Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 27.01.14 16:21  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Ta zniewaga krwi wymaga! Nic jednak nie wskazywało na to, by Sebastian poczuł się urażony tym, że jego własny przyjaciel chciał podkopać jego ego. W gruncie rzeczy jasnowłosy miał dużo dystansu do siebie, a tylko inni uświadamiali mu, że nie ma powodów ku temu, by uważać, że coś z nim nie tak. Podobno nie oceniało się książki po okładce, bo nawet najbardziej kolorowa mogła skrywać w sobie masę paskudnych rzeczy lub kiepskiej treści. Gdyby spytano go, czy nie przeszkadza mu rzucanie się w oczy, powiedziałby, że zdążył się już przyzwyczaić, ale jednak wygodniej byłoby, gdyby niektórzy nie traktowali go jak kolejny cud świata. Miał też takie chwile, w których najchętniej poprosiłby się o obicie mu twarzy, co już się zdarzało, jednak na całe szczęście nie dawał wyjść przeciwnikom cało ze starcia.
A mi nie jest przykro mówić, że się zwyczajnie nie znasz. ― Nadął policzki, wyraźnie odnajdując się w roli dzieciaka z podstawówki, choć zapewne najlepiej spisałoby się tu proste: „A ty jesteś głupi!”, jednak nie uśmiechało mu się zniżanie do aż takiego poziomu. Zaraz jednak przyszło mu zaśmiać się pod nosem, jakby był to najbardziej adekwatny komentarz do tłumaczeń Eliott'a, choć jednocześnie pokiwał ledwo widocznie głową. Możliwe, że w tym momencie poniekąd chciał pójść z nim na kompromis, chociaż równie dobrze mógłby z czystej pobłażliwości zgadzać się właśnie z dzieckiem, które wymyślało niestworzone teorie na temat świata albo chwaliło się swoim zmyślonym przyjacielem. ― Z całą pewnością. Kobiety rzadko na czymkolwiek dobrze się znają ― odparł z powagą wypisaną na twarzy, przez co mógł wyjść na szowinistę, jednak nawet ta rola nie była dla niego trudna do odegrania. Aż trudno było czasem uwierzyć, że jedna osoba mogła mieć aż tyle poglądów i koniec końców wiele z nich okazywały się nieprawdą, ale Yves i tak doskonale wiedział, że Oliver starał się nie mieć złego zdania o przypadkowych ludziach, a jedynie o tych, którzy wybitnie działali mu na nerwy.
Hyde powinien jednak czasem spasować z zachowywaniem się jak matka ojciec. Czasem jednak trudno było zdusić w sobie wszelkie chęci ku temu, by zaciągnąć de Croÿ'a do sklepu i pomóc mu ubrać się porządnie, jeżeli liczył na to, że kiedykolwiek znajdzie sobie kogoś, w kim także nie obudzi tego felernego instynktu. Ponadto mógł przyzwyczaić się do tego, że sam nie musi ułożyć sobie włosów, bo przecież ktoś równie dobrze mógłby zrobić to za niego, a istniała wysoka szansa na to, że tak właśnie się stanie.
Wiem, wiem. Ale musisz przyznać, że to byłoby całkiem zabawne. ― Jego ton był lekki. Właściwie nie chciał, żeby w tej chwili Eli wracał myślami do swoich kiepskich relacji z własną matką. Dla potwierdzenia swoich słów ponownie wysunął rękę z kieszeni i korzystając z okazji, że przyjaciel szedł tuż obok, wyciągnął rękę i ścisnął jego policzek między kciukiem i palcem wskazującym, przy czym znów wyszczerzył się, choć tym razem nieco głupkowato. Puściwszy jego polik, odsunął się nieco na bok, byleby tylko nie doczekać się tego samego gestu ze strony blondyna.
„Ta, zacznę dodawać kokainę do swoich farbek...”
Myślę, że w takim stanie na niewiele by się zdała, ale próbuj dalej. Może urządzisz wystawę, na której przekąski będą naszpikowane prochami? Ludzie uzależnią się i będą chcieli przychodzić tam częściej, choć może nie w tym celu, w którym powinni. ― Różnobarwne tęczówki wzniosły swoje spojrzenie ku niebu. I jemu nie zabrakło zamyślenia na twarzy. Gdyby jakaś osoba trzecia miała okazję usłyszeć to, o czym rozmawiali na pewno nie uznano by ich za w pełni poczytalnych. ― Zawsze możesz zacząć uprawiaćseks?hazard, chociaż nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek grali chociażby w pokera.Ale kto nie ma szczęścia w miłości - ma szczęście w kartach, co?, tę myśl zachował już jednak dla siebie.
Zamilkł na chwilę, gdy padło pytanie, które sprawiało, że rozmowa w każdej chwili mogła zejść na zły tor. Mógł wcześniej przemyśleć słuszność pytania go o sprawy uczelni, skoro jego znajomy równie dobrze mógł odbić piłeczkę. Nie wypadało od tak rozmawiać o tym jakie to atrakcje fundował swoim klientom. I tak cudem było to, że do tej pory jeszcze nie wyszło na jaw, czym się zajmował. Prawdę mówiąc – nawet, gdyby Eliott o wszystkim wiedział, wolałby oszczędzać mu pikantnych szczegółów, zakładając, że gdyby wiedział, nie postanowiłby spakować manatki i usunąć się z jego życia. Prawdopodobnie ten scenariusz skutecznie powstrzymywał go od wyjawienia prawdy.
Jest dobrze.Nie uwierzysz, ale ostatnio nawet mogłem usiedzieć, niepotrzebne myśli wiły się po jego głowie. Przesunął palcami po skroni, zbywając wszystko lekkim uśmiechem. ― Nie narzekam na brak pieniędzy, ale czasami to robi się męczące. W każdym razie wolę już stałą pracę od ciągłego jej zmieniania. Po czasie można przyzwyczaić się do wszystkiego, więc sądzę, że też powinieneś spróbować skupić się na czymś, a nie zniechęcać. ― Wzruszył barkami i rozejrzał się po okolicy nieco nieobecnym wzrokiem. ― Pójdziemy na kawę?
Co?

Parczek - Page 3 Pf0Gghb
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.14 20:49  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Parczek - Page 3 GbylG Dlatego też Sebastian powinien być zadowolony z posiadania takiego przyjaciela jak Eliott. Z racji tego, że znali się od czasów, gdy oboje siedzieli w piaskownicy, bawiąc się połamanymi grabkami, musieli mieć o sobie odmienne zdanie, niż ot taki przypadkowy znajomek, poznany na wczorajszej imprezie. Oliver wiedział, że jego kumpel nie jest kompletnym szaleńcem, mażącym się farbami akwarelowymi dla zaspokojenia jakiś perwersyjnych zachcianek, a Yvesowi rzadko zdarzało się patrzeć na pięknisia jak na kolejny cud świata. Oczywiście, uważał go za najładniejszego przedstawiciela płci brzydkiej jakiego kiedykolwiek w życiu widział, ale cały czas ma w głowie obraz jego siedmioletniej wersji, która tarmosiła go za włosy w braterskiej godzinie tortur i złośliwego kumpla, który co chwila się z nim droczy. Przez te wszystkie odczucia Eliott kompletnie przestał zachwycać się jego urodą, podczas normalnych rozmów. I dobrze. Może był jednym z nielicznych, którzy na widok Sebastiana cieszą się nie z ładnej mordy do oglądania, a z dobrego towarzystwa do pogadania? Oczywiście nawet młodszy blondasek miał chwile, gdzie po prostu ulegał wyglądowi swojego przyjaciela. Gdy akurat postanowił go sobie namalować to.. no. Jak tu nie powzdychać do swojej pracy, co nie? Choć i tak zazwyczaj kończyło się to na późniejszym domalowaniem portretowi wąsów. Upsik.. omsknął mi się pędzelek~
Parczek - Page 3 GbylGSam się nie znasz. – odburknął i delikatnie się nadąsał. Taa.. Sebastian nie musiał zniżać się do poziomu przedszkolaka, bo jego najlepszy kumpel z miłą chęcią robił to za niego. I co było w tym najlepsze? On właściwie nie udawał, a przynajmniej sprawiał wrażenie jakby wszystkie jego zdziecinniałe reakcje były jak najbardziej prawdziwe. Jedyne to dawało nadzieję na to, że Eliott nie jest przerośniętym smarkaczem to to, iż po chwili i tak na jego buźce malował przyjacielski uśmieszek. – Dokładnie. Powinny się o mnie bić. – prychnął udając urażonego. Nawet zadarł nos do góry przekonany o swojej zajebistości czy coś. Ale szczerze mówiąc to i tak wyglądał na kompletnie zdesperowanego głuptasa.
Parczek - Page 3 GbylG To nie jego wina, że sprawiał wrażenie nieporadnego małolata, który nic nie umiał nigdy sobie załatwić. Sam siebie w taki sposób nie postrzegał. Według niego, jego skromna osoba była taka sama jak wszyscy studenci w jego wieku. Był trochę nieogarnięty, ciut roztrzepany i kapkę zdziwaczały, ale na pewno nigdy nie prosiłby się o jakąś rodzicielską opiekę. Oczywiście, znosi wszelkie matczyne odruchy swojego kumpla, ale wolałby aby na nim się to wszystko skończyło. Tak, jak było wspomniane w poprzednim poście: Eliott szuka dziewczyny, a nie kolejnej matuli!
Parczek - Page 3 GbylG I… what?! Jego biedny, delikatny policzek stał się ofiarą brutalnego ściśnięcia przez palce Olivera, który mimo tak okrutnego czynu ze swojej strony, wyszczerzył się w wybitnie głupkowaty sposób. Okej.. de Croÿ mógłby być zły za taki „pieszczotliwy” gest, ale widok roześmianej buzi kumpla, skutecznie odciągnął go od rozmyślań na temat własnej mamy i wprawił w zdumiewająco dobry nastrój. Z trudem powstrzymał się od wybuchnięcia głośnym śmiechem. Z delikatnie rozbawioną miną odchylił łeb do tyłu, próbując trzepnąć Sebastiana po łapie, a później po głowie. Piękniś miał szczęście, że się trochę odsunął, bo gdyby tego nie zrobił jego fryzura z pewnością by się popsuła~ - Wal sięęęęę! – mruknął przeciągle, przeplatając w słowa milutki dla uszu chichot.
Parczek - Page 3 GbylG Tak jak Sebastian miał sporo czasu, aby przyzwyczaić się do spragnionych piękności spojrzeń ze strony kompletnie obcych ludzi, tak Eliott zdążył przywyknąć do wzroku pełnego dezaprobaty i zgorszenia mijanych przez siebie starszych pań i nadąsanych ważniaków. No, plus takie rozmowy to dla niego jeszcze nic.
Parczek - Page 3 GbylG - Już wyobrażam sobie siebie, przygotowującego takie nafaszerowane narkotykami żarcie. W sumie… ciekawe jak to jest, gdy się to świństwo wstrzyknie do żył. – zastanowił się na chwilę. Można powiedzieć, że całkiem poważnie go to interesowało. Był ciekawy jakie halucynacje mógłby zobaczyć, gdy w końcu straci pełną świadomość. Może coś by go zainspirowało do namalowania jakiegoś abstrakcyjnego dzieła? Co prawda Eliott nigdy nie miał do czynienia z jakimiś ostrzejszymi używkami, niż – wow, uszanowanko – jeden papieros, więc pewnie stchórzyłby, gdyby faktycznie miał okazję spotkać się z możliwością bliższego zapoznania z narkotykami. – No, nigdy nie graliśmy, ale w sumie możemy spróbować! Tylko musiałbyś mnie nauczyć zasad, he~ - spojrzał z uśmiechem na Sebastiana i przechylił łeb w bok, ozdabiając się uroczo nieporadną minką. Ta.. niezłe ma konto, nie? Jedna laska, jeden papieros, zero hazardu, zero kontaktów z policją... takie szalone życie. Dobrze chociaż, że się alkoholu nie boi.
Parczek - Page 3 GbylGJeśli znudzi mi się opieka nad dziećmi, a moja kariera artysty nie wypali, to niewykluczone, że wyląduję razem z Tobą w tym magazynie. – powiedział roześmianym tonem. Niby żartował, ale taka perspektywa mogłaby być trochę przerażająca dla Sebastiana. Już widzę te wyjaśnienia; Taa.. magazyn to burdel, gdzie nie układasz, tylko wkładasz~ Powodzenia na pierwszej zmianie, Eli~
Parczek - Page 3 GbylG - Kawę? Tak! Cokolwiek ciepłego. Cholernie mi zimnooo. – wyjęczał robiąc skrzywdzoną minę. Nu, tyłek tak szybko mu nie wyschnie, a lodowaty wiatr nie zna litości. I po co Ci było to tarzanie się w śniegu, idioto?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.14 15:50  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Nigdy nie miał niczego do zarzucenia Eliottowi. To nawet lepiej, że w ich relacji nie chodziło o to, by popatrzeć sobie na jego śliczną buźkę i traktować go, jak osobę, a nie eksponat lub zabawkę. Może w tym drugim przypadku sam sobie zaszkodził, jednak czasem i tak wystarczyło to, że znajdowała się przynajmniej jedna osoba, która miała inne podejście i pozwalała przynajmniej na chwilę oderwać się od rutyny. Rzecz jasna, przebywanie w obecności przyjaciela nie byłoby pewnie uciążliwe, gdyby jednak także wykazał się tendencją do wzdychania na jego widok, ale na pewno byłoby inaczej. Możliwe, że jasnowłosy nie czułby się najlepiej z myślą, że na rzecz tego, że rżnie się z kim popadnie na boku musiałby trzymać go na dystans. Po prostu najlepiej było tak, jak teraz, gdy mogli prowadzić luźne rozmowy i bez reszty oddawać się wspominaniem czasów dzieciństwa lub wciąż zachowywać się tak, jakby w ogóle nie dorośli, wiecznie walcząc z wiatrakami i myśląc, że kiedyś i tak uda im się podbić świat. Przyjemna perspektywa, biorąc pod uwagę to, co było dane im już przeżyć i wcale nie prezentowało się aż tak kolorowo, jakby tego chcieli. Jednak i tak trzymali się całkiem nieźle, bo niewielu potrafiło od tak zepchnąć na bok wszystkie przytłaczające problemy.
Machnął lekceważąco ręką na jego słowa, a na jego twarz wstąpił nieco dumny, ale i nieprzejęty wyraz, gdy sam także zadarł podbródek nieco wyżej. O wiele lepiej było poudawać kogoś, kto jest ponad tym albo...
Nie muszę się podobać akurat tobie ― odparł, przypominając w tym momencie nieco urażoną damulkę, jednak i w tej masce nie zamierzał długo paradować. Wreszcie i on wyeksponował swój język, nie bacząc na ludzi kręcących się dookoła. To wątpliwe, by zainteresowali się dwójką przekomarzających się małolatów (bo pewnie za starszych trudno było ich uznać). Ponadto nie przypominał sobie, by jego znajomy kiedykolwiek wspomniał coś o tym, że gustuje w płci męskiej. Ale kto tam wiedział artystów? ― Powinny. ― Przytaknął. W tym momencie brzmiał całkiem szczerze. Trudno, żeby kiedykolwiek odmówił Yves'owi szczęścia z jakąś niczego sobie dziewczyną i jeszcze taką, która rzeczywiście zasłużyłaby sobie na jego uwagę. Wiadomo jak to z kobietami bywało – były marudne, wybredne i doszukiwały się dziury w całym. I spróbuj tu się z takimi dogadać, skoro nic nie docierało, a już najlepiej było czasem w ogóle się nie odzywać.
„Wal sięęęęę!”
Samemu nie wypadało.
Dobrze, że był zapobiegawczy, chociaż wizja zepsutej fryzury go nie przerażała. To, że był dziwką nie oznaczało, że przejmował się swoim wyglądem z taką zapalczywością. No i pewnie i tak nie ucierpiałby za bardzo. Chyba że jeszcze nie wiedział o nadprzyrodzonych zdolnościach de Croÿ'a, od których jego głowa znalazłaby się na drugim końcu parku. Ktoś jeszcze zrobiłby sobie z niej trofeum (albo padłby na zawał, bo sama głowa to jednak nie był zbyt przyjemny widok).
Stałbym na czatach i sprawdzał czy ktoś nieupoważniony się nie zbliża. ― Puścił go niego oczko, jednak to, że jego kumpel w ogóle zastanawiał się nad tym, jak to mogłoby być na haju zmusiło go do wykonania nieco uciszającego gestu ręką. Nie. Stop. Nie zapędzaj się tak, Eli. Oczywiście nie dawał po sobie poznać, że osobiście miał do czynienia z prochami i ze strzykawkami. Każdy, kto choć trochę wydawał się być rozsądny wiedział, że nie było w tym nic fajnego, a uzależnienie przychodziło łatwo, rujnując psychikę i ciało. Nie powinno się powielać czyichś głupstw. ― Zapewne wesoło tylko na początku. Zresztą wiesz jak wyglądają ci wszyscy ludzie. Jednak lepiej pozostać na etapie zastanawiania się. ― No chyba nie do końca wiedział. Tak czy inaczej Oliver w tym momencie doskonale sprawdził się w roli starszego brata, choć nie sądził, by Eliott kiedykolwiek miał zamiar wpakować w siebie to świństwo. ― Dziwisz się? Nie sądzę, żebyś chciał skończyć bez kasy albo zupełnie nagi przede mną ― parsknął, a w niebieskich tęczówkach pojawiło się wyzwanie. No nieee! Nawet w tym przypadku twierdził, że miałby większego farta? Na to wyglądało. Na dodatek jak na złość przekrzywił głowę i zmierzył go bezwstydnym spojrzeniem od głowy do stóp, przez co cała ta sytuacja mogła wydać się jeszcze bardziej niebezpieczna, ale oczywiście tylko się droczył.
„(...) niewykluczone, że wyląduję razem z Tobą w tym magazynie.”
Oby nie.
Ty i to twoje sceptyczne podejście ― westchnął, kręcąc głową. ― Nikt nie powiedział, że moja praca to coś przyjemnego. Osobiście wyślę cię do jakiejś piekarni, żebyś dekorował torty i faszerował ciasteczka kokainą. ― Uśmiechnął się szeroko, chcąc jak najlepiej zbyć temat pracy. Wolał nie myśleć, co byłoby, gdyby błękitnooki dowiedział się, że magazyn tak naprawdę nie był magazynem. Ponadto nie każdemu odpowiadało sprzedawanie swojego ciała. ― W takim razie cel: najbliższa kawiarnia ― złapał go za przedramię, zaś palce wolnej ręki wsunął do ust i zagwizdał porozumiewawczo w stronę Fear'a, który natychmiast zjawił się u boku właściciela, merdając wesoło ogonem. ― Idziemy.
Zmusił de Croÿ'a do skręcenia w odpowiednią alejkę, po czym rozluźnił uścisk.
Ale tak nawiasem – kto ostatni ten stawia. ― Kącik ust uniósł się wyżej w łobuzerskim uśmiechu, zanim blondyn puścił się biegiem przed siebie. I wychodziło na to, że to nie był jeszcze czas na całkowite spoważnienie.

    z/t x2. No i wiadomo, że zaczynasz w kawiarni. ~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.14 3:04  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Nie potrzebował ochrony. Nie, kiedy znajdował się na terenie Miasta, choć może i było to karygodnym błędem. W końcu sam fakt przebywania w murach nie zwalnia ewentualnych zamachowców z roboty. No dobra, bez przesady. To nie tak, że na jego życie z każdej strony padają łakome łypnięcia. Chodziło o sam fakt tego, że niektórym wtajemniczonym talent Charliego może przeszkadzać. No, w końcu rzadko trafiają tak dobrzy w tym ludzie. Nie każdy potrafi wtopić się w tłum tak, jak ten młodzieniec. W tej chwili też to robił. Nie pracował, ale idealnie wpasowywał się w resztę młodzieży. Poza rezydencją nie nosił się jak arystokrata, więc jeszcze trudniej było go rozpoznać. Blond włosy spięte są w krótką kitkę, co trochę zmienia jego wygląd, a do tego założone ma brązowe szkła kontaktowe. Zazwyczaj zakłada je tylko, kiedy władzę przejmuje Charlotte, ale dzisiejszy dzień był jakiś inny. Od samego rana zżerał go bezpodstawny niepokój, którego nie potrafił załagodzić, więc wolał podjąć wszelkie środki ostrożności. Może to głupie, ale wierzy w takie bzdury jak złe sny przed śmiercią lub przeczucia, a niepewna osobowość wcale mu nie pomaga.
Przechadzał się powoli po czyściutkich ścieżkach parku. Szukał czegoś, choć sam nie był pewien czego. Może swojej utraconej już dawno temu weny. Chciał coś stworzyć, ale nie wiedział co. Nic nie przychodziło mu do głowy. Trudno, nie było to sprawą pierwszorzędną. Po prostu chciał czymś zająć umysł, a niekoniecznie mu to wychodziło. Dłonie trzymane w kieszeniach spodni zacisnął w pięści, kiedy przeszedł obok jakiejś szczęśliwej rodzinki. Zbliżył się do jednej z parkowych ławek i na niej przysiadł, upewniając się uprzednio, iż nikt nie zechce się dosiąść. Rozejrzał się. W parku nie było teraz zbyt wielu ludzi. Właściwie poza nim było ty tylko kilka osób, a i one zdawały się poruszać z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Nic dziwnego, robiło się już późno. Słońce powoli znikało za horyzontem, a świat zaczęła otaczać szarość. Wbił spojrzenie we wcześniej widzianą rodzinę i delikatnie przechylił głowę. Młody mężczyzna trzymał na rękach syna, kiedy żona radośnie obejmowała jego ramię. Wyglądali tak szczęśliwie... Tak kurewsko szczęśliwie. Charlie wzdrygnął się i cmoknął z niesmakiem. Wkurzali go tacy ludzie. Tak po prostu.
Obserwując jak trójka szczęśliwych idiotów odchodzi coraz dalej pomyślał o Ezrze. Dawno się z nim nie widział, a jakby się tak dłużej zastanowić to właśnie on stanowił dla chłopca jedyną rodzinę. Właśnie ten oziębły, rosły mężczyzna, który nawet nie ośmieli się raczyć młodego dobrym słowem. A jednak podświadomie obaj wiedzieli, że to co ich łączy jest wyjątkowe. Blondyn wiedział to najlepiej. Odgarnął kosmyk jasnych włosów za ucho i uśmiechnął się do siebie. Wypadałoby się spotkać z tym niebezpiecznym osobnikiem, jakim był Ezra. Ale jak? Kiedy? Oparł się wygodniej o ławkę i spojrzał w niebo. Skrzywił się nieznacznie i zamknął oczy, bo tak. Nie chciał oglądać świata, który go otaczał. Nie bawił go, ani nie cieszył. Był nudny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.14 17:48  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Wiedział, gdzie go znajdzie. To ta ich cholerna, niewidzialna nić. Tak, to z pewnością jej wina, że Ezra podskórnie, każdą możliwą komórką wyczuwał, gdzie znajdzie chłopaka. Wolnym krokiem, niemal leniwym wkroczył na teren parku. Obrzydliwe miejsce, aczkolwiek idealne do obserwacji ludzi. Lubił w takich miejscach zaszyć się w mało widocznym miejscu, wtopić w tłum i obserwować wszystko oraz wszystkich dookoła. By wyciągać z tego wnioski i przede wszystkim... knuć.
O tak, w tym był dobry. Przyglądać się zakochanym, by po chwili wywołać u jednej ze stron negatywne uczucia i konflikt. I oglądać jak z miłości przechodzą w nienawiść. Ezra zatrzymał się i przesunął wzrokiem po parku, kończąc palić swojego papierosa.
No i jest. Siedzi na ławce.
Musiał przyznać, że ten widok poniekąd ucieszył go. Oczywiście nigdy tego nie okaże ani też nie przyzna się przed małym. Ezra nie przyznałby się nawet przed sobą samym, nie mówiąc o innych osobach. Bezczelnie wyrzucił papierosa na ziemię, co jakaś staruszka skwitowała pokręceniem głowy. Przez drobną chwilę rozważał możliwość zaszkodzenia jej nieco, ale zrezygnował. Nie, nie dlatego, że się nad nią zlitował, ale dlatego, że ujrzał inne, zdecydowanie ciekawsze ofiary.
Przystanął nieopodal ławki, na której siedział Charlie i rzucił przelotne spojrzenie w stronę szczęśliwej rodzinki. No tak. Ezra uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę chłopaka. Im bliżej był, tym szczęśliwy obraz rodziny zaczynał się burzyć. Ojciec, trzymając syna w ramionach, raptownie rzucił dzieckiem o ziemię, na co matka krzyknęła łapiąc się za głowę. Ojciec z przerażeniem na twarzy zaczął znęcać się nad płaczącym dzieckiem i przy okazji matce, która usilnie starała ratować się swe ukochane dziecko, nie rozumiejąc ki diabeł wstąpił w jej męża.
Ezra zatrzymał się przed Charliem, spoglądając na niego z góry swymi błękitnymi oczami. Wyciągnął rękę i dotknął delikatnie palcem jego brody, unosząc ją nieco ku górze. Obrzucił krótkim, acz dokładnym wzrokiem jego twarz, jakby chciał sprawdzić czy wszystko z nim gra.
- Ręce. - polecił mu, a kiedy chłopak wyciągnął ręce z kieszeni i pokazał mu, Ezra złapał za jego nadgarstki i przesunął palcami po jego opuszkach. Skrzywił się lekko, by po chwili puścić jego ręce.
- Denerwowałeś się ostatnio, co? - mruknął, gdyż wyczuł na jego palcach lekkie zgrubienia od zaciskania. Odwrócił się przez ramię i uśmiechnął lekko, widząc tragedie innej rodziny. Zabawne. Ponownie przeniósł wzrok na chłopaka i wskazał głową w drugą stronę, niemo mówiąc mu, żeby wstał, gdyż idą na spacer.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.14 19:10  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Nie miał ochoty oglądać tych scenek, tak samo jak uśmiechniętych buziek innych ludzi. Naprawdę go to denerwowało, ale w takim razie co robił w takim miejscu? Powszechnie wiadomo, że w miejscach publicznych większość ludzi jest po to, aby dzielić się radością, jakkolwiek durnie to brzmi. Cóż, lepsze to niż gnicie w rezydencji. Jego współlokatorka ostatnimi czasy ciągle gdzieś znikała, a obecne stroje już dawno mu się znudziły. Charlotte potrzebowała nowych sukien i postanowiła się nie ujawniać, dopóki nie otrzyma tego, czego pragnie. Może to i lepiej? Przynajmniej na razie, póki co nie potrzebował jej fochów. Jeszcze znowu pobiłaby służbę, a potem to on musiałby wysłuchiwać skarg ze strony Servante. Dobrze wiedział, że służba zna humorki dziewczęcia i je rozumie, a jednak zawsze znalazł się powód do narzekań. Naprawdę, cóż za problematyczni ludzie.
Nadchodziła ciemność.
I kiedy zauważył błysk w oku dotychczas szczęśliwego ojca, wiedział już co się święci. Dziecko, kurwa, bęc. Na zaróżowione usta od razu wkroczył uśmiech, ale nie był to uśmiech uroczego dziecka, nie zwiastował też nic dobrego, a raczej przyprawiał o ciarki niż radował oczy staruszek i pedofilów. Końcówka języka przebiegła po dolnej wardze chłopca, a w błękitnych oczach coś zalśniło. Ucieszony obserwował jak w jednej sekundzie rozwija się tragedia, jak w krótkiej chwili świat pełen szczęścia i światła runie. To był cudowny widok, ale była jeszcze jedna rzecz. O wiele cudowniejsza od aktualnego obrazka, od sceny rozgrywającej się przed. Był to mężczyzna, który właśnie stanął przed nim. Charlie rozpromieniał, kiedy wyłapał spojrzeniem jego lico. Tak dawno go nie widział, tak bardzo był szczęśliwy, że może go teraz zobaczyć. I to w tej chwili, w której najbardziej go potrzebował. Opatrzność nad nim czuwała, wiedział to. Niewidzialna nić ponownie doprowadziła do niego jego kochanka i w najbardziej odpowiednim ku temu momencie.
- Mon seigneur! - zawołał nie ukrywając swojego zadowolenia z tego, iż go widzi. Posłusznie wyjął ręce z kieszeni i przechylił lekko głowę. Przeszedł do delikatny dreszcz, kiedy silne palce mężczyzny potarły jego opuszki. Skinął głową. - Si. To nic ważnego.
Ułożył dłonie na swoich kolanach i przyjrzał mu się dokładniej. Już tak dawno go nie widział, że stęsknił się bardziej niż zwykle. Zerknął jeszcze za niego, kiedy się odwrócił. Dramat uprzednio szczęśliwej rodziny rozwijał się w najlepsze, ku uciesze serce obu osobników obserwujących. Chłopca bawił fakt, iż nikt z obecnych w parku osób nie ruszył się, aby im pomóc. Wszyscy patrzyli z daleka, niektórzy udawali, że nic nie widzą, a jeszcze inni zręcznie opuścili park. Ludzie to okropne kreatury. Gorsze od niektórych potworów. Zaraz jednak wrócił wzrokiem do swojego Pana i rozumiejąc sugestię od razu wstał. Obcasy zastukały cicho w momencie zetknięcia się z podłożem. W porównaniu do Ezry chłopiec był mikrusem, można powiedzieć miniaturką. Wyglądał przy nim jak porcelanowa laleczka, która zdawała się móc złamać pod wpływem mocniejszego chwytu. Drobne ręce chłopca objęły ramię bruneta, a on przytulił się do niego delikatnie.
- Oh, Ezro, tęskniłem. Cóż cię do mnie sprowadza?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.14 20:33  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Mężczyzna zerknął przelotnie na chłopaka, gdy ten przylgnął do jego ramienia, aczkolwiek nic nie powiedział, w żaden sposób nie skomentował tego. Jednakże nie odepchnął go, a taki drobny gest, zwłaszcza w jego wykonaniu znaczył naprawdę wiele. Co do tęsknoty... to Ezra wiedział. Wiedział doskonale jak chłopak jest przywiązany do niego i jak tęskni za każdym razem, gdy się rozstają. Ale nie mogli sobie pozwolić na luksus podróżowania razem.
Raz, miejsce chłopca było tutaj. Miał swoje obowiązki, z których musiał się wywiązywać. Dwa, zabranie Charliego gdzieś w teren mogło być naprawdę niebezpieczne dla niego. I nieco uciążliwe dla samego Ezry z różnych powodów. O których wolałby nie mówić na głos.
- A czy potrzebuję powodu, by przyjść?- zapytał cicho unosząc brwi ku górze. Skąd takie pytanie? Przychodził kiedy chciał. po prostu chciał go zobaczyć i tyle. Jak sobie radzi i czy wszystko w porządku. Nie potrzebował ku temu jakiś poważnych powodów. Tak po prostu.
Wyciągnął drugą rękę i przejechał lekko nią po miękkich włosach chłopaka.
- Czemu tutaj siedziałeś? - zapytał, ale za tym pytaniem kryła się masa innych. Dlaczego wyszedł tak późno i czy nie zmarzł siedząc na zimnej ławce. Ezra na swój indywidualny sposób martwił się o chłopaka, jednakże nie był w stanie powiedzieć tego otwarcie. Nie chciał. Wyszli z parku i skierowali się ulicą miasta. Niektórzy rzucali im krótkie spojrzenia, pewnie dlatego, że wyglądali dość... osobliwie. Ezra, postawny facet mimo wszystko w jakiś tam sposób wyróżniający się na tle szarych mieszkańców miasta i Charlie, mały chłopiec o delikatniej budowie uderzający obcasami o ziemię. Naprawdę, dość osobliwe stworzenia.
Ezra milczał. Zresztą, zazwyczaj milczał kiedy przebywali razem. Ale wiedział, że chłopak to rozumie. Taki był już jego styl bycia. Bardziej milczący obserwator aniżeli paplający o niczym facet.
Nieświadomie ich kroki skierowały się ku miejscu, gdzie Charlie mieszkał. Ezra znał na pamięć drogę. Wszak bardzo często tam bywał.
- Zostanę na trochę. - w końcu odezwał się mężczyzna informując chłopaka o swoim dłuższym pobycie. Dłuższym, to znaczyło, że nie zniknie na drugi dzień a zatrzyma się na parę dni. Potrzebował odpoczynku a i chciał przyjrzeć się młodemu. Jego palce wyraźnie świadczyły, że ostatnio żył w stresie. A Ezra, nie chełpiąc się, wiedział, że działa na niego kojąco niczym rozlany balsam na rany.

ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.14 23:46  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
W parku mogłem nabrać wreszcie świeżego powietrza w płuca. To całkiem dobre, gdy większość czasu człowieka męczy rutyna i gęsta, nudna atmosfera zawiśnięta między czterema ścianami pokoju.
-Skoro twój zwierzaczek nie jest z ziemskiego padołu, to co tutaj robi? Tak po prostu się zaadaptował? - zaszurałem podeszwami butów o trawę.
Trzymając ręce w kieszenach, obracałem w palcach liścik z zadaniem. Spadł mi on dosłownie z nieba, gdy tylko wyszedłem z kryjówki.Wątpiłem, by Blizzie zdążyła to zauważyć, była zbyt zajęta targaniem mnie przed siebie.
Jednak wiedziałem, że ów papierek jest od przywódcy. Listy o takiej treści w gronie Łowców nigdy nie są przypadkiem. Choć sam sposób, w jaki nowy szef porozumiewał się z innymi członkami był dosyć niekonwencjonalny to nie był czymś oryginalnym na tle poprzednich przywódców.
Tylko kim był Ciro? Nic mi to imię nie mówiło. Zbyt długo mnie, cholera jasna nie było.
-Więc jak ci się tu podoba? Może jakimś fartem znajdziemy mojego psiego znajomego. Wtedy będą mogli się zapoznać z twoim Alfą. - zwróciłem się do nieszczęśniczki, którą przyszło mi niańczyć.
Właściwie, to od dawien dawna z nikim tak nie rozmawiałem. Takie beztroskie gadanie było mi czymś obcym i wręcz trochę nierealnym. Trochę jak dialogi ze snów, tak różnych od otaczającej mnie rzeczywistości.
Tak powinno być zawsze. To ostatecznie jakiś kamień milowy w życiu i krok do nieśmiertelności.
Z drugiej strony raczej i tak pisany był mi los zgorzkniałego dziadka niż kogoś odzyskującego swoją osobowość sprzed lat.
-Oprócz zwierząt musimy znaleźć jeszcze pewną osobę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.14 20:02  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Blizarre rozglądała się po parku. Był ładny. Dużo roślin, kwiatów oraz fontanna na środku. Wszędzie krążyli sprzedawcy cukierków oraz balonów. Anielica zatrzymała się, wgapiając się przez chwilę w balony.
- To znaczy... Spotkałam go kiedyś, jak siedział samotnie w lesie. Większość uważa te stworzenia za potwory, ale Alfa był chory to go wyleczyłam ii... Tak jakby zamieszkał ze mną w moim domu w Eden. One czasami lubią przebywać z ludźmi.
Niebieski, czerwony, żółty... O, amarant! A ten ma ładny odcień zielonego. Tyle tych balonów. Bliz cały czas wgapiała się w hipnotyzująco powiewające u góry baloniki wypełnione helem. Wciągające zajęcie.  Dziewczyna oderwała wzrok od wirujących na niebie tęczowych kul i zerknęła na wzgórze. Momentalnie złapała Raena za rękaw i go pociągnęła.
- Chodź, tam są huśtawki! Jestem pewna, że od wielu, wielu lat na nich nie siedziałeś. - powiedziała, ciągnąc za sobą Łowcę. Być może widok wielkiego faceta, który się huśta w otoczeniu jakiejś panienki i małych dzieci  byłby przerażający dla dorosłych, aaale...
Anielica szybko usiadła i zaczęła machać nogami, próbując osiągnąć jak największą wysokość. Sama też dawno się tak nie bawiła - w końcu aniołowie od tego nie są.
- Spróbuję wypatrzyć twojego psa.
Chociaż próbowała znaleźć, to nigdzie go nie było. W większości w parku były małe pieski, takie jak yorki. A takie piszczące chucherko to raczej do Raena nie należy.
Wyskoczyła z huśtawki, zgrabnie lądując na ziemi, gdy usłyszała słowa mężczyzny. Coś się szykuje!
- Czyli pierwsza misja? Kogo mamy znaleźć? Kto to? Jest tu, w parku? - zerknęła na karteczkę w jego dłoni, próbując coś przeczytać. Na darmo - pewnie tylko Łowca potrafił rozszyfrować te bohomazy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 2:43  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Zastanawiałem się, jaki jest sens tego, że łażę sobie po parku jak gdyby nic z dziewczyną, którą znam raptem parę chwil. To był zbyt szybki progres. Nienaturalnie szybki. Blizzie miała jakieś zadziwiające umiejętności nawiązywania kontaktu z ludźmi. Ale nie mogłem dać się w to złapać.
-Czasami? Ale mogą też odgryźć głowę? Co jakiś czas? - mruknąłem sceptycznie. Jakoś nigdy nie darzyłem pełnym zaufaniem zwierząt.
Co mnie pchało do takiego zachowania? Absolutnie nic. Myślałem nad tym, dlaczego tak sielsko spędzam czas z jakąś zdziecinniałą ''anielicą'' i coraz bardziej czułem, jak narasta we mnie złość. Pewnie, to zacieśnia więź, ale co mi z takiej relacji? Że będę mógł sobie coś zrekompensować? Słuchałem jakiegoś pieprzenia o aniołach i wyimaginowanych stworzeniach, zamiast zająć się robotą. Trochę za późno na naprawianie przeszłości.
Skwitowałem jej zaproszenie do huśtania kiwając głową z politowaniem i włożyłem do ust papierosa.
-Nie mam zamiaru się huśtać. Wybacz, ale żebym to zrobił, potrzebna mi bardzo długa terapia. A na to nie ma czasu. A co do psa, myślę, że sam się znajdzie. Kiedyś szukałem go cały dzień i nie mogłem znaleźć. Albo jestem beznadziejny w tropieniu albo skurwysyn umie się dobrze chować. Tak czy siak, uważam, że ukaże nam się wtedy, gdy będzie tego sam chciał.
Schowałem fajkę z powrotem. Zapomniałem, że nie miałem ognia. Zacząłem się rozglądać za jakimiś wyróżniającymi się rzeczami.
-Nie misja, nie pierwsza i nie nasza. I wątpię, by był tu w parku, bo zadawanie głupich pytań odstrasza ludzi na kilometr.- warknąłem, zirytowany.
Oparłem się o konstrukcję huśtawki i patrzyłem na mieszaninę kolorowych baloników. Takie same kupowałem córce. Miała wtedy takie małe iskierki w oczach, a połowę jej okrąglutkiej twarzy zajmował szeroki uśmiech.
Zmarszczyłem brwi, chcąc odegnać od siebie natrętne myśli. Przeklęte wspomnienia. Wydają się cudowne, gdy nie współpracują z szarymi realiami.  
-Przepraszam. Nie chciałem się unosić.. Mówi ci coś imię Ciro? Chodźmy dalej, kupimy sobie coś do jedzenia i możemy szukać. Rozglądaj się za jakimś wyróżniającym się osobnikiem o czerwonych oczach.
Zmrużyłem oczy na dłużej, westchnąłem i czekałem, aż przestanie się huśtać. Znowu dopadało mnie przygnębienie. A beztroska radość Blizzare tylko przypominała mi o rzeczach, o których wolałbym zapomnieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 12:43  •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
Dziewczyna zaśmiała się głośno, słysząc słowa Raena.
- Tylko jeśli go poproszę. - odparła z chytrym uśmieszkiem. - A do tego Alfę traktuję raczej jako kumpla. Często mnie wozi w różne miejsca, jest szybki, lubi skakać i widzi w ciemnościach. Do tego mnie lubi, a to jest chyba najważniejsze. Kiedyś ci go pokażę.
Nie zdziwiło jej to, że mężczyzna nie chciał się huśtać. W końcu to Łowca, a oni zazwyczaj się w takie rzeczy nie bawią. Zmartwiło ją jednak trochę to, iż mężczyzna nagle zdawał się być bardziej.. Hm, negatywnie nastawiony? No nic, pewnie mu to przejdzie.
Zmarszczyła brwi, z naganą patrząc na Raena, gdy ten chciał zapalić. Już, już miała mu wygłosić wykład jakie to niezdrowe i w ogóle złe, gdy tamten odłożył papierosa. No! Już jakiś postęp jest.
- Skończyłam kurs na psychologa ludzi. Także się nie martw, już ja ci pomogę! Co do psa... No cóż, zapewne i tak kiedyś go spotkam. Wtedy damy mu imię.
Rozglądała się po parku. Jej wzrok przykuła fontanna. Była bardzo ładna, a wokół niej bawiły się małe dzieci. Rzucanie śnieżkami, lepienie bałwana... Sielanka~
Oo. Raen się wkurzył. Blizarre nie miała pojęcia czemu. Miała zamiar coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie i ucichła, wgapiając się w niebo. Lepiej dać mu czas. Po chwili jednak na jej twarzy zagościł uśmiech, gdy mężczyzna znów się odezwał. Grymas na twarzyczce jeszcze bardziej się poszerzył na wspomnienie o jedzeniu.
- Nie ma sprawy~ Ciro, Ciro... Nie, nie znam. To jakiś łowca, tak? Trzeba go znaleźć i co dalej? - odparła, błądząc wzrokiem po ludziach. Czerwone oczy, czerwone oczy. - A co do jedzenia... Chętnie coś zjem, ale ty wybieraj.
Nie czekając na Raena, odeszła od huśtawek i podążyła aleją, co chwilę się rozglądając. Ale za poszukiwanym, czy może jedzeniem? To tylko sama Blizarre w tym momencie wiedziała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Parczek - Page 3 Empty Re: Parczek
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach