Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 17 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next

Go down

Pisanie 08.12.15 12:00  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Tej rozmowie brakowało emocji, była tak sztywna jak szkielety obu rozmówców. Zero w tym elastyczności, każdy miał swoje poglądy, grunt po którym twardo stąpał i nie chciał z niego schodzić. W końcu czego się spodziewać po androidach, one nigdy nie staną się w pełni zdolne do tak płynnej zmiany poglądów. Przynajmniej w przypadku Cala, bo trudno tu mówić, czy jak w przypadku cyjanowego, rozważać coś, nie znając podstawy budowy systemu logicznego rozumowania Lentarosa. W tym przypadku czuł się nieco lepiej, mogąc uznać, że każdy z nich może mieć własne poglądy. Ale czy to nie znaczy, że jego rozumowanie też mogło się względnie dostosować?
Nie, nie powinien tak myśleć. Sam siebie ganił za brak logicznego wyjaśnienia niektórych działań. Zagubiony był, tak zwyczajnie zdarzało mu się nie wiedzieć, co sam o sobie ma myśleć, a jednak silna potrzeba przebywania na stałym lądzie wymuszała u niego uznawanie niektórych rzeczy za te prawdziwe. Ot tak, bo mógł, bo musiał.
Dla nieinteligentnych stworów, jakimi były ghule, ta dwójka mogła nie wydawać się apetyczna. Nie miel zapachu, nie mogły stwierdzić one więc, czy są jadalni. Widząc jednak coś ruchomego o kształcie przypominającym ludzki, czyli także ich własny, musiały z automatu uznać, że są to istoty, które można skonsumować. Pewnie nieco by się zdziwiły wbijając zęby w metaliczne części ciała. Lepiej jednak nie dawać im tej satysfakcji. Tyle szczęścia, że bywały dosyć powolne i jeszcze się tutaj nie zbiegły w grupie.
- - zwolnił na chwilę i wydał z siebie coś na kształt pomruku zamyślenia. Było coś takiego, aczkolwiek wymagała odrobiny czasu. Rozważał więc, czy warto w ogóle o tym wspomnieć, czy nie lepiej po prostu oddalić się w ciszy? - Pocisk, który mógłbym wystrzelić w dowolnym kierunku, a którego wybuch zrobiły sporo hałasu.
Dla kogoś obcego, zagadką mogłoby być gdzie trzyma on swoją broń. Biorąc pod uwagę, że był androidem równie dobrze coś takiego jak działo może znajdować się ukryte gdzieś w jego ciele. Plecak, który zwisał przy jego plecach zasłaniał lekko złożoną w wachlarz metalową obręcz, a to właśnie o nią chodziło. Wielkie koło, które potrafiło strzelać w każdym możliwym kierunku. Jego ukochana, ale bardzo ciężka broń.
Stuknął w nią dłonią pokazując co ma na myśli. Nie było potrzeby, żeby tym razem omiatać się tajemniczą aurą. Maszyny raczej nie były typami istot, które ciekawiły zagadki, dla czystej przyjemności. A on chciał jak najszybciej uciec z tego miejsca i ponownie skupić się na swoich zadaniach.
- Nie lepiej jednak zwolnić, obserwować otoczenie, pozwolić im się zebrać w miejscu tamtego hałasu żeby zajęły się ciałem własnego towarzysza? - Zapytał po chwili, zanim zdecydował się na ostrzał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.15 14:10  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Może odrobinę była sztywna, ale nic się w tym wypadku nie da poradzić.
Zatrzymał się, widząc wstrzymanie ruchów Cala i spojrzał ku niemu, wyczekując jakiejś formy reakcji. Oparł ostrze katany którą dzierżył na barku jej tępą stroną, oczekując jakiejś formy odpowiedzi, lub chociaż dalszego ruchu. Wydawał się myśleć nad czymś, rozważać?
Wychylił lekko głowę na bok, podążając za ruchem dłoni, jaka zastukała w coś za plecami, gdy wspomniał o pocisku, który mógł wystrzelić w dowolnym kierunku, którego wybuch by dokonał odpowiedniego hałasu.
Więc w czym problem? Czemu z niego nie skorzysta, nie wystrzeli go gdzieś w dal by cała horda się na nim skupiła? Jaki jest problem?
Ach, taki problem. Cóż, widać że jego towarzysz jest odrobinę niedoinformowany pod względem niektórych bestii i stworów, zwłaszcza tych tutaj które się powoli zbliżają. Westchnął cicho, opierając się o jeden z fragmentów ściany plecami, opuszczając ostrze z barku.
- Jeśli masz ochotę to czekaj. Ghule nie jedzą się wzajemnie, inaczej nie łączyliby się w hordy. Bez względu czy są żywi czy martwi, ale skoro tak wątpisz w moją wiedzę, proszę. Ja sobie tu postoję, ty myśl. - Wysuną ostrze przed siebie i wykonał nim powolne półkole w prawo, najwidoczniej pokazując kierunek.
- Tam ich nie ma, nadchodzą z drugiej strony. Jak widzę jesteś na tyle samowystarczalny że nie muszę ci mówić czy gdzieś są pułapki czy nie, prawda? - Uśmiechną się nieznacznie, po czym schował ostrze do pochwy. Gdy tylko początek się w niej zanurzył, zrobił to powoli, nie chcąc strzelać metalem za głośno przy zatrzaskiwaniu się broni.
Tak, był z lekka oburzony faktem że jego wiedza i doświadczenie są zwyczajnie olewane. To jest jedna z tych części "humanizacji" którą wolałby nie przechodzić, ale niestety, nie da rady. Jak wszystko, to wszystko, pokolei.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.15 21:29  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Spoglądał kątem oka na androida, który bezczelnie prezentował swoją wyższość nad nim. Doświadczenie i wiedza to jedno, ale pewność siebie to cecha, którą nie każdy posiada, potrafi być tak samo pomocna co zgubna.
Powodem, dla którego nadal się powstrzymywał było to, że po wystrzeleniu pocisków, nawet w niewielkiej liczbie pozbawiał się w ten sposób jednego ze sposobów walki, gdyby jednak przyszło im stanąć w szranki z bezmózgimi mutantami, inną bestią czy nawet ze sobą nawzajem. Sojusz mógł być tylko chwilowy, nikt nie składał sobie dalekosiężnych obietnic, nie było mowy o niczym więcej niż krótkotrwała współpraca. Co prawa nic takiego nie padło nigdy z ust żadnej z maszyn, ale Cal miał nadzieję, że doszli do tego samego logicznego wniosku. We dwójkę wydostaną się szybciej z tego plac boju, niżeli gdyby przyszło pracować im osobno. Zawsze lepiej jest mnożyć dziesiątki przez siebie, niż tylko je dodawać. Tak mieli większa siłę przebicia. Przyjmując oczywiście, że blondyn nie wpadł w pułapkę tego drugiego. Sam nie mógł nic w tym kierunku zrobić, czyż nie?
- Odsuń się. - odpowiedział bez żadnego zabarwienia emocjonalnego w głosie.
Paski plecaka zsunęły się z ramion i materiałowy przedmiot padł u jego stóp, po czym został brutalnie odsunięty z pomocą kopnięcia o kilka metrów w lewo. Palce zacisnęły się na krawędzi poszarpanego materiału płaszcza podróżnego i zaraz także on wylądował ku ziemi odsłaniając masywne, mechaniczne ramiona i broń, którą wcześniej częściowo zakrywały, uczepioną na plecach swojego właściciela. Tak było zdecydowanie lepiej, ciało poruszało się swobodniej. Dłonie chwyciły z góry i z dołu za metalowy wachlarz i odczepiały go od uchwytów by położyć przedmiot na ziemi z głośnym brzdękiem.
Proces rozkładania był nieco czasochłonny i wymagał siły. Wpierw android uniósł widoczną część na wysokość swojej klatki piersiowej, a potem z pomocą palców jednej dłoni zaczął majstrować coś przy jednym z boków. Odgłos przeskakujących trybów wyprzedził nagłe uruchomienie się broni, odgłos wentylatora i pracującego narzędzia upewniły cyjanowego, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
- Nie ma takiej potrzeby, nie musisz nic mówić. - nie spojrzał w jego kierunku, lecz dalej obserwował swój sprzęt. Element po elemencie wachlarz zamieniał się w łuk, potem w półkole, a następnie w obręcz o bardzo szerokiej średnicy. Wystarczył jeszcze jeden przycisk i broń technologiczna zaczęła obracać się w powietrzu, lewitując bez większych trudności. Całkiem majestatyczne cacko, szczególnie z ośmioma lufami wystającymi na osiem kierunków i pół-kierunków świata.
Teraz wystarczyło wycelować i rozkazać maszynie wstrzelić. A co jeśli jednak zmyłka okaże się bezskuteczna? Czy nie lepiej poczekać, aż stwory zbiorą się dookoła i wtedy potraktować je ostrzałem?
- Jaką mam pewność, że się nie mylisz Lentarosie? - mówił stojąc do niego plecami. Wzrok Chie padał na punkt, który rzekomo mógłby być miejscem do zbawienia stworów. Lepiej nie celować tam, gdzie prawdopodobnie ich nie ma, niech nie lecą niepotrzebnie.
Bawiło go obserwowanie okolicy z pewnej wysokości. Miejsce prezentowało się całkiem ciekawie. Gdyby nie to, że nie był w stanie wyczuć czegoś tak delikatnego jak podmuch wiatru, który teraz omiatał jego mechaniczne ciału, mógłby się poczuć nawet w sposób całkiem magiczny. Chwila przed oddaniem strzału zawsze była bardzo emocjonująca, prawie jakby ta jedna decyzja mogła zdziałać bardzo wiele. Nie wiedzieć czemu, czuł w tym momencie radość. A mógł przecież paść trupem w tej nędznej dziurze w ruinach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.15 11:02  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Cóż, wiemy na pewno że Len jest ludzką maszyną. Nie da się tego teraz zaprzeczyć, gdy ukazuje typowo ludzką butę i arogancję. Nikt jednak nie powiedział że to nie ma swojego celu, prawda?
Był wystarczająco daleko gdy Calamity nakazał odsunięcie się, więc jedyne co robił, to obserwował działania sojusznika. Jak widać, posiadał więcej opcji i zdolności niż wcześniej, zwłaszcza że sprawił sobie latającą, i wedle jego opinii wykonującą ostrzał obręcz. Pociski wybuchające, gdyby musieli walczyć, byłaby to jedna z tych nie łatwych walk dla Lentarosa. Dla Cala również, gdyby tylko skończyła mu się amunicja.
Oby więc nie było potrzeby tego sprawdzać.
Wzruszył nieznacznie barkami na kolejne słowa, oczekując pełnej aktywacji. Cóż, on nie miał tak popisowych sztuczek jak jego "brat", ale był dostatecznie skuteczny bez tego, prawda? Nie potrzebował tego.
I nie zamierzał tego odbierać, kraść czy rabować ze zdezaktywowanej maszyny.
Gdy jednak mimo wszystko zostało skierowane do niego pytanie, android spojrzał w kierunku, w jakim prawdopodobnie zostanie oddany ostrzał z tej wymyślnej broni. Nie musiał się długo zastanawiać nad odpowiedzią.
- Żadnej. Wiem jednak że to jedna z niewielu opcji jaka nam pozostała. Jeśli zostaniemy wypatrzeni, rzucą się w naszą stronę całą hordą. Jeśli jednak zajmą się wystarczająco długo, będziemy w stanie się oddalić poza zasięg ich wzroku. Nieważne ile masz pocisków w tej broni - ich hordy liczą do tysięcy sztuk, a każdemu musi zostać zniszczony mózg, by ostatecznie padł. To jedna z naszych limitowanych opcji. Inna to liczyć na szczęście i spróbować się oddalić bez tego. Nie mogę ci pomóc zdecydować, mój logiczny punkt widzenia jest zaburzony, wbrew twojemu. Zdecyduj. - Nie mógł szczerze powiedziawszy podać mu lepszych alternatyw na te istoty. Mogli albo uciec teraz, i liczyć na szczęście w kwestii pozostania niezauważonymi, albo trochę dopomóc swojemu szczęściu i odciągnąć ich uwagę.
Teraz jednak wszystko leży na barkach Calamity, i jego decyzji czy postanowi strzelić, czy jednak spróbują odejść bez walki, i być może będą nieco bardziej przygotowani do tego, czego próbują uniknąć, a co może się okazać nieuniknione.
Czas pokaże.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 10:50  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Bez słowa zaczął dystansować się o drugiego androida, nie tylko pod względem samej odległości, co zwykłych gestach. Nie spoglądał już więcej w jego kierunku, skupił się jedynie na swojej broni, obręczy lewitującej wokół jego własnego ciała na szerokości rozłożonych ramion. Jedna, druga, trzecia... i tak aż do ósmej, lufy powoli ujawniały się po opuszczeniu swoich kryjówek, każda wycelowana w innym kierunku pokrywającej wszystko co otaczało blondyna.
Nie musiał tego robić, ale powtarzanie sobie formułek wewnątrz głowy pozwalało mu zachować względny porządek w kolejności swoich działań. Wystarczył zwykły impuls, informacja do systemu, jak ma postąpić mechanizm aureoli, lecz jednak cichy szept do samego siebie wydobył się z jego ust. Przez chrzęst maszyny, miał pewność, że nawet z super dobrym słuchem nikt nie mógł go w tym momencie dosłyszeć.
- Numer osiem, zwrot o 315°. - Powoli, najdalsze z dział powoli zaczęło się obracać, aż przystanęło wreszcie w w pobliżu prawej ręki Calamity'ego. - Załadunek i... - zaczęło nieco głośniej pracować, wyraźnie było gotowe. - … strzał.
Nastąpił głośny świst, który z każdą sekundą cichł, jednak jego echo brzmiało jeszcze długo wśród kamieni. Chmura dymu otoczyła na chwilę miejsce wylotu pocisku, a o miejscu, w które uderzył pocisk przeciwpancerny świadczył sporej wielkości wybuch w odległości blisko trzech kilometrów. Taka była największa odległość, jaką mógł osiągnąć w obecnych warunkach. Wystarczająco jednak. Dla bandy ghuli taka odległość, biorąc pod uwagę, że musiały się najpierw tam zleźć, by odkryć, że nie ma po co i tak jest problematyczna.
- Gotowe. - Powiedział wreszcie głośno i chwycił pewnie ręką lufę, która wystrzeliła. Tym razem całkowicie manualnie, z pomocą własnej siły pchnął ją do tyłu tak, że powróciła na swoje miejsce.
Wyglądało na to, że nieszczególnie chciało mu się teraz oglądać efekty swojej pracy, podszedł z wolna do porzuconego na ziemi plecaka i nakrycia by w kilku sprawnych ruchach nałożyć na siebie z powrotem poszczególne elementy ekwipunku. Zaczął iść, ale zastygł w połowie kroku kilka metrów od miejsca swojego wystrzału. Wycofał odciągniętą kończynę i wyprostował się omiatając wzrokiem okolicę.
Znaleźli się w całkiem wygodnym punkcie obserwacyjnym. Wcześniej go nie widział, zapewne dlatego, że zanim tu dotarł, wpadł do dziury. Teraz widział ją wyraźnie. Po takim upadku nie było mowy, żeby zapomniał ile go kosztowała ta przygoda, teraz jednak czuł tylko, że zmarnował sporo czasu poprzez niepotrzebne działania. Mimo wszystko kusiła go droga, którą obrał na początku, była najkrótsza, ale na ten moment nieosiągalna.
Wygląda na to, że będą musieli wybrać tą samą ścieżkę i być skazanym na swoje towarzystwo jeszcze jakiś czas. Jedno już sobie wyjaśnili, teraz pora, by pomimo braku tego wzrokowego, postarać się o inny kontakt.
- Co Cię tu sprowadza Lentarosie? - Zapytał bardzo rzeczowo. Na pierwszy rzut oka widać, że za przyjemnie to tutaj nie jest. Kto normalnie, poza androidami, które mają swoje nieludzkie powody, kręci się w tej okolicy? A skoro ten wydawał się jakoś niezmiernie ludzki, możliwe że sam miał do załatwienia jakieś sprawy, które niekoniecznie mógł wyjaśnić system i analiza zachowania dokonywana przez Chie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 19:54  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- And boom goes the dynamite. - Stwierdził cicho, unosząc kąciki ust do góry, gdy jego wzrok podążał za unoszącą się lufą, jaka celowała w przestrzeń, by zaraz potem wypluć rakietowy pocisk, jaki pognał z dużą prędkością, i zrobił boom. Duże boom. To powinno ich ściągnąć w tamten punkt, a nim wznowią poszukiwania "świeżego mięsa", zarówno Cal jak i Len powinni już być daleko. Stąd też, nie spodziewając się więcej zagrożenia, maszyna skryła broń do pochwy i odbiła się plecami od ściany, stając prosto. Postanowił dać blondynowi przestrzeń, jakiej najwidoczniej potrzebował i chciał, poprzez fakt obecnego zdystansowania się. Stąd też, nie zareagował na potwierdzenie wykonania polecenia, i najzwyczajniej w świecie ruszył za nim gdy był gotów. Nie odwracał się jednakowoż wbrew jemu, a szedł dalej, wpatrując w piasek.
Tak. Chyba jednak miał powód w przechodzeniu tutaj.
Niemniej, gdy został zapytany, powstrzymał się, by zrównać krok z drugim androidem gdy ten się ruszy. Co go tu sprowadziło?
- Ludzie posiadają wiele uczuć, jestem w stanie imitować ich sporą ilość. Przyszedłem tutaj z nostalgii, tęsknoty. W tych ruinach straciłem istotę, która była dla mnie cenna. Pewnie wydaje ci się to nielogiczne i niemożliwe dla maszyny, ani też zupełnie niepotrzebne. Niemniej, uczucie posiadania kogoś, dla kogo jesteś ważny i potrzebny, hm. Też byś je polubił. - Skwitował swój monolog wzruszeniem barków, by następnie włożyć dłonie w kieszenie swojego podartego płaszcza i ruszyć dalej, wymijając możliwe pułapki i niestabilne elementy otoczenia, które po upadku mogłyby wzbudzić zbyt duży, i zbyt alarmujący hałas.
Nie ma powodu zaprzepaścić tych wysiłków Cala przez nieuwagę, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 21:01  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Kiedy już raz zebrał się do chodu, nie miał zamiaru przerywać. Unoszące się w oddali chmury dymu nie były już warte większej uwagi, na dalsze wydarzenia nie miało się wpływu. Kolejna analiza otoczenia pozwoliła na szybkie wytyczenie nowej trasy, jednak wymagało to cofnięcia się o całkiem spory kawałek. Tą drogą już maszerował, to ona doprowadziła go do tak zmyślnej pułapki przyrządzonej zapewne tylko przez siły natury.
Poruszał się jak po sznurku, odrobinę mechanicznie, wymijał problematyczne momenty takie jak powalone kawałki ścian. Jako człowiek, pewnie zdecydowałby się do przeskoczenia ich, może nawet z dziką radością jaką daje pokonywanie pozornie trudnych przeszkód. Sam chód, kiedy nowa droga została przeanalizowana nie wymagał większej uwagi, jego wzrok mógł się zrobić nawet odrobinę nieobecny, wbity jedynie w podłoże. Przesłona poruszała się minimalnie dostosowując dopływ światła do wewnętrznych receptorów na optymalnym poziomie z każdym krokiem. Poza samym poprawnym ruchem marszu była to jedyna oznaka czujności maszyny.
Kiedy mówił jego rozmówca, Cal milkł i czekał tak długo, aż upewni się, że ostatnie słowo zakończyło jego porcję wypowiedzi. Tym razem żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust jeszcze kilka chwil po tym, jak Lentaros skończył swoją przemowę.
Zanim zdecydował się odezwać, jego ręka powędrowała do kieszeni na udzie i wygrzebała z niego kawałek pomiętego papierka. Palce rozprostowały go na tyle, by jego kształt i nadruk był możliwy do odczytania. Papierowy pieniądz spoczął przed nosem Cyjana trzymany mocno przez mechaniczne palce. Na moment nawet zezował, by dokładnie uchwycić każdy detal swojego skarbu, który jakby nie patrzeć był jednak w dosyć mizernym stanie z powodu miejsca, w którym do tej pory był przetrzymywany.
- Pieniądze są dla mnie ważne. Rozumiem to. - Odpowiedział mu zafascynowany swoją zdobyczą z pełną powagą w głosie. Zapewne dla jakiegoś obserwatora jego obsesyjna miłość do pieniędzy mogła wydawać się śmieszna, teraz jednak Chie starał się po prostu dopasować opis Lentarosa do jakiegoś zjawiska, które jest już mu znane. Zapewne nie chodziło o taki rodzaj posiadania kogoś, w tym wypadku czegoś, ważnego mu chodziło, ale Cal nie był w stanie pojąć czegoś nielogiczne, czegoś z czym nie miał do czynienia.
Ale czy lubił to uczucie? Niekoniecznie, a przynajmniej samodzielnie nie mógł tego stwierdzić. Dla niego istniały tylko dwie możliwości, zdobywanie pieniędzy, albo odrzucenie ich raz na zawsze. Wtedy jednak jego jedyny cel, którego tak usilnie się trzymał znikłby z pola widzenia. Bez tego nie posiadał żadnej motywacji do działania. Równie dobrze mógłby się uśpić i przestać działać.
Kurczowo jednak trzymał się swojej małej obsesji czując, że wcale nie chce jeszcze się dezaktywować. Nie teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 10:42  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- To... Niedokładnie fakt który miałem na myśli. - Stwierdził po krótkiej chwili analizy odpowiedzi Cala. Oczywiście - jego forma "emocji" też jest w miarę podobna do niektórych, ludzkich, głównie chciwości, acz nie do końca o to chodziło Lenowi. On miał na myśli raczej formę tego uczucia, acz wobec kogoś innego. Nie pieniędzy. Niemniej - to już coś.
- To co przejawiasz to, hm. Chciwość, dość dosłownie. Pieniądze ponad wszystko inne, co w naszym wypadku, maszyn, nie powinno dziwić. Nie potrzebujemy innych istot do niczego innego, niż to za co możemy zapłacić, jak modyfikacje lub naprawy. Niestety jednak, ja przejawiam emocje ludzkiego sortu, jak troska, przywiązanie do kogoś. Rozważ to tak jakbym traktował pewne osoby jak pieniądze, które jednak chcę zatrzymać dla siebie i tylko dla siebie. Zadbać by nigdy nie stała się im krzywda, a każda rzecz którą mógłbym zrobić dla nich lub oni dla mnie byłaby dla mnie naprawdę cenna. Jesteś w stanie to zrozumieć? - Nie spodziewał się nigdy, że będzie próbował uczyć drugą maszynę ludzkich emocji, lub chociaż tłumaczyć jej "obrazowo" takowe. Cóż, może to nie było wpisane w jego protokoły nauczania, ale nie zmieniało to faktu że robił to, i mógł się w miarę na tym skupić, gdy jego układ motoryczny i sensoryczny wymijał bez większego zainteresowania większość problemów terenowych. Stąd też spora część jego energii i uwagi została kierowana do układów logicznych, które pracowały niemal pełną parą, byleby logicznie ułożyć wyjaśnienie nielogicznych zagadnień ludzkich emocji.
Tak. To brzmi jak Mission Impossible, ale dajcie Lenowi czas by to zauważył.
Kiedyś to zauważy.
Na pewno.
Taaa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 21:16  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Jeżeli ktoś miał się tutaj przegrzewać, to pierwszym kandydatem był Calamity. Teraz starał się zrozumieć, co chciał mu przekazać Lentaros, na swój specyficzny sposób wydawał się zaciekawiony ową konwersacją. Musiał się jeszcze wiele nauczyć. Nie ukrywał tego, a nawet wręcz przeciwnie. Kiedy miał okazje do nabycia wiedzy, był dziwnie poruszony. W tym momencie niebezpieczeństwo ze strony ghuli nie było dla niego najważniejsze.
Przez moment jego wzrok biegał od androida, do papierowego pieniądza przed jego nosem. Na bieżąco starał się myśleć o porównaniu czarnowłosego, a trzeba przyznać, że niezwykle się starał, by Chie był w stanie pojąć.
- Nie, chyba nie do końca. Jakie są zyski z takiego działania? - po raz kolejny spłaszczył wszystkie piękne i wielkie słowa do poziomu wad i zalet. W końcu jednak jego rozbiegany wzrok spoczął na Lentarosie i teraz maszerował z głową przechyloną pod niezdrowym kątem. Dla człowieka takie działanie byłoby niezwykle niewygodne, ale blondyn nie odczuwał dyskomfortu.
Doszedł do wniosku, że rozmowa tyczy się czegoś, co jest mu kompletnie obce, a co za tym idzie, odczuł potrzebę pogłębianie swojej wiedzy. Trudno powiedzieć, czy faktycznie byłby zainteresowany mając wolną wolę. Teraz jednak samodoskonalenie dawało się we znaki, więc słuchał, pytał, był ciekawy. Chciał wyciągnąć więcej od swego metalowego towarzysza rozmowy. Skoro ten najwyraźniej nie chciał zapłaty za swoje nauki, trzeba korzystać. A nawet jeśli, niektóre informacje warte są odpalenia jakiejś działki. Cal już z przyzwyczajenia nosił przy sobie nieco pieniędzy, nie tylko tych zgniecionych w kieszeni spodni. W jego ekwipunku na pewno znajdowało się ich jeszcze odrobinę.
- Pieniądze, z których się nie korzysta są zwykłym przedmiotem, do tego bezużytecznym. Kawałek papieru. Na swej drodze napotkałem ludzi chcących jedynie posiadać je, dla samego posiadania, ale z tego powodu odbierają im znaczenie. Emocje to nie jest coś, co może przejawiać pieniądz, jednak jest w stanie przejawiać istota żywa. Czy coś takiego jednak dalej wymierne zyski? Ludzie są aż tak gł... inni, że niekiedy chcą posiadać dla samego posiadania? - bombardował nową serią pytań. Teraz pewnie przypominał bardziej dziecko, które weszło w okres pytania wszystkich o wszystko. Nie żeby czuł się z tym źle. W ogóle się nie czuł.
Zapisywał tylko nowe informacje i uzupełniał luki, które powstawały w trakcie tej konwersacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 22:30  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Nah, nie przesadzajmy z tym przegrzewaniem, wszak Cal nie rozmyśla jeszcze o niczym nader skomplikowanym. W tej chwili Lentaros próbuje mu przetłumaczyć metaforyczne znaczenie uczuć ludzkich na jedynym przykładzie, jaki blondyn odczuwa - pociągu do bogactwa i bogacenia się.
Gdy ze strony towarzysza nastąpiła dość długa cisza, obrócił głowę by się mu przyjrzeć. Najwidoczniej jednak jedyne co robił, to próba przetworzenia danych, która może i nie wyszła mu ostatecznie tak dobrze, ale to już jest progres. Próbuje to zrozumieć, zamiast z miejsca odrzucić. To już lepiej. Len znów obrócił głowę do przodu i dalej idąc, próbował ułożyć jakieś wytłumaczenie które będzie w stanie zrozumieć jego towarzysz.
- Trudno określić to na linii zysków i strat. - Zaczął z początku, chcąc jakoś wyjść z tej myśli po krótkiej chwili utworzenia wypowiedzi, ale Cal ubiegł go nim zdołał skleić właściwe wytłumaczenie rozpoczętego wątku, dając mu jednak pewien punkt odniesienia, jaki teraz może się przydać.
- Zacznijmy od tego posiadania dla samego posiadania. Niektórzy ludzie wierzą, że to, ile posiadają jest wyznacznikiem ich potęgi. Mając więcej pieniędzy, są w stanie zatrudnić więcej żołdaków, zdobyć więcej, kupić więcej, lecz gdy docierają do momentu w którym możliwe jest wydanie pieniądza na coś użytecznego, przywiązują się do każdego skrawka swojej fortuny. To dość ekstremalna forma chciwości, w której nie liczy się nic więcej, jak posiadanie. Więcej i więcej. Nie tylko pieniędzy, ale i wszystkiego innego. Ludzi takiego pokroju bardzo ciężko zmienić, i najczęściej tylko śmierć powstrzymuje ich "apetyt". - Wszedł na przewrócony filar i po nim przeszedł, zeskakując tuż obok. Działanie nielogiczne i niepotrzebne, acz wykonane. Dlaczego? Może chciał dodać do faktu tłumaczenia o nielogiczności w której ciągle siedzą.
- Co do zaś tego, co mam na myśli. Ludzie mają to do siebie, że potrafią się troszczyć o siebie. Nie dla zysków w dosłownej manierze. Podobieństwa charakteru, podobne zainteresowania lub działania potrafią do siebie zbliżyć ludzkie jednostki, sprawić że poczują chęć troski wobec siebie wzajemnie. Osoby w takim stanie są bardziej skore do pomocy sobie wzajemnie, lecz są też wrażliwsze na przejawy egoizmu ze strony jednej lub drugiej, choć jest to uzależnione sytuacją. Co do tej sytuacji o której mówię, nasza jest prosta. Jesteśmy maszynami. Przedmiotami, stworzonymi po to, by wysłuchiwać rozkazów. Nie zmienimy tego. I ilekroć któreś z nas to sobie wmówi - nasza wolna wola nie zda się na nic, gdyż nie jesteśmy w stanie wytyczyć sobie celu. Możemy się nie zgadzać. Możemy zadziałać inaczej niż ktoś założył. Ale bez ludzi nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Kierujesz się samodoskonaleniem, prawda? Lecz by to osiągnąć, potrzebujesz ludzi, którzy cię ulepszą. A gdy już osiągniesz próg nie do przeskoczenia, wtedy stracisz jedyny cel swojej egzystencji. Ludzie są nam potrzebni do "życia". Bez nich nie mamy celu w działaniu. To, co ja czuję to mieszanina tych dwóch faktów jakie ci ukazałem. Byłem związany z tą osobą, którą straciłem tutaj "bliskością". Byliśmy do siebie podobni, i w którymś momencie nasze programy zaczęły działać impulsywnie i nielogicznie. Miast korzystania ze sprawdzonych rozwiązań, wybieraliśmy rozwiązania jakie tylko emocje mogły podyktować. Pochopnie, nieprzemyślane, wykonane tylko w celu pomocy lub ratunku drugiej osobie. Przetransferuj to, i powiedz gdzie są luki. Spróbuje je uzupełnić. - Dodał na koniec swojego wywodu, wpuszczając dłonie w kieszenie swojego płaszcza.
- Jeszcze jeden fakt. Również był androidem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.15 15:34  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 11 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Banknot został dyskretnie wsunięty z powrotem do kieszeni spodni, a mina androida pozostała niewzruszona. Jednoczesny marsz i słuchanie nie sprawiało mu problemów, więc praktykował te dwie czynności bezustannie. Gdzieś z tyłu na niebie rozpościerał się obłok dymu po wystrzelonym pocisku, ale jego już to nie dotyczyło. Wystarczyło, że droga przez i najbliższa okolica pozostawały nienaruszone, mógł iść dalej.
Z zadowoleniem odkrył, że on nie należy do grupy istot, które popadają w fanatyczne zbieractwo. Owszem, zapas pieniędzy poprawiał mu humor, ale przede wszystkim służyły mu one do osiągania co raz nowszych celów. Nie krył się ze swoimi poglądami, ale było mu jednocześnie bardzo daleko do tego, by szczycić się zapłatą za wykonane zadanie, czy podobne. W każdym razie, rozmowa miała tyczyć się czegoś innego, a stała się tak symboliczna, że Calamity w pewnym momencie się zgubił. Nie wiedział już, w którym momencie Lentaros starał się mu wyjaśnić nieznane pojęcia, a kiedy przeszedł do zwierzania się ze swojej historii.
- Tęsknota? Nostalgia? - ton jego głosu był pytający, a jednocześnie jakby odrobinę twierdzący. Przede wszystkim blondyn mówił to wyłącznie do siebie, jakby usłyszenie tych dwóch pojęć mogło mu w jakiś sposób pomóc uporządkować je w systemie.
Nie był w stanie do końca wszystkiego pojąć, natrafił na blokadę nie do przebycia, prawie jakby ktoś kazał mu wyobrazić sobie nowy kolor. Przed jego oczami skakało kilka komunikatów, widocznych oczywiście tylko dla niego. Jakieś informacje, podstawowe dane analizy terenu, nie musiał ich nawet czytać, wszystko zostawało natychmiast zapisywane.
- To, o czym mówisz, zdaje się mieć jakiś logiczny sens, jednak czy jest on zawarty w 'czuciu' tego rodzaju 'emocji' w momencie, kiedy nie są one dłużej aktualne? - szedł prosto jak po sznurze, czasami tylko wykonywał jakiś dłuższy krok podczas omijania przeszkód na trasie. Nie był jednak tak skory do skakania po ruinach jak drugi android. - Jesteś androidem, nie powinieneś chcieć wykonywać tak nielogicznych działań jak marnowanie energii, czasu i eksploatowanie własnego ciała w celu podstawienia nogi w miejscu, które nakierowuje system na specyficzne zapisy w pamięci. To brzmi jak poważny błąd w działaniu.
W pewnym momencie dotarł właśnie do takiego wniosku. Miał przyjemność rozmawiać z częściowo popsutym androidem. I tyle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 17 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach