przestrodze. Mimo wszystko nie był w dobrej kondycji, a zbyt drastyczny upływ krwi zapewne doprowadziłby go do utraty przytomności. Bez przesady. Życie herszta nie było warte aż takiego poświęcenia. I tak miał wrażenie, że zrobił dla niego nazbyt wiele. I zapewne niedługo tego pożałuje.

|| Let's go! Przydałoby się to skończyć przed lutym chociaż. Nie sądzicie?xD Ja z dniem dzisiejszym deklaruję się do sumiennego odpisywania.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.18 11:22  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Jericho stał jak debil z bronią w ręku, więc gdy usłyszał stanowczy głos Growa, co było też dla niego nie lada zaskoczeniem, gdyż nie spodziewał się tutaj przywódcy, to schował pistolet do kabury i usiadł spokojnie na swoim miejscu. Niewątpliwie w pokoju medycznym panował chaos, który był spowodowany nie wiadomo  czym. Han nie widział, ale uznał, że ci zdrowsi, tudzież ci, co mogą wycelować w zagrożenie i strzelić bez ryzyka zabicia osób postronnych, poradzą sobie bez jego pajacowania. W ogólnym gwarze, akompaniamencie syków bólu, przekleństw, warknięć i uderzeń, snajper domyślił się, że ktoś ich zaatakował, ale nie wiedział kto, kogo i dlaczego. Po jakimś czasie bójka ucichła, a zatem sytuacja została opanowana. Kiedy Jekyll zwrócił się do kogoś per"Krokodylu", to snajper domyślił się, że  Liam również dotarł do tego miejsca. Teraz pozostawało czekać, aż ktoś łaskawie ich obejrzy i zdecyduje co to może być.
Bernardyn jednak wcześniej powiedział coś ciekawego. Że nie widzi ognisk choroby. Ale przecież nawet nie zrobił mu żadnych badań. Chyba, że ma jakiś artefakt, albo coś w tym stylu. Niemniej jednak to stwierdzenie dopiero teraz dotarło do Hana w całym swym znaczeniu i zmartwiło go nieco. Skoro nie było ognisk choroby, to nie było co leczyć. A zatem jedyną szansą na odzyskanie wzroku było zdobycie rękawicy przywódcy. Ale niby jak miał to zrobić? I czy w ogóle chciał?
Wzrok był jego podstawowym kryterium przydatności dla gangu. No bo co to za snajper bez wzroku? Niemniej jednak, nie mógł zdradzić gangu kradnąc rękawicę. Kiedy został wygnany z Miasta, to gdzie znalazł schronienie? Tutaj. Inna sprawa, że nie byłby w stanie tego zrobić. Ślepcowi kazać coś  ukraść kilkusetletniemu Wymordowanemu to tak jak kazać głuchemu dziecku bez rąk i nóg zagrać Sonatę Księżycową Beethovena. Zamierzał opowiedzieć wszystko Growowi i niech się dzieje wola nieba.  Szkoda tylko, że nie wiedział w jak marnym stanie był przywódca, który teraz najprawdopodobniej do niczego się nie nadawał.
Dodatkowo, zżerała go ciekawość tego, co tutaj się zdarzyło. Postanowił jednak, taktownie, o to nie pytać. Jekyll  oraz...jak ona się nazywała, Nove? Zdecydowanie mieli teraz zbyt dużo  pracy. Snajper odchylił się na krześle i skierował wzrok ku sufitowi, ale wszędzie widział tę samą, jednolitą, czerń. Westchnął z rezygnacją.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.18 2:13  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Zwlekał już długo, miał sobie za złe, że wszystko działo się jakby poza jego udziałem, w rozgrywających się aktach mógł tylko, z bezpiecznej widowni, patrzeć na przebieg wydarzeń, kląć na niepowodzenia, przewracać oczami albo wybuchać śmiechem ― ale nie w nie ingerować.
Czas płynął dla niego inaczej niż dla pozostałych; jakby ktoś pociął taśmę filmową i posklejał ją, odejmując wielu ważnych części. Wilczur oddychał płytko niczym astmatyk, a po każdym mrugnięciu dostrzegał rozgrywającą się scenę w zupełnie innym kadrze, z inną obstawą aktorską i rekwizytami. Przestał łapać sens.
Wykrzywił się bardziej, kiedy między zszarganymi nerwami przebiegły słowa kogoś, kogo dobrze znał. Miał ochotę rzucić do Jinxa jakąś kąśliwość ― Szkoda, że tam, skąd przybyliśmy, nie popisałeś się taką użytecznością ― ale przy każdym otwarciu ust, musiał łapać choć minimalny haust powietrza, żeby utrzymać świadomość ― i koniec końców odpuścił sobie docinania.
Wraz z upływem krwi, ulatywały mu również cenne, zebrane zapasy tlenu. Mrowiły go już kończyny, mięśnie drżały pod naporem zmęczenia. Zwalił się ponownie na leżankę, na moment zaciskając powieki.
Prawdopodobnie wtedy Nove zabrała Evendell, w pomieszczeniu opadły emocje i stało się mniej inwazyjnie. Grow nie zdawał sobie sprawy z natłoku informacji, jakie wkrótce będzie musiał przyjąć, bo kiedy umysł zacznie pracować na normalnym biegu w ciągłym rytmie, zmierzy się nie tylko z obrażeniami (z nowymi bliznami szpecącymi twarz, z brakiem palca, którego lekarz pozbędzie się podczas krótkiej, kategorycznej operacji, z kolanem, przez które zacznie utykać), ale też z całą sytuacją dotyczącą anielicy i wieściami, jakie przyniósł dla niego Han.
Nagle poczuł ostrą woń i nawet jeśli starał się poukładać przynajmniej część zebranych wiadomości, gryząca słodkość, unosząca się w powietrzu, strzepnęła te próby jak zastygły na komodzie kurz.
Zapach skurczył mu żołądek i gardło, napiął wszystkie żyły, które jak rozciągnięte do granic możliwości struny prężyły się, bliskie pęknięcia. Rozbiegane spojrzenie uniosło się, przemykając bezsensownie po twarzy Jekylla, a potem osunęło się na jego ramię i zsunęło się wzdłuż niego, aż na rozcięcie.
Czerwień wydawała się jedynym kolorem na tle zszarzałego pleneru. Każdy element ubioru lekarza, skóry i podłoża, rozmywał mu się niesamowicie, ale rana i wypływające z niej szkarłatne krople były wyraźne jak po zbytnim poprawieniu w programie graficznym.
― Pij.
Skrzywił się, nie zważając na ból, jaki sam sobie sprawił.
Nie ― wychrypiał nisko, chcąc unieść rękę i odtrącić nią pomoc medyka. Chociaż wcześniejsza szamotanina z jasnowłosą podopieczną nie mogła trwać dłużej niż parę minut i tak wyzuła z Wilczura resztki energii i mimo starań, dłoń pozostała na swoim miejscu ― oparta twardo o poręcz polowego łóżka, podtrzymująca go w pionie, co dawało realne przeświadczenie, że gdyby zdobył się jednak na oderwanie palców od brzegu mebla, na pewno runąłby w losową stronę.
Jak dziecko obrócił więc głowę w bok, odsuwając się od życiodajnej cieczy. Zagryzł zęby, choć krew miał tuż pod nosem i czuł jej ciepło na wargach, kiedy lekarz, chwilę przedtem, przycisnął mu przedramię do ust. Splunął od razu w podłogę, chcąc pozbyć się smaku. ― Bierz się... do roboty ― rzucił tylko.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.18 21:33  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Gdyby musiał porównać z czymś swój obecny stan emocjonalny zestawiłby go z wulkanem bliskim erupcji. Odmowa Wilczura sprawiła, że krew go zalała, wszak pij nie było prośbą, to było polecenie, służbowe, medyczne. Zawierało w sobie ponaglającą nutę.
Szkoda, że nie byłeś tak oporny kilka miesięcy wcześniej, skwitował w myślach, przypominając sobie incydent, który rozegrał się w wilczurzej norze. Na czole medyka pojawiła się zmarszczka, gdy Wilczur kazał mu wziąć się do roboty. Znowu mu ją utrudniał. Zero chęci na współpracy. Oczywiście mógłby mu to wytknąć, ale nie miał ani chwili do stracenia. Tym razem stan zdrowia tego świra to nie przelewki. Liczyła się każda minuta, sekunda.
  — Umrzesz, jeśli najpierw nie wzmocnię twojego organizmu, więc włóż to durną dumę do kieszeni i rób co mówię. Tracimy tylko czas na twoje dziecinne gierki  — warknął mu prosto w ucho.
  Nachylił się, by pomóc mu przybrać bardziej dogodną do rekonwalescencji pozycję. Bolesna konfrontacja z podłożem obleganym przez zarazki byłaby dla mężczyzny kolejnym gwoździem do trumny. Poza tym Bernardyn nie był w nastroju do żadnych negocjacji. Palce zdrowej dłoni zacisnęły się na czuprynie herszta. Co prawda w normatywnych warunkach nie miał wystarczająco dużo siły by mu się sprzeciwić, ale teraz to jego pacjent posiadał poważniejsze ubytki w takowej, więc bez żadnych skrupułów szarpnął nadgarstkiem, unosząc jego zakuty łeb lekko ku górze.
  — Pij —  rozkazał. Zielone ślepia wbiły się różnobarwne tęczówki drugiego Psa. Emocje wzięły nad nimi górę. Tliły się w nich ogniki złości, dodatkowe podkreślane przez ściągnięte brwi.
  Nigdy wcześniej nie używał wobec niego przemocy, ale jeśli była to jedyny sposób na przekonanie Wilczura do współpracy, to nie miał innego wyjścia, jak po prostu z niej skorzystać. Po raz kolejny przycisnął otwartą ranę do ust tego szaleńca. Tym razem nie miał zamiaru mu ulec.
  — Czyż nie posmakowała ci ostatnim razem? — Złośliwie pytanie wydarło się spomiędzy jego warg, które po chwili ułożyły się w ironicznym grymasie. Choć zwykle wolał nie prowokacji tego szubrawcy, tym razem nie miał przed tym żadnych oporów. Hamulce puściły kilka chwil wcześniej.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.18 14:07  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Przypuszczalnie ktoś, kto cierpiał na chroniczną bezsenność, po wielu nieprzespanych nocach spędzonych na liczeniu oddechów i bezmyślnemu wgapianiu się w wysoko zawieszony sufit, powinien wyszlifować cierpliwość do perfekcji. Godziny, które już teraz z pewnością przybrały łączną formę kilku lat, były wystarczającą sumą na to, by nauczyć się czekać. I ku chwale jednej z lepszych rad ― wpierw myśleć, potem działać.
Niedoczekanie.
Grow był perfekcyjnym świadectwem na to, że ludzie się zwyczajnie nie zmieniają.
W kącikach przymrużonych ślepi błysnęły czerwone bliki, jakby tylko te krótkie, migotliwe punkty mogły zdradzić zmianę zachodzącą w nieruchomo siedzącym wymordowanym i tym samym uświadomić drażniące go osoby, że kij właśnie dźgnął za mocno. Wewnątrz trzasnęła jakaś zębatka, uruchamiając dotychczas uśpiony mechanizm, który niespiesznie wprawił szczęki w ruch. Rozwierały się bardzo powoli. Głos Jekylla stanowił jedynie mało zrozumiałe tło akustyczne, któremu prędzej było do szumu morza niż słów (a może wszytko tak naprawdę zagłuszał szum krwi buzującej w skroni). Growlithe nie musiał go jednak rozumieć. Starczyło, choćby kątem oka, nawet nie podnosząc do tego głowy, spojrzeć na twarz medyka. Nigdy nie emanowała czymś, co mogłoby uspokoić pacjenta, ale obecnie, kiedy marszczyła się od złości i ponaglenia, okazała się jeszcze brzydsza. Ale bez względu na oblicze Jekylla nie spodziewał się, że lekarz choć spróbuje użyć siły, aby zmusić go do współpracy.
Zawiasy szczęknęły, podczas dalszych, mozolnych prób wewnętrznego sprzętu.
"Pij".
To zgrało się w czasie, bo dokładnie w sekundzie, w której Bernardyn wydał polecenie, Wilczur obnażył białe zęby, których długość i ostrość niejednemu wypchałaby oczy z orbit. Nitki śliny pozrywały się bezdźwięcznie, a wilgotne kły zatopiły w przedramieniu w równie cichym akcie. Rana, jaką zadał sobie Jekyll, dawała wystarczające pole do manewru i wielu przytaknęłoby, że proces mógł odbyć się bez dodatkowych obrażeń, jednak Grow zdawał się nie brać tego pod uwagę. Wgryzł się jak w miękkie mięso, niemal boleśnie pragnąc dotknąć zakrzywionymi zębiskami kości medyka.
Grdyka poruszyła się przy pierwszym przełknięciu krwi.
Strumień ciepła dotarł do gardła. Kolejny aż do piersi. Wprawił serce w szybki ruch. Trzeci sięgnął ramion i nadgarstków, i palców, wszystkich... prawie wszystkich, a potem to już nie miało znaczenia, bo mijała sekunda za sekundą, a on odzyskiwał siły, choć nie były to wyżyny jego możliwości ― i nie będą.
W organizmie coś chwyciło za wajchę i szarpnęło ją do góry, uruchamiając uśpione i bliskie śmierci komóreczki. Nerwy, wypełnione nowymi informacjami, zmusiły szczęki Growlithe'a do mocniejszego ścisku. Siła obcęgów. Wargi zadrżały, z kącika ust skapywały czerwone krople wielkości grochu. Ciepły język co rusz dotykał rany zadanej ostrzem, jakby wymordowany chciał zabrać jak najwięcej z jak największej ilości ran. Odebrać mu to, co tak żarliwie mu oferował.
Nie smakowała ci ostatnim razem?
Smakowała. Jakże by inaczej, nie?
To tylko mały procent; wiedział o tym już od samego początku. Musiałby wysuszyć żyły wszystkich obecnych w medycznym, aby dojść do siebie. Jekyll mógł go wzmocnić, uprzytomnić, ale nie był w stanie zmusić ciała, nawet dzięki regeneracji, do całkowitego powrotu do zdrowia. A teraz, gdy sam słabł od utraty krwi, jak poradzi sobie z całym tym bałaganem?
Grow rozwarł szczęki.

                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.19 20:32  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Nie był przekonany, czy pociągnął z odpowiednie sznurki, bowiem był świadom, że herszt nie zainwestował w niego ani krzty zaufania, pomimo iż paradoksalnie własnoręcznie nadal mu tytuł Bernardyna, tym samym dopuszczając go do innych Psów, a czy oni nie byli częścią jego urojonej rodziny, nawet jeśli nie łączy ich żadne więzy krwi?
  Prychnął, gdy jednak Wilczur uległ jego prowokacji, aczkolwiek nie spodziewał się, że ofiarą jego zębów padanie inny skrawek ręki. Poczuwszy jak ostre jak brzytwa kły zaciskające się na powierzchni skóry, zanim zdążył zacisnąć mocno szczękę, cichy syk wydobył się z jego gardła. Ha, w gruncie rzeczy powinien się spodziewać, że po zastosowaniu na mężczyźnie aktu przemocy, ten nie cofnie się przed niczym, by udowodnić lekarzowi kto tu rządzi, wszak śmiało mógł to nazwać powtórką z rozrywki. Znowu go okaleczył, skrupulatnie udowadniając mu, że nie istniała nawet najmniejsza szansa na ocieplenie ich stosunków.
  W milczeniu przypatrywał się poczynaniom herszta. Skupiwszy się na stłumieniu bólu, nawet nie drgnął, gdy zęby zatopiły się głębiej w skórę, mimo iż niewątpliwie w oczach stanęły łzy.
  — Ulżyło ci, asshole? — Pytanie utrzymane w ironicznym tonie padło z ust Jekylla zaraz po ich otwarciu. Nabrał do nich powietrza.
  Co prawda nie wierzył ani trochę, że w słowniku Wilczura zaistniało słowo umiar, ale mimo to nie przypuszczał, że ten zatraci się kolejny raz w swojej niepohamowanej rządzy krwi. W tym aspekcie Bernardyn sam pokierował się instynktem. Zacisnął mocniej palce na jego kłakach, po czym pociągnął ku górze oszpecony przez niezliczone blizny pysk.
  — Wystarczy — wyrzucił na wydechu, aczkolwiek ten rozkaz nie zmusił herszta do podporządkowania się woli lekarza. Wręcz przeciwnie – blondyn miał wrażenie, że szczękę jeszcze mocniej przywarła do skóry, niemalże miażdżąc znajdujące się pod zębami kości.
  Otwarta dłoń zdarzyła się z zakrwawionym policzkiem, aczkolwiek siła uderzenia nie była imponująca, gdyż wraz z upływem krwi opuszczała go również energia. Poza tym wątpił, że wyrwie na przywódcy jakiekolwiek wrażenie.
  — Wystarczy — powtórzył z rosnącym przekonaniem, że tylko minuty, a może sekundy dzieliły go do utraty przytomności. W tej chwili ledwo trzymał się na nogach, a to oznaczało, że Nove będzie miała jeszcze więcej roboty niż dotychczas. — Jeśli nadal będziesz sobie tak folgował, to padnę ze zmęczenia, wtedy wasz los spocznie na barkach Nove. Chcesz pozbawić swoją rodzinę — mimowolnie owe słowo było podszyte sarkazmem — kolejnego medyka, mimo iż gang cierpi na ich deficyt?
  Ulokował w twarzy herszta sceptyczne spojrzenie.
   Jekyll, sądzisz, że twoje słowa sprowadzą tą łachudrę na ziemię?
  Ależ skąd! Nigdy nie był optymistą.
  Wykrzywił usta w grymasie zbliżonym do uśmiechu, lecz daleko było mu do wesołości.
  — Powiedziałem: wystarczy.
  Złożona dłoń w pięść zetknęła się z potylicą herszta. Zużył na ten cios resztki swojej siły, opierając biodro o mebel, na którym spoczywało truchło przywódcy. Po policzku spłynęła łza. Nie miał zamiaru dostarczyć mu ani grama satysfakcji.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.19 0:53  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Sytuacja była opanowana. A przynajmniej na tę chwilę. Tyle wystarczyło. Był zmęczony. Tak kurewsko zmęczony, jakby nie spał od tygodnia. Nie odezwał się więcej. Przytrzymując klatkę piersiową, gdzie puściło parę świeżo założonych szwów, podniósł się i niczym cień odwrócił się plecami do Wilczura oraz Jekylla, wyminął Jerycho i wrócił do swojego łóżka, na którym upadł plecami.
Położył przedramię na swoje oczy, oddychając coraz ciężej i nieregularniej, a oddech sam w sobie brzmiał jak rzężący, stary samochód. Było źle. Ale nie z takich rzeczy wychodził. Wylizywał się jak kundel z każdej, nawet głębokiej rany. Potrzebował jedynie nieco wytchnienia, świeżego oddechu i spokoju.
Potrzebujesz snu.
Przez te wszystkie lata na Desperacji, w świecie gdzie każdy chce ci wcisnąć nóż między łopatki, nauczył się, że nigdy, ale to nigdy nie może zasypiać jeżeli w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze. Tym razem jednak pozwolił długim ramionom Morfeusza na porwanie do swojego świata, poddając się chwili, by usnąć. Nie spał twardo, czujny na każde pojawienie się przy nim, na każdą próbę dotyku. Musiał jednak wypocząć, nawet jeżeli oznaczało to zaledwie parę godzin snu.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.19 1:36  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Można było odnieść wrażenie, że to się nie skończy. Toczyli między sobą wieloletni spór, którego żaden nie zamierzał przegrać, nawet jeśli przyczyna zatargu była w gruncie rzeczy zapomniana. Tak naprawdę, gdyby Growlithe'a zapytano, dlaczego nie potrafi powstrzymać się przed stosowaniem przemocy wobec swojego podopiecznego, zapewne w odpowiedzi bardzo dorośle wzruszyłby barkami.
Przymus pokazania "kto tu rządzi" zakorzenił się w nim jednak na tyle mocno, że teraz, kiedy Jekyll stawiał opór, Wilczur nie zamierzał grzecznie przytakiwać. Chociaż już wcześniej rozwarł szczęki, najwidoczniej będąc o krok od tego, aby uwolnić medyka od nieprzyjemności, uderzenie w policzek zadziałało jak cios prosto w sam środek pułapki na niedźwiedzie. Zamiast unieszkodliwić ― aktywował.
Żuchwa uniosła się, a górna linia zębów opadła, zatrzaskując mocniej na przedramieniu długowłosego. Krew, która przed momentem co do kropli niknęła w gardle herszta DOGS, teraz ściekała na podłogę.
Kolejne uderzenie i kolejne, mocniejsze ugryzienie. Zdawał sobie sprawę, że jeszcze moment, jeszcze jeden niepohamowany odruch, a naprawdę złamie mu kość. Perspektywa znokautowania głównej jednostki medycznej gangu nie postawiłaby go w dobrym świetle, ale pozwalanie sobie na ciągłe, FIZYCZNE upomnienia ze strony położonego niżej Psa także nadszarpywało reputację.
Wystarczy!
WYSTARCZY!
WY.STAR-CZY!
Uniósł rękę; nagle dotarło do niego, że znów ma w niej krążenie, że dłoń, która przed sekundą była ciężka jak betonowy blok, wreszcie powróciła do łask. To właśnie nią się ochronił przed ostatnim ciosem, uprzednio wysuwając długie kły z ran zadanych Jekyllowi.
Zdążył zaledwie odtrącić pięść, uderzając swoim nadgarstkiem w nadgarstek jasnowłosego. W niemal tej samej chwili przeniósł spojrzenie z pobladłej twarzy lekarza na najbliższy plener.
Była to szybka, sekundowa ocena sytuacji.
Czy ktoś się w nich wpatrywał, czy jednak Jekyll, stojąc blisko i zakrywając swoim ― mało szerokim co prawda, ale bez wybrzydzania ― ciałem oszczędził widoków krótkiej, bezsensownej szarpaniny reszcie zebranych?
Z kolei ja powiedziałem, byś brał się do roboty ― przypomniał powoli, nisko. Wciąż płytko oddychał, ale nie miało to już wiele wspólnego z astmatyczną, chrypliwą próbą łapania ostatnich haustów powietrza. Nawet jego wzrok zdawał się bardziej przytomny, a sylwetka, która dotychczas chwiała się, nabrała większej stabilności. Prezentował się, najzwyczajniej w świecie, odrobinę lepiej.
W porównaniu do Jekylla.
Przypatrzył się mu spod zmarszczonych brwi. Doktor w niczym nie przypominał siebie sprzed zaledwie kilku minut, jakby nieoczekiwane pojawienie się kilku nowych pacjentów, sytuacja z Evendell, a teraz także użeranie się z ciężkim przypadkiem całkowicie zużyło mu baterie.
Chciałeś pozbawić... ― rzekł jakiś cichy, mroczny głos w tyle jego głowy ― swoją rodzinę kolejnego medyka?
Grow starł ciepłą krew z podbródka.
Minę miał pozbawioną wyrazu, ale w przymrużonych oczach czaiła się zaciętość. Wiele słów ciskało mu się teraz na usta, postanowił je jednak przełknąć razem z następną porcją śliny. Przyszedł tutaj nie po to, aby wchodzić w bójki.
Zostałem ci już tylko ja, Jack.

                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.19 3:50  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Ręka Wilczura boleśnie obiła się o zaciśnięta w pięść odpowiedniczkę Jekylla. Bernardyn zerknął w dół na znienawidzoną twarz.
  Jego obawy się potwierdziły. Utrata sił na rzecz pomocy tej gnicie była niewartym zachodu wysiłkiem
  Spuścił wzrok na fragment zakrwawionego ciała herszta. Trudno był orzec, do kogo należała czerwona substancja wchłaniana przez jego brudną odzież.
  — Twoje słowa najwyraźniej przynoszą efekty, skoro odzyskujesz siły — warknął pod nosem, aczkolwiek w momencie wypowiadania tych słów jego oczy nawet nie zahaczyły o szkaradną twarz. Przymknął powieki. Oddychał przy tym płytko, nieregularnie. Przez kilka chwil starał się uciszyć szalejące tętno, ale był świadom, że ten wysiłek wykraczał poza jego kompetencje. Stracił nazbyt wiele krwi. I był niemal pewny, że z jej wyczerpanym zasobami nie będzie w stanie wesprzeć Nove na polu bitwy.
  Zaciskając mocno szczękę, odsunął się od mebla, na którym spoczywał Wilczur, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu na wpół nieprzytomnym spojrzeniem. Wypełniające go kolory zlewały się w jedną, niewyraźna smugą tańczącą mu przed oczyma, ale mimo wszystko nie zwrócił się o pomoc. Zignorował obecność krzątających się po pokoju istot, idąc w tylko sobie znanym kierunku. Otóż jego uwagę przykuło wiadro z wodą i bandaże ułożone nieopodal, które zostały przyniesionej przez pomocną medyczna w charakterze drobnej dziewczyny. Drżąca dłoni zacisnęła się na kawałku szmaty. Zanurzył ją w wodzie, ledwo zmuszając swoje ciało do wygięcia się pod odpowiednim kątem w przód. W gruncie rzeczy miał wrażenie, że zaraz złamie się w pół. Mokrą tkaninę przycisnął do swojej rany, nie przejmując się tym, że po skórze ściekały strugi wody zmieszanej z posoką; najprościej świecie nie miał siły ją wykręcić. By nie upaść, usiadł na jednej z pryczy, opierając głowę o ścianę. Bijące od niej wilgoć sprawiła, że poczuł się odrobinę lepiej, aczkolwiek nadal drżał na całym ciele. Nie odzyskał też ostrość widzenia. Kształty przed jego oczyma były rozmazane. W gruncie rzeczy miał wrażenie, że jest na pokładzie promu płynącego wśród zburzonych fal, a przez mdłości i zawroty głowy te wrażenie jedynie się wzmocniło. Wykrzywił usta w grymasie.
Miałeś rację. Jestem popsuty i nic nie stoi na przeszkodzie, byś wreszcie mnie wyrzucił, skoro nie nadaje się do użytku, przyszło mu na myśl, choć równie dobrze jego suche gardło mogłoby wydobyć z siebie te słowa. To nie miało dla niego żadnego znaczenia. Miał wrażenie, że świat wreszcie się dla niego zatrzymał i oprócz czarnej otchłani, która pojawiła się tuż po przymknięciu powiek, nie było niczego.
  Wilczur się mylił. Nie został mu tylko on. W zasadzie Bernardynowi już nic nie pozostało.
  Sunął się z pryczy, kierując swój chwiejny krok w stronę wyjścia, choć nie miał pojęcia czy obrał dobry kierunku. Sterowała nim intuicja.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.19 20:12  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Zadziwiające było to, jak bardzo wyostrzyły się Hanowi zmysły przez ten krótki czas, który minął od momentu pozbawienia go wzroku. Wiedział, że działo się coś dziwnego, prawdopodobnie pomiędzy Growem, a Jekyllem, ale tego nie mógł być pewny. Słyszał jednak syknięcia bólu, mlaśnięcia, ciche słowa. Nie chciał się wtrącać przez całą tą niewidoczną dla niego scenę, ale gdy uznał, że zajście minęło, postanowił wreszcie opowiedzieć o tym, co spotkało jego i Liama. Uważał, iż była to sprawa, która nie mogła czekać ani chwili dłużej.
- Mam nadzieję, że cokolwiek zrobiliście z Jekyllem, już się czujesz lepiej, Grow, bo to co mam ci do powiedzenia nie może czekać. - rzekł, zapewne ku zdziwieniu pozostałych. Krótka pauza, która miała dać innym, a zwłaszcza Growlithe'owi, czas na zwrócenie na niego uwagi, minęła.
- Otóż, przechadzając się po terenach nie daleko kryjówki, usłyszałem dziwny pisk, od którego aż huczało mi w głowie. Gdy nieco się się otrząsnąłem z tego, pobiegłem w kierunku, z którego mógł on dochodzić. Wiesz, ciekawość. - tutaj przerwał, by wziąć głębszy oddech. - Przebiegłem jakiś kilometr, gdzie po drodze widziałem martwe zwierzęta. Całe stada ptaków leżały na ziemi, żaby, wszystko. Na miejscu spotkałem Liama, który, jak słyszałem, siedzi tutaj. Tam dostrzegliśmy...coś. - ponownie przerwał dając chwilę wszystkim słuchającym na przyswojenie tego, co właśnie zostało powiedziane. - Nie wiem co to było, ale głowa tego czegoś pozbawiona była jakiejkolwiek tkanki miękkiej. To była sama czaszka z tą różnicą, iż na szczycie miała zakręcone rogi. Przedstawiła się jako Apokalipsa, czy inny Antychryst i powiedziała, że idzie do naszej kryjówki, po Twój artefakt przywódcy, Grow. - zamilkł pozwalając Growowi przyswoić te informacje. Mokugawa wiele by oddał,by zobaczyć reakcję przywódcy, ale nie miał niestety takiej możliwości. - Żądało tego, byśmy zaprowadzili to do kryjówki, przed twoje oblicze. Wraz z Liamem chcieliśmy grać na czas, aż coś wymyślimy, ale wtedy po prostu to coś pojawiło się przed nami, pstryknęło nas w czoło, a nam zgasło światło. - i tutaj zbliżał się do najtrudniejszej dla niego części opowieści. Ale nie chciał wybiegać naprzód. O warunku odzyskania wzroku postanowił jednakże powiedzieć dopiero za chwilę. Dać chwilę Arcanine'owi na przemyślenie tego co usłyszał.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.19 18:47  •  Pokój medyczny - Page 13 Empty Re: Pokój medyczny
Słowa Jericho dotarły do niego w szczątkowej formie, a ich przekaz dla doktora pozostał niezrozumiały, jednakże nie miał najmniejszego zamiaru zastanawiać się nad ich sensem. Ledwo trzymał się na nogach, a mijane kształty w formie ludzkich sylwetek były niewyraźne, niemal niedostrzegalne.
  W celu przedostania się do drzwi zmusił się do nadludzkiego wysiłku, ale w gruncie rzeczy od dawna jego człowieczeństwo straciło datę przydatności. Asekurując się ścianą, by nie upaść, przekroczył próg pomieszczenia, po czym - lekko się chwiejąc - jego sylwetka zatopiła się w mroku korytarza, tym samym bez słowa zniknął z zasięgu wzroku znajdującego się w pokoju medycznym tłumu.
  Nie miał pojęcia, czy uda mu się pokonać dystans do swojego zakwaterowania. Szedł na oślep, wolno stawiając krok za krokiem. Z każdym kolejnym uderzeniem serca tracił coraz więcej siły. Jeszcze trochę, powtarzał jej mantrę, zaciskając mocno szczękę, choć upór nie miał sensu. Powoli tracił świadomość, a za jego truchłem wlokła się smuga krwi; posoka wciąż sącząca się z rozszarpanego ramienia.
  Do swojego pokoju dotarł bliski utraty kontaktu z rzeczywistością. Miał wrażenie, że jego wędrówka trwała kilka godzin. I nawet nie miał pojęcia, czy trafił na swoją pryczę czy nie. Ot, po prostu w pewnym momencie nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a on nie protestował. Upadł w akompaniamencie pojedynczego szczeku Hadesa. Przymknął mocno powieki, mamrocząc pod nosem wszystkie poznane na przestrzeni setek lat przekleństwa. Zanim skończył, utonął w ciemności.

__zt
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 18 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach